Czy wampir był wampirem?
Pod koniec lipca 1975 r. Sąd Wojewódzki w Katowicach skazał na karę śmierci Zdzisława Marchwickiego – uznanego za Wampira Zagłębia. Wyrok śmierci dostał także Jan Marchwicki, a Henryk, trzeci z braci – 25 lat więzienia. Rok później te wyroki utrzymał w apelacji Sąd Najwyższy. Bracia Zdzisław i Jan Marchwiccy zostali powieszeni w jednym z katowickich garaży.
Już wówczas nie brakowało wątpliwości, czy Zdzisław Marchwicki, oskarżony o 14 zabójstw na tle seksualnym i 6 usiłowań, był faktycznym sprawcą tych zbrodni? Po 35 latach przy Zdzisławie Marchwickim, jako Wampirze Zagłębia, nadal stawiany jest znak zapytania?
Na początku lat 90. rozmawiałem o Marchwickich z gen. Jerzym Grubą, który w połowie 1965 r. został szefem specjalnej grupy milicyjnej „Anna” tropiącej wampira (pierwsze morderstwo przypisane wampirowi zostało popełnione w listopadzie 1964 r.). Rozmawiałem z Henrykiem Marchwickim, który w listopadzie 1991 r. opuścił więzienie (ze wzglądu na stan zdrowia) po odsiedzeniu 20 z 25 lat. Rozmawiałem z obrońcami Zdzisława Marchwickiego, mecenasami Bolesławem Andrysiakiem i Mieczysławem Frelichem.
Schorowany Henryk Marchwicki leżał w domu pomocy społecznej: – Bracia byli niewinni, zostali zamordowani w majestacie prawa…
– Ale przecież pan ich obciążał, czym też przyczynił się do zaprowadzenia na szubienicę! – przypomniałem wówczas zmaltretowanemu przez więzienie, choroby i głodówkę Marchwickiemu.
– Bo mnie zmuszono, bito, psychicznie szykanowano … Potem wszystko odwołałem.
W toku tamtego śledztwa do zbrodni, do zabicia jednej z ofiar wampira, przyznał się też jej mąż, oficer wojska. W śledztwie pokazał gdzie zabił, jak zabił, co zrobił z narzędziem zbrodni… Pytany w sądzie, dlaczego przyznał się do czynu, którego nie popełnił, odpowiedział: – Panie mecenasie, gdyby pan był w areszcie na moim miejscu, to też by się pan przyznał…
Mecenas Mieczysław Frelich opowiadał: – W lipcu 1976 r. w rewizji do Sądu Najwyższego wnosiłem o uniewinnienie Zdzisława Marchwickiego i do dziś podtrzymuję to stanowisko. Choć nie twierdziłem i nie twierdzę, że nie był on wampirem. Uważam tylko, że w tym poszlakowym procesie nie udowodniono mu ani jednej zbrodni, ani jednego usiłowania.
Mecenas Bolesław Andrysiak tak komentował: – Marchwiccy, to osobnicy zdemoralizowani do szpiku kości, społeczne dno. Większość brudów życia była ich udziałem. Tylko czy za to się wiesza?
Gen. Jerzy Gruba: – Po tylu latach pracy w milicji w wielu sprawach mam szereg wątpliwości, ale nie w tej, nie co do Zdzisława Marchwickiego.
Po wyroku w pierwszej instancji, a przed rozprawą przed Sądem Najwyższym, Marchwicki napisał pamiętnik: – Podał w nim takie szczegóły, które mógł znać tylko sprawca zbrodni – przekonywał mnie Gruba. – W śledztwie, w trakcie rozprawy i po niej przyznawał się do przestępstw. Czy to mało? – pytał generał. – I najważniejsze: po jego aresztowaniu morderstwa ustały.
To jest właśnie jeden ze słabych punktów śledztwa prowadzonego przez grupę „Anna”: ostatnie zabójstwo przypisane Marchwickiemu popełnione zostało 4 marca 1970 r. w Siemianowicach Śl. – zamordowana została Jadwiga Kucia, pracownica Uniwersytetu Śląskiego. Ważna jest kolejna data: 11 marca 1970 r. milicja otrzymała anonimowy list o takiej treści: to było już ostatnie morderstwo, więcej już nie będzie i nigdy mnie nie złapiecie.
A Zdzisława Marchwickiego aresztowano dopiero 6 stycznia 1972 r. Choć był na wolności – w kartotece wytypowanych 13 280 potencjalnych sprawców Marchwicki znajdował się na 12 878 miejscu – to jednak nie atakował. Dlaczego? Biegli nie mieli wątpliwości, że człowiek zaspokajający w ten sposób swój popęd seksualny, nie przerywa nagle chorobliwej żądzy, nie robi sobie urlopu. Albo znajduje inne ujście dla zboczonych potrzeb, albo wyjeżdża, czy też odsiaduje wyrok, lub umiera?
