Komputery na liczydła

Jak tu nie żądać autonomii, kiedy Warszawa bezmyślnie niszczy nasze projekty? – pyta kolega – lekarz (do tego z Sosnowca) klnąc przy tym na dalsze dewaluowanie karty chipowej Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych. Tym razem związane z wypisywaniem recept.

Zanim o kolejnym bzdurnym pomyśle centrali NFZ, to spieszę uspokoić wszystkich gorączkujących się w związku z apelacją Prokuratury Okręgowej w Opolu w sprawie rejestracji Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej – poczekajcie do najbliższej „Polityki”. A w niej do filozofii rodem z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa i do słów Korowiowa, sługi szatana Wolanda, który ma za zadanie wymazanie (przez zniszczenie szpitalnych papierów) istnienia pisarza na radzieckiej ziemi: skoro nie ma dokumentów, to nie ma też człowieka. Skoro w żadnym oficjalnym dokumencie nie ma wzmianki o narodowości śląskiej – piszę to jako „narodowość polska” – to znaczy, że jej nie ma?

Ale, póki co, wracajmy do naszych baranów: zgodnie z zarządzeniem prezesa NFZ z połowy stycznia – od lutego nie będzie możliwa realizacja recept (na leki refundowane) wydrukowane przy użyciu śląskich kart chipowych. Sprawa dotyczy 4,6 mln mieszkańców Śląskiego. Dla nie mających pojęcia, gdzie leży pies pogrzebany, wyjaśniam: taką kartę z nazwiskiem Jan Dziadul i z zakodowanymi wszelkimi danymi personalnymi – w przychodniach i szpitalach (w sumie w 2,5 tys. zakładach opieki zdrowotnej) wkłada się do czytników i drukuje recepty. Miesięcznie ok. 3 mln sztuk! Lekarze wypisywali tylko nazwy leków, zasady dawkowania, stawiali swoje pieczątki – i koniec! Przyspieszało to pracę lekarzy, ułatwiało farmaceutom – w komfortowej sytuacji byli pacjenci, bo aptekarze nie musieli już sprawdzać np. czy PESEL się zgadza.

Niebawem nasze karty mają mieć taką samą wartość, jak karty bankowe po terminie ważności. Żadną. Recepty, zgodnie z zarządzeniem prezesa NFZ, mają być od początku do końca wypisywane ręcznie. Te drukowane nie spełniają bowiem wymogów nowego prawa. Trudno się więc dziwić, że śląskim lekarzom otwierają się noże w kieszeniach. To koszmar dla nich i aptekarzy. Zarządzenie każe im bowiem cofnąć się w czasie o 12 lat, kiedy karty chipowe weszły w życie – to tak, jakby (ktoś trafnie porównał) zamienić dzisiaj komputery na liczydła. Toż to sabotaż dotychczasowych rozwiązań, których Śląskiemu zazdrościła cała Polska!

A może w tym rzecz: po co na Śląsku mają mieć lepiej, kiedy już mieli?! I nie chodzi tylko o karty chipowe. W ramach interpelacji poselskich padło pytanie pod adresem ministra zdrowia: dlaczego – przy podobnym potencjale ludności, ilości szpitali, łóżek itp. – Mazowiecka Kasa Chorych dostała z NFZ prawie 2 mld zł więcej (odpowiednio 9 mld zł i 7 mld zł) od ŚKCh?

Nawet totalnym przeciwnikom autonomii trudno teraz nie dywagować – przynajmniej w zakresie służby zdrowia – a może ma ona sens?

***
Gospodarka, głupcy! Dla Ślepra bilans gospodarczy Śląskiego` 2011 jest budujący, choć nie do końca, dla Warszawiaka – dołujący. Pragnę poinformować W., ze firmy w KSSE nie płacą tylko części podatków. Taka jest filozofia działania specjalnych stref na całym świecie. Zawsze jest coś za coś.

Gdyby np. Opel na dzień dobry miał płacić sto procent, to by go nie było i nie byłoby, przy okazji, dobrych prognoz dla województwa wynikających choćby z faktu, co zauważył Waldemar, że 70 proc. PKB tworzą małe firmy, można powiedzieć: prywaciarze, kapitaliści! Często kooperujący z Oplem i jemu podobnymi. Jeszcze 20 lat temu było to nie do pomyślenia.

Dalej: jeśli dzisiaj Opel miałby w strefie płacić cały podatkowy wachlarz, to w pół roku rozebrałby fabrykę do fundamentów i przeniósł produkcję na Ukrainę (przymiarki już były).

Co do JSW to uważam, że gdyby wcześniej weszła na giełdę (w Warszawie i Londynie, jak NWR) z całym zapleczem koksowniczym – to już mogłaby być śląska marką przynajmniej na europejską skalę.

Wszystkim odwzajemniam życzenia na 2012 rok: aby nam się dobrze działo!