Witaj, Wielki Bracie
Zadzwonił znajomy lekarz z Berlina, który zdążył już przeczytać artykuł „Ściśle jawne” z ostatniej „Polityki”: – Słuchaj, gdybym ja w szpitalu powiedział, że nie zgadzam się, aby pracodawca kontrolował mój czas pracy, to następnego dnia szukałbym innej roboty. To jego komentarz do protestów personelu i związków zawodowych szpitala w Wałbrzychu – podobnie, jak w innych szpitalach i firmach w kraju – przeciwko wprowadzaniu biometrycznej rejestracji wejść i wyjść.
– W Polsce, choć ponoć świetnie sobie radzicie w kryzysie, głównym zmartwieniem powinna być sprawa etosu pracy, a nie rozdzieranie szat, że kontrolują mnie na podstawie linii papilarnych czy siatkówki oka – taki kamyk wrzucił do naszego ogródka.
Lekarze z Wałbrzycha uznali, że przystawianie palca do jakiegoś czytnika jest odrażające. Nieetyczne. Ich zdaniem dyrekcja wprowadziła policyjne metody ewidencji i prowadzi działania, jak w dochodzeniach kryminalnych; porównano je nawet do metod hitlerowskich, bo w czasie wojny linie papilarne były na kenkarcie.
Pracownicy wałbrzyskiego szpitala posiadają karty magnetyczne, w których zakodowanych jest 50 punktów cyfrowych ich linii papilarnych. Do karty przypisany jest też kod PIN. Przy wejściach zamontowane są rejestratory czasu pracy. Wchodząc i wychodząc wkłada się do nich kartę i przykłada palec do czytnika. System sprawdza czy linie papilarne odpowiadają tym zaszyfrowanym na karcie; jeżeli tak, to zapisywane są na niej informacje dotyczące czasu spędzonego w szpitalu. Potem służą do naliczenia wynagrodzenia.
Przypominam, że podobny system rejestracji czasu pracy zakwestionował Naczelny Sąd Administracyjny, który orzekł – na wniosek Głównego Inspektora Danych Osobowych – że w jednej z firm w Mławie działa on nielegalnie, bo w naszym kodeksie pracy i ustawie o danych osobowych nie ma przyzwolenia na zbieranie danych biometrycznych nawet za zgodą pracownika. Teraz GIODO dąży do znowelizowania kodeksu pracy, aby dopuścić biometrię do katalogu danych dostępnych dla pracodawcy, ale uważa, że takie rozwiązania – biometryczne rejestracja czasu pracy – powinny stosować tylko instytucje o charakterze specjalnym, ale już nie – na przykład – mleczarnie.
– A dlaczego taniego i świetnie sprawdzającego się biometrycznego systemu ewidencji pracy, i poruszania się w firmie, nie miałyby stosować mleczarnie? – pyta Sebastian Małycha, prezes katowickiej firmy Mediarecovery, zajmującej się m.in. ochroną biznesu i tropieniem nadużyć. – Na co dzień w sposób wręcz ekshibicjonistyczny na każdym kroku odsłaniamy swoją prywatność, a tu nagle linie papilarne w pracy drastycznie ją naruszają. Z jakich powodów? Przecież niedawno na naszym rynku pojawiły się bankomaty, z których można wybierać pieniądze dzięki czytnikom biometrycznym.
Właśnie: czy przekazanie bankowi linii papilarnych i wzorów naczyń krwionośnych narusza naszą prywatność w takim samym stopniu, jak – zdaniem związkowców – dzieje się to przy żądaniu przez pracodawców odcisków palców dla rozliczania pracy?
– Istotne znaczenie przy konstrukcji nowych przepisów będzie miało określenie celowości żądania takich danych – mówi dr Arkadiusz Lach z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Poza wszelką wątpliwością jest uzyskanie zgody pracownika na ich pobieranie i przetwarzanie. Choć wiadomo, czym brak zgody może się skończy. – Jeżeli bierzemy odciski dla celów ewidencji i kontroli poruszania się w firmie, to absolutnie nie można ich wykorzystywać np. do wewnętrznych śledztw w sprawie nadużyć. I odwrotnie.
