Przedterminowe wybory w Rudzie Śląskiej. Będzie jak w Rzeszowie albo nawet Olsztynku

Na niedzielę 11 września wyznaczono przedterminowe wybory prezydenta 135-tysięcznej Rudy Śląskiej. Choć to dotychczasowy okręg wyborczy Mateusza Morawieckiego, PiS nie zarejestrował tu swojego komitetu. Co więcej, do swego posła Marka Wesołego, który po raz trzeci próbuje powalczyć o fotel prezydenta miasta, partia władzy odnosi się z chłodnym dystansem.

Poseł Wesoły w wyborach dał swojej partii 6,1 tys. głosów, na pierwszy rzut oka wydaje się parlamentarzystą nijakim, a jednak dwukrotnie stanął okoniem wobec prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Wobec tego stał się politycznym straceńcem i miejsce na kolejnej liście ma raczej przekidane, choć deklaruje, że wciąż jest wiernym członkiem PiS i się tego nie wstydzi. Tak na wszelki wypadek. Prezes z jednej strony jest zawistny i pamiętliwy, z drugiej lubi pokazać gest łaski. W końcu nie takich synów marnotrawnych przyjmował w swoje progi: karmił, poił i obficie nagradzał apanażami i stanowiskami.

Dużym śląskim miastom w wyborach jakoś nie po drodze z PiS, więc zdobycie Rudy Śląskiej byłoby nie lada sukcesem, który można by było wpisać na wyborcze sztandary. Nie jest to jednak takie proste. Ubiegłoroczny czerwiec zgotował rządzącej partii wyborczą klęskę w dużym, 180-tysięcznym Rzeszowie, a przed miesiącem w mniejszym, 7,5-tysięcznym Olsztynku k. Olsztyna.

Warto przypomnieć, że Konrad Fijołek, kandydat zjednoczonej opozycji (PO, Lewica, PSL, Ruch Polska 2050), rozłożył swoich przeciwników na łopatki już w pierwszej turze pulą 56,5 proc. głosów! Popierana przez PiS, uzbrojona pakietem rządowych obietnic dla miasta Rzeszowa Ewa Leniart, podkarpacka wojewodzina, zebrała 23,6 proc., a Marcin Warchoł, faworyt Solidarnej Polski – 10,7 proc. Czwarte miejsce obsadził Grzegorz Braun z Konfederacji Wolność i Niepodległość – 9,15 proc. Warto policzyć, że gdyby w Rzeszowie Zjednoczona Prawica zjednoczyła się jeszcze bardziej, zagryzła zęby i doprosiła do spółki Brauna, który także musiałby zagryźć zęby – to otrzymałaby 43,4 proc. głosów.

A swoją drogą, co jest „zaszyte” w fotelach prezydentów dużych miast, że wojewodowie, posłowie i ministrowie chcą rzucać posady, żeby tylko na nich zasiąść? No co?

Na północy kraju, w niewielkim Olsztynku, sami tutejsi i pod swoimi autentycznymi barwami. Robert Waraksa wspierany przez PO wygrał przedterminowe wybory już w pierwszej turze – z pulą 63 proc. głosów. Popierany przez PiS Tomasz Starowieyski zdobył ich 6 proc.

Jak będzie w Rudzie Śląskiej, gdzie przedterminowe wybory wymusiła śmierć popularnej pani prezydent Grażyny Dziedzic, pełniącej swoją funkcję do połowy trzeciej kadencji? Stawiałbym na powtórkę z Rzeszowa, a może nawet Olsztynka – rzecz jasna, chodzi o wielkość wygranej. Byłoby tak, gdyby do wyborów nie zgłosiło się dwóch zastępców Dziedzic: Krzysztof Mejer i Michał Pierończyk. Bratobójcza walka wróży drugą turę. A może panowie jeszcze przez miesiąc się dogadają?

Pierończyk, rodowity rudzianin, dostał poparcie miejscowych struktur Związku Górnośląskiego i miejskich działaczy Nowoczesnej. To inicjatywa lokalnych działaczy – tłumaczy posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej, koalicjantka PO w Koalicji Obywatelskiej.

Z kolei Mejera, Kaszubę żyjącego od 30 lat na Śląsku, bardzo mocno poparł Ruch Samorządowy Tak! Dla Polski. Nie mamy się nad czym zastanawiać, dla niego samorząd jest ważny, tak samo jak demokracja! – mówi Arkadiusz Chęciński, szef Ruchu Samorządowego w województwie śląskim, prezydent Sosnowca i jeden z wojewódzkich liderów PO. Sama wojewódzka PO skłania się ku Mejerowi, choć jeszcze kropki nad i nie postawiła. Donald Tusk powiedział, że poprze każdą mądrą decyzję regionalnych struktur partii.

