Gdzie wyląduje Centralny Port Komunikacyjny?

W województwie śląskim PiS, ramię w ramię z opozycją, broni lotniska Katowice Airport przed przejęciem go przez Centralny Port Komunikacyjny. Bronią realnych, sprawdzonych przez lata Pyrzowic przed ulotną fatamorganą zwaną Baranowem, objawiającą się między Warszawą i Łodzią. Obie, wrogie sobie z zasady polityczne opcje tym razem zgodnie apelują o pomoc do premiera Morawieckiego, bądź co bądź posła śląskiej ziemi.

Zamiast budować chcą przejmować

Centralny Port Komunikacyjny w Baranowie – iluzja, która nie ma jeszcze świadomości o swoim istnieniu, której ewentualny potencjał drzemie jeszcze w szczerym polu – już próbuje położyć łapę na największych polskich lotniskach. I tylnymi drzwiami chce wleźć do Katowic Airport. Najpierw lotnisko mają przejąć państwowe Porty Lotnicze, co jest zagraniem kamuflującym. Wszak wiadomo, że rządową decyzją PPL zostaną niebawem wchłonięte przez CPK. Czy nie jest tak, że CPK zamierza usidlić konkurencję zawczasu, żeby wkrótce chytrze uzasadnić swoją gigantyczną niezbędność?

Śląskim portem lotniczym zarządza obecnie Górnośląskie Towarzystwo Lotnicze. W GTL 42,5 proc. udziałów, w zaokrągleniu, ma w całości państwowy Węglokoks; 35 proc. samorząd województwa śląskiego; 17 proc. należy do jednoosobowej spółki skarbu państwa (Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze”). Ostatnie 5 proc. akcji posiadają Katowice.

Węglokoks rozpuścił wici, że chętnie pozbyłby się udziałów w lotnisku, bo zajmuje się ważniejszymi sprawami – na rozkaz rządu szuka po całym świecie węgla. W końcu nazwa zobowiązuje, szczególnie gdy nadchodzi zima. Węglokoks wycenia swój pakiet na ok. 500 mln zł. Zainteresowanie rzeczonymi akcjami wyraziły PPL, a wiadomo, że górnicza spółka importowo-eksportowa zrobi to, co każe Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych i w ogóle polityk kreatywny, wszechstronnie utalentowany i w skomplikowanych sytuacjach sprawdzony. Czy jest więc już, jak to się u nas mówi, po ptokach?

Czując pismo nosem, protestują samorządowi akcjonariusze GTL, posiadający razem ok. 40 proc. udziałów. Przekonują, że pod rządami CPK Katowice–Pyrzowice zostaną zmarginalizowane. Dzisiaj to trzecie-czwarte lotnisko w kraju w zakresie przewozów pasażerskich i lider w lotach czarterowych. Zajmuje też pierwsze miejsce w segmencie przewozów cargo. W tym roku przyjmie i odprawi 40 tys. ton ładunków.

W niedawnej rozmowie z portalem gospodarczym Wnp.pl prezes PPL Stanisław Wojtera ogłosił gotowość zakupu dodatkowych akcji i tym samym przejęcia Katowice Airport. Na tę chwilę PPL są wyłącznym właścicielem portów w Warszawie, Radomiu i Zielonej Górze, a także posiadają udziały w dziesięciu pozostałych portach regionalnych. W tych największych, bo oprócz Katowic mają: Kraków (76 proc.), Gdańsk (33 proc.), Poznań (39 proc.) i Wrocław (19,75 proc.). Prezes uzasadniał, że przejęcie Katowic zapewniłoby lepszą synergię z Krakowem.

