Religia – do apelu!
Jak do tej pory, a mija już miesiąc, Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zareagowało na noworoczny apel metropolity katowickiego abp. Wiktora Skworca, żeby religia i etyka były w szkołach obowiązkowe. Jeżeli jednak resort oświaty pochyli się nad tym tematem – nie przystoi wszak głosu biskupów zlekceważyć – to Maciej Kopiec, poseł Lewicy z Rybnika, ma gotowe rozwiązanie. I wilk będzie syty, i owca cała. Otóż za obowiązkową religię niech płaci Kościół katolicki, a za etykę samorządy. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie: czy religia powinna być przedmiotem obowiązkowym?
W tej chwili samorządy mają w garnuszku pensje nauczycielskie, a MEN daje na katechetów. Niedużo, nie ma o co kruszyć kopii – raptem ok. 1,5 mld zł rocznie w skali kraju. Przez taką sumę Kościół nie pójdzie z torbami. Byłoby to społecznie przejrzyste, bo każdy płaci za swoje. Prawe i sprawiedliwe.
Warto przypomnieć, że był to kolejny apel abp. Skworca z religią w tle. W czerwcu minionego roku zwrócił się do proboszczów i administratorów parafii z prośbą o użyczenie szkołom powierzchni w domach katechetycznych. Nadzwyczajnie dobra zmiana doprowadziła do takiego zagęszczenia w państwowych podstawówkach i szkołach średnich, że dzieci uczą się na dwie zmiany i do późnych godzin wieczornych. A salki katechetyczne w tym czasie stoją puste.
Projekt został zignorowany, żeby nie powiedzieć obśmiany przez rodziców. Jak to – religia w szkole, a matematyka, fizyka, biologia i cała reszta w przykościelnych salkach? Toż to paragraf 22! Czy tam Ziemia nadal będzie okrągła? A pewne moralne kwestie związane z biologią – drażliwe i wrażliwe – wykładane będą ortodoksyjnie czy zgodnie ze szkolnymi programami? Czyli neutralnie. Czy Kościół mógłby dopuścić, żeby pod jego dachem różni pedagodzy ateusze albo – broń Boże – jeszcze gorzej, nauczali uczniów, często niewierzących, albo – broń Boże – jeszcze gorzej? Nauczali, dodajmy, ignorując prawo boże i jego nierozerwalną część: prawo naturalne? Stąd tamten apel został zignorowany, czyli trafił na Berdyczów.
Bóg jeden wie, jak będzie z tym ostatnim… Bo skąd się też wzięła odezwa abp. Skworca o obowiązkowej religii w szkołach? Przecież nie z chęci zrównania religii i etyki, którą wymienia się w tle tego zamysłu. W poprzednim roku szkolnym, jak podaje „Dziennik Zachodni”, w województwie śląskim religii uczono w 3292 szkołach, śladowa etyka była w 419, ale też w 634 szkołach w ogóle nie było religii. Można powiedzieć, że to tylko ok. 20 proc. wobec religijności innych szkół. A może to aż 20 proc. na samym Śląsku, uważanym za tradycyjnie katolicki? A województwo śląskie to póki co także region częstochowski, bielsko-bialski, to góralska Żywiecczyzna… Przyznaję, że użycie określenia „póki co” w odniesieniu do regionu częstochowskiego jest wynikiem mojej złośliwości.
W kościelnych statystykach z roku szkolnego 2016/2017 bez religii, w skali kraju, było 1388 szkół, a w ostatnim już 1747! Z tego prawie jedna trzecia w województwie śląskim. To oznacza, że w tylu właśnie placówkach na lekcje religii nie zgłosił się ani jeden uczeń. A stało się to albo za sprawą rodziców, albo z własnego wyboru dziecięcia, które osiągnęło pełnoletność.
Nie byłoby jeszcze o co rozdzierać szat… Można by było tymi brakami obarczyć emocje związane z aferami pedofilskimi w Kościele. Z odsłonięciem i ujawnieniem prawdziwego oblicza ks. prałata Henryka Jankowskiego. Z filmem braci Sekielskich „Tylko nie mów nikomu”, obejrzanym blisko 30 mln razy. Z filmem „Kler”, na który Polki i Polacy walili drzwiami i oknami. I jeszcze z wieloma innymi przypadkami, w niektórych kręgach nazywanymi „perfidnym atakiem na Kościół”…
W Zagłębiu, w diecezji sosnowieckiej (podaje „DZ”), co czwarty elew nie chodzi na religię. Gorszy wynik ma tylko archidiecezja warszawska. W renomowanym LO im. Staszica w Sosnowcu na 544 uczniów z religii wypisało się 334. W liceach katowickich zrezygnowała ich jedna trzecia, a w wielu szkołach zawodowych nawet połowa. W samych Katowicach katechezę pobiera 65 proc. uczniów, ale w całej diecezji katowickiej – już ok. 90 proc. Z kolei w regionie częstochowskim – póki co – 94 proc.
Szkoły różnie sobie radzą z niechodzącymi na lekcje religii uczniami, jeżeli katecheza wypada między zajęciami. Najczęściej siedzą w bibliotekach, pod opieką wolnych akurat nauczycieli. Odrabiają lekcje, mogą też… zdrzemnąć się na przygotowanych specjalnie do tego celu miejscach do leżenia.
