Górnicy szykują Majdan

Górnictwo znalazło się na kolejnym zakręcie. W Kompanii Węglowej w czwartek powinna być wypłata, ale skarbiec jest pusty. Jeżeli pensje nie pojawią się na kontach, to urządzimy Majdan – grożą związki zawodowe.

Gdzie?
Majdan pod siedzibą Kompanii Węglowej w Katowicach – niewiele da. Ale protestujące miasteczko w Warszawie, pod siedzibą państwowego właściciela największego koncernu w Europie – to już coś. I nie umknie niczyjej uwadze i pieniądze się znajdą – wszak spektakl wyborczy przed nami. Tylko co dalej? Co będzie w kwietniu, w maju – ten rok ma jeszcze 9 miesięcy. Czy urodzi się z tego Majdan bez końca?

Na miesięczną wypłatę w Kompanii Węglowej dla 55 tys. zatrudnionych potrzeba ok. 360 mln zł. Suma gigantyczna, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę fakt, że ubiegłoroczne przychody węglowego giganta były o ponad miliard złotych niższe niż w roku 2012 – też nie najlepszego. Na hałdach leży 4 mln ton nie sprzedanego węgla. To m.in. efekt zimy mniej srogiej – ale także importu.

Wiosną i latem sytuacja się nie poprawi, większej sprzedaży nie będzie. Coś drgnie jesienią i zimą, tylko problem w tym, że na świecie ceny węgla wciąż spadają.

I tak się będzie działo, bo chińska gospodarka zwalnia. Wolniej również biegną inne azjatyckie tygrysy. Ta tendencja uwolni olbrzymie ilości węgla na światowym rynku, który to węgiel wielką rzeką popłynie do największego konsumenta – Europy (która zresztą odczuwa lekki wzrost przemysłowej produkcji).

Stąd też zarząd giełdowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej (w 2013 r. 82 mln zysku netto) przygotowuje swoich górników na tegoroczne straty. Chociaż JSW sprzedaje całą swoją produkcję, jej koksownie pracują pełną parą i wszystko idzie jak ciepłe bułeczki – to ceny na węgiel koksowy i koks robią swoje.

Tu pieniędzy na wypłaty wprawdzie nie zabraknie – sporo odłożono z poprzednich lat – ale ruchów płacowych w tym roku raczej nie należy się spodziewać. A to się związkowcom nie może, rzecz jasna, podobać.

Czy w takiej patowej sytuacji straszenie Majdanem ma sens?
Ma. Pod warunkiem, że nie będzie roszczeniowym protestem płacowym, tylko skieruje swoje ostrze i determinację w stronę nieodzownej reformy pozostałego w rękach państwa górnictwa. Zaakceptuje na przykład wyodrębnienie w Kompanii Węglowej dobrych kopalń od tych nierokujących nadziei. Dzisiaj, w jednym koszyku, te drugie ciągną firmę w dół. A więc drastyczna restrukturyzacja z likwidacją kopalń włącznie. Innej drogi nie widać.

Ale na taki Majdan związkowcy nie pójdą. Będą bronić do upadłego miejsc pracy i wypłat – czyli rzeczy świętych, niezmiennych i nienaruszalnych. Tylko do kiedy? I co dalej z naszym górnictwem, gdy wszystko wskazuje na to, że lepiej już było? Pozostaje oczekiwanie na cud – czyli wzrost cen węgla na świecie. Ale coś mi się widzi, że w tej mierze trudno liczyć na Opatrzność. Może bardziej na potwora spaghetti od pastafarian.

*
PS Kompania Węglowa nie ma od kilkunastu miesięcy prezesa. Trwa konkurs na to stanowisko i na członków zarządu. Dochodzą słuchy, że jednym z 3 kandydatów na funkcję szefa jest Mirosław Taras, były prezes podlubelskiej „Bogdanki”, jeden z twórców jej ekonomicznego i giełdowego sukcesu. Ma dobrą rękę, doświadczenie i głowę nie od parady. Jak powiedział nie tak dawno pewien klasyk – pasmatrim, uwidim…