Przyszłość na Wschodzie

Katowicka Kompania Węglowa, największa firma górnicza w Europie, szansę na rozwój i dobry wynik finansowy widzi na Lubelszczyźnie – tam właśnie chce zbudować kopalnię. Na Śląsku ciągle leżą dziesiątki miliardów ton węgla – dlaczego więc KW szuka szczęścia na Wschodzie?

Sama KW chwali się, że ma 8,5 mld ton zasobów bilansowych i 1,2 mld ton tzw. operatywnych (nadających się obecnie do ekonomicznego wydobycia). Sęk w tym, że z wydobyciem trzeba schodzić coraz niżej, ok. 1000 m to już prawie norma, a to cholernie drogo kosztuje. Dzisiaj spółki węglowe, w tym KW, chwalą się gigantycznym zyskiem netto górnictwa za 2011 r. – to 2,9 mld zł!, co robi wrażenie – ale prawda jest też taka, że na ten wynik zapracowały głownie światowe ceny węgla.

Nie obniżka kosztów, nie wzrost wydajności, tylko ceny węgla kształtowane przez wielkich producentów i odbiorców, na które nasze firmy – Polska wydobyła w ub. r. trochę ponad 75 mln ton – nie mają najmniejszego wpływu. Tylko się modlić, aby ceny węgla nie spadły do poziomu z 2008 r. – bo w tej sytuacji śląskie spółki byłyby pod kreską. A na garnuszek państwa już by nie przeszły, to nie te czasy.

Można się spodziewać, że za kilka lat ceny drastycznie spadną. W Mongolii i Mozambiku (przyszłych potęgach węglowych) prowadzone są gigantyczne inwestycje w kopalnie odkrywkowe. Z kolei USA rzucają od paru lat na eksport coraz więcej węgla. To efekt trzykrotnego potanienia cen gazu dzięki eksploatacji łupków.

Jeżeli ceny węgla spadłyby do poziomu z 2008 r., to na naszym rynku przetrwałaby tylko podlubelska „Bogdanka” – z najniższymi kosztami w kraju i z prawie dwukrotnie wyższą wydajnością niż w kopalniach śląskich. „Bogdanka” ma gorszy energetyczny węgiel, ale też ma rentę geograficzną. „Bogdanka” nie ma nad sobą aglomeracji, tysiąca dróg, w tym autostrad i nie ma linii kolejowych. Może fedrować bez obaw, że na górze coś się zawali.

Trudno się więc dziwić KW, że zapatrzyła się na „Bogdankę” i chce wybudować kopalnię w „szczerym polu”. Ma na to zielone światło tamtych samorządów gminnych i olbrzymie przyzwolenie społeczne ludzi, aby tam budować zakład, który ożywi ich gminy, jak to zrobiła „Bogdanka” w swoich. Tymczasem na Śląsku podaje się kopalniom czarną polewkę. Zarządzający śląskim górnictwem narzekają, że samorządy z ich terenów nie chcą górnictwa, blokują inwestycje. Narzekają, że lokalne władze posługują się taką filozofią: kopalnia zawsze była, jest i zawsze będzie. Stąd nic złego się nie stanie jeżeli postawi się jej coraz ostrzejsze warunki, przeważnie finansowe. Brakuje tylko refleksji – twierdzą szefowie węglowych spółek – że te warunki wpływają na koszty wydobycia i na konkurencyjność węgla.

Na pewno gminy chcą doić bogate (jeszcze) górnictwo – jeżeli będą to robić z umiarem, to nic złego. Ale zarządzający górnictwem, którzy dzisiaj widzą przyszłość swoich spółek w inwestycjach na Lubelszczyźnie (a może gdzieś na Ukrainie, może w Kazachstanie, Rosji, albo w Mozambiku) powinni rzucić okiem w przeszłość. Kilkanaście lat temu zlikwidowano kopalnię „Dębieńsko” w Czerwionce – Leszczynach ponieważ nie była „perspektywiczna” – dzisiaj giełdowy koncern NWR na jej gruzach buduje nową kopalnię, bo widzi perspektywy dobrego biznesu na kilkadziesiąt lat.

Dalej: kilka lat temu zlikwidowano i sprzedano innej czeskiej firmie kopalnię „Silesia” w Czechowicach – Dziedzicach. Od niedawna, po sporych inwestycjach, „Silesia” znowu fedruje w niespotykanym w naszym górnictwie rytmie. Na okrągło – 7 dni w tygodniu. Górnicy pracują 5 dni. Typowa czterobrygadówka, która była jedną z przyczyn sierpniowych strajków jastrzębskich w 1981 r. Oburzenie wtedy było wielkie, że specjalnie zabiera się górnikom niedziele, nie mogą pójść do kościoła, spędzić czasu z rodziną – nic tylko harówka. Na taką harówkę – 5 dni pracy, 2 – wolne (również co kilka sobót i niedziel) – zgodzili się górnicy „Silesii”. Czesi im wytłumaczyli, że aby ten biznes miał sens, a oni pewną pracę i dobre zarobki – wydobycie musi być prowadzone bez przerwy.

Dobrze, że KW szuka dla siebie miejsca w okolicach świetnej „Bogdanki”. Jest szansa na powrót do pomysłu z czasów Gierka, kiedy miało tam powstać Zagłębie Lubelskie z siedmioma kopalniami. Ale też warto zauważyć, co uświadamiają nam Czesi, jaki jeszcze wielki potencjał węglowy i wydobywczy istnieje na Śląsku. Nawet w zlikwidowanych kopalniach.