Przypomnijmy, że abp Skworc apelował o 3xTAK dla obowiązkowej religii. Po pierwsze: szkoły nie tylko kształcą, ale i wychowują – w czym religia pomaga, właściwie porządkując kontakty człowieka z Bogiem, jak i ustawiając po bożemu relacje międzyludzkie. Po drugie: szkoła, będąc instytucją publiczną, powinna wprowadzać ucznia w kulturę, a właśnie religia spełnia funkcje kulturotwórcze. Po trzecie: religia niesie w sobie wartości w wychowaniu niezbędne.
Bez religii, ewentualnie etyki, wyrośnie nam społeczeństwo nihilistyczne. Stąd też apel hierarchy do rodziców, aby nie ulegali presji zbuntowanej latorośli i nie wycofywali deklaracji (zgody) uczestnictwa w lekcjach religii. Ponieważ: „nauczanie religii w szkole i zajęcia z etyki będą odpowiedzią na poczucie zagubienia, dezorientacji, niezadowolenia i braku poczucia sensu wśród młodego pokolenia, czego krańcowym wyrazem są samobójstwa młodocianych”.
Mocno powiedziane. Warte też poddania profesjonalnym badaniom. Choćby ostatniej myśli dotyczącej samobójstw: czy statystycznie więcej jest ich w szkołach religijnych, czy w pozostałych. Wnioski mogą być różne. Moja córka pobierała nauki w katolickim gimnazjum. Panowała tam atmosfera tolerancji, zrozumienia i dobrze pojętej wolności – także wyznania. Na lekcje religii chodziły czasem dzieci o innym kolorze skóry, których rodzice wyznawali inną wiarę. Chodziły – bo chciały. Jak lekcje religii obniżyły poziom, a ksiądz nie chciał podejmować trudnych tematów – przestały.
Toteż jestem przekonany, że tu właśnie jest pies pogrzebany.
Gdyby Kościół dysponował elitarną kadrą duszpasterzy, odważnych i wykształconych – na lekcje religii młódź waliłaby jak w dym. Wystarczyłaby lotna brygada raz na dwa tygodnie, która podczas spotkań wywołałaby burzę mózgów, nie bałaby się kontrowersyjnych zaczepek, potrafiłaby porwać.
Jak ich znaleźć – nie wiem. Jak to zrobić – nie wiem. Niech Kościół położy wszystkie najlepsze ręce na pokład. Każdej wszak Polce i Polakowi zależy na tym, żeby rosło pokolenie nie tylko światłe, ale i moralne, etyczne. Stąd pomysł arcybiskupa byłby niezły, gdyby nie krył w sobie drugiego dna, o które łatwo podejrzewać. Wiadomo, że etyka kuleje. Że mało nauczycieli. Że to kłopot. Ale gdyby przełamać te niedogodności i stanąć na głowie? Gdyby wyobrazić sobie spotkanie w szkolnej auli etyków z katolami – niech się spierają na argumenty i doświadczenia, niech kruszą kopie – może wyszedłby z tego kreatywny konsensus, twórczy kompromis, o który tak trudno nam, dorosłym i prawdopodobnie mądrzejszym?
O współistnieniu i wzajemnym uzależnieniu sacrum i profanum mówiono wiele. Kołakowski – po czasie – uznał, że religia, zanurzona w dziejach kultury musi tymi dziejami być tłumaczona. I że jest ważna zarówno dla ludzi en masse, jak i dla jednostki. Goethe – że człowiek bez wiary jest półczłowiekiem. Diderot dorzucił, że wprawdzie rozum i wiara są darem niebios, to jednak te dwa prezenty nie dadzą się pogodzić i są ze sobą sprzeczne. Einstein – że nauka bez religii jest kaleka, a religia bez nauki – ślepa. Shaw jak zawsze dowcipnie odpowiedział „Toastem na cześć Einsteina” – że religia zawsze ma rację, a nauka to najwymyślniejsza ze sztuczek człowieka, która nie potrafi rozwiązać żadnego problemu bez tworzenia kolejnych dziesięciu. Napoleon napomknął, że społeczeństwo bez religii jest okrętem bez kompasu, co ciut później wykpił Piłsudski, głosząc, że religia jest dla ludzi bez rozumu.
Jak widać – temat wciąż jest na tapecie i pozostanie na niej do końca świata. To znaczy, że nie należy go lekceważyć. To znaczy, że apel arcybiskupa miałby sens – jeśli nie ma drugiego dnia, co już powyżej zastrzegłem. I jeśli zarówno władza świecka, jak i Kościół należycie się do problemu przyłożą. Jedni z wiarą, drudzy z miłością, a cała reszta, czyli tzw. Polki i Polacy – z nadzieją. Religia z etyką powinna nauczyć się współistnieć. Jeśli ktoś nie pragnie być religijnym – powinien chcieć zapragnąć zgłębienia tajników etyki. Tak myślę.
Toteż nie mam wątpliwości, że MEN za jakiś czas zareaguje na apel hierarchy, bo nie będzie miał wyjścia. Z obowiązkiem religijnym w szkole nie będzie łatwo. Pewnie oświata zacznie od zmiany organizacji zajęć w szkole, bo lekcje na pierwszej czy ostatniej lekcji nie sprzyjają katechezie. Młodzież przychodzi o godzinę później lub o godzinę wcześniej opuszcza szkołę. Ale religia w środku zajęć też nie zdaje egzaminu i przede wszystkim nie jest fair play. Umów należy dotrzymywać. Także ocena religii na świadectwie, która mogła podwyższyć średnią, nie wypaliła. To także nie był pomysł fair play.
