Zjednoczeni dla Śląska
„Zjednoczeni dla Śląska” – pod taką nazwą Państwowa Komisja Wyborcza zarejestrowała komitet, powołany do życia wespół przez Niemiecką Wspólnotę „Pojednanie i Przyszłość” i Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców Województwa Śląskiego.
Ojcowie założyciele: Dietmar Brehmer z PiP – zarazem szef prężnie działającego Górnośląskiego Towarzystwa Charytatywnego, oraz Martin Lippa z TSKN – zaprosili pod swoje skrzydła wszystkie organizacje, które śląskość mają w nazwie, w duszy i w intencjach działania. Łącznie z Ruchem Autonomii Śląska. Niemcy kuszą autonomistów – pisałem w tym miejscu nie tak dawno. No i słowo stało się ciałem. Skusili. Śląska prasa spekuluje, że pierwsze miejsca na listach – w woj. śląskim jest sześć okręgów wyborczych – przypadnie Ślązakom, drugie – Niemcom.
Dla autonomistów i dla kręgów do nich zbliżonych Brehmer był wcześniej, z racji upartego deklarowania swojej lojalności wobec państwa polskiego, „dyżurnym Niemcem” – pogardliwie rzecz ujmując. Z racji upartego kwestionowania sensu autonomii Śląska wobec Polski nadano mu status „pożytecznego idioty”.
No, ale jak tylko wokół zaczął się roztaczać smakowity zapach mandatów (mówi się, że nawet sześciu, jak nie więcej), sytuacja weszła w inny wymiar. „Zjednoczeni dla Śląska”, jako polityczna firma niemiecka, nie muszą przekraczać Rubikonu w postaci pięcioprocentowego progu. Wystarczy zebrać 25 tys. głosów na jedną zjednoczoną głowę – i mandat jak w banku. Jak tu się nie skusić? Dla dobra Śląska?
I tak nam się narodził kolejny niemiecki komitet wyborczy, a raczej śląsko-niemiecki (albo odwrotnie, jak kto woli). Od lat w wyborach startuje Komitet Wyborczy Mniejszości Niemieckiej związany z TSKN Województwa Opolskiego. Nazwa czytelna – wiadomo, o kogo i o co chodzi.
Warto jednak przypomnieć, że niemieckość na Opolszczyźnie do atrakcyjnych już nie należy. W wyborach w 1991 r. miała 7 posłów i 1 senatora (to była siła!), w 1993 r. 4 mandaty poselskie i 1 senatorski, a później już po dwa mandaty. Od 2007 r. do dziś 1 mandat, ale się nie zdziwię – choć opolskim Niemcom dobrze życzę – jeżeli w październiku nie dostaną żadnego. Raz, że Niemcy głosują według przekonań politycznych, a dwa – niemieckość ma się na Opolszczyźnie dobrze, nic jej nie grozi, nie ma więc konieczności stałego przypieczętowywania jej namacalnymi wyborczymi deklaracjami i udowadniania oczywistej oczywistości. Po cholerę.
Zarejestrowanie „Zjednoczonych dla Śląska” wywoła, jak amen w pacierzu, dyskurs o sensie utrzymywania przywilejów wyborczych dla mniejszości narodowych. Poza Polską obowiązują jeszcze w Albanii, Chorwacji, Rumunii i w Słowenii. W RFN takie prawo ma mniejszość duńska, ale tylko na szczeblu parlamentu krajowego Szlezwik-Holsztyna. Bo czy uprzywilejowania narodowe nie wchodzą w paradę zasadzie równości obywateli wobec prawa? Nie osłabiają demokratycznej reguły, że każdy z nas dysponuje jednym takim samym głosem? A tu głosy mniejszości mają większą siłę rażenia; przynajmniej w teorii, bo opolska praktyka temu przeczy.
A co do „Zjednoczonych dla Śląska”… Dla PO i PiS, mówiących w tej sprawie jednym głosem, to wraży komitet, szkodliwy dla Śląska. Ale ja Dietmarowi Brehmerowi, którego lubię i cenię za próby walki z ubóstwem i bezdomnością, życzę powodzenia. Już sama rejestracja komitetu jest na pewno jego osobistym politycznym sukcesem. Będzie większy, jeśli na wyborczych listach do polskiego parlamentu nie znajdą się ci, którzy na co dzień mają Polskę głęboko w tyle.
Mówią na mieście, że do Sejmu nie będzie startował Jerzy Gorzelik, lider RAŚ. Jedni szepczą, że jest przez autonomicznych działaczy marginalizowany właśnie za manifestowanie antypolskości, a inni – że wzorem Jarosława Kaczyńskiego trzyma się w cieniu, aby nie drażnić. Na jedno wychodzi. Jak to na mieście.
„Zjednoczeni dla Śląska” przysięgają solennie, że nie są ukrytą opcją niemiecką. Deklarują, że w Sejmie będą działać na rzecz naszej małej ojczyzny. Łza się w oku kręci… Heimat rzecz święta. Pożyjemy, zobaczymy…
Komentarze
Tylko historia się powtarza. W miedzywojennym Sejmie Śląskim doprowadzony do ostateczności Wojciech Korfanty zawarł sojusz z niemieckimi posłami.
Jak Pan myśli dlaczego?
I jeszcze jedno. Slowo „Haimat” nie istnieje, istnieje slowo Heimat.
Dobry wieczór!
Czy raczej już:
Dzień dobry!
Niestety, z uwagi na natłok zajęć w pracy i poza pracą rzadko kiedy znajduję ostatnia czas na komentowanie wpisów pana Redaktora. Tym razem jestem na delegacji, więc czas zajmuje mi jedynie praca :), więc mogę podzielić się Państwem moimi refleksjami. Jak Państwo widzą, piszę ten tekst bardzo późno, mam nadzieję, że wybaczą mi Państwo literówki czy też niedoskonałości gramatyczne i stylistyczne – niestety, przy moim obecnym stanie są nie do uniknięcia…
„Niemcy kuszą autonomistów”
Ciekawe – a przed wojną Niemcy nie kusili? Dlaczego? Dlatego, że II zagwarantowała woj. Śląskiemu szerszą autonomię niż oferowało państwo niemieckie? Autonomię, która jak sam Pan przyznał kilka lat temu, funkcjonowała tak dobrze, że nawet jej krytycy stawiali ją po upływie kilkunastu lat za wzór do naśladowania przy opracowywaniu kolejnych zmian administracyjnych dla całej Polski – mam nadzieję, że nie muszę cytować Pana własne słowa sprzed kilku lat?
Poza tym: Niemcy, ale jacy? Bawarczycy? Szwabowie? Sasi? Niemcy nadwołżańscy? NIE – Ślązacy narodowości niemieckiej, nieprawdaż?
„przypadnie Ślązakom, drugie – Niemcom”
Ciekawe – stawia Pan Ślązaków w tym samym rzędzie co Niemców? Niemcy są narodem, więc czyżby zaczął Pan uważać naród śląski za tak samo rzeczywiście istniejący naród jak naród niemiecki? Czyżby przekonała Pana pani premier, przewodnicząca Platformy Obywatelskiej, pani Ewa Kopacz? Proszę samemu sprawdzić: https://www.youtube.com/watch?v=VG24v7GGFwI (reakcja ex-PiSowca, miłośnika gen. Pinocheta, bezcenna) 🙂
Ślązakom, a nie tylko „autonomistom”? Więc owi Niemcy kuszą nie tylko autonomistów, lecz tylko autonomistom ma Pan za złe bycie obiektem „kuszenia”? Cóż oni Panu takiego złego zrobili, że tak zaciekle Pan ich zwalcza? Czyżby żywił Pan jakąś nostalgię za rządzącymi po 1945 roku w Polsce wybrańcami Stalina i Berii, którzy – ze złamaniem obowiązującego polskiego prawa – zniszczyli autonomię woj. Śląskiego? Dodajmy: przy okazji zniszczenia autonomii rozszabrowali pożytki Skarbu Śląskiego (dla niezorientowanych: zasoby finansowe skarbu woj. Śląskiego zostały rozdzielone między wszystkie województwa ówczesnej RP – za wyjątkiem jednego: woj. Śląskiego).
„„dyżurnym Niemcem” – pogardliwie rzecz ujmując.”
To Pan ujmuje to tak – jak sam przyznaje – „pogardliwie”? Jeśli ktoś inny – bardzo proszę o wskazanie źródła.
„„pożytecznego idioty”.” – można wiedzieć, kto nadał takie miano? Bardzo, ale to bardzo proszę o wskazanie źródła! Przy okazji: jak PT czytelnicy tego bloga sądzą, czy ktoś, któremu członkowie jakiejś organizacji pogardliwie wymyślają od pożytecznych idiotów i dyżurnych Niemców, zapraszałby usilnie czy też wręcz kusił (określenie gospodarza bloga) tych, którzy tak go obrażają?