W nocy z 14 na 15 marca 1970 r. samobójstwo, w podpalonym domu, popełnił Piotr Olszowy, jeden z podejrzanych w tym ogromnym śledztwie. Wcześniej zabił żonę i dwoje dzieci. Olszowy był malarzem pokojowym, jeździł syrenką, co nie było bez znaczenia, bo wampir bardzo szybko oddalał się z miejsca zbrodni; a jednego dnia w przeciągu półtorej godziny, zaatakował dwie kobiety w odległych miejscowościach. Morderstwa, w większości, były tak brutalne, że ofiary mocno krwawiły. Stawiano wówczas pytania, czy wampir nie używa jakiegoś kombinezonu? Trudno sobie bowiem wyobrazić, aby zakrwawiony wsiadał do tramwaju lub autobusu. Morderca nie nosił rękawiczek, a zostawiał po sobie krwawe odciski palców. Nie były to jednak linie papilarne Zdzisława Marchwickiego! Czy Olszowego? Specjalnie wywołany pożar zatarł w domu wszelkie ślady, a ze zwęglonych zwłok nie można było pobrać odcisków palców.
Po ostatnim zabójstwie – 4 marca 1970 r. – śledztwo stanęło w martwym punkcie. Mijały miesiące, a po wampirze, jak kamień w wodę. Za jego wskazanie wyznaczono milion złotych nagrody. Dopiero na początku 1972 r. konflikt rodzinny zmienił się w sensację: żona Zdzisława, wcześniej była żoną Henryka Marchwickiego, doniosła milicji, że to jej mąż jest poszukiwanym wampirem.
Henryk Marchwicki powiedział mi po wyjściu z więzienia: – Na tę kobietę spuszczam kurtynę milczenia… Nie kochaliśmy się w naszej rodzinie, nie byliśmy kryształami… Gdybym ja wiedział, o co mnie potem posądzono, że Zdzisław jest wampirem, to pierwszy poleciałbym na milicję, żeby na niego donieść.
Dostałem kopię pamiętnika Zdzisława Marchwickiego pisanego 35 lat temu. Ścieka krwią, spermą i wszelkim wyuzdaniem. Choć wiele wskazuje na to, że był tworzony pod dyktando, to jednak pokazuje jego marne i zboczone życie. Na każdym kroku pasowało ono do wizerunku wampira. Pasowało, co nie oznacza, że był on Wampirem Zagłębia.
****
Witam po wakacjach. Może nie powinienem zdradzać takich tajemnic, ale jeżeli ktoś chce w Polsce, w środku sezonu i upalnego lata, znaleźć miejsce na plaży, gdzie człowiek od człowieka leży 100, 200, 300 metrów, a nawet więcej – niech dąży na Hel.
Komentarze
Jak się nie mylę, to w starej POLITYCE gen. Gruba mówił, ze Marchwickiego wskazał komputer na trzecim miejscu. Gdzieś była tez informacja ze gen. Gruba musiał znaleźć tego „wampira” po morderstwie bratanicy Gierka.
kuba rozpruwacz grasuje bezkarnie po slunsku i okolicach?
pierunie!
…pewną niekonsekwencję tu widzę.
Pisze gospodarz: Biegli nie mieli wątpliwości, że człowiek zaspokajający w ten sposób swój popęd seksualny, nie przerywa nagle chorobliwej żądzy, nie robi sobie urlopu. Albo znajduje inne ujście dla zboczonych potrzeb, albo wyjeżdża, czy też odsiaduje wyrok, lub umiera?
Zapewne autorzy bestialskich mordów nie pracują według grafika a faktem jest, że po zamknięciu Marchwickich mordy ustały.
A nie powinny, jeśli poważnie traktować cytowane opinie…
@ Grzegorz
Obawiam się, że nie przeczytałeś powyższego wpisu ze zrozumieniem.
Zabójstwa skonczyly sie na dwa lata PRZED aresztowaniem Marchwickiego. Ostatniego dokonano 4 marca 1970. A pan red Dziadul wydaje sie sugerować, że prawdziwym wampirem mógł być Piotr Olszowy (zginął w nocy 14/15 marca 1970), natomiast Marchwiccy byli wygodnym kozłem ofiarnym…
Możesz się z tym wnioskiem nie zgadzać, ale JEST on konsekwentny i wewnętrznie spójny (co NIE KONIECZNIE oznacza, że prawdziwy…).
Pozdrawiam,
flip
Gospodarz nigdzie nie pisze, że jego zdaniem p. Olszowy mógł być wampirem. Podaje jedynie zastanawiający zbieg zdarzeń i dat. To uprawdopodabnia, ale nie przesądza o tym, kto był wampirem.
