Niemcy dobrzy, a nawet źli
Niemcy z Opolszczyzny liczą, że możliwość identyfikacji narodowej i etnicznej w najbliższym spisie powszechnym – a więc „Niemiec – Ślązak” – radykalnie zwiększy ich stan posiadania ograniczony w 2002 r. pojawieniem się „narodowości śląskiej”. Tym bardziej, że od wyborów samorządowych jest o nich głośno. Znaleźli się na huśtawce: raz na górze, raz na dole. Dobrzy i źli. Skąd wokół nich takie zamieszanie?
Przypomnijmy: po wyborach regionalna Platforma Obywatelska niespodziewanie rozstała się z dotychczasowym koalicjantem – Mniejszością Niemiecką. Na jej miejsce wszedł SLD pozostający wcześniej w twardej opozycji wobec rządzącego województwem do jesieni 2010 r. układu PO, MN i PSL. Dla Niemców był to policzek, którego zupełnie się nie spodziewali. Do tego został zadany w roku 20–lecia powstania Towarzystwa Społeczno – Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim. Ból szybko minął. Dosłownie po paru dniach skruszona PO zaprosiła ich do władz.
Z kolej SLD trzymany przez lata na dystans – po słynnych aferach korupcyjnych – poczuł się jak lis w ogródku. Już witał się z gąską, ale zanim zdążył ponownie posmakować rządzenia, to dostał kopniaka. W egzotycznej koalicji – PO, MN, PSL, SLD – lewica dotrwała do początku stycznia br. i znowu wypadła na polityczny aut. Na Opolszczyźnie, naszym najmniejszym milionowym województwie, jest więc po staremu. O co więc toczyła się ta gra?
Te błyskawiczne polityczne roszady miały wspólny mianownik: za każdym razem (odsunięcie Niemców i ich ponowne przyjęcie do koalicji, a także zaproszenie do władzy SLD i wyrzucenie go z hukiem za drzwi) tłumaczone były dobrem Opolszczyzny. To dobro, zmieniające się jak w kalejdoskopie, nazwane już zostało nowym festiwalem opolskim – tym razem obłudy. Obłuda jest elementem uprawiania polityki, ale na Opolszczyźnie w ostatnich miesiącach wyraźnie z nią przesadzono.
Z Niemcami po drodze
– Podejmowanie przeciwstawnych decyzji i odwoływanie się za każdym razem do„dobra województwa” zupełnie kompromituje działaczy regionalnej sceny politycznej – mówi dr Danuta Berlińska, socjolog z Uniwersytetu Opolskiego. Sceny zresztą specyficznej, bo gra na niej z uwagą śledzona jest w Warszawie i Berlinie. Stamtąd dochodzą też podszepty suflerów. W poprzednim roku zainteresowanie nią było szczególne, ponieważ Mniejszość Niemiecka bierze udział w okrągłym stole rządów Polski i Niemiec podsumowującym 20 lat traktatu polsko – niemieckiego. Jest przy nim orędownikiem potraktowania Polonii w Niemczech jak mniejszości narodowej, o co od dawna upominamy się. – Stąd odsunięcie Niemców od władzy było dla mnie niezrozumiałe i szkodliwe nie tylko dla Opolszczyzny – dodaje Berlińska.
Mniejszość od 12 lat współrządziła samorządowym województwem, a i wcześniej była u sterów na Opolszczyźnie. Ze wszystkimi było jej po drodze: z AWS, SLD i ostatnio z PO. – To był dobry polityczny obyczaj, bo skoro Niemcy stanowią sporą część naszej społeczności, to powinni również współuczestniczyć w sprawowaniu władzy – uważa Berlińska. Platforma, pozbawiona antyniemieckich fobii, wydawała się być im najbliższa. Dlatego niemieckie gminy zdecydowanie poparły Bronisława Komorowskiego w ostatnich wyborach prezydenckich. W samorządowej kampanii wspólnie podkreślano sukcesy poprzedniej koalicji zwieńczone przyznaniem przez Brukselę nagrody 100 mln euro dla województwa, które najlepiej w kraju zarządzało płynącymi do Polski europejskimi pieniędzmi.
Platforma zdobyła 12 mandatów w 30 – osobowym Sejmiku Województwa Opolskiego (poprzednio miała 8), choć liczyła na więcej. PSL tradycyjny sojusznik – 2 (miało 3). Niemcy – 6 (posiadali 7), ale uznali to za sukces, bo po raz pierwszy od lat ich elektorat nie skurczył się, ale wzrósł o kilka tysięcy głosów. Swoje zrobiła tu skomplikowana arytmetyka wyborcza. Opozycja SLD i PiS dostała po 5 mandatów, z tym, że lewica zyskała jeden, a prawica straciła trzy.
Dlatego w dniu ogłoszenia wyników wyborów trwanie koalicji PO, PSL i MN wydawało się więcej niż pewne. Sami wyborcy zapalili jej zielone światło. Pamiętano też, że poprzedniego układu nie zachwiał nawet protest Niemców przeciwko obchodom 90. rocznicy III Powstania Śląskiego.
To był największy oficjalny zgrzyt w tamtej koalicji. W połowie ub. r. Norbert Rasch, szef Mniejszości Niemieckiej, napisał list do Józefa Sebesty, marszałka opolskiego, byłego i obecnego, w którym podważył zasadność świętowania w 2011 r. kolejnej rocznicy powstańczego zrywu. W naszych ocenach właśnie to powstanie bezpośrednio przyczyniło się do przyłączenia części Górnego Śląska do Polski. Uroczystości z tym związane odbywają się tradycyjnie na Górze św. Anny.
Rasch uznał, że wreszcie trzeba odejść od mitologizowania powstania, bo było ono tragedią dla wielu śląskich rodzin. Brat strzelał do brata. I było też, napisał, zbrojnym atakiem na integralność terytorialną suwerennych Niemiec. W jego ocenie powstanie było przejawem nacjonalizmu panującego w przedwojennej Polsce.
List wywołał burzę. Platforma zażądała od władz Mniejszości Niemieckiej odcięcia się od poglądów Rascha, albo dotychczasowy układ koalicyjny stanie pod znakiem zapytania. Przewodniczący Rasch przeprosił: nie powinien był wtrącać się do tego, jak Polska ma obchodzić narodowe uroczystości i czcić swoich bohaterów. – Forma była niestosowna, nie należało listu upubliczniać, ale co do treści, to z niej się nie wycofuję – mówi dzisiaj niemiecki lider. – Mamy inne spojrzenia na powstania, dla nas to czarna karta śląskiej ziemi, a ich rocznice nie są naszymi świętami.
Sama mniejszość była w sprawie listu podzielona. – W Polsce nikt nas nie atakuje, mamy właściwie wszystkie prawa, o jakie walczyliśmy – komentował i łagodził Henryk Kroll, poprzedni szef opolskich Niemców. – To po co wszczynać awanturę?
Sprawa listu rozeszła się po kościach, choć Niemcom zarzucano butę, podważanie polskiej racji stanu i zapominanie o tym, na terenie jakiego państwa mieszkają. Uznano go za element politycznej gry mającej na celu przedwyborczą mobilizację niemieckiego elektoratu. Jeżeli więc sojusz PO i MN przetrwał taką próbę, to wydawało się, że nic już nim nie zachwieje?
Władza w kasie
Tymczasem Niemcom tuż po wyborach podano czarną polewkę, a ich miejsce przy stole zajął SLD. Dopraszało się do niego również PiS, ale z wiadomych względów nie miało szans. Mimo tego PiS pogratulowało nowej koalicji śmiałej decyzji odsunięcia Niemców – dla dobra Opolszczyzny – od władzy.
SLD wydawało się w tym momencie, że chwycił Pana Boga za nogi. Od lat trzymany był przecież w regionalnej politycznej izolatce. Stało się tak po głośnych opolskich aferach korupcyjnych z udziałem liderów lewicy, zakończonych wyrokami skazującymi. A tu taki sensacyjny gest ze strony zwycięskiej partii – bez wątpienia ważny dla SLD w skali całego kraju – niechętnej do tej pory do bratania się z lewicą! Do tego wykonany został w przededniu drugiej tury wyborów prezydenckich w Opolu, w których w szranki stawali Ryszard Zembaczyński z PO, dotychczasowy prezydent i Tomasz Garbowski, poseł i lider SLD na Opolszczyźnie. – To wyraźnie wzmacniało wtedy pozycję Garbowskiego – mówi Andrzej Namysło, radny sejmiku, działacz SLD. – Poszedł sygnał do wyborców, że przeobrażona lewica wraca do gry.
Prawie się udało. Zembaczyński dostał w pierwszej turze 43 proc. głosów, a lider SLD 21 proc. Kandydat PO uchodził za pewniaka, ale w dogrywce wygrał ledwo 51 do 48 (644 głosami). Władze PO uświadomiły sobie, że popełniły błąd wchodząc w ten sojusz, choć na początku zagrywka była celowa. – Platformie bardzo śpieszyło się do tej koalicji – wspomina Namysło – nam zresztą również, aby tylko wyjść z cienia. Koalicyjna umowa miała charakter personalny. Błyskawicznie podzielone zostały wpływy w nowym samorządzie Opolszczyzny. – Pośpiech związany był z chęcią odsunięcie Niemców od spraw finansowych – tłumaczy działacz lewicy.
Chodziło o to, że przez poprzednie kadencje mniejszość, rządząca Opolszczyzną w różnych koalicyjnych związkach, położyła rękę na finansach województwa. Odpowiadała m. in. za dzielenie unijnych pieniędzy. Decydowała także o rozdziale środków z zasobnego Funduszu Rozwoju Śląska, który wcześniej zasilany był dotacjami z Niemiec. Przez cztery lata PO nie potrafiła tego układu zmienić. Dobrze to było widać z pozycji opozycji. – Naprawdę rządzi ten, kto trzyma kasę, więc władza PO była iluzoryczna – komentuje Namysło. Platformę wyraźnie to uwierało i drażniło. – Można więc było się spodziewać, że po sukcesie wyborczym będzie chciała zdobyć także władzę nad pieniędzmi. A bez rozwodu z Niemcami, nawet chwilowego, byłoby to bardzo trudne.
Platforma triumfowała. W nowym zarządzie województwa zdobyła większość: trzech członków na pięciu, z marszałkiem i pierwszym wicemarszałkiem na czele. W poprzedniej koalicji miała dwóch, tak samo jak Niemcy – za sprawy finansowe odpowiadał Józef Kotyś, wicemarszałek z ramienia mniejszości. Działacze PO narzekali, że nie mogą rozwinąć skrzydeł w realizacji swojego programu, bo mają ograniczony dostęp do samorządowego budżetu. Teraz wszystko miało się zmienić. Na Opolszczyźnie zapachniało kadrowym trzęsieniem ziemi. – To antyniemiecka koalicja! – ocenił Kotyś. I to była najostrzejsza publiczna ocena nowego rozdania. Poza tym nie było widać, aby Niemcy rwali włosy z głowy.
Norbert Rasch mówi, że wówczas zabolało go nie samo przejście do opozycji, ale sposób w jaki mniejszość potraktowano: – Dowiedzieliśmy się o tym z mediów, a przecież wystarczyłaby odrobina kultury politycznej, aby nam powiedzieć w oczy, że, panowie , bez obrazy, ale mamy inny pomysł na koalicję – wspomina. Rasch pocieszał niemiecki elektorat: – Co nas nie zabije, to nas wzmocni!
Opolszczyzna A i B
Szybko jednak okazało się, że Niemcy tak łatwo nie sprzedadzą swojej skóry. Od byłego koalicjanta usłyszeli, że ich dotychczasowy udział we władzy był dla Opolszczyzny szkodliwy, a odsunięcie mniejszości na bok będzie teraz z korzyścią dla regionu. – To niesprawiedliwa ocena, bo mniejszość wniosła swój wielki wkład w rozwój Opolszczyzny, a także w pozostawienie samodzielnego województwa na mapie kraju przy ostatnim podziale administracyjnym – mówi Berlińska.
Faktycznie, w pierwszych powyborczych dniach wytoczono przeciwko Niemcom działa tak wielkiego kalibru, że wydawało się, iż nie mają oni w najbliższej przyszłości żadnych koalicyjnych szans. Lider PO, poseł Leszek Korzeniowski, wytknął im zawłaszczanie pieniędzy płynących z UE i preferowanie przy ich rozdzielaniu gmin i powiatów, w których mniejszość jest u władzy. Wtórował mu nowy lewicowy sojusznik, który zarzucał Niemcom politykę „podsiębrania” prowadzącą do pogłębienia się podziałów na Opolszczyzną A (ściana wschodnia, bastion niemieckości) i B (zachodnią ścianę biedy, zdominowaną przez polską większość).
– Głównym zadaniem nowej koalicji będzie troska o równomierny rozwój regionu – zapowiadał marszałek Sebesta. – Ta koalicja lepiej będzie odbierana w Polsce, bo w centrali często słyszałem, że Mniejszość Niemiecka ma za dużo przywilejów – podkreślał poseł Korzeniowski.
O zachodniej ścianie biedy mówi się na Opolszczyźnie od lat, ale nie powstała ona za sprawą udziału mniejszości we władzach. – Od przynajmniej dwudziestu lat dziesiątki tysięcy dwupaszportowców pracowało i pracuje w Niemczech, a pieniądze inwestują w swoje gospodarstwa domowe – przypomina Berlińska. – Polacy mają taką możliwość dopiero od wejścia do UE. Swoje zrobiły też setki milionów marek pomocy od rządu Niemiec, która napływała po 1990 r. Poszły na drogi, szpitale i infrastrukturę komunalną. – Służą wszystkim, bo nie ma homogenicznych gmin zamieszkanych tylko przez mniejszość niemiecką – podkreśla socjolog. Gminy są mieszane, w żadnej mniejszość nie dominuje. – Szpitale i drogi są dla wszystkich, także dla polskiej większości.
Rasch przyznaje, że dysproporcje w regionie są. Ale kogo należy za nie winić? – Zachodnie powiaty zostały zapuszczone, bo przesiedlona ludność przez długie lata nie wierzyła, że tutaj zostanie – przypomina. Dodaje też, że o podziale unijnych pieniędzy decydował cały zarząd województwa, nie tylko przedstawiciele mniejszości. Do tego nie według opolskich, a ogólnopolskich kryteriów. – Mówienie o podsiębraniu jest więc czystą demagogią. Pretekstem na pozbycie się Niemców. Jego zdaniem właśnie niemieckie gminy biednieją po pierwszych tłustych latach 90. – Ludzie pracują w Niemczech i tam płacą podatki, a tu inwestują w okna i dachówki, a nie we własne firmy i nowe miejsca pracy – przekonuje. – W wielu gminach nie możemy rozpocząć inwestycji, bo nie mamy na wkład własny.
Niemcy z tarczą
Usunięcie Niemców z koalicji, argumentowane rzekomym działaniem na szkodę regionu, uruchomiło u nich mechanizmy obronne. Nie do końca jasne, choć wiadomo, że doszło do kilku spotkań posła Ryszarda Galli z liderami Platformy na centralnym szczeblu. Inni działacze też jeździli, gdzie mogli, przypominając o finansowym wkładzie Mniejszości Niemieckiej w rozwój województwa i o roli w dialogu polsko – niemieckim. Miało dojść również do interwencji Berlina w Warszawie w ich sprawie, sugeruje się na Opolszczyźnie, ale dr Berlińska w to nie wierzy: – Dla Berlina nie ma już problemu niemieckiego w Polsce, więc nie sądzę, aby chciał angażować się w to, czy mniejszość będzie w regionalnych władzach, czy nie.
