Co dalej z Polskim Radiem Katowice? Jest odważna koncepcja

Prezydent Katowic i szef Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii zamierzają kupić Polskie Radio Katowice w likwidacji. Ciekawy byłby to eksperyment, oj, ciekawy…

Postawienie w stan likwidacji regionalnych ośrodków telewizyjnych i rozgłośni radiowych to dobry moment, żeby pochylić się nad ich dalszym, często pikującym losem. Nie chodzi o ostateczne rozstrzygnięcia, ale choćby o refleksję, czy aby nie powinny z rąk państwa – czytaj: partii i polityków – przejść w ręce samorządów? Wprawdzie to także ręce polityczne, ale przecież gorzej niż do tej pory być nie może!

Radio Katowice, regionalna rozgłośnia Polskiego Radia, nadaje od 1927 r. A więc, z wojenną przerwą, niemal sto lat! Posiada studio nagraniowe i salę koncertową. Tu po wojnie wykluwała się, dojrzewała i nagrywała Wielka, a teraz Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia.

Historyczny wkład stacji w podkreślanie polskości Katowic, naszych przedwojennych i powojennych praw do górnośląskich ziem, jest nie do przecenienia. Niegdyś potęga w regionie, ze znaczącym miejscem także na antenach ogólnopolskich. Dzisiaj, według danych z końca minionego dopiero co roku, ze słuchalnością na poziomie 4,2 proc. zajmuje 6.–7. miejsce w 4,5-milionowym województwie śląskim. Zasięgiem ponadto obejmuje część Małopolski, świętokrzyskiego, Opolszczyznę, tereny Czech i Słowacji. Jeżeli RMF FM zgarnia ok. 36 proc. rynku śląskiego, to można przyjąć, że Radio Katowice zaznacza już tylko niewielką w porównaniu z latami świetności (choć jeszcze nie śladową) obecność w swoim mateczniku. Pozostaje w tyle, choćby za TOK FM.

Ale pozostaje też świetnym miejscem – jak wszystkie regionalne rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne – dla politycznych nominatów, bo państwowa kasa jest hojna… i dojna. Przynajmniej tak było do tej pory. Wysilać się za bardzo nie było potrzeby, bo programy – szczególnie informacyjno-polityczne przed wyborami – zdominowane zostały przekazami z góry. To świetne gniazdko dla partyjnych synekur, ale z prawdziwym drapieżnym radiem niemające już wiele wspólnego.

Może więc czas na samorządowy lub, na początku, państwowo-samorządowy eksperyment? Chęć kupienia Polskiego Radia Katowice zadeklarowały pospołu władze Katowic z prezydentem Marcinem Krupą i Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia ze swoim szefem Kazimierzem Karolczakiem. Powstała w 2017 r. GZM, po długich politycznych targach, to 41 miast i gmin centralnej części województwa śląskiego. Razem ok. 2,3 mln mieszkańców. Już sama metropolia mogłaby utrzymać i rozwijać Radio Katowice, a jeszcze przy udziale bogatych Katowic byłaby to rozgłośnia… bardzo bogata.

Kika dni temu list w tej sprawie trafił do Bartłomieja Sienkiewicza, ministra kultury i dziedzictwa narodowego, który jako reprezentant skarbu państwa ma wszystkie akcje radiowej spółki. W liście Krupa i Karolczak przypomnieli, że nie byłaby to zwyczajna transakcja. Rozpoczynają bowiem starania o jedną z najstarszych rozgłośni w kraju, będącej miejscem promocji regionalnej kultury, historii i dziedzictwa – także narodowego – pełniącej ważną funkcję w kształtowaniu lokalnej tożsamości i pielęgnowaniu języka śląskiego. A przecież – to już mój komentarz – Donald Tusk obiecał przed wyborami szybkie uznanie śląskiej gwary za język regionalny, na wzór kaszubskiego.

Minister Sienkiewicz jeszcze na list nie odpowiedział – Sąd Rejonowy w Katowicach wpisał bez wahań do Krajowego Rejestru Przedsiębiorstw otwarcie likwidacji radiowej spółki – ale wróżę, że pierwsze podejście samorządowców spali na panewce. Otworzy jednak dyskusje, jak kraj długi i szeroki, o tym, co dalej z regionalnymi telewizjami i stacjami radiowymi? Ostatnie osiem lat pokazało, że dla centrali to tylko kwiatki do kożucha; plus dobre pensje dla swoich.

Na list z Katowic ostro zareagowała KRRiT z przewodniczącym Maciejem Świrskim, który oświadczył: „Członkowie KRRiT stanowczo sprzeciwiają się wyprzedaży majątku polskiego radia i telewizji, który stanowi dobro publiczne. Wszelkie tego rodzaju działania będą przez KRRiT zaskarżane. Zgodnie z art. 213 Konstytucji RP KRRiT stoi na straży wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiofonii i telewizji. Wyprzedaż majątku mediów publicznych jest naruszeniem interesu publicznego”.

W ostatnich latach dobro publiczne stało się dobrem partyjnym. A przecież nic złego by się nie działo – przynajmniej telewidzom i słuchaczom – gdyby eksperymentalnie sprawdzić, co się stanie, kiedy dobra partyjne staną się dobrami samorządowymi. Czyli także przecież w części wciąż partyjnymi, ale również w jakiejś części narodowymi. Odważna, ciekawa i warta uwagi inicjatywa samorządowców śląskich będzie miała pod górkę, ale iść trzeba… Polskie Radio Katowice zasługuje na to całą swoją historią i potencjałem dziennikarsko-twórczym, aby pójść nawet na swoje.

W tym przypadku odwaga leży po stronie resortu kultury i dziedzictwa narodowego. A my, mieszkańcy Śląska i okolic, będziemy z uwagą przyglądać się biegowi spraw, żeby we właściwym czasie powiedzieć: sprawdzam. W domu i w samochodzie mamy włączone odbiorniki na jedną ze stołecznych stacji – w czasach PiS była to stacja „pierwszego (bywało jedynego) kontaktu” ze światem. Ale chętnie na drugim miejscu zaprogramujemy Radio Katowice.