Zastanawia mnie co innego i mam prośbe do gospodarza, aby przypomniał, dlaczego skazano trzech braci, skoro mordował chyba jeden?
Dzieki Panie Janie – dobry, dobitny tekst przeciwko karze śmierci.
Pozdrawiam
Znakomiy tekst wymierzony w cyniczne posługiwanie się wymiarem sprawiedliwości jako narzędziem polityki i propagandy. Problem stary jak świat – zeby tylko polowania na czarownice przypomnieć. Monteskiusz chciał uczynić sądy tzrecią władzą – ale wątpić należy czy się to kiedykolwiek udało. Tej władzy tzreba patrzeć na ręce jak żadnej innej – po pierwsze, bo brutalną sankcją uderzyć może każdego, po drugie – o czym należy pamietać – bo nie pochodzi z wyborów i przez nikogo nie jest kontrolowana (skorumpowanego lub jedynie nieudolnego sędziego nie da się negatywnie zweryfikowac wyborczą kartką). Jest dramatem, że 20 lat po „odzyskaniu wolności” i demokratyzacji ustroju praktycznie zamarły instytucje społecznej czy obywatelskiej kontroli nad zachowaniami wymaru sprawiedliwości (oczywiście pod pretekstem „usprawnienia” i „przyśpieszenia” oraz „walki z zaległosciami). Tymczasem sąd to jednak nie urząd! Ani sądownictwa pokojowego, ani ławy przysięgłych (przynajmniej w sprawach ciężkich przestępstw czy sprawach politycznych) nie ma. Ławników wyrzucono bo podobno spali i nikt już nie patrzy na ręce – decyzje podejmowane są jednoosobowo. Na skutki takiej polityki nie trzeba było czekać – choćby śmierć B. Blidy – za pomocą wymiaru sprawiedliwości chciano urządzić polityczną kampanie wymierzoną w opozycję, oskarżono o zbrodnie żołnierzy w Afganistanie ale włos z głowy nie spadł żadnemu politykowi, który ich na tę samobójczą i źle przygotowaną misję wysłał. Zamiast naprawy lub reformy służby zdrowia urządzono proces dr G. przy okazji praktycznie wykańczając polską transplantologię (ile bezimiennych ofiar ? – ale oczywiście winnych nie ma, bo działano zgodnie z prawem?). Korporacja sędziowska broni swych przywilejów przed zmianami ale sędzią lub prokuratorem dcydującym o ludzkim zyciu zostaje się koło trzydziestki i bez doświadczenia – a wyobrażacie sobie Państwo np. dyrektorowanie bankowi w takim młodym wieku? Surowe kary nie zastąpią budowy porządnych dróg w zwalczaniu wypadków, sadzanie w więzieniu (zamiast w szpitalu) narkomanów nie zwalczy uzależnień (tak jak prohibicja nie zwalczyła pijaństwa). Niepokoi natomiast fakt, że fukcjnariusze z łatwością angażują się w polityczne kampanie (kariera?). Że nagle niezawisły sędzia wędruje do polityki na stanowisko ministra (które jest z gruntu polityczne) a potem wraca do orzekania – choć tyle innych jest profesji prawniczych i wszyscy uważają, że to w porządku choć ponoć żona Cezara ma być poza podejrzeniem? Urządzono w Polsce nielegalne więzienia choć polska konstytucja chroni prawa KAŻDEGO kto na terytorium kraju przebywa, nawet nie-obywatela. I to w kraju gdzie jeszcze 20-lat temu ludzie ginęli bez sądu a dziś stawia się im pomniki. Kazus Marchwickich pokazuje jak władza „polityczna” może posłużyć się sądownictwem dla zdobycia poklasku ale niestety okazuje się, że bardzo niewiele się w tej materii zmienia. Demokratyzacja po 1989 r. nie jest panaceum na wszystkie bolączki ale niebezpiecznie „wraca nowe”? Kiedyś w latach ’60-tych tow. Wiesław zamiast rozkazać powiesić w sklepach „masę mięsną” – bo był krysys – kazał powiesić Dyrektora Miejskiego Handlu Mięsem w Warszawie (nota bene polecam przypomnieć sobie nazwisko tego sędziego, który wtedy na polecenie KC wydał wyrok – czy brzmi dziwnie znajomo?). Teraz też mamy kryzys – kto stoi w kolejce do rzucenia zamiast?
