Nie ma chętnych na szefa Prokuratury Rejonowej w Chorzowie

Wygląda na to, że śląscy prokuratorzy przewidują wynik najbliższych wyborów, bo nikt nie chce zasiąść w fotelu szefa Prokuratury Rejonowej w Chorzowie. Wielce prestiżowej – z 20 prokuratorami największej w strukturach Prokuratury Okręgowej w Katowicach i jednej z największych rejonówek na południu Polski. Strzelista trampolina do dalszej kariery.

Dlaczego więc proponowani kandydaci odmawiają? Boją się łaty nominata „tych od Ziobry”?! Czyżby w prokuratorskim państwie rządzonym twardą ręką przez Zbigniewa Ziobrę nastał czas refleksji? A może nawet niezgody na szaleństwa w folwarku ministra sprawiedliwości i równocześnie prokuratora generalnego? Czyżby, coraz mniej nieśmiało, panowie w prokuratorskich togach mówią „basta”?

Może tak być. Poza tym nawet ślepa Temida ma całkiem jasną i ciekawą wizję, że po kolejnym zwycięstwie PiS Ziobro nie wróci na ministerialny stołek. Jarosław Kaczyński ma go po dziurki w nosie, a pan Zbyszek nie ma już argumentów do politycznego szantażu… Ileż razy można iść do Kanossy i natychmiast wracać do nałogu! Prezes walnie ręką w stół i wyśle go (jakby zaproponował Michaił Bułhakow) choćby na Sołowki. Tak przewiduję, choć nienachalnie. Wracam więc do naszych baranów.

Pod koniec marca w tej folwarcznej atmosferze został odwołany Cezary Golik, szef prokuratury w Chorzowie. Niefortunnie zderzył się z neosędzią Patrycją Potejko, beneficjentką dobrej zmiany w Sądzie Okręgowym w Katowicach, powiązaną z przewodniczącą neo-KRS Dagmarą Pawełczyk-Woicką. No i na dodatek miał przeciw sobie Tomasza Janeczka, szefa Prokuratury Regionalnej w Katowicach, w prokuratorskim zakonie Ziobry najwierniejszego z wiernych.

Nie da się kopać z koniem. Ci z prokuratorów, którzy wiedzieli, po czyjej stronie była racja i litera prawa, odmówili przyjęcia nominacji po Goliku, wielce w innej sytuacji zaszczytnej. Wolą przeczekać.

Prokuratorem się jest, a szefem bywa – mówi znajomy prokurator, szczęśliwy, że jeszcze przed rządami Ziobry odszedł w stan spoczynku, czyli na prokuratorską emeryturę. Przed laty pracował również w Chorzowie. – Zostaniesz szefem na kilka miesięcy, a łatę ziobrysty będziesz nosić przez lata – tłumaczy.

„Gazeta Wyborcza” w Katowicach dowiedziała się, że w rankingu jedenastu prokuratur okręgu katowickiego – w województwie śląskim funkcjonuje pięć prokuratur okręgowych – chorzowska w parę miesięcy spadła na ostatnie miejsce. Bada się m.in., ile spraw wpływa do prokuratury i ile kończy się rozstrzygnięciami procesowymi. Chorzowska rejonówka działa na terenie Chorzowa i Świętochłowic (razem 150 tys. mieszkańców) – w części z dzielnicami „rządzonymi” przez kiboli Ruchu Chorzów. W części na terenach, na których swoje piętno odcisnęła huta cynku i ołowiu w świętochłowickich Lipinach. Trudne tereny, poharatani trującym doświadczeniem ludzie. Niełatwy teren dla policji i prokuratury, ale nigdy chorzowscy śledczy nie spadli tak nisko w ocenie swojej pracy. A może to tylko żonglowanie statystyką, żeby pokazać odwołanie prokuratora Golika w wymiarze wielowymiarowym? Prokuratorscy wyjadacze wiedzą, o czym mowa.

