Wiosna nam szczebiocze…

Zostałem ofuknięty nie w sprawie oceny programu Roberta Biedronia i jego Wiosny dla Śląska – bo to jest propozycja o dupę roztrzaść, bez podstawowej wiedzy o Śląsku, węglu i w ogóle – ale za użycie czasownika „szczebiotanie”. Wiem, wiem, że polityk, szczególnie szef nowej partii, nie powinien szczebiotać, on przecież: przedstawia, nakreśla, proponuje, wskazuje (cele), proponuje wizje, pokazuje kierunki… No i taki jest prezes Wiosny, który chce wejść w buty obecnie panującego prezesa.

Myślę, że jako polityk z 20-letnim stażem wie też, że szczebiotanie (odsyłam do słowników synonimów) to również trucie, dywagowanie, żonglowanie frazesami, ględzenie, trajlowanie, międlenie języka… W Wiośnie i w jej szefie widzę ględzenie, ale jeżeli szczebiotanie nabrało takiej wagi, to muszę dostrzebiotać, tak w ogóle… Posłuchajcie.

Bardzo uradował mnie fakt, że coś jeszcze może mnie wprawić w stan silnego zadziwienia. To niezaprzeczalny dowód na to, że jestem żądnym emocji facetem w wieku późnośrednim, a nie starym, skostniałym prykiem. I wciąż cieszy mnie nadzieja, że nowa wiosna, która już puka do drzwi, nie zważając na białe płaty śniegu wylegujące się ogrodzie, unicestwi zimowe zaszłości.

Rankiem budzą mnie ptaki. Przeróżne. Jedne kląskają, inne gulgają, jeszcze inne gruchają. Przeważnie jednak świergolą i… szczebioczą. Jak to wiosną, na szczęście, bywa dziś i drzewiej, czyli od niepamiętnych czasów.

Co zamierzam moim szanownym interlokutorom przypomnieć. No to – jedziemy! W sukurs przychodzi mi Marzena Muszyńska swoim uczonym, lecz transparentnym zarazem wywodem: „Czasowniki onomatopeiczne w gwarach Śląska na tle słowiańskim”, w którym temat został zaprezentowany dużo szerzej, na tle polszczyzny ogólnej, „z uwzględnieniem polszczyzny historycznej” – w ramach Rozpraw Komisji Językowej ŁTN, t. LIX (2013 r.).
Przytacza potrzebny do dyskursu, miły mojemu sercu z oczywistych względów, cytacik: „Świergolinka świergoli, wstań Jasinku, do roli” – zaraz wyjaśnia, że świergolinka to po prostu jaskółka.

Czy może być bardziej dla szefa Wiosny przyjazny kontekst? Wprawdzie jedna jaskółka wiosny nie czyni, jednak jedna jaskółka to już coś – na pewno więcej niż nic. I dalej: „Jaskółki szczebiocóm – miynszemu miyn, wiynkszemu wiyncyj”. I dalej: „polszczyzna staropolska poświadcza funkcjonowanie wielu interesujących (…) przykładów czasowników onomatopeicznych, bardzo zakorzenionych w przeszłości językowej” (tamże, str. 172).

Stąd też sowy i gołębie hukają i bąkają, cietrzewie bełkoczą, kuropatwy cierkają, jarząb kiepuje i świerko, a ptaki ogólnie – świergolą lub świergotają, szczebiotają lub szczebioczą, szczególnie jak furgają.

Ciurczyki – domowe świerszcze – robią za kominem inne fajne rzeczy. Wszystko kluka, kląska i klekocze. A wszystko to dzieje się szczególnie wiosną. Wiedział już o tym i Kochanowski, i Rey, i Mickiewicz, i Witkacy i wielu, wielu innych wrażliwych na uroki tej szczególnej pory roku.

Sami widzicie więc, że mając tak szeroki wybór – dokonałem najlepszego. Szef Wiosny nie ma powodu mieć mi tego za złe.

Mogłem wszakże zaczerpnąć z dzieciństwa – Julian Tuwim podpowiadał wszak w Ptasim Radiu urokliwe: „pitpilitać i pimpilić” – ale na nie bym się jednak nie odważył. Tym bardziej że wiemy, jak zakończyła się ta leśna audycja. Wtedy też była prawdopodobnie wiosna. Mniemam, Szanowni Interlokutorzy, że i Wy uznacie mój wybór za najbezpieczniejszy.

Wiem, o co Wam chodzi. Nie o samo „szczebiotanie”. Wszak to miłe, ulotne, zwiewne i radosne słowo. Chodzi Wam o szczebiotanie Biedronia. Że się Wam źle kojarzy. Ciekawe, bo mnie kojarzy się tylko dobrze. Z wiosną. Nie z latem, kiedy już wszystko wiadomo, nie z jesienią, kiedy już po ptokach, nie z zimą, kiedy cały szczebiot trafia szlag. Z wiosną, w rzeczy samej.

Kto zwalnia wodze swojej przesadnie wybujałej wyobraźni, kto wpycha mi w usta paproch, którego nigdy tam nie było – „ach biada jemu, za życia biada!”. Co ja gadam! Znowu pomyślą, że to groźba… Albo, nie daj Boże, mowa nienawiści.

A ja wręcz przeciwnie – lubię Biedronia. Dedykuję mu anegdotkę o sekretarce, która melduje swemu szefowi: Wiosna przyszła. Niech wchodzi – odpowiedział prezes partii.