Śląska mniejszość (nie)etniczna

Jutro (w piątek) reprezentanci śląskich organizacji regionalnych będą w Sejmie. Broń Boże nie z jakimiś groźbami, oponami czy kilofami – nic z ciężkiej artylerii.

Podrzucą tylko 124 tys. podpisów pod obywatelskim projektem nowelizacji ustawy, która uznałaby Ślązaków za mniejszość etniczną i przywróciłaby im dawno upragnioną wolność i poczucie należnej godności. Bez tego aktu czują się społecznością upodloną i gnębioną niemal od średniowiecza – jak twierdzą niektórzy klasycy rozdzierający koszulę na barykadach strzegących odwiecznej śląskości.

Ślązacy policzyli się w ostatnią sobotę (12 lipca) w trakcie VIII Marszu Autonomii w Katowicach. Szło około 5 tys. zwolenników powrotu do autonomicznych korzeni, co nie jest liczbą imponującą, ale podsumowanie akcji zbierania podpisów może już zwolenników autonomii satysfakcjonować.

Inicjatywa ustawodawcza ruszyła w kwietniu br. – zgodnie z prawem jej komitet miał trzy miesiące na złożenie projektu popartego przynajmniej przez 100 tys. osób. Termin mija jutro właśnie, a od 18 lipca w ciągu kolejnych trzech miesięcy musi odbyć się pierwsze czytanie w Sejmie. I już wtedy może pojawić się wniosek o jej odrzucenie.

Wejście na obywatelską drogę ustawodawczą było odpowiedzią na skasowanie, w grudniu 2013, przez Sąd Najwyższy rejestracji (przez sądy opolskie) Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Nie ma takiej narodowości w obowiązującym prawie, więc i organizacja pod taką nazwą nie może istnieć. Takie mniej więcej było uzasadnienie. A że regionalni działacze żarliwie podkreślają, że są pełnoprawnymi obywatelami RP, podlegają prawom i przywilejom obywateli, a więc to o swoje chcą walczyć na drodze prawa i dialogu.

Dlatego nie proponują teraz „narodowości śląskiej”, tylko dopisanie do ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych śląskiej mniejszości etnicznej. Jako piątej po Karaimach (kilkaset osób), Łemkach (10 tys.), Romach (17 tys.) i Tatarach (23 tys.). Już ten zabieg dałby Ślązakom, jako mniejszości etnicznej, finansowe wsparcie od państwa na instytucje kulturalne, przedsięwzięcia artystyczne i pielęgnowanie godki (języka).

I co dalej? W Sejmie przepadały obywatelskie projekty z milionami podpisów poparcia. Obliczono, że w ciągu 15 lat zgłoszono blisko 150 oddolnych inicjatyw ustawodawczych, z tego niespełna 40 trafiło pod obrady. Uchwalono 11, ale w mocno okrojonych kształtach lub po pożenieniu z kontrprojektami.

Wróżąc z fusów i podpierając się szczyptą rozumu, można przewidywać, że za odrzuceniem w pierwszym czytaniu będzie PiS (wrażliwe nosy złapią ten obrzydliwy odorek skrywającej się po kątach opcji niemieckiej) i PSL (ludowcy nie mają na Śląsku posła). Za dalszym procedowaniem sprytnie stanie murem SLD i Twój Ruch (wspierające śląskie etniczne ambicje). W PO dyscypliny nie będzie, ale wiadomo, że w sprawie etniczności Ślązaków większość będzie raczej na nie. Tak więc wydaje się, że inicjatywa przepadnie z kretesem.

Hola, hola – coś jednak każe uważnie przyhamować. To nie musi być takie proste. Nowelizacja wpisuje się w jesienne wybory samorządowe. Od dawna wiadomo, że jak partia wygrywa na Śląsku, to raczej także w całym kraju. Znajdą się tacy odważni, co pójdą na udry z prawie 850 tys. ludzi, którzy w ostatnim spisie powszechnym przyznali się do śląskości w rożnych konfiguracjach (z tego 436 tys. złożyło jedną czystą deklarację śląską)?

Jeśli przed eurowyborami premier Tusk spacyfikował swoim wilczym wzrokiem górnicze związki zawodowe, które nie tylko chciały go rozszarpać, ale i (ach, naprawdę, naprawdę nie wiem, czy wypada mi użyć tego paskudnego określenia, co na to kodeks honorowy Władka Boziewicza…) – „zaj**ać”, to może i w tym przypadku pochyli się nad śląskimi postulatami. Wprawdzie 124 tys. podpisów to niewielki procent Śląska, ale pokazujący, że są sprawy ważne dla niemałej w sumie grupy obywateli.

Można sobie wyobrazić, choćby teoretycznie, że będzie zgrzytanie zębów, ale śląski projekt przejdzie przez pierwsze czytanie, a po wyborach trafi do jakichś sejmowych komisji, w sumie – do zamrażarek i innych zakamarków. Odgrzany zostanie w okolicach przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. I po ptokach. A może się mylę?

W każdym razie w tym przypadku Ślązacy idą zgodnie z prawem, a jak nie przejdą przez Warszawę (bo w Sejmie strach przed Śląskiem stoi), to skierują się do Brukseli. Na pewno nie dadzą o sobie zapomnieć.

Wszak najlepszym sposobem przewidywania przeszłości jest jej tworzenie – stwierdził mądrze Peter Drucker.