Autonomiści chcą partii

Na ostatnim kongresie Ruch Autonomii Śląska zapowiedział utworzenie Śląskiej Partii Regionalnej. Jeszcze w tym roku. Prawdopodobnie po wyborach parlamentarnych. Prawdopodobnie nazwa jest robocza.

Tworzenie ŚPR po wyborach na mój rozum mija się z celem. Wszak partie powołuje się po to, żeby wybory wygrywać i brać władzę jak cieple bułeczki. Eksperci od polityki twierdzą, że taki akces do gotowości bojowej (a kampania wyborcza jest, jakby nie było – bitewnym polem rażenia) – jest w karierze partyjnej bezcenny. Nawet gdyby nowy (choć trochę też stary) polityczny twór z autonomicznym kręgosłupem przegrał wybory z kretesem.

RAŚ snuje wizje partii wszystkich, którzy w nazwach swoich organizacji (stowarzyszeń) mają rzeczownik: śląskość, górnośląskość i niemieckość. Tych z przymiotnikami, jak podejrzewam, także nie wyrzuci się za drzwi.

Formuła przyjazna, ramiona szeroko otwarte.

Jak będzie – zobaczymy. Mówimy o 4,6-milionowym regionie zdominowanym przez żywioł polski. Załóżmy jednak, że Polacy (Polacy–Ślązacy czy Ślązacy–Polacy) ustawią się w kolejce do pomysłu Jerzego Gorzelika, od 2003 r. lidera RAŚ, i ramię w ramię pójdą z autonomistami równym marszowym krokiem w świetlistą przyszłość. Czy na Śląsku zagrożą partiom ogólnokrajowym? Wątpię. Być może w wyborach samorządowych ŚPR zyska na różnych szczeblach kilka mandatów, ale w parlamentarnych powyżej pięciu procent nie podskoczy. Jak na mój rozum.

Popatrzmy na Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Opolszczyźnie, które de facto (podobnie jak RAŚ) jest partią regionalną. Od 1991 r., po pierwszej politycznej euforii, uzyskuje we wszystkich wyborach coraz gorsze wyniki. Wyjaśnień tej sytuacji jest bez liku – od wyjazdów do Niemiec i emigracji zarobkowej, po wymieranie twardego elektoratu. Ale też kawałek prawdy jest taki, że udział w wyborach ma się nijak do deklaracji w spisie powszechnym. Po prostu Niemcy zaczęli głosować według swoich poglądów. Na lewicę, prawicę, liberałów i inne polityczne maści. Wybór naturalny, a nie narodowościowy.

Po co więc RAŚ potrzebna stała się regionalna partia na Śląsku?

Wśród samych autonomistów idea autonomii więdnie i usycha, choć ciągle wymachują sztandarem z dumnym hasłem: Autonomia 2020! Ale wiatry niezbyt przyjazne. Ostatnie wybory pokazały, że śląskie deklaracje – ponad 800 tys. identyfikacji w spisie powszechnym (w różnych konfiguracjach) – mają się do głosowania na RAŚ jak pięść do nosa. „Autonomia muss sein” nie podnieca chyba nawet (na mój rozum) i samego Gorzelika, bo jest człowiekiem wielkiej wiedzy – a więc wie, że bez takich jak ja jest nierealna. A ja autonomii od Polski sobie nie życzę. I basta.

Myślę, że chcąc przedłużyć autonomiczny – a więc polityczny – byt, wykoncypował sprytny myk w nowy, ponętny regionalny twór. Na mój rozum, rzecz jasna.