Co więc robić? Myśl do rozważenia rzucił Szymon Hołownia, pisarz, publicysta katolicki i kandydat na prezydenta: „Wychowanie religijne dzieci w rodzinach katolickich to obowiązek rodziców. Władze kościelne niepotrzebnie wyręczają rodziców, narzucając państwu lekcje religii w szkole”.
Myśl ciekawa, warto ją złapać i zasiać to ziarno. Może triumwirat: rodzice – religia – etyka byłby tym rozwiązaniem, którego potrzebujemy wszyscy. Może kiedyś, Panie Szymonie, będzie z tego plon, ale w najbliższych wyborach jeszcze tego nie widzę, a odważna myśl nie pomoże. Sam jestem małej wiary.
Komentarze
„Niedużo, nie ma o co kruszyć kopii – raptem ok. 1,5 mld zł rocznie w skali kraju.”
To mniej więcej tyle, co tygodniowy koszt utrzymania polskiego państwowego sektora medycznego.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby każdy czyniący takie porównania leczył się modlitwą w kościele. Wyjdzie taniej, a przy okazji statystycznie może trochę społeczeństwu podniesie się IQ.
Bez odpowiedzi pozostają też pytania o pozostałe obowiązkowe przedmioty nauki:
Astrologię z elementami Chiromancji (nie można dzieci pozostawiać w niepewności co do ich przyszłości i związków z gwiazdami);
Historię Wielkiej Lechii (prawda historyczna przede wszystkim);
Podstawy Medycyny Holistycznej z elementami Demokracji Bezpośredniej WIRR czyli tzw. popularna ziębologia (wykłady i materiały już dostępne w sieci i sklepie);
Biologię Naturalną Inteligentnego Projektu (odkłamującą m.in. tzw. ewolucjonizm, );
Fizykę Pól Torsyjnych ( w tym zagrożenia sieci 5G i 6G, indywidualne środki).
Oczywiście, powyższe nie wyczerpuje koniecznych zmian w programach nauczania dzieci i młodzieży. Patologie związane z obecnym stanem podstaw programowych wynikają z niezrozumiałej niechęci i oporu wobec nowoczesnych rozwiązań proponowanych w literaturze, piśmiennictwie i mediach elektronicznych (patrz listy, orędzia, wezwania, przesłania i strony).
„Bez religii, ewentualnie etyki, wyrośnie nam społeczeństwo nihilistyczne. Stąd też apel hierarchy do rodziców, aby nie ulegali presji zbuntowanej latorośli i nie wycofywali deklaracji (zgody) uczestnictwa w lekcjach religii. Ponieważ: „nauczanie religii w szkole i zajęcia z etyki będą odpowiedzią na poczucie zagubienia, dezorientacji, niezadowolenia i braku poczucia sensu wśród młodego pokolenia, czego krańcowym wyrazem są samobójstwa młodocianych”.
Dziwi postawa rodziców, którzy nie podzielają obaw liderów (przewodników) naszego życia. Nihilizm i niewiedza czają się za progiem naszych domów a często nawet, o zgrozo, w progach szkół, uczelni, ośrodków tzw. nauczania i pseudo oświaty. Więcej religii i astrologii w szkole polskiej, to mniej polskich dzieci samobójców. Więcej prawdziwych przedmiotów nauczania, to więcej Polaków znających prawdę, a o prawdę przecież chodzi.
Należy też in extenso przytoczyć też znakomite opisanie pana Redaktora, odnosząc je nie tylko do tandemu religii i etyki, ale też innych wskazanych wyżej przedmiotów i ich jeszcze obecnych odpowiedników:
„Gdyby Kościół dysponował elitarną kadrą duszpasterzy, odważnych i wykształconych – na lekcje religii młódź waliłaby jak w dym. Wystarczyłaby lotna brygada raz na dwa tygodnie, która podczas spotkań wywołałaby burzę mózgów, nie bałaby się kontrowersyjnych zaczepek, potrafiłaby porwać.
Jak ich znaleźć – nie wiem. Jak to zrobić – nie wiem. Niech Kościół położy wszystkie najlepsze ręce na pokład. Każdej wszak Polce i Polakowi zależy na tym, żeby rosło pokolenie nie tylko światłe, ale i moralne, etyczne. Stąd pomysł arcybiskupa byłby niezły, gdyby nie krył w sobie drugiego dna, o które łatwo podejrzewać. Wiadomo, że etyka kuleje. Że mało nauczycieli. Że to kłopot. Ale gdyby przełamać te niedogodności i stanąć na głowie? Gdyby wyobrazić sobie spotkanie w szkolnej auli etyków z katolami – niech się spierają na argumenty i doświadczenia, niech kruszą kopie – może wyszedłby z tego kreatywny konsensus, twórczy kompromis, o który tak trudno nam, dorosłym i prawdopodobnie mądrzejszym?”