Katalog nowych danych, do których może mieć dostęp pracodawca, musi być zamknięty. – Nie można zostawić furtki, która umożliwi uzupełnienie go o profil DNA, bo tu naprawdę wejdziemy w prywatną sferę pracownika. Nie można otworzyć puszki Pandory. A są już firmy, i to nie te ze specjalnej półki, które podłączają pracowników pod wykrywacze kłamstw albo poddają testom psychologicznym. To głębsza ingerencja w prywatność, niż zapisanie odcisków palców.
W polskim prawie – w ocenie Lacha – nie są uregulowane sprawy dopuszczalności i zakresu monitoringu* w pracy, a dosadniej: inwigilacji. W dobie społeczeństwa informacyjnego takie możliwości dzięki dostępności wyrafinowanych urządzeń i programów – są praktycznie nieograniczone. – Trzeba zakreślić prawne granice ingerencji pracodawcy w życie pracownika w godzinach służbowych – mówi prawnik. Należy też zdefiniować cele monitoringu. – W umowach o pracę lub regulaminach trzeba określić zakres wykorzystywania służbowego sprzętu dla celów prywatnych. W tych regulacjach powinna znaleźć się odpowiedź na pytanie, czy prywatność, w naszych czasach, jest w miejscu pracy jeszcze możliwa?
Kasjerka jednego ze śląskich hipermarketów mówi, że podglądana jest od stóp do głowy i od pierwszej sekundy pracy do ostatniej: – Byłam w robocie po przeżyciu tragedii rodzinnej – opowiada. Powiedziała o tym przełożonej. Gdzieś pod koniec dniówki pojawił się asystent monitorujący kasę: – Nie uśmiechnęłaś się do tego ostatniego klienta, masz po premii! – krzyknął.
Obserwowani jesteśmy przez całą dobę. Kamery w każdym zakątku miasta, to już codzienność. Systemy rejestrują każdą naszą obecność w aptece i wiedzą, z którego miejsca prowadziliśmy rozmowy przez komórkę. Systemy sprawdzają naszą tożsamość. Do USA nie można wjechać bez zgody na zeskanowanie tęczówki oka. Czy to jeszcze łagodne monitorowanie, czy już brutalna inwigilacja i szpiegowanie? Szczególnie w godzinach pracy. Bo to czas największych emocji.
Na styku pracodawca – pracownik ścierają się bowiem dwa przeciwstawne interesy. To naturalne, że ten pierwszy chce jak najwięcej wiedzieć o zatrudnionych. Mieć ich, jak na widelcu. Jednym z powodów jest ochrona biznesu. – Pracodawca powierza pracownikom dostęp do pieniędzy firmy i informacji handlowych – mówi Przemysław Krejza, prezes Instytutu Informatyki Śledczej w Katowicach i jeden z szefów w Mediarecovery. – Chce więc wiedzieć, gdzie przebywają i co robią. Żyjemy w świecie, który zaczyna przypominać matrix. Można w nim spokojnie pracować. – Chodzi tylko o rozróżnianie tego, co jest służbowe, a co prywatne – dodaje Krejza. – Mój pracodawca widzi i rejestruje wszystko, co robię na komputerze. Zgadzam się z tym, bo przychodzę do roboty, a nie po to, żeby korespondować z kochankami.
Bywa, że te pojęcia – prywatne i służbowe – na siebie się nakładają. Firma X zwróciła się do Mediarecovery o rozwiązanie takiego problemu: jej konkurencja pojawia się dokładnie w tych samych miejscach, z tańszymi cenami, choć zapytania ofertowe nie były do niej kierowane. Kret w firmie. – Problem polegał na tym, że wszyscy pracownicy mieli nieograniczony dostęp do systemu komputerowego i mogli wejść do każdego jego zakątka – opisuje Małycha. Nie było też kontroli poruszania się między wydziałami.
Monitoringowi poddano więc cały system informatyczny. Pierwsze czerwone światełko zapaliło się przy komputerze magazyniera. Czego facet odpowiedzialny za wydawanie towarów szuka na stronach ofertowych? Wtyka nos w nie swoje sprawy. To był strzał w dziesiątkę. Reszta to już bułka z masłem. – Analiza mejli i billingów precyzyjnie wyselekcjonowała grupę osób sprzedających konkurencji informacje – mówi Małycha. Czy wcześniejszy prewencyjny monitoring zapobiegłby stratom? – W większości takich spraw, a jest ich sporo, raczej tak!
