Śląsk przeciw wojnie
13 grudnia 1981 r. – ta data ciągle wzbudza emocje. Weszliby, czy by nie weszli? Można było uniknąć wojny polsko – polskiej, czy też nie? Ale kiedy stało się to, co się stało, to trzeba zapytać: dlaczego największy opór przeciwko stanowi wojennemu był na Śląsku? Od lat szukam na to odpowiedzi.
W śląskich kopalniach i hutach opór zaczęto stawiać już w nocy z 12 na 13 grudnia. Dwa dni później w kopalni Manifest Lipcowy w Jastrzębiu – Zdroju padły pierwsze, i zarazem krwawe, strzały w stanie wojennym. Najkrwawsze i najdramatyczniejsze wydarzenia rozegrały się 16 grudnia w Wujku w Katowicach: dziewięciu zabitych górników, dziesiątki rannych. A mimo tej tragedii, pokazującej, że władze przed niczym się nie cofną, z wielką determinacją strajkowało pod ziemią do 23 grudnia 1981 r. blisko dwa tysiące górników w kopalni Piast w Bieruniu.
Z jakich powodów robotniczy Śląsk, postrzegany w PRL jako „Katanga dobrobytu”, powiedział tak dobitnie nie! ludowej władzy? Patrząc na rozwój sytuacji w Polsce po 13 grudnia 1981 r., to bez śląskiego oporu stan wojenny byłby – z punktu widzenia jego organizatorów – udany prawie od A do Z. Kraj żył w strachu, ale i w pożądanym dla władz wojskowych spokoju. Tylko na Śląsku wrzało!
Czy to wrzenie mogło być skutkiem przypadkowych zdarzeń? Bunt na Wujku zaczął się w momencie, kiedy milicja w nocy rozbiła siekierami – na oczach wracających z pracy górników – drzwi do mieszkania Jana Ludwiczaka, przewodniczącego kopalnianej Solidarności. Duże górnicze osiedle widziało, jak sponiewieranego człowieka, nawet nie związkowego szefa, ale ich sąsiada – bo związkowe sympatie różnymi tutaj chodziły drogami – wloką do milicyjnej nyski. I to robotnicze osiedle słyszało rozpaczliwy krzyk córki Ludwiczaka: Chcą nas pozabijać, tato!
Ten incydent stał się zarzewiem sprzeciwu i w rezultacie doprowadził do tragicznych zdarzeń. Problem, który mnie nurtuje to to, czy wcześniej na Śląsku nie został dodatkowo przygotowany grunt pod krwawą konfrontację?
Symptomatyczne w śląskich wydarzeniach było również to, że bunty z sierpnia 1980 r., które doprowadziły do powstania Solidarności, zaczęły się w kopalniach Jastrzębia i w Hucie Katowice, a więc w sztandarowych inwestycjach PRL, ale też w środowiskach z ogromną przewagą ludności napływowej. Wśród ludzi zwerbowanych do pracy wizją wysokich zarobków, łatwym dostępem do mieszkań i lepszym zaopatrzeniem. To napływowi – pogardliwie nazywani gorolami i werbusami – pierwsi podnieśli głowy i sprzeciwili się władzy, której często zawdzięczali awans cywilizacyjny mierzony, oczywiście, miarami socjalizmu. Pierwsi też zaczęli stawiać opór przeciwko stanowi wojennemu. Stąd też ewenement Wujka, mocno osadzonego w tradycji śląskiej, który także z wielką determinacją stanął na drodze WRON.
Na Wujku najważniejszym postulatem było uwolnienie przewodniczącego Ludwiczaka, ale już kolejnym: Zniesienie stanu wojennego! Takie żądanie pojawiło się w drugim dniu jego trwania! To pokazuje, że wymiar protestu miał tu od początku również niepodległościowy charakter. To też mogło doprowadzić do wściekłości organizatorów stanu wojennego, przynajmniej wojewódzkiego szczebla, którzy chcieli pokazać się „z jak najlepszej strony” Warszawie. Zima wtedy była ostra. Warszawa żądała: węgla, węgla, węgla – bo bez węgla do domowych pieców i dla elektrowni, tę misternie przygotowaną operację, jaką był stan wojenny, w ciągu kilku dni szlag by trafił (taka była w tamtych dniach ocena, ale też i rozkaz, gen. Czesława Piotrowskiego, ministra górnictwa i członka WRON).
I w tę rocznicę i w następne, i długo jeszcze będą trwać spory, czy tragedie w Manifeście Lipcowym i na Wujku, były efektem niezamierzonego biegu wydarzeń – wpisanego w naszą mentalność: chcieliśmy jak najlepiej, a wyszło, jak zawsze – czy były częścią wcześniej napisanego scenariusza. Jego zakończenie – wpisane w politykę i działanie ówczesnych władz w Katowicach, które dążyły do konfrontacyjnych rozwiązań z bratnią pomocą włącznie – mogło być i takie: lejąca się krew pokazuje, że władze stanu wojennego nie panują nad sytuacją w Polsce, szczególnie na Śląsku (kiedy kraj odczuwa głód węgla). To wywołuje powszechny bunt przeciwko gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu i jego ekipie. Rozwój wydarzeń wymyka się spod kontroli. Sami nie jesteśmy w stanie zapanować nad chaosem. Czy totalny chaos doprowadziłby gen. Jaruzelskiego, lub jego następców, do podzielenia się władzą z Solidarnością, czy raczej zmusiłby ZSRR do interwencji?