„No, ale jak tylko wokół zaczął się roztaczać smakowity zapach mandatów (mówi się, że nawet sześciu, jak nie więcej), sytuacja weszła w inny wymiar.”
Mam rozumieć, że prawdziwi Polacy – patrioci, nie należący do żadnych niemiłych Panu mniejszości, którzy piastowali funkcje wskutek wygrywania wyborów, jak jeden mąż rezygnowali z diet poselskich / senatorskich czy poborów prezydenta? Jestem gotów się założyć, że 99% owych wybrańców narodu, creme de la creme narodu polskiego bardzo się cieszyło na okrągłe „pensyjki” (nazywane dietami), a ta pomijalna mniejszość rezygnowała z diet dlatego, że przyjmując je musiałaby zrezygnować ze swoich – dużo większych – przychodów? https://pl.wikipedia.org/wiki/Pose%C5%82#.C5.9Awiadczenia_materialne Jeśli ktoś uważa, że moje domysły są bezpodstawne, to polecam lekturę książki R. A. Ziemkiewicza o tytule niezbyt pochlebnie określającym ludzi obecnie uważających się za naród polski, w szczególności opis pierwszych kroków pewnego premiera zaraz po wyborze przez Sejm.
Jeśli się nie mylę, nie wypominał Pan do tej pory diet żadnemu posłowi ani senatorowi, a teraz tak Panu zaczyna przeszkadzać, że mógłby ją otrzymać ktoś nie zaaprobowany przez zarządy kilku liczących się partii, od wielu wielu lat kręcących się w okolicach ulicy Wiejskiej w Warszawie?
„Raz, że Niemcy głosują według przekonań politycznych, a dwa – niemieckość ma się na Opolszczyźnie dobrze, nic jej nie grozi,”
Wypowiada się Pan z niesamowitą pewnością na temat pobudek kierujących mieszkańcami zachodniej części Górnego Śląska, którzy deklarują narodowość niemiecką. Czy były przeprowadzane jakieś badania socjologiczne na ten temat? Mógłbym prosić o wskazanie ich wyników? Czy może nie istnieją żadne rzetelne naukowe podstawy do wygłaszania takich stwierdzeń?
Co do takich a nie innych wyników wyborów: jak to się ma do wyników ostatniego spisu „powszechnego”? Jak to ma się to starzenia czy wręcz wymierania starszych autochtonicznych mieszkańców obecnego woj. Opolskiego i wyjeżdżania ich potomków za granicę? Jak to ma się do wyraźnie niższej frekwencji w wyborach w woj. Opolskim?
A co tego, że nie nic niemieckości na Opolszczyźnie nie grozi – ciekawe, co odpowiedziałby na to ś.p. Dieter Przewdzing, brutalnie zamordowany blisko 1,5 roku temu? Przy okazji – tak ładnie pisał Pan swojego czasu o swojej zażyłej znajomości z p. Przewdzingiem, a jakoś nic Pan nie pisze przez niemal równe 1,5 roku o przebiegu śledztwa w/s tego morderstwa, może nie monitoruje Pan pracy organów ścigania w tej sprawie? Mam nadzieję, że nie obawia się Pan, że dociekanie prawdy nt. morderstwa D. Przewdzinga może ściągnąć na Pana jakieś niebezpieczeństwo?
„Bo czy uprzywilejowania narodowe nie wchodzą w paradę zasadzie równości obywateli wobec prawa? Nie osłabiają demokratycznej reguły, że każdy z nas dysponuje jednym takim samym głosem?”
A czy próg wyborczy (5%) nie dyskryminuje mniejszości przekonaniowych czy politycznych? Przecież tak samo narusza art. 96 ust. 2 Konstytucji RP („Wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne …”). Jednak istnienie progu wyborczego jakoś Panu nie przeszkadzało i nadal nie przeszkadza, nieprawdaż? Co więcej, nie przeszkadzało Panu uprzywilejowanie mniejszości narodowych, z którego korzystała w największym stopniu mniejszość niemiecka – do teraz, kiedy może z niej skorzystać największa acz zaciekle oficjalnie nieuznawana mniejszość RP? Czyżby największym zagrożeniem dla obecnego państwa polskiego byli Ślązacy – zgodnie z wyrokiem Sądu Najwyższego z 5.XII.2013 roku – Polacy?
„Dla PO i PiS, mówiących w tej sprawie jednym głosem, to wraży komitet, szkodliwy dla Śląska.”
Niesamowite! Wraży komitet? Szkodliwy dla Śląska (jak rozumiem całego – wraz z Dolnym Śląskiem oraz fragmentami leżącymi w Republice Czeskiej i Republice Federalnej Niemiec)?
Cóż, przeanalizujmy te kilka słów po kolei.
Czy taki komitet może być wraży? Proszę o trochę logicznego myślenia:
a. Jeśli Ślązacy są Polakami (zgodnie z wyrokiem SN z 5.XII.2013 r.), to ich akces do tego komitetu może co prawda spowodować wejście „boczną furtką” do Sejmu kilku posłów – lecz wszak w większości Polaków, a jeśli Niemców, to „dyżurnych Niemców”, których nawet gospodarz bloga się nie obawia, ba, wręcz chwali! Czy to może być „wraże”?
b. Jeśli SN przeżył w dniu 5.XII.2013 r. zbiorowe zaćmienie umysłowe i wydał orzeczenie stojące w jaskrawej sprzeczności ze stanem faktycznym, to wejście Ślązaków do Sejmu z list komitetu mniejszości narodowej jest jak najbardziej zasadne i sprawiedliwe, a to, że muszą skorzystać z „gościny” innej mniejszości to prosta konsekwencja błędnego orzeczenia SN. Czy „work around” błędnego wyroku, pójście za duchem a nie literą prawa, może być „wraże”?
Panie Redaktorze, czytelnicy bloga! Proszę przejść się do Muzeum Śląskiego i poczytać o tym, którego to województwa mieszkańcy płacili w II RP najwyższe podatki i skonfrontować to z obecną kondycją wschodniej (i nie tylko wschodniej) części Górnego Śląska. Proszę przekonać się na własne oczy do jakiego stanu został doprowadzony Bytom – jeszcze kilkadziesiąt lat temu najbogatsze miasto niemieckiej części G. Śląska. Proszę pojechać do Muzeum w Radzionkowie i zweryfikować informacje o masowych wywózkach Ślązaków „na białe niedźwiedzie”. Proszę odwiedzić muzeum Kopalnia Królowa Luiza w Zabrzu i przekonać się, jaki los przypadł żonom i dzieciom wywożonych Ślązaków. Proszę poczytać o obozach przejmowanych przez nową administrację a dalej wykorzystywanych zgodnie z potwornym pierwotnym przeznaczeniem – lecz zapełnianych ludnością miejscową (na początku wyłącznie). Proszę poczytać o przekraczanych kilkunastokrotnie stężeniach różnych substancji szkodliwych na Górnym Śląsku, o tym, jak cudownie dopieszczała władza mieszkańców Szopienic, systematycznie zatruwanych przez hutę metali nieżelaznych oraz jak złamano karierę miejscowej lekarce, która zaczęła alarmować o zatruwaniu miejscowej ludności. Proszę przejść się po Karbiu w Bytomiu czy Biskupicach w Zabrzu… I wyrobić sobie własną opinię, czy komitet wyborczy Niemca, którego śląskie korzenie sięgają wielu pokoleń wstecz i – przed ponad 20 laty wstecz – autora (w moim przekonaniu bardzo głęboko chrześcijańskich w duchu) audycji w Radiu Katowice oraz nielicznych pozostałych na Górnym Śląsku autochtonów może być jakimś wrażym wynaturzeniem? Czy może źle świadczyłoby o demokracji w RP, gdyby tacy „ostatni Mohikanie” (którzy – mimo wszystkich deportacji, czystek etnicznych, migracji motywowanych w miarę upływu czasu coraz bardziej ekonomicznie – są tak przywiązani do swojego Heimatu, że pozostali) nie mogli założyć swojego komitetu wyborczego i nie mogli próbować uzyskać reprezentacji parlamentarnej?
Proszę też zadać sobie pytanie, jak możliwe, że gospodarz bloga, który tak usilnie dopatruje się niskich pobudek w kandydatach do parlamentu, zdaje się zupełnie nie dostrzegać faktu, że każdy mandat dla innego komitetu wyborczego oznacza brak mandatu dla jednego działacza którejś z sterowanej centralnie partii? Może to właśnie motywuje (chociaż częściowo) obie wielkie (rozmiarowo) partie do zwalczania nowego komitetu wyborczego?