Właściciela firmy produkcyjno – projektowej Y, zatrudniającego ok. 100 pracowników, zaniepokoił systematyczny spadek zamówień. – Myśleliśmy, że mamy do czynienia z typową jemiołą, która wykorzystując sprzęt i kontakty pracodawcy – żywiciela dorabia sobie na boku – opisuje Krejza. Okazało się, że 10 osób założyło swoją działalność gospodarczą, która potajemnie funkcjonowała jak firma w firmie. – Jemioła uzależniona jest od żywiciela, a celem tego pasożyta było bezczelne wprost wykończenie pracodawcy za jego własne pieniądze. I przejęcie rynku.
Takie cwaniactwo skłania do coraz głębszego monitorowania pracy. A narzędzi temu służących jest teraz do wyboru, do koloru. Kamery w biurach i halach produkcyjnych, to już standard. Nagrywane i odsłuchiwane bywają rozmowy telefoniczne. Sprawdzane są numery telefonów na które dzwonią pracownicy. Dzięki GPS śledzone są samochody służbowe, a zainstalowane w nich czarne skrzynki rejestrują m.in. ilość przejechanych kilometrów, poziom paliwa, włączenie i wyłączenie silnika oraz rozmowy prowadzone w szoferce. Nawet krzesła może wyposażyć w czujniki pomiaru, które rejestrują przerwy w pracy.
– W pracy jesteśmy, jak ryby w akwarium, brakuje tylko kamer w toaletach i rejestratora czasu siedzenia w WC – mówi kasjerka z hipermarketu. A ryby, jak wiadomo, głosu nie mają.
*Monitorowaniem określa się gromadzenia informacji o pracownikach poprzez poddanie ich obserwacji bezpośrednio, czy też z użyciem urządzeń elektronicznych. Monitoring może być proaktywny, nastawiony na działania prewencyjne (ocenę czasu pracy, wydajności i wykorzystywania sprzętu pracodawcy); i reaktywny – po uzyskaniu wiadomości o nielegalnym lub nieetycznym zachowaniu.
Komentarze
Co tu napisać – jak kto głupi to niech daje sobie pobierać linie papilarne albo inny materiał do identyfikacji (siatkówka, dna). Jak mawiała moja babcia – głupich nie sieją, sami się rodzą.
Pozdrawiam
Generalnie w przypadku tego szpitala odciski nie są zbierane i przechowywane – są zapisywane na karcie, którą dostaje do ręki pracownik. Tak jak zdjęcie jest w legitymacji, tak odcisk jest w karcie. Ale to mniejszy problem. Większym problemem dla mnie jest taki jeden ode mnie z roboty, co codziennie usiłuje komuś sprzedać swoją kartę zbliżeniową do rejestracji czasu pracy, żeby samemu iść wcześniej do domu. Póki znajduje kogoś do współpracy, to inni za niego odwalają robotę, a on bierze kasę za free. Jak będziemy kombinować, zwłaszcza tak bezczelnie, to będą nam zakładać rejestratory czasu pracy.
Czy pamięta Pan redaktorze strajk personelu (lekarzy) szpitala – bodaj w Rzeszowie(?) – spowodowany zainstalowaniem kamer przez dyrektora tej placówki. Kamery były tak rozmieszczone w budynku, że szef miał pojęcie o której lekarze przychodzą do pracy i gdzie spędzają najwięcej czasu. Cała ta historia skończyła się zwolnieniem śmiałka, a rozwydrzona załoga jak pracowała tak pracuje(?). Uważam, że służbowy komputer i telefon będący własnością firmy nie może służyć prywatnym poczynaniom pracownika, choć pracodawca powinien to przemyśleć, czy takie postawienie sprawy mu się opłaci.
Znam przedsiębiorcę, który chcąc uniknąć takich procederów, pozwala pracownikom po godzinach wykorzystać swoje maszyny(do obróbki metalu) do tych fuch z ograniczeniem do 1 godz. dziennie. Twierdzi, że mu się to opłaca, ponieważ pracownicy spokojnie zajmują się w czasie pracy produkcją, a tych fuch po szychcie i tak nie ma za wiele.
