Czy Częstochowę da się kupić?

Jeżeli z Częstochowy niosą się modły o przywrócenie województwa skasowanego w 1998 r., to znak na niebie i ziemi, że wielkimi krokami zbliżają się wybory. Tak się to dzieje od 20 lat. Autorem ostatniej uniżonej w tej sprawie petycji – tym razem do premiera Mateusza Morawieckiego – jest do bólu lewicowy prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk (SLD). Ten sam, tak, ten sam, który pozwala na finansowanie in vitro w mieście u stóp Jasnej Góry. Jak on śmie?

Lecz z drugiej strony, jeśli włodarz miasta utrzymuje się na swoim stolcu tak długo, to ani chybi musi mieć w tym swój udział i Jasnogórska Panienka, od której wszystko zależy – a w tym miejscu to już szczególnie.

Wydawałoby się, że liberalne obyczaje miejskie, z in vitro włącznie, przez wielu niedoinformowanych zwane lewackimi, powinny skierować ekspresowo ów list na rządowy Berdyczów. Tak się jednak nie stanie, bo prezydent krnąbrnego miasta trzyma w kieszeni asa – przypomina mianowicie przedwyborcze obietnice PiS z lat 2014–15. Wręcz staje się w tych wspominkach bezczelny i nachalny, nie zważając na fakt, że władza z prezesem na czele ma ważniejsze sprawy niż sanacja województwa częstochowskiego.

500+ czy województwo? Lecz na ten apel muszą zareagować, żeby wyborcy nie pomyśleli, że ich ostatnie zapewnienia są funta kłaków warte. I to jest ten ropny strup na rządowej głowie lub żaba do połknięcia – jeśli ktoś jest większym estetą językowym.

Przypomnijmy te wyborcze zapewnienia. Już w 2014 r. Jarosław Kaczyński ronił łzy, przyznając, że przy podziale wojewódzkiego tortu popełniono błędy, a Częstochowa została pozbawiona swojej pozycji w sposób nieuzasadniony. I że powinna ją odzyskać. Absolutnie.

W październiku 2015 r. prezes podtrzymał obietnicę. W sposób namacalny – odpowiadając na list częstochowskiej Solidarności, także zatroskanej i zaangażowanej uczuciowo w odzyskanie odpowiedniego statusu swojego miasta. Prezes potwierdził w formie pisemnej, że sprawa województwa częstochowskiego jest elementem programu PiS. Zapowiedział niezwłoczne konsultacje społeczne – w przypadku powołania przez jego partię rządu, rzecz jasna.

Jak wiemy – słowo stało się ciałem. A gdzie jest nobile verbum? – zapytałby wieszcz słowami kosmatego.

Prezydent Częstochowy wywołuje do tablicy także prezydenta Andrzeja Dudę, który cztery lata temu podczas spotkania z mieszkańcami i dziennikarzami na Wydziale Nauk Społecznych Akademii im. Jana Długosza zadeklarował, że jeśli zostanie prezydentem, to podejmie starania o utworzenie województwa częstochowskiego. Absolutnie.

Jak wiemy – słowo stało się ciałem. A gdzie jest… itd.

Jeszcze dalej w jesiennych obietnicach 2015 r. poszedł Szymon Giżyński, częstochowski poseł PiS, który obiecał, że jeśli częstochowianie i mieszkańcy regionu wybiorą kandydatów PiS do Sejmu i jeśli PiS będzie miał największą siłę w polskim parlamencie, to „do końca kadencji, czyli 2019 r., przywrócimy województwo częstochowskie”. PiS bezapelacyjnie wygrał wybory w okręgu częstochowskim – sama Częstochowa to kuriozalny przypadek dla politycznych lekarzy, więc ją pomińmy.

Widać gołym (pardon) okiem – czasu jak na lekarstwo.