Przypadkowy lub nieprzypadkowy bieg wydarzeń na Śląsku doprowadził do tragedii w kopalni Wujek. Bez względu na to, co spowodowało bieg tej krwawej lawiny, to na pewno jej ofiary były zupełnie przypadkowe. Groby dziewięciu z Wujka porozrzucane są po całym kraju. Pamiętajmy o tym w refleksjach i dyskusjach o Śląsku historycznym i współczesnym.
*****
Ta rocznica, a jestem z tragedią Wujka związany emocjonalnie, każe odłożyć na bok inne sprawy. Ona powinna być ponad wszelkimi sporami.
Komentarze
W tamtym czasie pracowałem na kopalni jak prosty górnik, strajkowałem z kolegami przez trzy dni, los chciał, a może przypadek zadziałał i nie było tak jak na „Wujku”. To tyle. Doklejam jeszcze mój wpis z innego blogu na ten sam temat.
————————————————————————————-
„Zastanawiam się kiedy będzie koniec rozpamiętywania stanu wojennego w
Polsce, bo minęło już 28 lat, a duża część polityków i publicystów(historyków?)przeżywa ten fakt jak dzień wczorajszy, dodatkowo niezupełnie odkryty. Zestawiam ten upływ czasu z identycznym minionym okresem jaki upłynął od zakończenia II wojny światowej – w roku 73 byłem po maturze i podjąłem pierwszą pracę – i mam wrażenie deja vi. Europa zachodnia w 73 roku zapomniała na dobre o wojnie, ludzie myśleli o jeszcze lepszym jutrze tj. nowym mieszkaniu(domu), egzotycznych podróżach, samochodzie, tylko u nas w Polsce wojna się nie skończyła, a dzisiaj jest nie lepiej, doszedł jeszcze stan wojenny, makabra. Co do tego tematu można jeszcze dodać, co z niego wycisnąć? „
Pan proszę Pana mało co wie o tym co się działo w stanie wojennym. Kto, od kiedy i jak długo stawiał opór, gdzie padły strzały.
Niech Pan się zainteresuje tym oto portalem
http://www.historia.swidnik.net/
a przekona się Pan, gdzie i kiedy zaczął się Lipiec 1980.
A tu http://www.historia.swidnik.net/node/1007 mam Pan opis wydarzeń 12 i 13 grudnia
Po północy, 13 grudnia 1981 r., na wieść o aresztowaniach pierwsi działacze zakładowej „Solidarności” zebrali się w WSK już około godz. 3.00-4.00 w nocy, rozpoczynając przygotowania do strajku okupacyjnego. Włączono syrenę. Około godz. 8.00 na hali nr 1 zwołany zostaje wiec załogi. Na terenie zakładu przebywa wówczas około 1000 osób. W czasie strajku liczba ta będzie się zmieniać, sięgając prawdopodobnie do około 6000 ludzi. Powołany zostaje Komitet Strajkowy, liczący około 15 osób. Na czele strajku staje Stanisław Pietruszewski jako przewodniczący Komitetu Strajkowego. Jego zastępcą zostaje Andrzej Sokołowski (od 15 grudnia przejmuje przewodzenie strajkiem). W skład komitetu wchodzą ponadto m.in.: Eugeniusz Antoniewicz, Aleksander Bachur, Alfred Bondos, Leszek Graniczka, Józef Kępski, Ryszard Krzyżanek, Włodzimierz Mazurek, Andrzej Perzak, Eugeniusz Popkiewicz, Stanisław Wocior, Stanisław Zieliński. Skład komitetu nigdy nie został odnotowany w formie pisemnej, znany jest z relacji świadków.
Strajkujący przejmują kontrolę nad zakładem. Barykadują bramy przy pomocy samochodów ciężarowych, spychaczy, wózków akumulatorowych i innego sprzętu. Powołano służbę porządkową. Na dachach budynków i hal urządzone zostają stanowiska obserwacyjne z krótkofalówkami. Ponownie włączona zostaje syrena alarmowa. Przed bramą główną ustawiono dużej mocy nagłośnienie z kolumnami głośnikowymi. Pracownicy przybywający do kościoła na niedzielne Msze św. są wzywani do przyłączenia się do strajku.
Około godz. 13.00 na przyzakładowym lotnisku lądują wojskowe śmigłowce. Dowodzący oficer, pułkownik Grzegorczyk, komisarz wojskowy dla WSK spotyka się z Komitetem Strajkowym, informuje o decyzji militaryzacji WSK i otrzymanym rozkazie „zabezpieczenia” zakładu. Strajkujący umieszczają grupę wojskowych na terenie pobliskich obiektów sportowych klubu Avia, poza terenem zakładu. Po południu przybywają następne śmigłowce z kolejną grupą wojskowych (ponad 30 żołnierzy służby czynnej). Podobnie, jak ich poprzednicy, zostają umieszczeni na terenie klubu sportowego.
