Największa mniejszość
Już wstępne wyniki ubiegłorocznego spisu powszechnego – przypomnę: narodowość śląską zadeklarowało 809 tys. osób – wysmażyły pasztet polsko – śląski, który nie tylko trzeba będzie zjeść, ale też politycznie przetrawić.
Diabeł tkwi w szczegółach, więc zacznę od nich. Podczas II Kongresu Demograficznego prezes GUS, Janusz Witkowski, podał: jednorodną polską tożsamość potwierdziło w spisie 2011 r. ok. 35,3 mln osób (na 38,5 mln mieszkańców) – to jest 91,6 % obywateli. Dominacja polskości jest więc bezdyskusyjna. Za to dyskusje zaczynają się przy mniejszościach narodowych i etnicznych. Tych ustawowo uznanych i nieoficjalnych.
Jako pierwszą i jedyną identyfikację śląską wpisało 362 tys. obywateli RP (w spisie z 2002 r. Ślązaków było 173 tys.). Dalej: w sumie śląskość na pierwszym miejscu zdeklarowało 418 tys. osób. Szczegółowych danych jeszcze nie ma, ale można przyjąć, że 56 tys. wybrało przede wszystkim takie konfiguracje: Ślązak – Polak, Ślązak – Niemiec.
Wiadomo też, że 415 tys. osób wybrało na pierwszym miejscu narodowość polską, na drugim śląską. Ciekawe będą dane, jak wyniki spisu rozłożyły się w województwach śląskim (4,7 mln) i opolskim (ok. jednego miliona). Wyniki spisu już są kontestowane z racji metodologii – przebadano tylko 20 proc. mieszkańców (na przykład do mnie nie pofatygował się pies z kulawą nogą, jak również do sąsiadów na siemianowickim osiedlu) i pomnożone razy pięć. Ruch Autonomii Śląska ma pretensje, i słusznie, że nie uwzględniono deklaracji internetowych, choć zachęcano wcześniej do takiego spisywania się. Można przypuszczać, że śląskość urosłaby w siłę po doliczeniu internetowych wyników.
A tak mamy ponad 800 tys. osób, które zadeklarowały swoją śląskość w różnych układach: polsko – śląsko – niemieckich, albo jeszcze jakichś. Co ten wynik oznacza? Jeżeli byli tacy, a byli!, którzy spis traktowali jako plebiscyt za autonomią Śląska, to to referendum przegrali, choć nie można powiedzieć, że znaleźli się na tarczy. Ponieważ tak wielka mniejszość nie może być już ignorowana przez Warszawę w takich kwestiach jak ustawowe uznanie jej właśnie za mniejszość etniczną (kwestia narodowości byłaby trudniejsza), a śląskiej godki – za język regionalny. Musi się zmienić strona prawna tego problemu. Uważam, że nie powinno już być kłopotów z rejestracją stowarzyszeń mających w szyldzie „narodowość śląską” – jak ostatnio w Opolu, gdzie Prokuratura Okręgowa zakwestionowała byt Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej, bo takiej narodowości nie ma w ustawie. Piszę to jako obywatel, który w deklaracji spisowej (gdyby przyszli ankieterzy) wpisałby narodowość polską i zastanawiał, czy na drugim miejscu nie dopisać identyfikacji śląskiej, bo mieszkam w województwie śląskim i tutaj zapuściłem korzenie.
Możemy – dalej – spodziewać się powstania innych śląskich stowarzyszeń, bardziej radykalnych niż RAŚ Jerzego Gorzelika (śląskiego wicemarszałka), którego celem jest autonomia w 2020 r. Możemy przyjąć, że wiatr w żagle złapią nie tylko „śląscy nacjonaliści”, ale też antyśląscy i antyniemieccy nasi narodowcy. Dużo zależeć będzie od postawy tych, którzy w deklaracjach wpisali polsko – śląską identyfikację. Dzisiaj próbuje reprezentować ich, zresztą dość anemicznie, Ruch Obywatelski „Polski Śląsk” Piotra Spyry (wicewojewoda śląski). Tak mocne przebudzenie śląskiej tożsamości powinno prowadzić do ożywienia życie politycznego w województwach śląskim i opolskim. Jeżeli na tym gruncie powstałaby silna partia regionalna, to dominujące znaczenie straciłyby – przynajmniej w woj. śląskim – partie ogólnokrajowe: PO, PiS, RP czy też SLD.
Po spisie kłopoty mają Niemcy. Skurczyli się do 109 tys. (wobec 150 tys. w 2002 r.) w skali kraju. Ciekawe będą szczegółowe wyniki pokazujące ich stan posiadania w dotychczasowym niemieckim bastionie – na Opolszczyźnie. Jeżeli okaże się, że przeszli na śląską stronę mocy, to zachwiana zostanie ich pozycja na politycznej scenie województwa. Padnie pytanie: czy taka mniejszość dalej powinna korzystać z przywileju wyborczego (chodzi o 5 % próg wyborczy)? I kolejne: jak na to zareaguje Berlin?
Cóż, Ślązacy po raz kolejny okazali się największą mniejszością w Polsce, choć ustawowo nie są nawet grupą etniczną. Na drugim miejscu są Kaszubi (228 tys. – w tym 212 tys. deklaracji polsko – kaszubskich i 16 tys. czysto kaszubskich). Na trzecim – Niemcy (109 tys. – w tym dla 49 tys. niemieckość jest na pierwszym miejscu).
Wyniki spisu bez wątpienia zamieszają w śląskim kotle. Będzie źle jeżeli zradykalizują nastroje polityczne. Będzie dobrze jeśli wzmocnią pozycję województwa na krajowej scenie. I trzeba będzie wreszcie odpowiedzieć na pytanie: są Ślązacy mniejszością narodową (etniczną), czy nadal nią nie są?
Komentarze
Panie Janie, trzeba naciskać na GUS, żeby ujawnił metodologię spisu powszechnego. Póki co, rzucono nam jakieś suche liczby i rozgorzała się dyskusja. Dlatego zamiast emocjonować się wynikami, dziennikarze i politycy powinni zadać prezesowi GUS pytanie, w jaki sposób policzył Ślązaków, Kaszubów i inne mniejszości narodowe. Pojawiły się bowiem rażące zaniedbania metodologiczne. Jeśli ich się nie wyjaśni, te 200 tyś., 300 tys., 400 tyś., a nawet 800 tyś. można traktować jako liczby wyssane z palca. Dlatego warto, aby dziennikarze wzięli pod lupę metody stosowane przy realizacji spisu. Więcej na temat niewiarygodności spisu tu: wp.me/pcXOV-jR
Czasy kiedy kadry zatrudnine na szczeblu wojewódzkim rano blokowały
Gierkówkę mamy na szczęście za sobą.Ale lata dyskryminacyjnej polityki,
chociażby mieszkaniowej spowodowały odreagowanie.Problem powstanie jak nowa potężna siła polityczna okrzepnie i powie my chcemy porządku do którego ten region był przyzwyczajony.W niemieckim blokowisku nikt nie nie trzaśnie drzwiami,głosniej odtworzy muzyki czy zrobi głośne przyjęcie.Porządku nauczono nawet głośne i odporne na zmiany mniejszości.Rodowitych maneli nie wykluczjąc.Integracyjna rola nowopowstałych parafii może okazać się niewystarczająca.
Nie mogę się doczekać na kolejny spis. Już oparty o metody badawcze zgodne ze prawidłami badań statystycznych i z wynikami będącymi w minimalnym stopniu zniekształconymi emocjami wywołanymi głupimi wypowiedziami głupich polityków. Mnie do szczęścia (rzetelnego stanu wiedzy) w żadnym razie nie są potrzebne solidarnościowe odruchy sprowokowanych głupotą niskiego polityka – bo wykonywane na przekór. Niech Śląską tozsamość deklarują Ci, którzy mogą ją deklarować na codzień, nieanonimowo, nie aby coś udowadniać.
Panowie!
to jednak sukces: nawet deklaracje Polak Ślązak są deklaracjami na rzecz śląskiej tożsamości – można mieć podwójną dokładnie tak jak deklaracje Polak – Niemiec, czy Polak Ukrainiec lub POlak – Łemko, których także nie brakowało.
Ludzie od p. Spyry jeśli już to deklarują pełną lojalność warszawską: czyli Polak bez dodatkowych identyfikacji (dla nich Ślązak to tylko Polak mieszkający na Śląsku i tutaj mający przodków).
Co innego jest fascynujące: Po latach Gomułkowskiej propagandy i antyniemieckich fobii w stylu „wiatr od morza” czy „Krzyżacy”, że o Czterech Pańcernych i Czasie HUmoru nie wspomnę, to mniejszości polsko-niemieckiego pogranicza nie tylko nie zniknęły i nie zostały unicestwione przez wysiedlenia ale stanowią trwały i najliczniejszy element krajobrazu etnicznego. Jak podliczyć deklaracje na rzecz niemieckiej identyfikacji, kaszubskiej, śląskiej (a może także mazurskiej czy słowińskiej o ile taką można było zadeklarować) to robi się z tego okrągła i spora liczba. Jak na czasy II RP to może niewiele ale biorąc pod uwagę obecną sytuację, to sporo….
Znając warszawskie podejście do sprawy (a znam je dobrze) to wrażenie tam wywarło – galoty pełne są sarmackiej mocy.
Autonomia jest i będzie dla wszystkich: także dla Goroli czy Hadziajów lub Galileuszy ale musi być jakiś substrat na którym się oprze.
MIejmy nadzieję, że też swą cegiełkę dorzuciliśmy….
No cóż, nasze rodzinne spisanie przez internet poszło do komina i nijak nie potrafimy tego zrozumieć, państwo zrobiło nas po raz kolejny w konia. Tak, państwo polskie, które robi sobie kpiny ze swoich obywateli, namawia ich do nowoczesności, ażeby za chwilę unieważnić tą umowę. Szlag mnie trafia!
Z wyniku spisu powszechnego jestem zadowolony, w końcu po dwudziestu latach demokracji przestaliśmy żywić obawy wobec Polaków i zaczynamy im uświadamiać, że jesteśmy inni, chcemy tacy pozostać i mamy zamiar dalej budzić naszą świadomość śląską, nie w opozycji do Polski, ale ku odzyskiwaniu autonomii, która nie ma nic wspólnego z budowaniem murów wrogości i niechęci. Owszem, zawsze pojawią się grupy ludzi z jednej i z drugiej strony, które najlepiej będą się czuły w atakach na jakąkolwiek inność, że nie wspomnę o takich, którzy Ślązaków widzieliby poza Polską i Ślązaków z wizją jednorodnie etnicznej krainy. Nic na to nie poradzimy, tak zawsze bywa, więc sprawą większości jest nie dać się zakrzyczeć.