Czy może dziwić negatywne stanowisko PiS – partii z jednej strony z nabożną czcią traktująca II RP a z drugiej strony zaciekle zwalczającej ugrupowanie postulujące przywrócenie autonomii woj. Śląskiego z czasów II RP – w dostosowanej do obecnych realiów, okrojonej formie? Autonomii, która – jak to kilka lat temu opisywał autor bloga, działała tak dobrze, że nawet jej pierwotni krytycy stawiali ją jako wzór do dalszych przekształceń administracyjnych II RP? Partii, której prezes stanowczo nie daje się przekonać, że „białe jest białe a czarne jest czarne”?
A PO… Cóż, po odejściu D. Tuska (który podobno w PE przedstawia się jako Kaszub) postanowiła postawić na pana z wąsem, który wsławił się opowiadaniem dwuznacznych żartów prezydentowi USA, skakaniem po krześle w Japonii, przyzywaniem szoguna, przysłowiową obecnie już w niektórych kręgach dysortografią i… zwalczaniem per fas et nefas wszelkich śląskich aspiracji… Cóż, pomysł ścigania się się z PiSem w konkurencji „kto jest bardziej PiSowski w zwalczaniu rachitycznego śląskiego odrodzenia” skończył się przegraniem wyborów prezydenckich. Jeśli dobrze pamiętam, różnica w liczbie uzyskanych głosów wyniosła około 150 tysięcy – to jakieś niecałe 18% liczby osób deklarujących narodowość śląską (w różnych konfiguracjach) w ostatnim spisie „powszechnym” – wygląda na to, że pan redaktor Dziadul miał rację, twierdząc, że wynik wyborów rozstrzygnie się na Śląsku. Cóż, po niepowodzeniu w wyścigach z PiSem na „pisowość” w obecnym woj. Śląskim PO przypomniała sobie, że nie jest Platformą Nacjonalistyczną lecz Obywatelską i postanowiła w woj. Śląskim zaprosić do władzy ugrupowanie stricte obywatelskie. Wzbudziło to moje zdziwienie – jaki ma to sens z punktu widzenia RAŚ? Za chwilę wybory, PiS po dojściu do władzy będzie miał czym kusić przedstawicieli PSL i SLD, koalicja i tak się zmieni a pozostanie niesmak wynikający z ponownego wejścia w koalicję z „ofermami” (którzy, przypomnijmy, na stanowisko prezesa Kolei Śląskich potrafili wybrać kolesia mającego problemy ze zdrowiem psychicznym, z oskarżeniami (później skazanego) za działanie na szkodę jednej z firm, którymi poprzednio zarządzał). Czyżby dla kilku stanowisk na kilka miesięcy? Ze strony PO interes był ewidentny – zawierając koalicję z RAŚ utrudniali PiSowi przejęcie władzy w województwie po wyborach parlamentarnych (przekupienie, o pardon, przekonanie członków PSL i SLD do opuszczenia koalicji z PO i RAŚ wyjdzie zapewne dużo drożej niż „przekonanie” członków albo SLD albo PSL). Co więcej, może PO rachowała na głosy chociaż części wyborców RAŚ (chyba tej słabiej zorientowanej) w wyborach parlamentarnych?
Po upływie pewnego czasu zaczynam przypuszczać, że RAŚ zaczął się uczyć reguł gry politycznej. Tak – zmiany w zarządzie województwa za kilka miesięcy wydają się nie do uniknięcia. Lecz sam podręcznik historii ziem naszego województwa będzie wartością samą w sobie. Powiecie Państwo, że PiS po zdobyciu władzy zredaguje zakalca w duchu Bieruta czy Gomułki? Bardzo możliwe, ale wtedy wystawi się na ostrzał za rozmijanie się z prawdą i/lub przemilczenia, a jeśli uda się opracować rzetelny podręcznik – to nic, tylko się cieszyć. A poza tym – nie wiem, jak pan Mercik, ale podobno J. Gorzelik przeznaczał pieniądze za działanie w zarządzie województwa na działalność swojej organizacji, jeśli tak, to odłożenie trochę „sadełka” przez końcem „odwilży” w dobie rządów PO ma sens. Zaś decyzja o wystawieniu kandydatów na listach komitetu „Zjednoczonych dla Śląska” pozbawia PO nadziei na przejęcie głosów chociaż części głosów zwolenników RAŚ i na dodatek ułatwia PiSowi atakowanie PO jako „przyjaciół” nie tylko „zakamuflowanej” ale wręcz „jawnej” „opcji niemieckiej”. Z drugiej zaś strony – jak słusznie zauważył jedyny śląski europoseł M. Plura – taka decyzja pozwoli przypinać zwolennikom autonomii czy działaczom mniejszości śląskiej łatkę „Niemców”, może też zrazić część Polaków – zwolenników idei autonomii. Posunięcie zatem dalekie od majstersztyku, ale zemsta na PO za bezmyślne wcielanie w życie pomysłów tytana myśli politycznej, który wymyślił sobie, że wygra na G. Śląsku wyścig z PiSem na to, która partia jest bardziej „pisowa”… całkiem, całkiem. 🙂
„jeśli na wyborczych listach do polskiego parlamentu nie znajdą się ci, którzy na co dzień mają Polskę głęboko w tyle.”
Ale jeśli znajdą się ci, którzy mają Polskę dokładnie tam, gdzie Polska ma Śląsk i Ślązaków, to będzie Pan w pełni usatysfakcjonowany? 🙂
„Jedni szepczą, że jest przez autonomicznych działaczy marginalizowany właśnie za manifestowanie antypolskości”
Hola hola panie Redaktorze, dlaczego uważa Pan, że p. J. Gorzelik (notka biograficzna: https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Gorzelik) jest antypolski? Czyż postulat przywrócenia autonomii woj. Śląskiemu z czasów II RP (uchwalonej wówczas jednomyślnie przez Sejm RP) nie świadczy o tym, że jako jeden z nielicznych polityków w Polsce na serio nawiązuje do polskich tradycji II RP? Proszę udać się do Muzeum Śląskiego i sprawdzić, ilukrotnie poziom życia w ówczesnym woj. Śląskim przewyższał średni poziom w II RP i porównać z obecną kondycją miast Górnego Śląska, Bytomia czy chociażby Zabrza, w którym się urodził – czy działania mające w zamiarze wyhamować degradację G. Śląska są antypolskie (to by implikowało, że propolskie jest dewastowanie Górnego Śląska – nieprawdaż)? Czy zacytowanie premiera Wlk. Brytanii Lloyd George’a jest antypolskie? A czy polscy geniusze tak cudownie zarządzali poniemieckim Śląskiem, że teraz miliony Niemców emigrują z Niemiec do Polski? Jest chyba na odwrót – o czym to może świadczyć? Może nikt im nie pokazał zdjęć Bytomia, Zabrza czy starszych dzielnic innych śląskich miast i dlatego nie wiedzą, jak to w Polsce czysto i bajecznie bogato? 🙂 A że uważa się za Ślązaka a nie Polaka? Samookreślenie swojej narodowości to kwestia sumienia i jak mniemam nikt nie powinien w te kwestie ingerować. A co lojalności – ta powinna być dwustronna, a bywało, że polska polityka wobec Śląska i Ślązaków od takiej drastycznie odbiegała, nieprawdaż?
Misiek ! Ales sie zapalil. Komentaz dluzszy od tekstu. Zaloz wlasny blog, jezeli tak kochasz pisac. W dzialanosci forumowej, lepszy jest krotki, madry komentaz uderzajacy w istote sprawy. Ja za istote artykulu uznalem, ze nie ma Slaska bez Niemcow i to jest sprawa powazna. Ostatnio tez nie ma Niemiec bez Polakow i dobrze, ze tak jest, ale to juz zupelnie inna opowiesc. Pozdrawiam. JB.
Jakoś nikomu nie przeszkadza, jak główne partie przygarniają takie „osobistości” jak Giertych, czy Misiek Kamiński – to PO, czy Goowin, odszczepieńcy Ziobro, kurski – to PiS, czy zlepek nikomu nieznanych partyjek kanapowych – to lewica, ale jak rodowici mieszkańcy Śląska chcą połaczyć swoje siły, to wielki larmo się robi.
Ślascy Niemcy, to również autochtoni, mieszkają tu od wieków, w przeciwieństwie do powojennych przybyszy „znikąd”.
M.P.Misiu.
mina Kamińskiego po wypowiedzi p. Kopacz – bezcenna. dokładnie obrazuje to, co o nas myślą Polacy.
Jan Bohynski
15 sierpnia o godz. 7:07
Tak , masz racje, nie ma Śląska bez Niemców, tak jak nie ma bez Czechów, Morawian, Żydów, bo to były nacje zamieszkujące moją Heimat od stuleci, tworzące dobrobyt i kulture tej Ziemi.
Dopóki w Niemczech będzie wyższa stopa życiowa niż w Polsce, a będzie jeszcze długo, dopóty ciągoty niemieckie na Śląsku będą kwitły i nie ma na to rady. Trzeba być cierpliwym, upływ czasu też robi swoje.
