Giesche za kratami
ABW zatrzymało czterech posiadaczy akcji przedwojennej katowickiej spółki Giesche, z jej prezesem Markiem N. na czele, którzy na podstawie skupionych na kolekcjonerskim rynku papierów próbowali przejąć (zob. „Oddajcie Katowice”) majątek wart kilkaset milionów złotych.
Prowadząca w tej sprawie śledztwo Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu uznała, że doszło do próby wyłudzenia mienia znacznej wartości. Zdaniem śledczych osoby posługujące się akcjami nie są akcjonariuszami, tylko posiadaczami akcji mających jedynie znaczenie historyczno – kolekcjonerskie. I taką też wartość. Niestety, decyzja o wsadzeniu za kraty osób powiązanych z reaktywowaną spółką Giesche nie kończy sprawy, ale jeszcze bardziej ją komplikuje. Bowiem na podstawie akcji historyczno – kolekcjonerskich, jak twierdzi prokuratura, doszło już do szeregu legalnych czynności prawnych zakończonych prawomocnymi decyzjami sądowymi. Będzie się jeszcze w tej sprawie działo…
Przypominam więc, co się działo do tej pory: na początku XX wieku niemiecka spółka Giesche była potęgą przemysłową na europejską skalę. Oprócz kopalń, hut i innych zakładów przemysłowych należało do niej jedna trzecia nieruchomości w Katowicach. Po podziale Śląska w 1922 r. 80 proc. koncernu znalazło się po polskiej stronie. W 1926 r. spadkobiercy Gieschego uznali, że rząd polski utrudnia funkcjonowanie spółki z kapitałem niemieckim i sprzedali akcje amerykańskiemu holdingowi Silesian – American Corporation. Po wybuchu wojny władzę przejął niemiecki zarządca komisaryczny; koncern Giesche pełną parą pracował dla hitlerowskiej machiny wojennej. W 1941 r. Niemcy próbowali odkupić od Amerykanów akcje Giesche, lecz nie dopuścił do tego – na podstawie ustawy o handlu z wrogiem – rząd USA. W 1946 r. Giesche S.A. została znacjonalizowana bez odszkodowania jako przedsiębiorstwo niemieckie. Ale o swoje upomnieli się amerykańscy akcjonariusze. W 1960 r. Polska i USA zawarły układ o odszkodowaniach dla obywateli amerykańskich za mienie utracone w Polsce. Zapłaciliśmy im 40 mln dolarów, z tego 30 mln dolarów za akcje Giesche. Amerykanie oddali nam 172 akcje i wydawać by się mogło, że spółka Giesche jest już tylko częścią historii Katowic. Okazało się, że papiery nie zostały zniszczone – znalazły się na rynku kolekcjonerskim. Nie zostały też specjalnie oznakowane, że mają tylko wartość kolekcjonerską – zwyczajowo takie akcje dziurkuje się lub stempluje.
Stąd też można było na ich podstawie spółkę reaktywować. Nie było z tym żadnych trudności, bo po wojnie nikomu nie przyszło do głowy, aby spółkę wykreślić z przedwojennego rejestru handlowego (figuruje w nim jeszcze ok. 100 tys. przedwojennych spółek). Bez problemów też, na wniosek nowych właścicieli, wpisana została do Krajowego Rejestru Sądowego. Od 2006 r. nowi właściciele Giesche zaczęli domagać się zwrotu majątku w Katowicach. Jakim prawem, jeżeli Polska już raz zapłaciła za te akcje? Otóż uregulowanie zobowiązań wobec amerykańskich akcjonariuszy nie ma wpływu na roszczenia przysługujące samej spółce. A spółka na razie nie wyciąga rąk po kopalnie i huty, ale tylko po nieruchomości. Oszacowano je – dla potrzeb śledztwa – na ponad 340 mln zł.
Władze Katowic początkowo lekceważyły żądania Giesche, ale kiedy okazało się, że sądy wpisują spółkę do ksiąg wieczystych, to włodarzom miasta szczęki zaczęły opadać. Zawiadomiono prokuraturę. W Tarnobrzegu badany jest wątek karny – czy mamy do czynienia z wyłudzeniem lub oszustwem? W Katowicach cywilny: czy były podstawy do reaktywacji spółki i wpisania jej do sądowego rejestru na podstawie akcji kupionych na rynku kolekcjonerskim? A więc: czy spółka działa legalnie czy nie? A jeżeli nielegalnie, to co zrobić z legalnymi wyrokami, w tym Najwyższego Sądu Administracyjnego, które zapadły w sprawie odrodzonej spółki?
