Ślązacy przed egzekucją

W Sejmie zapachniało prochem. Było naprawdę gorąco.

Podczas debaty nad obywatelskim projektem ustawy o uznaniu Ślązaków za mniejszość etniczną, a śląskiej godki za język regionalny, Stanisław Pięta, znany poseł PiS, z patriotycznym zapałem i w katolickim duchu, którym przepełniony jest szczelnie od stóp do głów – zerkając w kierunku wnioskodawców z Jerzym Gorzelikiem, szefem Ruchu Autonomii Śląska na czele – zauważył: „Droga, którą państwo obraliście, to droga konfrontacji, budowania napięć… Korfanty i Mackiewicz kazaliby was rozstrzelać”.

Od razu wiadomo, że poseł ceni obu bohaterów – przynajmniej z tego powodu.

Co do Wojciecha Korfantego – zgoda. Dyktator III Powstania Śląskiego z definicji musiał mieć krew na rękach, więc posłanie do piachu kilku odszczepieńców „od Polski” byłoby dla niego bułką z masłem. Korfanty, jak wiadomo, był fanatycznym patriotą narodowym, co wyniósł nie tylko z rodzinnego domu i wskutek parcia ku Polsce jeszcze w czasach wojennej zawieruchy – ale też głęboko przesiąkł owym duchem ojczyźnianym, będąc więźniem twierdzy brzeskiej, no i warszawskiego Pawiaka tuż przed wybuchem II wojny światowej. Toteż co do Korfantego, to jestem pewien, że bez wahania kazałby strzelać do wszystkich, którzy poważyliby się kruszyć polską jedność.

Ale jeśli chodzi o Józefa Mackiewicza, znakomitego pisarza – to już nie dam głowy, że łatwo pociągnąłby za cyngiel. Mackiewicza, gwoli prawdy, pierwszy w Sejmie przywołał Gorzelik, znawca tematu w kontekście głoszonego przez pisarza „patriotyzmu pejzażu (krajobrazu)”, który przeciwstawiał „polskiemu patriotyzmowi państwowemu”. Wybitni znawcy twórczości, a więc i myśli młodszego z Mackiewiczów twierdzą, że był on wielkim przeciwnikiem nacjonalizmu. Właśnie nacjonalizm uważał za największe nieszczęście Europy wschodniej – w tym Polski. Poczynania posła Pięty sugerują, że ma inne zdanie, więc gdyby cofnąć czas i pożonglować faktami – pewnie dałby autorowi „Lewej wolnej” karabin i kazał wymierzyć gdzie trzeba. Tylko czy w dyskusji o narodowym statusie i języku trzeba od razu strzelać, nawet słowami?

Przypomnę tylko, że wejście części Ślązaków na obywatelską drogę ustawodawczą było odpowiedzią na skasowanie w grudniu 2013 r. przez Sąd Najwyższy Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, zarejestrowanego wcześniej przez sądy opolskie. Skoro nie ma takiej narodowości – to i stowarzyszenie pod taką nazwą nie może istnieć.

Warto tu przywołać fragment uzasadnienia SN:

Szanując przekonanie części Ślązaków o ich pewnej odrębności, wynikającej z kultury i regionalnej gwary, nie można jednak zaakceptować sugestii, iż tworzy się naród śląski bądź już istnieje – w liczbie kilkuset tysięcy osób, którzy zadeklarowali taką przynależność w spisie powszechnym.

A w spisie 2011 narodowość śląską zakreśliło, w różnych konfiguracjach, prawie 850 tys. osób – w tym blisko 400 tys. jako jedyną.

Stąd inicjatorzy, z RAŚ na czele, zmienili front i zaczęli zabiegać, aby do ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym dopisać śląską mniejszość etniczną, obok karaimskiej, łemkowskiej, romskiej i tatarskiej. Jak wiadomo, w naszych warunkach prawnych rozróżnienie pomiędzy statusem narodowym i etnicznym związane jest z utożsamianiem się z narodem istniejącego państwa. Ustawowe uznanie dawałoby Ślązakom finansowe wsparcie na działalność kulturalną, oświatową i wydawniczą. Można byłoby też wprowadzać np. dwujęzyczne nazwy, a języka używać także w urzędach.

W połowie 2014 r. inicjatorzy złożyli w Sejmie stosowny projekt zmian w ustawie, pod którym podpisało się 140 tys. osób. Przez rok kisił się on w sejmowych szufladach i kuluarach – rumieńców nabrał w połowie ubiegłego roku, tuż przed wyborami. Śląscy posłowie PO zaczęli go przepychać, ale sam nie wiem, czy z wiarą i przekonaniem. Raczej zanosiło się na to, że chcieli mieć ciastko – czyli głosy jakiejś części śląskich wyborców – i zjeść ciastko, czyli przeczekać do czasu powyborczego. W każdym razie w kampanii wyborczej puszczano do Ślązaków oko – że w zasadzie spełniają kryterium mniejszości etnicznej: posiadają przecież odrębną kulturę, tradycję i język.

PO przegrała na Śląsku, w swoim dotychczasowym mateczniku. PiS 27 mandatów, PO – 17, Kukiz – 6, Nowoczesna – 5. A więc przyszywany sojusznik ma w śląskiej sprawie już niewiele do powiedzenia. Kukiz i jego drużyna również ma Ślązaków na celowniku. Do tego w wyborach Ślązacy pokazali własną słabość. Zjednoczeni dla Śląska – formacja pod niemieckim sztandarem, ale z przewodnią rolą RAŚ – poniosła sromotną klęskę. A przecież miała na sztandarach narodowość i język, a za sobą setki tysięcy deklaracji narodowościowych. Wystarczyło 24 tys. głosów na mandat w jednym okręgu. Tymczasem w dwóch okręgach nie zdobyli w sumie nawet 19 tys. głosów! Kolejny raz okazało się, że deklaracja tożsamości wyrażana w powszechnym spisie do realnej polityki ma się nijak.