Choć pojęcie „synergii” nie jest mi obce, to nie kumam, o co w tym przypadku miałoby chodzić. Dzisiaj Balice i Pyrzowice egzystują wespół jak zgodne, kochające się rodzeństwo. Lotniska są bezpośrednio skomunikowane – to godzina drogi autostradą i trasą szybkiego ruchu. W razie złej pogody są dla siebie lotniskami zapasowymi, choć częściej przyjmują Pyrzowice. Synergia między nimi jest niemal stuprocentowa. Tu nie ma co poprawiać, można tylko zepsuć. Choćby podejmując decyzję, że cargo ma lądować nie w Katowicach, tylko w Radomiu – bo ten port akurat nie cieszy się takim zainteresowaniem przewoźników i tym samym nie zaspokaja wybujałych ambicji politycznych protektorów.

Deklaracja prezesa Wojtery może przeszłaby bez większego echa, gdyby nie fakt, że niebawem PPL mają się właśnie stać częścią Centralnego Portu Komunikacyjnego. Znajdą się więc w rękach wiceministra Marcina Horały, pełnomocnika rządu ds. CPK. Nieistniejący jeszcze gigant przejmie z marszu Okęcie, nie wspominając o Radomiu i Zielonej Górze. A Kraków ma jak w banku. Jeżeli CPK przejmie Katowice, stanie się gigantycznym powietrznym monstrum z rozproszonymi mackami. W powstanie CPK w Baranowie jakoś w najbliższym czasie nie wierzę, ale w zagarnięcie pod ten szyld największych lotnisk regionalnych – już tak.

Rychłe przejęcie PPL minister Horała tłumaczy chęcią uniknięcia sytuacji, w której „w Polsce będą dwa rywalizujące ze sobą państwowe podmioty zarządzające infrastrukturą lotniskową”. Problem tylko w tym, że Okęcie rozwija się świetnie – choć pandemia spowolniła port na dwa lata – a CPK jest jeszcze na etapie wykupu ziemi. Rząd jednak z determinacją zapowiada start w 2028 – czyli z rocznym już  poślizgiem. Trudno w to uwierzyć, ale przecież cudów ci u nas pod dostatkiem, więc i ten należy brać pod uwagę.

Gra zaczyna toczyć się o lotniska regionalne, silnie powiązane z samorządami. Stąd w obronie Międzynarodowego Portu Lotniczego Katowice przed CPK sejmik województwa śląskiego wystąpił ponad politycznymi podziałami. To ważne, bo od czasu podłej zdrady zaserwowanej Koalicji Obywatelskiej przez Wojciecha Kałużę, wybranego z jej listy – o czym warto wciąż przypominać! – władzę sprawuje PiS z przewagą jednego głosu, a ostre podziały są widoczne na każdym kroku.

W apelu do premiera i, bądź co bądź, posła tej ziemi apelują „o podjęcie działań mających na celu przekazanie albo ewentualne zbycie akcji Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego SA, będących w posiadaniu podmiotów zależnych od Skarbu Państwa, na rzecz Samorządu Województwa Śląskiego”. Tym samym domagają się od premiera, żeby zablokował zakusy Horały, a nawet – sic! – postawił się Sasinowi.

Czy to nie za dużo jak na prostego posła ze Śląska, którego górnicy co tydzień obrażają manifestacjami pod biurem poselskim? I hasłami w stylu: Poseł z Katowic – kłamca z Wrocławia! Jaki miałby mieć interes, żeby bić się o śląskie sprawy z takimi bezczelnymi przeciwnikami?

Pół miliarda złotych za akcje Węglokoksu to dla samorządu województwa i Katowic suma prawie zaporowa, ale nie niemożliwa do wygospodarowania. Trwają rozmowy z innymi miastami i powiatami, aby zrzuciły się na wojewódzkie lotnisko. Żeby zostało w śląskich rękach, a nie w CPK – gigancie wciąż pisanym palcem po wodzie. Marszałek województwa Jakub Chełstowski razem z katowickim prezydentem Marcinem Krupą – to też koalicja ponad podziałami politycznymi i ambicjonalnymi – zwrócili się do zarządu Węglokoksu w sprawie odsprzedaży akcji, ale ten politycznie i taktycznie milczy. I czeka. Może waży ewentualne profity, a może boi się podpaść górze? Póki co wszystko w rękach Sasina lub Horały – w zależności od tego, który z nich ma lepsze dojście do ucha prezesa. O naszym pośle nie będę tu wspominał, choć autorzy apelu do premiera próbują jeszcze w niego wierzyć. I w takiej właśnie politycznej przestrzeni decydują się sprawy o tym, co jest dobre dla Śląska, a co dla nieistniejącego CPK.

