Ślązacy dziękują Kaczyńskiemu
Wszystko wskazuje na to, że w ostatnim spisie powszechnym – choć nie ma jeszcze oficjalnych danych – podwoiła się, z nawiązką, ilość mieszkańców województw śląskiego i opolskiego deklarujących narodowość śląską. Rozkwit narodowości śląskiej to, w dużej mierze, zasługa Jarosława Kaczyńskiego, który przed spisem zidentyfikował ją, jako zakamuflowaną opcję niemiecką.
W spisie z 2002 r. do narodowości śląskiej przyznało się ponad 173 tys. osób. W tegorocznym pojawi się 400 tys., a może nawet więcej – to wynika z przecieków i badań socjologicznych.
Przypomnijmy: w opublikowanym wiosną tego roku (spis powszechny ruszył 1 kwietnia br.) dokumencie PiS „Raport o stanie Rzeczypospolitej” stwierdzono, że śląskość jest „pewnym sposobem odcięcia się od polskości i przypuszczalnie przyjęciem po prostu zakamuflowanej opcji niemieckiej”. Choć ta ocena wzbudziła na Śląsku ogromne emocje, to prezes PiS jej nie prostował i powtarzał później, że, oczywiście, „śląskość cenimy, ale naród śląski, to zakamuflowana opcja niemiecka”.
Czy te słowa mogły mieć wpływ na spis powszechny? Spróbowała to zbadać dr Elżbieta Sekuła, socjolog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, autorka m. in. książki: Po co Ślązakom potrzebny jest naród. Niebezpieczne związki między autonomią a nacjonalizmem. Badania zostały przeprowadzone na 503 osobach wybranych spośród tych, które narodowość śląską zadeklarowały jako pierwszą. Co piąty respondent, który w 2002 r. wybrał narodowość polską, teraz zadeklarował – śląską. Ta grupa twierdziła, że wtedy nie wiedzieli jeszcze, iż można dokonać takiej identyfikacji. Pytani o powód takiego wyboru w znakomitej większości odpowiadali, że mają autentyczne poczucie bycia Ślązakiem, z czego są dumni, wskazywali na własną kulturę i tożsamość. Jedna trzecia badanych uważała, że jako mniejszość narodowa będzie w regionie lepiej traktowana; tyle samo stwierdziło, że na ich decyzję wpłynęło złe traktowanie Śląska i Ślązaków w poprzednich dziesięcioleciach związanych z PRL. Poczucie krzywdy po 1990 r. było już marginalne.
A jaki wpływ na decyzję miały słowa Kaczyńskiego? Prawie 20 proc. przyznało, że opinia prezesa PiS na pewno pchnęły ich w kierunku śląskiej narodowej identyfikacji, a blisko 13 proc., że raczej miały wpływ na ich wybór. Mamy więc 33 proc. przyznających się do tego, że Kaczyński umocnił ich śląską tożsamość. Dalej: ponad 64 proc. respondentów podała narodowość polską, jako drugą najbliższą im po śląskiej. Następnie spora grupa zdeklarowała się jako Ślązacy – Ślązacy. Tylko 4, 6 proc. opowiedziało się za opcją niemiecką!
Bez wątpienia prezes Kaczyński przyczynił się swoimi słowami do takich narodowościowych decyzji, a przy okazji strzelił w stopę swojej partii: w poprzednich wyborach parlamentarnych PiS miało w województwie śląskim poparcie na poziomie 31,5 proc., w ostatnich październikowych – 24,5 proc. GUS ma do końca roku ogłosić rezultaty spisu powszechnego. Prawie 400 tys. za narodowością śląską, a to wielce prawdopodobny przeciek, to niewątpliwie sporo i dodatkowo oznacza, że śląskość jest na fali wznoszącej (Ruch Autonomii Śląska liczy na więcej).
Jarosław Kaczyński nie zbudował, oczywiście, tożsamości śląskiej, bo taka już w ludziach tkwiła. Była widoczna na co dzień, albo…zakamuflowana. On ją tylko spopularyzował i pomógł odsłonić przyłbice. A przede wszystkim Ślązaków dotknął w ich dumie, żeby nie powiedzieć: wkurzył! Pewnie prezes chciał jak najlepiej dla z kolei swojej opcji, a wyszło, jak zawsze.
***
Drodzy goście, serdecznie dziękuję za ostatnie wpisy i za to, że zauważyliście w szeleszczącej Polityce „Czerwonych i czarnych” – do tożsamości Zagłębiaków niebawem wrócę. Nawiasem mówiąc, nawet Kazimierz Kutz – a wiecie, jak on patrzy na tych za Brynicą – pochwalił w ostatnim felietonie w GW Zagłębiaków, że wreszcie zaczynają podnosić głowy.
Mam jeszcze prośbę związaną z Bytomiem, kopalnią Preussen (Miechowice) i tajemnicami Sudschachtu. Może wiecie o wydarzeniach w Szybie Południowym w grudniu 1944 r. coś, co wykracza poza dotychczasowe opublikowane prawdy i legendy?
Komentarze
Tegoroczny spis powszechny był pierwszym w historii, który dopuszczał swobodną deklarację tożsamościową. Jarosław Kaczyński pięknie przysłużył się do rozpropagowania informacji o prawie do deklarowania subiektywnie odczuwanej narodowości. To wszystko. Lekceważenie czy umniejszanie wagi kilkusettysięcznej (mówi się o 400 tys) ilości deklaracji narodowości śląskiej poprzez tłumaczenie ich przekornością wobec Kaczyńskiego było dla mnie do przewidzenia jeszcze w kwietniu. Warto jednak pamiętać o konsekwencjach lekceważącego stosunku do najliczniejszej w Polsce mniejszości tożsamościowej.
Dziękując panu Janowi za obiecany komentarz (kiedyś tam ) do czasu opublikownia komunikatu oficjalnego uchylam się od komentowania na gorąco .
Puki co moim zdaniem ;
1. Spis w zaproponowanej formule utrudniał , a nie ułatwiał wpisanie deklaracji o przynależnosci do narodowości śląskiej ( ja ,poprzez internet spisałem sie 1 kwietnia).
Pózniej z tą deklaracją i spisem w calosci bylo gorzej , o czym media syganalizowaly. Nie było mnie w Polsce od polowy maja ,dlatego nie moge napisać opini o roli medów w tym czasie. Zainteresowanie mediow zanikało , już po dwóch tygodniach .Jak bylo później do końca czerwca ,tego nie wiem
2. Sama nazwa Narodowy Spis , a nie Spis Ludności RP nie był fortunny . O tym defekcie pisał w swoim komenatrzu szanowny @ Antonius ( byc może na innym blogu Polityki .
3 Publikacja dr Sukuły znana mi z internetowego wydania Dziennika Zachoniego ,jej wywody podobne do opini red. Jana , a nawet tożsame .
Być może , GUS szybko dostanie rządowe zezwolenie na publikacje szczegołów spisu, w tym danych o Ślazakach mieszkających w Polsce .
ps.
Nasza ŚLĄSKA „diaspora „mieszkająca w Szczecinie liczy znanych mi kilkanaście osób ( nie liczę dzieci czy wnukow ), a pogranicze ułatwia nam życie ,szczegolnie po 1990 roku . Wtedy z roku na rok ,to był proces odzyskiwania straconych lat . PRL ustawiał zapory przed karierami i rozwojem , nastąpił wybuch kontaktów biznesowych i towarzyskich z sąsiadami od Bremy ,Hamburga ,Kiel poczynając z Berlinem na czele .Mimo to Doktórka Teresa rodem z Knurowa mówi, wiesz my jednak mieszkamy na Obczyźnie .
Nasze związki ze Ślaskim Heimatem są silne i w miare uplywu lat silniejsze ,z czego się cieszymy i jesteśmy dumni .
Co można o tym zaściankowym wybuchu nacjonalizmu powiedzieć – chyba tylko tyle: spółkujcie śłązacy sami ze sobą. Jesteście tak niepiękni, że ograniczając się do własnego grona uczynicie przysługę ludzkości. Być może będzie to jedyny dobry uczynek jaki wam się przydarzy.
400 tys. Gornoslazakow zdobylo sie na ” urzedowe samookreslenie ” i podalo w odpowiedniej rubryce ” Narodowosc Slaska ” .
Znajac gornoslaska mentalnosc uwazam to za duzy sukces .
Tytul powyzszego artykulu sugeruje decydujacy wplyw Kaczynskiego na podejmowanie decyzji przez Gornoslazakow co jest calkowitym nieporozumieniem / a moze niezrozumieniem tej wlasnie mentalnosci / !
Dane pomijają Ślązaków wiernych tradycji przodków,którzy uznali deklarację narodowosciową za przedwczesną.