Wołanie o „kreatywny konsensus, twórczy kompromis” pomiędzy nauczycielami polskiej wiary katolickiej a etykami, może być uznane tylko jak znakomity wkład do jakże potrzebnego dyskursu, gdzie Polacy spierają na argumenty naukowe i doświadczenia religijne, gdzie kruszą kopie o świadectwa historyczne wynikające z pism i nauk obu wspaniałych dziedzin. Co do sacrum i profanum – jeśli nawet Einstein powiedział to, co powiedział, to nam maluczkim nie pozostaje nic innego jak iść drogą wskazaną przez gigantów na ramionach których się wspieramy, przewodników duchowych- ewangelistów i ich kopistów, papieży, kardynałów i biskupów, ze szczególnym uwzględnieniem Św. Pam. JP II oraz biskupów Jędraszewskiego i Skworca.
„Religia z etyką powinna nauczyć się współistnieć. Jeśli ktoś nie pragnie być religijnym – powinien chcieć zapragnąć zgłębienia tajników etyki. Tak myślę.”
Współstnienie jest kluczem. Tak też i ja proponuję, wspóistnienie jak hasło Nowej Szkoły. Współistnienie Ducha Świętego, patrona nauczania w ogóle, nie tylko języków pomieszanych w Wieży Babel. Powinność zgłębiania tajników etyki i innych obecnych przedmiotów szkolnych należałoby w Nowej Szkole pielęgnować, by nie zaginęły jako martwe.
„Toteż nie mam wątpliwości, że MEN za jakiś czas zareaguje na apel hierarchy, bo nie będzie miał wyjścia. Z obowiązkiem religijnym w szkole nie będzie łatwo. Pewnie oświata zacznie od zmiany organizacji zajęć w szkole, bo lekcje na pierwszej czy ostatniej lekcji nie sprzyjają katechezie.”
Również i te myśli pana Redaktora są cenne. Organizacja zajęć jest dzisiejszą bolączką ale w Nowej Polskiej Szkole fundamenty edukacji i nauczania będą niewzruszalne, współistnienie nie może w dłuższej perspektywie ograniczać rozwoju właściwej nauki, nauki opartej o potrzeby prawdziwych Polaków. Biorąc powyższe pod uwagę należy z dystansem traktować wynurzenia pana Hołowni, a panu redaktorowi życzyć więcej wiary.
Gołym okiem widać w jaką kabałę ten przebiegły przedstawiciel Pana B. chce wciągnąć samorządy. Czy pan myśli, że te wszystkie salki katechetyczne kościół udostępni za friko? O ile mnie pamięć nie myli to religię mieli uczyć za darmo. Nawet marszałek senatu p.Karczewski, zawodowy senator, nawołujący do pracy dla idei skubał potężną kasę za dyżury w szpitalu. Cwani przedstawiciele p.B.na ziemi chcą aby to państwo czyli my wzięło obowiązek utrzymania udostępnianych pomieszczeń. Nie wierzę iż chodzi im tylko o wychowywanie swoich owieczek. Ta etyka i tak będzie nauczana przez katechetów lub księży. Widzą, że dzieciaki uciekają im z lekcji więc szukają naiwnych do płacenia za opowiadanie o cudach. Dziwię się, że nie znalazł się jeszcze odważny aby zrobić porządek i przestać płacić za pięciu czy sześciu uczni na lekcji. Te cyferki o rzekomym uczestnictwie na lekcjach religii są potężnie zawyżone. Tylko żaden dyrektor tego nie potwierdzi bo w sprawie wielebnego nie ma nic do powiedzenia! Na słowo ksiunc reaguje rozwolnieniem czyli jak to mówią na Śląsku, sraczką!
TAK – za rozdzieleniem kosztów religii i etyki! Za lekcje religii powinien płacić Kościół, za etykę – państwo. Na tym wg mnie polega rozdział Kościoła od Państwa.
Moje dzieci (już dorosłe, mają swoje rodziny i dzieci) uczyły się religii w przykościelnych salach katechetycznych. To dało dobry efekt wychowawczy, bo miały okazję i możliwość świadomie zdecydować, czy chcą pozostać w Kościele… Na razie pozostały.
Ich dzieci na religię chodzą niechętnie (katechetki nie mają przygotowania pedagogicznego, są ortodoksyjne, niedouczone, a nawet napastliwe w swoim przekazie, gdy nie znajdują racjonalnych argumentów, by wytłumaczyć dzieciom istotę i znaczenie dobra i zła. Najmłodszy wnuczek (8 lat) nie chce chodzić na te lekcje. Dlaczego?
Uczy się w domu odpowiedzialności OSOBISTEJ za to, co robi, więc nie może zrozumieć, dlaczego Jezus zginął na krzyżu za WSZYSTKIE ludzkie podłości?
Katechetka nie umiała wytłumaczyć mu, PO CO każdy człowiek ma odpowiadać za swoje grzechy i złe uczynki, skoro i tak wszystko będzie odpuszczone..?
Panie redaktorze,nieliczni piszacy,czytajacy,dla mnie nauka religi w szkole NIE powinna miec miejsca.Od tego sa salki katechetyczne i wolny wybor rodzicow jak i dzieci.Zastanowmy sie czy coskolwiek daly lekcje religi w szkolach przez tyle lat?????Czy mniej jest „grzesznikow”,lapowkarzy,kierowcow na podwojnym,zlodziei i innych „wyksztalconych”przez katechetow wszelkiej masci??????.Charakter nauka umiejetnosci wspolzycia w grupie,przestrzegania wszelkich praw i obowiazkow powinno wyniesc sie z DOMU RODZINNEGO!