Ważne są efekty. Najpierw na zjeździe regionalnych szefów partii Donald Tusk ostro skrytykował opolskich przywódców za układanie się z SLD, który niebawem w wyborach parlamentarnych będzie ich poważnym konkurentem w skali kraju. A mniejszość nie. Następnie doszło do rozmowy premiera z szefem opolskiej PO. Po niej Niemcy natychmiast zaproszeni zostali do koalicji. – Dla dobra regionu i stosunków międzynarodowych – tak poseł Korzeniowski uzasadnił ponowne wyciągnięcie ręki do tych, którzy jeszcze kilka dni wcześniej szkodzili Opolszczyźnie.
SLD zostało w koalicji, więc chcąc nie chcąc PO musiała oddać Niemcom miejsce swojego członka zarządu i tym samym straciła w nim większość. Ceną powrotu do władzy było poświęcenie byłego wicemarszałka Kotysia, z którym Platforma odmówiła współpracy. – Nie mamy też poprzednich kompetencji, bo karty już wcześniej zostały rozdane – mówi Rasch.
Po powrocie Niemców wiadomo było, że dni SLD w szerokiej koalicji (25 radnych) są policzone. Potrzebny był pretekst. 12 stycznia stara koalicja odsunęła od siebie SLD za brak poparcia dla poprzedniego programu PO, MN i PSL na lata 2007 – 2013 r. W tym za krytykowanie sztandarowego pomysłu odnowienia kompleksu pałacowego w Mosznej, wyprowadzenie z niego szpitala i budowę obok pawilonu neuropsychiatrycznego. Z kasy regionu ma pójść na to 77 mln zł.
Radny Namysło nazwał to szaleństwem i kaprysem, bo budżet Opolszczyzny jest w tym roku o blisko 50 mln zł mniejszy: – Nie ma na drogi, hematologia nie może przyjmować pacjentów, bo brakuje 2 mln zł, a tu taka, zbędna w tym momencie, inwestycja – mówi.
Sojuszowi zarzucono, że rozmawia o programie przez media, zamiast w koalicyjnym gronie, dąży do pozyskania dla swoich stanowisk kierowniczych w instytucjach samorządowych, a także to, że władze SLD próbują, jak za dawnych czasów, wtrącać się do samorządu i kierować nim z tylnego siedzenia. I tak SLD wrócił do opozycji. – Doszliśmy do wniosku, że izolacja tej formacji nie powinna się jeszcze zakończyć – argumentował poseł Korzeniowski. Dla dobra Opolszczyzny, oczywiście.
Platforma zerwała z SLD w stylu podobnym, jak wcześniej z Niemcami. – O tym, że znaleźliśmy się poza koalicją, dowiedzieliśmy się z mediów – żalił się Tomasz Garbowski. Ten styl nazwał arogancki i tchórzliwy, a SLD napisał w oświadczeniu, że „zarówno wówczas, jak i teraz liderzy PO nie mieli odwagi zasiąść przy wspólnym stole i patrząc w oczy partnerowi uzasadnić powody zerwania współpracy”.
Po wyrzuceniu SLD mniejszość poczuła wiatr w żagle. Domaga się nowego rozdania koalicyjnych kart. Nie domaga się za to publicznego wyjaśnienia, dlaczego w jednym tygodniu była dla regionu całym złem, a w drugim już dobrem. Jak trzeba, to Niemcy potrafią być spolegliwi. A może jest to kolejna cena powrotu do władzy? Po rozstaniu z SLD zapytano o to marszałka Józefa Sebestę. Bo i w przypadku lewicy powoływano się na dobro i zło? – W polityce nie wszystko może być racjonalne! – odpowiedział lider PO. Przecież chodzi o dobro Opolszczyzny. Żeby była jasność.
***
Z krzesełkami na Stadionie Śląskim stało się jak się stało. Sprawa zamknięta. Z kolei otwarta została kwestia narodowości – z sondażu w czterech miastach wynika, że prawie co drugi respondent stawia na narodowość śląską. Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie, swoje pewnie zrobiły pytania, ale trzeba się będzie temu przyjrzeć: jestem „Ślązakiem”, bo tu mieszkam, czy też należę do „narodu śląskiego”? Tak, jak przy identyfikacji „Niemiec – Ślązak” dużo nam powie określenie się „Polak – Ślązak”. Zobaczymy.
Komentarze
Krótko, bo sprawa jest ewidentna
„jeżeli nie wiesz o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze”…….
Prywata i prywatne rozgrywki prominentów różnych partii, to norma.
Władza zawsze działa jak grabie, ważne żeby pozostawiła coś po sobie, prócz niesnasek.
Ps.
Sam się waham, co wpisać……
Po prawie 50 latach życia na Śląsku, może już jestem „tutejszy”?
W końcu zależy mi na poziomie szpitali, dróg, opery, operetki, hal sportowych…..
I nieistotna jest ich nazwa, czy przynależność narodowa, a ich funkcjonalność!!! i istnienie……
Nie za bardzo rozumiem te pytania o identyfikacje:
„…jestem „Ślązakiem”, bo tu mieszkam, czy też należę do „narodu śląskiego”? Tak, jak przy identyfikacji „Niemiec – Ślązak” dużo nam powie określenie się „Polak – Ślązak”…”
Raz – kto czuje sie Slazakiem, czy to z racji urodzenia, czy wieleletniego zamieszkania tu – to jest Slazakiem, i tyle. Dwa – co to jest „Niemiec – Slazak”, czy „Polak – Slazak”. W tej chwili na Slasku nie ma zadnych specjalnych konfliktow na tle narodowosci, tak jak bywalo w przeszlosci. Niemiec – Slazak i Polak – Slazak, to tylko – Slazak.
Mamy poczucie swojej odrebnosci od ukochanej ojczyzny, nie bez powodu, z relacji naszych ojcow, dziadkow i pradziadkow. Powodow nigdy nie zapisanych w oficjalnej polskiej historii. Nie tylko w tej komunistycznej, ale nawet w dzisiejszej.
Podobnie jak Polacy pod zaborami starali sie zachowac swoja narodowa tozsamosc, tak Slazacy – starali sie o to samo. Dzisiaj jest to niewygodne, gdy w demokratycznych warunkach probuja sie znow o to upomniec.
W tym kontekscie okreslenia: Niemiec – Slazak, Polak – Slazak, calkowicie traca znaczenie.
P.S. Pod Annaberg walczyli bracia mojego pradziadka po roznych stronach. Kazdy za swoja prawde.
Wiadomo, że Opolszczyzna wychodzi jak Zabłocki na mydle z PO czy z PiS, podobnie jak cala III RP.
Przekręty połączone z idiotyzmem na każdym kroku.
Kolej, lotnictwo, służba zdrowia, nauka, szkolnictwo, drogi, sieć elektryczna ….. itp itd.
Co do przekrętów Jakubowskiej, to w każdym regionie są pośrednicy ubezpieczeniowi. Michnik dotrzymał słowa, że jak Jakubowska nie „sprzeda” Millera to pożałuje.
No i Jakubowskich za to skazano. Układów w innych miejscach nie ruszono bo kasę trzepią Geniusz Narodu Polskiego.
Warto przypomnieć że po prowokacji politycznej PO z Tuskiem przeciw Cimoszewiczowi, skazana prawomocnym wyrokiem sądowym, Jarucka dalej pracuje w MSZ
Najwyższa pora by wykształciła się społeczność Sląska, poprzez zasiedzenie czy urodzenie.
Wtedy Geniusze Narodu Polskiego z PO czy PiS wylądują tam gdzie ich miejsce, na śmietniku.
Ciekawe czy MSZ III RP, Geniusz nad Geniusze, Sikorski ma ochotę na Mniejszość Polska w Niemczech ?
Radek zajęty jest robieniem Czarnej Listy Wiz do UE dla Lukaszenka i jego świty i tym by go w Egipcie źle nie zrozumiano wiec nie ma czasu na takie pierdoły.
Zresztą jak wszyscy MSZ III RP
Minęło 20 lat i w zasadzie działające partie nie potrafią się wyswobodzić od centralizmu demokratycznego słusznie minionego ustroju. Okazuje się, że wizyta lub przygana ważniejszego sykretorza, ustawia sposób działania partii w terenie. Nie chodzi mi przy tym o ten konkretny przypadek ale o zasadę, zgodnie z którą centrala ustawia sprawy partyjne w terenie, a wydawać by się mogło, że taka organizacja powinna rosnąć od dołu do góry a nie na odwrót. Kiedy jednak uświadomimy sobie gdzie mieszkamy, musimy od razu założyć, że czego jak czego, ale porządku nie należy się spodziewać w żadnej dziedzinie.
Jest to też wskazówką na przyszłość dla Ślązaków, czego mogą się spodziewać po wczorajszych sojusznikach w sprawowaniu rządów.
Przywołanie przez Jana badania na temat deklarowania narodowości śląskiej w spisie powszechnym są rzeczywiście zdumiewające nawet dla mnie. Jeszcze nie tak dawno mógłbym napisać, że taką przynależność zadeklaruje 0.5 mln moich kamratów, ale tylko pod wyraźnym wpływem chmielu. Okazuje się, że może to być więcej i to całkiem na trzeźwo, bo skoro w miastach połowa deklaruje śląskość, to w mniejszych ośrodkach ten odsetek będzie dużo wyższy.
nawet w Egipcie i Tunezji wieje ostatnio wiatr wolności, to może i czas na Śląsk…. Chocholi taniec warsiawskich partii, które opowiadają pierdoły o zielonej wyspie zamiast reform, nie pomoże wyjśc z kryzu więc trzeba może wybrać inną drogę….
Amerykaninem w XVIII stawał się każdy kto bronił się przed opresją angielskiego króla – Ślązakiem jest każdy, kto broni się przed opresją stolycy.
Mniejszośc niemiecka jest żywym symbolem wspaniałej śląskiej przeszłości – są u siebie od wieków. Są potrzebni także jako pomost do najbliższego naszego sijusznika, którego prosperity moze pomóc wygrzebać się z kryzysu.
Państwo jest po to by troszczyć się o maluczkich a nie by wygrażać „mocarstwową pięścią” i „szablą na sznurku” sąsiadom. Stolyca dla mocarstwowo-nacjonalistycznego obłędu zrobi wszystko i wyciśnie pieniądze nawet z kamienia z tym, ze za wyciskanie warsiawskich kamieni zabierze się na końcu. Tzw. „powstanie warsiawskie” i o jego obłąkańczy ostatnio kult pokazuje, iż oni dla nacjonalistycznej paranoi nie cofną się przed niczym i gotowi puścić z dymem nawet własny dom. Tym bardziej dla uratowania dobrego humoru „zielonej wyspy” stolyca poświęci ekonomiczny rozwój Śląska.
Nie radzą sobie ani z drogami, ani z kolejami i to bez względu na to jakiej maści politycznej jest rząd ale staną na głowie by ciężar tego nie spadł na stolycę. A kraj moze się pogrążyć w ostatniej nędzy byle do końca był bieło-czerwony.
Nawet jak 100% mieszkańców Śląska (czyli pnioki i krzoki razym) opowie się za śląską narodowością, zostanie problem gospodarczy. Znaczenie Śląska dla całości funkcjonowania państwa polskiego jest fundamentalne choć świadomie marginesowana. W ostatnich latach powstała nawet polska kampania obsrywania Śląska, jako rejomu rzekomo deficytowego. Biorąc pod uwagę, że energetyka polska plus hutnictwo praktycznie w całości opiera się na węglu, z czego w ponad połowie na węglu kamiennym, z czego 2/3 z terenów Śląska można sobie wyobrazić skalę zależności Polski od Śląska. No, można twierdzić, że na rynkach światowych węgiel jest tańszy od śląskiego. No ja, cza tylko mieć dulary coby go można było kupić. A te dulary też w dużej częsci generowane są na Śląsku.
Świadomi tego są i gdański Tuski i warszawski Kaczyński i szczeciński Napieralski i lubelski Palikot i cała reszta antyślązaków. A rynki finansowe Warszawy nie są w stanie nagrzć w piecu kieleckiego bambra.
Oczywiście należy zabiegać i to jeszcze intensywniej o niezależność Śląska (innego rozwiązania nie ma), ale spodziewana droga zapowiada się wyboiście.
/cza tylko mieć dulary coby go można było kupić. A te dulary też w dużej częsci generowane są na Śląsku./
To było prawdą może dwadzieścia lat temu. Dzisiaj np. w Poznaniu kupuje się równie łatwo węgiel ze Śląska, z Australii czy z Rosji, kwestia tylko ceny.
Wczoraj @Galicyjoku posłuchałem sobie jak się te smrody obrzucają gównem, bo trudno to uznać z rzeczową krytykę takiej czy innej taktyki gospodarowania. Wzięli się ci z bożej łaski politycy do wytykana przeciwnikowi ( w ich widzie: wrogowi) jego kompetencji, jakie formalnie zdobył w trakcie edukacji. Okazuje się, że miłościwie nam panujące i do panowania się szykujące grono „ekonomistów”, nie posiada żadnego mandatu i uprawnienia. Widać uwierzyli towarzyszowi Leninowi, że i kucharka może być ministrem, więc jest jak na załączonym obrazku. Naczelny degenerat partii PiS zabrał się za gospodarkę i już na starcie popierdoliły mu się złotówki z euro, a jak by tak pociągnąć za język, to pewnie byłby przekonany, że węgiel pompują kiwony z odwiertów (ten który z nim wygrał chciał wydobywać gaz metodą odkrywkową). To jeszcze pół biedy, ale jak się strachają że przyłączymy Górny Śląsk do Niemiec, wypada tylko zapytać, czy kiedykolwiek mieli okazję przestudiować mapę Polski z granicami sąsiednich państw.
Jak można przez 20 lat wysiadywania w parlamencie niczego się nie nauczyć? Rozumiem tych kilka osób mających stały kontakt z ich toruńskim pasterzem, ale reszta chcąc nie chcąc musi się otrzeć o jakąś wiedzę tj. ludzi wykonujących za nich obowiązki w zakresie stanowienia prawa. Jest tam obecna garstka ludzi kompetentnych, ale oni nie mają nic do gadania, choć mieli by do powiedzenia najwięcej.
Czemu nie nauczyli? Właśnie świetnie się nauczyli obrzucać fekaliami. Taki Czarnecki np. nauczył się jak się trzymać jakiejś władzy i robić mądre miny. A jak bełkotać się nauczył! Bo doktoratu nie ma jednak. Niezbyt ambitne dla niego.
oni się nauczyli bardzo dobrze. tego czego się chcieli nauczyć. to gra cynicznych interesów a gównem się obrzucają bo jest to jedna z metod politycznej walki – najwyraźniej skuteczna i akcpetowana skoro ją stosują. rozhustanie nacjonalistycznych nastrojów – tego całego megalomańskiego zadęcia – jest w polskiej stolycy nadzwyczaj łatwe i znakomicie odwraca uwagę od nudnych aczkolwiek prawdziwych problemów. dlatego zarówno histeryczny nacjonalizm a la PiS jak i „cywilizowany” patriotyzm a la Gazeta Wyborcza to są dwie strony ale tego samego medalu.
u podstaw tych działań leżą jakieś podstawowe założenia – nacjonalizm a la Polska „od może do może”.