Jeśli zaś chodzi o budowanie jakiejś siły politycznej na bazie tego spisu, to ja w taki scenariusz szczerze wątpię, wszak etnos nie podziela w każdej sprawie tych samych poglądów. Mogę się mylić, ale wolałbym, żeby partie polityczne nie miały za źródło powstania grupy narodowościowej.
O mniejszości niemieckiej już tu kilka razy pisałem i dalej podtrzymuję stanowisko, że tak liczne deklaracje niemieckości były spowodowane czystą ekonomią, niemiecki paszport w kieszeni umożliwiał legalną pracę z Odrą. Dzisiaj te bariery znikły, więc nikt nie ma potrzeby ubiegać się o taki paszport, nareszcie może odetchnąć i z czystym sumieniem przyznać się do korzeni śląskich. I nie chodzi wcale o to, że pochodzenie niemieckie jest wydumane (to byłoby doprawdy zabawne), ważniejsze wydają się być nasze wspólne sprawy śląskie i tak też widzi to potomek Niemców w ostatnim spisie narodowym.
Dla przypomnienia. W nowoczesnej demokracji to wlasnie obywatele decyduja o swojej tozsamosci narodowej, religijnej, seksualnej itd. i zaden urzednik panstwowy nie ma tutaj nic do gadania. Natomiast wiekszosc polityczna i jej funkcjonariusze sa zobowiazani do ochrony praw mniejszosci. Natomiast pewne przywileje jakie moga byc z tym zwiazane musza byc sprawiedliwie i jednakowo przydzielane wszystkim mniejszoscia. Oczywiscie nie jest to proste jak wszystko w prawdziwym zyciu. To jest wielka zdobycz cywilizacyjna drugiej polowy dwudziestego wieku i miesci sie znakomicie w chrzescijanstwie. Chociaz w polskim klerze kultura chrzescijanska nie jest zbyt zakorzeniona.
Dlatego wlasniue nie strzela sie z karabinu do rozwydrzonego gowniarza traktujacego palka przechodniow w ramach „zajec sportowych”. Niestety dyskusja o mniejszosciach w Polsce stacza sie zbyt czesto do porachunkow kibolskich. Kiedy nasi bija jest dobrze.
Wolny Sojusz Europejski RAŚ chce Europy regionów tzn faktycznej likwidacji państw narodowych w UE. RAŚ dążący do likwidacji panstwa polskiego to wróg Polski. Pionierem tworzenia narodu śląskiego był Jozef Kożdoń który w latach 20 i 30. był burmistrzem czeskiego Cieszyna, w 1943r. otrzymał honorowe obywatelstwo miasta od NSDAP.
Panie Redaktorze, czy gdyby tak się kiedyś złożyło, że zapuściłby Pan korzenie w Częstochowie (woj. śląskie), również rozważałby Pan deklarację śląską w drugim pytaniu?
do @trauer
jest nas więcej! ja także nie mam nic przeciw likwidacji panstw narodowych w ogóle, gdyby większości europejkich społeczeństw taka ochota przyszła, ani w szczególe w odniesieniu do tego jednego konkretnego. nie warto za warsiawę umierać po prostu – i nie życzę tego nikomu. warsiawa zbyt często hasło „obrony swojego domu przed wrogiem, który przyjdzie nocą” traktowała cynicznie i instrumentalnie – więc koniec nabierania się.
„Rżnij karabinem w bruk ulicy” (Tuwim – to dla kolegi @bartoszcze żeby nie szukał po wikipedii) – to nie nasze małpy i nie nasz cyrk.
Przyznam się, że nie wierzę w wyniki tzw. narodowego spisu powszechnego 2011, albowiem już drugi raz z rzędu nie zostałem spisany, ani internetowo, ani przez rachmistrza. Jeśli zostały użyte moje dane znajdujące się w ewidencji ludności, to są to dane sprzed kilkunastu lat. W 1970 byłem rachmistrzem spisowym w Katowicach. Spisałem dwa obwody. Co mnie wtedy zdziwiło, to dopisek (ZSRR) znajdujący się przy nazwach miejscowości urodzenia obywateli. To wtedy tak naprawdę po raz pierwszy na większą skalę poznałem przesiedleńców ze wschodu, którzy zamieszkali w moim mieście. A adnotacje takie znalazłem w dowodach prawie 80% dorosłych mieszkańców centrum Katowic. Ci ludzie, mieszkali na Śląsku, ale Ślązakami nie byli. Być może dzisiaj ich dzieci, urodzone już tutaj, kojarzą Śląsk jako swoje miejsce na ziemi. Chociaż niekoniecznie muszą identyfikować się ze śląską kulturą, z którą zetknęli się z sposób niejako przymusowy. Tyle, że dla nowych mieszkańców państwo polskie budowało nowe osiedla, dotychczasowych mieszkańców trzymając tam, gdzie się urodzili, czyli w familokach osiedli robotniczych. Ta separacja, ograniczała bezpośrednie kontakty i mieszanie się kultur, które odbywało się głównie w miejscu pracy przybyszów i miejscowych. Od czasów zakończenia II wojny minęło 67 lat. Wyłącznie polskie szkolnictwo, zrobiło swoje. Byliśmy uczeni literackiej polszczyzny, a wszelkie elementy godki, mówienia gwarą, potępiane jako przejaw nieuctwa i zacofania. W trakcie spisu w 1970 r. wszyscy byli Polakami. Innej możliwości nie było. Nawet osoby wyznania mojżeszowego, były traktowane jako 100% Polacy. A nie przypominam sobie, aby w którymkolwiek innym spisie, pytano o narodowość lub wyznanie. Dzięki temu GUS może przedstawiać dane, jakie tylko jego urzędnikom przyjdą do głowy. Problem śląskości nie leży wyłącznie w sferze pochodzenia (miejsca urodzenia) ale raczej w niegodzeniu się na zwyczajowo polską bylejakość, niechlujstwo prawa i wszechwładzę urzędników, nie odpowiadających za swoje działania. Kwestia autonomii, to w miom pojęciu problem zmiany podziału administracyjnego kraju na kilka dużych regionów, o bardzo wielkim zakresie autonomii i samodzielności finansowej – czegoś na wzór niemieckich landów. W taki sposób mieszkańcy (w tym nowi Ślązacy – potomkowie imigrantów z Kresów wschodnich) nauczyliby się prawdziwej samorządności i odpowiedzialności za swoją ziemię i jej przyszłość. Być może ogłoszone wyniki spisu, są takim sygnałem. Informacją dla rządzących, że pora na zmiany. Albo na rozwód.
Panie Janie, do preferencji w zakresie progu wyborczego uprawniona jest każda mniejszość, nie tylko niemiecka, ale tylko ona z tego korzysta. Lista mniejszości narodowej nie musi przekroczyć 5% w skali kraju, aby brać udział w podziale mandatów, ale nadal musi przekroczyć 5% w skali okręgu.
Na szczegółowe wyniki i dokładny opis metodologii trzeba zaczekać zdaje się do listopada, bo na wtedy była zapowiadana publikacja GUS w tym zakresie, natomiast analizy zdają się sugerować, że wśród podających dwie tożsamości, około 31-32 tysięcy podało prawdopodobnie zestaw Ślązak-Niemiec lub Niemiec-Ślązak.
Ciesza mnie wyniki i smuca. Ciesza, widzac ze sporo ludzi okresla sie mianem Slazaka i czuja sie tozsami z ta grupa etnicza a smuci ze mieszaja to z pojeciem narodowosci, plujac jadem na lewo i prawo. Przykre to.
Gospodarz krytykuje:
„Wyniki spisu już są kontestowane z racji metodologii – przebadano tylko 20 proc. mieszkańców”
ale sam nie jest łaskaw podać ani żądanego przez siebie poziomu ufności ani wielkości błędu, który by go zadowalał. Nie ma pojęcia, że to one właśnie wyznaczają liczność próby a nie na odwrót. I że liczność całej populacji nie ma żadnego znaczenia.
Czy wszyscy jako tako znający matematykę na choćby minimalnym poziomie już z Polski wyjechali?
Settembrini pyta: Czy zapuszczając korzenie w Częstochowie (dziś woj. śląskie) rozważałby Pan deklarację śląską w drugim pytaniu?
No i mam zagwozdkę, choć pytanie jest proste – jak budowa cepa. Wydaje mi się, że za naturalną powinniśmy przyjmować identyfikację regionalną (proszę zważyć, że napisałem, iż „zastanawiałbym się, czy na drugim miejscu…”): jestem Polakiem mieszkającym na Śląsku, a więc też jestem Ślązakiem. Nie etnicznym, oczywiście, ale przypisanym do konkretnego miejsca. Choćby również z tego powodu, że dla reszty kraju – bez względu na to, czy mieszkałbym w Sosnowcu lub Częstochowie – i tak jestem Ślązakiem. Takiej opcji sprzeciwiają się moje córki, urodzone w Katowicach – podają narodowość polską i nic więcej je nie interesuje.
Swoją drogą w spisie ważne będą szczegóły: ilu będzie np. Polaków i jednocześnie z identyfikacją małopolską, wielkopolską, czy mazowiecką?
Jeżeli chodzi o Częstochowę, to moje wątpliwości, co dopisać na drugim miejscu – byłyby jeszcze większe. Moje prawo do śląskości wynika także stąd, że w tym żywiole mieszkam. Tu pracuję i na co dzień dotykam śląskich imponderabiliów. W Częstochowie, settembrini, wpisałbym: Polak – i miałbym spokój.
Ukłony dla większości i wszystkich mniejszości.
@trauer
27 marca o godz. 13:46
Gdy czytam takie bzdury i paskudne insynuacje typu „dziadka z Wehrmachtu”, jak w tak krótkim komentarzu, to mnie coś trafia. Nie jestem specem od historii Śląska i ludzi, którzy działali na Śląsku (w obie strony). Ledwie wiem co nieco o Korfantym z dyskusji w Silesii.
Jako dziecko słyszałem o nim, i to z brzydkiej, prześmiewczej piosenki:
„Korfanty kam geritten, auf einem Ziegenbock, da dachten sich die Polen, es wär der liebe Gott”.
Do dziś pamiętam tekst i melodię, choć nie wiedziałem o co naprawdę chodzi.
O Kożdoniu piszą poważni ludzie w Silesii, którzy naprawdę są fachowcami (np. Jerczyński). Wiem za mało, aby dyskutować. Wkurzyło mnie tylko jedno. Jeśli on się czymś zasłużył miastu Cieszyn i zaoferowano mu honorowe obywatelstwo, to deprecjonowanie tego chamskim dopiskiem, że to od „NSDAP” denerwuje mnie „w ciemno”.