Ps.Pozdrowienia dla „Waldemara;Antoniusa”
Katecheza polega głównie na straszeniu piekłem nieposłusznych i obietnicy wiecznego szczęścia w raju dla pokornych. Każdy katolik żyje z własnym policjantem – aniołem stróżem, który czuwa nad każdym jego czynem.
Panie redaktorze,co robie zle,albo ,czym nie respektuje regulaminu,moje dwa wpisy ,krotkie i bez zadnych „aluzji” poszly w niwecz! Jakich wyrazen,slow uzylem ze cenzura nie „przepuscila” moich mysli?????
Podalem swoj adres meilowy-zostal zaakceptowany,mozna mnie odszukac i ew. ukarac!
Pozdrowienia dla Antoniusa i Waldemara!
Na całe szczęście wracamy do PRLu. Na tym froncie także. A zatem zaraz będziemy mieli powrót do nauki religii w salkach katechetycznych, tylko dla chętnych i po lekcjach.
Dopiero na następnym etapie cofania się dotrzemy znowu do religii w szkole, jak za (podobno) Bieruta.
Ale ja już tego nie doczekam… 😉
@zza kałuży
Nie, to nie ‚powrót do PRL-u’. To powrót do II Rzeczpospolitej z końca lat trzydziestych. Państwa ‚narodowego’ rządzonego przez klikę miernot zza pseudo-demokratycznej fasady, prowadzącego samobójczą politykę międzynarodową, i mającego żałosną armię z dowódcami awansowanymi wedle politycznego klucza, a nie kompetencji.
Następne nie będą salki katechetyczne, tylko Bereza.
W dzisiejszych czasach, kiedy każdy – również dziecko – przez 24 godziny ( albo i jeszcze więcej, kiedy przegląda internet przy grającym radio i włączonym telewizorze) jest ze wszystkich stron atakowane medialnym smogiem, 2 godziny lekcyjne poświęcone religii nie powinny stanowić żadnej konkurencji dla dominującej popkulturowej narracji.
Dla samej osobistej duchowej higieny ( tak jak od czasu do czasu wypada się umyć, albo przynajmniej wejść do łazienki) i dla zdrowia psychicznego każdy refleksyjnie usposobiony rodzic ( dziecko czasami tego nie potrafi) winien przynajmniej zasygnalizować obecność religii we współczesnym świecie.
Inna sprawa to jakość tych lekcji ( to już sprawka KK) i niestety antyreligijny rynsztok który płynie głównym nurtem współczesnej kulturowej narracji.
Ale ci ostatni wiedzą, że ten świat (świat religii w skali globalnej,a nie poległy komunizm) jest ich głównym rywalem na scenie kulturowych symboli. Które po prostu przekładają się na wielką kasę.
Sprawa jest dosyć prosta. Uczeń powinien spełniać te same efekty kształcenia. Zatem jeżeli ma przedmiot do wyboru, to powinien wybrać. Sytuacja gdzie nie wybiera wcale jest nieprawidłowa. Gdzie leży haczyk. Wprowadzenie obowiązku wyboru i uczęszczania na religię lub etykę stwarza konieczność zatrudnienia osoby kompetentnej do prowadzenia przedmiotu. I okaże się, że małych miejscowościach jedyną osobą która ma odpowiednie kompetencje do prowadzenia etyki jest … ksiądz lub katecheta.
Kilka faktow na ktore nie jestescie mi w stanie odp.:
1.Religia w Bawarii, kraju o najwyzszym w Europie poziomie cywilizacji jest nauczana we wszystkich szkolach, na koszt podatnika i nikt nie zamieza na ten temat dyskutowac. Moje pytanie dlaczego: pytam autora i was potakiwaczy!
2.Najwieksi ludobojcy w historii ludzkosci mieli o religii to samo zdanie co wy/turpin,zza kaluzy ,jrsc.,jana./:Lenin,Stali, Hitler Mao itd.! Czyzbyscie chcieli to samo lub wychowac nowe pokolenie ludobojcow!? O co wam chodzi?
3.Ciekawe czy ktos z was jest w stanie ,oprocz obrzucania blotem i powolywanie sie na czasy wczesnego sredniowiecza , odp. my na moje uwagi?
Odsyłam do artykułu Adama Krzemińskiego, Polityka 13.2018 – „Religia dla każdego” z 27.03.2018 r. W Niemczech są wspólne lekcje religii dla chrześcian (katolików, protestantów) i muzułmanów. Łamię sobie głowę, jak to możliwe?!
P.Dziadul: ja pisze o Bawarii:dziwne ze Krzeminski nie wie ze RFN niema centalistycznego systemu szkolnego! Tj. tak jak w USA i wielu krajach swiata ; z wyjatkiem Polski!
Ja tez lamie sobie glowe jak p. Krzeminski moze pisac takie bzdury! Jeden tylko przyklad; w kazdym Landzie placa inaczej nauczycieli, sa rozne programy itp!
Tak nawiasem mowiac :centralizacja wszelkiej wladzy w Varsavie to debilizm do potegi dowolnej, ale jest to temat o ktorym od setek lat w Polsce sie nie dyskutuje!
Sprawdzilem: wybral Hamburg,szkole z przewaga muzulmanow! Pan albo p.Krz. skreciliscie na Niemcy! Ten blad popelnia 99% Polakow; nawet ci co mieszkaja w RFN ! Ja zawsze zadaje sobie pytanie:jak dlugo ,takze Polityka , moze oglupiac rodakow!