Nawiązując do wypowiedzi Waldemara. Ciekawe ile osób poza Śląskiem podało jako pierwszą czy drugą narodowość śląską.
@Jan (16:03)
Jak „widać” po tobie, w gronie twojej rodziny „dobre uczynki” już się przydarzyły !
Dane GUS wg mnie są i tak nieprawdziwe. Wiele osób nie zostało wogóle spisanych (w tym piszący te słowa). Skąd więc takie dane? Pewno z ewidencji mieszkańców w urzędach, gdzie wszyscy są 100 procentowymi Polakami. W sferze obywatelstwa to prawda. W sferze pochodzenia bujda.
Z wynikami badań się nie dyskutuje, choć ja byłbym ciekaw odpowiedzi na pytania skierowane do Ślązaków, którzy zadeklarowali narodowość polską. W tych odpowiedziach dałoby się zapewne pokazać stare strachy i obawy, co @Peter nazwał mentalnością. Ciekawe by też było ustalić, jaki wpływ na taką czy inną deklarację miał wiek spisywanych. W końcu dzisiejsi 30 latkowie wyrastali już w całkiem innych warunkach, które w przeszłości determinowały wychowanie dzieci. Często rodzice Ślązacy, wychowywali dzieci na polskich nacjonalistów, by w przyszłości, w dorosłym życiu nie stawali przed murem niechęci, napiętnowania i dyskryminacji (przykład podał @Jan – bez komentarza). Niejako poprzez dedukcję, na podstawie wyglądu uczestników tegorocznego marszu autonomii RAŚ, można założyć, wbrew mniemaniom zawistników, że nie maszerowali tam kombatanci Wehrmachtu, to w większości była młodzież.
Kaczyński zrobił swoje, ale byli jeszcze tacy, co uświadamiali swoim krajanom, że nie ma się co bać, trzeba w końcu powiedzieć kim się jest i jasno to podać w spisie. Takim kimś byłem i ja, a przecież jeszcze kilkanaście lat temu ta przysłowiowa Kutzowska dupowatość nakazywała mi ostrożność.
Żałuję, że nie przełożył się wynik spisu na wybory do Senatu i nie wybrano kandydatów RAŚ, byłby zrobiony następny mały krok w kierunku autonomii. Czas nie sprzyja, jak mawiają niektórzy, bo krach finansowy stoi za progiem, więc ta tematyka będzie zepchnięta na margines i trudno się będzie przebić w Polsce z tematem regionalizacji kraju i autonomii Śląska. Czekam niecierpliwie na rozpoczęcie pracy sejmu i zajęcia stanowiska w tym temacie RPP. Jakby nie było, Kutz mocno poparł swojego młodego przyjaciela Palikota i może nie będzie tak jak zawsze.
Przeczytałem uważnie wpis gospodarza, ale chyba przecenia rolę Kaczyńskiego w tym „wybuchu nacjonalizmu” jak pisze „Jasio”. Nie należałem do tej grupy statystycznej, którą pytała Pani Socjolożka. Żadna z osób z mojego otoczenia nie kierowała się zdaniem prezesa o „zakamuflowanej opcji”, olewamy go dokumentnie. Wpisanie „narodowości śląskiej” jest raczej objawem buntu przeciw ogólnemu lekceważeniu spraw Śląska przez resztę Polski. To ma bardzo głęboko ukryte przyczyny, nie decydowały ostatnie lata, a systematyczna dyskryminacja autochtonów od końca wojny. Podejrzewam, że ankietowani skorzystali tylko z pretekstu, tzn. tych medialnych głupot prezesa i dlatego wynik jest tak wyraźny.
Znamienny jest komentarz „Hanzlika” – Jana:
@Jan pisze:
2011-10-26 o godz. 16:03
***Co można o tym zaściankowym wybuchu nacjonalizmu powiedzieć – chyba tylko tyle: spółkujcie śłązacy sami ze sobą. Jesteście tak niepiękni, że ograniczając się do własnego grona uczynicie przysługę ludzkości. Być może będzie to jedyny dobry uczynek jaki wam się przydarzy.***
Widać, że pasuje do niego piękne powiedzonko, znane zarówno w wersji polskiej jak i niemieckiej: „Was Hänschen nicht lernt, lernt Hans nimmer mehr”.
Jako Jaś pewnie siusiał do chrzcielnicy, więc jako Jan bluzga dalej w chamski sposób. Trzy krótkie zdania i widać chama jak na dłoni.
Mogę zaakceptować brak miłości do Ślązaków, to jest ludzkie. Może spotkał brzydką kobietę na Śląski i uogólnia, ocena piękna lub brzydoty jest z natury subiektywna. Kazać spółkowanie między sobą, to już przesada. Tak się działo w Bawarii i dużo dzieci rodziło się niezbyt normalnymi. Tego może nam życzyć tylko śmiertelny wróg. Może właśnie Jan pochodzi z takich kazirodczych rodzin z krańca Rzeczpospolitej, gdzie może też są takie praktyki? Wtedy należy mu współczuć, bo to nie byłoby przez niego zawinione. Pech!
Ciekawe byłyby badania socjologiczne na temat rozumienia tożsamości narodowej. Przykro bowiem nastraja np. to, że ktoś tylko na przekór jakiemuś znaczącemu idiocie staje się np. Ślązakiem. Pisałem już wielokrotnie na tym blogu o swoim stosunku do owej tożsamości, teraz tylko przypomnę, że oprócz tego, iż jestem patriotą halicko-włodzimierskim, to nie daję sobie głowy uciąć za moralność moich babć w kontekście wędrówki ludów.
Dla młodych naukowców lubiących zabawy w przeróżne korelacje mam świetny temat (np. dysertacji doktorskiej): „Związek między tożsamością śląską a złotymi ustami JarKacza”. Kiedy wreszcie ludzie staną się po prostu mądrymi dziećmi Boga i patriotami planety Ziemi?
@Antoniusie:
Że problem częściowo mnie dotyczy, to mogę zadeklarować, że wypowiedź prezesa Jarosława Kaczyńskiego o tyle miała wpływ na moje deklaracje spisowe, że przypomniała o identyfikacji ze śląskością, a dyskusja, która się wywiązała sprawiła, że wpis rozpocząłem od sprawdzenia możliwości deklarowania narodowości. Zapewne bez Jarosława Kaczyńskiego zadałbym sobie mniej trudu, choć nie zmieniła moja ona moich odczuć narodowych.
Co do Jasia — jak dla mnie, to nie jest uraz do Ślązaków, tylko rozpaczliwa próba obrony moralnej postawy prezesa. Skoro prezes musi mieć rację, to znaczy, że ‚śląskość’ jest czymś złym.
gadanie o odrebnej kulturze slaskiej to humbug. najwybitniejszy slaski artysta HENRYK GORECKI byl Polakiem i polskim patriotą
Sympatia Gospodarza jak zwykle. Cóż wspomnienia młodości są górą. A oto jaki jest Kutz: http://wpolityce.pl/wydarzenia/17089-po-pis-psl-za-tym-by-krzyz-pozostal-w-sejmie-inicjatywe-palikota-popiera-rzekomo-slaski-senator-kutz
@finis vitae, uczyniłeś przybycie łez (radości) do oczu mychwykluczając bycie Polakiem a zarazem Ślązakiem. Jako 1-osobowa kapituła uznałeś Pana Henryka, nota bene człeka wielce wartościowego najwybitniejszym.Trochę brakuje mi jeszcze określenia naj polski i naj patriotyczny. Gratuluję również myślenia zero jedynkowego rodem z rozumku Misia Puchatka że tylko Polak może być patriotą. Pozdrawiam wszystkich Ślązaków- faszystów, ksenofobów, nacjonalistów w negatywnym tego słowa znaczeniu i inne śląskie kanalie.
Zdrowia życzę i do nabywania elementarnej wiedzy n/t 1000 letniej Śląska i Ślązaków zapraszam.
Próbowałem skomentować komentarz Marka, ale tekst nie znalazł uznania u moderatora. Sorry!
@Nieboszczko Polsko (11:32)
niych Ci za ten konsek ziemia – „wybitnie” – lekom bydzie!
Moderatorze, opamiętaj się, @Antonius zadaje swoim interlokutorom (sam ich dobiera) czyste i bezkrwawe szychy ( bo wiem), nie muszą się dalej męczyć biedacy.
Jeśli tak dalej pójdzie, POLITYKA – czytelnicy i blogieży, będą musieli się zastanowić, czy dalej być sympatykami tej INSTYTUCJI.