Zatrzymanym posiadaczom akcji Giesche zarzucono próbę wyłudzenia. Uznano bowiem, że podawali się za sukcesorów praw majątkowych spółki Giesche, choć nimi nie są. Ta sprawa ma inne ciekawe odsłony. Otóż wśród zatrzymanych jest Tomasz G., członek reaktywowanej przedwojennej spółki Warszawskie Towarzystwo Fabryk Cukru (WTFC); członkiem jej rady nadzorczej jest Marek N., większościowy posiadacz akcji Giesche. WTFC szło na giełdę, ale teraz musi zawrócić z tej drogi.
Kiedy w Katowicach pojawił się z żądaniami majątkowymi Marek N. z Gdyni (tam też przeniesiona została siedziba reaktywowanej spółki Giesche), to Piotr Uszok, prezydent miasta, krzyknął: – Po moim trupie, nie oddamy miasta! Uszok zaciera ręce po zatrzymaniu posiadaczy akcji, ale z otwarciem szampana radziłbym jeszcze poczekać. Raczej pewne jest, że ta sprawa, po sądowych bojach w Polsce, trafi do Strasburga. Dzisiaj kamyczek jest w ogródku skarbu państwa, który ostro powinien zabrać się za reprywatyzację skierowaną do faktycznych spadkobierców przedwojennych właścicieli. Inaczej bowiem – jeżeli zmartwychwstanie tylko część ze 100 tys. spółek drzemiących jeszcze w przedwojennym rejestrze sądowym – skarb państwa pójdzie z torbami.
***
ABW czyści węgiel – Śleper, co do prywatyzacji górnictwa, to w tej chwili trwają prace na ustawą o nadzorze właścicielskim, która ma przenieść górnictwo z Ministerstwa Gospodarki do Ministerstwa Skarbu Państwa, a z niego – na ścieżkę prywatyzacyjną. Na samą zapowiedź takiego rozwiązania górnicze związki powiedziały, jak powyżej prezydent Uszok: – Po naszym trupie! Przeciwnikiem jest też koalicyjne PSL, które dzisiaj rządzi węglowymi spółkami, no i kadrami. Tymczasem Śląsk powoli uwalnia się sam od węgla. W 2009 r. wydobycie wyniosło 72 mln ton, a więc o ponad 5 mln ton mniej niż rok wcześniej. W br. pewnie nawet węglowa 70–tka nie stuknie.
Faktycznie – to do Kartki z podróży – spora część węgla oferowanego w kraju pochodzi z Rosji. Szacuje się, że w poprzednim roku było go ok. 10 mln ton, a prognozy tegoroczne mówią nawet o 12 mln ton. To dobra wiadomość dla elektrowni, elektrociepłowni i wszystkich podrzucających węgiel do domowych pieców – węgla nie zabraknie mimo spadku wydobycia. A rosyjski węgiel dociera już na Śląsk.
Komentarze
Wracając do kwestii górnictwa i jego prywatyzacji, a także gróźb związków zawodowych, rząd powinien przed przystąpieniem do prywatyzacji tego segmentu gospodarki, dotrzeć z argumentacją do załóg i prowadzić szczerą dyskusję wokół tego problemu. Jeśli zacznie realizować prywatyzację tylko dlatego, że racja jest po jego stronie, to przegrają wszyscy, a cwaniakom związkowym jest wszystko jedno, oni pilnują tylko swoich interesów. W pierwszym rzędzie trzeba uświadomić pracownikom jakie kokosowe interesy robią związki i ich działacze, nie jest to zbyt chlubne zajęcie, ale cel(w tym wypadku ratunek dla węgla) uświęca środki, trzeba pokazać pazerność tych kmiotów. Ludzie reagują alergicznie na bogacenie się ich kosztem, nie staną za związkowcami kombinującymi jak się uwłaszczyć na państwowym bez wyłożenia własnych pieniędzy. Redaktor wspomniał o brudnej robocie jaką wykonuje w górnictwie PSL, niech w tym brną dalej, pozwoliłbym im na jeszcze więcej, bo do tej pory zajmowali się tylko stanowiskami, a w różnych agencjach rolnych pozwalali sobie i pozwalają na więcej i nie mogę zrozumieć dlaczego nikt do tej pory nie zarzucił na nich sieci.
Górnictwo w Polsce tak czy owak się kurczy i będzie coraz mniej wydobywać, nie martwi mnie to, musi jednak pozostać poważna baza dla przemysłu elektromaszynowego, który produkuje i sprzedaje na cały świat urządzenia stojące na światowym poziomie, projektowane i wytwarzanie w kraju.
W mojej opinii aresztowanie cwaniaczków to skandal.
Oczywiście, że mamy doczynienia z próbą wyłudzenia.
Ale od tego są niezawisłe sądy które nie powinny się na takie numery łapać.
