Lekcja historii z Szatanem w ławce

Chyba dwa miesiące temu zostałem poproszony na spotkanie z licealistami i gimnazjalistami z I Zespołu Szkół Społecznych im. Stanisława Konarskiego STO w Katowicach. Termin ustalony: 15 kwietnia. Temat: dokąd zmierza Śląsk i kim jesteśmy tutaj mieszkając? Zbliża się bowiem 90. rocznica Autonomii Śląska, żywe są sprawy związane z narodowością śląską i kodyfikowanym językiem… Słychać też takie identyfikacje: jestem Ślązakiem, nie Polakiem, a tylko obywatelem polskim! Dobry temat na dyskusję z 16 – 19 – latkami: kim się czują żyjąc i ucząc się tu i teraz?

W sobotę, 10 kwietnia, rano robiłem plan na przyszły tydzień. Sama sobota zapowiadała się świetnie: małe zakupy, wiosenne prace koło domu, o 18. 00 – impreza z okazji 50. urodzin Marka Kempskiego. Miał też być jego bliski, a mój dalszy, kolega – Maciej Płażyński. Marek mówił, że Maciek może się spóźnić, bo dopiero po południu wraca z Katynia, a potem jeszcze droga na Śląsk, ale na pewno będzie! Dobrze się składało, bo z szefem Wspólnoty Polskiej chciałem umówić się na rozmowę o Zaolziu: dlaczego, po zniesieniu granic, w szybkim tempie kurczy się tam polskość? Ale to miało być pod wieczór…

W planie o śląskiej lekcji zapisałem: 12 kwietnia, poniedziałek, dzwonić – Krysia Bochenek. Kim jesteś mieszkając na Śląsku? Rodzina z korzeniami warszawskimi, ona urodzona w Katowicach (Stalinogrodzie), związana całym życiem rodzinnym i zawodowym ze Śląskiem i związana całym życiem z Polską. O słynnej klasówce z języka polskiego, wymyślonej przez Krysię, wszyscy wiedzą. Ale warto też wiedzieć, że ta wybitna dziennikarka radiowa, senator, „wicemarszalica”, jak się do niej zwracaliśmy – zasiadała w Radzie Języka Polskiego przy PAN. Więc kim ty jesteś Krysiu – chciałem zapytać i podać jako przykład młodzieży – kiedy naszą śląską tożsamość próbuje się posadzić na huśtawce i ją rozbujać?

Potem nadeszła ta straszna „godzina zero”, która przekreśliła plany kreślone zaledwie na parę godzin i dni. O 18. 00 spotkaliśmy się w Katedrze Chrystusa Króla. Potem przyszła prośba z dyrekcji „Konara”, żeby z lekcji nie rezygnować, ale śląski temat odłożyć. Może porozmawiamy o tym, jak mamy zrozumieć tę kolejną tragedię katyńską?

Tylko od czego zacząć? W „Mistrzu i Małgorzacie” Michaiła Bułhakowa, jednej z najwybitniejszych powieści świata, którą w rodzinie niezmiennie się zachwycamy, jest na samym początku taka scena: do dwóch moskiewskich literatów Berlioza i Ponyriowa – Bezdomnego, dyskutujących w parku o istnieniu lub nie Jezusa Chrystusa, dosiada się Szatan pod postacią Turysty – Cudzoziemca i zafrapowany (ucieszony) tezami o braku Boga – pyta: – To kto, w takim razie, kieruje życiem człowieka i w ogóle wszystkim, co się dzieje na świecie? – Tylko człowiek! – zdecydowanie i pewnie odpowiada Szatanowi Berlioz. Szatan zaprzecza, bo człowiek nie jest w stanie decydować nawet o swych najbliższych chwilach, ale Berlioz się z tym nie zgadza. – Niemożliwe, zaraz idę do domu, potem na zebranie związku literatów, a jutro jadę do uzdrowiska, tam będę siedział nad powieścią… Szatan: – Tego nie da się zrobić, bo Anuszka już rozlała olej!

Na oleju, rozlanym przez jakąś tam Anuszkę, poślizgnął się wracający do domu Berlioz, wpadł pod tramwaj, jego głowa się potoczyła – i nic już potem nie było takie, co jeszcze chwilę wcześniej wydawało się za ustalone i pewne.

I właśnie od Bułhakowa zacząłem tę moją czwartkową lekcję o historii, która miała dopiero parę dni. Na mojej i innych ławeczkach usiadł Szatan (Los, Przypadek, Przeznaczenie – jak zwał, tak zwał) i powiedział: – Nici z waszych planów, bo nad lotnisko w Smoleńsku nadciągnęła mgła. Pal licho, że pokrzyżował moje parodniowe plany. Innym zmienił je na zawsze.

Cóż, Bułhakow, fikcja literacka, ale bardzo nam jakoś bliska. Młodzież ma swój rozum i w katowickim STO pytała: to jaki diabeł wymyślił Wawel na pochówek, żeby po paru dniach demonstracyjnej jedności Polaków, znowu rzucać się sobie do gardeł?

Czy ziarenka pojednania, które tak niespodziewanie zostały wrzucone w ziemię drugiego Katynia, nie zadepczą teraz nasze rosyjskie fobie? Teoria spiskowe?

Czy Jarosław Kaczyński zastąpi brata i czy PiS zyska na tragedii?

Dlaczego po każdej tragedii – jak po śmierci Jana Pawła II – my Polacy zapewniamy, że będziemy lepsi, a po paru dniach wracamy do tego samego polskiego piekiełka?

Takich lekcji zupełnie nowej historii odbywa się w kraju tysiące. Moja, w Katowicach, zakończyła się zgodą, przynajmniej w sprawie pogrzebu i konkluzją: pochówek na Wawelu to zły pomysł, ale jak już decyzja zapadła, to klamka też. I ciszej nad trumną, kiedy goście są w domu.

Trudna to była lekcja, a przecież nadal trawa. Pocieszająca była mantra: My, Polacy… A co w naszej duszy gra? – to już czas na inną lekcję.