źródłem tego absurdu jest trick propagandowo-piarowy: upadła w XVIII wieku wielka wielonarodowa Rzeczpospolita a odbudowano w istocie Wielką Kongresówkę – ciasny etniczny nacjonalizm warsiawskiej guberni „przebrał się w szatki” dawnej Rzeczpospolitej przy okazji je „kradnąc” Litwinom, Ukraińcom, Białorusom etc. i dlatego ci już dzisiaj tej tradycji za swoją nie uznają. wraz z przebraniem Priwislinie wskoczyło w rzeczywiste lub urojone roszczenia po dawnej RP. skąd oni to wzięli? a mieli odpowiednich nauczycieli. w XVI wieku państwo moskiewskie – małe księstwo na rubieżach tzw. Rusi zaleskiej uznało się za kontynuatora i spadkobiercę raz: Rusi Kijowskiej (choć Kijów nawet doń nie należał) a dwa: nawet samego Cesarstwa rzymskiego i Bizancjum – trzeci Rzym….
w XIX tę samą „figurę retoryczno-ideologiczną” wykonali Priwislincy i odtąd warsiawa stała się spadkobiercą nie tylko niejakiego Mieszka – skądinąd cesarskiego lennika ale nawet księcia Niklota i Słowian połabskich z granicą pod Hamburgiem! I nic to, ze w prostej lini potomkowie tegoż księcia Niklota i jego poddanych byli niemieckim książętami Meklemburgii łaskawie panującymi do roku 1918….
/warsiawa stała się spadkobiercą księcia Niklota i Słowian połabskich/
Łał. Niezły musi być ten towar, ale pamiętaj, że posiadanie na własny użytek to też przestępstwo.
podobno kpina albo ironia ten towar się nazywa….
wiem, że „narodowi sztyletnicy” zabroniliby wszystkiego a myślenia zwłaszcza ale zakazac tego chyba przeoczyli
Może ktoś wyjaśni, co to jest odrębna kultura śląska ? Można usłyszeć, że Ślązacy są narodem, bo mają własną kulturę. Pomijając gwarę śląską, nazywaną przez niektórych językiem, czym Ślązacy różnią się od Wielkopolan lub Małopolan ? Nie powstała literatura w mowie śląskiej, nie ma odrębnej śląskiej muzyki. Istnieją pewnie typowo śląskie potrawy, ciasta, ale chyba wiele regionów ma coś własnego w tej dziedzinie. Dlaczego w XIXw. na Górnym Śląsku oprócz gazet po nie miecku ukazywały sie gazety po polsku, a nie było gazet po śląsku ?
tym się róznią, że tzw. „małopolan” czy „wielkopolan” nie ma…
w II połowie XIX w. w tzw. warsiawie wszyscy mówili po rosyjsku (poza nizinami społecznymi z Powiśla plus grupą terrorystów ściagnych przez żandarmerię, policję i inszy wymiar sprawiedliwości. poza szkołą generałgubernatorzy i kuratorzy okręgu szkolnego tolerowali nawet używanie lokalnego słowiańskiego narzecza.
Dlaczego na początku XXw. ta dziwaczna rosyjska prowincja się bezczelnie zbuntowała a dzisiaj sama występuje jako opresor?
requiem pisze:2011-02-03 o godz. 01:54
Skoro nie wiesz czym się różni kultura śląska od mazowieckiej, musisz koniecznie poświęcić jeden urlop i objechać kilkanaście ważnych dla Śląska miast i wstąpić tam do muzeów, kościołów, pospacerować po starych ulicach. Ale najważniejsze to pogadać z ludźmi, którzy tam mieszkają od pokoleń. Jeśli chodzi o twórczość w zakresie kultury i nauki, wystarczy wpisać do Wiki odpowiednie hasło i wszystko ci się wyjaśni. Ślązacy posługiwali się językiem polskim, czeskim, niemieckim, a w kilku miejscach jeszcze innymi. Powszechnie uważa się języki za dobro kultury, które należy chronić od zapomnienia i nieliczni pasjonaci zajmują się opracowywaniem tych ginących na zawsze. Niektóre nie mają szans ze względu na nieliczną populację, która się posługuje swoim językiem, a nasz śląski wykazuje raczej tendencję rozwojową (powstają nowe słowa). Nasz język jest na etapie kodyfikacji i od tego momentu będzie można posłużyć się nim w twórczości, więc zostanie zaspokojone oczekiwanie na dobro kultury o które się pytasz. Dlaczego tak późno? Bo tak potoczyła się nasz historia.
Jeśli cię to nie przekonuje, poradzę zapoznać się z historią języka w ubiegłym stuleciu naszych wesołych sąsiadów Czechów.
@ requiem
Kultura slaska oczywiscie istnieje, a nawet dwie. Jedna to, wiejska, z ktora jestem malo obeznany, a druga to miejska, wielkoprzemyslowa. Maja rozne tradycje, ale sa bardzo charkterystyczne dla Slaska.
O tym, czy slaski jest jezykiem, czy gwara tocza sie dlugie dyskusje. Jest na pewno zlepkiem polskiego, niemieckiego i czeskiego (fachowo nazywa sie to etnolekt). I choc wersja pisana jeszcze nie istnieje, to bez znaczenia. Slazak dogada sie ze Slazakiem. Jezyk Indian Navaho nie mial formy pisanej do 1939 roku, ale przeciez byl zywym jezykiem i jest do dzisiaj. Ciekawy artykul Wikipedii, prosze przeczytac tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Etnolekt_%C5%9Bl%C4%85ski
Muzyka slaska – tez istnieje; i w polskiej i niemieckiej wersji. Czemu to jest nasz lieber Heimatland? To spiewamy – Karolinka, to tez slaska piosenka.
O co chodzi? O to, ze podobnie jak Kaszubi i gorale podhalanscy maja swoje poczucie odrebnosci, tak samo Slazacy. Nie wiem dlaczego Polacy odczuwaja zagrozenie, ze Slask pragnie sie od Polski oderwac. To nie tak, Slazacy chca tylko uznania swojej odrebnosci i pewnej autonomii.
Akurat w kościołach czy nawet muzeach to nie szukałbym specyfiki śląskiej kultury.
Oczywiste jest natomiast zadanie pytania – a dlaczego w XV wieku nie było literatury w języku polskim?
„Oczywiste jest natomiast zadanie pytania – a dlaczego w XV wieku nie było literatury w języku polskim?”
Niezwykle trafne pytanie.
Zastanawiam się czy nie z tego powodu dla których brak obecnie autostrad? Czyżby zapóznienie cywilizacyjne po raz kolejny wyniesione do rangi cnoty?
w dzisiejszej GW Opole ciekawy i pouczający przykład jak wygląda „patriotyczna wersja historii a la Kraj Priwislinki” – w ramach lekcji uczniom puszcza się film Mgła o Smoleńsku. Pogratulować konceptu nawet w skrajnie propagandowo wykrzywionej wersji historii tzw. Polski. Widać ziarno w postaci np. Muzeum Powstania warsiawkiego własnie rodzi interesujące owoce. Historia jako bejsbolowy kij na niesłusznie myślących.
O komentarz proszę Galicyjoka, jest w tym najlepszy
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/sejm-ustanowil-nowe-swieto-panstwowe,1,4164112,wiadomosc.html
Tak na chłopski rozum to chyba chodzi między innymi o Salomona Morela i Czesława Gęborskiego. Ślązacy tych żołnierzy wyklęli, praktycznie tylko Ślązacy. Tylko nie lepiej było ich ukarać lub napiętnować na kartach historii.
komentarz: ręce opadają i bez komentarza……
tworzenie mitologii i chwały nieistniejacych wojen. Rzezi na śląsku w 1945 świętować nie będą, przecież sami ją „współorganizowali”.
To tak jak w Austrii – mniej więcej wiadomo jaki był stosunek ludności do Anschlussu i III Rzeszy ale ze względów propagandowych od wielu lat wpierają, ze są „pierwszą ofiarą”. Polska jako komunistyczne państwo przybyła na ziemie zachodnie i była jednym z największych beneficjentów systemu jałtańsko-poczdamskiego ale teraz wmawiac będą, że ofiarą. Erice S. wybudowac Centru się nie udało – ale jak widać dobry wzorzec zaszczepiono. I jak zawsze „martyrologiczny” biznes będzię się kręcił: ze szczególnym uwzględnieniem raz do roku udzielanego „rozgrzeszenia” (za żywą gotówkę) a to Niemcom, a to Rosji, a to np. Ukrainie…..
Budowa dróg i kolei idzie im słabo ale za to jak wspaniale cierpiących i dzielnych mieli przodków….
jestem jednak chyba mimo wszystko optymistą. Przez 40 lat PRL też kazali świętowac rózne dziwactwa, były państwowe święta i akademie ku czci. ale ludzie i tak w wyniku „domowej edukacji” wiedzieli swoje. Był niegdyś taki wierszyk, chyba kabaretu Elita (z Niederschlesien): „Pani [w szkole] mówi, ze to święci, ojciec w domu, że zwykli zbóje, jak się dziecku czasem pokręci, od ojca w d**pę od pani dwóje”
/Tak na chłopski rozum to chyba chodzi między innymi o Salomona Morela i Czesława Gęborskiego/
Sugerowałbym jednak używanie zwyczajnego rozumu. Gęborski nie będzie miał nic wspólnego z tą ustawą, a Morel o tyle, o ile niektórych nią opisanych miał pod swoją opieką w Jaworznie.
Requiem – pytasz o kulturę podpierając sie obyczajem. Skoro zauważyłeś róznice w obyczaju pewnie po głebszym rozeznaniu uda Ci się zauwazyć rożnice kulturowe. Nie myśl, że sa one wyraźne, bo niby z jakiego powodu miałyby być calkowicie odmienne. Jest gotyk, jest barok, jest i modernizm. Jedynie okres Młoda Polska nazywany jest secesją. Ale skoro zagrody rolników posiadają specyficzny układ nie spotykany w innych redionach kraju dlaczego nie spodziewać sie róznic w innych śladach kultury materialnej. (dla mnie bardziej dziwnym jest uniwersalizm kultury typu sowieckiego)
Jeszcze bardziej niz w kulturze materialnej dostrzegam róznice w sferze kultury duchowej. I owe róznice są dla mnie czymś zupełnie naturalnym. Prawdopdobnie poznałeś Ślask przez pryzmat uniwersalnego podręcznika szkolnego lub czasopisma nie wnikającego w subtelne rozróżnienia.
A może to będzie najlepszy sposób na uznanie krzywd wyrządzonych Ślonzokom po 1945 roku. Pierwszy Ślozok poszedł do sądu.
http://www.dziennikzachodni.pl/stronaglowna/366520,pierwsza-ofiara-tragedii-gornoslaskiej-idzie-do-sadu,id,t.html
czas najwyższy. czas rozliczyć zbordnicze państwo, ktore tak się zachowuje….
ciekaw jestem jak zachowa się sąd, bo polski aprat przemocy nieraz po ’89 roku dawał wzruszające przykłady politycznego zaangażowania ocierając odszkodwaniem łzę rzomaitym polskim „bohaterom” sikającym do bibuły a do dzisiaj nie mogąc rozpatrzyć np. zwrotu mienia Łemków czy Ukraińców wysiedlonych po 1945 roku. na Muzeum powstania dokumentujące ich propagandowe i jedynie słuszne ofiary to oni zawsze wycisną forsę gorzej jak wymowa nie po ich myśli.
Moim zdaniem, ten konkretny przegra.
@andrzej52, pozwoliłem sobie wkleić twój link z moim komentarzem na blogu redaktora Passenta. Dyskusja tam gorąca na nasz śląski temat, a argumenty żywcem przeniesiono z blogu Jana, tylko nicki inne. Zresztą ja też mam podwójny. Dużo do powiedzenia mają jak zwykle wszyscy dyżurni rasiści i antysemici (teraz i antyhanysy).
Pozdrawiam
@Śleper,
czytałem Twoje wpisy na blogu Pana Passenta, jako jedyni razem z Waldemarem i Kartką piszecie rzeczowo, niestety po raz kolejny widać stosunek polskich nacjonalistów do nas. Czasem sie mi wydaje , że najlepszym wyjściem dla nas, byłoby wyjście Czechosłowackie. Pomarzyć można.
Pozdrawiam
Panowie,
może nie jest tak źle. może to kwestia czasu. jak mówią chinczycy: trzeba usiąść na brzegu i czekać…..
kto z nas w roku np. 1979 oczekiwał, że Związek radziecki i cały system się rozpadnie?
Kamraty, coraz trudniej z uznaniem ślaskiego za jezyk.
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,9078450,Godka_bez_poparcia__To_nie_jezyk__tylko_dialekt_.html
@Galicyjoku, za długo już czekamy.
@Andrzej52
trwa to za długo jak każda opresyjna okupacja ale cóż zostaje. robić swoje.
sprawa języka ważna ale czy budować tylko wokół tego? Śląskość i poczucie odrębnej tożsamości to kwestia ducha raczej niż języka (co nie znaczy, ze on nieważny).
Komisją nie ma się co przejmować. To ciało polityczne – tym bardziej skoro Ormian reprezentuje tam ks. Zaleski, który niezależnie od zasług róznych jest polskim wściekłym nacjonalistą najgorszego priwislinskiego chowu. Może szkoda, bo to ponoć zacny człowiek ale jak Opatrzność kogoś chce pokarać za grzechy to robi z niego najwyraźniej „patriotę polskiego”.
Komisja do tego jest ciałem „umiarkowanie reprezentatywnym” jej członków mianuje warsiawska władza – nie są wybierani lecz jedynie rekomendowani przez mniejszości.
Można tylko wskazać, że najwyraźniej nawet tam są ludzie, którzy w razie potrzeby zachowają się przyzwoicie – np. przedstawicielka Łemków. Najwyraźniej sa tacy, ktorzy nadal pamietają jak ich wywożono „polskimi patriotycznymi” a bydlęcymi wagonami w ramach akcji Wisła i jaką cenę tzreba zapłacić za zachowanie własnej mowy. Warto docenić ten gest przyzwoitości – niczym samotny głos posła Stommy za Gierka.
Teraz spis najwazniejszy – to będzie mocny argument. Trzeba na każdym kroku przypominać nawet tym, którzy są potomkami przybyszów po ’45, zę na śląsku deklarowanie polskiej nacyji to zwykły obciach jest niczym krzyż – „bejsbol na wrogów prezesa i jedynie słusznej linii” na Krakowskim przedmieściu i porządnemu człekowi nie wypada tego deklarować.
@andrzej52, w sprawie uznania naszej godki jako języka regionalnego, skłaniam się do opinii Józefa Krzyka. Po pierwsze trzeba mieć cierpliwość (parę lat nie zrobi różnicy), aż zostanie w pełni skodyfikowany nasz język, a następnie zachęcić ludzi kultury (myślę o pisarzach śląskich) do tworzenia w tym języku. Jeśli powstaną tego typu dzieła, nie będzie chyba trzeba zbyt długo przekonywać filologów i językoznawców do przychylnego werdyktu. Od polityki oczywiście nie da się uciec, tym bardziej że rośnie świadomość odrębności wśród Ślązaków i niedługo zostanie zamanifestowana w spisie powszechnym. W takich okolicznościach każdy kandydat na parlamentarzystę z naszego regionu, obojętnie z jakiej partii by nie kandydował, musi poważnie podejść do tego zagadnienia, co zresztą już widać u niektórych z tych zasiadających. Poza tym, w tym kraju nie da się niczego normalnie przeprowadzić, więc zanim dojdziemy swego, niezbędne będą awantury i jałowe dyskusje, na które jesteśmy przez dziesiątki lat dość uodpornieni. Osobiście nie tracę ducha i żaden tam Isakiewicz mi niestraszny, a przed Łemkami czapkę zdejmuję.
@Śleper i Galicyjok, na widok pana Isakiewicza moj żołądek doznaje odruchu wy…. Politykom jakoś nie wierzę, przed wyborami będą sie do nas przymilać, po wyborach zapomną. Z aktualnych posłów, oprócz Kutza, tylko Plura coś robi, i nawet w oficjalnych, publicznych wystąpieniach nie wstydzi sie, tak NIE WSTYDZI SIE używać naszego języka. Po naszemu mówił na uroczystościach Tragedii Górnośląskiej, oraz w sejmiku. Może doczekam sie, kiedy urzędnik będzie rozmawiał ze mna w moim języku, najczęściej własnie wstydza sie, lub boją się rozmawiać po naszemu.