Jest rząd PiS, a nawet konsultacji nie ma – wypomina dzisiaj Matyjaszczyk. Oj naiwny, naiwny… Przecież już jesienią 2017 r. radni ze stowarzyszenia „Mieszkańcy Częstochowy” apelowali w tej samej sprawie do prezesa Kaczyńskiego, a on im osobiście, w formie pisemnej, odpowiedział: „Z przykrością muszę potwierdzić stanowisko pana ministra Mariusza Błaszczaka. Pełna ocena możliwości finansowych, ale też politycznych, wyklucza przeprowadzenie tej potrzebnej zmiany w najbliższym czasie. Sprawa z pewnością wróci w kolejnej kadencji, jeśli PiS wygra wybory i będzie nadal rządzić”.

No i chyba wszystko jasne, narodzie częstochowski, świętobliwy, a zarazem lewacki… Kupicie ten tekst? Pod jasnogórskim wzgórzem można kupić wszystko – medaliki, kogutki na wodę, szkaplerzyki i cukrową watę. Wszystko idzie na pniu. A ten tekst?

Minione słowa przeminęły z wiatrem. Na nowo usłyszycie, że wasze własne, upragnione województwo jest na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko właściwie wybrać. Tamte słowa polityczny marketing każe przykryć nowymi. Cięższego gatunku. Musicie usłyszeć, wychwycić ten ton, żeby was w Częstochowie i okolicy nie wygwizdano. Tylko co z tego?

Wszak prezes nawet dzisiaj mógłby powiedzieć: niech się stanie województwo częstochowskie! I ani chybi by się stało, tylko że skrojone do wielkości rządzonego przez bezbożników świętego miasta. No, może i kilku okolicznych gmin częstochowskiego powiatu. Częstochowianie, spójrzcie za siebie…

Kiedy sam Edward Gierek decydował o powołaniu w połowie lat 70. waszego województwa, wraz z 48 innymi – to nikt nikogo nie pytał o zdanie. Decyzja – i cześć pieśni. Kończące za Jerzego Buzka swoją historyczną misję częstochowskie miało ok. 780 tys. mieszkańców i nie było najmniejsze w kraju. Reforma administracyjna szła w kierunku wielkich regionów, ale guzik z tego wyszło. Mapa kraju wróciła niemal do czasów przedgierkowskich. Częstochowskiego na niej nie było. Wówczas nie pomogły nawet odwoływania się do Duchowej Stolicy Polski i modły na Jasnej Górze.

Dzisiaj Matyjaszczyk przypomina, że miasto jest jednym z najważniejszych ośrodków peregrynacyjnych w świecie chrześcijańskim. I że skupia 230 tys. mieszkańców, a więc jest liczniejsze od takich wojewódzkich stolic jak Kielce, Opole czy Rzeszów. Ma też własne, odmienne od ziem śląskich tradycje. Tylko co z tego?

Swego czasu częstochowskie zostało rozparcelowane pomiędzy województwa: śląskie (gros terenów z Częstochową włącznie), opolskie, świętokrzyskie i łódzkie. Większość ziem wróciła do swoich historycznych macierzy – i rozlegnie się historyczny i histeryczny sprzeciw społeczny i polityczny, gdyby miały ponownie powrócić w objęcia Częstochowy. Jak amen w pacierzu.

Dzisiaj z Częstochową pod rękę mało komu. Śmiem twierdzić, że nawet gdyby sam prezes chciał dogodzić paulinom i hierarchom i dopieścić Duchową Stolicę Polski, to nic nie może. Politycznie nie poradzi.

Trzeba więc szukać innego pomysłu na Częstochowę niż tylko na stolicę województwa.

Tak sobie myślę, że potrafiłbym złotymi słowami podbechtać do wskrzeszenia województwa częstochowskiego, ale przecież nie startuję w wyborach. Słowa szkoda. Pali mnie ciekawość, jak ponownie to wyborcze ciasteczko będą częstochowianom serwować różnobarwni politycy, z PiS na czele. Kto da więcej?

W tzw. międzyczasie poczytam Panią Twardowską.