Kolor pod tyłkiem

No i mamy kolejny wielki śląski, ale też polski, problem do rozwiązania: na jakich kolorach krzesełek posadzimy swoje tyłki na Stadionie Śląskim w Chorzowie?

Toczy się bowiem całkiem poważna dyskusja o barwach modernizowanego stadionu, nazywanego od dziesięcioleci „Kotłem Czarownic”. W tym kotle byłem kilkanaście razy i, Bóg mi świadkiem, nie wiem na jakich krzesełkach, a wcześniej ławkach, siedziałem. Pamiętam za to zwycięstwa biało – czerwonych: piłkarzy, żużlowców i lekkoatletów.

Właściciel stadionu, Śląski Urząd Marszałkowski, chce ubrać go w szaty o takich barwach: murawa, oczywiście – zielona, bieżnia – niebieska, trybuny – czerwone, a dach biały – przeźroczysty. Biel dachu i czerwień siedzeń dają biało – czerwony obraz całości.

Niezły, bo od dziesiątków lat chorzowski gigant aspiruje do charakteru stadionu narodowego. I wielokrotnie nim był, że przypomnę tylko pokonanie 2:1 ZSRR w 1957 r., z Gerardem Cieślikiem w roli głównej.
Takie kolory, dla mnie ciekawe, ba – naturalne, podpowiedziała niemiecka firma projektowa, która zajmuje się estetyką przebudowywanego stadionu. Ma pomieścić 55 tys. widzów.

Ale przeciwko białemu dachowi i czerwonym siedzeniom protestuje Ruch Autonomii Śląska. Chciałby, abyśmy nasze tyłki mościli na krzesełkach żółto – niebieskich. Dla niezorientowanych, to historyczne barwy Górnego Śląska i obecne kolory RAŚ. Argument jest taki, że Stadion Śląski leży na Górnym Śląsku, a wobec budowy Stadionu Narodowego w Warszawie – nigdy nie będzie miał takiego charakteru.

Jerzy Gorzelik, lider RAŚ, publicznie mówi, że biało – czerwone barwy, to akt służalczości obecnych władz województwa wobec Warszawy.

Z kolei Piotr Spyra, wicemarszałek województwa śląskiego, i Ślązak z krwi i kości, uważa, że kolory są ciekawe, telewizyjne – do tego niemieckiego pomysłu.

Stadion Śląski, który nigdy nie był stadionem klubowym, jest elementem Wojewódzkiego Parku Kultury i Wypoczynku – największego parku w Europie – zbudowanego na poprzemysłowych hałdach przez cały Śląsk. Ten miejscowy i ten napływowy. Moja świętej pamięci teściowa, pochodząca ze Lwowa (mieszkała w Bytomiu i w Chorzowie), w przymusowych czynach społecznych zasadziła w parku setki drzew, także koło stadionu. Była z tego dumna, choć nienawidziła systemu, który wygnał ją ze Lwowa do Chorzowa. Jej sadzonki to dzisiaj olbrzymie drzewa. Wiosną zielone, potem żółte, czerwone i brązowe. W zimie białe. Piękne kolory.

Gdyby jednak teściowa dowiedziała się, że jej stadionowi – a była na meczu Polska – ZSRR! – odmówiono barw biało – czerwonych, to pewnie w grobie zaczęłaby się przewracać.

Nie mam, co do kolorów „Kotła Czarownic”, radykalnych poglądów. Proponuję więc takie rozwiązanie: sektor z żółto – niebieskimi krzesełkami dla autonomistów, a obok sektor z biało – czerwonymi siedzenia dla innych. I tak sektor za sektorem. Bo krzesełko żółto – niebieskie, obok biało – czerwonego itd., to byłby już zbyt skomplikowany i kosztowny zabieg.

A gdyby niektóre barwy świeciły pustkami? To i tak najważniejsze będzie to, co na zielonej murawie i niebieskiej bieżni zrobią ci w biało – czerwonych kolorach.

A swoja drogą: na jakim kolorze wam się najwygodniej siedzi?