Z pozdrowieniami.
No proszę, to nawet już Ormianie okazują się być priwislincami dla oczadziałych umysłów.
A Łemkowie zrobili kiedyś to, na co Ślązacy się nigdy nie zdobyli: proklamowali własne państwo, malutkie ale zawsze.
Ormianie jak Ormianie – na razie była mowa o ks. Zaleskim, który oprócz tego, że go czasem własny metropolita do porządku przyprowadza to słynie także z organizowania antyukraińskiej hucpy….
Łemkowie proklamowali, owszem, warto zatem pamiętać co ich za to ze strony priwislinców spotkało i dlaczego to Beskid Niski i okolice są opustoszałe….
dziwnie przypomina to los Ślązaków
Niemcy tyż przeciw godce ? Cało koalicja gorole, Niymcy, Ukraińcy, Białorusini, Ormianie, Żydzi i inksi. Bojom sie goroli ?
Ks. Zaleski jest Ormianinem. I to krakoskim.
Co do Łemków, to wykazuje Pan tradycyjną niewiedzę co i jak.
a Pan bartoszcze skonfrontował z wikipedią i stąd ten wniosek?
Znalazłem przypadkowo blog z interesującym mnie tematem, nie bez znaczenia było też znane mi nazwisko „Berlińska”, o której słyszę po raz pierwszy, że pracuje w moim byłym miejscu pracy. Napisałem kilka lat temu szereg komentarzy na tematy śląskie z pozycji „świadka dziejów”, a nie historyka czy socjologa. Fragment jednego z nich próbuję umieścić tutaj i poczekam na reakcję blogowiczów.
Temat: Uwagi Ślązaka na temat hasła „Ślązak=Polak”
Podstawą moich poglądów na dziedziny nauki była zawsze wypowiedź pewnego wybitnego człowieka:
„…w danej dziedzinie jest tyle nauki ile w niej jest matematyki…”.
Tytuł pokazuje nieśmiałą próbę zastosowania matematyki – zawiera bowiem równanie. Definicja pojęcia „równanie” dla laików mogłaby być następująca: „Równanie to pytanie, co wstawić w miejsce niewiadomych (np. X i Y) aby lewa strona była równa prawej”.
W tym haśle „Królowa Nauk” jest użyta przez historyków – co się chwali – istnieje jednak bardzo wąski przedział manipulacji przy próbie podstawieniu wartości w miejsce niewiadomych, gdyż podano za mało elementów (dwa) i w tym przypadku równanie nie ma prawidłowego rozwiązania.
Przypomina mi to stary dowcip z pewnego etapu stworzenia świata. Pan Bóg stworzył Ewę i powiedział Adamowi: „Masz i wybieraj!”.
Stąd moje zdanie na temat historii i historyków zawierało zawsze pewien element nieufności. Jeśli bowiem wynik naukowej pracy historyka – interpretacja faktów – jest zależny od głębi jego serca a niekoniecznie rozumu lub ujęcia sprawdzalnego, liczbowego to mamy spory „uczonych” w każdej sprawie a wyniki są często przeciwstawne.
Hasło wymienione w tytule pojawia się w wielu wypowiedziach. Nie pamiętam gdzie się z nim spotkałem po raz pierwszy. Twierdzili tak różni ludzie: historycy, dziennikarze, politycy, inne osoby związane z regionem dzięki urodzeniu lub sympatycy z innych regionów Polski. Zarzucają sobie wzajemnie różne niegodziwości w interpretacji faktów, wyciągają często bezpodstawnie wnioski nie pytając prawdziwie zainteresowanych, tj. poprawnie dobraną grupę statystyczną Ślązaków. Śląsk i Ślązacy to bowiem nie monolit i nigdy nim nie był, zupełnie inny start pod względem politycznym i narodowościowym (tzw. umowne „mleko matki”) mają Ślązacy z okolic Katowic czy Rybnika – kolebki polskości śląskiej, a inny ludzie z Opolszczyzny. Znani notable – profesorowie Simonides i Marek z Uniwersytetu Opolskiego uważają, że ich poglądy muszą być uznane za jedyne i przyjęte bez zastrzeżeń przez wszystkich i mają prawo reprezentowania wszystkich Ślązaków, a to jest niesłuszne – oni pochodzą z tak zwanego Polskiego Śląska, ja natomiast z Niemieckiego, choć mam rodzinę w drugiej części Śląska, z którą moje pokolenie musiało porozumiewać się już „na migi” lub za pośrednictwem rodziców.
Historia może nie jest nauką ścisłą, ale jest znana z tego, że lubi się toczyć kołem – moje dzieci z kuzynami z NRF mogą się porozumiewać bez pomocy osób trzecich w języku „neutralnym” – po angielsku – mają więc lepiej w kontaktach rodzinnych niż ja jako dziecko.
Koło historii przejechało się po mojej rodzinie we wszystkich kolejnych pokoleniach – od pradziadków do wnuków – bo prawnuk jest dopiero w drodze i będzie patriotą kaszubskim dzięki mleku potencjalnej matki, trafiliśmy tylko na różne szprychy przy próbach zatrzymania niszczącego koła co było mniej lub bardziej bolesne.
Dla przykładu Pani Prof. Simonides w rozmowach z politykami niemieckimi traktowała nas wprawdzie z „matczyną” troską, ale z pozycji matki, której przykro z tego powodu, że dzieci nie wykazują właściwego podejścia do życia – nie wykazują dozgonnej miłości do Matki-Polski, która po 700 latach wreszcie zajmuje się niewydarzonymi dziećmi na swój sposób. Moje prywatne odczucie mogę tak wyrazić: Owa Matka zasługuje raczej na miano Macochy i to typowej, co nie brzmi zbyt optymistycznie. Znam wybitnego człowieka – z Polskiego Śląska, który mi chyba nie zaprzeczy – to Kazimierz Kutz. Mój przyjaciel Marek raczej mnie nie zrozumie, dlatego raczej unikałem z nim dyskusji na tematy polsko-niemieckie w kontekście Śląska i Ślązaków. W powojennej prasie polskiej (innej nie mogłem znać) zauważyłem tylko jeden artykuł w „Trybunie Opolskiej” socjologa z Instytutu Śląskiego (pani Berlińskiej), w którym po wnikliwych wywiadach na całej Opolszczyźnie postawiła nieśmiałą tezę: „Zapytać Ślązaka o to czy czuje się Niemcem czy Polakiem to jakby trochę bez sensu…”.
Podziwiałem uczciwość i odwagę tej pani, bo czasy raczej nie były pomyślne dla takich sformułowań. Jej wniosek badawczy jednak natychmiast zmodyfikowałem opuszczając wyrazy „ jakby trochę” – takie pytanie naprawdę nie ma sensu, bo nikt nie jest w stanie uczciwie odpowiedzieć na nie, przynajmniej ja tego nie potrafię. Podczas tzw. ankietyzacji, poprzedzającej wydanie dowodów osobistych, ankieterzy musieli postawić właśnie to idiotyczne pytanie wszystkim mieszkańcom. Uzyskali różne odpowiedzi, pewnie zależnie od nastroju i odwagi pytanego. Był w naszej wiosce (w moim pierwszym miejscu pracy) człowiek, który na pytanie: „Franzek, a jak Ty się czujesz” (tak hasłowo pracowali ankieterzy) niezmiennie odpowiadał „ożarty” co po śląsku odpowiada stanowi chorobowemu, znanemu obecnie jako „choroba filipińska”. Nie wiem co ankieterzy wpisali do ankiety, ale Franzek dostał dowód i szybko zmarł, ale nie z powodu zmartwienia tą niejasnością uczuć narodowościowych.
Nie mogę więc wstawić w rozsądny sposób właściwych elementów (Ślązak, Polak, Niemiec, Czech lub coś innego) do „równania” tytułowego. Dla mnie i pewnie wielu innych trzeba by wymyślić inny algorytm, ale nie wiem jaki. Nawet nie mogę stosować wybiegu mego kumpla ś. p. Franzka Umlaufa i podać rozwiązanie – „ożarty” bo od kilku lat już nawet wina nie piję i żaden znajomy nie uwierzy w chorobę filipińską u mnie. Poza tym wprawdzie dużo podróżowałem po świecie, ale w Manili nie byłem, ani nie hodowałem tego typu konopi, tylko nasze, rodzime, na śląską „siemionkę” wigilijną a nie do palenia „trawki” wzorem premiera.
Mój los jest przesądzony, mam „przechlapane”, ale mam też kłopot przy określeniu odczuć moich dzieci. Ożeniłem się z patriotką z „za Buga” i ona jako matka karmiąca kształtowała poczucie narodowe potomstwa wychowując córki niechcący(?) prawie na szowinistki nie tylko patriotki. Pamiętam rozpacz i płacz 4-letniej córki, gdy jakiś Polak nie zdobył złotego medalu na Olimpiadzie i radość w przypadku przeciwnym. Pewnie nie ma wątpliwości co do swej przynależności narodowej (polskiej), choć wie o „cierniach” niemieckich, które w niej tkwią dzięki moim genom – nie widzi w tym żadnego problemu i na temat tego sławetnego równania pewnie powiedziałaby to samo co ja – bzdura, tu automatyzmu nie ma! Ponadto jest wielojęzyczna i ma silne kontakty z kolegami za granicą ale nie w Niemczech. Aby było śmieszniej – niemieckiego nie zna jeszcze i z kuzynami w RFN mówi po angielsku. Jeszcze zabawniejsze (w pewnym sensie) są smutne koleje drugiej córki, wychowanej w tym samym duchu przez matkę. Została zmuszona przez sytuację rodzinną do emigracji w wieku pod 50-kę i miała na kursie językowym „w nowej ojczyźnie” to samo uczucie co ja na pierwszej lekcji w polskiej szkole, tylko w drugą stronę. Tak dziwne mogą być koleje losu Ślązaków i żadne szufladkowanie nie jest nam potrzebne. Możemy mieć takie lub inne obywatelstwo, albo oba, ale pozostaniemy dwu-kulturowymi Ślązakami. Ostatnio to może nawet nie jest tak bardzo wstydliwe skoro nasz premier Tusk należy do tego klubu (przez analogię), choć nie jest Ślązakiem tylko Kaszubem.
Moją wypowiedź chcę zakończyć krótkim komentarzem do pewnej niebezpiecznej tezy mojego przyjaciela Marka – bo w stylu prezesa pewnej partii, tzn. obraźliwym – cytuję z pamięci :
„Ślązak, który przyznaje, że jest Niemcem utracił człowieczeństwo…”.
To już takie bzdury, że mógłby mi się otworzyć nóż w kieszeni, gdybym nie znał bliżej mojego przyjaciela, który gustuje w mocnych słowach, ale w gruncie rzeczy jest bardzo przyzwoitym człowiekiem. Uważam ponadto, że historia, etnografia i socjologia powinny znaleźć sobie ciekawsze zadania badawcze niż uczucia narodowe Ślązaków, które są niemożliwe do określenia. Dla znających język niemiecki mogę w celu humorystycznego zakończenia „rozprawy pseudonaukowej” cytować głęboko filozoficzny napis na skrzyni pewnego starego marynarza (nie chodzi mi o „Skrzynię Umarlaka”)..
Das Herz einer Frau,
Der Magen einer Sau,
Der Inhalt einer Worscht,
Sie bleiben unerforscht!
Nie mam zacięcia Pana Artura Andrusa i nie potrafię zgrabnie przełożyć tego tekstu wierszem. Pasuje jednak – wypisz, wymaluj do serc wszystkich Ślązaków, i polskich i niemieckich i obojnakich (ale to trzecie nie w sensie Palikotowym, tylko umownym, psychicznym).
Jeden z wyrazów – „Worscht” – jest wynikiem modyfikacji wyrazu „Wurst” (kiełbasa) na skutek stosowania „licentia poetica” przez autora wiersza więc nie znajdzie się go w słowniku
@andrzej52 i @Śleper
może nie będzie tak źle. nawet Mubarak zdecydował się ustąpić a ulica szaleje (jak ochłoną to się przekonają na ile zmiany są prawdziwe….)
ciekawe czy „warsiawskim patriotom” na Śląsku już palą się biało czerowne krzesełka pod zadkami….?
jednak nic nie jest wieczne, trzeba tylko czekać i robić swoje….
Mam pytanie do „Ślepera”. Czy naprawdę każdy górnik musi oślepnąć z powodu pobytu na dole, czy tylko się „naszlepuje” ciężkich rzeczy w czasie szychty (a nie śychty)? Nie brzmi to dobrze dla mojego ucha. Mój ujek – który jest stryjkiem – raczej „szlepował”. Zaznaczam, że to tylko muzyczne ucho, a nie mleko matki i to z dwóch powodów: 1) byłem karmiony flaszką, 2) matka rozmawiała ze mną wyłącznie poprawną niemczyzną, dopiero po 1945 słyszałem u niej „godzinki” po polsku w czasie gotowania i śpiewała jedną piosenkę „Nad Ebro falą, młoda cyganka siedziała…”. Pierwszą polską książkę czytała na starość: „Między ustami a brzegiem pucharu”. Zostawiłem książkę w kuchni i matka spojrzała na pierwsze, raczej krótkie zdanie: „Berlin spał”. To ją zainteresowało, bo tam kształciła się w zawodzie instrumentariuszki. Wróciła z „dzikiego zachodu” na plebiscyt i została.
@antonius, nie widzę w twojej rodzinie nic nadzwyczajnego jak na Śląsk przystało, a próby określenia swojej tożsamości proponuję pozwolić rozstrzygnąć każdemu z osobna. Podział Górnego Śląska spowodował rozdzielenie mieszkańców na Ślązaków polskich i niemieckich, a cezurom był plebiscyt, który rozkroił rejencję opolską na dwie części. Mieszkańcy polskiego śląska uzyskali dla swojej małej ojczyzny autonomię i ten fakt przetrwał w naszej świadomości niczym ziarno, które czeka aż ktoś je wysieje na pole, żeby wydać plon. Jesteśmy dumni z tego międzywojennego 20 lecia, w którym pokazaliśmy ( Niemcom i Polakom), że potrafimy skutecznie się rządzić i gospodarować na swojej ziemi.
Problem Polaków i Niemców jest taki, że oni uważają nas za swoją własność i tu padają zwykle argumenty z którymi nie możemy się zgodzić, ponieważ nie zaprzeczając związków z jednymi i drugimi pragniemy być Ślązakami (oczywiście ci którzy chcą i tak czują – ja tak czuję).
W tym roku wrócił mój kuzyn z Niemiec na Śląsk, bo dorobił już emerytury i chce jeszcze się sprawdzić tutaj jako konstruktor w swoim własnym biurze konstrukcyjnym. Ale to tylko tło, bo zapytałem go kiedyś przy jakiejś okazji czy chce dostać na geburstag książkę o Śląsku. Odparł, że chce, choć Ślązakiem się nie czuje. Minęło trochę czasu od tej książki i znowu zeszło się na temat Śląska i okazuje się, że kuzyn chce być tym Ślązakiem ( jego rodzice byli z Opola).
Co do wymowy w naszym języku (ciągle w kodyfikacji), ciotka mojej mamy Kyjta z Wieszowy, zawsze godała że jest Szlonzockom. Nie czepiaj
się melodii.
Pozdrowienia
Śleper pisze:
2011-02-12 o godz. 17:53
***…nie widzę w twojej rodzinie nic nadzwyczajnego jak na Śląsk przystało, a próby określenia swojej tożsamości proponuję pozwolić rozstrzygnąć każdemu z osobna.***
Święte słowa. Takich rodzin było bardo dużo, a ostatnio już trochę mniej. Co do pisowni „Schleppera”, to się nie czepiam, tylko pytam, bo mnie to „ś” zdziwiło. Ja już jestem trochę „wynarodowiony”, bo ożeniłem się z Polką z okolic Tarnopola, więc kontynuacji tradycji śląskich pewnie nie będzie, ale nie narzekam.