W czym rzecz? Przed dwoma laty chorzowska prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko mężczyźnie, który wykorzystywał seksualnie małą dziewczynkę. Prowadzący postępowanie wystąpił do sądu o przesłuchanie skrzywdzonego dziecka w tzw. niebieskim pokoju, pomieszczeniu przyjaznym małoletnim. Zasadą jest, że dziecko powinno być przesłuchane tylko raz, chyba że na jaw wyjdą jakieś nowe okoliczności. W tej sprawie przesłuchanie prowadził sędzia, a nie prokurator, w obecności psychologa, który uznał, że dziecko jest wiarygodne. Na wniosek prokuratury pedofil został aresztowany. Akt oskarżenia trafił do Sądu Okręgowego w Katowicach – na przewodniczącą składu orzekającego wyznaczono sędzię Patrycję Potejko.

Już w trakcie rozprawy oskarżony skorzystał z pomocy adwokata, a ten złożył wniosek o ponowne przesłuchanie dziecka, bo jego klient jeszcze jako podejrzany… nie miał obrońcy podczas pierwszego przesłuchania. Jego prawo.

Tym samym dziewczynka po raz drugi trafiła do niebieskiego pokoju. Niedługo potem szef Prokuratury Rejonowej otrzymał od sędzi Potejko pismo wytykające autorowi aktu oskarżenia „rażące naruszenie obowiązków procesowych”. Pismo trafiło też na wyższe prokuratorskie szczeble, a sędzia Potejko dała Golikowi trzy tygodnie na zajęcie stanowiska i wyciagnięcie konsekwencji wobec podwładnego.

Prokurator Cezary Golik jest doktorem nauk prawnych, do tego w trakcie habilitacji. Prezentuje wyższy poziom wiedzy prawniczej niż przeciętny prokurator czy sędzia. Prezentował też samodzielność – rzecz jasna w dopuszczalnych w prokuraturze granicach – wobec opanowanej przez ludzi Ziobry Prokuratury Regionalnej w Katowicach. W każdym razie przed nimi nie klęczał.

Stąd zwrócił się do sędzi Potejko o udostępnienie akt sprawy na dzień – góra dwa – żeby ocenić, czy faktycznie jego prokurator rażąco naruszył reguły procesowe. Być może były jakieś inne okoliczności, w których podejrzany na początku nie korzystał z usług adwokata. Po zbadaniu sprawy i potwierdzaniu zarzutu rozliczy, rzecz jasna, podwładnego. Wypożyczanie akt to normalna procedura na linii sąd-prokuratura. Uregulowana przepisami. Nikt nie robi nikomu łaski – obie firmy działają dla wspólnego dobra.

Szef chorzowskiej prokuratury przez cztery miesiące wielokrotnie występował o udostępnienie akt. Tylko raz dostał odpowiedź – że jest to niemożliwe ze względu na ważne czynności procesowe. Poza tym odbijał się od neosędzi jak piłka od ściany. W tym stanie rzeczy pod koniec minionego grudnia prokurator Golik zawiadomił sędzię Potejko, że ze swojej strony zamyka postępowanie. Bez akt nie ma podstaw do ukarania podwładnego, bo nie można ocenić, czy przepisy zostały złamane, czy nie. I tym samym wykazał się wyjątkową naiwnością. Wszak znając porządki panujące w ziobrowym folwarku, powinien przewidzieć, że sędzia Potejko pokaże mu gest Kozakiewicza. Nie ze mną takie numery, Golik – pomyślała pewnie sobie. Jestem tego prawie pewien, choć nie siedzę w głowie rzeczonej sędzi. Na szczęście.

