Kutz w sosie własnym
Apeluję do wszystkich sympatyków i wrogów Kazimierza Kutza: zajrzyjcie na stronę „Kultury”, gdzie zamieszczam słów kilka o „Piątej stronie świata” – debiutanckiej powieści 81 – letniego mistrza reżyserii i Ślązaka, aż do bólu. A potem do księgarń.
Książki nie ma co streszczać, czytać ją należy zdanie po zdaniu, bo język wyśmienity, a historie nim opisane jeszcze lepsze. Kutz zawsze uwielbiał prowokacje artystyczne i towarzyskie – przez lata był wręcz ich producentem. W książce też wielokrotnie wsadza kij w mrowisko przyrównując, choćby, powojenne obozy pracy i przesiedleńcze – do polskich obozów koncentracyjnych. Mocne słowa. Wychodzą z niej pokłady żalu Ślązaków do Polski. Tej przedwojennej, PRL i obecnej.
„Piąta strona świata” to rodzinne Szopienice i okolice. Świat wzlotów i upadków. Także pogranicze, na którym z gorolami zza Brynicy w dzieciństwie rozmawiało się przy pomocy gozioli, płaskich kamieni, które świstały na jedną i drugą stronę. O Kutzu mówi się, że to jeden z nielicznych Ślązaków, któremu się udało. Ta powieść też mu wyszła.
Komentarze
Macondo i Arcadio Buendia, Szopienice i Kutz, nieźle się zapowiada, nie mogę się doczekać wejścia w posiadanie tej książki. Mam nadzieję, że będzie to rzeczywiści podobne do 100 lat samotności, ta książka zawsze mnie czymś zaskakuje podczas kolejnego czytania. Oprócz wrażeń artystycznych będzie niezły bigos, już szykuja guzole gorole.
Kazimierz Kutz jest śląskim szowinistą i fałszerzem historii. O bzdurach i kłamstwach, pisanych i wypowiadanych przez niego można długo mówić. Tylko jeden przykład fałszowania historii z książki Kutza – pisze on o zdolnej pianistce, która z powodu śląskiego pochodzenia nie mogła dostać się na studia. Prawda jest taka, że wielu Ślązaków skończyło polskie uczelnie muzyczne, w tym tacy polscy pianiści jak Krystian Zimerman, Piotr Paleczny, Lidia Grychtołówna, Józef Stompel, Wojciech Świtała i inni. Można wymieniać polskich kompozytorów (Górecki, Szalonek, Świder, Lasoń, Knapik) będących Ślązakami i innych muzyków (Kwartet Śląski, M. Moś, J. Gembalski itd.), dyrygentów – (Stryja, Wicherek, Siess, Hawel). W jakim celu K. Kutz kłamie, twierdząc, że Polacy nie dopuszczali Ślązaków do edukacji ?
Książki jeszcze nie czytałem ale czuję, że w przepowiadanej przez Pana wojnie będę po stronie Kutza. Po prostu dlatego, że widziałem chyba wszystkie jego filmy i bliski jest mi jego sposób widzenia świata i wrażliwość
Pozdrawiam
strasznie fajna książka choć trochę ciężko się czyta (jak tam wolę jak Pan Kazimierz filmy robi) ale warta lektury…
Pokazuje inny obraz lokalnej świadomości i tożsamości niż ten eskploatowany propagandowo przy okazji prania mózgu dzieciom w szkołach. Ale co ciekawe, życie na Śląsku w sumie najbardziej rozwinietej cywilizacyjnie przemysłowej dzielnicy „obecnego państwa polskiego” pokazuje jak „ziemię przekletą” niczym Ziemia obiecana Reymonta… To ciekawe bo dla moich galicyjskich krajan, ktorzy ciągneli do pracy tamże przemysłowy śląsk wydawał się krainą obfitości….
ale krótko mówiąc fajna rzecz….
chciałbym natomiast kiedyś przeczytać podobne „pamiętniki” kgoś z dawnych niemieckich mieszkańców tej części Śląska – nie wszyscy z nich byli bogatymi bankierami i przemysłowcami. wiekszośc to także ludzie ciężkiej codziennej pracy na koniec wygnani z ojczyzny – juz w XIX w. wielu z nich emigrowało do zachodniej części Niemiec nie mogąc znieść ciężkiego śląskiego życia. Porównanie byłoby ciekawe….