„Lider PO, poseł Leszek Korzeniowski” = warszawski polityk-farmer z Czestochowy, wiec taki z niego Slazak jak z Autora np. faraon. 🙂
„Jak trzeba, to Niemcy potrafią być spolegliwi.” – Taki ton jest absolutnie nie w porzadku, Panie Redaktorze, jestem niemile zaskoczony.
@ Antonius :
zupełnie inny start pod względem politycznym i narodowościowym
(tzw. umowne „mleko matki”) mają Ślązacy z okolic Katowic
———————-
To uproszczenie. Rzeczywistosc byla znacznie bardziej zlozona i zawila. Przypominam: np. Chorzów i Katowice mialy (pro)niemiecka wiekszosc, jeszcze dluuugo po tzw.powstaniach i po Plebiscycie. Serd.pozdr.!
@antonius,
Korzystam z okazji, że mój kamrat, który strzeże dzisiaj w nocy jednego z odcinków budowy autostrady A4 (to ta co to ją „najsłynniejszy Braunauer” zaczął, a Polactwo nawet do EM`12 nad Bug nie dociągnie) ma aktualnie około pięciu „Błasików” (1 Błasik = 0,6‰ czystego alkoholu etylowego we krwi) w organiźmie, co umożliwia mi wkręcenie się na szwarc do interneca.
Na temat równania rzuconego przez Was: „Ślązak = Polak” rozwodzić się nie będę,
szkoda Fotygi, jeśli ktoś tak twierdzi, udowadnia definitywnie, że mo wszyskie klepki loker!
Jakby między tymi dwoma rzeczownikami już koniecznie jakieś dwie kreseczki znaleść się musiały, to moim zdaniem najwyżej w takiej formie: „Ślązak > Polak”!
Piszecie:
„Śląsk i Ślązacy to bowiem nie monolit i nigdy nim nie był, zupełnie inny start pod względem politycznym i narodowościowym (tzw. umowne „mleko matki”) mają Ślązacy z okolic Katowic czy Rybnika – kolebki polskości śląskiej, a inny ludzie z Opolszczyzny.”
Inno poleku z tą „kolebką polskiej sląskości”, ja!?
Faktem jest, że Rybnik (jego mieszkańcy), jako jedyne(!) z większych górnośląskich miast optował w plebiscycie(1921) za Polską. We wszystkich innych, m.in. w Katowicach (czy raczej wtedy jeszcze in Kattowitz) tylko nieliczni życzyli sobie „powrotu do – za przeproszeniem – macierzy”!
Ale za to właśnie na Opolszczyźnie, często zaraz za Waszą Antoniusie miedzą, w wielu gminach większość opowiedziała się za………, no za tym co potem akurat Katowice, Chorzów i okolica dostały w geszynku przystrojonym bioło-czerwonom szlajfkom.
To dziwne, ze piszecie o tych dwóch częściach naszego „bezprawnie” rozdartego Heimatu (tyko nie poprawiejcíe mnie proszę, że powinno być, rozdartej Heimat) per Polski i Niemiecki Śląsk i to bez cudzysłowu, bo dobrze wiecie, że oficjalnie zwało się to Górny Śląsk i Wschodni Górny Śląsk (Oberschlesien und Ostoberschlesien).
Wspominacie dalej o znanych notablach, profesorach Simonides i Marek.
Wiecie, w dzisiejszych czasach nastąpiła taka relatywizacja i dewaluacja wszelkich wartości i tytułów, że nawet Wałęsę i Kwaśniewskiego (tego od alergii filipińskiej) zwą niektórzy „menrzami stanu”! Zatem notable ma mniej więcej taki sam „ciężar gatunkowy” jak jeszcze 30-40 lat temu cieć (wyboczcie, hausmeister).
Jestem ostatnim, który zaglądałby komuś bez kukloch w „domowo-rodzinne” pielesze,
ale Wy sami otwieracie te drzwi na oścież, więc spytam z niedowierzaniem,
jak to jest możliwe, że obie córki takiego Ślązka z krwi i kości jak Wy, porozumiewają się z własnymi kuzynami z „Efu” po amerykańskiemu!? A po niemiecku – ostatecznie -Vaters Mutterschprache, NIX, ani be , ani me, ani „Trink, trink Vetterchen trink….”!? UNFASSBAR!
O tempora, o mores!
Już nie chcę dalej „borować”, ale to dziwne, jak często i usilnie podkreślacie (z.B. u Passenta), że z polską mową, tudzież ślonskom godkom zetkneliście się dopiero w 1945? Do tego momentu ausschließlich Hochdeutsch! I nagle matczyne polskie godzinki i “Nad Ebro falą, młoda cyganka siedziała…”. ???
U moji ś.p. muterki leciało to tak:
„Nad Ybru falom gonionc spojrzyniem, modo Cyganka siedziała.”
Myszę kończyć, bo kamrat przychodzi do siebie, ale że mi się ta „Wasza” głęboko filozoficzna rymowanka:
Das Herz einer Frau,
Der Magen einer Sau,
Der Inhalt einer Worscht,
Sie bleiben unerforscht!
bardzo spodobała, spróbę ją na szybko, „wolno” przetłumaczyć;
Co wieprzek zeżre z koryta,
a masorz wciśnie do jelita,
gibci zmiarkujesz,
niż to co knuje kobieta!
WSZYSTKIEM PIEKNY NIEDZIELICZKI ŻYCZY
KLOPFER
/Chorzów i Katowice mialy (pro)niemiecka wiekszosc, /
Ale to centra miejskie zaludnione przez napływających w ciągu wcześniejszego wieku Niemców. Otaczające wsie („okolice”, o których pisał antonius) miały większość propolską.
Ktoś tu wspomniał Rybnik – żadne z miast na obszarze plebiscytowym, o ile mi wiadomo, nie głosowało za Polską. Ale na wschód od Odry w większości obwodów wygrała opcja polska, bo tak głosowała wieś.
widać wytrwała lektura „polnische wikipedia” daje ciekawe wnioski (a komputer pewnie stał a Muzeum poswtania wrisawskiego by były one słuszniejsze i bardziej poprawne treści oferowały?):
/Ale to centra miejskie zaludnione przez napływających w ciągu wcześniejszego wieku Niemców. Otaczające wsie (”okolice”, o których pisał antonius) miały większość propolską./
tak oto w Kattowitz „napływowa ludność” to Niemcy podczas gdy wsie „rdzennie jedynie słuszne, bo polskie”. ciekawe….
tak oto np. śląscy Piastowie, którzy żyli jeszcze w XVII wieku byli „napływową ludnością niemiecką” podczas gdy zapewne Herr Kurzydło był rdzennym Ślązakiem…..
na tej samej zasadzie książe Władysław namiestnik Rusi Halickiej (to ten, który prawdopodbnie barwy swoje tam zaniósł – stąd podbieństwo) zwany w polskiej historiografii był per „Opolczyk” – choć starsza literatura mówi o nim per Piastowic. dal odróznienia od „rdzennie polskich” Jagiełły tudzeż Jagwigi Anjou?
tak się zastawiam czy jest jakaś brednia bogoojczyźniana, której polsko-warsiawska proganda (upchnięta w Wikipdii poslkojezycznej – żeby nie byłoże Jasnie Pana Bartoszcze o braki w edukacyi posądzam) nie uzyje dla słuszności granic pod Hamburgiem (pardon: nad Oder und Nissa).
a na koniec: tak jakby osadnictwa niemieckiego NA WSIACH nie było. Nie tylko, ze było ale nie tylko na Śląsku. W okolicy skąd moja familia pochodzi jeszcze pod koniec XVIII wieku na wsiach mówiono w domu po nimiecku, bo to był ojczysty język tych ludzi – zwano ich Milddeutsche lub Taubdeustche (polecam lekturę także tych stron Wikipedii Panu Bartoszcze). I mieszkali tam przerwanie od średniowiecza – byli „potomkami” procesów osadniczych z tamtych czasów – dopiero w 20-leciu międzywojennym ich w polskiej literaturze „przechrzczono” dla politycznej poprawności na „Pogórzan” (no bo jakto tak – my tu na nasze odwieczne ziemie wracamy a tu jakoweś Niemce pod Sanokiem?).
i tak mieli kupę szczęscia, ze im polscy patrioci nie spalili kościołów jak to mieli w owym czasie we zwyczaju robić z cerkwiami prawosławnymi na zachodnim Wołyniu.
To jest fascynujące, ile niektórzy potrafią napisać, żeby pokazać, że czegoś nie wiedzą (np. tego, jak się kształtowała struktura ludności Śląska w okresie plebiscytu i na przestrzeni paru wcześniejszych wieków). To taki galicyjski zwyczaj, czy indywidualne zboczenie?
bo jedyna „prawdziwa wiedza” to ta, która potwierdza jedynie słuszną tezę, iż wygrali Polacy ten plebiscyt?
podobnie jakw dwocipie radia Erewań: na dwóch zawodników Polak był drugie a Niemiec przedostatni…
to się nazywa „zwycięstwo moralne” (w odróżnieniu od prawdziwego)
/bo jedyna “prawdziwa wiedza” to ta, która potwierdza jedynie słuszną tezę, iż wygrali Polacy ten plebiscyt?/
Serdecznie współczuję braków w wiedzy. Ale to uleczalne, wystarczy przełamać strach przed czytaniem o nieznanym.
wnuk Antona/Antoniego 🙂 pisze:
2011-02-12 o godz. 21:17
Klopfer pisze:
2011-02-13 o godz. 03:10
pbartoszczeisze:
2011-02-13 o godz. 08:45
Drodzy blogowicze!
Przyczepiacie się do mojego podziału Śląska – na „niemiecki” i „polski”. Nie wy pierwsi! Zaatakował mnie nawet prawdziwy znawca problemów mojego (mojej) Heimatu – pan Jerczyński. Szczególnie miał mi za złe, że twierdziłem, iż Warszawiacy uważają Gierka za Ślązaka, a ja przecież dobrze wiem co to Czerwone Zagłębie a Śląsk. Rodzina szwagra jest z tamtych stron. Z perspektywy „ciulów” Kutzowych to „ganc pomada”, Zawiercie czy Bytom. Ja mam rodzinę na całym Śląsku, polską w Orzegowie, a niemiecką (lub poniemiecką, jak nieruchomości) np. w Bobrku, czy Gliwicach. Miałem też w Mikulczycach, ale się przenieśli do Kassel, a siostra z rodziną oraz moja córka do Nordrhein Westfalen. Szwabów też mam i diabli wiedzą gdzie jeszcze. Mój podział był czysto umowny, administracyjny przed 1939 rokiem, bo to są moje czasy. Mam grubą książkę, w której są wyniki plebiscytu i sprawdzałem okolice Kuschnitzka. Było rożnie, ale żadne uogólnienie nie jest dobre. Gdy mówiłem o różnych korzeniach znanych mi (i chyba nie tylko mi) Ślązaków to miałem na myśli konkretne osoby, nie będę uogólniał – oczywiście jest to uproszczenie. Można nie lubić Kutza i wyrażać się o jego filmach bez zachwytu, ale pokazał, że nawet w ramach jednej rodziny podziały były tak głębokie, że hej!
Kuzynka z Orzegowa miała męża, porucznika WP, który zginał w pierwszych dniach wojny. Od razu między rodzinami był „ten Tischtuch zerschnitten”. Nie przyjeżdżali już na wakacje do rodzinnego kiedyś domu, a przedtem bawiliśmy się z chłopcami tej rodziny, nawet nauczyli mnie nowego typu samolotu z papieru. Rozmawialiśmy na migi, ale bawiliśmy się zgodnie.
Klopferze! Piszesz, że w mojej okolicy było różnie z plebiscytem, wiem o tym. W Cisowej (kolebce rodziny Gołych) moi kuzyni mówili slangiem, który u nas wywoływał ogromny śmiech, np. : „Pelka, mach dich anziehen, mach dich waschen”, „Es kommt donnert”, ale też „Gottele gruchoł” itp. Nie pamiętam jak głosowała Cisowa, książka jest w piwnicy, a tam zimno, ale Kuschnitzka i Żabieniec (teraz wszystko Kędzierzyn Koźle) głosowało na Niemcy, a w tych miejscowościach urodziła się matka i ojciec. Zawsze podkreślałem, że nie mam nic wspólnego z historią i niezbyt szanuję tej profesji z powodu braku w niej matematyki, a piszę z pozycji „Bartoszewskiego”, tzn. świadka dziejów. Jak się ociepli to wyciągnę knigę i sprawdzę rezultaty plebiscytu. Nie wiem jak głosowali moi rodzice i się nie dowiem, ale ich dwa głosy nie decydowały o tym, że Kandrzin jako całość głosowało za Niemcami.
Klopferku! Podałem ci mój adres mailowy, chyba u Passenta, albo Paradowskiej, ale się nie odezwałeś. Jeśli to zrobisz to mogę ci dużo materiału posłać, abyś wiedział „Wes’ Geistes Kind ich bin”. Powiedziałem żonie, że zostałem zaatakowany za to, że moje dzieci muszą po „hamerykańsku” rozmawiać z kuzynami. Zaprotestowała i powiedziała, że jedna córka już mówi, a błędy zmniejszyłem, bo wnuk skończył liceum dwujęzyczne i doskonale zna oba języki, choć tyle – ciągłość komunikacyjna zapewniona! Na usprawiedliwienie mogę podać, że Muttersprache jest przekazywana przez matki, tylko w Polsce jest widać odwrotnie (język ojczysty).
Pane Klopfer!
Jeszcze raz uważnie przeczytałem twój wpis. Nie ze wszystkim się zgadzam, ale raczej na blogu nie zacznę dyskusji, mam tylko prośbę. Jeśli pamiętasz cały tekst „Ebro + cyganka” to byłbym wdzięczny, ma dla mnie znaczenie sentymentalne.
Po śląsku nauczyłem się w 1951 roku na wsi, w której zacząłem pracę.
w jezyku niemieckim istnieje powiedzenie
„ist mir wurscht”
(doslowne tlumaczenie: to mi kielbasa)
polski odpowiednik:
„zwisa mi”.
/Serdecznie współczuję braków w wiedzy. Ale to uleczalne, wystarczy przełamać strach przed czytaniem o nieznanym./
czy to chodzi o ten rodzaj „iluminacji” którego doznaje się np. na Krawskim Przedmieściu?
przestają liczyć się gołe fakty a ważniejsze są „nasze odwieczne prawa do ziem nad Oder i Nissa aż po Hamburg gdzie chrobry coś sobie wbijał”
jak mawiał Wielki Prezes: „wtedy nikt nas nie przekona, że czarne jest czarne a białe jest białe!”
a Kopernik była kobietą! (i do tego Polakiem)
antonius pisze: 2011-02-13 o godz. 11:07
Nie za bardzo wiem dokąd zmierzasz opisując nam zawiłości rodzinne tyczące identyfikacji niemieckiej lub polskiej, bo na pewno nie do tego żeby wykazać istnienie Ślązaków niemieckich i polskich.
Jedna z moich babć po latach została odwiedzona przez siostrę, która po wojnie wyjechał do Niemiec i warto było posłuchać jak one ze sobą rozmawiają. Ta z Niemiec twierdziła, że nie pamięta polskiego i będzie mówić po niemiecku, a babcia przeciwnie i tak sobie szprecho-godały, tylko boki zrywać. I niby co z tego faktu może wynikać? Nic, kompletnie nic dla mnie osobiście.