Jeszcze nie tak dawno był to najbardziej tolerancyjny i szybki niczym czat blog, zabierali tu głos ludzie o różnym temperamencie, nikt się nie obrażał (jak nie chciał), a po pewnym czasie doszło do stabilizacji i słowne ekscesy ( z moim udziałem też) zakończyły żywot. Po co to psuć, nie uwierzę, że @Antonius napisał coś bardziej obrazoburczego niż ja jeszcze dwa lata temu.
@finis coś tam, chłopie, my te kwestie trenowaliśmy już kilka lat temu i wyszło, że tacy jak ty, nie mają pojęcia o czym piszą (jak zwykle). Dla was historia Śląska rozpoczyna się po 1945 roku ( no, czasami od 1920), a my tu bierzemy pod uwagę kilkaset lat tej krainy, która nie miała nic wspólnego z Polską, nie miała nawet pojęcia(ta historia), że takie królestwo istnieje. Dej se chopie luft.
Nie szychy tylko sztychy! Jakoś nie widzę @Antoniusa z szyszkami, a ze szpadą jak najbardziej.
Pozdro
działacz RAŚ Nieboszka nie zrozumiał co napisano ale bardzo z siebie rad. Henryk Mikołaj Górecki był Polakiem Ślązakiem. kultura tworzona na G Śląsku nalezy, należala albo do kultury polskiej albo niemieckiej, nie ma odrębnej kultury śląskej
@finis vitae
A co z twórczością górnośląskiego poety Lysohorskiego (ocierającego się o Nobla) – należała do kultury polskiej czy niemieckiej?
@finis vitae
Przydziel proszę według Twojego klucza przynależności kulturowe.
Horst Ekert (polska, niemiecka, śląska, teneryfska), Eichendorf (śląska, niemiecka), Kopernik (porozumiewał się i pisał po łacinie), Chopin (polska, francuska).
Czyli jednak Henryk Górecki był ślązakiem czy nie? Może będąc jednocześnie Polakiem bardziej był mazowszaninem?
Ps. Słownik wyrażeń oczywistych (nie dla wszystkich)- RAŚ nie jest Ruchem Autonomii Ślązaków tylko i aż ŚLĄSKA.
Z ciekawostek…..
Sienkiewicz dostał Nobla za quo vadis napisane po NIEMIECKU……
Chichot historii?
Nigdy nie zaistniałby w literaturze światowej jako polskojęzyczny….
@Nieboszka Polska pisze:
2011-10-30 o godz. 12:39
Mam osobistą prośbę: Jeśli to możliwe, to zmodyfikuj nieco Twój nick. Mnie się kiszki przewracają za każdym razem gdy go widzę. Nie oponowałbym, gdyby była „Nieboszczka”, wprawdzie żal Polski, ale poprawnie napisana. Nawet „Nieboska” nie jest złe, kojarzy mi się z „Komedią”, ale cóż to znaczy „Nieboszka”?
Drogi Antoniusie, nick „Nieboszka…” jest prawidłowy. Jak pamiętam, moja oma tyż godali „nieboszka”. To nie jest pomyłka.
Pozdrawiam.
@wiesiek
/Sienkiewicz dostał Nobla za quo vadis napisane po NIEMIECKU…/
Jest to bzdura wielokrotnie złożona.
Po pierwsze, Quo vadis było po raz pierwszy publikowane w odcinkach w polskich gazetach (zresztą Trylogia też była w podobny sposób publikowana) – czy chciałeś powiedzieć (mam zresztą wrażenie, że tę bzdurę gdzieś wyczytałeś i niezweryfikowałeś, bo nie jesteś pierwszy), że Sienkiewicz napisał powieść po niemiecku, żeby ją tłumaczyć na polski do pierwszego przekładu?
Po drugie, Sienkiewicz nie otrzymał Nobla za Quo vadis (choć na pewno pomogła), tylko za wybitne osiągnięcia w literaturze epickiej (oficjalne uzasadnienie Akademii).
Po trzecie, wszyscy laureaci literackiego Nobla musieli być tłumaczeni na inne języki, żeby mogli zostać przeczytani przez szwedzkich członków Komitetu i Akademii.
Tak że ciekawostką jest tylko, że ludzie w to mogą uwierzyć.
@Antoniusie, trochę pokrętnie odpowiem „com napisał napisałem” a tak zupełnie poważnie, na miarę swoich skromnych możliwości przeprowadziłem swoje małe badania i dwie wersje występowały zamiennie na Śląsku jako nieboszka i nieboszczka. Wydaję mi się że łatwiej naszym przodkom wypowiadało się słowo nieboszka, choć wymiawiając nieboszczyk musieli się trochę namęczyć gdy nie chcieli powiedzieć umrzyk. Jako prawdopodobną przyczynę takiego stanu rzeczy uznaję próbę przeczytania nazwiska kolegi przez niemieckiego celnika- Szebeszczyk się nazywał
Dla mnie też „Nieboszka ..jest prawidłowy a dodatek Polska to nic innego jak .była IIRP ,gdzie mieliśmy swoją Autonomię .Tak odbieram znaczenie nicku tego sympatycznego Kamrata. Nieboszka takie słowa mam na moim „twardym dysku ” i je nawet dziś słyszę .
bartoszcze pisze:
2011-10-31 o godz. 23:51
Szczublewski- Żywot Sienkiewicza- polecam……
Pisał JEDNOCZEŚNIE po polsku i niemiecku, dla prasy wiedeńskiej i polskiej.
Chodziło między innymi o prawa autorskie, jakich nie miał jako poddany carski….
A z czegoś żyć musiał- tantiemy z zachodu to mu umożliwiały.
@bartoszcze pisze:
2011-10-31 o godz. 23:51
Nie mam pojęcia, czy Sienkiewicz znał niemiecki i czy pisał „Quo vadis” po polsku czy w innym języku, ale mogę Ci powiedzieć jedno. Czytałem Quo vadis w obu językach – najpierw po niemiecku. Wierz mi, niemiecka wersja jest lepsza! Odwrotnie jest z „Rodziną Połanieckich”. Skrótowa wersja niemiecki jest beznadziejna. Nie wierzę też, aby Trylogia mogła być tak ciekawa w obcym języku, ze względu na gadki – choćby Zagłoby. Czasem jest tak, że dobry tłumacz nadaje dziełu dopiero właściwy szlif. Przypuszczam, że tak jest z satyrą Ephraima Kishona, mojego idola. Czytałem go po polsku, po niemiecku i liznąłem trochę francuski egzemplarz. Oryginał hebrajski jest dla mnie niedostępny, ale jest to podobno dość łatwy język. Sam Kishon (Węgierski Żyd) przyjeżdżając do Palestyny potrafił zanucić „Hatikvę” (hymn) i znał wyrazy „Szalom i Szolem Alejkum – tak napisał. Już po dwóch latach intensywnych studiów mógł zapytać przechodnia na ulicy: „Która godzina? Ale proszę mi odpowiedzieć po angielsku”!
Większość jego dzieł tłumaczył austriacki satyryk , Torberg, wprost znakomicie. Gdy Kishon już był znany i bogaty pisał sam po niemiecku. Torberg napisał wtedy tak: „On myśli, że zna niemiecki”. Niby nienajgorzej, ale to nie ta klasa. Nikt mi nie zaproponował tego, ale byłbym chętnie tłumaczył jego dzieła z niemieckiego na polski, bo ja doskonale czuję jego satyrę, ale po przeczytaniu pierwszej polskiej książki stwierdziłem, że ja nie zrobiłbym tego lepiej . Już sam tytuł wzbudził mój zachwyt: „Drehn sie sich um, Frau Lot” – w tłumaczeniu: „W tył zwrot, pani Lot” świadczy o klasie tłumacza.
Po śląsku mogłoby to brzmieć „Łobrocejcie se , Locino”!
Dla niewtajemniczonych: Chodzi o uratowanie rodziny Lota z Sodomy. Mieli zakaz spojrzenia na zagładę, a ciekawska pani Lot obejrzała się i poniosła tragiczne skutki.
Sam Kishon skomentował to tak. Gdyby się dziś obróciła to widziałaby tylko dym fabryki chemicznej, której jedyną ciekawą cechą jest to, że jest deficytowa.
Do „poprzedników”:
Znów mi zeżarło produkty mojej inteligencji i naprawdę nie wiem dlaczego?
Skomentowałem tę nieszczęsną „Nieboszkę”, ale nie zapamiętałem na dysku i jest „fuccicato perdutto”. Szkoda, ale nie mam już ducha do ponownego pisania.
@wiesiek
Czyli sam sobie zaprzeczyłeś (zakładam, że dostrzegasz różnicę pomiędzy „napisane po niemiecku” i „napisane jednocześnie po polsku i po niemiecku”?)
