Symbole w grze

Nie byłem zwolennikiem zmiany kolorów krzesełek i barw Stadionu Śląskiego z biało – czerwonych na żółto – niebieskie, miałem do tego nie wracać, ale stało się, jak się stało. Niech już będą barwy regionu! Przekonał mnie argument, że żółty to kolor ciepły i przyjazny, zaś niebieski uspokaja i stabilizuje emocje. Z kolei czerwony wywołuje agresję. A biały, wiadomo – niepraktyczny. Coś w tym jest?!

Teraz ważniejsze jest to, aby przyciągnąć na stadion wielkie zespoły i organizować na nim jeszcze większe imprezy. Można bowiem obawiać się, że gra w kolory, o której było głośno od Bałtyku po Tatry, zmarginalizuje znaczenie Stadionu Śląskiego nie tylko w wymiarze krajowym, ale też województwa śląskiego. Czuję, że Stadion Narodowy w Warszawie stanie się tym, czym Wembley dla Anglików, a reprezentacja Polski będzie miała ponadto w rezerwie Kraków, Wrocław i Gdańsk. Dr Józef Musiał, sędzia, Ślązak z krwi i kości, prezes Towarzystwa Przyjaciół Śląska w Warszawie, napisał, w liście do marszałka Adama Matusiewicza, że przy okazji kolorów wykreowano konflikt między symboliką państwa polskiego a Górnego Śląska.

Trzeba będzie jak najszybciej o tym konflikcie zapomnieć, żeby od czasu do czasu pokazywała się u nas drużyna z orzełkiem, bo same regionalne kolory nie przyciągną kibiców na ligowe mecze śląskich klubów, które przecież nie reprezentują obecnie porywającego poziomu. Zresztą kluby marzą o swoich nowoczesnych stadionach, a Śląski z samych derbów nie wyżyje. Ciepłe i uspokajające barwy szybko wyblakną, bo trudno sobie wyobrazić, aby do Chorzowa tłumnie ściągali kibice z Częstochowy, Podbeskidzia i Sosnowca (i ochraniali krzesełka przed słońcem i deszczem).

Mam też nadzieję, że to była ostatnia inwestycja w województwie, co do której samorządowi politycy podejmowali decyzje w sprawie kolorów, choć żaden nie jest projektantem, czy architektem.

Dla mnie ważniejsza jest inna symbolika – wojewoda śląski przekazał Śląskiemu Urzędowi Marszałkowskiemu historyczną salę Sejmu Śląskiego. Na razie symbolicznie oddał w użyczenie, bo cały gmach Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego pozostaje własnością Skarbu Państwa, ale pierwszy ważny krok został zrobiony. Ten gest ma wymiar historyczny, bo łączy pod jednym dachem, i na tych samych fotelach poselskich – idee przedwojennej autonomii i dzisiejszej samorządności. Także wymiar współczesny, ponieważ pokazuje, że choć powoli, to jednak nieustannie kurczy się obszar władzy urzędu wojewody na rzecz urzędu marszałka.

Co do samego gmachu Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, to – gwoli przypomnienia – budowano go w latach 1924 – 29 ze środków własnych autonomicznego województwa. Kosztował ok. 12, 5 mln zł (dla porównania wydatki Skarbu Śląskiego w roku budżetowym 1928/29 sięgały 92 mln zł). Po wojnie budynek znacjonalizowano. Do dziś pozostaje największym gmachem publicznym w kraju. A sala Sejmu Śląskiego posłużyła za wzorzec dla budowanego w tamtym czasie gmachu Sejmu Rzeczpospolitej.

Wiadomo, że wszelkiej symboliki nigdy dość, więc dorzucam kolejną: 100 lat dla Kazimierza Kutza na 82. urodziny! Drogi Solenizancie, Mistrzu, Kazimierzu, Kaziu…Jesteś symbolem Śląska, choć dla wielu siedzisz drzazgą w tyłku. Spełnia ona jednak ożywczą rolę dla twoich zwolenników i przeciwników. Nie pozwala zapomnieć o Śląsku. Tak trzymaj i długie jeszcze lata podgrzewaj śląski kocioł.