A teraz druga babcia i jej siostra, która nie opuściła żadnego odpustu w babcinym domu. Owa siostra Marta miała zwyczaj pukać, a następnie wchodziła ręka z tabliczkami czekolady ( to było dla nas dzieci), potem wchodziła głowa z okrzykiem: Polok złodziyj! Barwna Marta siedziała dwa razy w pociągu, którym państwo polskie chciało ją wywieźć ( to się nazywało wysiedlić), ale za każdym razem wracała spod granicy do swojego niewielkiego gospodarstwa ( on mówiła o nim jako swojej ojczyźnie). No i znowu można postawić pytanie: co z tego wynika? Niezmienne odpowiadam: dla mnie nic. Te dwie krótkie migawki są barwnymi wsponieniam historii, w którą chcąc nie chcąc Ślązacy byli wplątani, bo akurat urodzili się tu a nie gdzie indziej. Jednak gdy te wszystkie setki tysięcy, albo i miliony podobnych historii złożymy do kupy, to musimy wyciągnąć dla siebie konkretne wnioski. Skoro nie można być jednocześnie po obydwu stronach barykady, to może lepiej zaprzestać tych kategorycznych podziałów i stwierdzić, że jest się Ślązakiem. Nie w tym rzecz żeby odcinać się od Polski czy Niemiec, ale żeby zachować równy dystans, a to może zapewnić autonomia, którą już wypróbowaliśmy.
Pozdrawiam
/czy to chodzi o ten rodzaj “iluminacji” /
Jeszcze bardziej współczuję. Może ślabikorz by pomógł na początek, żeby ustabilizować podstawy?
@antonius,
to fakt, podaliście mi Wasz adres, ale ostatnio tak jestem zagoniony, że nie wiem kaj vorne, a kaj hinten! Jak dojdę do siebie, wo „wpadnę” do Was.
Ta kolebka rodziny Gołych to ale musiał być Dünenfeld, a nie Cisowa, nicht wahr?
Z pieśniczki o „nadebrzańskiej Cygance” (dzisiaj poprawnie politycznie najeżałoby radzej powiedzieć Romce?) od mojej mamy pamiętałem tylko dwie pierwsze zwrodki, ale do Wos dokopołech sie reszty, za zgodność z oryginałem nie gwarantuję.
NAD EBRU FALĄ
Nad Ebru falą goniąc spojrzeniem,
młoda Cyganka siedziała.
Z brzękiem gitary, z cichym westchnieniem,
szemrania wichru słuchała.
I tak dumając oparła rękę,
w niebo rzuciła spojrzeniem.
I z nową łezką, z nowym westchnieniem,
taką śpiewała piosenkę.
Żegnam was góry, żegnam doliny
i ciebie echo kochane.
Co płacz dziecięcia, co śpiew dziewczyny,
niesiesz w krainy nieznane.
Żegnam was ojcze, żegnam was matko,
choć matki wcale nie znała.
Nikt mej kolebki nie przybrał w kwiatki,
dłoń obca pierś mi podała.
Żegnam was, żegnam, gdyż między wami,
na próżno śledzę oczyma.
By się pożegnać z braćmi, siostrami,
sierota rodzeństwa nie ma.
Żegnam was góry, żegnam doliny,
po raz ostatni już może.
Choć wczoraj jeszcze z moją drużyną,
wieczorną witałam zorzę.
I śpiew skończyła, gitara spadła,
z brzękiem się struny ozwały.
A twarz Cyganki jak lilia zbladła,
dwie łezki z ócz się polały.
Z ukłonami i pozdrowieniami dla Was i Waszej szanownej ślubnej.
Panowie,
podobno te opowiesci ws. uznania przez Komisję, iż język to tylko dialekt to zwykła priwislinska propagandowa ściema. Komisja ponoć jeszcze nie głosowała stanowiska swojego a wniosek był by stanowisko rzadowe odmawiajace statusu języka regionalnego godce, odrzucić.
Jak się priwislinscy nacjonaliści zorientowali, ze sprawa polegnie to na zasadzie faktów dokonanych puścili farbę do prasy. tyle, że ponoc to nieprawda….
Monsieur Klopfer!
Cisowa (niem. Czissowa, 1933–45: Dünenfeld) – ja znałem tę wioskę jako Dünenfeld, tam chodziłem do ciotki. Kiedy starzyk się wżenił do Kuźniczki (pod koniec XIX wieku), to była jeszcze ta Czissowa, teraz jest to dzielnica Kędzierzyna. Mam tam jeszcze trochę kuzynów n-tego stopnia. Jedni awansowali na Goldbergów.
Dziękuje za tekst piosenki.
a nawiasem mówiąc jak czytam tę propagandowę PRLowską i Kurzydłowo-piłsudczykowsko-endecką ciemno, która jest przez niektórych uczestników tut. forum wciskana (niech się Pan bartoszcze nia obawia – nie tylko jego mam na mysli) celem podbudowania „odwiecznych praw do ziem nad Odrą i Nysą, to aż mnie korci:Czy w Muzeum Wypędzeń, które jest w Berlinie organizowane będzie może jakaś mała salka a „śląskiej wojnie bratobójczej i domowej”? moze wtedy będzie jakaś przeciwwaga dla propadndowych bełkotów z podręczników z czasów Gomułki. Oni mają pieniądze i są to zrobić w atrakcyjnej formie – tak, ze polskim propagandystom ciężej będzie teraz „poprawiać” wyniki plebiscytu….
http://www.radio.opole.pl/gosc-poranka/prof-marek-stanislaw-szczepanski-szef-rady-naukowej-instytutu-slaskiego-w-opolu.html
Niezmiernie mi przykro z powodu trudności Pana Galicyjoka z adaptacją do rzeczywistości, ale fakty od tych trudności się nie zmieniają, bez względu na ilość powtórzeń słowa „Priwisle”. Syndrom wyparcia bywa trudny do zwalczenia, i na pewno nie wyleczy go Pan sobie słowami „Priwisle fuj”.
odnosząc się do ciekawej wklejki @Piotra Opolskiego
Drodzy Koledy macie oto to co tutaj nie raz było podnoszone tylko podane w eleganckiej formie:
„Kochani Ślązacy stworzona przez warsiawskich nacjonalistów w 1918 r. państwowość była biedna i zocofana więc trzeba było złożyć WAS w ofierze na jej ołtarzu, jak kawał mięcha, którego się o zdanie nie pyta tylko które się….kroi, powiedzmy”.
Pan Profesor, który sam o sobie mówi per Gorol, a o działających od XIX wieku zwolennikach śląskiej odrębności per: ekstremiści mieszczący się w budce telefonicznej, jednoczesnie elegancko powiela schematy polsko-warszawskiej propagadny (sam się do tego przyznaje – że programy szkolne są hitorią Kongresówki).
Jak tak mają wyglądać obchody powstań: to chyba wypada jest zbojkotować a raczej urządzić własne wspólnie z Niemcami i Czechami.
Oficjalne obchody jak zawsze będą dętą propagandą w stylu „byliśmy, jesteśmy, będziemy” i „nam się ten ochłap od wieków nalezy, bo jesteśmy śliczni, słowiańscy i nam wszytsko wolno”.
Nikt nie mówi, ze powstania ważne nie są – ale trzeba je raczej obhcodzić jako dzień żałoby – tak jak bitwy I wojny, który Niemcy, Anglicy i Francuzi obchodzą razem ale bez tryumfalnej tromtadracji. Podobnie jak tam chciwość i cyniczne polityczne rozgrywki i kalkulacje kilku cwaniaków z warsiawy uczyniły ze Ślązaków mięso armatnie, bo zdobywcy Wilna i Wołynia potrzebowali węgla i broni.
a tym, którzy tryumflanie będą obchodzić rocznicę powstań wierszyk WASZEGO Tuwima:
http://www.youtube.com/watch?v=7wChlvZbXjY
spiewany nota bene przez zespół ze Śląska
http://www.youtube.com/watch?v=7wChlvZbXjY
ponieważ dziś „antypaństwowy duch” szczególnie mocno mnie ożywia chiałbym jeszcze przywołać kolejną złośliwość „antypriwislinską”, która mi umknęła o którą przypomniał dr Gorzelik w Dzienniku Zachodnim.
Oto on i Pan Kutz uczetniczyli w ostatnich „kilku sekundach zdrowej narodowej nienawiści” pt. Warto rozmawiać. W trakcie dyskusji okazało się, że jak zwykle staną zarzut „braku lojalności wobec państwa” (ja nie mam z tym problemu – otwarcie się do tego przyznaję). dwaj Ślązacy – deklarujacy śląską tożsamość okazali się…. posiadaczami jednego, tylko polskiego paszportu i polskiej lojalności państwowej, którą deklarują podczas gdy dwaj zapiekli polscy nacjonaliści ich adwersarze okazali się OBAJ! dwupaszportowi! Zarówno „Richard Henry” jak i pewien bojowo-narodowo” nastawiony redaktor mieli po dwa paszporty a redaktor drugi paszport ma….niemiecki! ha, ha, ha. Za to ma lepiej ustawione „poczucie jedynie słusznej narodowości”. Czyzby priwislincy zapomnieli, że za obywatelstwem, którego potwierdzeniem jest paszport idą także obowiązki? takie jak lojalność wobec państwa – wystawcy paszportu?
Znowu okazuje się, ze jedynie słusznym nacjonalistom z warszawy WOLNO WIĘCEJ?
Śląsk ich nie potrzebuje – ale oni potrzebują Śląska (roboty i eksploatacji)
ja jestem za posiadaniem tylu paszportów ile kto ma ochotę – ale nie do przyjęcia jest by mi „jakiś partyzant polski nacjonalista” lojalnością państwowotwórczą wymachiwał!
Pies ogrodnika?
Piotr Opolski pisze: 2011-02-14 o godz. 07:25
Musiałem wysłuchać tego wywiadu dwukrotnie, ponieważ byłem przekonany, że się przesłyszałem w momencie, w którym prof. Marek mówi iż Śląsk nigdy nie był Polski. Jest to zła wróżba na przyszłość powstania takiej encyklopedii dziejów Śląska. Takiego stwierdzenia Priwislańcy mu nie darują nigdy, a pani minister dla swojego świętego spokoju pieniędzy nie da i już. Zresztą to mało ważne, bo tej kuli nie zatrzyma nawet cały zastęp Czarneckich i Pospieszalskich na czele z marszałkiem Kaczyńskim.
Podziękowania i pozdrowienia
Wiecie Panowie co jest zabawne w tej dyskusji?
WSZYSTKIE kraje Europy mają zróżnicowanie regionalne, tożsamość etniczną związaną z miejscem urodzenia….
A jedynie Ślązakom się jej odmawia!!!
Walia, Bawaria, Prowansja, istnieją od tysiąca lat i będą te krainy istnieć, a nie istnieje na przykład Mazowsze, Małopolska, czy Kujawy, jako regiony o odrębnej tożsamości. Inżynierii społecznej udało się zlikwidować różnice regionalne?
@wiesiek
Ale w jakim sensie te regiony istnieją lub nie? W jaki sposób różnica między Saksonią a Bawarią jest większa niż między Kujawami a Małopolską?
bartoszcze pisze:
2011-02-14 o godz. 15:47
Niemcy istnieją jakieś 150 lat? Polacy, podobną ilość czasu……
Tożsamość etniczna nie przekłada się na stosunkowo nową- tożsamość narodową. Usiłujesz forsować jednolitość Polski.
A to ahistoryczne, bardziej propagandowe niż rzeczywiste.
Tożsamość określić można na podstawie samoidentyfikacji.
Nikt nie określa się jako Mazur, ale Katalończyk, Bretończyk, Szkot, funkcjonuje nadal.
Nie mówiąc już o Walonach i Flamandach…….
Analogicznie, czemu zaprzeczać istnieniu śląskości? Vox populi……
Usiłujesz zanegować w ciągu swych wpisów istnienia nacji i tożsamości śląskiej, ahistorycznie i wbrew faktom mi znanym.
Każda idea czy religia jest silna wiarą swych wyznawców. Morawy znikną wraz z ostatnim Morawianinem, Śląsk, czy Kaszuby również.
A do tego czasu, pozwólmy ludziom być sobą. To demokracja.
Jeszcze taka analogia…..
Sporo zamieszania na Wschodzie zrobiła Karta Polaka.
A gdyby powstała Karta Polaka?
Ostatnio Węgrzy wydają paszporty Słowakom, Bułgarzy Turkom, Rumuni mieszkańcom Naddniestrza…..
Wyobraźmy sobie jazgot mediów przy wydawaniu- masowym- paszportów niemieckich Ślązakom…..
A wielu z przyczyn ekonomicznych już je posiada…….
poprawka-A gdyby powstała Karta Ślązaka?
@Piotr Opolski ;
Dziekuję za link do rozmowy o Histori i współczesnym Ślasku (gegraficznym ) .
Zamiar opracowania Encyklopedi Ślaska przy współpracy naukowców z Niemiec i Czech -Chwalebny.
Dodatkowo ważne jest to .że pada to z ust prof.Marka Szczepańskiego który sam jak pamietam określał się Szkapilkorzem ( To ślaskie o Czestochowianach.) .
Najważniejsze jest to ,że prof .Marek zdejmuje z tematu ŚLĄSK odium zamiarow separatyzmu ,oderwania itp. łat które z taką latwościa buchaja ze strony prawicy (tu PiS PJN i Sonstige ) .
To ważny głos i ważny zamiar ,trzeba go pilotować .
@wiesiek
/Usiłujesz forsować jednolitość Polski. itd../
A niby gdzie? Zadałem pytanie co do Twojej wypowiedzi, bo mi ona metodologicznie nie pasuje. Całą resztę dopisałeś sobie na zasadzie „a bo jak pyta to pewnie…”
@Waldemar
A nie mówi się też medalikorze?
bartoszcze pisze:
2011-02-14 o godz. 20:06
Łopatologicznie…
Czy Saksończyk utożsamia się najpierw z Saksonią , czy Niemcami?
Tożsamość regionalna przed narodową…….
Mieliśmy wiele tożsamości lokalnych, których już nie ma. Pozostali Kaszubi i Ślązacy…..
Co w tym złego?
Unifikacja? w imię czego?
Ktoś kiedyś powiedział- mamy zjednoczoną Europę, teraz trzeba stworzyć Europejczyków…..
Z Jugosłowianami się nie udało.
Tożsamość regionalna, nieagresywna, nieekspansywna, może być wartością?
wiesiek59
chciałbym uprzejmie zauwazyć, ze ja też nadal istnieję
@Galicyjoku, istniejesz, ale jak Prezes Tysiąclecia wygra jesienią wybory, będziesz drugim po Gorzeliku więźniem politycznym.
Pozdrawiam
@Wiesiek59
Nie przejmuj się naszym @Bartoszcze. Według niego nadal istnieje Republika Bawarii. Tylko nie wiadomo gdzie jest jej ambasada.
cóż, ten kraj ponoć tak ma, ze jak nie posadzą za politykę to z człowiekiem jest coś nie tak…. za nieboszczki Monarchii naszej połowa Rady Panstwa to byli niegdysiejsi więzniowie…
zatem w dobrym będę towarzystwie – lepiej z mądrym stracić niż z….Prezesem zyskać – parafrazując przysłowie…
ale szczoteczkę mam!
😉
… i serdecznie wszystkich pozdrawiam
@wiesiek
Powtarzam pytanie: gdzie niby forsuję jednolitość?
I jakie jest kryterium odróżniające region o własnej tożsamości od regionu bez tożsamości? Język? Historia? Zwyczaje? Poczucie więzi regionalnej?
Bo jestem ciekaw.
