Śląsk przeciw wojnie

13 grudnia 1981 r. – ta data ciągle wzbudza emocje. Weszliby, czy by nie weszli? Można było uniknąć wojny polsko – polskiej, czy też nie? Ale kiedy stało się to, co się stało, to trzeba zapytać: dlaczego największy opór przeciwko stanowi wojennemu był na Śląsku? Od lat szukam na to odpowiedzi.

W śląskich kopalniach i hutach opór zaczęto stawiać już w nocy z 12 na 13 grudnia. Dwa dni później w kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu – Zdroju padły pierwsze, i zarazem krwawe, strzały w stanie wojennym. Najkrwawsze i najdramatyczniejsze wydarzenia rozegrały się 16 grudnia w Wujku w Katowicach: dziewięciu zabitych górników, dziesiątki rannych. A mimo tej tragedii, pokazującej, że władze przed niczym się nie cofną, z wielką determinacją strajkowało pod ziemią do 23 grudnia 1981 r. blisko dwa tysiące górników w kopalni Piast w Bieruniu.

Z jakich powodów robotniczy Śląsk, postrzegany w PRL jako „Katanga dobrobytu”, powiedział tak dobitnie nie! ludowej władzy? Patrząc na rozwój sytuacji w Polsce po 13 grudnia 1981 r., to bez śląskiego oporu stan wojenny byłby – z punktu widzenia jego organizatorów – udany prawie od A do Z. Kraj żył w strachu, ale i w pożądanym dla władz wojskowych spokoju. Tylko na Śląsku wrzało!

Czy to wrzenie mogło być skutkiem przypadkowych zdarzeń? Bunt na Wujku zaczął się w momencie, kiedy milicja w nocy rozbiła siekierami – na oczach wracających z pracy górników – drzwi do mieszkania Jana Ludwiczaka, przewodniczącego kopalnianej Solidarności. Duże górnicze osiedle widziało, jak sponiewieranego człowieka, nawet nie związkowego szefa, ale ich sąsiada – bo związkowe sympatie różnymi tutaj chodziły drogami – wloką do milicyjnej nyski. I to robotnicze osiedle słyszało rozpaczliwy krzyk córki Ludwiczaka: Chcą nas pozabijać, tato!

Ten incydent stał się zarzewiem sprzeciwu i w rezultacie doprowadził do tragicznych zdarzeń. Problem, który mnie nurtuje to to, czy wcześniej na Śląsku nie został dodatkowo przygotowany grunt pod krwawą konfrontację?

Symptomatyczne w śląskich wydarzeniach było również to, że bunty z sierpnia 1980 r., które doprowadziły do powstania Solidarności, zaczęły się w kopalniach Jastrzębia i w Hucie Katowice, a więc w sztandarowych inwestycjach PRL, ale też w środowiskach z ogromną przewagą ludności napływowej. Wśród ludzi zwerbowanych do pracy wizją wysokich zarobków, łatwym dostępem do mieszkań i lepszym zaopatrzeniem. To napływowi – pogardliwie nazywani gorolami i werbusami – pierwsi podnieśli głowy i sprzeciwili się władzy, której często zawdzięczali awans cywilizacyjny mierzony, oczywiście, miarami socjalizmu. Pierwsi też zaczęli stawiać opór przeciwko stanowi wojennemu. Stąd też ewenement Wujka, mocno osadzonego w tradycji śląskiej, który także z wielką determinacją stanął na drodze WRON.

Na Wujku najważniejszym postulatem było uwolnienie przewodniczącego Ludwiczaka, ale już kolejnym: Zniesienie stanu wojennego! Takie żądanie pojawiło się w drugim dniu jego trwania! To pokazuje, że wymiar protestu miał tu od początku również niepodległościowy charakter. To też mogło doprowadzić do wściekłości organizatorów stanu wojennego, przynajmniej wojewódzkiego szczebla, którzy chcieli pokazać się „z jak najlepszej strony” Warszawie. Zima wtedy była ostra. Warszawa żądała: węgla, węgla, węgla – bo bez węgla do domowych pieców i dla elektrowni, tę misternie przygotowaną operację, jaką był stan wojenny, w ciągu kilku dni szlag by trafił (taka była w tamtych dniach ocena, ale też i rozkaz, gen. Czesława Piotrowskiego, ministra górnictwa i członka WRON).

I w tę rocznicę i w następne, i długo jeszcze będą trwać spory, czy tragedie w Manifeście Lipcowym i na Wujku, były efektem niezamierzonego biegu wydarzeń – wpisanego w naszą mentalność: chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło, jak zawsze – czy były częścią wcześniej napisanego scenariusza. Jego zakończenie – wpisane w politykę i działanie ówczesnych władz w Katowicach, które dążyły do konfrontacyjnych rozwiązań z bratnią pomocą włącznie – mogło być i takie: lejąca się krew pokazuje, że władze stanu wojennego nie panują nad sytuacją w Polsce, szczególnie na Śląsku (kiedy kraj odczuwa głód węgla). To wywołuje powszechny bunt przeciwko gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu i jego ekipie. Rozwój wydarzeń wymyka się spod kontroli. Sami nie jesteśmy w stanie zapanować nad chaosem. Czy totalny chaos doprowadziłby gen. Jaruzelskiego, lub jego następców, do podzielenia się władzą z Solidarnością, czy raczej zmusiłby ZSRR do interwencji?

Przypadkowy lub nieprzypadkowy bieg wydarzeń na Śląsku doprowadził do tragedii w kopalni Wujek. Bez względu na to, co spowodowało bieg tej krwawej lawiny, to na pewno jej ofiary były zupełnie przypadkowe. Groby dziewięciu z Wujka porozrzucane są po całym kraju. Pamiętajmy o tym w refleksjach i dyskusjach o Śląsku historycznym i współczesnym.

*****

Ta rocznica, a jestem z tragedią Wujka związany emocjonalnie, każe odłożyć na bok inne sprawy. Ona powinna być ponad wszelkimi sporami.