@Antonius (16:08),
„Drehn sie sich um, Frau Lot”, byłoby na kresach wschodnich OS,
(prze)tłumaczone jako „Łobroćcie sie Loćicko!”
@Antonius
Ale ja absolutnie wierzę, że przekład może być lepszy od oryginału (choć przykładem, niestety, w tej chwili nie służę).
Natomiast mam wrażenie (Szczublewskiego nie czytałem), że ta opowieść o pisaniu po niemiecku może być przekłamaniem wynikającym z faktu, że Sienkiewicz częściowo pisał Quo vadis w Austrii (być może jakieś fragmenty opublikował wtedy lokalnie, całość była publikowana w odcinkach w Warszawie, Krakowie i Poznaniu). Nigdzie nie znalazłem dotąd informacji, jaka to gazeta wiedeńska miała opublikować całość książki w odcinkach. Znam natomiast zapiski żony amerykańskiego tłumacza Sienkiewicza z okresu ich wspólnego pobytu w Szwajcarii w czerwcu 1897, wg których poza tłumaczeniami na angielski istniało tylko tłumaczenie „Ogniem i mieczem” na niemiecki – a dopiero potem ruszyła fala przekładów (na włoski 1899, na francuski 1900).
Nieboszka Polska / wym. niyboszkapolska /jest jak najbardziej OK ! W ten sposob okreslalo sie na wschodnim G.Slasku czas 1922-39 czyli okres przynaleznosci do Polski.Czesto mozna bylo tez slyszec okreslenie ” za Staryj Polski ” w odroznieniu od czasow wczesniejszych czyli ” za Niymca ”
Raz nawet slyszalem ze jakas druzyna byla ” Mistrzem Polski za Niymca ” ale to wydaje mi sie juz troche za skomplikowane …
bartoszcze pisze:
2011-11-01 o godz. 21:47
Jakoś różnicy nie czuję…
Rynek niemiecki miał znacznie więcej czytelników po prostu niż polski.
To umożliwiło dostrzeżenie powieści Sienkiewicza na arenie światowej.
Kasa misiu, kasa…….
Nie samym duchem autor żyje…..
@wiesiek
Smutne.
Zgaduję na dodatek, że rzeczonego Szczublewskiego nie czytałeś, tylko kolega z Internetu sprzedał Ci tę sensacyjną plotkę.
Sienkiewicz przede wszystkim zarobił ogromne pieniądze na rynku amerykańskim, a co do innych detali, to sprawa jest na dużo dłużej, niż offtopiczna dyskusja na blogu o Śląsku.
Janosch mawia, że jedną z największych klęsk jego życia było wychowanie w katolicyzmie. W katolicyzmie, dodajmy, mocno plebejskim, ulicznym, gdzie woda święcona leje się na zmianę z denaturatem, a dekalog jest, owszem, przestrzegany, tylko że często dokładnie na odwrót. W powieści roi się od „dupczenia”, prymitywnych praktyk magicznych, jak również od przejawów kołtuństwa, głupoty, makabry i okrucieństwa
http://ksiazki.newsweek.pl/galaktyka-familok,84121,1,1.html
——–
Coś o nas………
@wiesiek59,
ino tak na marginesie,
nie powołuj sie za bardzo na tego „biydnego” Horsta E., bo jakbyś w życiu tela gorzoły wyżar co łon, to by Ci sie mog leko Hindenburg ze Stalingradym popier……., no połonacyć!
A co dopiyro inksze „szczegóły”!
wiesiek59 pisze:2011-11-04 o godz. 20:40
Mały Adolfek Cholonek z powieści Janoscha jest zapewne częścią jego własnych przeżyć, związanych z wychowaniem w katolicyzmie. W powieści, Adolfek jest przedmiotem w rękach swojej matki, przedwcześnie zdewociałej Michci. Michcia nie ma bladego pojęcia o chrześcijaństwie, praktykuje wyuczone rytuały kościelne i chce tego samego dla syna, więc dręczy go bezwzględnie, bo jest przekonana, że przerośnie sąsiadów, mając u boku pobożnego potomka. Ksiądz proboszcz, przygotowujący dzieci do pierwszej komunii, nie mogąc przebić się do dziecięcych główek z zawiłościami dogmatów katolickich, odwołuje się do absurdalnych przykładów, których sam z całą pewnością nie rozumie. Większość dzieci, właściwie wszystkie poza Cholonkiem, doskonale sobie radzi w tym dwuświecie, one pojmują, co jest na pokaz i wiedzą, że jeśli nikt nie patrzy, można robić wszystko.
Czytać powieść Janoscha należy powoli, bo roi się tam od wiców, ale tylko do 1939 roku, od tego momentu zaczyna się horror, martwimy się losami kilku postaci, co do których nabraliśmy nieco sympatii.
Pozdrowienia
Wisiek 59 ;
Cholonek Janoscha w czytaniu ,konsumuje powoli zapewne za wolno ale lepiej smakuje ,jestem w połowie.
„Najlepiej ,jeśli mąż jest o siedem lat starszy ,bo wtedy ma już więcej pojęcia o wszystkim ” Świętkowa str105.
Ucieszyłem się po przeczytaniu informacji, że plan zbudowania szybkiej kolei z Pyrzowic do Katowic legł w gruzach – opór stawili(śmy) mieszkańcy. Trasę zaproponowaną przez projektantów można śmiało nazwać bezmyślnym bublem, jej część zaplanowano przez zurbanizowanie tereny Piekar Śląskich i Bytomia. Osobiście odetchnąłem z ulgą, część prac badawczych gruntu przewidziano na mojej działce.
Dziwiłem się od momentu powstania tego projektu w głowie prezesa PiS, a później kontynuowanym przez ministra Polaczka, nota bene mieszkańca Piekar Śl. Nie potrafiłem pojąć, dlaczego ten chłop nie ma pojęcia o istniejącym szlaku kolejowym wybudowanym przez Niemców, który biegnie od Pyrzowic i wchodzi w główną magistralę kolejową w Miasteczku Śląskim. Prawdą jest, że tory już dawno rozebrano (część rozkradziono), ale szlak (nasypy) zostały, a to jest najważniejsze. Jak ktoś chce zobaczyć ten szlak, wystarczy wejść na Google Earth, wpisać Miasteczko Śląskie, wyśledzić nasyp kolejowy na południowym krańcu miejscowości (krzyżuje się z drogą 908) i po nasypie na wschód, aż do Pyrzowic.
Nie twierdzę, że nie byłoby potrzeby pewnej korekty (szczególnie w Miasteczku Śląskim), ale trasa jest prosta jak drut, że o kosztach nawet nie wspomnę.
Politycy ogólnopolscy i lokalni samorządowcy nie wiedzą, co zrobić z publicznymi pieniędzmi, w ich głowach lęgną się coraz bardziej absurdalne projekty, które w ich mniemaniu zapewnią im „nieśmiertelność” i dozgonną wdzięczność ludu. Wszyscy budują w swoich włościach lotniska, z których nikt nie korzysta, a w przyszłości też się nic nie zmieni, chętnych na podróżne lotnicze po Polsce będzie raczej ubywać.
W aglomeracji śląskiej nie brakuje sieci szlaków kolejowych, ale one do niczego nie służą, a jak już, to lepiej iść piechotą, niż wsiadać do pociągu.
Projektowana linia kolejowej do lotniska jest jaskrawym przykładem bezmyślności i arogancji władz, nie widzących naglącej potrzeby uruchomienia kolei tam gdzie dawniej funkcjonowała, bo jeśli paliwa będą dalej drożeć w tym tempie, autostrady płatne (pardon przepłacane), to ludzie będą chodzili na piechotę, albo wsiądą na rowery.
Śleper, a dyc jak by bez Twoj bauplatz szła bana, mogbyś se postawic bahnhof i na pyndzyji za banioka robić.
A tak na poważnie, kolejnym bublem jest autostrada A4, przecinająca Annaberg na pół, chociaż można było Górę obejść, szczególnie od pólnocy.
Kolejnym bublem jest skrzyżowanie A4 i A1 w Sośnicy.
@Andrzej52 pisze:
2011-11-08 o godz. 11:13
***… kolejnym bublem jest autostrada A4, przecinająca Annaberg na pół, chociaż można było Górę obejść, szczególnie od pólnocy.
