Są jeszcze sądy (dyscyplinarne) w Polsce

Komisja dyscyplinarna po kolei uniewinnia nauczycielki z Zabrza za udział w Czarnym Proteście. To sprawa ciekawa już z tego tylko powodu, że właściwy sąd nauczycielski działa przecież przy wojewodzie śląskim. Przy powolnym rozwijaniu nici z tego kłębka ukazują się tak kuriozalne zachowania oświatowej władzy, że włos jeży się na głowie – a widział przecież niejedno.

Portal Silesion.pl ujawnił niektóre szczegóły, według których panie były pouczane o tym, że obowiązuje jedna wykładnia poglądów i nie uchodzi, żeby była ona niezbieżna z tą, którą reprezentuje panująca nam miłościwie władza. O rozbieżności w ogóle nie może być mowy. Szczególnie gdy jest się ciałem pedagogicznym w szkole, za przeproszeniem, publicznej. Jasność, transparentność, wierność idei jedynie słusznej, ze wszech miar patriotycznej. Narodowej, w rzeczy samej. Z drugiej strony to dobrze przecież, że są jeszcze w Polsce sądy, choćby dyscyplinarne.

Przypomnijmy zdarzenie: 3 października ubiegłego roku dziesięć nauczycielek Zespołu Szkół Specjalnych w Zabrzu przyszło do pracy odzianych w czerń, a w przerwie – kiedy dzieci były na obiedzie i pod właściwą w tym czasie opieką – strzeliły sobie na korytarzu okolicznościową fotkę, po czym wrzuciły ją na Facebooka. W ten oto sposób automatycznie zostały włączone do protestu (w szkole niemego) przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego. W krzyżowym ogniu pytań zaprzeczyły, jakoby optowały za jego liberalizacją – są przekonane, że należy pozostawić je w obecnym stanie rzeczy. Któryś z gorliwych kolegów o poglądach ostro zaostrzonych umieścił zdjęcie opatrzone niewybrednymi komentarzami na swoim profilu. Pomyślał chwilę i w efekcie owej własnej, nieskażonej lotnością refleksji – zawiadomił o przestępstwie Kuratorium Oświaty w Katowicach.

W następnym ruchu uwolnił wzbierającą samoistnie falę hejtu. Poszłooo! I proszę – to już nie fala, to istny wodospad, wręcz tsunami. Hejtowy ściek zagarnął nauczycielki, które nie posiadały umiejętności pławienia się w gnojówce – wołały o solidarną zawodową lojalność i zwyczajną ludzką pomoc. Kołem ratunkowym miało być kuratorium, do którego zwróciły się w akcie desperacji, ale tam powiedziano im po raz pierwszy, że nie mogą mieć poglądów innych niż panująca obecnie władza. I że koło im się nie należy.

Gdyby władza miała trwać, dajmy na to, 44 lata, to jeszcze jej żądania można byłoby zaakceptować i jakoś dociągnąć do emerytury. Co jednak będzie, jak władza zmieniać się będzie co 4 lata? Czy już w 2019 r. nauczyciele, a przynajmniej ich część, będą musieli zmienić poglądy i nagiąć kręgosłup moralny tak, żeby móc dalej piastować swoją profesję? Idźmy dalej tą drogą: czy nie powinno to dotyczyć również wojskowych, policjantów i innych służb mundurowych… Bo jakże policjant wyniesiony za PiS może w zgodzie ze swoimi poglądami służyć za PO czy jakiejś innej partii, nie mówiąc już o lewackim SLD?

Panie nauczycielki obwinione zostały „o publiczne manifestowanie swoich poglądów związanych z poparciem dla zorganizowanego w tym dniu na terenie całego kraju protestu dotyczącego zmian przepisów w zakresie prawa do aborcji”. Rzecznik odpowiedzialności zawodowej dowodził, że agitacja odbywała się w miejscu i godzinach pracy – tym samym manifestujące uchybiły godności nauczyciela. I wnosił o ukaranie naganą z ostrzeżeniem.

Jednak komisja dyscyplinarna uniewinniła nauczycielskie femmes fatales, bagatelizując ich naganne zachowanie, wyrażone poprzez odzienie koloru głębokiej czerni – wdziane w niewłaściwym miejscu i czasie. Komisja nie uczyniła z zawodowego sądu pokazówki, która miała zastraszyć nie tylko belfrów ze Śląska, ale wszystkich tych pedagogów, którzy myślą inaczej niż aktualna władza.

Choć nie można wykluczyć odwołania do komisji dyscyplinarnej przy MEN, na co strona oburzona rzekomą prowokacją „podejrzanego elementu” ma 14 dni od doręczenia uzasadnienia orzeczenia. Przed laty, w momentach, w których należało się jakoś określić – obowiązywało przewrotne i inteligentnie zawoalowane powiedzenie: mam swoje poglądy, ale się z nimi nie zgadzam! Panie z Zabrza mają swoje poglądy i zupełnie się z nimi zgadzają. Chapeaux bas.

No i są jeszcze, powtórzę, sądy dyscyplinarne w Polsce. Też mają poglądy.