Kto ukradł szyld „Polska Jest Jedna”? Prezydent Piech kontra prezes Kaczyński

Gdyby sparafrazować i do tego ubogacić słynne powiedzenie najlepszego naszego trenera Kazimierza Górskiego, że piłka jest okrągła (do tego jedna na boisku), a bramki są dwie – to brzmienie mogłoby być takie: „Polska jest jedna”, a partie, które „tę Polskę” chcą zawłaszczyć – dwie. Albo i więcej…

Bez patriotycznej obrazy i obrazoburczych podtekstów – ale kontury naszego pięknego kraju ani chybi przypominają dawną podwórkową „szmaciankę”, stąd pozwoliłem sobie przywołać pana Kazimierza. Trenerowi chodziło wtedy o to, że mecz można wygrać, przegrać lub zremisować. Prościej przedstawić filozofii piłki nożnej już się nie da. Polityki też. Nie do głowy mu jednak przyszło, że można wejść na boisko w barwach przeciwnika i w tym zamieszaniu strzelić parę goli.

Rafał Piech, lider zarejestrowanej na początku roku partii Polska Jest Jedna, grzmi publicznie, że partia Jarosława Kaczyńskiego ukradła mu szyld i zaczęła objeżdżać kraj pod hasłem: „Polska jest jedna – Inwestycje lokalne”.

Faktycznie, w ostatnich dniach PiS ruszył w teren pod tym sztandarem, żeby pochwalić się wręcz cywilizacyjnymi zmianami na prowincji pod swoimi rządami. Krzysztof Sobolewski, sekretarz generalny PiS, powiedział: „Chcemy pokazać, co rząd Zjednoczonej Prawicy od 2015 r. zrobił dla Polski lokalnej, dla tych małych ojczyzn. Czego te małe ojczyzny nie doczekały się albo nigdy nie oczekiwały od naszych poprzedników”.

Piękna akcja, tylko pod cudzym sztandarem – tak przynajmniej uważa Rafał Piech, na co dzień prezydent Siemianowic Śląskich. I żąda od PiS, żeby przestał promować się pod ich nazwą. Do Jarosława Kaczyńskiego zostało wysłane przedsądowe wezwanie o usunięcie z mediów hasztagów i haseł „Polska jest jedna”. Dano prezesowi kilka dni na poprawienie się, w przeciwnym razie PJJ pójdzie do sądu – w myśl art. 17 ustawy o partiach politycznych, który mówi, że nazwa partii jest chroniona i nie powinno się jej wykorzystywać.

„To tak jakby Platforma Obywatelska nazwała swój program Hołownia 2050” – oburza się przewodniczący Piech. „To bezprecedensowa sprawa w działalności partii po 1989 r., w której ugrupowanie rządzące chce wykorzystać nazwę innej partii”. I żali się, że zaledwie w kilkadziesiąt godzin wszelkie publikacje programu i rozwiązań dla Polski proponowanych przez ruch i partię Polska Jest Jedna giną w wyszukiwarce Google na rzecz programu Kaczyńskiego. Takie czasy.

Szczegółów programowego sporu nie śledzę, ale jest faktem, że PiS Kaczyńskiego ma siłę i narzędzia, żeby w terenie przykryć program PJJ Piechy. Tylko na jak długo?

Partia PJJ Rafała Piechy – mojego prezydenta zresztą, co w tym przypadku obliguje mnie do lokalnej lojalności – zrodziła się w Siemianowicach Śląskich we wrześniu 2021 r. Wyrosła pod tą samą nazwą z antyszczepionkowego ruchu i z protestów przeciwko „segregacji sanitarnej”. Wśród ojców założycieli był sam Jan Pospieszalski, który osobiście nawiedził moje miasto. Po niedawnym zarejestrowaniu w katowickim Sądzie Okręgowym liderzy PJJ zaczęli objeżdżać kraj z zawołaniem partii: „Bóg – ojczyzna – rodzina”, i z programem dla rolników, małych przedsiębiorców i górników.