I tak obywatelską inicjatywą zajął się nowy Sejm, zdominowany przez PiS, który postrzega Polskę jako państwo niemal jednonarodowe. Już w minionym grudniu śląskie marzenie odarto ze złudzeń. Stanowisko rządu było jasne: Ślązacy nie są mniejszością etniczną. Historia i tradycja Śląska jest i zawsze była nieodłączną częścią historycznego dziedzictwa narodu polskiego. Podkreślanie odrębności ludności zamieszkującej ten region – to robota Niemców i Czechosłowaków, którzy chcieli rozbić polski patriotyzm na Śląsku. Tradycyjnie zamieszkujący region Ślązacy są – w zgodnej opinii naukowców – jedynie grupą etnograficzną narodu polskiego, a ich kultura i tradycja stanowią nieodłączną część kultury polskiej.

I jeszcze jedno: ludność śląska posługuje się dialektem śląskim języka polskiego, który funkcjonuje obok małopolskiego, mazowieckiego i wielkopolskiego. Do tego rząd wyliczył, że gdyby dać Ślązakom to wszystko, czego chcą, to rocznie kosztowałoby to budżet państwa 850 mln zł! Skąd taka astronomiczna suma? Z prostego mnożenia: jeżeli państwo łoży każdego roku na 145-tysięczną mniejszość niemiecką 145 mln zł, a Ślązaków (zgodnie ze spisem) jest prawie sześciokrotnie więcej, to… Rachunek jest prosty.

Poza jasnym stanowiskiem rządu politycy PiS wyciągnęli jeszcze cięższe działa, choćby Dorota Arciszewska-Mielewczyk: „Inicjatywa ma charakter polityczny i grozi rozkładem Rzeczypospolitej. Skoro osoby zaangażowane w te i podobne projekty deklarują chęć oderwania ekonomicznego i administracyjnego Śląska od Polski, to propozycję należy uznać za niebezpieczną”. Oderwanie ekonomiczne i administracyjne to, oczywiście, dążenie do autonomii. Jest to projekt utopijny, co wielokrotnie podkreślałem, ale w kraju wiecznie żywy. Autonomiczny (a nawet separatystyczny) strach ma wielkie oczy.

Więc jeżeli wydawało się komuś, że w tym tunelu tli się jeszcze światełko, to zgasił je sam Jerzy Gorzelik, który uzasadniał śląski obywatelski projekt. Błąd albo świadoma prowokacja, czyniona z przekonania, że i tak z tego nic nie wyjdzie. Dyskusja sejmowa stała się nieznośna i nierzeczowa. Gorzelikowi zaczęto wytykać małpę, która popsuła zegarek, śmiało deklarowany brak lojalności wobec państwa polskiego i poszanowania dla naszej symboliki, w tym flagi. W tej sytuacji słowa o wybraniu ścieżki przewidzianej przez polski system prawa jako afirmacji idei państwa prawa na gruncie Rzeczypospolitej zostały odebrane jako szczyt cynizmu. Było po ptokach.

Za odrzuceniem „z marszu” śląskiego projektu były kluby Kukiza i PSL. Dla ludowców uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną jest nie do zaakceptowania, bo takie zabiegi prowadzą wprost do autonomizacji Polski albo rozbicia dzielnicowego. Natomiast posłowie od Kukiza dostrzegli w tej inicjatywie próbę uczynienia ze Śląska „getta ślązakowców”.

Pozostałe partie zgodziły się na przesłanie projektu ustawy do komisji mniejszości narodowych, kultury i spraw wewnętrznych. Szymon Giżyński z PiS mówił o poszanowaniu prawa każdego komitetu obywatelskiego do wyczerpania wszystkich etapów procedury sejmowej. Patrząc na arytmetykę sejmową i poglądy posłów, nie mam wątpliwości, że egzekucja na Ślązakach została tylko odłożona w czasie. I to niedługim. Obywatelska inicjatywa znajdzie się, jak wiele przed nią, w koszu.

Co dalej ze śląską mniejszością etniczną i językiem? Prawdopodobnie lada dzień w Parlamencie Europejskim zapyta o to Wolny Sojusz Europejski, z którym RAŚ współpracuje. Nie wiem, jaki to wywoła oddźwięk w dzisiejszej sytuacji. Chociaż nie, wiem – jeszcze bardziej rozsierdzi ekipę rządzącą, jak amen w pacierzu. To wszystko na krótką metę. A na dłuższą… Ślązacy są mniejszością już w samym województwie śląskim. Do tego sami są między sobą podzieleni co do języka i narodowości – czasami skrajnie.

Ale jest też namacalna, słyszalna i wcale niemała grupa, która krzewi śląską godkę, wydaje w niej książki, prze ku śląskiej edukacji regionalnej i grzebie w historii, szukając swoistych, wyróżniających odrębności od Polski i Niemiec. Nie da się tego cofnąć, zatrzymać. Rządzący powinni mieć to na uwadze i znaleźć sposób na wyrażenie szacunku dla uporu owych regionalnych inicjatyw. Dla patriotyzmu krajobrazu. Polska racja stanu się od tego nie przewróci.