Jak Ślązacy mieszają w polskim narodowym tyglu

Z kapiących z GUS danych ze spisu powszechnego 2021 wynika, że jest nas ciut ponad 38 mln, ale – uwaga! – tylko 33 mln (87 proc.) zadeklarowało narodowość wyłącznie polską. 20 lat temu za Polaków z krwi i kości podawało się blisko 97 proc. mieszkańców kraju.

Teraz ok. 391 tys. stwierdziło, że absolutnie nie są Polakami, a kolejnych 855 tys. podało narodowość polską plus jeszcze inną: Polak i Rom, Polak i Żyd, Polak i Niemiec… Sprawa normalna, choć specjalnie wybieram w tym skrócie nacje, z którymi sympatyzuje partia rządząca. Badania spisowe ujawniły za to rzecz niebywałą: mamy 3,8 mln identyfikacji, które GUS nazwał narodowością nieustaloną. Jak to możliwe, jakie cholery się za tym kryją?

Śmiem twierdzić, że w tym narodowym tyglu, przez dziesięciolecia prawie w stu procentach czysto polskim i w takich samych proporcjach katolickim w wierze, brużdżą i mieszają Ślązacy. Nieustaleni, rzecz jasna. W spisie mieliśmy do wyboru 14 narodowości i grup etnicznych. Oprócz naszej – w kolejności alfabetycznej – od białoruskiej, karaimskiej, rosyjskiej po tatarską i już rzeczoną żydowską. W ostatnim punkcie dano szansę na inny wybór narodowości: „inna (podaj jaka)”. Gdyby pojawiła się amerykańska, australijska, nowogwinejska, papuaska… – sprawa normalna. W tym punkcie musiało chyba się zaroić od nieistniejących z mocy prawa Ślązaków. W różnych konfiguracjach. Tylko Ślązak, Ślązak Polak, Polak Ślązak, Ślązak Niemiec… I jeszcze inne krzyżówki. Innego wytłumaczenia na razie nie widać. Że też bata na nich, na tę ukrytą opcję niemiecką, nie ma?!

Stąd właśnie zastanawiające jest to, że grubo ponad rok od zakończenia spisu powszechnego GUS nie podał szczegółowych danych dotyczących narodowości zamieszkujących kraj nasz nad Wisłą. Choć wcześniej zapewniał, że opublikuje je do końca listopada br. Na przeszkodzie ma stać – tak mówią politycy w Katowicach i okolicach – niespodziewany „wysyp Ślązaków” nie do zaakceptowania w jednolitym narodowym państwie, w które wierzy rządzący PiS. Jeżeli Ślązacy to zakamuflowana opcja niemiecka według definicji Jarosława Kaczyńskiego, którą warto przypominać, to najprawdopodobniej rozrosła się i na dodatek zrzuciła przebranie.

I na tym polega problem. Dlatego trzeba go zamieść pod dywan. Na razie statystyczny. Stąd GUS kombinuje jak koń pod górę, jakby dalej nie pociągnąć identyfikacji śląskiej narodowości igodki w domowej codzienności miejscowego języka. Narodowość śląska według prawa, jak wiadomo, nie istnieje. Nie zyskała nawet statusu grupy etnicznej. Tylko jak i gdzie schować setki tysięcy, bądź co bądź, obywateli polskich, którzy siebie zaliczają do tej kategorii? Nie czują się Polakami. Musimy więc tę sprawę rozłożyć na czynniki pierwsze.

Przypomnę wyniki spisu z 2011 r. Wówczas narodowość śląską zadeklarowało 847 tys. osób (najwięcej w województwach śląskim i opolskim). Z tego ok. 376 tys. – jako jedyną. A prawie 436 tys. – jako pierwszą. Z tego prostego rachunku wynika, że 30 tys. osób zadeklarowało, że najpierw są Polakami, potem Ślązakami. Tak wyglądała statystyka sprzed dekady w 4,5-milionowym województwie. Żywioł polski, czyli mój żywioł – osoby, którą Śląsk przed laty przytulił – jest dominujący, ale przy każdej okazji podkreślam: jestem Ślązakiem, bo mieszkam na Śląsku. Spodziewałem się więc, że nieistniejący de iure Ślązacy w ostatnim spisie mogą zwiększyć swój stan posiadania, ale trudno mi uwierzyć, aby liczyli się w milionach.