Szanowny Gospodarzu. Czytam Pańskie teksty od wielu lat. W zasadzie, od czasu gdy pojawił się Pan na Górnym Śląsku jako redaktor partyjnej „Trybuny Robotniczej”. Czyli dawno temu. I nigdy nie odniosłem wrażenia, iż mój Śląsk także dla pana jest Heimatem. Zawsze był Pan reprezentantem linii FJN, podobnie jak większość przybyszów z Polski centralnej i dawnych Kresów Wschodnich RP – migrantów zarobkowych oraz przymusowych przesiedleńców ze Wschodu II RP, którym decyzjami Józefa Stalina stworzono nowe Kresy RP, tym razem Zachodnie.
Nie da się ukryć, że Kresowiacy stanowią obecnie na Śląsku większość. Czy rdzennie polską? Patrząc na działania wspomnianego Stalina – mam podstawy do poważnych wątpliwości. Tyle, że problemem mojej ziemi jest sposób zarządzania nią przez polskie władze w Warszawie oraz nie skonsultowany ze społeczeństwem system polityczny i administracyjno-gospodarczy, funkcjonujący po 1989 roku.
To mafijny układ partyjny w Polsce jest źródłem troski wielu obywateli zatroskanych dobrem swoich regionów (nie tylko Śląska). Jeżeli polscy „politycy” nie potrafią, bądź nie chcą reprezentować nas dla naszego ogólnego dobra, to musimy szukać innych sposobów zaprowadzenia stanu normalności i ładu odpowiadającego standardom państwa prawa. Chyba, że czekacie na rozwiązania stosowane tam, skąd przybyło wielu naszych obecnych sąsiadów. Powiem jedno. Majdan zawsze był obcy tutejszej kulturze politycznej. Ale po latach wspólnego życia, zawsze można skorzystać z doświadczeń kresowych przybyszów.
Redaktorze. Polska na Górnym Śląsku jest naszym państwem od 93 lat. Na pozostałej części rządzi od 70 lat. Czy dobrze i skutecznie, z troską o pomyślność swych obywateli rozmaitego pochodzenia? Pański poprzedni tekst co nieco mówi o umiejętnościach rządzenia polskich elit politycznych (bo nie gospodarczych).
Obrazem tych kwalifikacji jest kilkumilionowa emigracja zarobkowa Polaków w krajach zachodniej Europy. W tym liczna emigracja prawdziwych Polaków (bo kresowego pochodzenia) do Niemiec, gdzie na potęgę germanizują się. Przyjmują niemieckie obywatelstwo deklarując jednocześnie niechęć do powrotu do Polski. Polski rządzonej przez stuprocentowych Polaków – tak przynajmniej o sobie mówią ci ludzie władzy. Gdzie oni realnie mają Polskę, pan Gospodarz na swym blogu nam pokazuje.
I to jest jedno ze źródeł utrwalania się mego wewnętrznego poczucia śląskości, na przekór propagowanej przez Pana i polskich „polityków” linii Frontu Jedności Narodu. Mam wrażenie, że Waszym wiodącym mottem wydaje się tekst wypowiedziany przez „polskiego polityka” o pseudonimie „Kobra”, a rozpoczynający się od słów: „nieważne czy Polska będzie …”
Wiem, Pan odpowie mi swoim tekstem, już kiedyś wydrukowanym – Liberum veto. Ale musi Pan zauważyć, że już nawet Polacy mają dosyć takich metod i sposobów rządzenia. I to oni Was rozliczą… Bo widzą, że można działać i żyć inaczej, aniżeli na sposób praktykowany przez „elity” warszawskie.
Pan Redaktor, jak to zwykle ma w zwyczaju, wykazał się znakomitym brakiem pojęcia o śląskich realiach, pisząc tak:
***niemieckość ma się na Opolszczyźnie dobrze, nic jej nie grozi,***
Widać nie zauważył, że opolscy posłowie są najżarliwszymi „niemcożercami” i to od „powrotu” Śląska do Macierzy… i nic się nie zmieniło w tzw. wolnej Polsce … no może poza drobiazgiem, że ostatnio wandale są już nieco zmęczeni i nie tłuką nagminnie szyb w probostwie po niemieckich mszach, jak „drzewiej”. Może im się znudziło, albo boją się kamer? Przecież policja nie może po mieście chodzić cały czas z zamkniętymi oczami i umarzać wiecznie sprawy z powodu niewykrycia sprawców. Wystarczy, że prokuratura prowadzi błyskawiczne i skuteczne dochodzenie w sprawie morderstwa człowieka, a nie głupich szyb.
Przewdzinga przeklinali, grozili prokuratorem i gdy to go nie uspokoiło, znaleźli skuteczny sposób, pewnie miły opolskim posłom, reprezentującym m. in. mnie, choć ich o to nie prosiłem.
Prawdopodobnie osiągnięcia śledczych są znakomite, szkoda, iż nie ma przecieków.
W zasadzie wszystko co istotne w sprawie aspiracji Ślązaków wystarczająco zohydził Pan Reaktor w swoim wpisie … i celnie skomentował @pluszowy miś i inni. Nie ma racji blogowicz @JB z zarzutem, że komentarz misia był za długi. Co innego na takim blogu, gdzie liczba komentarzy jest trzycyfrowa. Na śląskim blogu z trudem dochrapie się wpis 10 komentarzy.
Cały czas mnie denerwuje, że nawet dziennikarze używają pojęć bez podania definicji pojęć, przez co każda dyskusja jest bezcelowa. Chodzi mi o zestawienie – lub przeciwstawienie – pojęć: Ślązak, Polak, Niemiec.
Czy każdy Ślązak – niezależnie od definicji – musi należeć tylko do jednej z tych grup, czy przypadkiem może łączyć te pojęcia? Pisałem o tym sążnisty elaborat w Silesii, podając konkretne przykłady znanych osobistości, które się uważają za Ślązaków (Kutz, Simonides i Marek – polscy Ślązacy!). Nie podam nazwisk niemieckich Ślązaków z powodów znanych. Może Brehmer ? Ja go ceniłem w czasach, gdy Kroll dopiero zaczynał działać i żałuję, że go wygryźli z władz Towarzystwa.
Niezupełnie prawdziwy jest zarzut, że nie ma badań socjologicznych na temat odczuć narodowościowych ludności autochtonicznej – moim zdaniem jedynych prawdziwych Ślązaków z dziada pradziada – lub jeszcze dalej! U mnie dokumenty kończą się nieco przed pradziadkami – początek XIX wieku. Polskość nazwisk moich przodków (większości) jest lekko „zaświniona” przez Schneiderów i Winklerów.
Otóż w czasach głębokiego PRL’u opolska socjolożka o „brzydkim” – pachnącym niemieckością nazwisku – Berlińska – opublikowała wyniki swoich badań na Opolszczyźnie, kończąc je wieńczącym całość stwierdzeniem:
„Zapytać Ślązaka na Opolszczyźnie, czy czuje się Niemcem czy Polakiem, to jakby bez sensu”!
Ja wyrzucam zdecydowanie wyraz „jakby”, to naprawdę nie ma sensu!!!
Skoro komentarz ma być krótki, to na tym kończę.
Spojrzenie z troche szerszej perspektywy: moze mniejszosci (nie koniecznie narodowe) maja generalnie sklonosci do zawierania powiedzmy kontrowersyjnych sojuszy? Przyklad? polska mniejszosc na wilenszczyznie od lat trzymajaca „sztame” z mniejszoscia rosyjska. trzeb byc tu swiadomym, ze traumatyczne wspomnienia zwiazane z Rosja sa swiezsze na Litwie niz niemieckie w Polsce… Oczywiscie oprocz podobienstw trzeba tez widziec specyfike sytuacji: z tego co mi wiadomo prawa Polakow na Litwie sa o wiele mniej respektowane niz prawa mniejszosci w Polsce. Niezaleznie od tego warto pamietac o tym podobienstwie zanim sie rzuci kamieniem…
@ Antonius
Antoniusie , dziekuje.Duzo zdrowia i duzo madrych tekstow.Takich jak ten.
Widzę to tak, że nareszcie mniejszość niemiecka na Śląsku poszła po rozum do głowy. Stało się to na skutek kurczenia się tej mniejszości, ale głównie dlatego, że spis powszechny pokazał Ślązaków jako mniejszość kilkakrotnie większą od niemieckiej. Nie chcę się tutaj z nikim kłócić o Niemców, bo poważna część moich krewnych mieszka w Niemczech i określają się tam różnie. Kilku przekonałem do refleksji nad tym problemem i teraz określają się jako Ślązacy. Z Polakami się nie dogadamy, co jest pewne jak dwa razy dwa, więc trzeba szukać takiego rozwiązania, które pozwoli nam mieć choć minimalny wpływ na bieg spraw śląskich. Takim rozwiązaniem jest sojusz z mniejszością niemiecką.