Nadmierna kontrola czasu pracy, może w niektórych przypadkach odbić się na przedsiębiorstwie, co zaraz zilustruję przykładem. Na kopalni w której byłem zatrudniony, należało tą obecność zarejestrować 4Xdyskietką w czytniku i 3X razy wpisać się w dwóch różnych księgach, że nie wspomnę o kamerach przemysłowych instalowanych od lat 90-tych. Przeciętny czas pracy osoby dozoru rósł razem z awansem, więc nie skłamię, że średnia wynosiła 10 godzin. Jeden z moich kolegów postanowił ten fakt wykorzystać i po przejściu na emeryturę, zaskarżył kopalnię do sądu o wypłatę nadgodzin. Proces wygrał, a nam ubyła jedna księga obecności do podpisu. Muszę szczerze przyznać, że opisany system i tak nie był szczelny, dyskietka nie musiała się przemieszczać z właścicielem – wspomina o tym red. Dziadul w artykule prasowym.
Ach, całkiem zapomniałem dopisać, a właściwie pochwalić się, jak dzielnie walczyli moi krajanie z powodzią w jednej z śląskich wiosek.
http://wyborcza.pl/1,106881,7924684,Przez_tydzien_bronili_swojej_wsi__Dali_rade_wodzie.html
To co jest do przyjęcia dla niemca w polsce odbiera sie jako szykanę.
Wynika to po prostu z tego że zarobki i warunki pracy w polsce w dalszym ciągu nie są porównywalne z warunkami i zarobkami np. w niemczech . Dlatego jeżeli pracodawca do tej marności dokłada jeszcze kontrolę biometryczną czasu pracy ludzie dostają szału. Słusznie uważam. Trzeba głośno przypominać że ciężar obecnego kryzysu w Polsce ponoszą głównie pracobiorcy. Wyniki finansowe firm są dobre co nie powstrzymuje ich przed przerzucaniem kosztów na swoich pracowników poprzez obniżkę pensji i redukcję zatrudnienia.
Dokładnie wiem co mówię bo moja praca to statystyka. Kryzys w polsce stał się pretekstem do cięcia kosztów pracowniczych w polskich firmach . Powtarzam pretekstem a nie koniecznością, pracobiorcy to wiedzą ale w polskich realiach są tak słabi że nic z tym nie mogą zrobić.
Z artykułu o Przyszowicach wynika, że to miejscowość sklerykalizowana. Kogo posłuchali mieszkańcy, na czyje wezwanie do pracy na wałach odpowiedzieli ? Czemu to nie sołtys wzywał, tylko przedstawiciele kleru ? Widać, kto w Przyszowicach rządzi. Kazimierz Kutz od tylu lat oświeca Ślązaków, ale jego światłe nauki, jak widać, ciągle nie wszędzie docierają.
Podam dwa ilustracyjne przykłady które poznałem z autopsji .
1. Duża firma informatyczna w Polsce przed laty wprowadziła system RCP (rejstracja czasu pracy ) . System uznawał rozpoczęcie dnia pracy (dozwolony ruchomy czas pracy ) od chwili zalogowania komputera ( Wyjazdy służbowe ,inne powody nieobecności pomijam ,system je uwzgledniał )a zakończenie dnia pracy rownież poprzez osobisty warsztat pracy ).Opuszczenie pokoju pracy ( jedzonko ,papieros wyjscie do „miasta” dokumentował (dublował )inny czytnik ) Po upływie tygodnia każdy pracownik do stanowiska dyrektorskiego włacznie , sporządzał tygodniowy raport w którego istotą było opisnie efektów pracy( system wyliczał w okresach kwartału udział pracownika w kosztach Firmy Krajowej ,ale też w zyskach przy realizacji projektu czy zadnia XYZ ) .Chodzi mi tu o zasade bez wdawania sie w opisywnie szczegółów . System byl doskonalony .
2.Inny swiat -Biuro prawne w Chicago ( przy LaSALLE STREET m.in siedziba Giełdy Towarowej ) Ulica a’la Wall Street w NY . Klient wie ,ze oddając swoja sprawę Prawnikom tego biura płacić bedzie za godzine ich pracy $140 (taka stawka w 2009 r). Po zakończeniu pracy biura klient otrzymuje rachunek z dokładnym rozliczeniem czasu pracy na poszczególne czynności w jego sprawie .
Konsekwencja tego jest to ,że każdy prawnik codziennie sporządza minutowy rozkład pracy w sprawie jemu powierzonej .