Kto miał mu wręczyć cokolwiek w czasie wojny, gdy wszystkie urzędy miejskie na Śląsku były kierowane przez członków NSDAP? Papież? A może członek zdelegalizowanej KPD lub mniejszości polskiej?
@Bernard
Mniejszość nie musi zdobyć 5% w okręgu, tylko musi zdobyć odpowiednio dużą liczbę głosów, żeby wystarczyło na mandat.
Szanowny Panie Dziadul,
„jestem Polakiem mieszkającym na Śląsku, a więc też jestem Ślązakiem. Nie etnicznym, oczywiście, ale przypisanym do konkretnego miejsca. Choćby również z tego powodu, że dla reszty kraju – bez względu na to, czy mieszkałbym w Sosnowcu lub Częstochowie – i tak jestem Ślązakiem.”
Spisy, pisy i inne zwisy, to jedno, a prawda w Pana przypadku jest taka;
jest Pan GOROLEM mieszkającym od kilkudziesięciu lat na (Górnym) Śląsku!
Gdyby miał Pan w adresie Częstochowę lub Sosnowiec, byłby Pan gorolem mieszkającym „jedynie” w województwie śląskim.
„Reszta kraju”, która uważa mieszkańców tych dwóch – skądinąd wielce nobliwych – metropolii za Ślązaków, udowadnia jedynie, że nie mo wszystkich w doma, abo blank nierowno pod deklem!
@Antonius,
„Korfanty kam geritten, auf einem Ziegenbock, da dachten sich die Polen, es wär der liebe Gott”.
Już to kiedyś chyba przerabialiśmy, ale w oryginalne, leciało to tak;
„Korfanty kam geritten, auf einem Ziegenbock, da dachten die Polacken, es wär der liebe Gott”.
Co ciekawe, właśnie tej wersji użył Kutz w „Perle w koronie”.
No toż z Ponbockiem,
abo jak to godali stare indjanery;
AVE SILESIA !
A ja @Antoniusie zadam pytanie: do jakiego to wojska mieli być wcielani Ślązacy w latach wojny? Zarzut o dziadka z Wehrmachtu jest kuriozalny, ale tylko wtedy gdy założymy, że skarżący ma rozeznanie w historii Śląska i to nie tylko tej międzywojennej z narracją o powstaniach śląskich, mających jakoby na celu powrót tego regiony do pradawnych, piastowskich itp. bajanie.
Pytam polskich patriotów: z jakiego to niby powodu Ślązacy mieli uwierzyć, że po sromotnej klęsce operetkowej dyktatury międzywojennej Polski, Niemcy odpuszczą władanie tym regionem, który należał przez stulecia do nich. Nikt sobie nie uświadamia, że w ciągu 20 lat nie zachodzą aż takie głębokie przemiany w społecznej świadomości, porażka Polski została odebrana jako trwała, a okres bytowania w nowym państwie jako tymczasowy.
Ślązacy szli do Wehrmachtu z różnych powodów i nie jest całą prawdą, że wszyscy robili to pod przymusem ( faktycznie wyboru nie mieli), niemała część spisała międzywojenny polski epizod na straty, uznała, że wszytko wróciło w stare koleiny losu, a najczęściej nikt się nad tym nie zastanawiał na początku wojny.
Po wojnie nie było czego tym żołnierzom zazdrościć, a szczególnie tym którzy przeszli do armii Andersa, już lepiej wyszli na tym walczący do końca i poddali się do niewoli armii amerykańskiej. Przesrane mieli żołnierze, którzy w niewoli na wschodnim froncie przyznali się do Polski, zgotowano im prawdziwe piekło.
Minęło 67 lat, a my wciąż słyszymy te same bzdurne i niemądre zarzuty, choć nikt się tutaj nie wypiera tych faktów. Ma nam być wstyd po wsze czasy, a upominanie się o nasze utracone prawa, jest traktowane jako jako uzurpacja i zamach na polską rację stanu.
A ja się pytam: czy śląska racja staniu jest mniej ważna od polskiej? Jeśli tak, chciałbym wiedzieć dlaczego?
@Klopfer
28 marca o godz. 20:02
Zgadzam się z zawołaniem: „Ave Silesia”, ale mam trochę niedobre odczucie. Pamiętasz dalszy ciąg? „Morituri te salutant”! Czy będzie aż tak źle, gdy RAŚ stanie do walki z „okupantem”?
Co do Korfantego, to już zapomniałem naszą wymianę poglądów. Przykro mi, ja tak pamiętam, jak napisałem. Lubię Kutza, ale w tym przypadku nie jest dla mnie wyrocznią, choć z „Polackami” wydźwięk jest jeszcze bardziej szyderczy.
Wyniki spisu GUS nie szczegolnie obiektywne, gdyz uwzglednily 20 % mieszkancow wg kryteriow organizatorow. Mniejszosci narodowe : Schlesier / Slazacy, Kaschube / Kaszubi i Deutsche / Niemcy nareszcie zaistnieli w ankietach GUS-u. To poczatek zmian : Deutschland erwache ! lub inaczej Polen ist schon verloren. Zapomniano o milionach Vertriebenen / Aussiedlern, ktorzy tez mowia lepiej lub gorzej po polsku, lecz polakami nie sa. Publikacja wynikow spisu GUS-u ma znamiona, ze na zlodzieju czapka gore. Rzadow warszawskich nam nie potrzeba – zuerst Autonomie, dann Deutsches Vaterland. Czas wrocic do zrodel : pamietac o naszych Großvätter, Vätter, Brüder – ze Slaska, Kaszub, Pomorza i Prus, ktorych ponizano za sluzbe w Waffen SS lub Wehrmacht-cie, a ich synow sila wcielano do LWP, a Polacy – opozycjonisci zajmowali sie kablowaniem. Dzisiaj jest inaczej : mamy Deutsche Einheit, ale to dopiero poczatek jednoczenia naszego Vaterland-u, atym samym calej Europy.
@Martin Mohnke
/Mniejszosci narodowe :(..) Deutsche / Niemcy nareszcie zaistnieli w ankietach GUS-u/
Quatsch. Niemcy „w ankietach” istnieją od dziesięcioleci, a ich największym zmartwieniem jest to, że im liczba gwałtownie maleje, odkąd Ślązacy zaczęli się identyfikować jako Ślązacy. Ale tak to jest z wielkoniemieckimi sierotami, że opowiadają bzdury oderwane kompletnie od rzeczywistości.
@Martin Mohnke ( D )
29 marca o godz. 14:37
Mam jakieś dziwne wrażenie, że ta „makówka” jest prowokatorem i to niezbyt wysokiego lotu, bo jeśli tak kocha „Vaterland”, to niech przynajmniej pisze poprawnie w języku „serca” takie podstawowe wyrazy jak „Väter” i nie myli z „Fetter”. Porządny Ślązak powinien pisać poprawnie w języku urzędowym (lepiej niż patrioci polscy) i równie dobrze w języku ojców lub dziadków, aby nie przynosić wstydu tym 800 tysiącom obywateli, którzy zadeklarowali narodowość śląską.
Przynależnością do Waffen SS też nie warto się chlubić, choć i w tym przypadku bywało (w drugiej fazie wojny), iż wcielenie było przymusowe jak i do Wehrmachtu. To nie były już te doborowe jednostki nazistowskie, jak przed wojną.
Ten bełkot, że my już mamy „Deutsche Einheit” jest żałosny, to nie my mamy tylko „oni” i kłopoty z tym związane. Takie gadki to kłody rzucone pod nogi Gorzelikom i „woda na młyn ” pseudopatriotów polskich.
do trauer
Józef Kożdoń był twórcą rozwijającego się przed I wojną światową ruchu ślązakowskiego na Śląsku Cieszyńskim. Naczelnym jego organem było pismo „Ślązak”, adresowane do polskojęzycznej ludności pogranicza polsko-czeskiego. W okresie gwałtownego rozwoju świadomości narodowej mieszkańców Ks. Cieszyńskiego, opowiadających się w większości za etnią i kulturą polską bądź czeską, będąc po wpływem niemieckim forsował ideę trzeciej „narodowości” – śląskiej. Po rozpadzie C.K. Austrii popierał ideę stworzenia z terenów Śląska Cieszyńskiego samodzielnego państwa wysuwaną przez zamieszkałych na tym terenie Niemców. Klęska tej koncepcji pchnęła go w ramiona republiki Czechosłowackiej, która wykorzystała ruch ślązakowski jako alternatywę dla w większości opowiadających się za Polską mieszkańców Zaolzia. Stąd Józef Kożdoń został burmistrzem Czeskiego Cieszyna i stąd jego pozycja podczas okupacji hitlerowskiej. Do tej pory znajdują się na Zaolziu osoby uważające się za ślązakowców i kultywujące myśl Kożdonia o trzeciej etni. Odrodzenie się tożsamości śląskiej (o czym świadczą choćby wyniki ostatniego spisu) nie ma nic wspólnego z Józefem Kożdoniem, a każda próba „wyciągania” jego osoby do bieżących dyskusji (bez historycznego odniesienia do warunków w jakich powstawał ruch ślązakowski na Śląsku Cieszyńskim), jest moim zdaniem nieuprawniona.
Antoniusie, przebijam, jam mam pewność, że ów @Martin(i) zrobił to celowo, czeka na stronę, której ja się obawiam. Potem pewnie przemieni się w jakąś Wernyhorę i przeprowadzi szarżę ułańską na brygadę pancerną WSS. Poczekajmy.
Prawie tydzień byłem na G.Ślasku .
Mój elektroniczny zapis – deklaracji przynależności do narodowości Śląskiej został zlekceważony przez GUS i …uznany za niebyły .
W mojej najbliższej rodzinie 12 osób postąpiło podobnie , wiec ich też niema w liczbie 809 tysiecy . W szerszej rodzinie pytałem (liczne spotkania) o to ,czy ktoś był w ich domu w celu spisowym , nie, nie było ani jednego takiego przypadku .
W Sobote 24 marca mieliśmy spotkanie X lecia założenia Stowarzyszenia Rodu , osiadłego na Górnym Ślasku od ponad 350 lat ,oczywiscie nie pytałem tych ponad 100 osób obecnych (z czego ponad 90 widziałem po raz pierwszy ) czy byli odwiedzani przez spisowych .
Wszyscy fajnie godali po naszymu , nawet zaproszony Farosz ,co kilka godzin wcześnej poświecił tablice pamiatkowe związane z historia i ważnym założycielem (lami ) Rodu -lini mojej Mamy .