Od redaktora Dziadula chciałbym się dowiedzieć kogóż to ma na myśli pisząc: „Będzie większy (Dietmar Brehmer), jeśli na wyborczych listach do polskiego parlamentu nie znajdą się ci, którzy na co dzień mają Polskę głęboko w tyle.” Nie doczekam się. Powiem tak, że jest pan typowym przedstawicielem plemienia, które rozumuje tak: „moja chata z kraja”. Nie jest możliwe, żeby w tak jednolitym kraju tak scentralizowanym jak Polska, powstało udzielne księstwo, w którym będzie się działo lepiej niż w reszcie. Owszem, powszechne jest zjawisko występowania enklaw patologicznej biedy, ale to już jest inna sprawa. Na to „lepiej” trzeba się dogadać ze wszystkimi innymi, przekonać ich. Gdybym był złośliwy wypisałbym tu kilkadziesiąt polskich nazwisk, ludzi będących posłami, senatorami, wysokimi funkcjonariuszami państwa i organizacji partyjnych, którzy tylko na pokaz świrują idiotyczny patriotyzm. Ci ludzie mają w głowie tylko jedno: jak okraść swoją ojczyznę!!! A jak już nie okraść, to przynajmniej jak zrobić, żeby się sąsiadowi nie powiodło lepiej.
Dziękuję @Antoniusowi za komentarz śledztwa w sprawie zabójstwa Przewdzinga. Komentując na gorąco ten mord, pan Dziadul był pewien, że wykrycie sprawców jest pewne i nastąpi lada chwila. Zostaną ci sprawcy tak wykryci, jak mniej więcej ujawniano zdarzenia jakie miały miejsce w dniu śmierci pewnej Basi, w pewnym familoku, stojącym w pewnym śląskim mieście.
No to teraz sobie wyobrazam sobie, jak teza o ukrytej opcjii niemieckiej bedzie rozkwitac. Nie znam sie za bardzo na sprawach Slaska, ale jesli mozna spojrzalbym na przedmiotowa kwestie z szerszej perspektywy. Moze zawieranie kontrowersyjnych sojuszy wpisuje sie jakos w specyfike roznych mniejszosci, nie tylko na Slasku. Co mozna np. powiedziec o przymierzu polsko-rosyjskim na wilenszczyznie? Cokolwiek o tym sadzimy, chyba jednak nie nalezaloby tu mowic o ukrytej opcji rosyjskiej? Mamy za to do czynienia z nieco egzotycznym sojuszem dla celow taktycznych. Czy to samo dotyczy sytuacji na Slasku? Domyslam sie, ze tak, choc jak mowie trudno mi sie tu wypowiadac. W kazdym badz razie mysle, ze warto te fakty wziac pod uwage.
Mały pluszowy miś
O ile wiem, Mały Pluszowy Misiu – do anulowania przedwojennej autonomii (obowiązywała na skrawku dzisiejszego Śląska) doprowadził kilka lat wcześniej pewien niespełniony artystycznie facet – nijaki Adolf Hitler – a komuniści tylko przypieczętowali zastały stan faktyczny. Układamy sobie w głowach po latach różne historyczne klocki, ale nie da się – nawet w upały – zbudować z nich autonomicznego Śląska w 1945 r. od Brynicy po Nysę Łużycką. W dzisiejszej rzeczywistości tym bardziej się nie da. Pewnie uznacie mnie za ignoranta i pewnie będziecie mieli rację – ale po 1945 r. nie dałoby by się ulepić nawet autonomicznego województwa śląsko – dąbrowskiego.
Co do dyżurnego Niemca, to odsyłam do publikacji Michała Smolorza, a on znał się na rzeczy jak nikt. Co do pożytecznego idioty, to tę wdzięczną i pojemną w treści zbitkę słowną wlał w moje ucho pewien znany regionalny polityk, któremu miła sercu jest autonomia, język i narodowość. Jego miano zachowam dla siebie, a że kocha Śląsk bezgranicznie – musicie uwierzyć na słowo. Wracając do Dietmara Brehmera – to choć Niemiec i Ślązak w jednej osobie – nie jest fanatykiem takich rozwiązań. Właśnie za odwagę formułowania swojego sceptycyzmu – przypięto mu tę łatę. Pożyteczny…dla władzy.
Niezmiernie się jednak cieszę, bo przecież czytam i słucham, że na moich oczach zmienia się postrzeganie Brehmera przez prawdziwych Ślązaków, tych, oczywiście, bez żadnych konfiguracji. Kto wie, może Niemcy w miarę kurczenia się niemieckości…Aż się boję myśl dokończyć!
Ubolewam – to również do Waldka B – że śledztwo w sprawie morderstwa Dietera Przewdzinga toczy się, jak się toczy. Dalej jestem przekonany, że prawda wyjdzie na jaw i niekoniecznie będzie ubrana w spiskowe teorie. Oprócz logiki życiem rządzi czasem przypadek, a wówczas najtrudniej na niego trafić. Bardzo chciałbym, aby śmierć Dietera została pomszczona, bez względu na czas, jaki od niej upłynie.
Misiu, jestem pod wrażeniem zapraszania (kilku miejscach) szerokiej publiczności do odwiedzenia Muzeum Śląskiego, żeby poznać skomplikowaną, pokrętną i tragiczną (dla ziemi i ludzi) historię. Do tej pory dla paru autorytetów (od muzealnictwa i historii), były to śmieci w jednym worku, po których dodatkowo powinien przejechać ów przysłowiowy już walec, a tu masz – i na śmietniku można znaleźć skarby prawdy. Podzielam twoją opinię i zachęcam – walcie do MŚ jak w dym.
I jeszcze jedno: naprawdę będzie mi to przeszkadzać jeżeli w polskim Sejmie znajdą się posłowie nie deklarujący lojalności wobec państwa pod którego barwami siedzą i ciągną od niego diety. Nawet gdyby pieniądze przeznaczali na szlachetne cele wydawnicze lub budowę studni na Saharze.
Przepraszam, że tak krótko, ale jak mnie pamięć nie myli inne sprawy już były podnoszone po wielokroć i na pewno jeszcze będą powracać. Miłej niedzieli życzę wszystkim adwersarzom. Z racji dzisiejszego święta – czołem!
Jestem ostatnią osobą, która widziałaby w każdym działaniu spiski. W przypadku Przewdzinga, każdy scenariusz jest dobry, od rabunku połączonego z morderstwem po mord z polityką w tle. Takiej spekulacji nie można zakwalifikować do teorii spiskowych. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę to, co się działo w domu Barbary Blidy, natychmiast musimy załączyć w głowie czerwoną lampkę ostrzegawczą. Jeśli policja i prokuratura zacierała ślady, to co ma myśleć o władzy przeciętny obywatel, którego reprezentuję ja?
Jeśli zaś chodzi o niemożność powrotu do autonomii Górnego Śląska, to rzeczywiście brak panu redaktorze wyobraźni. W Polsce dało się wrócić do systemu szkolnictwa polski międzywojennej, ponieważ tradycja tego okresu podobno była silniejsza od tej dwukrotnie dłuższej w PRL-u. Dało się też zmienić całkowicie mapę administracyjną Polski z nowym podziałem na województwa i powiaty, a pan twierdzi, że nie dałoby się wykroić województwa na śląską autonomię? Przypomnę też, że Polska oddaje autentycznemu, wewnętrznemu wrogowi, jakim jest kościół katolicki wszystko, czego sobie tylko zażyczy i to z nawiązką. Przywrócenie autonomii nie jest oddaniem w pacht kawałka Polski, bo to tylko zwrot tego, co odebrano ludziom, którzy z własnej woli chcieli być przy Polsce. O czym my tu w ogóle rozmawiamy?
Aha, faktycznie Adolf skończył z autonomią śląską, ale czy taka tradycja przystoi niepokalanym Polakom?
A ja się dziwię panom Brehmerowi i Lippie. Rozumiem, co RAŚ zyskuje na tym aliansie, ale co zyskują Niemcy? Sukces tworzonego komitetu oznacza niemal pewną zmianę ordynacji i odebranie mniejszościom przywileju nieprzekraczania progów wyborczych. Dzięki koalicji z RAŚ być może przez jedną kadencję będą mieli 2-3 mandaty (piszę o działaczach niemieckich), ale potem już nigdy więcej ani jednego (progi wyborcze liczone są w skali całej Polski). Anglicy na taką politykę mówią: penny wise, pound foollish. A Niemcy?