Aresztowanie to moim zdaniem przejaw bezsilności państwa i próba zastraszenia.
Nie tak to się powinno odbywać w państwie prawa.
A jednak Kaczory maja trochę racji. Jeśli się nie zrobi porządku z przeszłością, to będzie się czkawką odbijać przez dłuuuugie lata. Zaniechanie lustracji, brak zamknięcia kwestii odpowiedzialności państwa za PRL a nawet II RP będzie co jakiś czas „cykać” takimi przypadkami. Agnes Trawny też odzyskała ziemię, bo ktoś zaniedbał wpisu do księgi wieczystej.
Przeszłość trzeba rozliczyć w tym sensie, że najważniejsze sprawy trzeba doprowadzać do końca a nie czekać „bo jakoś to będzie i samo się załatwi”. Bez emocji, ale trzeba. Jak widać – samo nie załatwi się. Prawa rynku są nieubłagane – jeśli ktoś może na zaniechaniu zarobić, to będzie próbował. Żadne zaklinanie o litość nic nie dadzą. W Strassburgu nie będzie „wicie rozumicie, dawne dzieje, nie ma do czego wracać”.
Pozdrawiam
Jezeli akcje sa na okaziciela to niech Uszok szykuje juz trumne.
Przyda sie za 5-10 lat po wyroku w Strasburgu. Po dzisiejszych cenach bedzie jak znalazl.
Zastraszanie przez sluzby nie pomoze szczegolnie jak znajada odpowiedniego sponsora. Powiedzmy, Opus Dei jak bylo z PZU albo Golden & Sachs (niedawon „zdjal” 30 mld z polskiego rynku a Tusk z doradcami tego nie zauwazyl).
Z drugiej strony jak Katowice beda nalezec do jednej rodziny to lepiej na tym wyjda niz jak dzisiaj gdy weglem rzadza te same ~100 rodzin jak za komuny. Dlaczego straty Schtajnchow maja nas przerazac ?
P.S.
„to dobra wiadomość dla elektrowni, elektrociepłowni” w czasie gdy nie bylo pradu przez tygodnie Tusk im pomogl podniesc ceny za prad. Rzeczywiscie dla nich to dobra wiadomosc.
do tkw: obrażanie Pani Agnes Trawny, którą PRL-owska totalitarna dyktatura chciała pozbawić własności mimo, iz było to sprzeczne nawet z PRLowskim prawem to przykład polskiej mentalności Kalego (jak Kali ukraśc krowa to patriotyczny uczynek, jak Kalemu ukraść krowa to zbrodnia komunistyczna). Chcecie lustracji ale nie przeszkadzają wam PRL-owskie prześladowania mniejszości narodowych? Jałte i Stalina (oraz Aliantów zachodnich, którzy z nim się układali) potępiacie ale nie przeszkadza wam jego prezent w postaci tzw. Ziem zachodnich? …Albo, albo…
Komuna be ale gomułkowsko-moczarowski przaśny nacjonalizm OK ?(1000-lecie niewiadomo czego i „byliśy, jesteśmy, będziemy”)
lustracja i reprywatyzacja ale tylko dla jedynie słusznych i Rodziny radia M.?
to proponuję wprowadzić polską volkslistę – to pozwoli wam odróznić słuszne roszczenia od niesłusznych a tępa litera prawa nie będzie petać woli narodu: „patrioci” nie powinni się wstydzić sprawdzonych wzorów
PS. wykorzystywania UB (nazwa już politycznie poprawna ale duch najwyraźniej pozostał) do załatwiania niewygodnych dla Skarbu Państwa spraw i roszczeń. Spółka ma osobowośc prawną i jej roszczenia i prawa nie są roszczeniami i prawami samych akcjonariuszy, nawet jeśli akcje są istotnie wyłudzone. Ponadto, ktoś odpowiada za to, że teoretycznie „odkupione” lub umorzone akcje nie zostały zniszczone lub oznaczone i że z Ministerstwa „wypłynęły”. Ktoś odpowiada za nie wykreślenie spólki z rejestru etc. etc. Problem w tym, że tymi odpowiedzilanymi nie są ci aresztowani ale wysokiej rangi urzędnicy, sądy oraz samo UB, które najwyraźniej nie dopełniło swoich obowiązków wczesniej chorniąc te papiery.
TO BIAŁORUŚ – ale Warszawie i Priwislincom zawsze było tam bliżej niz do cywilizacji. pewnie stąd ta „alergia” na Niemców.
Wydaje mi sie za „spolka” popelnila podstawowy blad. Powinna to uczynic pod egida Kosciola katolickiego i wtedy z pewnoscia otrzymalaby wszystko co sobie zazyczy.