Wniosek ; wymusić na GUS podanie liczby osób którzy spisali się poprzez Internet i zdeklarowali Ślaska narodowosc .
ps.
Podoba mi sie przebudowa centrum Katowic od Dworca PKP po rejon Spodka gdzie żwawo buduje sie Muzeum Śląskie .
Po drodze z Rynku obok budynku dotychczasowego Muzeum Śląskiego wystawiono stare fotografie Gornego Ślaska pod wspólnym tytulęm ŚLĄSK jakiego nie znasz . Widziałem foto m.in Kandrzin-Cosel,Ziegenhals i przedwojenne foto zadbanych i czystych Katowic .
Po zbudowaniu nowego Muzeum , aż prosi sie ,by to tam powstało nowe centrum miasta ,wypadałoby tylko szpryngnąć budynek DOKP k/Spodka aby nie szpecił architektury nowego centrum mojego rodzinnego miasta .
No i Yorg z kryką w ręku , stoi na swoim miejscu -plecami na wschód ,to OK!
„Potem pewnie przemieni się w jakąś Wernyhorę i przeprowadzi szarżę ułańską na brygadę pancerną WSS.”
no to niech ułan szarżuje – znów będzie ubaw po pachy. tylko by sobie oficerków nie zapomniał wyglancować.
coś w tych opowieściach o Irokezach Europy jest na rzeczy….
tak trochę z innej beczkim (zanim patriotyczne szambo w stylu muzeum wiadomego powstania znów zaleje dyskusję)
wyniki spisu niczym przez dziurkę od klucza pokazuje inną historię tej częsci Europy – owej Mitteleuropy, której podobno nie ma i nie było….
Do XIX w. było to mieszane pogranicze gdzie był tygiel w którym mieszały się wpływy ludów słowiańskich i germańskich tworząc często nową jakość.
istnienie narodowości takich jak śląska nie było niczym nadzwyczajnym
Nie było jednych Niemców, bo byli Sasi, Brandenburczycy, Prusacy czy Austriacy – a np. Stary Fryc pruski był jeszcze groźniejszym wrogiem dla Saksonii Wettynów czy Habsburgów niż dla Rzeczpospolitej. Serbowie Łużyczcy, słowianie w Meklemburgii, Slązacy, Kaszubi czy w końcu polacy w pruskich prowincjach nie byli niczym nadzwyczajnym. Podobnie jak niemieckiego pochodzenia mieszkańcy Sudetów, Jihlavy. I podobnie nie byli niczym dziwnym nie tylko Bambrzy pod Poznaniem ale i Głuchoniemcy w Galicji czy później Galiziendeutche – tak samo jak Sasi ze Spisza. Słowiascy mieszkańcy też nie byli jednolici: prócz polaków czy Lachów, są Łemkowie, Rusi potem Ukraińcy, Rusini Karpaccy. A na koniec Zydzi, Ormianie czy inne mniejszości. Kto z nich może być za narodowość uznany a kto nie? I na jakiej zasadzie?
Najeźdźcy z Kraju Przywiślińskiego, wychowani do dojrzałej świadomości narodowej pod carskim butem, ogorzali w dymie beznadziejnych a krwawych powstań i lekturze nacjonalistów spod znaku Dmowskiego tego znać nie mogą – a tym bardziej zrozumieć. Stworzyli sobie własną bajkę z mitów, które mają podtrzymywać stołeczną supremcję.
Tylko, że istnienie takich narodowości polsko-niemieckiego pogranicza jak Kaszubi czy Ślązacy nie jest niczym dziwnym tylko jak najbardziej normalnym. I muszą zaakcpetować to w swojej bajce.
Pierwszy kork został uczyniony.
Tak trochę z innej beczki śląskiej. Wczoraj odbyła się premiera Miłości w Koenigshutte Ingmara Villqista. Bedzie trochę zamieszania i narodowo-ojczyźnianego lamentu. Autor ostro pojechał po bandzie lecz owacje na stojąco i niezliczone bukiety kwiatów mówią same za siebie. Śląsk, Ślązacy i Polacy też (choc muszą się oswoić bo jeden nobliwy gość był jeszcze nie oswojony i po wypowiedziach nie ocierających się o Wersal wpadł do wykonawców i chyba chciał im swoje przemyślenia dostarczyć osobiście ze śliną i jadem) potrzebują takiego spektaklu. Myślę że będą problemy przy następnych przedstawieniach a na pewno przy spektaklach wyjazdowych, powstała nowa sztuka o Śląsku prawdziwym i myśle że publicznosć z wilgotnymi oczami popłakując długo będzie zbierała się na spektaklach gdzie bilety będą się się szybko rozchodziły. Polecam
@Nieboszka P, dzięki za info, mnie to zupełnie wyleciało z głowy. Jeśli byłeś na tym spektaklu, to skrobnij kilka zdań, podziel się z nami wrażeniami.
Oczywiście że byłem. Następne spektakle (poza dzisiejszym) 18 i 26 kwietnia. Nie będę opisywał szczegółow spektaktu (akcja toczy się wokół obozu Zgoda) to prosto każdy Ślązak musi „zaliczyć”. Reżyser i autor scenariusza użył jednak CAŁEJ możliwej amonicji (nawet miejscami przejaskrawił) by wywołać burzę medialną wokół tego wydarzenia. Ten spektakl to następny krok do przełamywania obowiązujących stereotypów typu stwierdzenia red Semki który zeznał w Radiu M że nie można dyskutować czy Powstania Śląskie były dobre czy złe skoro większośc twierdzi że były dobre. Ingmar Villqist zrobił taki teatralny odpowiednik filmu Róża- bez najmniejszego znieczulenia. Spektakl – nie ciągnie się, wzrusza, na pewno wywoła dyskusję, spowoduje niekonwecjonalne akcje protestujące Polllaków i innych etatowych Ślązaków prawdziwych.
Mały trajlerek od 9:33
http://www.24gliwice.pl/wiadomosci/?p=40426
@Nieboszka Polska
1 kwietnia o godz. 17:33
Skorzystałem z linku i wysłuchałem rozmowy na temat sztuki w B-B. Nie zobaczę jej „live” z przyczyn obiektywnych. Zwróciłem uwagę na pewien szczegół – nauczycielka z poza Śląska miała kłopoty ze zrozumieniem Ślązaków i sytuacji, w której się znajdują. To nie jest dziwne, bo skąd miała to wiedzieć? Jej zderzenie z mentalnością, gwarą i obyczajami śląskimi musiało być bolesne i pewnie obfitowało w nieporozumienia.
Nie wyklucza to miłości do przystojnego żołnierza Wehrmachtu – chemia!!!
W moim długim życiu belfra spotkałem bardzo ciekawe nieporozumienia tego typu, ale raczej humorystyczne.
Przyjąłem do pracy młodą nauczycielkę, świeżo wyszkoloną w Małopolsce. Pamiętam jej miejsce urodzenia z powodu ciekawej zbitki wyrazów: Wdów, pow. Brzozów. Nie mam pojęcia gdzie to jest, ale nie spytam pana Google’a.
Poleciłem jej przeprowadzenie egzaminów poprawkowych. Zapytała ucznia o życiorys Bieruta. Chłopak zaczyna: „Jak jeszcze Bierut łaził do szkoły…” i to był praktycznie koniec egzaminu, bo dusiła się z śmiechu… a przecież nie było powodu!!! Każdy Ślązak kiedyś łaził do szkoły, to normalka!
Obrazek numer dwa:
Jest konferencja kierowników szkół i staruszek z za Buga skarży się na obyczaje śląskie. Mówi drżącym głosem: „Koledzy, co to za naród tutaj? Na zapisy ani jedno jajeczko nie wpłynęło”!
Nie miałem pojęcia o co mu chodzi, dopiero inny stary kierownik ze wschodu mi wytłumaczył. Na zapisy dziecka do szkoły każdy rodzic przynosi kierownikowi to czym chata bogata, w zależności od zamożności od kopy jaj do świniaka. U nas coś takiego byłoby nie do pomyślenia! Obraza pruskiego urzędnika, lub co gorsze – próba przekupstwa!
Widziałem wiele takich zderzeń z mentalnością śląską, ale byłem w komfortowej sytuacji, bo rozumiałem obie strony.
Opisałem niedawno na blogu jeden przykład. Matka przedszkolanki uczyła dzieci kolęd i zdziwiła się, że dzieci nie chcą śpiewać „Lulajże Jezuniu”. Poskarżyła się na zebraniu rodziców, ale jedna matka odważyła się i zapytała: „A czy ten Pan Jezusinek nie miał nic innego do roboty tylko lulał i lulał”??? (siusiał).
PS
W miłość „kontrowersyjną” wierzę, bo ożeniłem się z Galicyjanką – chemia była ok. Na usprawiedliwienie mojej małżonki muszę stwierdzić, że nie byłem żadnym zdrajcą jak ten przystojny wojok w sztuce, tylko „ein heimattreuer Oberschlesier” o polskich korzeniach, które wykopywałem zupełnie przypadkowo, wertując dokumenty rodzinne z XIX wieku i niemieckim wychowaniu (jak bardzo wielu Ślązaków).
Pierwsze recenzje sztuki wystawionej w Bielsku Białej są miażdżące, wedle krytyków jest to tania śląska propaganda ( dogonić polskich mistrzów będzie trudno). Mało tego, pono na widowni ustawiono klakę i na sygnał (ktoś zagwizdał) obecni członkowie RAŚ wstali z krzeseł i dali owację. Mierności „wydarzenia artystycznego” wdł. pani Wach Malickiej dodaje fakt premiery w prowincjonalnym teatrze z 300 osobową widownią. Pominę merytoryczną ocenę treści spektaklu ponieważ nie oglądałem, natomiast zarzut prowincjonalności i liczby widzów, daje pewną wskazówkę co do reszty intencji pani krytyk.
Ręce opadają mili ludkowie. Ciekaw jestem, czy po takiej katastrofie scenicznej owa sztuka nie będzie miała takiego powodzenia jak Cholonek wd. Janoscha. Jeśli ktoś ciekaw, niech zajrzy na stronę internetową teatru Korez i sprawdzi od ilu lat ta sztuka jest na scenie i czy łatwo dostać na nią bilet. Nie ma co ukrywać, Korez to też tylko prowincjonalny teatr.