@panszir: jeśli przypomnisz sobie wezwania opolskich posłów PiS do demonstracji antyniemieckich w Opolu na początku maja, to może stwierdzisz, że zmiana ordynacji nastąpi bez względu na to co zrobi lub czego nie zrobi mniejszość niemiecka. PiS potrzebuje wroga i chce zademonstrować wieką zmianę polityki zagranicznej wobec RFN: mniejszość i jej prawa i tak są na celowniku, więc dobrze że szukają sojuszników, zamiast udawać, że nic sie nie dzieje. Większa liczba posłów i przeciągnięcie na swoja stronę dosyć prężnego środowiska śląskiego zwiększa szanse obrony. RAŚ też nie ma nic do stracenia, bo w razie rządów PiS będzie tępiony przez służby specjalne a nie tylko prasę niepokorną inaczej. Mały pluszowy miś niestety ma dużo racji.
@panszir 16 sierpnia o godz. 13:18:
Nie śledzę szczególnie uważnie wydarzeń na polskiej scenie politycznej, ale mimo to wiele razy słyszałem stanowcze zapowiedzi ze strony najwyższych władz PiS, że Polacy w Niemczech powinni mieć takie same prawa jak Niemcy w Polsce.
Śmiem wątpić, by przywódca PiS był w stanie zmienić prawo niemieckie, natomiast ze zmianą prawa polskiego (skasowanie przywilejów dla mniejszości) nie powinien mieć problemów (o ile wierzyć sondażom przedwyborczym).
Stawiam tezę, że to ostatnie wybory parlamentarne w Polsce, w których mieszkańcy woj. Śląskiego i Opolskiego (niezależnie od tego, jaką narodowość deklarują) mają możliwość wybrania do polskiego Sejmu swoich przedstawicieli, których łączy stawianie na pierwszym miejscu dobra Górnego Śląska, a nie takich czy innych interesów partyjnych.
Innymi słowami: niezależnie od powstania tego czy innego komitetu mniejszości, los preferencji wyborczych dla mniejszości narodowych wydaje się przesądzony. Stworzenie wspólnego komitetu reprezentującego mieszkańców Górnego Śląska (niezależnie od deklarowanej przez nich narodowości) jest ostatnią szansą, by w polskim Sejmie znaleźli się posłowie, którzy rzeczywiście reprezentują swoją ziemię (a nie jakąś centralnie sterowaną partię).
I to do Was, drodzy wyborcy, należy decyzja, czy dacie takim ludziom szansę wejścia do polskiego Sejmu.
Ze swej strony chciałbym tylko wyrazić nadzieję, że znajdziemy na listach tego komitetu ludzi ze swojego sąsiedztwa, o nieposzlakowanej opinii, rozumnych i że znajdziemy w sobie odwagę, by 25.X.2015 r. głosować bez patrzenia na etykietki z napisem „narodowość”… Jeśli wzbudzają Waszą dezaprobatę przywileje komitetów mniejszości – cóż, w chwili obecnej to jedyny sposób na uniknięcie „ścięcia” ludzi, których wybieracie, przez 5% próg wyborczy. Jedyny sposób na wybranie kogoś niezaaprobowanego przez centralę jednej z rządzących od wielu dziesiątek lat (po różnych metamorfozach) partii.
@Jan Bohynski 15 sierpnia o godz. 7:07
Serdecznie witam na tym blogu kolejnego kulturalnego rozmówcę (o ile mnie pamięć nie zwodzi, to Pana pierwszy wpis na tym blogu).
Co do uwagi: „Ja za istote artykulu uznalem, ze nie ma Slaska bez Niemcow i to jest sprawa powazna.”:
a) jak to zauważył pan andrzej52, to nie tylko kwestia Niemców – Śląsk (w szczególności Górny) był bardzo ciekawą mieszanką narodowościową (np. jeden z sąsiadów mojej mamy niedawno odkrył rodzinę na północ od Rzymu, o takich fenomenach jak https://pl.wikipedia.org/wiki/Etnolekt_wilamowski nie wspomnę). Zbrodnie z czasów wojny i późniejszych, czystki etniczne, fale emigracji oraz wymuszana administracyjnie jak i naturalna asymilacja spowodowały, że niezbyt wiele ocalało z dawnego G. Śląska. Tym bardziej moim zdaniem warte są ocalenia i dokumentowania różne „żywe skamieniałości”.
b) czy mógłby Pan wyjaśnić, co ma Pan na myśli, pisząc „sprawa poważna”? Mam nadzieję, że nie budzi Pana obaw to, że dwa rodzaje „żywych skamieniałości” podają sobie ręce i próbują – zgodnie z polskim prawem – wejść do Sejmu RP?
@Antonius 15 sierpnia 2015 12:39
„Prawdopodobnie osiągnięcia śledczych są znakomite, szkoda, iż nie ma przecieków.”
Sprawa tego morderstwa bardzo mnie poruszyła. Zdziwiło mnie wówczas, że – jak donosiła prasa (http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/453672,dlaczego-zginal-burmistrz-zdzieszowic-dieter-przewdzing-zabojstwo-bez-motywow-politycznych.html) „Jednak według naszych nieoficjalnych informacji podtekst polityczny tego morderstwa śledczy wykluczyli.”
Nie wiem, czy tylko mnie dziwi to, że od razu wykluczono a priori jeden motyw. Nie jestem specjalistą od kryminalistyki, ale wykluczyć czyjąś motywację można chyba dopiero wtedy, kiedy złapie się sprawcę i pozna się jego motyw?
Może przyjęcie a priori jakiegoś motywu było potrzebne do ukierunkowania poszukiwań? Cóż, minęło 1,5 roku intensywnego śledztwa, może już najwyższy czas zrewidować pierwotne założenia?
Drogi panie Redaktorze!
„anulowania przedwojennej autonomii (obowiązywała na skrawku dzisiejszego Śląska) doprowadził kilka lat wcześniej pewien niespełniony artystycznie facet – nijaki Adolf Hitler”
Obawiam się, że umyka Panu fakt, że II RP a III Rzesza to dwa różne państwa. 🙂 Województwo Śląskie w II RP miało bardzo szeroką autonomię, zagwarantowaną przez Statut Organiczny II RP, a nie III Rzeszy. Owszem, po przegraniu wojny sporo ziem wchodzących w skład II RP znalazło się w granicach III Rzeszy – lecz chyba nie uznaje Pan III Rzeszy za prawowitego sukcesora prawnego II RP a prawa stanowione przez III Rzeszę za obowiązujące RP? Bo oprócz „pięści i kłów” istnieje też coś takiego, jak prawo?
Postaram się to napisać jasno i dobitnie jakie tu mamy alternatywy:
a. albo III Rzesza stanowiła pełnoprawny rząd polski i anulowanie autonomii woj. Śląskiego (wraz z całym tym województwem oraz całym państwem, którego część stanowiło, jego rządem itd.) było zgodne z prawem,
b. albo była władzą okupacyjną, której decyzje nie mogły mieć żadnego skutku dla porządku prawnego RP.
Jeśli uważa Pan, że słuszna jest możliwość a., to – by być konsekwentnym – musi Pan uznawać Rząd RP w Paryżu a potem w Londynie za zgraję pomylonych hochstaplerów, fakt uznawania tego rządu przez większość państw świata (Wlk. Brytania, USA, Francja, …) za jakiś zdumiewają anomalię psychiczną najpotężniejszych ludzi ówczesnego świata, Siły Zbrojne RP za jakąś bezpaństwową aczkolwiek niebezpieczną zgraję a partyzantkę na okupowanych terenach – za (jak to określała ówczesna propaganda niemiecka) „bandytów”.
Jeśli uważa Pan, że słuszna jest możliwość b., to – by być konsekwentnym – musi Pan uznawać m. in. dalsze trwanie autonomicznego woj. Śląskiego, tak samo jak uznaje Pan trwanie RP z jej rządem, siłami zbrojnymi itd. itp.
TERTIUM NON DATUR panie Redaktorze.
„a komuniści tylko przypieczętowali zastały stan faktyczny.”
„Przypieczętowali”, jak sam Pan to kilka lat temu przyznał, ze złamaniem ówczesnego porządku prawnego RP. „Przypieczętowali”, bo chcieli. A nie musieli – przecież np. uczynili Bielsko i Białą (włączoną przez III Rzeszę w skład Bielska) ponownie odrębnymi miastami.
Zresztą tu też mamy 2 możliwości:
a. albo decyzje III Rzeszy były wiążące dla RP i autonomia woj. Śląskiego nie istniała – więc tylko kretyni mogliby likwidować coś, co od ładnych kilku lat nie istnieje.
b. albo decyzje okupanta były niewiążące i autonomia woj. Śląskiego istniała. A następnie – z jaskrawym złamaniem obowiązującego prawa i rozszabrowaniem Skarbu woj. Śląskiego – zlikwidowana.
Wie Pan, panie Redaktorze, co mnie od wielu lat niepomiernie dziwi? To, jak ludzie tak stanowczo odżegnujący się od obu najstraszliwszych totalitaryzmów XX wieku, z taką odrazą podchodzą do pomysłu restytuowania autonomii G. Śląska – która, jak Pan sam kilka lat temu przyznał, działała tak dobrze, że przez polskich profesorów była stawiana jako wzór do kolejnych przekształceń administracyjnych II RP…
„Układamy sobie w głowach po latach różne historyczne klocki, ale nie da się – nawet w upały – zbudować z nich autonomicznego Śląska w 1945 r. od Brynicy po Nysę Łużycką.”
