Wasz bohater, nasz wróg

Stawianie pomników na pograniczu, to delikatna sprawa. Wzbudzają emocje i prowokują. Nie inaczej jest z obeliskiem generała Josefa Šnejdárka odsłoniętym jesienią 2012 r. w czeskiej Bystrzycy na Zaolziu.

Zaprotestowali mieszkający na Zaolziu Polacy (według spisu ludności z końca 2011 r. do narodowości polskiej przyznało się w Republice Czeskiej ok. 28 tys. osób), dla których jest zbrodniarzem wojennym z okresu tuż po I wojnie światowej. Z kolei rozsierdziło to wielu Czechów – dla nich to narodowy bohater, który miał wpływ na kształt dzisiejszych granice Czech (wcześniej – Czechosłowacji). Zapachniało nacjonalizmem. Pomnik szybko został zniszczony przez nieznanych sprawców – policja do dzisiaj bezskutecznie ściga wandali – i równie szybko odbudowany.
Sytuacja niepotrzebnie i niebezpiecznie się zaognia, a może być jeszcze gorzej, ponieważ w październiku tego roku przypada 75. rocznica wkroczenia Wojska Polskiego na Zaolzie. Znowu będziemy się spierać o charakter tamtych wydarzeń: przyłączenie, a może odzyskanie, czy też aneksja Zaolzia wymuszona na leżącej na łopatkach, przyciśniętej hitlerowskim butem, Czechosłowacji? Za aneksję przepraszał 3 września 2009 r. prezydent Lech Kaczyński (w czasie uroczystości na Westerplatte). W Czechach ten gest przeszedł raczej bez echa, u nas został przyjęty z niechęcią.A co do generała Šnejdárka, to dowodził on wojskami czechosłowackimi w 1919 r. w konflikcie o państwową przynależność (po upadku Austro – Węgier) Śląska Cieszyńskiego. Ten były żołnierz francuskiej Legii Cudzoziemskiej, tworzył, w latach 1916 – 1918, Korpus Czechosłowacki we Francji (legioniści z tej formacji walczyli w czasie wojny na terenach Francji i Włoch). I z nim pojawił się w odzyskujących państwowość Czechach (a niebawem Czechosłowacji).
Przyczyn wojny polsko – czechosłowackiej należy szukać w podziale Śląska Cieszyńskiego. 5 listopada 1918 r. lokalne organizacje reprezentujące ludność polską (Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego) i czeską (Narodowa Rada Ziemi Śląskiej) rozdzieliły Śląsk Cieszyński większościową linią narodowościową. Takie rozgraniczenie już na dzień dobry wróżyło waśnie, ale uzgodniono, że o ostatecznym przebiegu granicy zdecydują rządy (raczkujące wówczas) w Pradze i Warszawie.

Prochem zapachniało po dekrecie Józefa Piłsudskiego (koniec listopada 1918 r.), naczelnika państwa, o wyborach 26 stycznia 1919 r. do Sejmu Ustawodawczego i ustanowieniu okręgu wyborczego na ziemiach polskich Śląska Cieszyńskiego. Czechom bardzo się to nie spodobało i postanowili storpedować głosowanie w tymczasowej ciągle „polskiej strefie”.

I w tym momencie spornej historii pojawia się gen. Šnejdárka – dziś pozytywny lub nie! bohater zaolziańskiego pomnika. 23 stycznia 1919 r. wkracza na czele kilkunastu tysięcy ochotników (w większości legionistów) na „nasze tereny” i dość szybko daje sobie radę z wielokrotnie słabszymi oddziałami polskimi. Zajmuje przemysłową część Śląska Cieszyńskiego, z kopalniami i hutami, potem Cieszyn i Ustroń – dochodzi pod Skoczów. Dopiero naciski Ententy wstrzymują ofensywę, której celem było wcielenie całej historycznej krainy (z Bielskiem włącznie) do Czechosłowacji.

Wydaje się, że nie przebieg działań kilkudniowej wojny, ale jeden epizod z 26. stycznia wpływa na dzisiejsze oceny gen. Šnejdárka. Otóż w tym dniu w Stonawie i okolicach (obecnie przemysłowe miasteczko po czeskiej stronie) jego wojska zakłuły bagnetami kilkunastu polskich jeńców. Żołnierzy i polskich działaczy narodowych mordowano także w innych rejonach walk. Kilka tysięcy Polaków zmuszono do opuszczenia domów i do ucieczki na drugą stronę nowej granicy. Polacy na Zaolziu pamiętają to Šnejdárkowi.

Czesi pamiętają coś innego – w wyniku jego akcji, a później decyzją alianckiej Rady Ambasadorów, wytyczono (w lipcu 1920 r.) nową granicę. Podział Śląska Cieszyńskiego był niewątpliwie korzystny dla Czechosłowacji, bo otrzymała tereny przemysłowe, choć w większości zamieszkałe przez ludność polską. Z ich punktu widzenia tamta wojenka była wygrana. W tym czasie Rzeczpospolita zajęta była odpieraniem ofensywy bolszewickiej – nie miała więc możliwości, aby skutecznie rywalizować na europejskich forach o jakieś kresy południowe.

Gdybym był Czechem, to nie miałbym wątpliwości, aby Šnejdárkowi postawić pomnik. Tylko gdzie? Jeżeli stanąłby gdzieś w centrum Pragi, to na Zaolziu nikt by na to nie zareagował. A jeżeli już na Zaolziu, to jako prawy Czech – pomnik powstał z inicjatywy Czechosłowackiego Zrzeszenia Legionistów (organizacja skupia weteranów II wojny światowej bez względu na sztandary pod którymi służyli, a także kombatantów czechosłowackich misji zagranicznych pod flagami ONZ i NATO) – poprosiłbym miejscowych Polaków o refleksję: a co wy na to?

Szczególnie w sytuacji, kiedy Pomnik Ku Czci Legionistów Śląskich Poległych za Polskę w naszym Cieszynie – też wzbudza w Czechach emocje, ponieważ w czterech swoich kartuszach odwołuje się właśnie do lat 1919 – 1920.

Kiedy razem jesteśmy w UE, to pogranicze nie powinno dzielić wydarzeniami sprzed 95. i 75. lat. Tamte sprawy można zostawić historykom, a nie przenosić na dzisiejsze pokolenia. Pomnik w zaolziańskiej Bystrzycy nie zepsuje, oczywiście, państwowych relacji polsko – czeskich, ale może odgrzebać stare porachunki na Zaolziu. Po cholerę nam to? Przecież nie zmienimy ani kawałeczka historii?