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale jedną z ofiar Marchwickiego była bratanica Gierka.Znając ówczesne realia i bardzo bezpośrednie przełożenia pomiędzy władzami a aparatem administarcyjnym musiała istnieć pewna presja by sprawę jak najszybciej zakończyć. „Przybijanie sprawy przez Policję” czyli wrobienie kogoś i umycie rąk z pobudek czysto praktycznych a nie kryminalnych jest znaną praktyką.Cały okres PRL jest pełen takich spraw i nie tylko presja polityczna oddziaływała na funkcjonowanie organów ścigania, ale i również społeczna. W aferze mięsnej zaszczuto i stracono ludzi, dokonano mordu sądowego. Przykry jest fakt, że państwo, które mieniło się socjalistycznym a więc bliskim i wspierającym każdego obywatela posiadało na modłę bolszewicką oragny sprwiedliwości posiadające funkcje represyjne a nie prewencyjne a nawet resocjalizacyjne.
@ AS
„Zastanawiający zbieg dat” podany we wpisie Gospodarza trudno uznać za coś innego niż sugestję. Nie piszę przecież, że Autor wpisu tak TWIERDZI, ale, że SUGERUJE TAKĄ MOŻLIWOŚĆ. Ma do tego przecież prawo.
Szczególnie, że (o czym Gospodarz nie wspomina) Olszowy ponoć przyznał się do bycia Wampirem, ale został zwolniony z aresztu z braku dowodów. Krótko po tym zamordował swoją rodzinę i popełnił samobójstwo.
A braci skazano za współudział w ostatniej ze zbrodni Wampira, zabójstwie Jadwigi Kucianki dokonanym 4 marca 1970 roku.
@Galicyjok
Co do sędziego Kryże, to chyba już kiedyś się ten wątek przewinął na blogach Polityki. Niby wiem, że wolno oceniać ludzi na podstawie ich przodków. Ale to wciąż stanowi dla mnie dysonans poznawczy, że Tusk jest zły bo miał dziadka siłą wcielonego do Wermachtu a Kryże jest dobry i może pracować dla Ziobry i JK, pomimo ojca – sędziego – stalinowskiego (i nie tylko) „mordercy w majestacie prawa”.
To ot tak, gwoli przypomnienia o podwójnych standardach Prezesa JK.
Pozdrawiam
flip
@flip
o ojca pretensje mieć trudno – choć polityk tak „radykalnej” partii, która gotowa wyświęcić nawet bandytów byle byli „antykomunistyczni” (vide postać Kurasia – „Ognia” i jego partyzantów – niewątpliwie postaci tragicznej ale słabo nadającej się na bohatera dla harcerzy).
kłopot w tym, że bez zasług tatusia mamy tu sporo na sumieniu (był do końca czynnym członkiem PZPR i to funkcyjnym – to nie problem ale dziwi w tej partii – wyroki na członków solidarnościowego podziemia już w latach 80-tych – czyżby biedak nie wiedział o co tam chodziło?). Nikt się nie domaga by wyrzucać go z pracy lub prześladować ale do pełnienia niektórych fukcji potrzebne jest czysta karta zaufania społecznego. Nie było obowiązku byc sędzią w stanie wojennym i nikt nikomu pistoletem nie groził by po linii partii i wrony wyroki wydawać. Ludzie z sądów odchodzili i wielu legitymacją partii wtedy właśnie rzuciło. Jak mawiają: To kwestia smaku tylko była.
Takie biografie, których w polskich instytucjach wymiaru sprawiedliwości nie brakuje, jednocześnie tłumaczą dlaczego tak łatwo i chętnie angażuje się on w instrumentalne rozgrywki dla celów politycznych – po 20 latach od 89 roku nawyki pozostały i twórczo są przekazywane kolejnym pokoleniom funkcjonariuszy.
To także tłumaczy dlaczego w kraju rzekomych „zesłanców”, „paryzantów” i innych „powstańców” kilka lat po upadku systemu totalitarnego bez mrugnięcia okiem urządzano tajne więzienia dla Wielkiego Brata zza Oceanu.
Po raz kolejny kontrast z Niemcami: oni po upadku III Rzeszy starali rozliczyć się z własną straszliwą i zbrodniczą przeszłością choćby po to by nigdy więcej się nie powtarzała. To samo po upadku DDR. Nie było „pudorwania” i udawania „heroicznej” przeszłości.
Państwo polskie natomiast nigdy nie rozliczyło zbrodniczej przeszłości: ani z czasów II RP (Bereza, procesy brzeskie, skrytobójstwa polityczne etc.) ani czasów wojny (zbyt długa lista by to wymieniać) ani czasów po 1945 (mordy na wysiedlanej ludności niemieckiej, pogromy Żydów, deportacje Łemków i Ukraińców). zamiast tego wybióczo wyciaga się jedynie „właściwe i słuszne” ofiary (nie po to by upamietnić ale po to by wykorzystać dla aktualnej polityki: jak od Niemców coś chcemy – np. rura na Bałtyku – to czicmy pamięć powstania aby cały świat widział jacy oni wredni). To obyczaje za przeproszeniem moskiewskie tzw. „polityka historyczna” – wszak Warszawa to gubernialna stolica więc czym skorupka nasiaknię….