Kolejnym bublem jest skrzyżowanie A4 i A1 w Sośnicy.***
Nie znam skrzyżowania A1 i A4, ale problem zakończenia hitlerowskiej autostrady w pobliżu Annabergu śledziłem z daleka, ale z zainteresowaniem. Były w mediach tzw. „jaja jak berety”. Przemieszały się argumenty polityczne, ekologiczne i diabli wiedzą co jeszcze. Projektanci tego odcinka mieli do dyspozycji plany niemieckie i wykonanych mnóstwo wiaduktów i przepustów, ale władze nie życzyły sobie wykorzystanie tego co było. Autostrada w zasadzie ani w planach ani w rzeczywistości nie przecina Annabergu na pół, zbliża się tylko co nieco. Każdy pielgrzym, który chciałby zwiedzić np. klasztor lub ten kretyński pomnik Dunikowskiego, musi nadłożyć dużo drogi, bo na długim odcinku nie ma zjazdu na Górę, natomiast w odległości niewielu kilometrów jest chyba 5 zjazdów na Kędzierzyn (z obu stron Odry). To ważne miasto, bo moje, ale bez przesady. Były wspomniane boje, bo to Hitler rzekomo chciał dojazdu do Thingstaette, czyli amfiteatru – to jest więc z założenia złe, ludzie dołączyli się z protestami i mają teraz autostradę pod nosem, a nie mogą z niej łatwo korzystać. Argumenty osób, którzy chcą oddalić autostradę od góry ze względu na ewentualne trudności techniczne, powinni zobaczyć jak wygląda „autostrada del sole” we Włoszech: Prawie nie ma normalnej szosy, tylko ponte, viadotto i galleria – setki lub tysiące. Argument polityczny jest kretyński – Hitlera i Germanów już nie ma, a amfiteatr może służyć wszystkim. Był zresztą wykorzystywany do „spontanicznych” spędów robotników w PRL. Pozostają argumenty ekologiczne – zakłócenie parku krajobrazowego. Niestety – coś za coś, ale i tak jest dość daleko od prawdziwego parku krajobrazowego.
No to nasz Kazimierz Kutz wybatożył zgromadzenie senackie, inaugurujące nową kadencję z nowo i inaczej wybranymi senatorami. Najbardziej się rozkokocił (nomen omen) senator z PiS Kogut i spora grupa jego kolegów, którzy jak zwykle poczuli się obrażeni, bo im ktoś kilka słów prawdy w oczy powiedział.
Pan Cimoszewicz jako chyba jedyny podszedł do wystąpienia swojego starszego kolegi ze pełnym zrozumieniem i ( co tu kryć) dystansem.
Pan Kazimierz, może nie całkiem elegancko (jak mawiają w Galicji: na pogrzebie samobójcy nie wypada gadać o sznurku) ale prawdę wygarnął. Ktoś czasem musi powiedzieć, że król jest goły bo inaczej to się uwędzą w dymiem kadzideł, które sobie serwują.
Wygląda na to, iż jest on chyba jedynym, który się do tego senatu nadaje, bo odważył się pomyśleć.
A wiadomy sentor z PiS to jak zawsze wstyd Galicji przynosi. Franz Josef w grobie się przewraca.
Śleper pisze:
2011-11-09 o godz. 00:51
Oni są na etacie naszych „Polskich Oburzonych”……
Są w stanie na komendę Władcy Marionetek oburzyć się na wszystko.
Ale, „poskromienie złośników” przy następnych wyborach nastąpi.
Poszło o jedną z piosenek. – Po pierwsze w Gdańsku po niemiecku… stary to jest poniżej pasa. Jakie „achtung” w Gdańsku człowieku, co ty robisz w ogóle. Gdańsk jest nasz, rozumiesz? Gdańsk jest nasz – powiedziała Chylińska komentując występ Alexa, który zaśpiewał piosenkę Tokio Hotel. To oburzyło Mniejszość Niemiecką.
http://kultura.dziennik.pl/telewizja-i-seriale/artykuly/365905,chylinska-zdenerwowala-mniejszosc-niemiecka.html
————
Jaja z Poraja? Czy też groźnie będzie?
wiesiek59 pisze: 2011-11-09 o godz. 19:41
Chylińska jest w grubym błędzie, Gdańsk jest de iure w dalszym ciągu wolnym miastem (mam nadzieję, że także wolnych ludzi), nie zmienił tego de facto żaden traktat, ani umowa ( ta musiałaby być zawarta pomiędzy Gdańskiem i Polską). W związku z powyższym, miasto nie należy ani do Polski, ani do Niemiec, jest własnością Gdańszczan, którzy mogą sobie śpiewać w dowolnym języku.
Jeśli coś pokręciłem, poprosimy @Galicyjoka o sprostowanie historyczne.
W artykule jest też słynne od dzisiaj powiedzenie o chwytach poniżej pasa, które badacz owadów z PO uważa za prowokacyjne, jeśli używa go w dyskusji gej.
Podsumujmy: Niemiec nie może w Gdańsku śpiewać po niemiecku, a gej nie może używać sformułowania „poniżej pasa”, ponieważ zachowania te prowokują polskich patriotów. Maszkyt ludkowie jak diobli!!!
@Antoniusie drogi, pisząc o Annabergu, mialem na myśli góre, a nie miejscowość. Co myślą o takim poprowadzeniu autostrady, zapytaj kierowców cieżarówek, które musza sie wspinać, szczególnie od strony Opola. Auto wtedy pali prawie 100 litrów/100 km. A mozna było górke obejśc. I nie można tego porównywać do autostrady budowanej w Alpach, gdzie nie ma wyboru.
Podobnie ze sknoconym „węzłem” Sosnica (nazwa adekwatna Knott-wezeł), gzie wybudowano 32 km drog, i kilkanaście mostów, zupełnie bez sensu. Żeby skręcić z kier. Opole, na Tychy/Gliwice, musisz nadłożyć 4,5 km. Podobnie z kier.Tychy na Opole. A można to było zrobic tak jak skrzyżowanie A4 i A7, oraz A5 w Hesji. I to w górach. Poszukaj na mapach google, a zobaczysz.
A teraz ciekawostka dla Ciebie, Stilfesrjochstrasse w Południowym Tyrolu, wybudowana w latach dwudziestych dziewiętnastego wieku. Przejechałem, Pani Małżonka nie spoglądała na boki.
http://www.suedtirol-it.com/ortlergebiet/stilfserjochstrasse.htm
Pozdrawiam
@wiesiek59
tzw. „edukacja” na imprezach typu Muzeum Powstania czy Czas Honoru robi swoje. Od wojny minęło sporo lat, a owe „Szkopy” wkładają ogromny wisiłek w każde pokolenie by nie powrócały do dróg przeszłości. Za to u nas nacjonalizm bogoojcyźniano ludowy kwitnie. Ta dziwna pani edukację historyczną zakończyła pewnie na serialach tv co jej nie przeszkadza czuć się spadkobiercą radzieckich zdobywców Gdańska.
Byłoby smieszno gdyby nie straszno.
Śląsk i jego historia ciągle jest ofiarą takich poglądów – ta baba mówi w gruncie rzeczy to samo co Oberprezes od ukrytej opcji.
Kłopot w tym, że na temat fobii Oberprezesa publika ma już wyrobione zdanie (i zdaje się nie trafiąją juz one szerzej poza słuchaczy Radia) natomiast ten ludowy antyniemieck endecki nacjonalizm znajduje niestety posłuch gdy wygłaszają go takie celebryty (choć nijak żadna wiedza u nich za tym nie stoi) lub co gorsza nawet takie cieszące się większym szacunkiem media jak GW, która potrafiła ostatnio urządzić „akcję edukacyjną” o tzw. powstaniach – tylko z jakim jedynie-słusznym wydźwiękiem.
O ile Oberprezesom czy celebrytom można wybaczyć bo kieruje nimi nacjonalizm lub, pardon, kretynizm jak i tej pani, to flirt takich mediów jak GW z endecką wizją narodów jako zagryzających się szakali w walce o byt już na takie wybaczenie nie zasługuje. Oni powinni wiedzieć co czynią.
Smutne to. A i szkody przynosi także i temu krajowi. Niedawno hucznie otworzono rurociąg przez Bałtyk. To się nie musiało tak skończyć gdyby nacjonalistyczna wizja nowego Ribbentrop-Mołotowa rozumu nie odebrała kierownikom polityki zagranicznej.
Najpierw rząd Millera (co go podkusiło?) właził w…. Amerykanom kopiąc przy tym po kostkach Schroedera – co było zupełnie niepotrzebne, ani on wtedy nie był nieżyczliwy, wspierał przecież akcesję Warszawy do Unii a do tego sam socjaldemokrata z obciążeniem rodzinnym z czasów wojny w stosunku do Rosji. A na pewno dużo on dalszy od pani Eriki S., którą u nasa dzieci straszą. Ani potem gdy dla załagodzenia oferowano jakiś rodzaj nawet współdziałania. Zamiast tego narodowa tromtadracja i „nie oddamy ani guzika” w sprawie rurociągu! No to rurociąg jest i działa. Nie oddali guzika to znów wzięto całe futro.
