Słowo o tym, jak minister nie chce wyjść na dupka

Na Śląsku znowu cichcem wylazła na powierzchnię ukryta dotąd i zakamuflowana opcja (prawdopodobnie) niemiecka. Tym razem pod płaszczykiem obrzydzenia do wznoszenia węglowej potęgi Polski. Tym samym do wznoszenia jej potęgi en masse. Choć zakamuflowała się sprytnie pod przykrywką samorządów, to… nie z nami takie numery, Bruner.

Niecne knowania wykrył, obnażył i objawił światu minister energii Krzysztof Tchórzewski podczas ostatnich obchodów górniczego święta. Ta konfrontacja miała na względzie nie tylko dobro naszego kraju, ale i odrobinę powodów swoich własnych, osobistych. Po prostu nie chciałby w oczach Brukseli… wyjść na dupka. W czym rzecz?

Otóż polski rząd zapewnił na forum europejskim, że obecny poziom wydobycia węgla – w tym roku ok. 70 mln ton, ale od lat systematycznie spada – będzie utrzymany do 2050 roku. Bruksela jak to Bruksela – choć wredna, to jednak zjadła tę polską węglową żabę, ale wiadomo, jaki ma stosunek do naszego czarnego złota.

A tu masz – zmowa, jak wykrył minister. Na Śląsku nie ma miejsca na budowę nowych kopalń! A bez nich, szkoda gadać – jak bez armat. Wydobycie będzie lecieć na łeb, na szyję. Samorządy okazały się perfidnym kukułczym jajem, podrzuconym chytrze przez ową UON (ukrytą opcję niemiecką) – dla wystrychnięcia dobrej zmiany na dudka (nie mylić z dupkiem, który jest osobnym bytem). Tak perfidnie skonstruowały plany zagospodarowania przestrzennego, że można na ich terenie zbudować wszystko: drogi, osiedla willowe, skwery, parki, ogrody, ośrodki kultury, kina, teatry i różne podobne bzdety – rozdają na lewo i prawo tereny pod fabryki motoryzacyjne i jakieś inne; rozdają ziemię, pod którą – są jeszcze takie miejsca – na głębokości 400 m leży węgiel. Trzeba przyznać, że to problem, który spędza ministrowi sen z powiek. Jego barbórkowe wystąpienie w tej sprawie pełne było bólu i emocji (cytuję za PAP): „I co teraz? Wypną się na nas, powiedzą: panie ministrze, jak to wszystko wygląda, Śląsk nie chce przecież górnictwa i węgla, nie macie gdzie kopać. Dopuścimy do tego? Stanąłem dzisiaj razem z wami i w związku z tym ja wyjdę – przepraszam za wyrażenie – na dupka, jeżeli tak się stanie. Ja nie chcę na to pozwolić!”.

Dalej było o niefrasobliwości administracji Śląska, o braku reakcji wojewody na to samorządowe antywęglowe dictum, o wyrzucaniu węgla ze Śląska… A minister żąda: „Chcę mieć co najmniej dwa miejsca na dobry węgiel i dobre kopalnie. I będziemy je budować!”.

Kropka. Ale antywęglowa opcja nie pozostała dłużna. Nie jesteśmy surowcowym zapleczem dla państwa! – zagrzmiała powstająca Śląska Partia Regionalna. Nie chcemy być wewnętrzną kolonią! Przypomnę, że pojęcie „wewnętrzna kolonia” przypisywane jest czasom PRL i rabunkowej eksploatacji śląskich bogactw. W samorządach śląskich zawrzało. Uznano, że w słowach ministra skupiła się cała arogancja władz centralnych do tej ziemi, której i tak zawsze wiatr historii wiał w oczy. Zrobiło się nieprzyjemnie. Odezwał się nawet sam metropolita katowicki, arcybiskup Wiktor Skworc: „Nie jest prawdą, że społeczność Górnego Śląska poprzez swoje samorządy daje przyzwolenie na blokowanie rozwoju górnictwa. Natomiast prawdą jest, że nie wyrażają zgody na eksploatację za wszelką cenę”.

Prawdą jest, co widzę wokół siebie, że na Śląsku, po 250 latach eksploatacji, bywało dzikiej, nie ma już entuzjazmu dla węgla i budowy nowych kopalń. Nawet w tych gminach, w których jeszcze niedawno protestowano przeciw zamykaniu ich „odwiecznych żywicielek”, bez których świat się zawali. Patrzą – nie zawalił się. Oddychają czystym powietrzem, a Śląsk stał się jednym z najbardziej zielonych kawałków ziemi w Polsce. Na ich oczach i wkoło nich urodził się nowy świat – prawie bez wstrząsów, bez małych trzęsień ziemi na powierzchni, bez zapadających się dróg i ulic – choć stare wyrobiska dają jeszcze o sobie znać. Strumienie i rzeki przestały nagle zmieniać swój bieg… Śląsk znalazł inny sposób na życie i rozwój – i Ślązakom to się spodobało. Mamy najmniejsze w kraju bezrobocie. Rzecz jasna najbardziej spodobało się to wyżej wspomnianej UON, która zaciera ręce i paskudnie życzy sobie, żeby minister wyszedł na kogoś, o kim już wiecie.

Oczywiście – desperacka chęć niewyjścia na dupka może doprowadzić do tego, że wojewoda i władze centralne posuną się do złamania samorządowych kręgosłupów. Posuwają już sądy, Trybunał, KRS, przymierzają się do mediów – na cholerę jeszcze samorządy? Przejdzie to?

Stąd drobna sugestia dla pana ministra – żeby wzrok swój przeniósł ze Śląska na Lubelszczyznę – to też Polska, gdzie aż się proszą o nowe kopalnie, gdzie można przecież budować w szczerym polu i gdzie węgiel zalega płyciej niż na wyeksploatowanym Śląsku. Może to jest jakiś sposób, który mógłby zażegnać uznanie ministra przez Brukselę za dupka. W jakimś sensie.

PS Niemcy właśnie zamykają dwie ostatnie kopalnie węgla kamiennego. Szacuje się, że do końca roku ich import sięgnie 55 mln ton.