A nieoczekiwanym skutkiem ubocznym jest calkowicie zdemoralizowany aparat władzy publicznej z naduzywającą władzy policją, która zachowuje się jak w PRL oraz podlizujący się politycznym mocodawcom aparat wymiaru sprawiedliwości – vide sprawa B. Blidy. Czy sądzicie, że gdyby w strukturach sądów i prokuratury w cieniu ukryci przed okiem opinni publicznej nie antyszambrowali tacy ludzie jak wyżej wspominani, to dochodziłoby z równą łatwością do poodbnych spraw? A może to oni tworzą odpowiedni „klimacik”? Który tak odpowiada Wielkiemu Prezesowi?
PS. a jak wyglądały wysiedlenia ludności niemieckiej to huczy teraz o tym czeska prasa – polecam! Sądzi ktoś, ze w Polsce było inaczej?
[dla niewtajemniczonych: czescy dziennikarze ujawnili po latach masowe groby niemieckich mieszkańców Jihlavy – to tzw. Niemcy sudeccy. Co więcej okazało się, że nawet zachowały się filmy nakręcone z takich egzekucji]. Przesiedlenia szły słabo więc tzreba było „zachęcić”. A że trafiło na niewinnych ani przez żaden sąd nie skazanych…. trudno? widać Słowianie nie zawse lubią sielanki….
Zamiast czytać jałowy potok słów, wystarczy genialny J.Głowacki: “Byłem pod krzyżem, gdzie chór staruszek śpiewał: “Jeszcze Polska nie zginęła, póki MY ŻYJEMY ! Po tym cytacie oddał ten fajny facet tworzenie przyszłości młodym pokoleniom. Brawo Głowacki !
@adamjer
Czy jaśnie Pan po wszystkich blogach hurtowo wysyła ten sam wpis, czy zabrakło inwencji twórczej ?
@Galicyjok
Ha, nie wiedziałem, że Kryże wsadził nawet prezydenta Komorowskiego do clupy za poglądy polityczne. To nie wygląda nawet na „kwestię smaku”, tylko zwykłe draństwo!
Co do Niemców, to też grzeszyli byłymi nazistami we władzach Bundesrepubliki, ale – zgoda – daleko im do nas w nierozliczaniu się z przeszłością. Choć i wymiar niegodziwości był „trochę” inny. Polacy palili Żydów w Jedwabnem, strzelali do nich w Kielcach, wysiedlali Łemków/Rusinów i robili jeszcze tysiąc niecnych rzeczy, ale nie uczynili zagłady ideologią państwową. Niemcy po wojnie nie mieli innego wyjścia niż się rozliczyć sami ze sobą. Kac moralny po czymś takim byłby nie do zniesienia dla normalnych ludzi. A zjednoczenie Niemiec, jak wiemy, nie było zjednoczeniem, tylko przystąpieniem NRDówka do Republiki Federalnej, w której obowiązywały już pewne standardy.
My się tego wszystkiego jeszcze musimy nauczyć. Jest tylko jeden problem.
Te podłe gnoje, liżydupy i oportuniści w wymiarze (nie)sprawiedliwości (podobnie jak i w poliltyce) są naszą reprezentacją, dobrą polską przeciętną. Wszyscy narzekają na polityków, policję, sędziów, prokuratorów i kogo tam jeszcze, a mało kto ma odwagę spojrzeć prawdzie w oczy: to nie ONI, to MY tacy jesteśmy.
Jak mamy się rozliczyć z przeszłością, kiedy nawet teraźniejszość zakłamujemy?
Pozdrawiam,
flip
W latach 1966-1970 bylem studentam Wydzialu Prawa filii UJ a od 1969 roku U.Sl.Kierownikiem dziekanatu Studiw Zaocznych byl Jan Marchwicki.Znany byl z aktywnych zachowan homoseksualnych.Uwodzi studentow,proponowal protekcje u egzaminatorow itp.Organizowal nielegalne kursy przygotowawcze na studia.Byly wysokoplatne ale gwarantowaly przyjecie na studia.Te sprawy,takze nazwiska studentow ,ktorzy”ulegli”byly wyjasniane w czasie starannie prowadzonego sledztwa w sprawie krypt.Anna.Nie zdecydowano sie jednak na wlaczenie tych materialow do sprawy procesowej Wampira aby nie kompromitowac „na starcie”nowopowolanej uczelni.jednym z wykladowcow owych kursow byl dr Stanislaw Strycharz.Byl przez kilka miesiecy aresztowany,siedzial w Areszcie W Zabrzu ale jakos sprawe poboczna w stosunku do sprawy Wampira wyciszono .