Tymczasem w Lublinie, ocaleli od internowania działacze Zarządu Regionu wyznaczyli WSK Świdnik na siedzibę Regionalnego Komitetu Strajkowego. Przewodniczącym tego komitetu zostaje Norbert Wojciechowski (dotychczasowy członek Zarządu Regionu). Do zakładu docierają pojedynczy związkowcy z różnych zakładów pracy z Lublina. Na przywiezionym z Lublina powielaczu wydano na terenie WSK trzy numery „Biuletynu Strajkowego”, m.in. z dokumentami Regionalnego Komitetu Strajkowego oraz listą pierwszych aresztowanych działaczy „Solidarności”. Przez cały czas strajku, za pośrednictwem radiowęzła redaktor zakładowego biuletynu „Solidarności” Alfred Bondos, prowadził nadawanie wiadomości i komunikatów.
14 grudnia, w poniedziałek, do WSK przybyli pracownicy mieszkający poza Świdnikiem. Około godz. 8.00 zwołano wiec załogi. W zgromadzeniu udział bierze także dyrektor naczelny WSK J. Czogała, wyrażając wolę pozostania z załogą. Przed południem w hali nr 1 odprawiono Mszę św., którą celebrował ks. Jan Hryniewicz. Strajkujący wystosowali list do biskupa Bolesława Pylaka, zwracając się o opiekę duszpasterską nad strajkującymi i ich rodzinami. Regionalny Komitet Strajkowy kieruje apel do żołnierzy o nieużywanie siły przeciw swoim rodakom.
Tego dnia strajkujący „internują” dyrektora naczelnego Jana Czogałę. Przez radiowęzeł powiadomiono załogę o militaryzacji przez wojsko zakładu.
W nocy z 14 na 15 grudnia ma miejsce pozorowany atak sił milicyjno-wojskowych. Po godz. 1.00 w zakładzie rozeszła się wiadomość, że pod bramy podjeżdżają czołgi. Wzmocniono warty i włączono syrenę alarmową. Strajkujący zajęli wyznaczone miejsca obronne. Jeden z czołgów zajął pozycję 50 metrów na wprost bramy. Drugi czołg oddał w powietrze trzy strzały ze ślepych naboi oraz kilka krótkich serii z broni maszynowej w powietrze. Strzały wywołały częściową panikę wśród mieszkańców miasta i w zakładzie (za pośrednictwem radiowęzła uspokajano załogę, informując o pozorowanym ataku). Około 1.30 czołgi zawróciły w kierunku Lublina wraz z przybyłym gazikiem wojskowym.
15 grudnia, około godz. 4.30, przed bramę zajechał samochód, z którego nadano komunikat wzywający strajkujących do opuszczenia zakładu i gwarantujący im bezpieczeństwo. Dwie godziny później, pod zakład podjechał ponownie czołg, samochód nysa oraz około dwóch plutonów wojska. Żołnierzy zatrzymały kobiety, idące do pracy na pierwszą zmianę. Płacz kobiet zdeprymował żołnierzy, którzy wycofali się spod fabryki. Tego dnia, około godz. 13, doszło do spotkania Komitetu Strajkowego z komisarzem wojskowym zakładu, prokuratorem wojskowym, wojewodą i naczelnikiem miasta. Przedstawiciele władz poinformowali o odrzuceniu postulatów strajkujących. Po południu odprawiono w zakładzie kolejną Mszę św. dla strajkujących, którą prowadził wikariusz parafii, ks. Andrzej Domański
Tego dnia w Dzienniku Telewizyjnym minister przemysłu powiadomił o zdymisjonowaniu dyrektora WSK Czogały. Wieczorem do Komitetu Strajkowego dotarła informacja o mającym nastąpić w nocy ataku na WSK. Około północy teren zakładu został otoczony przez czołgi, pojazdy opancerzone i ponad 500 żołnierzy. Pozycje na pierwszej linii zajmuje Pułk Manewrowy ZOMO z 2 armatkami wodnymi, kompania NOMO i 4 kompanie ROMO. 16 grudnia, około godz. 1.00, czołgi w kilku miejscach przebijają mur. Na teren zakładu wchodzą oddziały milicji, które rzucają w kierunku robotników petardy z gazem i dymem. Parokrotnie milicja napiera i wycofuje się. W czasie ataku ze strony ZOMO pada także seria z ostrej amunicji. Atakujący starają się rozdzielić broniących zakładu. Komitet Strajkowy, poprzez Alfreda Bondosa, za pośrednictwem radiowęzła, informuje o stawianiu oporu biernego, aby uniknąć rozlewu krwi. Około godz. 4.00 pierwsi strajkujący opuszczają WSK. Wychodzenie załogi z zakładu trwa przez cały dzień. Przy wychodzeniu aresztowanych zostaje około 40 osób, z których internowano 22 osoby. Zatrzymany zostaje też dyrektor naczelny Czogała, pozbawiony stanowiska i internowany.
