Barbórkowa wojna na horyzoncie

Nagroda barbórkowa – w wysokości mniej więcej ostatniej pensji – to w górnictwie rzecz święta. I właśnie na tę świętość chce zamachnąć się zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego. Szykuje się wojna, która ze Śląska niechybnie przeniesie się pod rządowe gmachy Warszawy.

Zarząd KHW, na którego czele stoi od niedawna były wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk – ceniony za sztukę mądrego dialogu społecznego i gaszenie ognisk zapalnych, także w górnictwie – chce na trzy lata zawiesić podstawowe górnicze przywileje. Z racji dramatycznej sytuacji finansowej spółki, znanej wszem wobec.

W innych naszych węglowych kolosach – katowickiej Kompanii Węglowej i Jastrzębskiej Spółce Węglowej – sytuacja jest podobna. Straty tych trzech firm za pierwsze półrocze wyniosły 800 mln zł. I dalej się pogłębiają, choć za oknami czuć zimę. Na składach leży ok. 8 mln ton węgla, na którego chętnych brak. A elektrownie mają zimowe zapasy mniej więcej tego samego rzędu. Aż nie chce się wierzyć, że za trzy tegoroczne kwartały podlubelska „Bogdanka” ma 170 mln złotych zysku! A jest ponoć na pierwszej linii frontu z importem rosyjskiego węgla.

Bo przecież to nie ruski węgiel dołki pod nami kopie, co zostało już powiedziane setki razy. To spadające na łeb na szyję światowe ceny wpuściły nasze górnictwo na równię pochyłą.

A do tego gigantyczne i ciągle rosnące koszty wydobycia. Przesłanie zarządu KHW jest czytelne: podzielmy się na parę lat biedą, zrestrukturyzujmy się, przetrwajmy – i przeczekajmy. Poczekajmy na lepsze czasy. Oznaczałoby to w rzeczy samej zawieszenie wypłaty „barbórkowej”, dalej „czternastki” (swego czasu pomyślanej jako nagroda z zysku), ekwiwalentu za deputat węglowy, dopłat do biletów kolejowych, „piórnikowego” (ok. 400–500 zł rocznie na dziecko w szkole)… i jeszcze sporo innych profitów – a jest ich blisko 30, nijak niezwiązanych z wynikami firmy i efektami pracy.

Oznacza to, że górnik straci blisko jedną czwartą dotychczasowych zarobków – w skali roku. Wojna o przywileje jest więc nieunikniona, wisi w powietrzu i ani chybi spadnie nam na łeb niczym miecz Damoklesa. Z całą siłą nie wybuchnie jeszcze przed wyborami samorządowymi, bo czasu mało, ale przed przyszłorocznymi parlamentarnymi trup będzie się słał gęsto.

W KW i JSW już wcześniej zapowiedziano zawieszenie „czternastek” i ograniczenie deputatów węglowych, ale nikt, kto żyw, nie zamachnął się na odwieczną „barbórkę” i resztę dobrodziejstw. Gdyby KHW wyszedł z tej wojny zwycięsko, to roczne oszczędności z „barbórki” i „czternastki” wyniosłyby 280 mln zł, a z deputatów węglowych dla pracujących i emerytów – 130 mln zł. Kilkadziesiąt milionów płaconych na inne przywileje to furda, nie warto nawet wspominać. Patrząc z perspektywy tego roku – KHW zakończyłby go całkiem solidnym plusem.

Za ten rok wszystkie dodatki do górniczej pensji zostaną jeszcze wypłacone. Nie wiadomo, z jakiej kieszeni, bo górnicze spółki są na finansowym dnie, a banki przestały je kredytować. Niech to pozostanie już słodką tajemnicą władz spółek i właściciela – państwa, czyli aktualnie panującego rządu. Prezesowi Łukaszczykowi dobrze z serca życzę, ale z pustego i on nie naleje. Może święty Mikołaj – jako jedyny, którego nie rozliczamy z prezentów? Już słychać za oknem dzwonki sań, kto wie…