@ tak, oni są dokładnie tacy jak my – to nasze lustrzane odbicie – czasem może krzywe ale jednak…. dlatego musimy im patrzeć na ręce! Z tych samych powodów dla których sami musimy robic czasem rachunek sumienia…. i pokutę…..
ilu z nas – choćby z lenistwa, bez złej woli – robi brzydkie rzeczy
a jakoś w tamym środowisku tego nie widać…….
raczej ogromne samozadowolenie połączone z przekonaniem o doniosłej swej roli i frustracji pt. „jak to źle zarabiam a tak się męczę… zasługuję na więcej!”
nikt nie stawia równości między państwową polityką niemieckiego a nazistowskiego państwa a polityką (nawet brutalnej i autorytarnej, ale jednak bardziej „normalnej”) II RP ale wysiedlenia, zbrodnie etc. uderzały w zwykłych ludzi. Co oni mieli wspólnego? skoro to ma być usprawiedliwienie dla represji, które ich spotkały to tzreba zapytać czy polskie społeczeństwo nie powinno odpowiadać za utzrymywanie przez 40 lat systemu komunistycznego…
problem z przeszłościa mają – paradoksalnie – Austriacy, którzy stworzyli sobie wygodny mit „pierwszej ofiary” co pozwala im nie obciążać się winami III Rzeszy
Polacy mają podobnie (nie stawiając znaku równości) my zawsze w roli ofiary a zbrodnie to ZAWSZE INNI! wobec tego Ziemie Zachodnie słusznie nam się należą za rzekome cierpienia….
jakos nie wyobrażam sobie niemieckiego polityka, który z pierwiastka poległych uczyniłby argument za zwiększeniem np. liczby głosów Niemiec w Radzie Europy czy innej instytucji
motyw jasny
za zbrodnie tzreba by się jakoś rozliczać jednocześnie pozbawiamy się wygodnego argumentu w rozgrywkach (No i kłopot z legitymizacją ponowania nad Odrą i Nysą)
a szokiem jest dla mnie fakt, że Niemcy protestowali przeciw afgańskiej imprezie – choć biorą w niej udział tak jak my – też są w NATO. Natomiast w rzekomo umęczonej przez stulecia „partyzanckiej” Polsce bezceremonialnie organizuje się tajne więzienia. I wszyscy uważają, że wszystko jest OK. bo tzreba zwalczać terror! wyszystko da się usprawiedliwić.
dla mnie korzenie takiej „edukacji” i społecznej de facto akceptacji niedopuszczalnego zachowania aparatu państwa tkwią właśnie w takiej „patriotycznej” edukacji jaka jest w polskich popularnych podręcznikach historycznych a zwłowrogim symbolem takiej edukacji jest dla mnie Muzuem Powstania warszawskiego – absolutnie haniebne! Gdzie pod przykrywką kultu bohaterów tragicznego błędu dowódców prowadzi się propagandę: nacjonalizmu, antyniemckich fobii, brutalności i przemocy (słuszna przemoc wojenna dobra, niesłuszna bo „ich” zła), a na koniec „inscenizacje”. Za pomocą popkulturowych „nowoczesnych” instrumentów sączy się jad: tzw. ojczyzna jak aztecki bóg wymaga krwawej ofiary – najlepiej niwinnej! – a najkorzystniej cudzej z żołnierzy „obcego”. każda zbordnia da się usprawiedliwić byle była w „narodowym interesie”.
jak się ludziom wypierze świadomośc w ten sposób to ich odbiciem lustzranym będą owi skłonni do przemocy i oportunistyczni sędziowie. Jakie społeczeństwo taki i aparat władzy! ale społeczeństwo za młodu odpowiednio sobie urobimy.
kolejne nieszczeście w tym, że tak jak byłe DDR zostało podciągnięte pod standardy Bundesrepubliki w toku zjednoczenia, tak Śląsk tudzież Galicja z poziomu przyzwoitej średniej europejskiej państwa nowoczesnego i praworządnego w roku 1914, została sciągnieta i zglajszachtowana do standardu rosyjskiej gubernii warszawskiej w priwislinskim kraju w wyniku tzw. odzyskania niepodległości w roku 1918. Teraz każda próba oderwania się od tego ciągnącego w odchłań młyńskiego kamienia u szyi jakim jest warszawska stolica, lub choćby wydłużenie i poluzowanie tego sznura, który nas przytapia – np. poprzez autonomię i ograniczenie wpływu warszawy na wszytsko co się dzieje w pozostałych prowincjach polskiego państwa w obecnych granicach napotyka na opór „interesu narodowego” warszawskich nacjonalistycznych elit.
to wszytsko niestey jest ściśle związane….
pozdrawiam z Galizien
Moim skromnym zdaniem człowiek, który do swojego rządu powołał kogoś takiego jak sędzia Kryże, powinien być skompromitowany do końca kariery politycznej. I to nawet abstrahując od tworzonej przez niego wokół siebie otoczki Jedynego-prawdziwego-uczciwego-Polaka-patrioty.