Ewenementem na skalę kraju było zorganizowanie przez społeczność Świdnika spacerów w porze nadawania Dziennika Telewizyjnego, który zaczynał się o godz. 19.30. Pierwszy z tzw. „spacerów świdnickich” miał miejsce 5 lutego 1982 r. Pomysłodawcą prawdopodobnie był Jan Kazimierczak, przewodniczący koła emerytów, były trener bokserski. Chciano przez to zaprotestować przeciw kłamstwom propagandy władz stanu wojennego. Po kilku dniach akcja rozwinęła się, gromadząc parotysięczne tłumy. Mieszkańcy bloków przy głównej ulicy wystawiali włączone telewizory przodem do okna. Za pośrednictwem Danuty Winiarskiej informacje o „świdnickich spacerach” trafiły do Radia Wolna Europa, które rozpropagowało je na całą Polskę. Władze zareagowały przesunięciem początku godziny policyjnej z godz. 22.00 na 19.00. Wyłączano oświetlenie ulic, przerywano łączność telefoniczną, odcinano energię elektryczną oraz dopływ wody dla miasta. Wprowadzono zakaz ruchu samochodów osobowych. W związku ze „spacerami” internowani zostali: Ryszard Krzyżanek, Bronisław Sołek, Leszek Świderski, Stanisław Wocior i Tadeusz Zima. W związku z planowanymi przez władze represjami za „spacery”, na prośbę przewodniczącego Kazimierza Susła, ks. Hryniewicz zwrócił się do mieszkańców o zaprzestanie spacerów. Ustały one 14 lutego. Tymczasem pomysł spacerów zastosowany zostaje w Lublinie, potem w Puławach, a następnie w wielu innych miastach. Mieszkańcy miasta Świdnik otrzymali za swą postawę symboliczną nagrodę podziemnej „Solidarności”.
29 kwietnia 1983 r., około godz. 21.00, nadano w Świdniku pierwszą 8-minutową audycję podziemnego Radia Solidarność Świdnik. Podobnie, jak audycje „Solidarności” w radiowęźle przed stanem wojennym, audycje podziemnego radia Świdnik rozpoczynała melodia z filmu „Kurier carski”. Za organizacyjną stronę radia odpowiadał Henryk Gontarz, korzystając z pomocy Franciszka Zawady. Konstrukcję nadajnika, umieszczoną we wnętrzu magnetofonu „Kapral”, o zasięgu kilku kilometrów, wykonał Ireneusz Haczewski z Lublina. Podziemne audycje nadawane były na częstotliwościach 65-67,5 MHz, tuż obok fal programu IV Polskiego Radia. Teksty do audycji pisali i nagrań dokonywali Alfred Bondos i Cezary Listowski. Czytały je zmieniające się osoby. Działania koordynował Andrzej Sokołowski. Kolejną audycję nadano 5 i 6 lipca 1983. W ciągu 1983 r. było ich około 10. Latem 1983 r. do Świdnika trafił nadajnik pochodzący ze Szwecji o znacznie większej mocy, dostosowany przez Ireneusza Haczewskiego do nadawania na falach programu 2 Telewizji Polskiej (w telewizorach pozostawał oryginalny obraz, zaś głos pochodził z podziemnego nadajnika).
14 lutego 1984 r. rusza audycja podziemnego radia „Solidarność” nadawana na falach programu II TVP. Zbiegiem okoliczności – na ekranach telewizorów nowy przywódca sowiecki Konstantin Czernienko przemawiał nad grobem swego poprzednika Jurija Andropowa. Następnego dnia aresztowano Ireneusza Haczewskiego (na kilka miesięcy) i Henryka Gontarza (na 48 godzin). Nadawanie audycji przejmuje Franciszek Zawada, aresztowany 11 listopada 1984 r. (do lutego 1985 r.). Do 10 listopada 1984 r. nadanych zostaje 19 audycji. 27 listopada 1985 r. Gontarz i Zawada zostają skazani na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu oraz grzywny: 180 tys. zł (Zawada) i 150 tys. zł (Gontarz). Łącznie, w czasie całej swojej działalności (do 1988 r.), podziemne Radio Solidarność Świdnik nadało 43 audycje.
A miało to być wzorowe socjalistyczne miasto. Tymczasem stawiło opór, jako pierwsze w Polsce.
Piszę o tym, ponieważ, panowie Ślązacy, wciąż wydaje wam się że jesteście tacy wyjątkowi, w przeciwieństwie do reszty kraju. Otóż nie – jesteście tacy sami. Polska była by inna bez was tak samo jak bez każdej innej swojej części. Każda z tych części jest wartościowa i ważna. Wasza też, ale porzućcie swoją arogancję, a wszystkim będzie lepiej.
Panie Janie
Socjologia wyjaśnia dlaczego ludność napływowa jest bardziej buntownicza. Tam gdzie nie ma tradycji, przywiązania do miejsca, pokoleniowych więzi rodzinnych, poczucia przewalcowania(ujarzmienia) przez historię itp jest mniejszy lęk. Te społeczności są bardziej dynamiczne, mobilne życiowo też w kierunku buntu. Studiowałem w stanie wojennym we Wrocławiu i pamiętam dobrze te dzikie wojny z zomo. To nie były zwykłe zamieszki – to były właśnie wojny uliczne. Wschodnia Polska spała, układała krzyże z kwiatków i modliła się. W tym czasie zachodnia Polska walczyła w oparach gazu łzawiącego.
