Kopalnie jak piekarnie

W Jastrzębskiej Spółce Węglowej – będącej największym w Europie producentem węgla koksowego – trwa dwudniowe referendum w sprawie akcji protestacyjno-strajkowej. Wynik jest pewny, ale motywy wywołania kolejnego pożaru w śląskim górnictwie – już niekoniecznie.

W tym samym czasie szef NSZZ Solidarność Piotr Duda grozi ogólnopolskim strajkiem, jeżeli premier Ewa Kopacz nie usiądzie ze związkowcami do rozmów w sprawie przyszłości innych branż, m.in. energetyki, kolei i służby zdrowia. Już w czasie niedawnych akcji protestacyjnych w Kompanii Węglowej Duda jawnie dążył do rozlania strajków na cały kraj.

Ale Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności, złożył swój podpis pod planem ratowania KW i około 50 tys. miejsc pracy. W tym samym czasie, kilkanaście kilometrów dalej, Duda projektował marsz na Warszawę. Nie udało się. I wiadomo, że nie uda się i dzisiaj – bez poparcia górników. Bez nich żadna akcja nie będzie miała siły rażenia, której mógłby przestraszyć się rząd i w efekcie ulec.

Górników z Kompanii Węglowej raczej trudno byłoby teraz wciągnąć w jakąś strajkową awanturę. Bo w imię czego, jeżeli spółka – zadłużona na ponad 4 miliardy złotych – ma być reanimowana bez zwolnień i zamykania kopalń? Jak się wydaje, przynajmniej kilku górników zrozumiało w ostatnich dniach, że węgiel to taki sam towar rynkowy jak każdy inny. Jak piekarnia z chlebem, produktem sztandarowym bądź co bądź. Jeśli nie będzie popytu na chlebuś nasz powszedni czy na ciepłe bułeczki – albo konkurencja przekupi tańszymi i pyszniejszymi wypiekami – to padnie. I niektóre piekarnie w kraju padają – przykładami można sypać z rękawa.

Jeżeli ktoś uważa, że na rynku kopalnia to nie to samo co piekarnia – to się myli. A bezpieczeństwo energetyczne kraju, a światło w domach, które w ponad 50 proc. mamy nadal z węgla kamiennego, to co, małe piwo? Proszę bardzo: pod kopalniami na zwałach leży 8 mln ton węgla – z górką. A pod elektrowniami – drugie tyle. Policzmy, mając przy tym na uwadze, że nasza elektroenergetyka spala rocznie ok. 35 mln ton węgla kamiennego. Gdyby w Kompanii Węglowej, produkującej węgiel energetyczny, ziścił się najczarniejszy strajkowy scenariusz – z blokadą wydobycia włącznie – to przecież światło długo by nam nie zgasło. Jedni związkowcy to rozumieją, niektórzy – jeszcze nie.

Ale JSW to inna sprawa – ona specjalizuje się w węglu koksowym, niezbędnym do produkcji koksu, a dalej – wytopu stali. Ale i tu porównanie z piekarniami, które chciałyby chleb piec sobie a muzom, trzyma się kupy.

Na rynkach jest olbrzymia nadprodukcja tego węgla. W ciągu trzech lat jego cena spadła z ponad 300 dolarów do 120 zielonych za tonę. Prawie trzykrotnie. Giełdowa JSW – świetnie niedawno zarabiająca – znalazła się w tarapatach. Widać to po kursie akcji: w lipcu 2011 r., w chwili giełdowego debiutu, płacono za jeden papier ok. 140 zł – a dzisiaj to 21 zł. Dlatego zarząd JSW wypowiedział trzy porozumienia zbiorowe, zawarte w 2011 r. (kiedy manna z nieba leciała). Chodzi o zawieszenie „czternastki” (rocznej nagrody w wysokości pensji) lub rozłożenie jej na raty, a także o zmniejszenie ekwiwalentu pieniężnego za deputat węglowy i obcięcie dopłat na pomoce szkolne dla dzieci. W trudnych czasach dałoby to ponad pół miliarda złotych oszczędności. W zamian nie byłoby zwolnień i likwidacji górniczych zakładów. Chodzi więc o zaciśnięcie pasa.

Wiadomo było, że ta propozycja wywoła ostry sprzeciw związków zawodowych, które od lat są „w stanie wojny” z zarządem JSW, a przede wszystkim z prezesem Jarosławem Zagórowskim – zwolennikiem wyprowadzenia wszystkich organizacji związkowych poza teren kopalń. Stąd kolejne już namiętne żądanie odwołania prezesa i zarządu spółki. A także zgoda załogi – 26 tys. zatrudnionych – na przeprowadzanie akcji strajkowych pod ziemią i na powierzchni.

Organizatorzy referendum mają wygraną jak w banku. Ale już na dosypanie pieniędzy przez państwo – jak w przypadku Kompanii Węglowej – liczyć nie mogą! To wszak spółka giełdowa, choć Bóg i papier świadkiem, że związki od początku były przeciwne wejściu JSW na parkiet. Czuły pismo nosem. Może więc da się zawrócić kijem Wisłę? Państwowe to zawsze państwowe. Trochę niczyje. Poszperajcie w pamięci, pamiętacie?

Związkowcy z JSW odgrażają się, że zrobią „dym” taki, że niedawne protesty w Kompanii Węglowej będą we wspomnieniach władzy miłą wersalską pogawędką. Z tego dymu na czele protestu bardzo chce się wyłonić Piotr Duda – jako ten pierwszy. Parę dni temu to się mu nie udało, choć straszył jak potrafił – najstraszniej.