W uzupełnieniu do anegdot @Antoniusa: młoda nauczycielka z Polski dostała pracę na Śląsku i na lekcji WF poleciła: wszystkie dzieci kucają. Dzieci posłusznie kucały, a nauczycielka w panice wybiegła po higienistkę (kiedyś w szkołach podstawowych były takie panie).
kucać – kaszleć
Pozdrawiam
@Śleper
Ale nie siejmy propagandy, na razie jest zdaje się jedna „miażdżąca” recenzja w DZ, a inne w tonie zdecydowanie odmiennym.
Np. tutaj znacznie mniej miażdżąco, za to z polemiką względem recenzji DZ:
http://darjez.wordpress.com/2012/04/03/na-spektakl-do-bielska-bialej/
http://darjez.wordpress.com/2012/04/02/kiedy-sztuka-przemawia/
Pan Villqvist lubi kłamac, w GW kłamal że zatruwanie Ślaska przez przemysł to kara za Wermacht,ze dyrekcja szkoły decydowała czy ktos pójdzie do szkoly górniczej czy do liceum
1.Narodowa recenzentka (Oburzona) Wach dostała sraczki bo ktoś kawałek historii Górnego Śląska przeniósł na deski teatru w Bielsku. Z niepotwierdzonych źródeł wiem że Wyspiański zrezygnował z wystawienia tej sztuki po zapoznaniem się ze scenariuszem.Nie dziwi nic.
2. Oburzona pisze co premierę obejrzało „ledwie” 300 osób- a ile ile może obejrzeć jak tyle było miejsc z dostawkami w przepięknym bielskim obiekcie. MANIPULACJA!!!
3. Na widowni ewedentnie było widać że wrażliwość widzów posiada dwa rodzaje, rzekłbym po linii narodowościowej. Linia oburzonej charakteryziowała się wzmożonym chrząkaniem wprost proporcjonalnie do upływającego czasu i zwiększania intensywności leków na pamięc historyczną, mozna było odnieśc wrażenie że znajdujemy się na oddziale szpitalnym specjalizacja -tubera, jeden z tej drużyny przechodził od cichego do coraz głośniejszego wyrażania swoich uczuć w kierunku reżysera(to h….., ja p…….,) poczym po zakończeniu spektaklu wpadł za kurtyny , po co nie wie nikt.
Drugę grupę , wydaje mi sie iż liczniejszą stanowili osobnicy podobni do mojej skromnej osoby, z wilgotnymi oczami, doceniający wkład pracy aktorów i jakość sztuki. Jeśli zaś Ci którzy uczestniczyli w owacji na stojąco są członkami RAŚ to wielka jest nasza siłą – zważająć że wielu z nich siedziało. Brawa oraz niekończące sie kwiaty i wiązanki tez dowodzą że sztuka by „mierna”. Biorąc pod uwagę grę poszczególnych aktorów, Artur Święś na swoim wysokim poziomie, Grażyna Bułka równiez szpicen klasse, Ana Knefeliczka też wydaje mi sie że sprostała wymaganiom choć w tym przypadku może oddziaływać magia celebrytki serialowej (sicher zaś fajnie wyszczuplała)
4. Oburzoną i oburzonych zabolało bo miało zaboleć , takie było założenie twórców. Jeśli zaś ktoś ma pretensje że w styczniu 1945 ostatnią rzeczą jaką Ślązacy mieli w głowie to zakładanie żółto-niebieskich opasek, nie wiedzieć czemu nie protestował jak Balladyna romplowała na MZ-ce 150 po scenie. Scena pozwala na używanie takich instrumentów. Moim skromnym zdaniem ta sztuka jest podręcznikiem do historii w porównaniu do rekonstrukcji narodowo- martyrologicznych np. pod wieżą spadochronową.
5. Reasumując mam nieodparte wrazenia że mnóstwo „prowincjuszy ” da sie nabrać na fortel twórców serwujący im prostacjie triki i przez długie lata będzie gromadnie uczestniczyć w tym paskudnym, niemoralnym, wrogim wydarzeniu artystycznym. Trudno powiedzieć by mnie osobiście się podobało, to słowo zdecywanie nietrafione, podobnie jak miałem mieszane odczucia po filmie Róża, lecz polecam by samemu ocenić jakość „towaru” i wartość recenzji Oburzonej. Jestem też przekonany niektóre osoby będa musiały zamilczeć lub odszczekać a Miłość w Koenigshutte będzie też „musiała” zawitać do Staszka od starego Wyspiańskiego. Jestem jednak przekonany iż wybiorę się za jakiś czas ponownie.
Martin Mohnke ( D )
29 marca o godz. 14:37
Wyniki spisu GUS nie szczegolnie obiektywne, gdyz uwzglednily 20 % mieszkancow wg kryteriow organizatorow. Mniejszosci narodowe : Schlesier / Slazacy, Kaschube / Kaszubi i Deutsche / Niemcy nareszcie zaistnieli w ankietach GUS-u. To poczatek zmian : Deutschland erwache ! lub inaczej Polen ist schon verloren. Zapomniano o milionach Vertriebenen / Aussiedlern, ktorzy tez mowia lepiej lub gorzej po polsku, lecz polakami nie sa. Publikacja wynikow spisu GUS-u ma znamiona, ze na zlodzieju czapka gore. Rzadow warszawskich nam nie potrzeba – zuerst Autonomie, dann Deutsches Vaterland. Czas wrocic do zrodel : pamietac o naszych Großvätter, Vätter, Brüder – ze Slaska, Kaszub, Pomorza i Prus, ktorych ponizano za sluzbe w Waffen SS lub Wehrmacht-cie, a ich synow sila wcielano do LWP, a Polacy – opozycjonisci zajmowali sie kablowaniem. Dzisiaj jest inaczej : mamy Deutsche Einheit, ale to dopiero poczatek jednoczenia naszego Vaterland-u, atym samym calej Europy.
Mój komentarz
Bardzo mnie wzrusza solidaryzowanie się Ślązaków z mitycznymi Kaschuben (autuor nie zna liczby mnogiej). Świadczy to o wielgachnym chciejstwie, deficycie uznania i prestiżu, który gorliwie pielęgnują działacze na rzecz autonomii, bo to jest ich chleb, pożywka polityczna.
Rekordowym argumentem za sojuszem wszystkich etnicznie wykluczanych było nawoływanie w innym komentarzu do policzenia się Ślązaków razem poza Kaschuben także ze Słowińcami, z których ostatni umarł w Polsce kilka lat temu, a reszta żyje w RFN i czuje się 100 % Niemcami. Tak wielka jest życzeniowość że pragnie martwych dusz. Nawiasem mówiąc Słowińcy, których w Polsce już nie ma, to też Kaschuben.
I ta służba w Waffen SS jakoby powód do chwały, jakoby tak masowa, ze aż wywołująca trzeźwe zapytania tubylców – a gdzie mieli służyć? Przypisani narodowościowo obywatele w Waffen SS. Koń by się uśmiał.
Tego typu komentarze, co powyżej – chaotyczne, prowokacyjne, niezdarnie bojowe przyczyniają się w największym stopniu do depopularyzacji idei autonomii. Wydaje się, że są wyjątkiem, ale jeśli to tylko ponury żart, to proponowałbym nie dopuszczać na łamy lub odpowiednio skomentować.
TJ
Jeszcze jeden trajlerek + opini kilka o Miłosci w Koenigshutte
http://youtu.be/ajjFpHjofu0
Z cyklu „miażdżące recenzje”:
http://wyborcza.pl/1,112395,11477978,_Milosc_w_K%C3%B6nigsh%C3%BCtte___My_ze_Swietochlowic.html
Odnoszę dziwne wrażenie, że odłamy skrajne z niewiadomego powodu są traktowane jako reprezentatywni przedstawiciele.
@bartoszcze, czekałem na recenzję GW i się doczekałem (dzięki za link, bo odpuściłem sobie już przeglądanie serwisu kulturalnego GW), a teraz dopiero „poleje się krew”. Nie miej złudzeń, na spektakl wybiorą się teraz prawdziwi patrioci i ci dopiero zrobią tumult. W sumie, to ja nie mam, aż tak za złe pani Wach, każdy w tym samym miejscu widzi co innego i ona też ma do tego prawo, a nic tak nie podnosi rangi dzieła jak kontrowersyjne opinie. Tu jednak raczej będziemy mieli do czynienie z negowaniem historii i histerią, a sam dramat teatralny będzie tylko tłem tych potyczek.
Cieszę się, że Ingmar Villqist zdecydował się przerobić scenariusz filmu na sztukę teatralną, może po sukcesie na scenie, znajdą się chętni do sfinansowania pierwotnego zamierzenia. Film to film, i nawet pani Wach nie mogłaby wtedy napisać, że seanse odbywają się w prowincjonalnych salach kinowych na 300 osób.
Nieboszka Polska ;
Dziekuje z te 6 minut spektaklu ,tylko tyle ale aż TYLE 6 minut .
Waldemar
Ja też czuję się Ślązakiem. 20 lat mieszkałem na Dolnym Śląsku, potem 6 na Śląsku Cieszyńskim, a teraz od 10 lat mieszkam na Śląsku Opolskim.
Uznanie gwary śląskiej za język nie przejdzie w sejmie tylu użytecznych sie tam nie znajdzie. Wyborcza, Polityka i inne proraśowe media bedą prowadzic kampanie ale to nic nie da.
@Reganie, to miło, ale Śląsk nigdy nie miał takiego podziału, te nowe nazwy pojawiły się po wojnie do bliżej mi nieznanych celów.
Obecne województwo opolskie ( tzw. Śląsk Opolski) boryka się z istotnym problemami finansowymi, wypływającymi z niewielkiej siły gospodarczej tak małego województwa. Akuszerami tej pomyłki byli ludzie niechętni ( nie wymieniam , bo mógłbym kogoś pominąć) odbudowie dawnego obszaru Górnego Śląska. Dość powiedzieć, że w tej sprawie szli ręka w rękę prawdziwi patrioci i mniejszość niemiecka.
Okazało się jednak, że koalicjantom tej zmowy stopniało, a tym przeciw którym było wymierzone, urosło i będzie rosło dalej, jestem o tym przekonany.
Nasi „Patrioci” będą mieli kolejny powód do wrzasku- Niemcy uchwaliły Dzień Weterana……..
Patriotom nie podoba się to, że nie mający szczególnego wyboru poborowi niemieccy, musieli walczyć w formacjach różnych typów w czasie wojny……
Słuszne i niesłuszne formacje zbrojne, to typowy relatywizm.