Pozdrawiam
Kartka z podróży bez sensu o jakimś podziale na Polskę wschodnią i zachodnią. W województwie katowickim po strajkach z grudnia 81 niewiele się działo. W Katowicach 31 sierpnia 1982r. ZOMO pobiło grupę demonstrantów, którzy chyba nawet nie zdążyli ruszyć z miejsca, ZOMO – wcy byli wtedy tak naładowani agresją, że pobili też staruszków siedzących na ławce, strzelali w okna petardami itp. Przez następnych kilka lat w Katowicach nic się nie działo, dopiero 16 grudnia 1986r. pod kopalnią Wujek odbyła się kilkutysięczna demonstracja, na którą nikt nie napadł, była tylko fotografowana i filmowana przez SB. Ale w tej demonstracji wzięli udział ludzie z różnych miejscowości regionu, a także osoby z Warszawy, Krakowa, Wrocławia …
„naładowani agresją” – zastrzyki z amfetaminki wtedy praktykowano przed akcjami. widziałem zdjęcie zomowca okładającego pałką… latarnię.
Stan wojenny był przygotowywany za wiedzą i we współpracy z ZSRR. Dowodem na to jest m. in. fakt, że obwieszczenia o wprowadzeniu stanu wojennego, rozlepiane na murach w nocy z 12 na 13 grudnia, zostały wydrukowane w ZSRR. I sekretarz KW PZPR w Katowicach, Żabiński był twardogłowym komunistą, uważającym, że z kontrrewolucją trzeba walczyć ostro. Tylko komu bardziej podlegały wojewódzkie struktury MO i SB, katowickiemu KW PZPR czy centrali MSW ? Jednak władzom w Warszawie. W pierwszych dniach stanu wojennego strajkowano w proteście nie tylko na Śląsku.
gwoli prawdy,
to strajki(lipiec 1980) wlokniarek z zyrardowa i lodzi obnazyly przed calym swiatem bezsilnosc systemu…ktoz wie o tych bohaterkach?
Takie uporczywe roztrząsanie historii/stanu wojennego i innych wydarzeń/ szczególnie przez ludzi których wtedy jeszcze nie było lub takich którym wyobrażnia podpowiada niebywałe przeinaczenia faktów prowadzi do zamętu i rozkojarzenia w tłumie. To jest tworzenie historii dawniejszych wydarzeń w/g aktualnych potrzeb. Całkowicie popieram zdanie p. ŚleperA
Dlaczego wprowadzono stan wojenny?
Dyskusja o przyczynach stanu wojennego została w dwóch dekadach „wolności” sprowadzona do kłótni o to, czy świta generała działała na polecenie swoich moskiewskich przełożonych, czy też ze strachu przed ich czołgami. Przemilcza się fakt, że prawdziwym zagrożeniem dla partyjnych elit nie byli Sowieci, a własne społeczeństwo 10 milionów osób, które w sierpniu 1980 roku powiedziały władzy DOŚĆ i wzięły sprawy we własne ręce. Społeczeństwo, które przestało prosić o swoje prawa, a postanowiło je ZDOBYĆ poprzez samoorganizację i międzyludzką solidarność, co w dłuższej perspektywie dawało szansę na
realną zmianę struktury władzy, na prawdziwą PRACOWNICZĄ DEMOKRACJĘ. Do tego władza nie mogła dopuścić, więc zdecydowała się na użycie siły przeciwko swoim obywatelom. Po brutalnym rozbiciu największego w historii regionu ruchu społecznego można już było zacząć przygotowania do układu z przywódcami opozycji, którzy szybko zapomnieli o tym kto wyniósł ich na szczyt i kogo mieli reprezentować.
Ale przecież w końcu reżim upadł i nastała demokracja…
Skąd. Dzisiejsza „demokracja” jest takim samym kłamstwem, jakim kiedyś była „władza ludu”. Realna struktura władzy pozostała w zasadzie nienaruszona, zmieniły się tylko jej atrybuty i symbole rolę dawnej legitymacji partyjnej spełnia gruba książeczka czekowa, wieczną przyjaźń polsko-radziecką zastąpił serwilizm wobec amerykańskiego imperializmu i ponadnarodowych korporacji, a zamiast Dziennika Telewizyjnego wodę z mózgu robią nam reklamy, seriale i „reality shows”. Owszem, każdy ma prawo wystartować w wyborach, ale
nikt nie jest w stanie podjąć wyrównanej walki z partiami zasilanymi z budżetu państwa SETKAMI MILIONÓW ZŁOTYCH rocznie, co wystarcza im na prowadzenie permanentnej kampanii propagandowej i tym samym zapewnienie sobie ponownego wyboru na pozycje przy korycie. Efekt jest taki, że od 20 lat ta sama grupa ludzi wciąż dla niepoznaki wymienia się przeróżnymi stanowiskami, za każdym razem wypłacając sobie sowite odprawy, podczas gdy większość społeczeństwa ciężko pracuje aby związać koniec z końcem, często za pracą wyjeżdżając za granicę. Czy tak powinna wyglądać demokracja?
Czemu więc ludzie ponownie nie zjednoczą się przeciwko władzy?