Wkrótce prokurator Golik trafił przed oblicze rzecznika dyscyplinarnego Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Opowiedział historię z aktami sądowymi i uzasadnił swoją decyzję. Oficjalnie sprawa ucichła, a prokurator, wykazując się po raz wtóry naiwnością, myślał być może, że to jej koniec. Mówię „być może” – bo jednak mógł czuć pismo nosem. Nieoficjalnie „w środowisku” zaczęto szeptać, że to już koniec jego kariery w osobie szefa prokuratury. Odmawiając bezpodstawnego ukarania swojego podwładnego, zderzył się z siłą wyższą, w tym przypadku sędzią Potejko, której było bliżej niż jemu do prokuratorskiej siły najwyższej. Czyli pana Zbyszka.

Pod koniec marca Cezary Golik został odwołany z funkcji szefa Prokuratury Rejonowej w Chorzowie. Bez podania przyczyny. Wprawdzie odwołać go powinien bezpośredni przełożony – czyli prokurator okręgowy – ale w okręgówce dowiedział się, że decyzję podjął wyższy szczebel. Był tylko przekaz bez komentarza – „rozkaz” szefa Prokuratury Regionalnej w Katowicach Tomasza Janeczka.

Nawiasem mówiąc, w Katowicach jest tak, że przestrzennie Prokuratura Okręgowa przez ścianę i sufit sąsiaduje z Prokuraturą Regionalną, wcześniej Apelacyjną. Stąd pokusa ręcznego sterowania okręgówką z pominięciem jej szefostwa. Przez lata różnie bywało, ale w dzisiejszym politycznym realu dla katowickiej okręgówki to sąsiedztwo – w wymiarze samodzielności kadrowej wobec prokuratur rejonowych (choćby w Chorzowie), a także w wymiarze prowadzonych postępowań – nie stanowi konstruktywnego pozytywu.

Warto więc przypomnieć, kto wciąż rządzi Prokuraturą Regionalną w Katowicach. Tomasz Janeczek należy do ok. 30-osobowego zakonu, przy pomocy którego Zbigniew Ziobro sprawuje prawie absolutną władzę nad prokuraturą w całym kraju. Jego kariera eksplodowała za pierwszych rządów PiS. Szeregowy prokurator wydziału śledczego Prokuratury Okręgowej w Katowicach ekspresowo został szefem Prokuratury Apelacyjnej, przeskakując kilka prokuratorskich szczebli. Dawne wojskowe powiedzenie, że „nie matura, lecz chęć szczera…” wydaje się w tym przypadku trafione.

„Prokuratorskie epolety” Janeczek zawdzięczał nie tylko szczerej chęci, ale przede wszystkim przyjaźni z Bogdanem Święczkowskim. Pan Bogdan z kolei jeszcze w czasach studenckich na UJ, a potem podczas aplikacji na Śląsku, kumplował się z samym Ziobrą. Jak w takim układzie nie awansować, no jak?

Tym sposobem Janeczek znalazł się w objęciach Ziobry i gotów był dla niego zrobić wszystko. No, prawie.

W latach 2005–07 katowicką apelację nazwano „zbrojnym ramieniem PiS”. Tu zrzucono m.in. sprawy Marka Dochnala i domu Kwaśniewskich w Kazimierzu Dolnym, na którą skierowano wszystkie prokuratorskie siły. Próba skompromitowania prezydenckiej pary nie udała się, choć CBA pod rządami Mariusza Kamińskiego stawało na głowie, żeby wykonać polityczny rozkaz. Nawet słynny agent Tomek okazał się niewypałem, co w ostatnich latach sam przyznał i posypał głowę popiołem.

Warto odświeżyć sprawę Kwaśniewskich… Tamta prokuratura kierowana przez Janeczka szła na całość. Nagrania, szantaże, naciski, tajemne podsłuchy… Zbierano dowody tak, jak to czyni się wobec najgroźniejszych przestępców. W 2010 r. katowicka apelacja umorzyła sprawę Kwaśniewskich z powodu „braku jakiegokolwiek materiału dowodowego”. Ale sześć lat później Janeczek, po powrocie na stołek szefa katowickiej apelacji, następnie Prokuratury Regionalnej – do tego w aurze ojca założyciela stowarzyszenia Ad Vocem, skupiającego ok. 30 najwierniejszych Ziobrze prokuratorów – kazał wznowić śledztwo przeciwko prezydenckiej parze.