@andrzej52
Cóż, ambasad Freistaat Bayern istotnie nie szukałem, wystarczył mi parlament Freistaat Bayern. Ostatnio podałem jak krowie na rowie, ale może nie rozumiesz po niemiecku? W każdym razie jeszcze raz ze strony landu Bawaria:
„Der Bayerische Landtag ist das Parlament des Freistaats Bayern.”
http://www.bayern.de/Landtag-.452.31436/index.htm
Artykuł 1 punkt 1 konstytucji Bawarii:
„Bayern ist ein Freistaat”
http://www.bayern.landtag.de/cps/rde/xbcr/landtag/dateien/Bayerische_Verfassung.pdf
I ogólnie:
http://www.bayern.de/Freistaat-Bayern-.202/index.htm
Doprawdy, czy naprawdę trzeba ośmieszać śląskość takim bezdurnym zachowaniem? (Herr Galicyjoka nie liczę, bo to bardziej prowokator zza Wisły) W kręgach RAŚ spotykam znacznie inteligentniejszych..
bartoszcze pisze:
2011-02-14 o godz. 23:56
Wymieniłeś wszystkie aspekty, poza jednym- terytorium…….
Jestem ciekaw jak przebiegnie spis, jak duża ilość ludzi dokona samoidentyfikacji śląskiej…….
Wolno Ci ją negować, innym wolno się utożsamiać.
można znać język ale nie rozumieć przekazywanych w nim treści (zwłaszcza gdy się serfuje po necie i korzysta z Wikipedii).
Państwo nawet po polsku rózne ma znaczenia (np. państwo w znaczeniu kompleksu dóbr w rękach jednego rodu – „państwo lubowelskie”)
do XIX w. u naszego zachodniego sąsiada występowały tzw. wolne państwa stanowe (nazywano je zasadniczo Freie Herrschaft – ortografia to kłopot – ale sądzę, że @murratorrr poprawi) ale i nazwę Freiestaat też się chyba spotyka – nie było wtedy ustandaryzowanej terminologii
Zasadniczo pod nazwą Freiestaat kryły się nimieckie państwa zwiazkowe o republiakńskim charakterze dla odróznienia od monarchii, które też wtedy były – w takim znaczeniu trafiły do XIX wiecznych konstytucji i w tekstach pozostały zarówno po utworzeniu związku Pólnocnoniemieckiego jak i Cesarstwa w 1871 r. Za Republiki Weimarskiej Freiestaat w nazwie nawet Prusy miały a i dzisiaj nie tylko Bawaria ma taki tytuł w nazwie ale zdaje się także Turyngia i Saksonia – o tyle interesujące, że te dwa to były DDR.
Do tego dochodzi kłopot i z tym, ze wobec specyficznej historii ustrojowej Świętego Cesarstwa (faktyczny rozpad po pokoju westfalskim w 1648 przy zachowaniu formalnego istnienia do 1806) na oznaczenie władzy zwierzchniej monarchy lub państwa nie używano terminu suwerenności lub udzielności lecz specyficznie niemieckiego „Landeshoheit”. Że nie wspomnę i o takim drobiazgu, że francuska doktryna od XVI wieku nie uznaje dzielenia suwerenności między świeckich książąt (czyli albo cesarz albo księżę musi był w pełni suwerenny) a niemiecka jak najbardzie (czyli cesarz ma tzw. suwerenność zwierzchnią podczs gdy np. książę lub wolne miasto – republika reprezentowana przez senat tzw. suwerenność podległą).
Morał taki, ze używane w niemieckiej doktrynie tudzież tekstach konstytucyji pojęcie Freiestaat nijak się na polski wprost nie przekłada i nie oznacza niepodległego państwa – raczej kraj związkowy państwa federalnego. Co ciekawe niemiecka doktryna konstytucyjna po II wojnie nawet nazwy „konstytucja” unika (z politycznych powodów leżących i źródeł powstania RFN w 1948 roku) tylko woli uzywać nazwy Grundgesetz – co „patriotyczni” znawcy „rewanżystwoskiej” doktryny na tym forum obecni wiedzieć powinni -ha, ha, ha. formalny skutek tego jest taki sam ale polityczny kontekst wi wymiar inny…..
Momy żółto modre krzesełka ! Poradzymy. Ślunsk dlo Ślunzoków. Gorole za Brynica
Galicyjok pisze:
2011-02-14 o godz. 20:57
Kto wie….gdyby pod Byczyną historia potoczyła się inaczej, nie byłbyś osamotniony…
A tak, Ostatni Galicyjok, Ostatni Mohikanin……
mam nadzieję, ze nie jestem ostatni (nawet wiem) ale wszystko wymaga czasu….
natomiast krzesełka ocalone i to cieszy…
symbole mają znaczenie
a Goroli ostawcie.
Śląsk był zawsze dla wszystkich, którzy chcieli tu żyć i pracować – więc jak się nie szarogęszą i flagą nie wymachują ani obciachowych obchodów nie organizują to moze niech zostaną… Europa ma nie mieć granic – a słupki trzeba wstawić ale po to by przypominały a nie dzieliły jak szlaban.
@Filek, mosz recht
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,9108469,Stadion_Slaski_bedzie_zolto_niebieski.html
@Galicyjoku, porządnych goroli łostawiymy.
Galicyjok pisze:
2011-02-15 o godz. 11:43
Chwilowo nie mam niczego ciekawego do roboty więc wyręczę „murratorrra” przy dopieszczaniu językowym. Mam sentyment do Galicyjoków – cała rodzina żony pochodzi z Galicji (tej naszej, nie hiszpańskiej). Podoba mi się cytat
***można znać język ale nie rozumieć przekazywanych w nim treści …***,
to stwierdzałem bardo często (też u siebie). Galicyjok popisuje się znawstwem historii, że mógłbym tylko zazdrościć. Nie robię tego, bo i tak nie uznaję historii za naukę, a tylko za rozrywkę pseudopolityków. Mam jednak wyczucie i intuicję, oraz ugruntowaną wiedzę (podświadomą) z ortografii i gramatyki języka niemieckiego. Starożytne odmiany języka oraz regionalne mogą zawierać wiele subtelności, które nie są zawarte „im Duden”, zresztą mój jest z NRD, a więc przestarzały, ale co we mnie siedzi to siedzi. Wyraz „Freiestaat” wzbudza we mnie niechęć. „Staat” – co by nie było, jest rodzaju męskiego – tu parytetu nie ma. Państwo w Niemczech to zbyt poważna sprawa, aby mogło być żeńskie. Polska mniej ceni państwowość, może z powodu jej utraty na długi okres? A może odwrotnie – dlatego ją utraciła? Stąd rodzaj nijaki – to państwo. Może trochę przesadzam seksistycznie, ale te uwagi są „wężykiem”…
A więc – ten „Freistaat” -(a nie Freiestaat – ta wolna państwo) wszystko jedno czy Bayern czy Sachsen. Są żeńskie „rzeczy” ratujące parytet, np. Freistadt albo Freie Stadt Danzig, ale to jest „ta miasto”) – die Stadt.
Teraz zwrócę uwagę na wyraz „konstytucja”, nieco dowolnie zinterpretowany w porównaniu z niemieckim GG (nie Generalna Gubernia tylko GrundGesetz). Polska konstytucja nie jest ani o jotę gorsza bo synonimem jest „Ustawa Zasadnicza” czyli Grundgesetz!!!
Ślązak mówi: „Jeśli chłop pije to mou grund”, a „Gesetz” można łączyć z posadzeniem – „setzen”, a jeśli ktoś woli stać to można go „ustawić”. Idealna paralela w obu językach. Sądzę, że mój znajomy Onomastyk, św. p. profesor Borek przewracałby się w grobie, gdyby czytał moje rozważania nienaukowe, ale wydaje mi się, że można je uznać za zrozumiałe.
PS
Proszę czytać uważnie, aby nie pojawił się kłopot jak z jednym dziełem opolskich językoznawców, gdzie po wydrukowaniu książki dopiero zauważono, że omyłkowo zecerzy napisali „onanistyka” zamiast „onomastyka”. Szybka interwencja uczniów profesora uchroniła go przed aplauzem czytelników.
@Andrzej 52 ;
Skorzystałem z Twojej podpowiedzi i… szczególnie uważnie przeczytałem wypowiedzi ( wszystkich ponad setka ) internautów przeciwnych a nawet wrogo nastawionych na pojawienie sie barw Śląskich na stadionie w Chorzowie .
Pouczająca to była lektura ,mam na myśli tych niezadowolonych z decyzji Zarządu województwa . Będę na otwarciu tego Stadionu ,ponieważ moja rodzina ma swój udział w zbudowaniu parku i stadionu i jego otwarcia w 1956 roku .
Tylko 10 lat po wojnie !
Yorg jako organizator , po latach może być dumny stojąc z kryką w reku .w centrum Katowic .
To fajny symbol dla wszystkich mieszkańcow Górnego Ślaska i oby tak było. Myślami wracam do dyskusji na bogu Jana Dziadula (tu serdeczne podziekowania ) ,kiedy swoim felietonem wywolał dyskusję .Wtedy ,a to nie dawno ,prozaiczna sprawa kolorystyki nie zapowiadała raczej sukcesu, z powodu oporu dziwacznych ludzi .
Pozdrawiam
@wiesiek
Uważasz, że Kujawy nie mają „swojego terytorium”?:)
I naprawdę byłbym ciekaw, w którym miejscu zanegowałem śląską samoidentyfikację. Konsekwentnie próbujesz mnie ubrać w wyimaginowane przez siebie buty. Skup się, proszę, na tym co piszę, a nie na tym, co Ci się wydaje, że pewnie myślę.
@Herr Galicyjok
Jak zwykle muszę Panu pogratulować konsekwencji w wylewaniu z siebie słów za darmo.
Dyskusja o Freistaat Bayern dotyczyła tego, czy taki byt dzisiaj faktycznie istnieje, czy też tablice na granicach Bawarii nawiązują wyłącznie do bytu historycznego – a nie tego, czy jest to niepodległe państwo.
Ale cóż, trzeba rozumieć co się czyta..
Galicyjok pisze:
2011-02-15 o godz. 11:43
Ślunsko-faszystowskich bredni Obergruppenhinterhoffführera Galicyjoka komentować nie będę jako ze jestem zajęty oprawianiem slajdów z Egiptu. Niech się ten pajac dalej produkuje – podejrzewam (od dawna) iż jest to swego rodzaju rekompensata za trzymanie mordy w domu,pracy itp….
A ten się znowu Kujaw przyczepił. Mowa oczywiście o @Bartoszcze.Kolego nie posądzaj mnie o brak znajomości niemieckiego, orłem nie jestem, ale w przeciwieństwie do tych którzy uczyli się niemieckiego w szkole lub na kursach, dogadam sie z Bawarczykiem, czy mieszkańcem Szlezwiku Holsztyna (nie piszę o sławnym pancerniku), ponieważ języka uczyłem się „na żywo”.
Co do tej naszej Bawarii, to że Landtag ma w nazwie Freistaat Bayern, znaczy tyle samo co „Sejmik Autonomicznego Województwa Ślaskiego”, gdyby nasz sejmik taką nazwę miał. Po prostu takie byty polityczne nie istnieją. Są to nazwy HISTORYCZNE. Tylko gdyby w naszym Sejmiku naszą historyczą nazwę zastosować, to byloby larmo od Tatr po Bałtyk, albo odwrotnie do wyboru.I to byłoby na tyle w temacie. Schluss, Ende.
@Galicyjok, a po coś chłopie Herr Muratora wywoływał
@Waldemarze, kolory na Śląskim będą nasze, ale teraz trzeba znaleźć sposób żeby ten stadion nie przynosił strat
Gdybyś gdzieś spotkał @Ślepra to pozdrów Go, chłop się do Polski przeniósł
Kamraty oceńcie, czy to szczere, czy gra o głosy przed wyborami
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,9112239,Sejm_zaczyna_prace_nad_godka_slaska.html
@andrzej52
Zawsze fascynują mnie ludzie, którzy twierdzą, że coś nie istnieje, kiedy im pokazać czarno na białym, że istnieje. Trzymaj tak dalej, z ziemi polskiej do wolski:)))
bartoszcze pisze:
2011-02-15 o godz. 15:33
Zadałem sobie trud prześledzenia Twoich poglądów pod ostatnimi trzema tematami.
I znalazłem…….0…..
Czy musisz świecić światłem odbitym?
Lustro?
Może byś przedstawił jakieś własne przemyślenia?
Pomiędzy krytyką a krytykanctwem jest subtelna różnica, być może dostrzegana przez Ciebie…..
A ze „smerfem Marudą” nie da się dyskutować, traci się czas a nie wzbogaca.
@Andrzej 52 ;z godziny 19.08
Wieczorem byłem u znajomych, a oni ogladali wiadomości TVP1 o 19.30 ,no to ja też obejrzałem ten niezany mi produkt .
Ważną info. przekazywano z Berlina ,z powodu zbliżajacego się porozumienia BRD i RP o dofinansowaniu zwiazków polonijnych (m.in nauka języka polskiego dot. dzieci ) w Niemczech przez niemiecki budżet .
Nie ma mowy o uznaniu Polakow za mniejszość narodowa w BRD ,ponieważ Niemiaszki tłumaczą ,że dziś ( i słusznie !) to sa inne uwarunkowania niż do roku 1939 kiedy taka mniejszość miała swoją reprezentacje w Berlinie ect.
Komentator polskiej telewizji był niezadowolony ,iż ta diaspora polska( ekonomiczna de facto od lat ) nie uzyska takich uprawnień .Pokazano nawet rozmowę z Polakiem w otulinie Berlina ktory prowadzi tam zajecia z Koniem(mi ) ( w tym momencie nie zwracalem uwagi na obraz ,więc nie znam kontekstu ).
Pomyślalem tylko , a tu w Polsce macie do Jasnej Cholery Autochtonów -Ślązakow , a tak trudno przyznać Demokratycznej Polsce uprawnienia z mocą ustawy -tu naszo godka o czym traktuje Twoj link .
Natomiast co do Stadionu to mosz recht ,to będzie sprawdzenie .
Proponuje ,proszę zostaw @Bartoszcze ,każdy blog widocznie musi mieć swojego @Sławomirskiego .
Nasz Kamrat @ Śleper pojawi sie późnym wieczorkiem ?!.
Pozdrawiam
/@Galicyjok, a po coś chłopie Herr Muratora wywoływał/
fakt…
ale bałem się, że temu biołemu kuraku czorna wrona (wiadomo czyja) piórka z zadka powydziubywała jak te haźle na autobahnie pucował…
No i jestem, musiałem obejrzeć meczyk w LM i strasznie się zdenerwowałem niejakim Gatuzo z AC Milan. To zwykły chuligan i nikt nie zamierza nic z takimi zawodnikami zrobić, a potem wszyscy się dziwią demolce na trybunach.
A z tym stadionem kamraty to jest tak, że z jednej strony bardzo mnie cieszy jak widzę (często jadę ul. Chorzowską) postępy w jego budowie (bo to właściwie budowa a nie modernizacja), ale z drugiej bardzo się niepokoję o jego wykorzystanie, bo on musi na siebie zarobić i to nie ma dwóch zdań. Na otwarciu będę jak najbardziej i bardzo mnie ciekawi co też zostanie wymyślone na tą okazję (mam tysiąc pomysłów, a jeden lepszy od drugiego). Oczywiście musi na to otwarcie być rozegrany jakiś fajny mecz, a potem …….
Tak mi przyszło do głowy, że można by zaprosić @Ignaca skoro występował jako sportowiec na tej arenie. Ale jakoś się nie odzywa.
Ło naszo godka sie niy starejcie @Waldemar, @andrzej52, @wiesiek59 i inni tyż, byndzie dobrze, łobejrzicie.