Galicyjokiem powinni zaopiekować się dobrzy psychiatrzy.
dzięki za troskę o moje zdrowie
oskarżenia o schizofenię bezobjawową to takie tradycyjne „sowiecko-powstańcze (z Muzeum)”. towarzysz Erwin pewnie zna to z doswiadczenia zwodowego
Jeszcze raz się okazało, że bałagan w papierach może być groźniejszy od konfliktu zbrojnego. Zaraza komunistycznej beztroski przeniosła się na obecne 20 lecie niepodległej Polski i nikt w dalszym ciągu nie chce tego stanu rzeczy zmieniać. Przecież sprawna administracja to, to samo co krwiobieg żywego organizmu i zator w najdrobniejszej jego części może skończyć się katastrofą. Wszyscy w tym kraju cicho lub głośno zgadzają się co do skutków reprywatyzacji, czyli wykończenia budżetu, ale nikt nie podjął jakichkolwiek działań, ażeby zamknąć sprawy tysięcy spółek istniejących na papierze, a także innych kategorii własności niemożliwych do oddania byłym właścicielom, lub wypłacenia im odszkodowań. I nie wystarczy w tym miejscu ogłosić, że pełna reprywatyzacja nie będzie możliwa, trzeba wypracować akty prawne, które zrealizuje administracja. Najbardziej zabawne w całej aferze spółki Giesche są, wspomniane przez gospodarza czynności prawne, zakończone wyrokami sądu. Nie znam się na tym całym procederze prawnym, kieruję sie tylko zdroworozsądkowym myśleniem, podpowiadającym mi pewne podobieństwo do niedawno zawartej transakcji, kupna nieruchomości przez nieistniejącą osobę fizyczną(agenta CBA).
Do Śleper: zgadzam się w całej rozciągłosci.
Na tym polega własnie cała hipokryzja: po tylu latach reprywatacja nawet jeśli oczekiwan nie będzie juz możliwa, niby jak? Jak oddzielić „słuszne” roszczenia od „niesłusznych”? A poza tym: czy tzw. reformę rolną uznac za słuszną czy nie słuszną? Podobnie jak stosowanie podówjnych standardów: jak agent Tomek na lewo coś załatwia na szkodę ineteresu prywatnego (facet, ktory mu ten dom spzredawał nie miał związku ze sprawą) to „dobry uczynek” a jak dochodzi do roszczeń „niesłusznych przeciw Skarbowi Państwa to zły uczynek? A ile spraw związanych z roszczeniami to tak naprawdę trup w szafie jeszcze z czasów II RP? „W II RP też prowadzono „reformę rolną” (było nawet kilka ustaw w tej sprawie) tylko sposób jej załatwienia był taki, że wstyd dziś o tym wspomnieć?. Z jednej strony lobby ziemiańskie (tak, tak cos takiego juz przed wojną działało) de facto zablokowało jej prowdzenie a z drugiej II RP wykorzystywała tę ustawe do nacjonalistycznej polityki na tzw. kresach – osadzano tam np. wojskowych polskich osadników „słusznych polskich etnicznie” oczywiście wykluczając okolicznych ukraińskich chłopów, ktorym ta ziemia bardziej sie należała ale mieli „niesłuszny” etnos. A sekwestry i trudności mnożone wobec niemieckich przedsiębiorców na Śląsku (taką politykę promował np. Grażyński – pardon primo voto Kurzydło). A popieranie napływu „galileuszy” i kongresowiaków na stanowiska urzędnicze na Śląsku kosztem miejscowych. A przejęcie mienia po pomordowanych Żydach jako mienia „opuszczonego i poniemieckiego” (wczesniej państwo niemieckie lub władze okupacyjne GG przejmowało mienie pomordowanych). I jak to teraz „odcedzic”? Co zwrócić a co nie?
A sprawa tzw. Berlinki – czyli zbiorów Pruskiej Biblioteki Państwowej zagarniętej przez polskie władze na Śląsku gdzie była ukryta, ktora jest jednym z ostatnich jeńców II wojny? Dobra kultury zagrniete tytułem „rekompensaty” – ciekawa koncepcja. Ciekawe czy od tego Mozart czy Beethoven staną się bardziej polscy? (Natomiast w rewanżu państwo polskie oczekuje by Niemcy zechcieli wkopać głebiej gazową rurę na torze wodnym do Szczecina, by my wiecznie cierpiący „wycierpielismy sobie” właściwą politykę energetyczną). Ta sprawa to przykład, który dowodzi, że pewnych spraw nawet pieniedzmi nie da się załatwić. Natomiast polska koncepcja jest krótka: Prawo prawem ale sprawiedliwośc musi byc po NASZEJ jedynie słusznej stronie.