PS.Taka moja obserwacja:Niemcy nie sa tak zdolni jak by sie wydawalo, ale robia wszystko inaczej i jak sie kiedys zlosliwie mawialo= robotnik polski jest niezlym robotnikiem , ale potrzebuje niemieckiego majstra!To trwa juz kilka wiekow!
xpawelek!
Czy na naukach Religi bedzie sie uczylo dzieci,mlodziez o milonach ludzi zamordowanych,ograbionych,molestowanych,ciemiezonych przez dwa tysiaclecia,w imie wlasnie tej Religi???????? Czy nauczyciele tego przedmiotu beda mieli odwage nauczac o Wyprawach Krzyzowych,Inkwizycji,paleniu na stosach,o milczeniu Piusa XII podczas IIWS ( czyli popieraniu KATOLICKICH hitlerowcow)????Jezeli beda takie punkty programu to bede goracym zwolenikiem nauki RELIGI w szkolach.
IWO.Jestes tak prymitywny , ze jak wyzej . przewidzialem ze powolasz sie na sredniowiecze !o 20 wieku cicho sza, dlaczego? . bo mozna to jeszcze sprawdzic=vide Ausschwitz!
Przyklad tego jak sie takich ja ty oglupia! W RFN w Wittemberdze Luter stworzyl tzw.tezy ktore wstrzasnely sredniowieczem o czym ty nic nie wiesz! Od kilku lat trwa w RFN dyskusja :czy wywiesil je na drzwiach kosciola zamkowego czy oglosil na kazaniu!
Wg. ciebie i tobie podobnych potakiwaczy w Warszawie w 1116 roku 23.03.przed Palacem Kultury i Nauki spalono:kogo=dopisz nazwisko!
Aha; zapomnialem dodac cos waznego dla was , potakiwaczy , w co nie wierzycie:nie bylem , nie jestem i nie bede katolikiem! Mnie tylko zastanawia dlaczego tak duzo potakiwaczy zyje , akurat nad Wisla!
” Przyklad tego jak sie takich ja ty oglupia! W RFN w Wittemberdze Luter stworzyl tzw.tezy ktore wstrzasnely sredniowieczem o czym ty nic nie wiesz! Od kilku lat trwa w RFN dyskusja :czy wywiesil je na drzwiach kosciola zamkowego czy oglosil na kazaniu!” Stworzc,to mozna cos,z jakiegos materialu gliny,plasteliny,granitu,brazu itp.M.Luter po dluzszej obserwacji handlu „odpustami „przez K.K stwierdzil ze jest to niezgodne z nauka Kosciola i swoje rozmyslania przekazal w formie 95-ciu tez.On niczego nie stworzyl,on skrytykowal hierarchie koscielna i uswiadomil wierzacym jak sa oglupiani.Skoro ja jestem prymitywem to co mozna sadzic o Tobie;uzywajacego epitetow w stosunku do osoby rozniacej sie pogladem na pewna sprawe??????
Okresl sie sam;KIM Ty jestes i jakie masz prawo uwlaczac na forum osobie Ci nieznanej??????
Po stwierdzeniu” Katoliccy hitlerowcy” dales dowod ,ze o 2 w.sw. i faszyzmie niemieckim niewiele ,albo nic nie wiesz! Poprostu niwiele wiesz ! Jak kazdy polglowek na podstawowe pytania odp. bzdurnymi uwagami, wymyslonymi przez ciebie i tobie podobnym potakiwaczom ! Na moje pytania / robie to od kilku lat/ zaden tzw. ateista nie odp:zawsze to samo= obrzucanie botem i zmiana tematu! Wg. takich jak ty i innych potakiwaczy Hitler byl katolickim papiezem zyjacym w sredniowieczu !
Pociesze cie:tak jak prawie 99% Polakow takze ty i w/w potakiwacze zmyslacie ludobjstwo hitlerowcow i mieszacie to ,no z czym?Totalna nieznajomosc tematu ale 100% arogancja!
ależ @xpawelek,
Bawaria jest wyjątkiem; udało im się zbudować zamożność nie dzięki, ale mimo zabobonom. Świat jest różnorodny. Ja akurat chyba wolałbym mieszkać w areligijnej Skandynawii, choć nie jest mi źle w religijnie oziębłej Anglii. W bliższej nadwiślańskim wierzbom strefie kulturowej najlepiej mają się bracia-Czesi – najbardziej ateistyczny naród Europy.
Hitler bynajmniej ateistą nie był; wierzył w swoiście pojmowane Przeznaczenie (bez wzajemności). Mao tkwił głęboko w tradycji konfucjańskiej – jego pisma zawierają więcej odniesień do Konfucjusza, niż Marksa. Zaś Stalin mentalnie był produktem seminarium duchownego; wylali go pod sam koniec nie za politykę, tylko za niemanie postępów.
Las but not least – najbardziej zdziczały (choć niewielki) reżym, jaki nowożytna Europa zdołała wyprodukować był głęboko katolicki. Każdy oddział Ustaszy miał swojego kapelana, i regularnie w szyku przyjmował komunię.
Turpin , popisujesz sie swoja wiedza? Czy rrczej stwierdzeniami oszusta ktory wymysla np. nowa historie faszyzmu i komunizmu.