Byli już – i ponoć zdobyli rozgłos i uznanie – w stronach, którymi teraz, ich śladem, kroczy kampanijna armia PiS. Mówiąc potocznie, partia Kaczyńskiego depcze im po piętach, a z terenów Polski wschodniej dochodzą do przewodniczącego Piechy głosy, że tamtejsi samorządowcy (z okolic Janowa Lubelskiego, gdzie pojawił się prezes ze swoją świtą) widzą to, słyszą i „brzydzą się takim świńskim zagraniem”.

Rafał Piech zapowiada start PJJ w najbliższych wyborach parlamentarnych w całym kraju i we wszystkich odsłonach – sam wybiera się do Sejmu. Zastanawia się, czy PiS aż tak bardzo boi się jego oddolnego ruchu, że posługuje się przejętą od niego nazwą? I komentuje: „Nasz ruch się rozwija. Widzę, że strach jest duży. Ale przepisy mówią jasno, że nazwa partii jest chroniona”. Dodaje, że Prawo i Sprawiedliwość nie powinno używać ich nazwy, tym bardziej że jest to „organizacja, która najbardziej podzieliła Polaków. Polska i Polacy jeszcze tak nigdy nie byli podzieleni jak dzisiaj” – mówił Piech na konferencji w Katowicach, kiedy dowiedział się, że Kaczyński podszywa się pod jego szyld.

Co racja, to racja: jedna Polska nie pasuje do PiS!

A PJJ? Pamiętam przez mgłę film „Mysz, która ryknęła” – o tym, że maleńkie europejskie państewko Grand Fenwick (taki Lichtenstein albo inne Monako) dla ratowania swojej ekonomicznej sytuacji, która jest w ruinie, wszedłszy w posiadanie bomby atomowej, wypowiada wojnę Ameryce. Państewko oczywiście powinno przegrać, tym samym uzyskać ekonomiczny amerykański parasol ochronny, który podniesie je z ruiny. Rzecz w tym, że przegrana nie jest pewna, a wygrana całkiem możliwa – co całkowicie zmienia postać rzeczy.

Czy PJJ Piechy wygląda na taką myszkę? Jeszcze nie bierze udziału w sondażach, ale… Wszystko zależeć będzie od tego, jak milionowy ruch antyszczepionkowców da się przekuć na partyjnym kowadełku. Czyż nie jest to pasjonująca gra? Wszak bywało u nas, że z milionów poparcia i sympatii w sondażach zostawały w wyborach garstki, więc kto wie… A z milinów niezauważalnych – potężna siła. Kto wie…

Toteż nie można wykluczać, że PJJ będzie wyjątkiem od reguły i przykryje PiS czapkami. Zawołanie „Bóg – Ojczyzna – Rodzina” mówi w katolickim kraju samo za siebie. A do tego Siemianowice Śląskie świetnie prosperują po zawierzeniu przez prezydenta miasta Matce Boskiej. Daję świadectwo. Daj Boże, żeby tak było w całym kraju. To większa przecież siła moralna i duchowa niż ta udzielana partii Kaczyńskiego przez Radio Maryja. Przynajmniej ja tak myślę, choć w niebieskich sprawach nie jestem ekspertem. Lokalny patriotyzm każe mi wznieść zawołanie: antyszczepionkowcy wszelkiej maści, łączcie się! Z PJJ. Tym bardziej że u mnie wszyscy zdrowi i zaszczepieni.

Ale jest jeszcze drugie dno tego sporu z Polską w nazwie. Gwoli prawdy trzeba powiedzieć, że w 2018 r. PiS jeździł już po kraju z propagandową akcją „Polska jest jedna”.

I tego międzypartyjnego sporu nie da się rozstrzygnąć bez przywołania starego czeskiego dowcipu o partyzantach i Niemcach. A szło to tak: partyzanci w brawurowym ataku zdobyli leśniczówkę, ale za chwilę szkopy równie heroicznie ją odbili… I tak to trwało przez kilka godzin, aż wrócił leśniczy i wszystkich wypędził z lasu.

Reasumując – wszystko jest w rękach leśniczego. Czyli suwerena, który jest właścicielem lasu.