Szkoda i bez sensu. Za po priwislinsku: zdrowo i narodowo.
@Andrzej52 pisze:
2011-11-09 o godz. 22:51
„Sztrasa” jest śliczna, ale na stałej wysokości, tylko kręta jak Corniche. Nagrałem ostatnio program muzyczny z Andi Hinterserem z powodu pokazywanej panoramy Gross Glockner i tą płatną Hochalpenstrasse. Dwukrotnie przymierzałem się do niej – raz z Grazu do Heiligenblut, w czerwcu. W nocy padł śnieg i zrezygnowałem. Chciałem tam pojechać podczas powrotu z Ligurii… i trafił mnie szlag w Pietra Ligure … i wróciłem samolotem sanitarnym. Teraz mogę tylko oglądać programy TV o Alpach. Ja tej górki koło Annabergu w mojej 2-litrowej Lantrze nawet nie zauważyłem!!! Może faktycznie dla Tirów jest trudna.
@ drogi Śleperze,
masz całowitą rację.
Wolne Miasto Gdańsk także zostało w Poczdamie uznane za ofiarę agresji III Rzeszy. Było także podmiotem stosunków międzynarodowych.
Tak oto jedna ofiara pożywia się kosztem innej, słabszej ofiary agresji.
Wszak przekazane miały być terytoria poniemieckie a nie przez Niemcy zagarnięte. Ale „Gdańsk jest nasz i już!” więc kto będzie miał głowę do detali. Ale polscy eksperci musieli się nagłowić by uzasadnić dlaczego tereny byłego Wolnego Miasta, także ofiary agresji, mają przypaść Warszawie.
Cóż, jeżeli Kali komuś krowa to musi to być dobry uczynek….
Antoniusie,
„Sztarsa” nie jest płaska, zaczyna sie na ok 1500m, a kończy na przełęczy Stilfserjoch na 2760m i ma 48 zakrętow, po stronie Tyrolu. Naprawdę można sie napracować podczas jazdy.
Jak dasz mi jakieś namiary na : tischlerei.ag@gazeta.pl , to mogę Ci więcej zdjęć przesłać.
Mam linka z Grossglocnerstrasse,
http://www.grossglockner.at/
Pozdrawiam
Dobra wiadomość – pani Kaya Mirecka-Ploss otwarła nareszcie muzeum Jana Karskiego w Rudzie Śląskiej. Nie wiem czy pamiętacie mili ludkowie, że kiedyś poświęciliśmy pani Mireckiej i jej perypetiom z lokacją i urządzeniem muzeum kilka ładnych postów.
15 listopada, w Sali Sejmu Śląskiego odbędzie się prezentacja długo oczekiwanej ( też o tym pisaliśmy) książki „Historia Górnego Śląska”. Już szukałem jej w internetowych księgarniach, ale widać, że dotrze tam nieco później.
@Andrzej52 pisze:
2011-11-10 o godz. 23:30
„Płaskość” oceniłem na podstawie zdjęcia. Wiem co to „tornante”, choćby z Monte Cassino, a nawet Czerwonohorske Sedlo. Najwięcej kłopotów miałem, gdy nie było jeszcze tunelu w Vorarlberg, wtedy prawe z poziomu morza wjeżdża się na 2000 m (chyba?). Moój polski fiat zdechł z nagrzania i ostatnie 200 m musiano mnie holować.
Do „stolarni” napiszę. Grossglocknera obejrzę kiedyś dokładnie, niestety nie live.
Zawsze mnie bawi, jak galicyjscy Uebermensche żyją w rzeczywistości wirtualnej, którą sami sobie piszą, ignorując wszelkie niewygodne im przejawy rzeczywistości prawdziwej.
Zgodnie z tekstem ustaleń poczdamskich, tereny dawnego wolnego miasta Gdańsk zostały przekazane Polsce.
O pojęciu „agresji niemieckiej na Gdańsk” w formie uchwały senatu gdańskiego też można by sobie długo pożartować, tylko po co.
Dlaczego nikt z zaprzyjażnionego narodu ze stolycą we stolycy nie zapyta mnie co zrobić żeby azjaci o oczach prostych lecz tępych nie niszczyli owoców coraz mniejszego PKB ??
Tak na Guten Tag:
1.Czapa za zakrywanie twarzy – przy obecnej technice min 300 szt x 10.000zł to za dziś
2. W uzasadnionych przypadkach nie wydawać pozwolenia na kontrmanifestacje (odpowiedzialnośc urzędnika )
3. Organizator marszu wpłaca wadium w wysokości 200zł za każde przewidywane 100osób , w przypadku udowodnienia związku zatrzymanego uczestnika/-ów marszu z organizatorem* popełniającego przestępstwo wadium przepada a organizator ma prawo na drodze cywilnej domagać się swoich roszczeń od „dzikiego”
* przynależnośc, kontakty na forach tematycznych,
To wymyśliłem ja w 5 min, ale może ja jestem jakiś dziwny a już na pewno nie jestem mądry jak 460 posłów i 100 zadumanych
Nieboszka Polska pisze:
2011-11-11 o godz. 20:06
Bij się w pierś!!!
To Twoja wina, że wyskoczyleś ponad krzywą Gausa przynależną Wybrańcom Narodu….
Dla pocieszenia dodam, że ta koncepcja pozwoliłaby na zatrudnienie jeszcze kilku krewnych i znajomych królika…..
bartoszcze pisze:
2011-11-11 o godz. 15:34
Miło że przyznajesz iż Jałta i Poczdam przesądziły o wszystkim.
Niektórzy wierzyli w Andersa na białym koniu i III Światową, co kosztowało nas jakieś 40 000 istnień ludzkich…..
Ale o tym wiemy PO FAKCIE.
Alianci walczyliby o demokrację do ostatniego POLAKA.
Niestety, idiotów gotowych na śmierć zabrakło…..
Zdecydowana większość narodów europejskich (nie chcę się wypowiadać za galicyjskich Uebermenschów i podobne grupy) słyszała o pojęciu wolności zgromadzeń, uznaje je za fundamentalne dla demokracji i nie próbuje go ograniczać metodami administracyjnymi.
zawsze mnie bawi jak z Unitermenscha z Priwislinskiego Kraja wychodzi jego prawdziwa, słowiańska i rosyjska dusza…..
wot, oto swobodnyj gorod=sztadt Danzig – wojennoj trofiej polskogo ułana i russkogo sołdata – druziej wielkogo słowianskiego naroda iz Jałty a toże z Poczdama
Nieboszka Polska pisze: 2011-11-11 o godz. 20:06
Twoje poglądy są zbliżone do zapatrywań mojego nieżyjącego fatra – za wszystko sztrofa.
Zawsze należy zapytać (za Herodotem) – kto zaczął?
O ile mnie pamięć nie myli, po 89 roku wszyscy ( z nielicznymi wyjątkami) siedzący dziś w ławach sejmowych, życzliwym okiem patrzyli na na wyzwiska i lecące kamienie w stronę rachitycznych pochodów z udziałem kombatantów z PRL-u. Następną grupą niemiłą demokracji stały się manifestacje organizacji feministycznych i tych spod tęczowego sztandaru, im też można było bezkarnie dołożyć. Osobnym tematem były i są obchody rocznic pod pomnikami sierpnia, tam zawsze ścierają się jakieś dwa obozy, które ponoć walczyły o to samo, a wyszło im, że jednak nie.
Skoro się to już wszystko wydarzyło, nie sposób dzisiaj odmówić drugiej stronie pozwolenia na kontrmanifestację.
Zdarzają się jednak wyjątki, HGW nie wydała pozwolenia na przemarsz zwolenników wolnych konopi, którzy są chyba najmniej kontrowersyjną grupą, bo nikt im do tej pory nie utrudniał, nie próbował polemiki nawet na słowa.
Nie myśl jednak, że mi się te kontrmanifestacje podobają. Nie podobają mi się bardzo. Niech tam sobie narodowcy i inne świry maszerują gdzie chcą, ale jak zaczynają hajlować, to jest na to paragraf i następnego marszu już nie powinno być.