A może wystarczyłoby zacząć od przywrócenia autonomii tym ziemiom, które ją miały w XX-leciu międzywojennym? I dać możliwość pozostałym gminom Śląska możliwość dobrowolnego akcesu do takiego tworu administracyjnego? Myślę, że granice takie autonomicznego województwa określiłyby się po jakiś 20 latach oddolnie, wskutek wolnych wyborów mieszkańców poszczególnych gmin.
„Co do dyżurnego Niemca, to odsyłam do publikacji Michała Smolorza, a on znał się na rzeczy jak nikt.”
Dziękuję! Zaintersowanych odsyłam do lektury: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/661169,smolorz-dietmar-brehmer-martwi-sie-ze-ubywa-niemcow-a-przybywa-slazakow,id,t.html
A to link do artykułu, który skłonił s.p. Michała Smolorza do takiej polemiki: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/660399,brehmer-latwiej-byc-slazakiem-niz-niemcem,id,t.html
Cóż, panie Redaktorze, ś.p. Michał Smolorz słynął z ciętego pióra. Czy może Pan wskazać jakieś fakty pozwalające stwierdzić, że ta opinia nie jest opinią tylko M. Smolorza (wyrażoną publicznie)?
„Co do pożytecznego idioty, to tę wdzięczną i pojemną w treści zbitkę słowną wlał w moje ucho pewien znany regionalny polityk, któremu miła sercu jest autonomia, język i narodowość. Jego miano zachowam dla siebie, a że kocha Śląsk bezgranicznie – musicie uwierzyć na słowo.”
Panie Redaktorze, mój kuzyn opowiadał mi kilka lat temu, że jeden z jego przyjaciół doświadczył rzadkiego zaszczytu bycia odwiedzonym przez rachmistrza spisowego. Zapytany o narodowość zażądał wpisania „śląska”. Rachmistrz przekonał go, że nie ma w programie takiej narodowości i fizycznie nie można jej wybrać. Zrezygnowany podał inną. Umówmy się – Pan napisze artykuł o fałszerstwach w spisie „powszechnym” na niekorzyść deklaracji narodowości śląskiej, a ja publicznie zadeklaruję wiarę w wypowiedź owego tajemniczego polityka o „pożytecznym idiocie”. Deal? 😉
„Pożyteczny…dla władzy.”
A jest inaczej? Na Opolszczyźnie trafił się 2 lata temu mniej pożyteczny burmistrz pewnego miasteczka, kilkukrotnie wspominany w tym wątku…
„Niezmiernie się jednak cieszę, bo przecież czytam i słucham, że na moich oczach zmienia się postrzeganie Brehmera przez prawdziwych Ślązaków, tych, oczywiście, bez żadnych konfiguracji.”
Nie wiem, kogo ma Pan na myśli, ale ja mojej oceny nie zmieniłem. Do końca życia nie zapomnę jednej z jego audycji w Radio Katowice. Byłem wówczas świeżo po lekturze „Oko za oko” J. Sacka, D. Brehmer zaprosił do studio jedną z ocalałych więźniarek obozu koncentracyjnego „Świętochłowice Zgoda”. Chryste, nie zapomnę tonu głosu tej starej już wówczas kobiety, która opowiadała, że w tym obozie działy się rzeczy o wiele straszniejsze, niż te, które opisuje J. Sack w swojej książce.
Wróciły do mnie wspomnienia sprzed ponad 20 lat, a łzy na nowo cisną się do oczu…
Te audycje zdeterminowały moje postrzeganie D. Brehmera. Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał go zmieniać.
„Misiu, jestem pod wrażeniem zapraszania (kilku miejscach) szerokiej publiczności do odwiedzenia Muzeum Śląskiego, żeby poznać skomplikowaną, pokrętną i tragiczną (dla ziemi i ludzi) historię. Do tej pory dla paru autorytetów (od muzealnictwa i historii),”
Tak, zachęcam do odwiedzenia Muzeum Śląskiego, tym bardziej, że po wyborach parlamentarnych i prawdopodobnej zmianie władzy – w kraju, a potem w województwie – nie wiadomo, ile się zmieni…
Chciałem napisać dłuższą relację ze zwiedzania Muzeum Śląskiego (dalej MŚ). Lecz skoro temat wypłynął teraz… Pozwolę sobie na krótką subiektywną recenzję.
1. Zagospodarowanie przestrzenne okolicy – moim zdaniem co najmniej dobre.
2. Koncepcja architektoniczna – moim zdaniem dyskusyjna. Nie znam się na architekturze, ale obawiam się o to, jak ta „surowa” koncepcja wnętrza wytrzyma upływ lat pod względem wizualnym (vide poprzedni dworzec PKP w Katowicach) oraz użytkowym (większość eksponatów pod powierzchnią ziemi).
3. Wystawy artystyczne – nierówne, bardzo spodobała mi się wystawa sztuki polskiej do 1945 roku, sztuki nowoczesnej nie rozumiem – więc powstrzymam się od oceny, na przestrzeniach teatralnych też się nie znam. Dużym plusem jest galeria sztuki nieprofesjonalnej, aczkolwiek oczekiwałbym w Muzeum ŚLĄSKIM szerszej prezentacji obrazów twórców z Grupy Janowskiej chociażby.
4. Wystawa historyczna – ogólnie sama forma prezentacji może bardziej pasuje do przyzwyczajeń pokolenia MTV albo jeszcze młodszego „too long, didn’t read”. Całe szczęście są stanowiska do interakcyjnego poznawania historii – poprzez ilustracje i tekst. Co do ekspozycji – niestety nie mam zdjęć przy sobie, więc moja relacja może nie być całkowicie ścisła, za co z góry przepraszam.
Już przy samym wejściu można spotkać nieźle zakręconą tabliczkę nt. etnolektu śląskiego – tytuł brzmi „Gwara”, w pierwszym zdaniu autor treści zastrzega się, że nie chce rozstrzygać czy śląski etnolekt to gwara czy język, by na koniec posumować że jednak raczej gwara. Nie chcę tutaj rozstrzygać, czym jest etnolekt śląski, lecz skoro w pierwszym zdaniu autor nie chce tego rozstrzygać, to czemu tytuł tabliczki nie brzmi „Etnolekt śląski”? Potem oś czasowa, z której nie byłem w stanie – mimo szczerych wysiłków – odczytać informacji o zamieszkiwaniu ziem śląskich przez plemiona germańskie – jeśli człowiek, który coś tam o historii wie, nie jest w stanie tego odczytać, to co dopiero przeciętny „zjadacz chleba”. Na osi czasowej wyraźnie zaznaczony fakt panowania dynastii Jagiellonów w Królestwie Czeskim (nigdzie jednak nie znalazłem informacji o tym, że Piastowie Śląscy z wielkimi oporami składali im hołd lenny i to po uroczystych i oficjalnych zapewnieniach, że składają hołd wówczas panującym królom czeskim a nie któremuś z Jagiellonów). Maszyna parowa – ewenement wówczas na skalę europejską – zredukowana do małego (niedziałającego) modelu, zamiast tego duże wizerunki ówczesnych tuzów śląskiego biznesu… Może dla ludzi wychowanych na serialu „Janosik” to bardziej przemawia? Z jednej strony stosunkowo obszerne informacje o obozie w Oświęcimiu, zaś cała sieć polskich i radzieckich obozów – na stosunkowo małej tabliczce i tylko Łambinowice oznaczone jako obóz o nieprzeciętnie dużej śmiertelności więzionych. Dramatyczne losy ludzi wyrzucanych z mieszkań, zaganiania żon i dzieci wysłanych do obozów powolnej śmierci pracowników kopalń, dyskryminowania części mieszkańców Górnego Śląska już po pierwszej fali prześladowań… Owszem, są informacje o tarciach między autochtonami i alochtonami, ale te tragedie – dość istotnie rzutujące na socjologiczne procesy mające miejsce na Górnym Śląsku – nie są wyeksponowane, na pewno poniżej moich oczekiwań…
Niestety, w wystawach artystycznych nie ma ani słowa o dokonaniach artystycznych ludzi, którzy chcąc lub nie chcąc opuścili Śląsk. Nie przypominam sobie ani słowa o noblistach, którzy mieli związek ze Śląskiem. W jednej sali znalazłem jakąś zbitą z pochlapanych niebieską farbą desek chatę, niestety nie znalazłem niczego o śląskiej sztuce sakralnej, o zamkach i pałacach, których już w dużej mierze nie ma lub pogrążają się w ruinie, a przecież samym historycznym budynkom sakralnym można by poświęcić nielichą wystawę…
Reasumując, przychylam raczej ku tym, którzy twierdzą, że mamy bardziej Muzeum Polskie na Śląsku niż Muzeum Śląskie. A może jestem malkontentem? Mój kolega o niemieckim nazwisku, narodowości śląskiej, głosujący na PiS (tak, są tacy), twierdzi, że to muzeum „d… urywa” – zachęcam więc do wyrobienia sobie własnej opinii.