nota bene Górecki nigdy się za Ślązaka nie przedstawiał mimo, iz od dawn mieszka w Katowicach chyba – zawsze podkreśla swoje lwowskie (zatem galicyjskie korzenie). To tak a propos rozmaitych „partizanen aus muzeum” którzy grasują po tym forum
pozdrawiam Pana Kazimierza
Przeczytałem Pański tekst w Kulturze na witrynie Polityki .Po powrocie z bliskiej zagranicy do domu pobiegłem dziś do ksiegarni ,jednej ,drugiej ,trzeciej .Mówiono, była ale sprzedano .To dobra wiadomośc dla Kutza ,choć nie pytałem ile egzemplarzy dostali w każdej z nich. Poradzono mi iść do „MPiK-u „. Tam też wyczerpano .Otrzymali 30 sztuk . Zamówiłem książkę ,cena 39 PLN i pare groszy ,otrzymam 23 lutego więc puki co nie komentuje wpisu redaktora Dziadula .
Szopienice to miasto mojego urodzenia, co tłumaczy wszystko
,a do tego dzielnica Wilhelmina .
@Galicyjok;
Masz racje z Góreckim .W Katowicach po II wojnie osiedlił sie inny wybitny dzis Lwowiak Wociech Kilar ( ul. Kosciuszki ).Lwów to miasto które powojennej Polsce przekazało wybitne postaci, badz dzieci które wyrosły potem na wybitne jednostki ,szczególnie w dziedzinie Kultury .
@Waldemar
zwracam honor, faktycznie poniosło tym razem…. nałozył mi się Kilar z Góreckim. Górecki urodził się przed wojną w Czernicy k/Rybnika. Aczkowiek nie wiem czy o Ślązak z dziada pradziada…. ale w sumie jakie to ma znaczenie….
w każdym razie honor zwracam – istotnie głupoty popisełem
Galicyjoku przecież w książce Kutza występują wszystkie opcje.
Granica dzieliła Górny Śląsk tylko przez kilkanaście lat i jakiegoś istotnego wpływu na szarych ludzi nie miała. Osoby szykanowane narodowo przenosiły się bez problemu na drugą stronę granicy.
Nieuk Galicyjok wykazał się ignorancją. Henryk Mikołaj Górecki urodził się w Czernicy na Śląsku, od lat mieszka na Podhalu.
cóż…
lepiej być nieukiem (najlepiej niemieckim)
niż „powstańcem” (muzealnym) lub innym „partyzantem” (strzelanie w plecy zza węgła kojarzy się raczej z al-Kaidą)….
Pan Dziadul napisał nieprawdę, że na Śląsku Kutza się kocha lub nienawidzi. Należy chyba rozumieć, że p. Dziadul kocha. Ale wielu ludzi p. Kutz mało obchodzi lub wcale. A tak w ogóle, to kiedy p. Kutz stał się popularny na Śląsku ? Dopiero w latach 90. za sprawą częstych występów telewizyjnych. Wcześniejsza jego popularność to mit. W 1984r. byłem na filmie Kuca „Na straży swej stać będę”, widzów nie było wielu.
do @Józek
chyba się zrozumieliśmy. Chodziło mi o te przez Kutza przedstawianą sytuację „pracy jako kieratu”, która była niemal dziedziczona i tak wyczerpująca, iż niezostawało już czasu na myślenie jak wyrwać się – klimatu beznadziei na zmianę i chęci ucieczki… przynajmniej tak to odbrałem – może się mylę. Niemieccy mieszkańcy tez musieli to tak odbierać i jak sobie z tym radzili, jak próbowali wyrwać się z tego swiata bez wyraźnych perspektyw. Nie myslałem o narodowości i przesladowaniach z tego powodu. a poza tym jak sądzę większość miała tę indytyfikację narodową w „głebokim poważaniu”….. a prawda, że u Kutza są wszystkie opcje…
lekko sie zatrzetrzewiacie panowie…
nie dziwota, ze sie dzieci z kapiela wylewa(gorecki etc.);
polowe mieszkancow berlina na przelomie XIX i XX w. stanowili slazacy;
a prl n.p. sprzedala pol miliona slazakow niemcom(zaczynajac od gomulki, ktory zreszta byl cwany i sprzedawal tylko rencistow i kryminalistow – tak, ze niejeden kladl reke na pieniek, a co madrzejszy handlowal na czarno wedlina, zreszta najlepsza na swiecie – a konczac na jaruzelskim, ktory juz bez oporow, handlem zywym towarem probowal sfinansowac swoja z urbanem zabawe, zwana stanem wojennym);
dwoch,z wyzej wspomnianej polowy, tworzylo zreby microsoftu.
Znałem takich, którzy wyjeżdzali do RFN, robili to, bo chcieli. Nazywanie ich wyjazdów handlem żywym towarem jest nieporozumieniem.