1.Nie popisuj sie znajomoscia innych krajow b o , chyba jestes b. mlody i dla ciebie Lenin, Stalin , Mao a takze Hitler byli co, bogobojni? Masz ty normalny mozg albo piszesz z wiadomego szpitala!
2.Dokladniej o hitkeryzmie!To znam dokladnie i dlatego jestem oburzony ze taki jak ty oszukuje czytajacych!
Cytuje fragmenty hymnu HJ/Hitler Jugend/z 1934.Szefem byl zbrodniarz wojenny Baldur von Schirach, wielbiciel i prawa reka Hitlera:
Ich bin kein Christ , Kein Katholik
…Nich Christus folgen wir,….
3.Do HJ nalezala praktycznie od poczatku lat trzydziestych cala mlodzierz niemiecka.
4.To co napisalem ;minimum, sprawdzic mozesz w PC , ale tego nie zrobisz bo cierpisz na zboczenie nazywani pieniactwem!
4. Na co sobie pozwalasz ! Aha: przeczytaj Mein Kampf Hitlera , wydany po polsku a nie bedziesz obrazony ze nazywam cie pieniaczem , potakiwaczem!
5. Jedno jest pewne: nie zadasz sobie trudu;nawet przeczytac tresci tego hymnu!
” W RFN w Wittemberdze Luter stworzyl tzw.”-wg.ciebie w sredniowieczu istnialo RFN-to swiadczy o twojej wiedzy o czymkolwiek,szkoda tastarury na polemike z kims takim jak ty.
bez pozdrowien i sympati!
Iwo52:jestes tak prymitywny? Podalem tylko przyklad co wie sie o sredniowieczu?
Naturalnie na zarzut waszych , potakiwaczy pogladow nie jestescie w stanie odpowiedziec!! Zarzuty po adresem kosciolow formulujecie nie z czasow wspolczesnych:20 czy 21 wiek ,ale siegniecie chyba do czasow epoki kamienia lupanego!
Jestes typowym nieukiem :nie potrafisz odp. to chwytasz sie bzdur!
Przepraszam Forumowiczów. Nieopatrznie wdałem się w dyskurs z trollem. Więcej nie będę.
Cytuję: „Jak do tej pory, a mija już miesiąc, Ministerstwo Edukacji Narodowej nie zareagowało na noworoczny apel metropolity katowickiego abp. Wiktora Skworca, żeby religia i etyka były w szkołach obowiązkowe. Jeżeli jednak resort oświaty pochyli się nad tym tematem – nie przystoi wszak głosu biskupów zlekceważyć”
1. Polskie prawo przewiduje, że odpowiedź instytucji na wniosek obywatela nie może być udzielona później niż w ciągu miesiąca. W sprawach wyjątkowo trudnych i wymagających przdsięwzięcia nadzwyczajnych środków, mogą to być dwa miesiące. Obywatel jednak powinien otrzymać informację, czy sprawa należy do teg specjalnej kategorii i z jakiego powodu.
2. Skoro miesiąc minął, odpowiednia instytucja nie dała obywatelowi biskupowi Skworcowi odpowiedzi, to znaczy, że obywatel został zlekceważony.
3. Jednakże, należy powziąć pewność czy apel wygłoszony przez obywatela biskupa Skworca spełnia kryteria, o których prawo mówi w powyższy sposób. Od tego zależy sytuacja obywatela i zobowiązania instytucji.
Kiedy, mocą instrukcji ministra, wprowadzono religię do szkół publiczych, biskupi ściskali rączki z ministrami, premierem i posłami oświadczając, że „powraca normalność”. Oświadczali obficie i z entuzjazmem, że „z polskiej szkoły znikną patologie znane z czasów szkoły komunistycznej, w tym przemoc, nieobyczajność, zle stosunki między nauczycielami, uczniami i rodzicami i tak dalej. O wynagrodzeniu za lekcje religii biskupi nie wspominali, ani nie wspominali ministrowie i posłowie.
Po jakimś czasie (roku czy dwóch), biskupi nagle się zorientowali jak się rzeczy mają: jak to, jak tak może być, katecheci pracują a nie są wynagradzani? To niedopuszczalne, to niemoralne i to lamanie prawa!
Faktycznie: kto ma etat lub umowę śmieciową i pracuje, ten ma być opłacony należnie. Prawo było łamane – przez państwo polskie! Łamane było też przez biskupów, którzy wiedząc o łamaniu prawa (przestępstwie) nie poinformowali o tym pierwszego, drugiego, ani nawet setnego dnia organów ścigania.
Chcącemu krzywda się nie dzieje – głosi zasada prawa rzymskiego. Biskupom ani klerowi i pozostałym katechetom krzywda się nie działa.
„Robotnika należy wynagrodzić” – mówi Słowo Boże, które na pamięć znają biskupi. Biskupi są wzorowo wierni Słowu Bożemu oraz je szerzą, dlatego są biskupami. Albo więc zaparli się autora Słowa Bożego, albo wynagradzali swoich katechetów.
Pierwszy przypadek nie jest możliwy, byliby Antychrystami, zatem zaszedł drugi przypadek.
W tej sytuacji można stwierdzić, że pomysł posła Lewicy z Rybnika znalazł chwilowe zastosowanie: Kościół sam sfinansował katechezę w szkołach publiczych, acz przez krótki czas i dawno już temu.