„Gdzie pod przykrywką kultu bohaterów tragicznego błędu dowódców prowadzi się propagandę: nacjonalizmu, antyniemckich fobii, brutalności i przemocy (słuszna przemoc wojenna dobra, niesłuszna bo “ich” zła), a na koniec “inscenizacje”.
Unterscheißführer „Galicyjok” zarzuca ludziom którzy przeżyli 6 lat wojny antyniemeckie fobie i nacjonalizm oraz trzymanie (pod przykrywką !) kultu bohaterów. Zafundować takiemu „Bysuch” w muzeum armii w Paryżu albo Londynie – hercklekoty i tęsknota za naszem swojskiem polskim nacyjonalizmem zamurowane !
Nacjonalistyczna Wielkopolska pozdrawia „Galicyjoka” ! 3xHoch !
flip pisze:
2010-08-19 o godz. 15:44
„Polacy palili Żydów w Jedwabnem”
Tak oto „ręcami” „flipa” Waffen-SS dostalo swój „Persilschein” – za mordy w Jedwabnem, Wiznie, Wąsoszu, Tykocinie i Radzilowie !
Super „flip” – teraz dostaniesz pewnikiem od jakiegoś „Vereinu” weteranów Waffen-SS jakiś Buch ze zdjęciemi z akcji (przeciwko bandytom oczywiście a nie starym babom i Żydom !)
widzę, że nasz Piast-Kołodziej-budowniczy-wszechpolski wrócił…..
ale obawiam się, że jedyną wojne jaką pamiętają tfurcy Muzeum tzw. powstania to wojna polsko-jaruzelska więc ich pruncypialny antygermanizm bazuje raczej na cztech pancernych tudzież czasie humoru…..
pozdrawiam kota alika i innych dzielnych powstańców!
@andrzejowi52 (z 2010-08-19 o godz. 15:41) odpowiadam: inwencji twórczej nie zabrakło, natomiast sentencje J.Głowackiego uwielbiam. Ani to grzech, ani powód do prostackich „szpilek”.
Galicyjok pisze:
2010-08-21 o godz. 21:14
„widzę, że nasz Piast-Kołodziej-budowniczy-wszechpolski wrócił”
Honorata z „Czterech pancernych” jest bardziej wesola od „Galicyjoka” !
Leżenie na plaży zupełnie mnie nie interesuje, nawet jeśli następny leżący jest oddalony o 300 m, a jeśli dodam do tego temperaturę wody w Bałtyku, to jeszcze bardziej. Ostatni tydzień spędziłem na przemierzaniu Kotliny Kłodzkiej i nieodmiennie zachwycałem się położonymi tam przepięknymi miasteczkami o 1000 letniej historii, wpisanej w śląską ziemię. Jedyna rzecz która mnie Sudetach zawsze przeraża to stan górskich schronisk, gdzie czas zatrzymał się w głębokim PRL-u, choć muszę uczciwie przyznać, że takiego syfu, brudu, demolki i wysokich cen nigdy w żadnym schronisku Polski Ludowej nie widziałem. Wszystkim wybierającym się na piesze wędrówki po Sudetach odradzam wizyty w tamtych schroniskach.
Sprawa Marchwickiego jako domniemanego wampira poruszyła mnie przed kilkudziesięciu laty, po przeczytaniu na ten temat książki, wydanej chyba niedługo po jego ujęciu i osądzeniu. Był to oczywiście proces poszlakowy, a zeznania wymuszano za pomocą bicia i szantażu – do dzisiaj metody niewiele się zmieniły. Jeśli była to zbrodnia sądowa – jak niektórzy sugerują – to mamy do czynienia z argumentem na rzecz nie stosowania kary śmierci.
Niezawisłość sądów politycy mogą łamać z łatwością, o czym wiemy z historii PRL-u, a także z tej najnowszej i nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że gdyby projekt IV RP był kontynuowany, to wyroki zapadałyby na posiedzeniach partyjnych. Kogo, kiedy i gdzie aresztować było tylko przygrywką do dalszych kroków w dziele likwidacji instytucji, stojących na przeszkodzie faszyzacji ustroju demokratycznego.
a ja polecam Jesionki – po drugiej stronie granicy (obecnej) i okolice Nachodu – pięknie zwłaszcza jesienią choć bracia Czesie mieli teraz powódź chyba jeszcze gorszą niz i nas…. i do zamku Wallensteina we Frydlandu nie daleko….
a co do polityczego cwiczenia sędziów przez polityków. to choroba nie tylko autorytarnych systemów władzy. demokracja też na tym cierpi. Napady histerii społecznej – często celowo wywoływane ale nierzadko samorzutne – nie raz oddziaływały na sądy (Czarownice z Salem jako studium zbiorowej psychozy są prezentowane na porządnych uniwersytetach – zamiast np. sędzi Anny Marii, co jest zwykłym cyrkiem).