System działa i jest oczywiste ,że musisz zarabiać na Biuro ,na swoją pensje gwarantowna umową co do wysokosci na caly rok, a wypłacaną w okresach co 14 dni..
Premie ,oczywiscie są a w grudniowa premia zwykle wysoka ( biuro jest ważne na rynku ) przekraczajacą 1/12 rocznej ,ktora i tak nie jest mała
.
Na tym tle rozliczanie czasu pracy w Polsce zapewne pójdzie w tym samym kierunku .
Proszę Państwa ,kapitalizm musi wydoic z pracownika wiele lub prawie wszystko ty bardziej, iż tak trudno w Polsce dłużej pracowac , a tylko ca.50% pracuje zowodowo . Pozostali czekają na ich dobre wyniki pracy na swoje orzeczone zgodnie z prawem emerytury bądż renty.
@racjonalisto, a nie przyszło ci do głowy, że to sołtys kazał plebanowi wsiadać na rower z megafonem i zwoływać obywateli na wały? Zresztą, co to ma za znaczenie, ważne że taki dostojnik pedałował na rowerze przez wieś i zwoływał przez megafon mieszkańców do wspólnej batalii. W jednym z zamieszczonych moich postów, biadałem nad brakiem takich postaw wśród kleru, a tu masz, trafił się rodzynek i muszę odszczekać to co napisałem wcześniej. Kutz nie piętnuje kleru jako takiego, on gani jego zachowania, a to jednak jest różnica @racjonalisto.
My mamy przede wszystkim dostawać „godne” wynagrodzenie, a to jak pracujemy, czy wogóle coś pozytecznego robimy to już nasza sprawa.
To w skrócie stanowisko wielu ludzi uważających że pieniadze to im się należą jak psu zupa, a od tego jak pracują, to płacącemu wara.
Wszystko zależy od punktu siedzenia, zwiazki krzyczą bo takie ich prawo, pracodawca zaś nie daje się oskubać, bo potem to ci krzyczący pójdą na zieloną trawkę i utrzymywać ich będzie Państwo – czyli my wszyscy płacący podatki.
Fajnie że ksiądz zorganizował obronę wsi przed powodzią. Nie ma w tym nic złego, przyjemny wyjatek spośród pazernego kleru, sympatyczny księżulo. To też przykład społeczeństwa obywatelskiego chociaz w obliczu zagrożenia ale zawsze dobrze.
A dla uzupełnienia to sam pracuję na siebie, zarabiam więcej lub mniej, płacę podatki. Ze związkami zawodowymi mam do czynienia, raczej z jego funkcjonariuszami i jest to ciekawa grupa dbająca przede wszystkim o własny interes i wyciagająca korzyści głównie dla siebie.
Ale to członkowie tych licznych zz / w niektórych firmach jest ich od 3-10/ powinni ich rozliczać. Jak nie zarżną krowy co ich żywi to juz dobrze, bo takie zamiary też widziałem przy pertraktacjach handlowych.
Fakty są takie (mały szpital powiatowy), że lekarze zarabiają godnie, po kilkanaście tysięcy miesięcznie tylko ze szpitalnego etatu. To sobie wystrajkowali. Ale to też oznacza, że szpital nie ma pieniędzy na leczenie. Efekt? Lekarze odbierają ogromne pieniądze za nicnierobienie, ludzie płacą składki i nie są leczeni. Taki „sens po polsku”. Polska „służba” zdrowia to jedno wielkie nieporozumienie.
