Gierek trzyma się w Sosnowcu
Póki co Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach nie poszedł w ślady swojego gdańskiego odpowiednika i wstrzymuje się z wiążącą decyzją w sprawie nazwy ronda w Sosnowcu. To nadal rondo Edwarda Gierka.
Sąd chciałby jednak wiedzieć, jakie przesłanki i okoliczności sprawiły, że rondo nazywa się jak onegdaj mimo tzw. ustawy dekomunizacyjnej i zastępczego zarządzenia wojewody, które zmieniło Gierka na rondo Zagłębia Dąbrowskiego.
W Gdańsku, przypomnę, tuż przed Wielkanocą sąd administracyjny unieważnił zarządzenie zastępcze wojewody pomorskiego o zmianie ul. Dąbrowszczaków na ul. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – i nie był to wyjątek. W sumie sąd gdański uchylił decyzje dotyczące siedmiu nazw symbolizujących komunizm (w ocenie IPN i wojewody), ale powyższy powrót do przeszłości najbardziej podgrzał atmosferę i największe wywołał emocje.
Choć nie ma u nas instytucji precedensu, to sądy lubią chodzić wcześniej przetartymi szlakami. A w Gdańsku sąd nie podejmował się oceny, czy dotychczasowi patroni byli godni takiego uhonorowania i czy nowi są godniejsi. Sąd uznał jedynie, że stojąc na straży prawa, gwarantuje tym samym ochronę art. 165 Konstytucji RP – czyli samodzielność jednostek samorządu terytorialnego. A tym jednostkom właśnie przysługuje wyłączność kompetencji w zakresie nadawania nazw ulicom i placom na swoim terenie.
Wyjaśniając swoje stanowisko, gdański sąd zajął się sprawą naczelną, czyli definicją pojęcia „symbol komunizmu”, które to pojęcie stanowi opokę ustawy dekomunizacyjnej i brzmi tak: „Symbol to znak zastępujący i reprezentujący coś, przywodzący na myśl jakieś pojęcie, czynność czy przedmiot. Aby daną osobę czy grupę osób uznać za symbolizującą określony system polityczny, musi zostać w sposób niebudzący wątpliwości [udowodnione], że symboliczny charakter tych postaci znajduje odzwierciedlenie w odbiorze społecznym, że one jako symbole są rozpoznawalne, że kojarzą się społeczeństwu z tym symbolem, że mogą funkcjonować jako element propagowania systemu komunistycznego”.
Nie ulega wątpliwości, że symbolami komunizmu byli Lenin, Stalin, Dzierżyński i cała reszta tego towarzystwa, najgorszego sortu. Ale czas, sprawiedliwość dziejowa, a także plemienny zdrowy rozsądek raczej całkowicie zmiotły ich ślady z przestrzeni publicznej.
Czy godzi się więc, wracając na śląskie podwórko, upychać do wora z duchami jednoznacznie niechlubnej przeszłości np. Ryszarda Dziopaka, niegdysiejszego dyrektora FSM, upamiętnionego w Bielsku-Białej rondem za zasługi poniesione dla polskiej motoryzacji i miasta? Czy jest prawe i sprawiedliwe, by do tego pojemnego wora wrzucać wojewodę Jerzego Ziętka, dobrego, wizjonerskiego niemal włodarza na katowickich włościach? Czy w tym worze ma także wylądować pamięć o Wilhelmie Szewczyku, o którym nieraz już tutaj wspominałem? Czy rzeczywiście można uznać jego obecność w śląskiej przestrzeni miejskiej za propagowanie symboli komunistycznych? WSA w Gliwicach musi znaleźć rzetelną odpowiedź na te pytania.
Czy stanie po stronie konstytucyjnego prawa samorządów do rządzenia się we własnej przestrzeni i czy gdańska wykładnia „symbolu” zdąży dotrzeć na Śląsk – zobaczymy.
W połowie ubiegłego roku w Sosnowcu przeprowadzono konsultacje społeczne w sprawie ronda Gierka. Wypowiedziało się ponad 12,7 tys. mieszkańców – 97 proc. było za Gierkiem. Vox populi vox Dei – spuentował niedawno klasyk. W rzeczy samej. Sąd może zwrócić uwagę na ten fakt, ale nie musi. Jak również na to, że rondo upamiętnia osobę pochodzącą z Sosnowca.
Mniemam, że sprawa nie da o sobie zapomnieć i szybko do niej wrócę, zaczynając od intrygującego revenons à nos moutons.
Komentarze
Obrzeża Małopolski
Tak. Unośmy się w w Polsce w tych trujących oporach przeszłości: II wojna światowa, Holocaust, żołnierze wyklęci, Gierek, Kiszczak, Jaruzelski, reparacje wojenne od Niemiec, o których mówimy chyba tylko my tutaj w Polsce…, ten godny, a tamten niegodny upamiętnienia i z czym się oni i komu kojarzą, a tymczasem rzeczywistość skrzeczy, nie powstają z tego żadne nowe idee, nowe miejsca pracy, nie mówiąc już o nowych wynalazkach i produktach. Te powstają w USA, Niemczech i Japonii, za którymi coraz raźniej i odważniej gonią Chiny.
Trzyma się i będzie się trzymał. W końcu to jego miasto rodzinne.