,,Galicyjok,, ty jesteś za likwidacją państw narodowych bo nie czujesz się Polakiem, a może nawet masz do mojego kraju antypatie, ale gdyby Śląsk został państwem niezależnym, i nagle ktoś wpadł by na pomysł rozbicia go na inne małe państewka, tak że praktycznie przestał by istnieć też byś tak piał ??? 🙂
a dlaczego miał bym nie piać? jeżeli byłoby to uzasadnione? to jest także i mój kraj tylko w innych granicach. mnie się bardzo nie podoba, że twój kraj ma stolycę w warsiawie ale jednocześnie tam, w twoim kraju, zapadają decyzję o moim kraju. nic nie mam do twojego kraju ale w jego historycznych granicach z 1815 roku – wszak było to Królestwo z królem i konstytucją. Dalczego wyciągacie łapy po cudze a potem się dziwicie, że was nie chcą? Kwestię „jakości” zarządzania przez ową stolycę litościwie pominę.
Spór o Śnieżkę na szczęście nie doprowadził do wybuchu konfliktu czechosłowacko-polskiego. Władze obu państw zostały przywołane do porządku przez Stalina, który zadecydował o pozostawieniu w Sudetach linii granicznej Czechosłowacji wg jej przebiegu z 1938 r. Z
http://fakty.interia.pl/historia/news/zimna-wojenka-na-sniezce,1773626,4961
—————
Ciekawy kawałek historii…….
I jeszcze chyba nie było recenzji Aleksandry Klich:
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35055,11512075,Co_Ci_Slazacy_do_mnie_mowia_.html?as=1
proba mikrofonu: adin, dwa, drei…
W latach 1970-1995 okolo 1,2 mln. Slazaków zaglosowalo nogami za narodowoscia niemiecka przybywajac z Polski do RFN. Podkreslam fakt, ze warunkiem przyjecia w RFN oraz otrzymania statutu póznego przesiedlenca oraz niemieckiego paszportu bylo oswiadczenie podczas rejestracji w obozie przejsciowym, ze czuje sie Niemcem. Jak bardzo Slazacy czuli sie Niemcami, mozna stwierdzic udajac sie pod pierwszy lepszy polski kosciol w RFN, gdzie przed i po mszy w rozmowach króluje gwara slaska. Pod koniec lat 90tych, kiedy modna okazala sie „narodowosc slaska” najwiekszym poparciem ta idea cieszyla sie wsród „niemieckich” Slazaków (wystarczy wejsc na jakiekolwiek forum poruszajace te tematyke, najczesciej na forum GW). W tym kontekscie przypominaja mi sie slowa mojego ojca, który 20 lat byl niemieckime Beamtem na ówczesnym niemieckim Górnym Slasku (Bytom). Za kazdym razem kiedy pytalem go o jego niechec do Slazaków (podzielana zreszta przez wiekszosc Niemców, co moge poswiadczyc) stwierdzal „bo oni sa jak choragiewki na dachu, raz sa Niemcami to znowu Polakami w zaleznosci od tego co sie akurat oplaca”.
Nic dodac nic ujac, widocznie aktualnie oplaca sie byc „narodowym Slazakiem”!!!
zdaje się, że Polnische SA z Priwislinia zamierza uświetnić swoją wizytą wyniki spisu powszechnego w najbliższy weekend?
no kto by pomyślał, że dzielni Słowianie z warszawskoj obłasti przyswoją sobie akurat te elementy niemieckiej historii, który sami Niemcy wstydzą się najbardziej….
Propagandowy kłamliwy tekst Klich nazwano tu recenzją
genose Siegmund
chyba nie jest źle kiedy wreszcie opłaca się byc sobą – mozna w końcu nie chciec deklarować żadnej nacji.
Jakoś nie zauważyłem by ziomkostwa Ślązaków odnosiły się z niechęcią do Ślązaków – raczej Czaja i Hupka (jeden ze Śląska cieszyńskiego, drugi z Raciborza) liderzy wypędzonych, którymi dzieci straszono deklarowali się jako Niemcy i Ślązacy jednocześnie więc chyba z tym niemieckim stosunkiem do Ślązaków także nie jest tak źle….
@Siegmund von Klausberg
11 kwietnia o godz. 15:09
„Was kann der Siegismund dafür, dass er so schön ist” – śpiewa aktor w moim ulubionym musicalu, aber dass er blöd ist und das von seinem Vater geerbt hat – widzi się po tym krótkim komentarzu. Podwójnie przykro mi, że używa nicku „Klausberg”, z którego wyemigrowała moja rodzina z paszportem bezpaństwowca. Musieli się pewnie na coś zdecydować w Friedland, bo Polska ich wypluła dokumentem podróżnym, gdzie się ich wyparła jak Apostel Petrus Chrystusa.
Zrozumiałem, że jego ojciec był jednym z dawnych Kulturtraegerów, którzy zajmowali na Śląsku stanowiska wiodące i żywili pogardę dla tego plebsu i narzekali na zesłanie do takiego zadupia z pięknej Szwabii lub cholera wie skąd.
Dokładnie tak samo postępowali nosiciele kultury ze wschodu po roku 1945. Stąd dla autochtona nie jest ważne co czuje, bo czuje się Ślązakiem i tyle. Ile elementów z obu kultur w nim tkwi to jego sprawa i nikomu nic do tego. Pomawianie o chwiejność i obskurantyzm to normalne podejście właściciela niewolników do swojej czeladzi. Nie każdy niewolnik kocha swego pana tak jak niewolnica Eunice Petroniusza i nie chce iść z nim na dno. Próbuje wyzwolić się choć częściowo od kurateli „Panów” i tak rozumiem dążenia RAŚ. Ten durny przykład z polskimi kościołami można uogólnić. Identyczne zbieraniny polskie widziałem w Paryżu przed kościołem. Z pewnością duża część przesiedleńców wyjechała z przyczyn ekonomicznych i ci teraz zasilają Polonię, ale nie wszyscy wyjechali bo im się tu źle wiodło. Mój kuzyn był sztygarem w Klausbergu, raczej niezła fucha (kiedyś). Zrezygnował z chwilą złożenia wniosku wyjazdowego i jako cieć w klasztorze poczekał kilka lat na dokument podróżny.
Siegismund pisze:
***Za kazdym razem kiedy pytalem go o jego niechec do Slazaków (podzielana zreszta przez wiekszosc Niemców, co moge poswiadczyc) stwierdzal „bo oni sa jak choragiewki na dachu, raz sa Niemcami to znowu Polakami w zaleznosci od tego co sie akurat oplaca”.
Nic dodac nic ujac, widocznie aktualnie oplaca sie byc „narodowym Slazakiem”!!!***
O Zigi, Zigi – wskaż mi jakie to korzyści odniosłem i na jakie jeszcze mogę liczyć, ponieważ w Internecie podałem narodowość śląską. Po pierwsze – nie wzięto tego pod uwagę, po drugie – jeszcze nikt się nie zgłosił do mnie z jakaś intratną propozycją.
Napisałem, zgodnie z prawdą, że nie mogę jednoznacznie – metodą zero-jedynkową – napisać czy czuję się Polakiem czy Niemcem. Jestem lojalnym obywatelem polskiego państwa, choć bardzo dużo mi się nie podoba. Mógłbym jak Hamlet powiedzieć coś o „smrodzie”.
Faktem jest tylko to, że zawsze i to przez wszystkich „najeźdźców” Ślązacy byli i są traktowani jak podludzie, czasem trochę lepiej – jako drugi gatunek, a z tym nie wypada się zgodzić.
PS
Podrzucił mi ktoś tekst Aleksandry Klich. Widać nie wszystkim „pasuje”, ale ja go czytałem ze zrozumieniem i aprobatą.
@Siegmund von Klausberg, spadłeś nam tu chłopie jak przysłowiowa gwiazdka z nieba, bo twoja opinia o nas Ślązakach pokrywa się mniej więcej z tymi, które wypisują prawdziwi polscy patrioci. Nie lubicie nas Niemcy i Polacy, ponieważ my chcemy stanowić sami o sobie, a was mamy jeno chęć traktować po sąsiedzku, czyli grzecznie po partnersku i z wzajemnym szacunkiem. Jak ci zapewne Zigusiu wiadomo, podczas ostatnie spisu powszechnego, na terenie Śląska dramatycznie zmalała mniejszość niemiecka, co nie rokuje zbyt dobrze sile oddziaływania twoich krajanów, którzy wystarczająco namieszali podczas ostatniego podziału administracyjnego, rozwalili Górny Śląsk na dwie części. Bez obawy Zigusiu, zapamiętamy ten afront.
Mosz recht, z mojej ulicy do Niemiec wyemigrowała co druga rodzina, ale nawet na torturach nie przyznam, że zrobili to z poczucia bycia Niemcami, chcieli (jak wszyscy emigranci) polepszyć swój los ekonomiczny. Z dwóch śmierdzących jajek (pogardy dla ich śląskości) wybrali to, które było uperfumowane dojczmarkami.
Wam Niemcom nie przeszkadzało ich pochodzenie i deklaracje, gdy wcielaliście ich do Wehrmachtu, byli wystarczająco dobrymi Niemcami, ażeby dać głowę za waszego führera. W tym kontekście twoje wypociny o nas, są w najlepszym razie zwykłym łajdactwem.
Zygmuncie z Mikulczyc,
Twój ojciec był może zbyt krótko beamtem, może też za krótko żył, by to móc pojąć, albo i tyś go w końcu nie zrozumiał.
O niczym innym my tu nie gadamy, jak o byciu Ślązakiem, więc i Ty pożyj jeszcze i zastanów się, nim co powiesz.
Tak, trzeba było się w tym Friedlandzie wtedy określić, bo procedura znowu tak chciała, ale może chodzi tu teraz o to, by można już powiedzieć: pocałujcie mnie wreszcie w rzyć?
Galicyjok
12 kwietnia o godz. 9:31
genose Siegmund
Jakoś nie zauważyłem by ziomkostwa Ślązaków odnosiły się z niechęcią do Ślązaków – raczej Czaja i Hupka (jeden ze Śląska cieszyńskiego, drugi z Raciborza) liderzy wypędzonych, którymi dzieci straszono deklarowali się jako Niemcy i Ślązacy jednocześnie więc chyba z tym niemieckim stosunkiem do Ślązaków także nie jest tak źle….
Musze niestety Cie rozczarowac! Wiesz dlaczego w Niemczech egzystuja 2 Ziomkostwa grupujace przesiedlenców ze Slaska, mianowicie Landsmanschaft Schlesien oraz Landsmannschaft der Oberschlesier
!!! Poniewaz przesiedlency niemieccy zorganizowani w Landsmanschaft Schlesien a pochodzacy z Dolnego Slaska (dla Ciebie Niederschlesien)
nie chcieli miec nic wspólnego z Górnoslazakami którzy dla nich (i nie tylko) byli tylko Wasserpollackami!!!!!
