Abp Wiktor Skworc w emerytalnym ciepełku
Papież Franciszek przyjął rezygnację Wiktora Skworca z „posługi arcybiskupa metropolity katowickiego”. Jego następcą został dotychczasowy koadiutor diecezji abp Adrian Galbas, co było do przewidzenia.
Tym samym książę śląskiego Kościoła (2011–23) przeszedł na zasłużoną emeryturę – bez poniesienia konsekwencji za tuszowanie pedofili w diecezji tarnowskiej, której wcześniej był ordynariuszem (1998–2011).
Mamy rok 2009… Poprzednik Skworca abp Damian Zimoń (1985–2011) kończy 75 lat i zgodnie z prawem kanonicznym musi złożyć rezygnację na ręce papieża. Benedykt XVI ją przyjmuje i równocześnie prosi, aby kontynuował swoją posługę przez następne dwa lata ponad wiek emerytalny.
Mamy rok 1983… Jan Paweł II przyjmuje rezygnację biskupa katowickiego Herberta Bednorza, ale prosi go o kontynuowanie posługi przez kolejne dwa lata. Dla biskupa ordynariusza to wyraz najwyższego zaufania papieża i całego Watykanu do jego osoby i działalności na kościelnej niwie. To też słyszalny w Rzymie głos wiernych, żeby zostawić im ich pasterza.
Abp Skworc na to nie zasłużył. Z wielu powodów, ale dwóch najważniejszych. Trupy z jego szafy zaczęły wypadać po otwarciu drzwi przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, krakowskiego kapłana, prześladowanego swego czasu przez Służbę Bezpieczeństwa. On to postanowił zbadać powiązania krakowskich duchownych z SB – i tak trafił na akta bp. Skworca, ordynariusza tarnowskiego, najbardziej katolickiej diecezji w kraju. Zdaniem ks. Zaleskiego metropolita Skworc był agentem SB o pseudonimach „Dąbrowski” i „Wiktor” – w latach 70. i 80., kiedy jeszcze służył w diecezji katowickiej. Ta sprawa spłynęła po arcybiskupie jak woda po kaczce. Nie wypierał się dokumentów. Owszem, kontaktował się z SB, ale za wiedzą biskupów – dla dobra śląskiego Kościoła, rzecz jasna. A spotkania dotyczyły m.in. budowy nowych świątyń i wyglądały całkiem inaczej, niż to zapisano w esbeckich aktach.
Mogło tak być.
Ale tuszowania przestępstw seksualnych, dokonywanych przez podległych sobie księży w diecezji tarnowskiej, nie dało się już tak rozmyć. Także w dużej mierze za sprawą ks. Isakowicza-Zaleskiego, który z determinacją postanowił dochodzić prawdy. Sprawa nabrała niebywałego jak na nasze polskie standardy rozgłosu medialnego; zainteresowały się nią świeckie organy ścigania i Państwowa Komisja ds. Pedofilii. Afera pedofilska, bo tak ją należy nazwać, dotarła do Watykanu, gdzie wszczęto kanoniczne dochodzenie. A wszystko to w czasie, kiedy na całym katolickim świecie za takie sprawy biskupi płacili swoimi tronami. Wydawało się, że u papieża Franciszka nie ma zmiłuj. Że nie ma pobłażania dla takich czynów. Dla zaniechania. A jednak…
W przypadku bp. Skworca sprawa zakończyła się jego rezygnacją z członkostwa w Radzie Stałej Konferencji Episkopatu Polski oraz funkcji przewodniczącego Komisji ds. Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski. I przeprosinami: „Pragnę Was poinformować, że z pokorą przyjmuję wyniki dochodzenia Stolicy Apostolskiej, o które sam prosiłem, dotyczącego sytuacji zaistniałej w czasie pełnienia posługi biskupa tarnowskiego. Sytuacje te dotyczyły wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych podległych mojej jurysdykcji. Jak się okazało, w dwóch takich przypadkach doszło do zaniedbań. W związku z tym zwracam się do wszystkich skrzywdzonych oraz ich rodzin ze szczerą i pokorną prośbą o przebaczenie. O to samo proszę wspólnotę Kościoła tarnowskiego, któremu przez niespełna 14 lat starałem się służyć na miarę możliwości i sił”.
Ponadto abp Skworc zobowiązał się przekazać własne pieniądze diecezji tarnowskiej na wydatki „związane ze sprawami wykorzystania seksualnego”.
W takiej atmosferze pod koniec 2021 r. papież Franciszek mianował bp. Adriana Galbasa, biskupa pomocniczego diecezji ełckiej, koadiutorem diecezji katowickiej z prawem następstwa. Teraz słowo stało się ciałem.
A abp Skworc sam wymierzył sobie najniższy wymiar kary i odszedł na emeryturę na swoich zasadach. Niezbadane są wyroki Watykanu…
Co nieco wie o nich o. Tadeusz Rydzyk, który z okazji 31. rocznicy powstania Radia Maryja przywołał ks. bp. Stanisława Napierałę, byłego ordynariusza diecezji kaliskiej (1992–2012), także obwinianego o tuszowanie pedofilii. Także ukaranego przez Watykan „za zaniedbania” w sprawie swoich księży wykorzystujących seksualnie małoletnich. O. Rydzyk (za „Newsweekiem”): „Na pewno ogląda nas ks. bp Stanisław Napierała, ale… no ma zakaz. Tak powstają święci. To pachnie na ołtarze. Dla mnie to są współcześni męczennicy”.
Błogosławiony abp Wiktor Skworc? Kto wie, kto wie…
Komentarze
Należało zrobić porządną lustrację i dekomunizację po 89 roku. A tak, to…
Najbardziej ohydne jest to, że w każdej niedzielnej mszy w diecezji, podczas modlitwy wiernych, większość ludzi bezmyślnie przyjmuje do wiadomości wezwania o modlitwę za łajdaka Wiktora.
Przecież bardzo obciążające okoliczności sprawowania przez TW „Dąbrowski”/”Wiktor” funkcji biskupa tarnowskiego były znane już w chwili jego awansu na funkcję arcybiskupa katowickiego – czytałem wówczas o tym na kilku polskich nacjonalistycznych forach (niestety, po tylu latach nawet wyszukiwarce Google trudno namierzyć te wpisy), ale rzecz musiała być znana powszechnie – chociażby wpis z 2013 roku https://10przykazan.wordpress.com/2013/01/03/franciszek-budzik-diecezja-samobojstw-ksiezy-a-nominacja-biskupa-skworca-do-katowic/
Czemu zatem taka przeszłość okazała się najlepszą możliwą rekomendacją do objęcia funkcji arcybiskupa katowickiego w 2011, kilka miesięcy po zakończeniu spisu powszechnego tegoż roku? Czyżby agenturalna przeszłość i aktywne tuszowanie paskudnych przestępstw, penalizowane tak przez Kodeks Prawa Kanonicznego jak też przez Kodeks Karny (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, jestem tylko skromnym inżynierem a nie jurystą) było gwarancją „właściwego” zachowania TW „Wiktora” w archidiecezji katowickiej? Czy tym właśnie nie należy tłumaczyć sobie dalsze utrzymywanie „kryszy” nad tym TW (bo przecież żadne poważniejsze nieprzyjemności procesowe go nie spotkały i nie zanosi się na coś takiego)?