Jeden ze śląskich działaczy PiS mówi, że brak oficjalnego poparcia dla posła Wesołego wynika z obawy przed goryczą kolejnej przegranej. Kolejnego plebiscytu: wszyscy przeciw PiS. PiS kontra reszta świata. Po co się angażować, skoro i tak przegramy, bo od lat te wybory są nie do wygrania? Porażkę w Rzeszowie, nie mówiąc już o Olsztynku, starają się więc przed przyszłorocznymi wyborami zamieść pod dywan. Zapomnieć. Po co stawiać kolejne znaki równości między PiS a sromotną przegraną?! A nuż niemądry i niewdzięczny naród gdzieś to sobie zakoduje…

W poprzednich wyborach Marek Wesoły doszedł do drugiej tury, więc i w uzupełniających powinien raczej osiągnąć przyzwoity wynik. Złości się, kiedy słyszy, że nie da się wybrać kandydata z PiS: „To jest idiotyczne i irytujące, że ta polityka powoduje, iż wmawia się ludziom, że nie liczą się umiejętności, chęć służby, tylko szyld partyjny” – zauważył w Polskim Radiu 24. Co racja, to racja. Dodał też, że jest członkiem PiS, i powtórzył kolejny raz, że się tego nie wstydzi, a jego decyzja o kandydowaniu jako kandydat niezależny jest odpowiedzią na życzenia mieszkańców. Nie wypiera się partyjnych korzeni, ale chowa szyldy, aby łączyć ludzi. Toż to kandydat nie na prezydenta Rudy Śląskiej, ale całej Polski! Od czegoś trzeba jednak zacząć.

Nieznany wcześniej poza Rudą Śląską poseł PiS stał się ogólnie znany, kiedy w sierpniu ubiegłego roku nie pojawił się w Sejmie wraz z posłanką Violettą Porowską. PiS stracił większość i przegrywał kolejne głosowania – w tym najważniejsze, o odroczeniu obrad do września. Było tak źle, że Jarosław Kaczyński musiał, zgrzytając zębami, przekupić posłów Kukiz ‚`15. Uniżyć się.

Byłoby z Wesołym bardzo źle, gdyby prezes na gwałt nie potrzebował szabel do boju. Posła z Rudy Śląskiej, wraz z kilkunastoma innymi parlamentarzystami, zawieszono w prawach członków PiS już rok wcześniej, kiedy złamał dyscyplinę klubową i nie poparł nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. „Piątka Kaczyńskiego” miała polepszyć życie i ostateczny los zwierząt futerkowych, także tych w ubojniach. Polepszyć ich dobrostan i złagodzić proceder mordu. Ustawa spotkała się z głośnym oporem lobby hodowców w parlamencie. A poseł Wesoły musiał ich poprzeć, bo sam związany jest z firmą, która reklamuje się tak: „Jeden z najbardziej znanych dostawców jelit naturalnych w Polsce”. Baranich, wieprzowych i wołowych, bez których nie ma kiełbas. Oprócz wyborczych, rzecz jasna.

Bunt przeciwko „piątce Kaczyńskiego” rozlazł się po kościach, bo PiS nie mógł sobie pozwolić na utratę tylu posłów w rok po wyborach. Ale zostało to zapamiętane. Komu? Czas pokaże. Dlatego Marek Wesoły idzie va banque i ponownie chce zostać prezydentem Rudy Śląskiej, licząc na farta. Wielka polityka nie robi na nim wrażenia. „Pokochałem samorząd” – powiedział portalowi Silesia24.pl. Mniemam, że powyższe przygody z wielką polityką nie powinny mu zaszkodzić w trwającej gorącej kampanii wyborczej. A może nawet przysporzą parę głosów, wszak to Ślązak w kontrze do Kaczyńskiego.

Już za miesiąc…

W pierwszej turze nie będzie plebiscytu „PiS i cała reszta”, jak w Rzeszowie czy Olsztynku. Chyba że dwaj byli wiceprezydenci się dogadają. Albo ich dogadają. Ale i tak w drugiej turze zwycięży zjednoczona opozycja, czyli cała reszta. To jest Śląsk – duże miasta nie są tu zaściankowym światem prezesa. Bardziej witrynami otwartymi na szeroki świat.