Od czasu gdy rządzący stanęli przed groźbą realnej utraty władzy nad ludźmi, elity przyjęły taktykę systematycznego tępienia międzyludzkiej solidarności i niszczenia w zarobku wszelkich objawów samoorganizacji społeczeństwa. Ich taktyka to kreowanie sztucznych podziałów, podsycanie strachu przed drugim człowiekiem, szczucie na siebie nawzajem różnych grup społecznych, zniechęcanie do jakiejkolwiek inicjatywy obywatelskiej oraz przyklejanie wszystkim, którzy nie godzą się z neoliberalną ideologią łatek populistów, oszołomów, albo wręcz terrorystów. Gdyby jednak powstała druga Solidarność, to „demokratyczne” elity łącznie z tymi, które bezczelnie powołują się na sierpień 1980 bez wahania PONOWNIE WYSŁAŁYBY CZOŁGI NA ULICE. Nie oznacza to oczywiście, że nie powinniśmy próbować się przeciwstawić. 30 lat temu nikt nie wyobrażał sobie, że państwowy komunizm wkrótce runie niczym domek z kart, więc dziś musimy wierzyć, że nieludzki neoliberalny kapitalizm prędzej czy później również wyląduje na śmietniku historii, ustępując w końcu miejsca PRAWDZIWEJ DEMOKRACJI!
Z myślą o tym DZIAŁAJMY JUŻ DZIŚ!!!
federacja anarchistyczna sekcja trójmiasto, ogólnopolski związek zawodowy inicjatywa pracownicza
Panie obserwator, o jakie przeinaczenia faktów Panu chodzi?
Sleper przelal moje mysli w 100% na papier-pelna zgoda!!
Z wyrazami powazania Iwo!
„Weszliby, czy by nie weszli” Gospodarzu to jest dziecinada. Zaprowadzenie porzadku bylo absolutnym obowiazkiem rzadu. Powinni to zrobic znacznie wczesniej i z wymagana brutalnoscia i bezwzglednoscia.
Orgie strajkow byly absurdem. Nie rozumiem jak to mozliwe ze osoba dorosla nie potrafi zrozumiec ze; jak sie strajkuje to sie nie produkuje a jak sie nie produkuje to polki sa puste. Strajkami niczego nie mozna bylo poprawic. Dziecko w szkole podstawowej w trzecim swiecie nie mialoby z tym problemu. A tu dziennikarz Polityki spekuluje !!!
Strajki w gornictwie byly szczgolnie grozne dla gospodarki, brak wegla grozil zatrzymaniem elektrowni co grozilo zatrzymaniem innych zakladow pracy. To byl sabotaz ktory wymaga bezwzglednego potepienia. Gornicy Wujka byli glupcami i kretynami na uslugach obcego wywiadu i solidarnych sprzedawcow.
Dlaczego nikt sie nie interesuje tymi co zmarli w szpitalach gdy zabraklo pradu.
„porzadek panuje w warszawie”
cytat z prasy moskiewskiej po egzekucji traugutta(1863)
Chyba nie ma już wątpliwości, gdzie pracował warszawiak, gdy mieszkał w stolicy. W KC PZPR, MSW, WAP lub „Żołnierzu Wolności”.
Szanowni „rozpamiętywacze ” z red.Dziadulem . Obowiązkiem KAŻDEGO odpowiedzialnego Rządu było zaprowadzenie porządku. Już te 21 postulatów było totalnym zidioceniem w obliczu nachodzącego kryzysu ! Pomysleć , że pomagała je pisać Bochniarz ! Gdyby dziś , kiedy wiele zarządów spółek NAPRAWDĘ poniża ludzi , ktoś w normalnym , lecz dotkniętym kryzysem zakładzie wydał takie postulaty zostały odesłany do psychiatryka ! Pani Bochniarz zaś szefuje biznesowi !
Co do propagandy ( dziś PR ) o której pisze Kosmo , to jest dziś nieporównanie większa i wszechogarniająca !!! Sam fakt ustawicznego ględzenia o SW , będącym majstersztykiem w 40 mln. podzielonym i rozstrajkowanym kraju i porównywania go do kataklizmu jest ŁAJDACTWEM .
A kolejny raz główne media to czynią !
Co do sprawy wojsko vs. „własny naród ” . Głupoty propagowanej przez prawicę . To pomyślcie drodzy blogerzy . Jest szczyt nędzy za AWS i rządzie tego ….. Buzka . Unia jeszcze nas nie wpuszcza . Bezrobocie szaleje . Autentyczny trybun ludu PGR i małych miasteczek Lepper ciągnie na W-awkę !
Tłum plądruje sklepy i domy (żle ) a nawet …o zgrozo PLEBANIE ( OK ) .
Co ma zrobić rząd ! Chciałbym , aby padło na rząd no …wuja Buzka . Nie Millera który sprzątał po Buzku . Ale własnie Buzek z tą gigantyczna dziurą budżetową ( teraz jest znacznie większa ) . Siedzą w W-wce z Maryjanem a tu im służby donoszą , że już armia Leppera zbliża się od zachodnio-pomorskiego !!!
Nie życze aż tak żle mojej biednej Polsce . Ale chciałbym widzieć ich zas…..
gacie i znać decyzje !
Erwin , ja byłem w opozycji . Byłem , ale potrafiłem zmienić zdanie w obliczu prawdziwego Armagedonu , mogącego nastąpić bez SW.