PS. Genosse pisze sie prze 2 s i z duzej litery
Antonius: ten Twój przyklad z polskim kosciolem kuleje, poniewaz tam Polacy sa tym kim sa czyli Polakami a nie udaja na codzien 200% Niemców by potajemnie jezdzic do polskiego kosciola!!!
11 lutego 1920 r. do Opola przybyła pociągiem Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa i Rządząca; tutaj też ustanowiła swą siedzibę. Pełnia władzy na obszarze plebiscytowym przechodziła w jej ręce. Do uprawnień Komisji należała nie tylko władza wykonawcza, lecz i ustawodawcza. Na niższych szczeblach pozostawiono urzędników niemieckich, lecz znaleźli się pod nadzorem 21 alianckich kontrolerów powiatowych (spośród nich 11 było Francuzami, a po pięciu Brytyjczykami i Włochami).
http://tygodnik.onet.pl/35,0,74451,alianci_nad_odra_i_rawa,artykul.html
—————
A takie były początki……
„Der schöne Siegismund” faktycznie spadł nam z nieba i rozrabia jak szczupak w stawie z leniwymi karpiami, czym spowodował ożywienie blogu. Zacznę od drobnej uwagi do problemu religii.
*** Antonius: ten Twój przyklad z polskim kosciolem kuleje, poniewaz tam Polacy sa tym kim sa czyli Polakami a nie udaja na codzien 200% Niemców by potajemnie jezdzic do polskiego kosciola!!!***
Faktycznie! Ta hołota przed polskim kościołem w Paryżu była żałosna i byli to emigranci ekonomiczni, żadni patrioci. Ja mam dużo krewnych i znajomych Ślązaków w Niemczech, ale z nich nikt nie chodzi do polskiego kościoła, nawet nie wiem, gdzie takowe są. Mam na myśli te miasta, w których żyją moi krewni. Ta uwaga o tajemniczym chodzeniu do polskiego kościoła jest żałosną farsą, kto się tym interesuje??? To nie jest już III Rzesza!!!
Śleper! Jak zwykle masz dużo racji, ale nie przysięgaj, ze nikt nie wyjechał z powodów pozaekonomicznych. Z mojej rodziny z przyczyn ekonomicznych wyjeżdżało dopiero następne pokolenie – młodzież, która w Polsce nie widzi dla siebie szans. Pogrzebali w moich dokumentach, znaleźli „Tuskowego dziadka z Wehrmachtu” (mojego ojca) i zdobyli niemieckie obywatelstwo. Języka nauczyli się „już” w Niemczech.
Moje pokolenie wyjeżdżało w czasie, gdy w obu Niemczech był głód i ubóstwo. Krewni z NRD od nas dostawali ziemniaki, aby przeżyć. Cud gospodarczy nadszedł dużo później, w NRD podobno dzięki kredytom, w RFN dzięki ciężkiej pracy i wyrzeczeniom. Kuzynka z mężem chciała wyjechać do RFN, jej mąż jest rodem z Berlina, ojciec przyjechał na Śląsk do pracy. Polskie władze orzekły: „Jest Pan Niemcem, proszę jechać do naszych przyjaciół za Odrę”. Tam wtedy było gorzej niż u nas. Oni wyjechali do pracy w kopalni i do takiego obozu, gdzie mieszkali za darmo, więc w sumie zrobili dobrze. Reszta z Klausbergu wyjechała do Kassel i to nie jako Polacy, ale niemieccy Ślązacy – takie coś też istnieje.
„Klausbergowiec” stosuje słabe chwyty z tą ortografią. Galicyjok nie musi pisać poprawnie po niemiecku, byle pisał mądrze.
Istnienie niezależnych związków Ślązaków z Dolnego i Górnego Śląska jest naturalną konsekwencją historii narodowościowej. Dolny Śląsk jest (pardon – był) zamieszkały przez potomków kolonistów, a Górny przez autochtonów – mieszankę czesko-niemiecko-polską.
Podobał mi się bardzo tekst Wajchy:
@Wajcha
12 kwietnia o godz. 23:30
ależ drogi Towarzyszu Zygmunt!
jako słowianin jestem za głupi by opanować arkana niemieckiej ortografii – stąd błąd!
Natomiast przywołani przeze mnie Panowie należeli do tego drugiego – górnośląskiego (o ile wiem) a to oni byli poczytywani za liderów tego środowiska.
Ku wielkiej radości towarzysza Gomułki oraz innych patriotów.
@Antoniusie, ja miałem na myśli emigrantów epoki Gomółki, tych Gierkowych i ze stanu wojennego nie brałem pod uwagę we wspomnieniu o naszych sąsiadach z ulicy. Faktycznie po dodaniu wszystkich fal emigracyjnych, nie została na starych śmieciach nawet połowa.
Z tymi książeczkami wojskowymi z Wehrmachtu masz oczywiście rację, taki dokument mojego ojca (nota bene jego ojciec został spopielony w KL Mauthausen-Gusen) wykorzystało liczne grono rodzinne w latach 80-tych. Ciekawa historia, jeden z nich zawrócił samochodem spod granicy, bo usłyszał z polskiego radia o nowych niepokojach w kraju, a to rodził się nowy porządek właśnie.
Niedawno powitaliśmy reemigranta, który postanowił emeryturę konsumować tam gdzie się urodził i wychował. A to też ciekawy przypadek, bo jego ojciec urodził się w Berlinie a matka we Wrocławiu, ale jako małżeństwo osiedlili się na Górnym Śląsku. Przeżyli tu prawie całe życie, żeby na koniec wrócić do ich dawnej ojczyzny (Niemiec) i tam umrzeć. Podobną pętlę w odwrotnym kierunku wykonał właśnie ich syn z żoną.
Opisałem tu tylko mały wyimek wspólnych losów ludzi, mieszkających ze sobą tu na Górnym Śląsku bez większych konfliktów, więc szlag mnie trafia gdy czytam takiego @Zigusia, który za wszelką cenę chce wywołać na blogu burdę.
Pozdrawiam
Czechy. Dane statystyczne kraju (województwa) Hradec Králové, a więc dość odległego od Śląska, za rok 2011. W dziale Ludność, tabela Narodowość wymienione są następujące rubryki: czeska, morawska, słowacka, śląska, polska, niemiecka, romska, nie podana.
A więc tam nie budzi to specjalnych emocji i deklaracja taka uważana jest za coś normalnego.
Mnie bardziej zaskoczyła narodowość morawska.
@Galicyjok
13 kwietnia o godz. 20:51
Nie masz racji!!!
Mam dowody na pochodzenie słowiańskie i w dokumentach przodków i po identyfikacji na podstawie albumu w wykonaniu mojej niemieckiej nauczycielki. Spojrzała ma moją śliczną buzię, popatrzyła do albumu i napisała: „Ostische Rasse”! Inna nauczyiellka badała aryjskość starszego brata na podstawie tego samego albumu i orzekła autorytatywnie: „Nordische Rasse”! Jak ja mu zazdrościłem, bo ci blondyni byli po matce ojca a bruneci po matce i jej matce. Czyli – Aryjczyk gorszego gatunku, tzn. Słowianin z wszystkimi ułomnościami tego stereotypu: „Unproductivite slave”, „sous comme un Polonais”. Z takimi określeniami spotkałem się na obczyźnie.
A tu figa! Ortografię niemiecką opanowałem doskonale i starą pisownię znam do dziś. Ni martw się, Galicyjok też dałby sobie radę, ale po co? Dla Genosse Siegismund? Nie warto włożyć dużo serca do nauki, wystarczy mieć dobry program korekcyjny w komputerze.
@Qurquk
14 kwietnia o godz. 10:45
***Czechy. […]
Mnie bardziej zaskoczyła narodowość morawska.***
Spróbuj „takiemu” powiedzieć, że jest Czechem – to wyrzuci Cię z „pivnicy”!
Szanowny Panie Dziadul,
ten blog to jest jakiś (kiepski) wic!
Przedwczoraj wykasowano mi całkiem pobożną „wpiskę”, ponieważ znalazł się tam ciu..k i to jedynie w takiej właśni wykropkowanej formie!
Chopie, a dyć nie rob (sie) gańby i swiń tyn sztand!
@Qurquk
14.04.12, 10:45
„Czechy. Dane statystyczne kraju (województwa) Hradec Králové, a więc dość odległego od Śląska, ….
No to przecież ręce opadają po prostu;
kraj hradecki („woj.hradeckie”) graniczy ze Śląskiem, a z jego stolicy (Hradec Králové) do Wrocławia, stolicy Śląska jest „rzut beretem”!
/ z jego stolicy (Hradec Králové) do Wrocławia, stolicy Śląska/
Zapewne w „stolicy Śląska” ludność deklarująca narodowość śląską jest wyjątkowo liczna:-)
Podesłano mi „dzieło” pewnego pana, o którym piszą, że jest historykiem i historykiem sztuki i działa na Opolszczyźnie.
Podam link do jednej części serialu, z którego 3 części przeczytałem (miejscami z obrzydzeniem). Nie wiem nic o tym pisarzu, nie wiem czy jest tylko bardzo młody i potwornie zacietrzewiony, z klapkami na oczach, ale jego podejście do historii i współczesności jest żałosne, tak zupełnie w stylu prezesowskim, przemieszanie okruchów prawdy z wymysłami i nieuprawnionymi uogólnieniami. Nie tak sobie wyobrażam wyniku pracy historyka. Według mnie tylko jedno zdanie jest bezsprzecznie prawdziwe – jego „Leitmotiv” na początku każdego wpisu:
***Od kilku ostatnich lat nasila się na Śląsku propagandowe, relatywistyczne rozumienie i prezentowanie historii, zarówno dawniejszej, ale i współczesnej. ***
To święta prawda, ale pan X ją zupełnie inaczej rozumie niż ja. Proponowałbym przeczytać te epistoły, odsiewać ziarno od plew i ubolewać, że tacy ludzie kształtują opinię „ludu” śląskiego.
http://www.panorama.info.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=4602:druga-strona-medalu-1&catid=1:z-ostatnich-dni
@bartoszcze
16 kwietnia o godz. 10:27
Oj nieładnie, o bartoszcze!