„Praca jako kierat” to przejście z feudalnego przywiązania do ziemi (beztroska wyidealizowana niczym u Rousseau) w rygory i tryby kapitalistycznego systemu produkcji. Co nie ma nic wspólnego z narodowością (obecnie doświadczają tego chińscy rolnicy).
Linia tramwajowa Nr 7 powstała około roku 1900 i kursuje do chwili obecnej. W okresie międzywojennym tramwaj na swej trasie przekraczał granicę – ale po obydwu stronach granicy mieszkali ci sami ludzie. (Bardzo często rodziny). Dlatego nie rozumię pytania o niemieckich mieszkańców. Jeden brat bardziej lubił Niemcy, drugi Polskę, ale żeby istotnie różnili się w możliwości wyboru. Po prostu kilka pokoleń znalazło się bez własnej woli na karuzeli zwanej nacjonalizmem.
Dotarła nareszcie do mnie zamówiona książka (czasem chyba lepiej udać się do księgarni), ale wiele się nią nie nacieszyłem, podstępni członkowie rodziny wykradli mi ją i muszę poczekać aż zasną. Zdążyłem przeczytać kilkadziesiąt stron i muszę stwierdzić, że nieźle się zapowiada, do porównania „100 lat samotności” Marqueza, dodałbym „Taka piękna żałoba” Hrabala, przynajmniej na razie mi się tak wydaje. Jest to tekst rzeczywiście przesiąknięty autentyzmem miejsca w którym się urodziłem i wychowałem, bez strojenia min, oraz nadymania się bohatera powieści. Też spotkałem w życiu takich błękitnokrwistych, którzy jak się zorientowali, że mają do czynienia z Hanysem, potomkiem umorusanej klasy, to rośli mi w oczach, a „ą” i „ę” zaczęli wymawiać z podwójnym haczykiem.
@byku, moja matka chrzestna, szefowa knajpy, w latach 60- tych złożyła podanie o wyjazd, oskarżyli ją o manko w kasie i wsadzili do więzienia, wszystko się zgadza była kryminalistką. Takich przestępców z podaniami na wyjazd było w naszej rodzinie oprócz ciotki jeszcze dwóch, masz rację wypuszczali kryminalistów.
@smutek przywołuje przykład Krystiana Zimermana, urodzonego w Zabrzu 5. 12. 1956 roku, ale nie wiemy czy ów genialny pianista czuje się Ślązakiem, albo czy chciałby nim być. Jedno wiem na pewno, z Polski postanowił wyjechać zaraz po wygranym konkursie Chopinowskim, w trakcie którego przypadkowo był świadkiem rozmowy polskich członków jury, gardzących jego narodowością, a jaką to już musisz @smutku zgadnąć.
Może zastanawiać, dlaczego przedstawiciele tzw. narodu śląskiego tak często uciekają się do kłamstw. Śleper napisał, że Zimerman wyjechał z Polski po wygranym konkursie, bo Polacy z jury gardzili jego narodowością. Zimerman nigdy nie deklarował innej narodowości niż polska, więc ci członkowie jury, którzy dali mu nagrodę, gardzili własną narodowością. Nieprawda, że Zimerman wyjechał po konkurscie, zrobił to kilka lat później. Od parudziesięciu lat mieszka na zachodzie, mając polskie obywatelstwo.
Tak więc terroryzowani taktami Poloneza A-dur dzielni Ślązacy doczekali się swojej Biblii. Kutz może się zalapie na jakąś nagrodę od Eriki – np. „Schlesienschild im Silber” albo jakiś inny szajs. Będzie jezdzil i czytal ze swojego Buch na zjazdach Ślązaków wyciskając lzy wzruszenia. Być może niedlugo każe sobie wytatuować Blutgruppe na zadku – w razie czego może się przydać….
Co do Zimermana to już fakt uczestnictwa i wygrania tego konkursu jest dowodem 100% uznania dla czlowieka bez względu na pochodzenie, dialekt itp.itd.
Różnym „Sleperom” to nie wystarczy i chcieliby zapewne ażeby Zimerman akompaniowal na pianinie Kutzowi podczas jego turnee po Europie opluwając Polskę !??
