Autonomiczne przedszkola

W bieżącym numerze są „Strachy na Lachy”, a w nich kawałek o gminie Lyski k. Rybnika, gdzie od dobrych paru lat rządzi Ruch Autonomii Śląska. Zapomniałem o kilku słowach o przedszkolach – w nich może tkwić sedno groźnej dla jednych, a dla innych pożądanej autonomii.

Przedszkole to przecież podmiot najmniejszy, i dla najmniejszych, który powinien dać wyobrażenie o samorządności, którą sobie wyobrażają Ślązacy (i nie tylko). Ponieważ Lyski, to taki autonomiczny byt (nie chodzi o układ władzy), jak każda gmina w Polsce. W sumie 9 tys. dusz. Ani biedna, ani bogata w tej części Śląska. Rolników żyjących tylko z ziemi i hodowli jest niewielu – większość mieszkańców utrzymuje się z przemysłu, przede wszystkim z pracy w rybnickich kopalniach. Gmina ani lepsza, ani gorsza od sąsiednich, nie rządzonych przez autonomistów.

A teraz to, co pominąłem. Chodzi o mądrą refleksję rządzącego gminą od 1995 r. wójta Grzegorza Gryta. Przy okazji wiceprzewodniczącego wojewódzkich struktur RAŚ. Wójt wyliczył mi, co ma w dziewięciu wsiach: przedszkoli – dziewięć, tyle samo bibliotek i Ochotniczych Straży Pożarnych (świetnie wyposażonych, którym zazdroszczą straże zawodowe). Klubów sportowych tylko pięć, ale z boiskami i zapleczem, że palce lizać. Szkół podstawowych – pięć i jedno gimnazjum. Ludność zaopatrywana jest w wodę, tańszą niż w okolicznych miastach, z pięciu własnych wodociągów.

To wszystko na garnuszku gminy. Wójt mówił, że gmina rozwija się po swojemu, ludzie mają wszystko na wyciągnięcie ręki. – Kiedy w kraju tysiącami likwidowano przedszkola, to my postanowiliśmy je zachować kosztem innych wydatków – pochwalił się. Coraz mniej rodzin ma charakter wielopokoleniowy, a rodzice pracują w miastach. – Przyjęliśmy więc, że w tej sytuacji każde śląskie dziecko powinno chodzić do przedszkola od 3 roku życia.

Teraz scentralizowane państwo uznało, że z przedszkolami popełniło błąd i uruchomiło program ich odbudowy: – Pieniądze dostają te gminy, które przedszkola lekką ręką zamknęły, a nam się odmawia, nawet na niewielki remont – denerwował się wójt. – I tak się właśnie rządzi krajem z pozycji Warszawy. Państwo nie ma zamiaru dopłacać do tego co już stoi i nieźle działa. Do ruiny – tak!

Podobnie będzie z bibliotekami, których w kraju tysiące poszło pod nóż, a w Lyskach nie zamknięto ani jednej.

Wójt wraca do polityki. – Jeżeli mówimy o autonomii, o samorządności, to i takie sprawy mamy na myśli – przekonywał. – Przecież na odbudowę zniszczonych w całym kraju bibliotek i przedszkoli pójdą nasze pieniądze.

Styl rządzenia wójta Gryta nie jest tylko śląską specjalnością spod Rybnika. Takich wójtów od Bałtyku po Tatry i od Odry po Bug – jest bez liku. I wszyscy zadają sobie jedno pytanie: dlaczego moja gmina, moje miasto, powiat i województwo – ma płacić za głupoty centrali?

Jak w sprawie przedszkoli w Lyskach.