Nie wypada kpić z meandrów historii. Dziś we Wrocławiu „prawdziwych Ślązaków już nie ma”, jak śpiewają o mężczyznach. Jest tam mieszanka narodowościowo-etniczna jak ongiś blisko pewnej wieży i zanim nastąpi sprzężenie nazwy geograficznej z uczuciami przynależności do „małej” ojczyzny, musi jeszcze zniknąć kilka pokoleń. Inaczej jest na Górnym Śląsku, ale nie wiem czy lepiej. W poprzednim komentarzu zalecałem czytanie wynurzeń typowego „nowego” Ślązaka – niby historyka. W pewnym miejscu wybrzydza na upamiętnienie śląskiego pisarza – Gustawa Freytaga. Ja bym go widział blisko Kraszewskiego. Ten gnojek-historyk (przepraszam za określenie) z pewnością nie zna dzieł tego pisarza, ja czytałem wszystkie i również innych Ślązaków – nie Polaków, jak Eichendorffa czy Paula Kellera i wysoko cenię sobie ten fragment śląskiej i jednocześnie niemieckiej kultury. Przyzwoity historyk powinien być nieco bardziej otwarty na prawdę. Znam pewnie równie dobrze jak on (lub lepiej) polską literaturę i zachwycam się tym co jest tego warte, nawet jeśli mija się z prawdą historyczną, bo jest pisane dla pokrzepienia serca (Sienkiewicz).
Dzisiejsze Bodrum za rzymskich czasów Petronium, a pierwotnie Halikarnas ma to szczęście, że nie postawił tam swojej stopy Korneliusz Paweł, bo wszcząłby tam taki zamęt, że ludziska nie wiedzieliby ostatecznie gdzie się urodzili i czy przypadkiem ich nazwiska nie przekręcono na tureckie.
O przekręcaniu nazwisk i zmianach imion moglibyśmy tutaj historykowi dwojga imion nieco opowiedzieć, choć być może wywiódłby on, że taki König nie był Konikiem (tak zmieniono w latach 50-tych) tylko faktycznie Królem, a zamieszanie rozpoczęli Niemcy jako pierwsi . Nawet nie próbuję domyślić się, co nasz historyk zrobiłby z nadanym Königowi imieniem Rajnochld ( wedle ówczesnych władz pasowało Jan).
Mogę zrozumieć, że „ö” zawadzało polskiemu urzędnikowi, ale w końcu „g” występuje w polskim alfabecie. A skąd mu przyszło do łba, że Rajnchold jest Janem?
Moglibyśmy tak długo, ale nie będziemy się zniżać do poziomu Korneliusz Pawła.
Drogi Antoniusie,
to tylko sarkazm był….
….rzecz oczywista, iż warto uczyć się języków i narodowośc nie ma tu znaczenia. Tym bardziej, że niemiecki to żaden język obcy nie tylko na Śląsku ale i w Galicji gdzie całe wsie czy kwaratały dzielnic w miastach tym językiem mówiły (Głuchoniemcy, który dopiero w czasie opresyjnej etnografii II RP „patriotycznie” przechrzczono na „pogórzan” czy potomkowie józefińskich kolonistów). Skąd jednak ta powstańczo-partyzancka ciemnota z Kongresówki może o tym wiedzieć jak oni wychowywani byli na „Ślimaku na Placówce” (Prus) czy Sienkiewiczowych uwodzicielskich literacko ale bredniach. Pobiedonoscew za carskich czasów z jednej a Dmowski z drugiej nakładli im słowiańsko – antyniemieckich kompleksów i fobii i teraz tym żyją….
I pewnie święcie wierzą, iż Kopernik (pół-Ślązak z pochodzenia?) czy Heweliusz literacką polszczyzną gadali i dzieła swe pisali.
Ja także konczyłem szkołe gdzie pani od historii lała linijką po łapach za powątpiewanie w słowiański rodowód Biskupina. I choć rzecz nie działa się na Sląsku, to pani była oczywiście z mazowieckiej przenno-buraczanej mieściny a po łapach dostaliśmy, bo kolega przyniósł do szkoły skrypt uniwersytecki swego ojca – wykładowcy gdzie już dawno temu pisano, że to prędzej byli Germanie (choć nie Niemcy – to nie to samo wszak) niż Słowianie. No ale jak kogoś dziecięciem zawloką do Muzeum tzw. powstania a potem na powązki to on już zawsze będzie widział „ukryte opcje” nawet wtedy gdy Niemca na oczy nie widział w życiu (a nawet gdyby widział to by nie pogadał, bo ni w ząb języka…). Stąd także moja głęboka nienawiść do tego rodzaju muzeów – one są niczym „krzyż na Krakowskim Przedmieściu”: mają podtrzymywać i kierować instrumentalnie emocje ku jedynie słusznym i „państwowotwórczym celom”.
@Antonius
Ja tam lubię sobie pożartować, nawet obrazoburczo, a w kontekście akurat deklaracji narodowościowych, to odwoływanie się do pojęcia „wielkiego historycznego Śląska” akurat nie ma sensu, myślę że w tym gronie nie muszę wyjaśniać dlaczego (inostrancom z Galicji nie ma sensu). Co oczywiście nie znaczy, że takie deklaracje na pozostałej części Śląska nie zaczną się z czasem pojawiać.
@bartoszcze, 16.04.12, 10:27
jesteś już na tyle dużym i inteligentnym chłopcem, że doskonale wiesz, „co poeta miał na myśli” (?) 😉
@Śleper, 16.04.12, 17:12
Na temat „przechrzcin z niemieckiego na prastaropiastowskie” można by iście satyryczne księgi pisać, tu znany mi kawałek (nie wiem, czy moga napisać, konsek, cobymi to zamordarator juzaś nie wykopoł?) z naszej kroniki rodzinnej.
Było sobie dwóch braci; Hubert i Erich Kott, ten pierwszy jako żołnierz Wehrmachtu, od 45. siedział u Amerykanów w lagrze (pieronym sie potym tyn pobyt tam chwolył), a drugiego, młodszego wyzwolicielska władza ludowa przerobieła chnet na Edwarda Kota.
I pomyśleć tylko, że taki delikatny, kosmetyczny zabieg, jak „skasowanie” jednej literki, mogły uczynić – teoretycznie – z tego ostatniego, dla dziewoi przybyłych pod Annaberg zza Buga, Edusia kotusia, zaś takiemu Antoniusowi, pod gipsdeka śmierdzącego rywala.
Klopfer, Bartoszcze
Zależy jak Śląsk rozumieć – jest to pojęcie wieloznaczne. Pisałem to z czeskiej perspektywy, a wtedy Śląsk to Śląsk Cieszyński – jedyny fragment jaki pozostał w Austrii, a potem w Czechosłowacji. Dlatego wśród Czechów świadomość, że cała granica z Polską jest granicą ze Śląskiem jest dość słaba. Poza tym w blogu tym chodzi o Górny Śląsk, gdyż jego dotyczy problem odrębności narodowej.
Czasem przekomarzałem się ze znajomą Ślązaczką mieszkającą we Wrocławiu mówiąc, że mieszka w stolicy – ona czuła że jest „na obczyźnie”.
@Klopferze, moj ołpa tyz boł u Ameryknow, ale jego łosprowki ło tym lagrze boły łokropne.
Chwolył sie zaś lager ruski ( zaczon wojna w polskim uniformie) i prawioł tak:
– dowali nom zrić w transprcie wyndzone ryby i chlyb, a boło to pierońsko słone i pić nom sie chciało, to my łoschuśtali wagony i cug stanoł. Wypiyli my w tym stepie cołko woda z maszynyny i trza boło cekać, aż przwiezom woda.
Trza pedzieć, mioł szczynście, na pagonach mioł ino bombardiera i boł Ślonzokym, to go łodesłali nazod wedle tego porozumiynio Stalina i Hitlera.
Niey minyło 6 lot i ołpa juz byoł doma i pado: – przezarła mi sie ta wojna, terozki byda ino robiył.
Pozdro
Mam pewność co do jednego: za to, że państwo polskie zakpiło sobie z mojej rodziny i wpisem internetowym podtarło się, nastepnym razem nie będziemy wpisywać Polak-Ślązak, tylko Ślązak. I przypilnujemy, by weszło do spisu. Gupich to se szukejcie kaj indzy.
Skoro już nie uwzględniono w spisie wpisów internetowych, to czy nie możemy poznać jakiejś statystyki (z tych wpisów) w ramach dostępu do informacji publicznej?
30 maja o 19.00 w Chorzowskim Centrum Kultury wystawiona będzie sztuka która ogólnie cieszy się uznaniem jednej takiej mniejszości która niby jest a jakoby jej nie było, odwrotnie proporcjonalnie do większości która płacze i lamentuje by jednak prawda historyczna została taka jak była za czasów słusznie minionych, nawet gdyby z prawdą niewiele miało to wspólnego, ale było zgodne z dziwolągiem pt. „polska racja stanu”. Zapraszam jednych i drugich. Miłość w Koenishutte
Sorry 29 maja. reszta jest prawdziwa.
Wciepna tu coś tak, a co!
Śleper, tam u Amerykanów mogło być naprawdę tak źle.
Czytałem opracowania, widziałem filmy o obozach jenieckich nad Renem , w których czasem panowały takie stosunki, jak w opisach o innych też, okropnych obozach jenieckich , ale tych zwykle wymienianych. Nie wykluczone więc, że świadek mówił prawdę. Sprawa taka, jak długo to trwało. Podobno jeszcze długo do roku 46. Potem ale większość ludzi posłano do domu.
Dla symetrii opowiem, że mój ojciec, zwinięty gdzieś na Łużycach w marcu 45, wylądowawszy na grzbieccie Uralu, w okolicy Czelabińska, miał okazję doznać niewoli ruskiej – i co?
Miał wiele do opowiedzenia, właściwie potwierdzał to co zewsząd jest znane i dzis do przeczytania , jak tam mieli jako jeńcy niemieccy, ale osobliwość jego losu polega na tym, że poszczęściło mu się nadwyraz i jego los nie mieści się w losie ogółu tych ofiar.
Tak tam akurat się stało, że pewnego dnia tak, że na apelu wezwano tych, którzy czują się Polakami i chcieli by wrócić do domu. On wtedy wystąpił.
On wtedy nie znał filmów z dzisiejszej telewizji, gdzie takie wezwanie nie może być bez drugiego dna, OK.
On nie wiedział wszystkiego o Stalinie, ale co to miało za znaczenia. On wiedział o Stalinie wtedy już przynajmniej tyle co o Hitlerze, a to dla niego powinno było już wystarczyć .
Nie wiem tylko, czy by wystąpił gdyby wiedział, że u niego w domu wtedy akurat goniono niewinnych robotników, aby ich wywieść na na jego miejsce.
Melduje: Udało się!
Mój ojciec stanął na krótko przed Bożym Narodzeniem 1945 przed dzwiami naszego domu.
Ludzie, to jest tak, jak się przy tym ogląda jeszcze telewizję!
Przepraszam za nieskorygowany tekst,
Dobranoc.