A teraz zgadnijcie, kto to narobił w tym Egipcie takiej kaszy? Pojechoł chopina fugować piramidy i co narobiył?
Pozdrowienia 🙂
fakt, że wyjehałem powyżej off topic
ale neistety nawet w Polsce konstytucja i ustawa zasadnicza nie są synonimami (może w gazetach) ale tu istotnie prawie się je zmienia od 1997 w Niemczech synonimami nie są i odróżnia się je celowo….
Fascynacja Obergruppenhinterhoffführera Galicyjoka toaletami każe przypuszczać ze sam biega za chalupę a siadając na (żólto-niebieskich !?) deskach swojej Światyni Dumania gdzie o niemieckich kiblach – bez wolnościowych hasel ślunskich faszystów na ścianach. Dziadostwo i nic więcej – już jego idol Adolf Schickelgruber byl w swoim „Mein Kampf” bardziej powściągliwy !!!
PS.
Nie ma większego obciachu niż ślunskie godanie na plaży w Egipcie to już sprzedawcy pamiątek paplając „dobra,dobra zupa z bobra” czy „taniej niż w biedronce” używają lepszej polszczyzny
@Waldemar, oglądałem te Wiadomości, już któryś raz wychodzi sprawa „mniejszości polskiej ” w BRD. Mniejszościa nigdy nie będą, bo nie spełniają ani jednego międzynarodowego kryterium. Chyba że Polska odda Niemcom ziemie zachodnie, wtedy Polacy będą mniejszościa, ale tylko ci co mieszkaja na tych ziemiach od wieków. Tu chodzi tylko o kasę. Za chwile odezwie się pewna pani senator z Gdańska, która prawowitych Mazurów nazywa Niemcami. Obiecuję z @Bartoszcze nie dyskutować, on jest jak moja teściowa, tylko że ona po przegranych przez PiS wyborach w 2007 się do mnie nie odzywa. I mam spokój. Pozdrawiam.
@wiesiek59
/Zadałem sobie trud prześledzenia Twoich poglądów pod ostatnimi trzema tematami./
I fakt, że nie znalazłeś wyrazistego zdania na jakiś oczekiwany temat uprawnia Cię do wymyślenia mi tych poglądów?
Czy uważasz, że w każdym miejscu, w każdym czasie i na każdy temat należy dodać ceterum censeo o kwestii np. narodowości śląskiej (to by tłumaczyło przymus pisania o Priwislu przez niektórych)?
Jak ktoś nie chce dyskutować to nie musi (pozdrowienia @a&w), swoją wątpliwość co do Twojej myśli wyraziłem swobodnie, bo zdała mi się dziwna (w każdym kraju znajdzie się mniejsze czy większe zróżnicowanie regionalne, także w Polsce), chciałeś o niej dyskutować to fajnie, ale sam zacząłeś zamiast argumentów wpychać mi poglądy, dzięki którym miałbyś łatwiej. Ze mną tak nie idzie:)
Tylko pod tą notką mogłeś się z moich wypowiedzi więcej konkretnego dowiedzieć o Śląsku, niż z Galicyjokowych wylewów.
Spotkałem nieraz na blogach redaktorów Polityki aforyzm mądrego, choć nieco kontrowersyjnego człowieka – Tomasza z Akwinu:
„Panie zachowaj mnie od zgubnego mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji”.
Staram się o tym nie zapomnieć i dlatego przeważnie biorę udział w dyskusji, gdy uważam, ze mam coś istotnego do powiedzenia. Chyba najczęściej wypowiadałem się ostatnio na temat technicznych przyczyn katastrofy Smoleńskiej i jestem w tej chwili prawie że ekspertem w sprawie wysokościomierzy barycznych i radiowych w samolocie Tu-154M w wersjach rosyjskich i po przeróbce na Polish Airforce One. Niestety nikt się tym już nie interesuje. Poczekam na raport Millera, może znów będę miał pożywkę do pisania na blogu. Tematy sztandarowe typu OFE, dług publiczny czy walka PO – PiS’u mnie nie bawią.
W tym stanie marazmu odkryłem blog o ciekawej dla mnie nazwie: „Śląsk z bliska”. Poczytałem trochę o złych i dobrych Niemcach i kolorze krzesełek na stadionie. Nie jestem daltonistą, ale tak kiepskim patriotą lokalnym, że nawet nie wiedziałem o związku mojej małej ojczyzny z Ukrainą (kolory „sino-żółte”). Biało-czerwone zestawienie kolorystyczne nie przeszkadza mi, przemierzałem Europę w teamie z przyjacielem polskimi fiatami o takich kolorach i nigdy się nie zgubiliśmy. Nie przeszkadza mi też, gdy ktoś chce puszczać bąki na powierzchnię żółto-niebieską podczas meczu, gdy zdenerwowane jest maksymalne. Już Fryderyk Wielki powiedział: „Jeder soll nach seiner Facon selig werden”, a u nas w domu mówiło się: „Jeder hat seinen Piepmatz”, cokolwiek by to znaczyło.
Nie znoszę jednak spokojnie faktu, gdy ktoś próbuje zakłamać okres „błędów i wypaczeń” na Śląsku po 1945 roku. Zbyt długo musiałem zagryźć wargi i nie wybuchnąć przy ciągłej dyskryminacji przez 60 lat, bo teraz tylko ZUS może mi dokuczać, żadna inna władza, mogę już pysk rozdzierać, co czynię w internecie gdy mi ktoś umownie „nadepnie na szlips”.
Po tej „deklaracji ideowej” zajmę się krótko problemem bardzo kontrowersyjnym -„mniejszość polska” w Niemczech. W tej sprawie od lat wojuję intelektualnie-prawniczo ze wspomnianą tu senatorką pisowską dwojga nazwisk z Kaszub, fanką Eriki Steinbach (też z Pomorza, bo urodziła się w Rumii). Wykazywałem jej rażący brak wiedzy prawniczej, ale nie tylko jej. Wdałem się w dyskusję w mediach drukowanych i skrytykowałem również berlińskiego mentora Polonii w Niemczech, mecenasa Stefana H. („fałszywego” – nie wiem czy Niemca czy Polaka?). Zdenerwowałem moimi poglądami prezesa Polonii (capo di tutti capi), który mnie zaatakował i w gazecie i w internecie, a wykazuje żenujący brak wiedzy o prawnej stronie tego problemu.
Zacząłem dyskusję dopiero po przeczytaniu (ze zrozumieniem) obowiązujących ustaw polskich i niemieckich, postanowień Rady Europy oraz dekretu Goeringa, który jest kością niezgody w sporze o niebagatelny majątek i analizowałem porozumienie polsko-niemieckie z 1991 roku, które uzupełnia ustawy. W/w miłośnicy polskości w Niemczech niestety albo nie czytali, albo nie zrozumieli treści tych dokumentów. Nie tylko oni. Na tym blogu
andrzej52 pisze:
2011-02-16 o godz. 07:44
*** ,,,już któryś raz wychodzi sprawa “mniejszości polskiej ” w BRD. Mniejszościa nigdy nie będą, bo nie spełniają ani jednego międzynarodowego kryterium.***
W zasadzie słuszne uwagi Andrzeja52 są w tym miejscu nieścisłe.
Nie ma ustalonych międzynarodowych kryteriów!!! Nie może być więc mowy o spełnieniu kryteriów lub niespełnieniu, skoro ich nie ma.
Rada Europy nie była w stanie ustalić takowych i scedowała to poszczególnym państwom, które podpisały porozumienie. Niemcy i Polska to zrobiły, uchwalając ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, które w wielu punktach są podobne, ale właśnie różnią się zasadniczo w sprawie tych kryteriów. Gdyby było zainteresowanie to rozwinąłbym ten problem kiedyś. Moja „krucjata” w sprawie czystości prawniczej spowodowała rozgoryczenie szefa Polonii, i zarzucono mi antypolskość, co jest ewidentną bzdurą. Walczyłem tylko z głupotą i zastąpieniem litery prawa mrzonkami patriotycznymi. „Nie idźcie tą drogą”, jak powiedział pijany Kwaśniewski. Można walczyć z wiatrakami, czyli o zmianę ustawy w Bundestagu, ale nie wierzę w sukces, zbyt daleko zmieniły się uwarunkowania geopolityczne w porównaniu z okresem Republik Weimarskiej – wystarczy spojrzeć na mapy historyczne. W tej chwili najliczniejszą i najgroźniejszą dla państwa niemieckiego jest grupa turecka.
Waldemar pisze:
2011-02-15 o godz. 22:26
***…zbliżajacego się porozumienia BRD i RP o dofinansowaniu zwiazków polonijnych (m.in nauka języka polskiego dot. dzieci ) w Niemczech przez niemiecki budżet .***
Nie słyszałem o takim porozumieniu. Nie byłoby czymś nowym, tylko napełnieniem konkretną treścią porozumienia z 1991 roku.
PS
murator pisze:
2011-02-16 o godz. 00:27
***… Obergruppenhinterhoffführera Galicyjoka***
Określenie bardzo dowcipne, ale byłoby dobrze sprawdzić w Googleu, jak nowe zasady ortografii traktują potrójne litery (3 f, 3 k itd.). Ja nie będę szukał, bo omijam z góry takie pułapki.
@antonius,
Ponbócku święty, Antoniusie,
a to niby skuli jaki pisowni (ortografii) w „Obergruppenhinterhoffführer-ze” muratora miałoby prawo znaleść się potrójne „f”?
Przecież tam trafiają się „einfach” (Hinter)hof z Führer-em!
Jak ktoś taki jak Wy już się nad tym zastanawia, no to po prostu „strach się bać”!
A swoją drogą, podejrzewam niestety , że panu muratorowi zaklemmowała się nie tylko ta „f”-klepka!?
PS
No a pojakiemu to „c” w Waszym Facon stracieło das Schwänzchen?!
Cos za coś! Chcąc uniknąć Fragezeichen, korzystam z Open Office’a. Nie umiem w nim znaleźć tego c z ogonkiem, choć na pewno jest. W Wordzie łatwo to znajdywałem. Myślałem, że ci co znają trochę francuski dorobią ogonek. Te 3f, 3k itp. to uwaga czysto techniczna w nowej ortografii, bardzo mi się podobał ten muratorski wyraz, lubię idiotyzmy. W mojej dawnej branży naukowej miałem długie wyrazy, np.: Ultrahochvakuumdoppelglockenpumpstand. To nie są wygłupy, ja obsługiwałemtaki aart.
@antonius,
„pełny szacun” do długich wyrazów z Waszy branży, chociaż miałem kumpla, który twierdził, że w Niemcach to poradzom zrobić tako próżnia, co sie jom ino jako das Vakuuuuuuuum do zapisać!
Ale co powiecie na tekst mojego Onkla, kery (po x-ty kwaretce) zawsze godoł, że jego Opa należoł do:
Donaudampfschifffahrtselektrizitätenhauptbetriebswerkbauunterbeamtengesellschaft
Gute Nacht!
Dodaje : „Gebirgsschweisshundführernachweis” czyli pozwolenie na polowanie z posokowcem bawarskim/hanowerskim. Jeden myśliwy w BRD nie mial i cofnęli mu myśliwską bumagę po tym jak postrzelony przez niego dzik uciekl do sąsiedniego rewiru a jego posokowiec za nim. Zrobil się smród w kole lowieckim – myśliwy nie mial pozwolenia na kundla i beknąl…..
PS.
Już widzę jak po odśpiewaniu temu zaprzańcowi Kutzowi
„Hoch soll er leben !” tenże „godo” : „Sitzen machen !”
bo herrrr @murrratorrr to do golenia pewnie sobie śpiewa „Die Fahne Hoch…”
Chodzę do fryzjera a ten slucha „Radio Maryja” – genug du Schlesischfaschistoidesleckmichamarschgeselle ? A swoją drogą wy nawet wlasnego Horsta Wessela się nie dorobiliście ale już Kutz zauważyl że Slązacy jacyś dupowaci….warme Brüder !???
i to Ślązacy mają śpiewać o duchach poległych (pod Smoleńskiem?) towaszyszy, którzy wciąż maszerują z nami…..?
Niedoczekanie….
@Klopfer pisze:
2011-02-16 o godz. 21:04
Sprawdź w nowej pisowni, czy te 3f z „Donau..itd” mogą zostać. W tym względzie przepisy prawdopodobnie się zmieniły. A propos! Skądś znałem ten dziwoląg słowny, ale nie pamiętam skąd. Jeśli chcesz naprawdę długi wyraz usłyszeć, który twój „Donau…” postawi „im Schatten” to wysłuchaj Malickiego w skeczu „Niemiecki jest łatwy” albo podobnie. Jest tam trochę błędów i naciągania, ale całość jest genialna. Chyba wystarczy Google’owi wpisać „Malicki” i znajdziesz.
Według mnie nie warto pouczać muratora, wygląda mi na nieuleczalnego.
PS
Prywatnie dorobiłem mnóstwo dalszych rzeczowników do książkowej nazwy tego urządzenia, dodając części składowe (łącznie z gałkami i śrubkami) do tego Ultrahochvakuumdoppelglockenpumpstand’u.
W moim wpisie ostatni wyraz miał być „aparat”.
@murator pisze:
2011-02-16 o godz. 21:55
***Już widzę jak po odśpiewaniu temu zaprzańcowi Kutzowi
“Hoch soll er leben !” tenże “godo” : “Sitzen machen !”***
Mam paskudne podejrzenie, że murator to pomiot mojej rodziny w Cisowej, gdzie normalnie tak się mówiło: „Pelka, mach dich anziehen, Pelka , mach dich waschen”, „es kommt donnert” itd. Pasuje mi to do „Sitzen machen”.
Nie znam możliwości lingwistycznych Kutza, ale umiejętności muratora już mogę ocenić.
Jacek pisze:Mieszkam na wsi. Większość domf3w opalanych jest węglem. Po protsu jest to jeszcze najtańsze paliwo. Ale nie wiadomo jak długo. To paliwo ludzi biednych. Każda podwyżka ceny węgla przekłada się na ilość wyciętych drzew. Lasy stają się coraz rzadsze.Zgadzam się z ekologami ze miliony gospodarstw opalanych węglem zanieczyszcza środowisko ale nie widzę w ich programie nic co by tą sytuacje zmieniło. 15-20% energii odnawialnej ktf3ra proponuje ekolodzy jest raczej w sferze marzeń. W ich programie nie ma elektrowni wodnych. Najtańsza energia ktf3ra potrzebuje progf3w wodnych a do tego potrzebne jest spiętrzeniem wody a to wiąże się z zalaniem ternew. A wiatraki jak sami ekolodzy przyznają w eksploatacji są drogie i produkują drogi prąd.Produkcja biomasy. Marzenie ekologf3w. Wymaga olbrzymich terenf3w/ przykład Brazylia/. Będzie odbywało się to kosztem produkcji żywności. Już teraz obserwujemy podwyżki cen olejf3w jadalnych. Obecnie energia odnawialna to niecały 1% a co trzeba zrobić żeby osiągnąć 20%? Paranoja.Energia atomowa. Najczystsza energia i tu widzimy sprzeciw ekologf3w. W swoim programie Zieloni jako argument podają koszty budowy. Tylko dlaczego ta energia jest tania?Gaz łupkowy. Myślę ze to jest szansa na tanią energie. Podobno mamy olbrzymie zasoby. Pozwoli to zaspokoić zapotrzebowanie kraju na gaz ale tez daje możliwość eksportu. Oczywiście wzbudza to niezadowolenie Rosjan. Na razie usiłują zablokować wydobycie. Smutne jest to ze przeciwnikami wydobycia gazu łupkowego są ekolodzy i rożnego rodzaju pseudonaukowcy ktf3rzy snuja dziwne teorie nie oparte na faktach. Czyżby stanęli w obronie interesf3w Rosjan?