Poza tym nie tylko naciski polityków są problemem ale także często fakt, że sędziowie chetnie wychodzą ze swej roli i miewają polityczne ambicje. Ludźmi rządzi się nie tylko kijem – marchewka skuteczniejsza. Więc nie chodzi tylko o naciski ale częściej o tzw. „kuszenie”: awansikiem, karierą etc. Praca w sądzie nudna jest często a w pewnym wieku, kiedu już się w zasadzie osięgnąło tam wszystko lub prawie wszytsko, kariera w strukturach władzy czysto politycznej jest kusząca oj kusząca. Warto sobie przypomnieć o co oskarżano tego sędziego, który kazał Polańskiego zamknąć – miał ponoć ambicje na stanowisko gubernatorskie więc spektakularny proces z przyłapaną sławną postacią medialną mógł być trampoliną do wyborczego zwycięstwa – jako mocnego człowieka twardego wobec….. czy coś to komuś nie przypomina?
Róznica tylko w tym, że w krajach ustabilizowanych na zachodzie jasno się o tym dyskutuje i twardo egzakwuje się zakazy: sędzia ma drogę do polityki albo niemal zamknietą albo tylko w jedną stronę. A że i tak kiepsko to wychodzi wskazuje przykład Baltazara Garzona z Hiszpanii, którego niedwuznacznie oskarża się o socjaldemokratyczne sympatie w posejmowanych decyzjach i śledtwach….. niec nie jest doskonałe…
Trudne pytanie. Sa ludzie, ktorzy nie maja szacunku dla zycia wlasnego i zycia innych ludzi. To bardzo smutne. To nawet straszne. Trzeba sie jednoczyc praeciwko przemocy, tworzac spoleczenstwo obywatelskie z jego wszystkimi nieformalnymi strukturami – obrona rodziny, pomoca sasiedzka, umiejetnoscia uzycia broni i prawem jej posiadania w celach obrony. Podobno przywileje naleza do przeszlosci. Jesli wszyscy jestesmy rowni, to znaczy jestesmy rowni, nie tylko wobec prawa, ale w prawach rowniez. JB.
W więzieniu Marchwicki nie tylko napisał ów sławny pamiętnik (były bodajże dwie lub trzy kopie – przepisywał go), ale i napisał coś jeszcze. A o tym wiedzą tylko ci co faktycznie brali udział w śledztwie i faktycznie go przesłuchiwali a nie znali temat ze słyszenia, koloryzując opowiadania. Na jednej ze stron pojawiła się treść pamiętnika ale nie w formie kolorowych skanów, w związku z czym materiał taki jest mało wartościowy.
Zaś co do odniesienia tego przypadku do błędów w orzekaniu Kary Śmierci, to o ile w tym przypadku mogą się pojawiać wątpliwości, o tyle w projekcie przywracającym KS (wiadome, że raczej nie ma szans na jej przywrócenie), była mowa o przypadkach nie bydzących _żadnych_ wątpliwości. Przypomnę, że KS był znoszony w latach gdy nie było takiej techniki jak obecnie, np. badań DNA, kamer, itp. narzędzi. Ot, Pan X. morduje w swoim mieszkaniu osobę z którą był widziany wchodząc. Są też nagrania z monitoringu. Na rękojeści noża i piłki, którą ćwiartował ciało, są jego odciski, a on sam nie zaprzecza/przyznaje się, że wcześniej wszystko zaplanował. Jest komplet materiałów dowodowych nie budzących żadnych wątpliwości. Albo przypadek gdy cały przebieg morderstwa z niskich pobudek/zasługujących na szczególne potępienie, został zarejestrowany przez kamerę monitoringu, lub nawet kilka kamer. O takich przypadkach była mowa w projektach powrotu do KS.
A teraz… wkrótce wychodzi na wolność kilku morderców. Przyznają, że po wyjściu będą mordować. Mają zupełnie inny system wartości. Da nich zabijanie jest sensem w życiu i marzeniem do którego dążyli, dążą i będą dążyć. Kto z przeciwników KS chciałbym mieć takiego sąsiada i codziennie mijać się z nim? Mieć świadomość, że codziennie też i własne dzieci będą się z nim mogły spotkać a „on” – pedofil, był skazany za brutalne (nie chcę podawać przykładów) morderstwa właśnie dzieci.
Trzeba postawić na szali dobro własne, własnej rodziny, zwłaszcza dzieci a dobro mordercy. Odpowiedź bez żadnego ale. Wybierasz to albo to. Tyle.