Sprawą 3,8 mln osób narodowości nieustalonej zainteresował się europoseł Łukasz Kohut, lider Wiosny na Śląsku, działacz Demokratycznej Unii Regionalistów Śląskich. Podejrzewa, że komuś zależy na ukryciu, że milion, a może i więcej osób w województwie nie uważa się za Polaków. O wyjaśnienie poprosił prezesa GUS. Gdzie są dokładne wyniki? – zapytał i dalej napisał: „Proszę o wyjaśnienie, z czego wynika wydłużony okres publikacji, jaka jest struktura narodowościowa ludności zamieszkującej kraj, na terenie którego obowiązkiem organów państwa jest przeprowadzenie spisu powszechnego? Co lub kto stoi na przeszkodzie? Czego się boicie? Dlaczego przez ponad rok nie przeanalizowano jednej prostej sekcji: narodowość – inna, jaka, którą zgodnie z instrukcją mogli zaznaczyć obywatele Polski narodowości śląskiej?”. Wiela to nos tych inkszych richtig je? – zapytał po śląsku. (Ilu nas „tych innych” właściwie jest”.

GUS tłumaczy zwłokę trudnościami technicznymi, ale europoseł Kohut jakoś nie wierzy, szczególnie że w poprzednim spisie nie było takich problemów. Informatyka poszła do przodu, spisywaliśmy się elektronicznie… Co więc się stało, co się dzieje? „Od tamtego czasu zmienił się jednak mocno klimat polityczny – na biało-czerwony” – powiedział katowickiej „Gazecie Wyborczej”. „Zdążyliśmy się dowiedzieć od naszych polityków, że język śląski zagraża językowi polskiemu. (…) Albo ktoś się boi przyznania, że tysiące osób zadeklarowało narodowość śląską, albo mamy rzeczywiście państwo z papendekla (tektury – JD) i oni nie potrafią półtora roku po zakończeniu spisu się doliczyć (swoich obywateli)”.

W moim przekonaniu w ostatnim spisie identyfikację „tylko śląską” mogło podać koło pół miliona osób – w poprzednim 391 tys. Na około milion należy pewnie liczyć Ślązaków w różnych zestawach narodowościowych z dominującą opcją: Ślązak Polak. Ale to tylko spekulacje, które może potwierdzić albo rozwiać GUS.

Do badania danych o narodowościach GUS jest zobowiązany przez prawo unijne oraz ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych. Urząd nie bada „rzeczywistej narodowości”, tylko zbiera subiektywne deklaracje obywateli. Dane te mają służyć m.in. do kształtowania polityki społecznej państwa.

Inne dane, które warto poznać z ubiegłorocznego spisu (zakończył się we wrześniu): na 38 mln mieszkańców 32,7 mln posługuje się w domu wyłącznie językiem polskim (86 proc., a w województwach śląskim i opolskim odpowiednio: 80 proc. i 76 proc.). A ponad 1,4 mln polskim i obcym. Mamy jeszcze 120 tys. używających wyłącznie języka obcego. No i mamy kolejny kawałek narodowościowego pasztetu: 3,8 mln osób posługuje się językiem nieustalonym. Czyżby śląską godką?

Trudno się dziwić, że kapiące z GUS dane wzbudzają masę podejrzeń i spiskowych teorii na temat spisu. Trzeba będzie dalej spiskować i czekać, bo według biura prasowego GUS ostateczne wyniki Narodowego Spisu Powszechnego poznamy w sierpniu 2023: „Dane dotyczące przynależności narodowo-etnicznej oraz języka używanego w domu należą do najbardziej pracochłonnych w procesie opracowywania wyników spisu, m.in. z tego względu, że część uzyskanego w badaniu materiału z tego zakresu ma charakter różnorodnych swobodnych wypowiedzi respondentów” – wytłumaczyła portalowi Slazag.pl Karolina Banaszek, rzeczniczka GUS.

Wydawać by się mogło, że komputery – spis odbywał się głównie w formie elektronicznej – w mig sobie poradzą z tą pracochłonnością. Coś więc z nimi nie halo… Czesi, którzy spisywali się w tym samym czasie, już na początku roku policzyli się co do jednego Ślązaka, Polaka i Niemca.

GUS naraża się na zarzuty politycznego mataczenia, a czym dłużej będzie zwlekać z publikacją wyników dotyczących narodowości i grup etnicznych, tym bardziej ich wiarygodność będzie mniejsza i odbierana z przymrużeniem oka. Chyba że przyjęto proste rozwiązanie: jeżeli w ustawie nie ma śląskiej narodowości – to nie ma i już. Pozostaje tylko narodowość nieustalona. To 10 proc. mieszkańców Polski. I co z tym fantem ma władza zrobić?!