Pozdrawiam
Ja w swoich zamierzeniach nie mam zamiaru ograniczać wolności zgromadzeń. Napisałem wyraźnie – WADIUM wpłącane przez organizatora. Od pilnowania porządku jest nadal POLICJA. Lecz wzrosła by odpowiedzialnośc organizatora. Może jestem zbyt nasiąknięty pruskim i habsburskim pragmatyzmem, nie oburzają mnie łyse pały, nawet zakrwawione. Chodzi li tylko o kasę, do cholery moją kasę. Może to tylko zbieg okoliczności, chciałbym się mylić w swoich podejrzeniach ale CENTRALA przewidziała taki bieg wydarzeń bo te 537mln na warsiawskie szpitale wskazywały nawet na większą ilośc poszkodowanych. Naiwni są Ci którzy myśla że nadwyżki z bogatszych regionów pójdą kiedykolwiek na Podlasie i Warmię, pójdą na naprawę stolicy po corocznych rekonstrukcjach „Bitwy Warszawskiej”
Ewidentnie zakazałbym kontrmanifestacji w przypadkach uzasadnionego podejrzenia zamieszek. Zeby nie blokować idei manifestacji i blokowania terminów i tras USTAWOWE pierwszeństwo miałby organizator kontynuator lub organizacja poważniejsza (większa, bogatsza)
@wiesiek59
/Miło że przyznajesz iż Jałta i Poczdam przesądziły o wszystkim./
Znaczy, wiesz, współcześni nie mieli co do tego wątpliwości. Ty miałeś? Hmmm…
A Galizienuebermensch w swoim klasycznym stylu złapany na wypisywaniu bzdur oczywiście jedyne co ma do powiedzenia, to odmiana słowa „priwislinskij”. Kaczyzm ma chyba korzenie gdzieś w Galizien..
bartoszcze pisze:
2011-11-12 o godz. 11:14
Oczywiście że miał świadomość Ogień, Ponury, chłopcy z WiN…….
Szczególnie szeregowi członkowie!!!
Współcześni do roku 1970 nie mieli nawet pewności co do trwałości zachodnich granic.
Jakoś te same fakty historyczne odbieramy bardzo odmiennie…..
@wiesiek59
Przede wszystkim, muszę przyznać, Twój sposób formułowania myśli w ostatnich postach poważnie wprowadza w błąd, bo właściwie to nie wiem co miałeś na myśli. Mógłbyś jaśniej wytłumaczyć, o co Ci właściwie chodziło z Jałtą i Poczdamem, bo nie przepadam za zabawą w głuchy telefon?
jak widać Kali się zdenerwować, bo ukraść komuś krowa niekoniecznie dobry uczynek?
Czyżby ci, którzy wieczorową porą zbierali niepotrzebne BMW z niemieckich ulic i przerzucali za Odrę brali w istocie odwet za chłopa Drzymałę i jego cierpienia…..
bartoszcze pisze:
2011-11-12 o godz. 19:35
Powojenny układ granic w Europie powstał ponad naszymi głowami.
Ani Polacy, ani Czesi, Węgrzy itd nie mieli na to wpływu.
Jedynym beneficjentem terytorialnym była Rosja- Królewiec, Karelia, wyspy Kurylskie. A wielkie mocarstwa przyklasnęły temu z ochotą.
O mały figiel zresztą, Skoczów i Pszczyna nie znalazły się po czeskiej stronie granicy……
A Galizienuebermensch tradycyjnie „a u was Murzynów biją”.
Ciekawiło mnie co też nasz niestrudzony Wikipedysta odpowie na drażliwy dla niego temat Wolnego Miasta Gdańska, bo z cytatu Wiki wynika co innego:
„Tak więc, mimo oczywistych faktów demograficznych i gospodarczych, oczywistej jasności co do przynależności państwowej byłego terytorium WMG oraz z pominięciem jakichkolwiek historycznych dyskusji w jego niezałatwionym statusie prawnym teoretycznie od 1920 z międzynarodowego i dotyczącego państwowości punktu widzenia nic się nie zmieniło.”
Skąd więc nasz wielki uczony historyk wie, że WMG zostało podarowane Polsce przez wielką trójkę w Poczdamie? Nie mógł tego wyczytać w Wiki, tam pisze „wołami” tylko o przesłankach. A może przeważyły sformułowania zacytowanego fragmentu: „oczywiste fakty……oczywistej jasności”?
Nie do końca powojenny układ granic powstawał „ponad głowami”.
W Polsce międzywojennej i PRL istniał nacjonalistyczny konsens co do pomysłów „przejęcia” ziem zachodnich (co niektórzy złośliwcy tłumaczyli: jest ONRu spadkobiercą Partia). Od byłych endeków i nacjonalistów, którzy podjęli pracę w Instytucie Zachodnim wtedy tworzonym po działaczy PPR. Sam zaś pomysł także nie nowy: pielęgnował go już Pobiedonoscew, a wzorem był już przeprowadzony podobny eksperymencik: Przesunąć granicę Imperium Carów dodając terytoria zwasalizowanej „Ordzie Warszawskiej”. Tak uczyniono na początku XIX w. Granica Imperium po 1795 kończyła się tam gdzie mniej więcej dzisiejsza wschodnia granica. Kongresówka była takim nabytkiem: terytoria po-pruskie w ramach Księstwa Warszawskiego ale pod berłem cara. W rezultacie kozackie pułki stacjonowały aż za Łodzią….
Azja w rogatywce wtargnęła i do Gdańska – i jak zawsze „słusznie i sprawiedliwie, bo powstańcom i partyzantom się nalezy”
@wiesiek59
/Powojenny układ granic w Europie powstał ponad naszymi głowami./
No więc teraz nie wiem: czy dopiero teraz to zrozumiałeś, czy wydaje Ci się, że kiedykolwiek było to inaczej rozumiane? Współcześni zrozumieli już po Jałcie, że nie będą mieli nic do gadania. Anders na białym koniu mógł przybyć tylko w razie III WŚ, która akurat wcale nie byłaby niemożliwa (choć czy prawdopodobna.. to temat na długie gdybanie).
/Jedynym beneficjentem terytorialnym była Rosja- Królewiec, Karelia, wyspy Kurylskie/
Właściwie to interesujące, że państw bałtyckich i terenów na wschód od Linii Curzona nie uznałeś za sowieckie korzyści.
/O mały figiel zresztą, Skoczów i Pszczyna nie znalazły się po czeskiej stronie granicy/
W 1945? Opisz, proszę, szerzej, bo o takim realnym wariancie dotąd nie słyszałem.
bartoszcze pisze:
2011-11-14 o godz. 09:32
Wybacz, ale nie chce mi się prowadzić skróconego kursu historii.
Podaję fakty, źródeł poszukaj sam.
Status krajów bałtyckich, Ukrainy, Białorusi, został przesądzony w 1940 roku.
Status Lwowa, Szczecina, Grodna, był niepewny i zależał od woli Stalina.
@wiesiek59
Wybacz, ale nie zamierzam zgadywać, jaką to jednokartkową ściągę z historii uznałeś za źródło. W każdym razie żaden historyk się pod tą ściągą niewątpliwie nie podpisał (bzdury mieszasz z truizmami i co gorsza sam zdajesz się nie rozumieć, co jest czym).
@Śleper
/Skąd więc nasz wielki uczony historyk wie, że WMG zostało podarowane Polsce przez wielką trójkę w Poczdamie?/
Bo widzisz, moja droga ofiaro ślepej wiary w opowiastki bajarza z Galicji, w umowie poczdamskiej znajduje się sformułowanie, do którego odwoływałem się trzy dni temu, wyraźnie wymieniające „obszar dawnego wolnego miasta Gdańsk„, jako przekazywany Polsce. Tak, wiem, w polskiej Wikipedii tego nie przepisano:)
/drażliwy dla niego temat Wolnego Miasta Gdańska/
Strasznie mnie rozśmieszyłeś. Niby dlaczego miałby to być dla mnie temat drażliwy? Sądzisz po sobie?:) Coś w tej ostatniej myśli jest, bo próbujesz mi wymyślać od Wikipedystów, samemu powołując się jedynie na Wikipedię:-D
nasz dzielny wikipedysta chyab pałą dostał od antify 11 listopada albo udaje, ze nie rozumie (jak to każdy „polski” patriota gdy mu rzeczywistość do patriotycznych treści nie pasuje).
teskt postanowień Poczdamu brzmi tak:
„The three Heads of Government agree that, pending the final determination of Poland’s western frontier, the former German territories cast of a line running from the Baltic Sea immediately west of Swinamunde, and thence along the Oder River to the confluence of the western Neisse River and along the Western Neisse to the Czechoslovak frontier, including that portion of East Prussia not placed under the administration of the Union of Soviet Socialist Republics in accordance with the understanding reached at this conference and including the area of the former free city of Danzig, shall be under the administration of the Polish State and for such purposes should not be considered as part of the Soviet zone of occupation in Germany.”
To tak zwany pkt. VIII B. Jest tam mowa o administracji a nie suwerenności państwa polskiego co jest symptomatyczne (ale raczej nie niesie zbyt powaznych konsekwencji).
Wikipedysta nasz rozumie umowę tak jak to czyni „orda warszawska”: ja mówię wy małczat’ i ruki po szwam. Ale tak to tylko za Brynica rozumują.
