Sfrunął na Śląsk orzeł biały

Zdumienie to uczucie dotykające nas obecnie niemal bezustannie. Kiedy jednak 95. rocznica III Powstania Śląskiego – w rezultacie którego II Rzeczpospolita dostała najbardziej uprzemysłowioną część Górnego Śląska – przeszła bez większego narodowego echa, to dotknęło mnie zdumienie bezgraniczne. I zniesmaczenie.

Wprawdzie o powstaniu głośno zrobiło się w Sejmie na początku maja (Ślązacy zerwali się do walki 3 maja 1921 r.), kiedy marszałek Marek Kuchciński zablokował swoją własną, mężną piersią powstańczą wystawę o wiele mówiącym tytule: „Sfrunął na Śląsk orzeł biały”, ale przyznajcie, to ciut za mało jak na rangę wydarzenia. Awantura o tę ekspozycję – o czym tu pisaliśmy – doprowadziła 21 maja do wypuszczenia orła białego z klatki. Przed Salą Kolumnową pojawiło się raptem 20 plansz, opowiadających o drodze Śląska ku Polsce. I to byłoby na tyle.

Łudziłem się, że w tych dniach ktoś z Warszawy pofatyguje się na Górę św. Anny na Opolszczyźnie, symbolizującą wszystkie trzy śląskie zrywy. I położy służbowego goździka pod Pomnikiem Czynu Powstańczego. Niechby nawet z obrzydzeniem, ale jednak. Nic z tych rzeczy. Tam i wcześniej w Katowicach odbyły się lokalne uroczystości.

21 maja jest ważny, ponieważ właśnie w tym dniu 95 pięć lat temu ruszył szturm niemieckich formacji Freikorpsu i Selbstschutzu na opanowaną przez powstańców Górę św. Anny. Świętą dla Ślązaków, szczególnie w wymiarze religijnym, a strategicznie ważną – w sensie militarnym. Jej opanowanie bowiem torowało Niemcom drogę do przemysłowej części Górnego Śląska. Krwawe walki o Świętą Annę toczyły się do 26 maja. Niemcy wprawdzie zdobyli ją, ale dalej już nie dali rady się posunąć.

Do 2011 r. państwowe uroczystości na Górze św. Anny odbywały się 3 maja, w powiązaniu ze świętem narodowym. Wielokrotnie włączali się w nie nasi narodowcy, bezsensownie hajlując i w oku telewizyjnych kamer wygrażając wszystkiemu, co niemieckie, co już zupełnie nie trzyma się kupy. Brak w tym jakiejkolwiek logiki. Dochodziło do tego, że europejskie telewizje ciągnęły szeregiem na nasze rocznicowe świętowanie, żeby pokazać światu zastępy naszych prawdziwych patriotów z dziwnym, jak na Polaków, gestem rąk.

Przełomem stały się obchody 90. rocznicy III Powstania Śląskiego, które zbiegły się z beatyfikacją Jana Pawła II i konieczną obecnością władz państwowych w Rzymie, z prezydentem na czele. Dlatego świętowanie przeniesiono na 21 maja i od tej chwili obchodzone jest w każdą trzecią majową sobotę. W dniu, w którym niemal wiek temu powstanie wybuchło, ma miejsce jedynie skromne złożenie kwiatów. Niemal bez kamer. Niemal sekretnie. Brak widowni ukrócił też aktywność narodowców, którzy widzów potrzebują jak kania dżdżu.

Co jest z tym III Powstaniem Śląskim, że rządy w Warszawie są tak zachowawcze, a teraz to już wręcz mają pietra? Że zwycięskie? Że niepasujące do wszystkich innych powstań narodowych? Że zaczyna się o nim mówić i pisać jako o powstaniu narodowym właśnie? I o tym także, że dla Ślązaków, podzielonych wówczas w sympatiach za Polską lub Niemcami, było w swej istocie wojną domową? Że można je również oceniać w kategoriach polsko-niemieckiej wojny na pograniczu? Przecież tak było! A prawda sprzed blisko wieku w niczym już Polsce nie zaszkodzi i naszych granic nie naruszy. Niech władza się nie boi.

A propos granic… Żyję w przekonaniu, że gdyby nie wywalczony 95 lat temu ten kawałek Górnego Śląska dla Drugiej Rzeczpospolitej, to marne byłyby szanse na cały Śląsk z granicą na Nysie Łużyckiej – po zawierusze II wojny światowej. Czasy były takie, że zupełnie dobrze do rogatek Katowic mogła sięgać Niemiecka Republika Demokratyczna albo coś w tym rodzaju.

Stąd tak ważna jest symbolika Świętej Anny. Dla całego Śląska, z Wrocławiem włącznie. A jeszcze ważniejsza dla Polski. Orzeł to ptak dumny i niepokorny. Dziób ma potężny – a i szpony nie od parady. Jak sfrunął na Śląsk – znaczy, że swój rozum miał. Czego także życzę z całego serca miłościwie panującym i przez suwerena demokratycznie wybranym.