Jak zwykle diabel tkwi …w proporcjach. Idzie ku matrixowi, fakt. Jednak niemal zawsze jest jakie ale. Owo „ale” jest wlasnie proporcjami wykorzystywania nowych systemow. Mozna nazwac system kontrola (w PL slowo kontrola ma jednoznaczny przekaz: zlapac!) badz rejestratorem. Zalezy, jak zwykle, od pracodawcy JAK bedzie system wykorzystany. Tak jak opisuje komentatorka, aby „wycisnac” z czlowieka (forma zniewolenia) czy tak jak w kilku komentarzach opisany jest system szczelnosci badz zwyklej racjonalnosci wykorzystania czasu pracy. Czasu ktory pracownik WYPRACOWUJE. Zapewne nie ma nic zdroznego w rejestracji (jak ktos chce: kontroli) telefonow czy kompoterow sluzbowych. Wszak firmowe sa i z pracy na nich jestesmy rozliczani. Dopoki pracownik bedzie (a bedzie chyba zawsze w PL:) przez pracodawce traktowany jak owoc do wycisniecia soku, dopoki pracownik bedzie widzial w pracodawcy zlo konieczne ( w wielu-uzasadnionych-przypadkach widzial wroga) dopoty kazdy system kontroli (czy ktos powie: nieuzasadniony?) bedzie delikatnie mowiac wywolywal sprzeciw. Dodam, ze wymowa artykulu jest wielotorowa. Autor porusza kilka waznych spraw. JAK odbieramy poruszone przez autora kwestie (dla mnie jednoznaczne) zaleza li tylko od naszej (polskiej?:) Mentalnosci. I nie trzeba byc wcale wrogo nastawionym do pracodawcow czy pracowac „w statystyce” by zobaczyc bardzo trafne uwagi „Teda” odnosnie wykorzystywania kryzysu (w duzym uproszczeniu oczywiscie) przez pracodawcow do wzmozonej eksploatacji …pracownikow najemnych.
@jerzy-józef, masz rację, ci ludkowie, uważający się za szefów związków zawodowych dbają raczej o swój tyłek, a pracownika mają za nic, że nie wspomnę o pracodawcy. Państwo polskie nie jest zainteresowane w stworzeniu warunków do autentycznej konsolidacji organizacji związkowych, które upatrywałyby swoją rolę w obronie interesów pracobiorców z uwzględnieniem pracodawcy. Zaryzykuję twierdzenie, że polskie zwiazki zawodowe to, dzikie bandy czerpiące dochody z takiej rzeczywistości, w której żyjemy.
@zwyklak @Ted porusza autentyczne zjawisko korzystania polskiego pracodawcy z kryzysu, ale jest jeszcze druga strona tego naszego polskiego medalu, czyli pogarda dla pracownika najemnego. Polski pracodawca, choćby i miał możliwość podniesienia pensji swoim pracownikom, nie zrobi tego, ponieważ uważa, że to nie on powinien ograniczyć swoją konsumpcję. Coś takiego jest szczególnie widoczne w małych firmach, nieraz o tym pisałem na blogach, ponieważ mam rozpoznanie w otaczającej mnie rzeczywistości. Taki palant(inaczej go nazwać nie mogę) nie podniesie pracownikom pensji o 100 – 200 zł kosztem swojego egzotycznego urlopu, ponieważ UWAŻA, że za takie pieniądze, ci pracownicy nic nie kupią; on przebywa w innym świcie.
Relacje pracownik-pracodawca nie powinny być ustalane z zaskoczenia. Każdy protest jest uzasadniony, jeśli wynika z pogwałcenia UMOWY. Każde zatrudnienie wiąże się z wzajemnymi zobowiązaniami. Pracodawca i pracobiorcy są zobowiązani do przestrzegania przepisów ogólnych (w tym dot. ochrony danych osobowych) i szczególnych (wewnętrznych) narzuconych przez pracodawcę i zaakceptowanych przez pracobiorcę. Jasna sprawa, że współczesność narzuca coraz mniej akceptowalne uwarunkowania nie tylko pracy, ale i życia osobistego. Dlatego należy aktywnie przeciwdziałać „przegięciom”, wybierać właściwych reprezentantów w zw. zaw. i organach samorządów wszelakich. Pogardliwy stosunek do pracodawców (kapitalistów) i wieczna niezgoda na „wyzysk” to infantylne bzdury. Jakość naszego życia jest wypadkową ciągłego ścierania się osobistych interesów. 21 lat temu Polska weszła na demokratyczną drogę rozwoju, także w zakresie stosunków pracy. I to się liczy przede wszystkim. A co do konkretów? Jeśli w przykładowym szpitalu dyrekcja wprowadza rejestrację czasu pracy z pogwałceniem jakichś norm czy ustaleń, to od tego jest sąd. A że lekarze za dużo tam zarabiają? To już wina całego systemu NFZ+MZ, który jest typowo socjalistycznym manotrawcą pieniędzy. Pozdrawiam.