Czytaj więc ze zrozumieniem . I tak se pomyśl „chopie” . Wyciepali Cie z gruby . Ni mosz kasy . Z chałupy Cie tyż chcom wyciepać . A tu syn mówi, Ociec daj na merola . Baba Ci z chałupy idzie precz bo ni mosz kasy. Córka stajkuje i tyż idzie z chałupy. A jeszcze sąsiad co Ci był winien wągiel na zimę mówi … idż se chopie ! Jaki wągiel ? W takiej sytuacji był rząd gen. Jaruzelskiego .
Przetłumaczyłem Ci sytuacje na zrozumiałą dla Ciebie .
panie red. Dziadul . Zamiast spekulowac co by było i jak 40 mln. kraj dałby radę owej srogiej zimy bez węgla . Jak testowalibysmy naszą „samoorganizację ” zdychając z zimna , rekomenduję Panu i blogerom art. red. Kalickego z czwartkowego Dużego Formatu GW . Jak sie okazało , w grudniu 1956 Szczecin o mało nie spłonął , bo jakis dureń „patriota ” podburzył lud przeciw parze milicjanów chcacych odwieżć taksówką ( z braku radiowozu ) pijanego pomocnika murarskiego . Lud przeradzający się w motłoch mało nie zniszczył miasta !!! I tylko głupio i nędznie kończy Kalicki .
„O drugiej w nocy komunisci znów panują w Szczecinie ” No , nie głupi ? Szkoda , że nie dodał … A przecież „MY ” moglismy spalić miasto „IM – komuchom ”
To zdanie może pretendować do ” bzdury wszechczasów ” …. gdyby nie było tak zbrodnicze !
Panie z dużej oczywiście . Sorry .
Drodzy Panowie – miałem 8 lat gdy ogłoszono stan wojenny. Wtedy niewiele z tego rozumiałem. Później nastała demokracja. Mozna było mówić i nasłuchalem się o SW wystarczająco dużo aby w końcu wyrobić sobie zdanie:
KOGO TO OBCHODZI !!!
Jest jeszcze kwestia ofiar: to tragedia, że musieli zginąć…
Ale w dzisiejszych czasach, tylko w jeden długi weekend, na polskich drogach ginie wielokrotność ofiar SW. Wytłumaczcie ich rodzinom, że ich smierć nic nie znaczy w porownaniu ze smiercią strajkujących. A na to wygląda, bo nikt nie żałuje weekendowych ofiar i ich dodzin, natomiast od 18 lat, każdego 13 grunia jest wprowadzana żałoba.
I KOGO TO OBCHODZI !!
@warszawiak – 19.29 – sam jestem warszawiakiem z dziada pradziada, i wypraszam sobie pisanie tego rodzaju bzdur jakie Pan wyprodukowal tu w tej swojej wypowiedzi. Te strajki byly organizowane wlasnie na skutek tych pustych pulek w sklepach , a nie odwrotnie jak to Pan napisal, te strajki byly wolaniem golego i glodnego ludu o polepszenie bytu ludzkiego w tej zaglodzonej przez tych komunistycznych matolow sprawujacych swoje durne, okrutne rzady w naszym kraju wtedy od 30 lat z gora bez jakichkolwiek nadzieji na poprawe bytu polakow co zreszta nastepne 9 lat udowodnilo bez zadnych zastrzezen, nie mowiac juz o zadaniu podstawowych praw czlowieka do zycia w wolnosci i wszystkimi tego atrybutami, i Pan bedzie tu zwalac niezawinione grzechy na strajkujacych robotnikow, ktorzy mieli tego wszystkiego dosc powyzej uszu, jest Pan jak gdyby tuba niejakiego chlystka o imieniu Napieralski czy b.premiera bylego czlonka KC PZPR L.Millera czy tez tego zdrajcy Panstwa Polskiego czolowego slugusa Moskwy z generalskim stopniem W.Jaruzelskiego i tyle.
jerzy pisze:
2009-12-15 o godz. 00:54
Warszawiaku, wodka byla ale zagrychy nie bylo. Dlatego byly strajki. Strakujacy nie zdawali sobie sprawy ze po przez strajki polek nie wypelnia. Palki zomo-wcow byly potrzebne by ich uswiadomic. Inne metody okazaly sie nieskuteczne.
Idioci nie widzieliście zagrożenia brakiem dostaw węgla do ciepłowni i elektrociepłowni dużych miast i miasteczek.Spadek wydobycia węgla spowodowany strajkami nie tylko spowodował brak jego na placach, nie było zapasów,PKP strajkowała.Było cholernie zimno -18-20stopni.Wyobraźcie sobie wyłączenie ogrzewania na osiedlach zbudowanych przez znienawidzony przez was PRL przez dobę.Całe ogrzewanie pęka katastrofa w mieszkaniach ziąb jak na dworze.Zaziębienia grypy nastroje i tak umęczonego społeczeństwa fatalne.Tego chcieli solidaruchy dla mieszkańców Polski.
Jeśli się ktoś z was interesował działaniem państwa w zabezpieczeniu ciepła w domach i skutkach braku opału to przywołuje przypadek DDR skrywany przed opinią publiczną że oni bez strajków czegoś takiego w swojej historii doświadczyli.