Przez sześć lat osaczano ją siłami CBA, CBŚ, ABW, policji, służb skarbowych… W ubiegłym roku rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej Agnieszka Wichary przekazała z bólem serca, w imieniu swojego szefa, decyzję o umorzeniu śledztwa. Nie z przyczyny braku dowodów, lecz z powodu „braku danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa”. Słynny Andriej Wyszyński, wiecznie żywy sowiecki prokurator, pewnie chciałby mieć taką prawą rękę w swoich szeregach, oj chciałby…

Wracając do prokuratora Golika: niebawem po odwołaniu szeregowy już prokurator dostał dyplom z podziękowaniem za wzorową pracę. Piękny gest – i jaka klasa… Prokurator Golik nie miał więc szans w starciu z neosędzią, więc musi zadowolić się dyplomem i zaczynać nową karierę od ścigania złodziei rowerów i kur… Póki co. Bo może degradacja nakazana przez Janeczka będzie niebawem powodem do dumy i awansów. Kto wie?

Ale od odwołania Golika prokuratorskie władze – jak pierwsza ustaliła „Gazeta Wyborcza” – nie mogą znaleźć chętnych na jego miejsce. Nikt nie chce wejść w buty dobrej zmiany. Tak się też niefortunnie zdarzyło, że w tych dniach na urlopy poszli zastępcy prokuratora rejonowego. Na ten czas Prokuratura Okręgowa wyznaczyła z grona szeregowych prokuratorów dwóch nadzorców chorzowskiej rejonówki. Każdy ma rządzić przez tydzień.

Prokuratorski naród bywa dowcipny, więc atmosferę w Chorzowie i w ogóle w śląskiej prokuraturze porównuje się do Titanica – na nim też do końca grała orkiestra.

Za to sędzi Patrycji Potejko tylko pozazdrościć. Póki co. Właśnie w tych dniach awansowała do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Wzniosła kariera sędzi Sądu Rejonowego w Jaworznie, którą pod koniec 2020 r. pan prezydent powołał do Sądu Okręgowego w Katowicach. Zaczęła wykładać w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Donoszą, że przez ojca, krakowskiego sędziego, znalazła się w najbliższym kręgu Dagmary Pawełczyk-Woickiej, przewodniczącej neo-KRS. A sędzia Woicka, jak wszystkim wiadomo, to jeszcze szkolna koleżanka Ziobry. Nie lubi, jak ktoś kontestuje jej decyzje. W kampanii „Bez kitu” jej urokowi nie uległ ani redaktor Radomir Wit, ani zebrana w studiu TVN24 młodzież. Zadawali głupie i bezczelne pytania, mówili bez ogródek, co myślą o pani sędzi – a to naprawdę było niefajne. I wysoce niestosowne. Szkoda tylko, że nie zapytali, co dzisiaj oznacza pojęcie „sędziowska kasta” sformułowane przed laty przez jej szkolnego kolegę?

Kiedy zastanawiam się nad powodami, dla których chorzowska prokuratura wciąż jest bezpańska, przychodzi mi do głowy jeszcze jeden powód, związany z głośnym przypadkiem pani Oli i pani prokurator, która w wiadomej sprawie kazała dogłębnie sprawdzić zawartość szamba przy pomocy… sitka. Praca szambiarzy nie przyniosła spodziewanego efektu, więc niezaspokojona pani prokurator poleciła ponowić próbę i przepompować szambo raz jeszcze, co spotkało się z kategorycznym protestem panów od szamba. Może kandydaci od pana Zbyszka obawiają się, że w podobnych przypadkach niesubordynacja ekipy do zadań specjalnych zmusi ich do samodzielnego zakasania rękawów i…

Znowu poniosła mnie wyobraźnia.