Należy jednak wyjaśnić zwrot „sam sfinansował”. Otóż jest to zwrot żartobliwy, satyryczny po prostu, albowiem w tym czasie działała już pełną parą tzw. Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu której działanie polegało na skrytym przekazywaniu przez polskie państwo wszelkiego rodzaju majątku jakiego zażądał Kościół katolicki bez żadnej weryfikacji, transarentności i niezależenej kontroli oraz dowodu, że majątki Kościołowi zostaly wcześniej odebrane przez tzw. komunę, ale nie tylko nią, bo także rożnych „zaborców”.
Jak wiadomo, nagminne były sytuacje, że Kościół kat wielokrotnie (np. ośmiokrotnie) zgłaszał roszczenia na podstawie tych samych majątków co do których już raz został zaspokojony, ale zaspokajany był przez polskie państwo znowu, w postaci „majątków zamiennych”.
Kościół potrafił niejednokrotnie żądać zwrotu „utraconych majątków”, kiedy „utrata” następowała w średniowieczu i w żadnym razie nie była utratą, ale majątki takie byly zbywane za zapłatą, np. innym kościołom, czy kupcom, bo kościół katolicki np. tracił wiernych lub zmieniał interesy i sam odsprzedawał a to kościół, a to klasztor, a to dobra ziemskie.
Tak więc stwierdzenie , że Kościół kat „sam finansował” jest właśnie żartobliwe, satyryczne i kpiarskie. Finansował z tego, co nienależne dostał. W istocie – ukradł.
Cytuję: „Warto przypomnieć, że był to kolejny apel abp. Skworca z religią w tle. W czerwcu minionego roku zwrócił się do proboszczów i administratorów parafii z prośbą o użyczenie szkołom powierzchni w domach katechetycznych. Nadzwyczajnie dobra zmiana doprowadziła do takiego zagęszczenia w państwowych podstawówkach i szkołach średnich, że dzieci uczą się na dwie zmiany i do późnych godzin wieczornych. A salki katechetyczne w tym czasie stoją puste.”
Obywatel biskup Skworc, używając terminu „użyczenie”, oświadczył tym samym, że prowadzenie katechezy w salkach katechetycznych będzie się odbywać bezpłatnie. Umowa użyczenia jest także uregulowana przez prawo. Kodeks Cywilny mówi wprost: jest to „bezpłatne używanie umówionej rzeczy na orkes nieokreślony lub określony”.
Obywatel biskup jest z całą pewnością świadomy tego, że proponuje używanie bezpłatne. Jest osobą wykształconą, pewnie nawet doktorem i naukowcem, jest przy władzach rozumu oraz ma sztab prawników w kurii.
W tej sytuacji, instytucja państwa (ministerstwo oświaty) z pewnością zaraguje entuzjastycznie: koszty proponowanego przez obywatela biskupa użyczenia wyniosą dla państwa polskiego równe zero. No, prawie. Pomieszczenia salek katechetycznych i ich sąsiedztwa muszą bowiem spełniać przepisy jaich wymaga się dla obiektów oświaty, w tym dla osób niepełnosprawnych.
Ministerstwo jednak, jak już wiadomo, nie reaguje, ani premier nie reaguje, a przecież oni wszyscy biskupa szanują, co widać codziennie.
Powód braku entuzjastycznej reakcji jest zrozumiały nawet dla niepełnosprawnego umysłowo, co już wyżej zostało dostatecznie wyłożone. Użyczenie nie będzie użyczeniem, ale płatnym najmem.
Ministerstwo, czyli państwo, czyli wszycy podatnicy, do olbrzymich i źle wydanych na złą „reformę oświaty” pieniędzy, będą musieli wydać kolejne góry pieniędzy na nieprawdziwe użyczenie w postaci prawdziwie odpłatengo najmu. Żeby zaś „salki katechetyczne” spełniały przepisy odpowiednie dla placówek oświatowych, podatnik będzie musiał dorzucić nastepne góry pieniędzy na remonty i adaptacje pleśniejących salek katechetycznych, w których zajęcia z religii skończyły się 28 lat temu i od tej pory stoją puste.
jest pewna przesada w pojęciu „puste”, bo salki takie miały swego czasu dobre wzięcie: na hurtownie, magazyny, biura księgowe i cokolwiek, z czego były pieniądze poza wszelkim systemem norm, przepisów, kontroli i podatków. Za budowę salek katechetyczych płacili parafianie, następnie figę z tego mieli, co też jest żartem: za naukę religii dzieci musieli i muszą płacić dodatkowo, z podatków.
Jednak i to pojęcie „muszą” jest żartobliwe, satyryczne i kpiarskie. Nie muszą, ale chcą. To znaczy nie chcą, ale to robią. Z również oczywistych powodów.
Krotko mówiac, jak się ma do czynienia z biskupami i „dobrą zmianą”, a nawet państwem jako takim, nic nie jest takie jak się przedstawia. Wyznawca też jest inny niż mu się zdaje.
nic nowego – przez rok po wprowadzeniu religii uczyłem angielskiego w sali katechetycznej, pod gipsową matką boską (za to bez odtwarzacza)
Jestem za obowiązkową religią w szkole. Żadne coraz to wychodzące na światło dzienne obrzydlistwa katolickich sybarytów i hedonistów nie zrobią tyle dla ateizacji Polski co prawny religijny nakaz.
errata: katolickich sybarytów i hedonistów w sutannach