Podam dwa ilustracyjne przykłady które poznałem z autopsji . 1. Duża firma informatyczna w Polsce przed laty wprowadziła system RCP (rejstracja czasu pracy ) . System uznawał rozpoczęcie dnia pracy (dozwolony ruchomy czas pracy ) od chwili zalogowania komputera ( Wyjazdy służbowe ,inne powody nieobecności pomijam ,system je uwzgledniał )a zakończenie dnia pracy rownież poprzez osobisty warsztat pracy ).Opuszczenie pokoju pracy ( jedzonko ,papieros wyjscie do “miasta” dokumentował (dublował )inny czytnik ) Po upływie tygodnia każdy pracownik do stanowiska dyrektorskiego włacznie , sporządzał tygodniowy raport w którego istotą było opisnie efektów pracy( system wyliczał w okresach kwartału udział pracownika w kosztach Firmy Krajowej ,ale też w zyskach przy realizacji projektu czy zadnia XYZ ) .Chodzi mi tu o zasade bez wdawania sie w opisywnie szczegółów . System byl doskonalony . 2.Inny swiat -Biuro prawne w Chicago ( przy LaSALLE STREET m.in siedziba Giełdy Towarowej ) Ulica a’la Wall Street w NY . Klient wie ,ze oddając swoja sprawę Prawnikom tego biura płacić bedzie za godzine ich pracy $140 (taka stawka w 2009 r). Po zakończeniu pracy biura klient otrzymuje rachunek z dokładnym rozliczeniem czasu pracy na poszczególne czynności w jego sprawie . Konsekwencja tego jest to ,że każdy prawnik codziennie sporządza minutowy rozkład pracy w sprawie jemu powierzonej . System działa i jest oczywiste ,że musisz zarabiać na Biuro ,na swoją pensje gwarantowna umową co do wysokosci na caly rok, a wypłacaną w okresach co 14 dni.. Premie ,oczywiscie są a w grudniowa premia zwykle wysoka ( biuro jest ważne na rynku ) przekraczajacą 1/12 rocznej ,ktora i tak nie jest mała. Na tym tle rozliczanie czasu pracy w Polsce zapewne pójdzie w tym samym kierunku . Proszę Państwa ,kapitalizm musi wydoic z pracownika wiele lub prawie wszystko ty bardziej, iż tak trudno w Polsce dłużej pracowac , a tylko ca.50% pracuje zowodowo . Pozostali czekają na ich dobre wyniki pracy na swoje orzeczone zgodnie z prawem emerytury bądż renty.
+1
Szanowny Panie Redaktorze,
wydaje mi się, że akurat od Niemców nie powinnismy przejmowac zadnych etosow, poniewaz wlasnie z etosami Niemcy mieli najwieksze problemy. Nie oznacza to oczywiscie, ze glosze pochwale lenistwa i nieróbstwa. Od Niemców mozemy przejmowac Mozarta, Durera, Bacha, Fichtego, Manna i wielu innych geniuszy. Natomiast z etosem pracy, niejako po sasiedzku, jest etos posluszenstwa i tu wkaraczamy na dosyc grzaski grunt, albowiem wlasnie z etosem posluszenstwa mieli Niemcy sporo problemow, które, jak wiemy, przyniosly ich calą kaskadę.
Łacze wyrazy szacunku
http://www.woron.org
@ camel , to chodzi o to , aby w przyszłości to bogaci lekarze płacili łapówki pacjentom za dostanie sie do szpitala !
Poważnie , to etos pracy w Polsce często leży . Przykład też szpitalny . Wielki wojewódzki szpital . Dobre pensje personelu lekarskiego . Lekarka zarabiająca ok. 10-12 tys. nie przychodziła do pracy w przychodni szpitalnej we srody . Powód ? Tak sobie sama dzień pracy darowała ! Po kontroli to wyszło . Jej tłumaczenie : przecież we środy i tak nikt na mnie przed gabinetem nie czekał !
Tak wyglada bezczelność w wydaniu lekarskim ( prawnicy podobnie ) . Baba przyzwyczaiła ludzi , ze we środy nie przyjmuje a potem tłumaczy , że i tak we środy nikt na nią nie czekał !
Wpadlibyście na to ???
Zapomniałem jeszcze o ksieżach katolickich w Polsce . Ta sama skala bezczelności i pazerności co u w/w lekarki !