Marcin Krupa dla portalu Wnp.pl: „Chcemy, aby rzeczywisty wpływ na to, co się dzieje ze spółką GTL, a co za tym idzie – co się dzieje z lotniskiem, został u nas, na Śląsku. Do tej pory bardzo dużo energii i środków przeznaczaliśmy na rozwój tego portu lotniczego. (…) Przejęcie większościowych udziałów przez PPL pozbawi nas realnego wpływu na rozwój lotniska, a co za tym idzie – rozwoju miasta”.

Jerzy Podsiadło, były wieloletni prezes Węglokoksu: „Węglokoks nigdy nie wypłacał sobie dywidendy, mimo permanentnych wysokich dochodów GTL, pozostawiając cały zysk na rozwój portu. Przejęcie władzy nad GTL przez Centralny Port Lotniczy oznacza marazm w rozwoju tej firmy i byłby całkowicie sprzeczny z interesem lokalnym”.

W konsolidacji polskich lotnisk i stworzenia z nich dużej grupy, jak choćby Vinci we Francji, Fraport w Niemczech czy Aeny w Hiszpanii – niewątpliwie tkwi sens. Ale ten sens budowę CPK sensu pozbawia. Już sama fuzja warszawskiego Okęcia, krakowskich Balic i katowickich Pyrzowic – portów sprawdzonych, istniejących i rozwijających się w realu – daje potencjał całkiem porównywalny do ulotnej nomen omen imaginacji o nazwie CPK.

Money.pl poprosił o komentarz eksperta Michała Wichrowskiego, współzałożyciela firmy konsultingowej PMA Aviation: „Osobiście obawiam się, że porty regionalne mniej lub bardziej sterowane z Warszawy zatraciłyby swój charakter. Ich siłą jest to, że zarządzane są przez ludzi z regionu, którzy znają swój rynek, potrafią zidentyfikować strumienie pasażerskie i potencjalne połączenia lotnicze w oparciu o dane jakościowe. Czyli powiązania biznesowe lokalnych przedsiębiorstw czy informacje od regionalnych agentów sprzedaży. Takich informacji nie da się uzyskać z programów komputerowych”.

Coś mi się wydaje, że ktoś sobie wymyślił – palcem nie będę wskazywał kto – żeby zanim powstanie CPK, podpiąć się pod tę nazwę i przejąć realną władzę nad największymi portami lotniczymi w kraju. Dokonać fuzji na kształt Orlenu z Lotosem, do tego dofuzjować PGNiG i wszystko, co się da! To dlaczego nie zabrać się za Centralny Port Lotniczy? Jak wszystko, to wszystko! Poza tym Grupa CPK – Okęcie – Balice – Pyrzowice już z samej nazwy lepiej brzmi niż taki… Baranów. I mniej będzie podatników kosztować, a więc może będą wdzięczni. Najlepiej, jak wszystkie żywioły będą w jednych rękach. Czas na powietrze.

Wokół Katowic Airport będzie się działo… Bo to nie tylko kwestia przynależności lotniska. Wierny premierowi odłam śląskiego PiS odważył się powiedzieć swojemu posłowi: no, to sprawdzamy. Będziesz z nami w wyborach przyszłego roku, czy nie? I co ten nieborak ma teraz począć, jak nawet do swojego biura w centrum Katowic strach zajrzeć…