Jak Polska napadła na Niemcy

Lipiec, to niebezpieczna na Śląsku pora. To czas kontestowania i wystawiania rachunków przedwojennej autonomii województwa śląskiego. 15 lipca minie 90. rocznica jej ustanowienia. Kilka dni temu do tego garnka, i tak kipiącego, oliwy dolał Norbert Rasch, lider Mniejszości Niemieckiej na Opolszczyźnie. Rzecz w pytaniu: czy w maju 1921 r. powstańcy śląscy napadli na Niemcy?

Jedni mówią, że Rasch chce ocenzurować państwowe uroczystości, które odbędą się za niespełna rok – w 90. rocznicę III Powstania Śląskiego. Inni, że chce tylko to powstanie, i wcześniejsze, odmitologizować. Rasch uważa, że były one tragedią dla wielu rodzin śląskich. Tu się zgadzam. Ale nie zgadzam się z oceną, że były zbrojnym atakiem na integralność terytorialną państwa niemieckiego.

Od lat nie stawiano kwestii przynależności Górnego Śląska w takim świetle. Mająca raptem dwa lata (w 1921 r.) niepodległa Polska napadła na Niemcy i siłą oderwała od niego kawałek Śląska? Od 20. lat takim językiem na temat Śląska nie rozmawiano. Szukam w pamięci, do czego tamtą (w ocenie Rascha) polską agresję przyrównać? Może do odwetowej kontry: do propozycji autonomii dla Śląska z 1989 r. – kiedy u nas waliła się PRL – autorstwa Otto von Habsburga, deputowanego z ramienia CSU do Parlamentu Europejskiego. Wtedy tenże Habsburg przedstawił koncepcję plebiscytu na Górnym Śląsku, ziemi skrzywdzonej w dwóch wojnach przez Aliantów, w celu stworzenia tutaj „niezależnej enklawy europejskiej”. Zaproponował też, aby w plebiscycie wzięło udział 1,5 – 2 mln Ślązaków mieszkających poza Polską.

W tamtym czasie sprawę nowej autonomii dla Śląska, oderwanego siłą od Niemiec, głośno podnosił Związek Wypędzonych (BdV), który w zależności od czasu i potrzeb widział Śląsk jako „pomost” łączący Polskę z Europą, albo jako „nowe terytorium” wspólnie zarządzane przez Ślązaków, Polaków i Niemców, czy wreszcie jako „jednostkę terytorialną” luźno powiązaną administracyjnie i ekonomicznie z Polską (coś w rodzaju Wolnego Miasta Gdańsk). Atmosfera wokół Śląska uspokoiła się po uznaniu przez zjednoczone Niemcy swojej wschodniej granicy, a już zupełnie nie było o czym mówić po wejściu Polski do NATO i Unii Europejskiej. Z naszej strony przestano się również bać, że Niemcy, po połknięciu NRD, pójdą dalej na Wschód. Za Odrą górę wziął pragmatyzm. Choć różne były prognozy.

Odgrzebuję w domowym archiwum opinię prof. Jadwigi Staniszkis z 1991 r., która nie wykluczała, że za 5 lat może dojść na Górnym Śląsku do referendum w sprawie przyłączenia tego regionu do Niemiec. Pisała: „Takie inicjatywy nie muszą wychodzić z Niemiec – wystarczy supremacja ekonomiczna. W sytuacji zapaści gospodarczej u nas, erozji patriotyzmu zwłaszcza wśród młodego pokolenia, zapatrzenia w niemiecki dobrobyt, mogą to być inicjatywy z tej strony Odry”. Na szczęście diagnoza prof. Staniszkis i tym razem się nie sprawdziła. Ale w tamtych latach wszystko to rozgrywało się na poważnie – stąd młody UOP, który uczył się państwa, Polski i Śląska (kto tu mieszka i w jaki języku się modli) śledził też Ruch Autonomii Śląska.

Przywołuję tamte czasy nie bez kozery, bo nie podoba mi się teza Rascha, że Polska pogwałciła integralność Niemiec w 1921 roku. Ponieważ sprawa granic niemieckiej Rzeszy została podważona już kilka lat wcześniej. Górny Śląsk stał się piłką w grze jeszcze przed zakończeniem pierwszej wojny światowej i odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Nieuchronna klęska państw centralnych i rewolucja w Rosji oznaczały załamanie się XIX wiecznego porządku w Europie. W tym porządku zakreślonego granicami przegranych mocarstw.

Już na początku 1918 r. Woodrow Wilson, prezydent USA, domagał się prawa do samostanowienia narodów. To etniczna Europa miała być filarem powojennego ładu. Zwycięzcy zgadzali się, że stanie się to kosztem integralności Niemiec, Austro – Węgier i Rosji. Innej możliwości nie było. W 13. punkcie słynnej deklaracji prezydenta USA stoi: powinno powstać państwo polskie obejmujące „terytoria zamieszkałe przez bezspornie polską ludność”.

W ślad za tym Roman Dmowski przedstawił Wilsonowi w październiku 1918 r. – w imieniu Komitetu Narodowego Polskiego zawiązanego w Lozannie – projekt przyszłych granic państwa, w tym granicy polsko – niemieckiej na Śląsku. W Polsce miała znaleźć się cała rejencja opolska obejmująca terytorialnie Górny Śląsk. Polska w tym przypadku nie podnosiła krzywdy zaborów, ale argumentowała to niemieckim spisem powszechnym z 1910 r., w którym z ponad 2 mln mieszkańców rejencji ok. 60 proc. przyznało się do polskości. 25 października 1918 r. Wojciech Korfanty zażądał w Reichstagu przyłączenia całego Górnego Śląska do powstającego państwa polskiego.

Tak więc w tym momencie integralność Niemiec stała – wolą zwycięzców – pod wielki znakiem zapytania, a w zasadzie w tej części Europy była palcem po wodzie pisana. Było bowiem polityczne przyzwolenie na rozstrzygnięcia plebiscytowe lub nawet siłowe (Powstanie Wielkopolskie). Zresztą ćwierć wieku później podobnie integralność Niemiec potraktowano w Jałcie i Poczdamie. Tak to jest w historii i polityce – nie dotyczy to tylko Niemiec – że za błędy i przegrane trzeba płacić.

***

PS. Serdecznie przepraszam za długą nieobecność.