Piszę to dlatego żeby uświadomić wam dlaczego węgiel był tak ważny.Brak jego było by totalną katastrofą przynoszącą nieobliczalne następstwa.
O tym zagrożeniu przywódcy i prowodyrzy strajków wiedzieli i w sposób perfidny wykorzystali organizując je i eskalując.
Zgadzam się z tym co przeczytałem w jednym z komentarzy dlaczego najbardziej zaczepni i skorzy do burd byli pracownicy napływowi a nie mieszkańcy Śląska.Dodał bym że spowodowane to było rekrutacją do szkół górniczych z całego kraju uczniów z rodzin ubogich,uczniów z zapadłych wsi,ukończeniem tam zawodówek które dalo im poczucie bycia w ich mniemaniu kimś, stan wojenny dawał pole do popisu w swoim radykalizmie,głupocie i chęci przypodobania się przełożonym brygadzistom.Dlatego te ich mogiły rozrzucone na terenie całej Polski.
Przeczytałem fragment wpisu Wojtek, dalej nie, bo szkoda resztek zdrowia. Informuję, że 12 grudnia kopalnie nie strajkowały. Górnicy zastrajkowali po wprowadzeniu stanu wojennego.
po eliminacji papieza( mai 81) ratzinger(inkwizycja) zatrl raczki, bo stalo sie jasne, ze takze w polsce wchodzi w gre tylko rozwiazanie silowe, a to oznaczalo produkcje meczennikow, bez ktorych, jak wiadomo koscioly
(brunatne, czy czerwone – wsio rawno) zyc przecie nie moga…
chwala frasynikowi i wielu bezimiennym, ze nie pozwolili szczeniakom
( a chcialy, o, bardzo chcialy!!!) isc z butelkami na czolgi.
nota bene:
ciekawe byloby stwierdzic, ile to wegla spalili, grzejac sie na skrzyzowaniach drog i ulic, nasi pancerni i ich marusie…
Ciekawe, że obiektywne środki musowego przekazu, w tym roku ani słowem nie zająkneły się na temat sondaży w sprawie celowości wprowadzenia stanu wojennego. Wydaje się, że w tym roku były one wyjątkowo miażdżące i korzystne dla gen. Jaruzelskiego. TVN i inne badziewia na wyprzódki opluwały Go, że taki pechowiec, że zapraszał a oni nie weszli. Kudy mu do takich politycznych szczęściarzy jak Nagy czy Dubczek, oni nie zapraszali a goście i tak zjechali.
Merci Pickard.
Wszystkim uczestnikom blogu redaktora Dziadula, a przede wszystkim Panu redaktorowi, życzę ciepłych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia.
Sleper
Dzieki za zyczenia i rowniez zycze milego spedzenia wolnego czasu. A Gospodarzowi zycze by przestal wykopywac brudy z przeszlosci. Tylko przyszlosc ma znaczenie i na tym trzeba pracowac.
Sleper
Jako ateista czyje sie zawstydzony ze musze cie poprawic. Nie ma swiat ‚Bozego Narodzenia”. Bog jest podobno wieczny i sie nie rodzi. Zblizajace sie swieta to 2009 rocznica urodzin Jezusa podobno splodzonego przez Boga i wydanego na swiat przez Maryje ktora byla oczywiscie dziewica. Sa to swieta Jezusowego Narodzenia.
Warszawiak ,Ty musisz zawsze wsadzic swoje slowo jak kij do mrowiska.
Zycze rowniez spokojnych,radosnych,mroznych Swiat Bozego Narodzenia dla Gospodarza, wszystkich blogowiczow i czytelnikow!
Gospodarzowi ,wszystkim blogowiczom i czytelnikom Szcześliwości na Swieta Bożego Narodzenia i w Nowym anno domini 2010 .
ps.
IWO ;
Sornioki nie zauważaja nastroju swiatecznego , nawet wtedy gdy Bydelenta ludzkim głosem przemawiaja .
@warszawiak
tylko przyszlosc ma znaczenie?
jaka?
bo swietlana juz byla(1917-1989)…
Godpodarzowi i Blogowiczom wszystkiego najlepszego
lektura nieobowiazkowa nie tylko pod choinke:
o stanie wojennym najciekawiej pisal jeden z najlepszych pisarzy slaskich XX wieku,
chrystian skrzyposzek(*1943,chorzow/königshütte -+1999,berlin), w ksiazce p.t. „wolna trybuna”
ciekawostka;
powiesc ta ukazala sie po raz pierwszy po…holendersku(sic)
Prosty wzniosek, była marchewka, ale nie było kija, błędem było zlikwidowanie łagrów dla tej hołoty. Dziś w USA siedzi 2 mln ludzi i jakoś ten „wolny” świat nie protestuje, a na granicy meksykańskiej amerykanie zastrzelili ok. 2000 ludzi czyli 10 razy więcej niż NRDowcy przy murze berlińskim. W PRL nie stosowano przynajmniej tortur jak w Guantanamio i Abu Ghraib A media milczą bo są kontrolowane i nie ma Radia Wolna Ameryka i innych szczekaczek.