Przy okazji – warto moim zdaniem zobaczyć też wystawy w starej siedzibie.
„I jeszcze jedno: naprawdę będzie mi to przeszkadzać jeżeli w polskim Sejmie znajdą się posłowie nie deklarujący lojalności wobec państwa pod którego barwami siedzą i ciągną od niego diety. Nawet gdyby pieniądze przeznaczali na szlachetne cele wydawnicze lub budowę studni na Saharze.”
Różnym ludziom różne rzeczy przeszkadzają. Mi też wiele rzeczy przeszkadza. Na przykład to, że to ubóstwiane przez Pana Państwo zdziera ze mnie wcale wielkie podatki i parapodatki, oferując mi w zamian tak niewiele (na własnej skórze się przekonałem, że jak chce się żyć, to trzeba płacić za leczenie prywatne; członkowie mojej rodziny parę razy padli ofiarami kradzieży – reakcji funkcjonariuszy Policji chyba wszyscy się domyślają; o emeryturze w wieku, który mogę osiągnąć, to przy obecnych trendach ekonomiczno-demograficzno-migracyjnych mogę sobie jedynie pomarzyć). Mam takie dziwne wrażenie, że III czy może już IV RP postępuje bardzo nielojalnie wobec większości swoich obywateli, o czym zaczną się oni przekonywać w miarę upływu lat. Przeszkadza mi również to, że z moich podatków są finansowane diety poselskie ludzi, którzy z jednej strony drą buzie jak stare prześcieradła o tym, jakim to wzorcowym państwem była II RP, a jeśli ktoś sformułuje postulat restytucji rozwiązań ustrojowych z czasów II RP, to urządzają – chciałoby się napisać Fackelzugi, ale maszerowali na razie bez pochodni (może dlatego, że demonstrowali w dzień), donoszą do prokuratury itd. itp. Zresztą to elity – poczytałem sobie kilka stron komentarzy na ONET’cie po ostatnim Marszu Autonomii, przestałem po kilku stronach, jak jakiś prawdziwy patriota wzywał do utopienia J. Gorzelika (większość komentarzy nie była mądrzejsza, acz mniej drastyczna). Wiem Pan, jak się czyta czy to portale prawicowe czy chociażby niemoderowane strony, to aż się nie chce wierzyć, że ludzie, co teraz mieszkają w Polsce mają cokolwiek wspólnego z II RP, w której jednogłośnie uchwalono Statut Organiczny Województwa Śląskiego.
Inne aspekty nielojalnego traktowania Ślązaków przez państwo polskie były już wałkowane na tym blogu, przy okazji – polecam książkę pana Antoniusa, historia w wersji mikro potrafi być bardzo pouczająca.
Mniejsza z tym, panie Redaktorze – ja, podobnie jak Pan, nie życzę sobie finansowania z moich podatków zdecydowanej większości parlamentarzystów RP (aczkolwiek mam inne kryteria), a po październikowych wyborach ten odsetek może jedynie wzrosnąć. Chciałbym jednak Pana trochę pocieszyć – nawet jeśli Komitet „Zjednoczeni dla Śląska” zdobędzie te 6 mandatów (można się spodziewać wściekłego szczucia wyborców przeciwko temu komitetowi, sukcesem będą moim zdaniem już 2 mandaty), to będzie to poniżej 1,1% mandatów w polskim parlamencie. Zakładając, że będą rzecznikami chociaż połowy tych, którzy w ostatnim spisie „powszechnym” zadeklarowali narodowość niemiecką lub śląską (w różnych konfiguracjach), to ich diety będą finansować Ci, których będą reprezentować, a nie Pan.
Mpm
Co do rozwiązania autonomii, to racja, bo powojenna Polska (PRL) stała się spadkobiercą prawnym II RP – to mi jakoś w upale umknęło. Co do możliwości zaistnienia autonomii po 1945 r. – pozostaję przy swoim. Była jedna jedyna szansa – żebyśmy dłużej nie uprawiali tej historii po historii – aby w tym tunelu pojawiło się światełko: sprawa autonomii musiałaby się pojawić na biurku Stalina. Tylko kto by ją położył? Tyle i tylko tyle!
Nie znam tak dokladnie te problemy jak moji poprzednicy , ale nikt mi ,oprocz obrzucenia blotem co najlepiej potrafia Polacy ,nie odp. nap pytanie:wymien kraj tak do granic debilizmu scentralizowany gosp. i spolecznie jak krolestwo warszawskie od 1922 zwane przez prowincje Polska!Cenzura nie pusci!,
Panie Dziadul, a kto tu na blogu napisał kiedykolwiek, że to Stalin miał się zgodzić na trwanie autonomii śląskiej. Przecież my tu mówimy tylko, tak mi się zdaje, o możliwościach jakie się pojawiły po 89 roku. Nikt przy zdrowych zmysłach nie kombinował do 89 roku o przywróceniu autonomii w państwie zależnym i dyktatorskim. To nie jest prawda, co pan twierdzi, że powrót do granic przedwojennej autonomii jest niemożliwy. Skąd pan o tym wie? Jeśli czegoś nie wypróbujemy, to się nie dowiemy. Proste? W PRL skonfiskowano i unieważniono nie tylko autonomię śląską, ale z jakiejś nieznanej nam Ślązakom przyczyny, wszystkim można zwracać, ale nie nam. Dlaczego?
@Jan Dziadul 17 sierpnia o godz. 5:59
Szczerze wątpię, by Stalin zajmował się aż takimi szczegółami organizacyjnymi państw-satelitów. To była jednostronna arbitralna decyzja grupki ludzi, którzy uzurpowali sobie bycie prawowitym rządem RP (bo PRL została utworzona ładnych kilka lat później, nieprawdaż?).
Zresztą – dla chcącego nic trudnego – ZSRR czasów Stalina i Berii był potwornie totalitarnym krajem, wydawałoby się – scentralizowanym do granic absurdu, a jednak poszczególne republiki związkowe ZSRR były reprezentowane w ONZ jako odrębne państwa (https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_cz%C5%82onk%C3%B3w_ONZ). Skoro republiki związkowe ZSRR zachowywały wówczas (chociaż formalnie) tak daleko posuniętą autonomię, to czemuż by miała mu tak przeszkadzać autonomia skrawka Polski?
Co do kładzenia autonomii na biurku Stalina, to przepraszam za kolokwializm, ale to chyba próba „wykręcenia kota ogonem” – Statut Organiczny Woj. Śląskiego był częścią konstytucji RP, starczyło przejść nad nim do porządku dziennego. Zresztą – jeśli wszystkiemu jest winien ten okropny Stalin, to:
a. poproszę o wskazanie źródeł poświadczających, że unicestwienie Statutu Organicznego nastąpiło wskutek wyraźnego polecenia J. Stalina,
b. wytłumaczenie, jak możliwe, że tak jaskrawe stalinowskie bezprawie nie zostało jeszcze stosownie napiętnowane (że nie wspomnę o naprawieniu) przez tak patriotycznie nastawionych polityków III/IV RP, tak przecież namiętnie stawiających za wzór państwa polskiego – II RP właśnie.
@Jan Dziadul: ten upał trwa w Polsce już od 1989-ego roku.
@Waldek B: Ślązakom nic nie zwrócono i nic zwrócone nie zostanie, bo pomyłka gospodarza była freudowska: cała Polska uważa, że Ślązacy są piątą kolumną, potomkami nazistów, którzy nic się nie zmienili, pogrobowcami Hitlera, dziedzicami III-ciej Rzeszy, itp. w skrócie: „ukrytą opcją niemiecką” Kaczyńskiego. W tym temacie panuje pełen konsens, tylko nie wszystkim wypada go tak dobitnie wypowiadać jak prezesowi PiS, albo red. Semik. Niemcy są obecnie gwarantem naszej niezależności od Rosji i podporą naszej gospodarki, więc można ich nienawidzić, ale strach otwarcie artykułować polskie resentymenty historyczne, albo formułować żądania nowych odszkodowań za politykę hitlerowskich Niemiec. Ślązacy nie mają za plecami wielkiego brata i świetnie nadają się na zastępczy obiekt niechęci. W tej sytuacji nie ma co liczyć na równe traktowanie, bo środowisko śląskie obrywa za grzechy III-ciej Rzeszy, tak jak w 1945-tym. Niemcom z tym dobrze, Polakom z tym dobrze, tylko Ślązacy się skarżą, ale są zbyt słabi i zbyt nieliczni, żeby móc coś sobie wywalczyć.