Uzgodnień i porozumień dokonywały tylko trzy mocarstwa między sobą dlatego mówi się i pisze o postanowieniach Poczdamu nie zaś o umowach (bo niby kto byłby tą drugą stroną?). Była mowa o administracji i uzgodnieniach między trzema rządami bo pewnie myślano o tym, iż wojnę zakonczy ogólna konferencja i jakiś rodzaju aktu pokoju powszechnego ale ten jak wiadomo nigdy nie nastąpił, bo się zwycięzscy pożarli między sobą. Postanowienia zaś operują dość ogólnymi i nie przesądzajacymi sprawy pojęciami bo myślano o późniejszym traktatowym ostatecznym uzgodnieniu sprawy w drodze normalnej umowy. Dlatego tak dla warszawy były tak ważne te pózniejsze traktata; z NRD, z NRF w 1970 i na koniec 2+4 w 1990 i traktat polsko – niemiecki. Bo to dopiero były „normalne” umowy miedzynarodowe gdzie są dwie strony, który o swych uprawnieniach rozstrzygają. O ile jednak można sobie tak traktatować o terytoriach po-niemieckich to nie wyjaśnia to sprawy jak uregulować sprawy po Wolnym Mieście Gdańsku. Wszak ono było osobnym bytem i nie rządowi niemieckiemu się o jego terytorium wypowiadać. Czy zaś powyższa dyspozycja Poczdamska sprawę ostatecznie rozstrzyga? Kali zadysponował nie swoją rzeczą ale to dobry uczynek bo dla Kalego korzyść. A że problem istniał świadczą łamańce Skubiszewskiego.
Skąd jednak może o tym wiedzieć biało-czerwony wikipedysta – zwłaszcza gdy Kalemu nie pasuje?
Stosunek polski do prawa i traktatów ilustruje historyjka z Sejmem Rejtana. Oto polski Sejm wraz z królem legalnie i formalnie ratyfikowali układy międzynarodowe, które zawierały cesje terytorialne. Takich mieliście posłów jakich sobie wybraliście. Nie przeszkadza to im teraz wypierać się owych traktatów. Ciekawe jakby potraktowano kogoś kto idzie np. do banku lub do innej firmy, podpisuje papier z umową a potem się go wypiera?
No coż… Polnische Wirtschaft?….. nie pierwszy raz…
Bardzo mnie bawi mentalność galicyjskich kaczystów, którzy złapani na gorącym uczynku kłamania mówią „nie moja gęba”.
Nasz przybysz ze wschodu napisał najpierw tak:
„przekazane miały być terytoria poniemieckie a nie przez Niemcy zagarnięte” (2011-11-10 o godz. 17:49)
a teraz – kiedy już dłużej się kłamać nie dało – cytuje ustalenia poczdamskie, w których Polsce przekazywane są „the former German territories, and including the area of the former free city of Danzig”
Jeżeli zaś bawimy się w znaczenia słów używanych z dokumentach międzynarodowych, uprzejmie przypomnę, że zgodnie z traktatem wersalskim, po plebiscycie śląskim i ustaleniu granicy każda ze stron również przejmowała „administrację” swojej części.
Cała reszta to typowo kaczystowskie pyskowanie, z tą różnicą, że używające słowa Priwisle.
bawi mnie priwislinskie odwracanie kota ogonem wielkiego wikipedysty(pomijając ten drobny szczegół, że tekst traktatu wersalskiego po francusku więc jeszczo co innego znaczyło).
Ale to nie pierwsza manifestacja „polskiego patriotyzmu” (w sumie i tak byli dla Śląska i innych ziem poniemieckich „łagodni”- niektórych dotychczasowych mieszkańców pozostawili na miejscu a resztę litościwie popędzili na zachód lub do Łambinowic gdzie grasował niegroźny katarek a mogli wszak popędzić do stodoły na końcy wsi o czym teraz wolą nie pamiętać. Wszak tekst postanowień poczadamskich wprost tego nie zabraniał).
Traktat w Wersalu stwarzał jedynie podstawę do plebiscytu (i tak taktat złamaliście gdy wam wyniki plebiscytu nie pasowały, wywołując powstania – to ciekawe, że świętują powstania a jednocześnie na traktat, który łamały się powołują). Przebieg granicy i podział terytoriów ustalono później i to w luźnym związku z traktatem wersalskim.
To samo było w Jałcie. Postanowienia nie mówiły o statusie przekazanych pod administrację terytoriów ani o przebiegu delimitacji granicznej. Nie mówił też czy to będzie trwałe czy tymczasowe (co nie było bez znaczenia – wszak w radzieckiej strefie też przekazanej „pod administrację” utowrzono potem NRD a Prusy wschodnie stały się częścią ZSRR dziś Rosji). To wynikało z późniejszych aktów. W tym z traktatów zawieranych z NRD i RFN czy konferencji z 1990. Nawet niemieccy Vertrieben w sporach majątkowych nie kwestionują przebiegu granicy – aczkolwiek czasem protestują przeciw temu, że na nią zgodzono i przeciw sposobowi ustalenia jej przebiegu lecz wskazują, że do 1970 gdy Willy Brant podpisał traktat z PRL status tych ziem uregulowany nie był zatem np. polska władza nie powinna dokonywać przekształceń własnościowych czy wprowadzać swego systemu prawnego. A kto i z kim takowe traktaty miałby zawierać z byłym Wolnym Miastem Gdańskiem lub jego następcami? Skoro nawet Niemcy nie przyznają się do takowej sukcesji a aneksję przez III Rzeszę deklarując za nieważną bo wbrew prawu? I tak dalej i tak dalej….. ale szkoda gadać, bo zawsze jakiś wikipedysta zaprezentuje jedynie słuszną linię: Jak Kali ukraść krowa to musi być dobry uczynek! Nikt wam drodzy priwislincy ziem zachodnich nie odbiera ani waszej jurysdykcji nie kwestionuje choć ze śmiechu można umrzeć gdy z jednej strony na Poczdam się powołujecie gdzie nikt nikogo nie pytał a z drugiej ucząc wasze dzieci o tzw. rozbiorach wypieracie się w żywe oczy „słuszności” traktatowych cesji granicznych, które wasz własny król i wasz własny Sejm „legalnie i formalnie” ratyfikowali. Co innego z trybem i zasadami na jakich weszliście w tych ziem posiadanie i co innego jak się na tych ziemiach zachowujecie. Z tym to macie kłopot i nawet łamańce wikipedysty nie pomogą. A co innego jeszcze czy zawsze tak być, na wieki wieków amen, musi. Co trakat postanowił (taki czy siaki) traktat zmienić może. Radzę o tym pamietać. Nawet Rzym i jego imperium nie okazał się wieczny.
Co prawda powtarzanie oczywistości z czasem robi się niemal nudne, ale wrażenie znudzenia osładza pytanie: czy Galizienuebermensch jest tak niekompetentny (czyli wciska kit wysysany z palucha) czy zwyczajnie łże?
/ten drobny szczegół, że tekst traktatu wersalskiego po francusku/
Ten drobny szczegół że tekst traktatu wersalskiego po francusku i angielsku.
/Traktat w Wersalu stwarzał jedynie podstawę do plebiscytu/
Zresztą w żadnym języku Galizienuebermensch tego traktatu nie przeczytał.
/ wam wyniki plebiscytu nie pasowały/
Oczywiście Galizienuebermensch nie wie/kłamie że nie wie, że zgodnie z traktatem Polska mogła się spodziewać około 45% obszaru plebiscytowego, a nie zaproponowanych przez Anglików 25%.. Czyli III powstanie nie było skierowane przeciwko wynikom plebiscytu.
/wywołując powstania /
Gałczyński o takich mawiał „idiota niezłomny”. Jak bezmyślnym trzeba być, żeby uważać powstania z 1919 i 1920 za następstwo plebiscytu z 1921?
:-D:-D
/Przebieg granicy i podział terytoriów ustalono później i to w luźnym związku z traktatem wersalskim/
Bo przez przypadek traktat zawierał wskazówki, jak nalezy dokonać podziału terytoriów po plebiscycie. Mniej więcej takie same jak w przypadku plebiscytu na Mazurach…
Można się tylko zastanawiać, czy Galizienuebermensch naprawdę wierzy, że powyższe nieudolnie wymyślone bzdury naprawdę są w stanie odwrócić uwagę od wcześniejszego kłamstwa, jakoby w Poczdamie nie przekazano Polsce obszarów dawnego wolnego miasta Gdańska?
a świstak zawijają wraz z wikipedystą (ordyńcem priwislińsko-warszawskim?) te sreberka, zawijają… i tak od 1921 roku…. ale nic nie jest wieczne… a już na pewno granice.