„Ale co ciekawe, życie na Śląsku w sumie najbardziej rozwinietej cywilizacyjnie przemysłowej dzielnicy “obecnego państwa polskiego” – Ortsgruppenleiter „Galicyjok” wychodzi z siebie żeby dostać jakiś egzemplarz z dedykacją ! Prymitywne szczucie rodem z „Deutsche Wochenschau” o ślunskich „übermenschach”
cietrzew,cietrzewic, zacietrzewiac…przepraszam;
@ Józek
ależ ja się zgadzam. pisząc „niemieccy” biorę to w WIELKI CUDZYSŁOW. chodziło mi o ludzi, którzy już tu nie mieszkają a swe wspomnienia spisali po niemiecku i są trudno dostępne….
cieszę, że „powstancy” i insi „unsere partizanen” wciąż tu są…. już się bałem, że o forum zapomnieli….
@nikt, pomiędzy postanowił a zrobił, jest różnica charakterystyczna dla każdego działania ludzi, III zasada dynamiki nie ma w tym wypadku zastosowania. To, kim się kto czuje, jest jego osobistym wyborem i prawem, nikogo nie mam zamiaru przerabiać na śląskość skoro czuje się kimś innym. Tobie się nie mieści w ciasnej główce, że mieszkaniec i obywatel Polski może nie odczuwać potrzeby bycia Polakiem, tylko Ślązakiem, Ukraińcem, Litwinem itd. Co to komu szkodzi, skoro ktoś jest lojalnym obywatelem państwa, ale ma inny kod kulturowy i nie chce brać udziału w obcych „przedstawieniach”. Nie wymagam, wręcz patrzyłbym niechętnym okiem na gremialne w skali państwa uroczystości pod pomnikiem powstań śląskich, to sprawa lokalna, nasza, choć miała ona wpływ na całą Polskę międzywojenną, a po wojnie całkowicie straciła na znaczeniu. Została jednak historia, coś co nigdy nie ginie i do czego się można zawsze odwołać, jeszcze raz opisać, ocenić, spierać się o takie czy siakie znaczenie tych wydarzeń.
Przeczytam, nie mogę się doczekać. Autora po prostu kocham za odwagę, bezkompromisowość…..
Hehe – mieliście trochę czasu na recenzję niewątpliwie ciekawej książki ale jak to w ślunsko-faszystowskim grajdole bywa zaczeliście ( ci najbardziej cywilizacyjnie rozwinięci forumowicze Śleper & Galicyjok ) szczuć na Polske i znowu się wam oberwie. Za prymitywne gadki i wycieranie sobie mordy Polską innej riposty być nie może – do nastepnego razu …
Galicyjoku sprawdź jak serdecznie przyjmowani są polacy wracający z Kazachstanu – biedni jak mysz kościelna z koślawym językiem. Mało który weźmie się za pisanie, a ich dzieci pochodzenie wymażą z pamięci.
Śleper to prymitywny cham, insynuator i ignorant, niegodny polemiki.
Może zbyt ostro zareagowałem na obraźliwe słowa Ślepera.
Jeden z nielicznych Ślązaków, którym się udało ? A ilu ludziom w Polsce tak się udało ? Życie Kutza po wojnie to pasmo przyjemności i sukcesów. Dożycie starości w dobrym zdrowiu, zamożność, praca, która jest przyjemnością, podróże po świecie, trzy żony i liczne kochanki, nagrody, zaszczyty, popularność, udział we władzy.
Józku – prawda niestety (i bardzo smutna) ale…. w Niemczech działają ziomkostwa (te, którymi straszy się u nas dzieci, Baba Jaga już nie działa) skupiają ludzi o bardzo różnym statusie. Może jednak, któryś coś pozostawi – jak ONI widzieli ten świat?….
Żeby polemizować, trzeba mieć jakąś wiedzę na temat, nie wystarczy w kółko pierdolić o polskich przewagach, właśnie takich postaw @nikt z Ślązaków nie zaakceptuje, gynał momy to w życi.
Opinie Ziomkostw ze swej natury mogą byc pozbawione obietywizmu. Powstawały jako samooorganizacje ludzi rozgoryczonych trwają jako organizacje ludzi dotowanych. Może Horst Bienek lub ‚Finis Silesiae’ Wańka.
Opinie Ziomkostw nie są ani mniej ani bardziej obiektywne niż ich polskich odpowiedników (a są takie np. tzw. kresowiacy – i to dopiero są rewanżyści…. nota bene jakoś nie przypominam sobie by niemieckie organizacje próbowały dyktować kogo w Polsce „mianują” na bohatera, a polskie bez przerwy się awanturują o to co o swoich myślą Ukraińcy).
Jestem po pierwszej lekturze „Piątej strony świata”, muszę powiedzieć, że jestem pod większym wrażeniem, niż po przeczytaniu „Czarnego ogrodu” Szejnert. Rożnica oczywiście wynika z odrębnego charakteru obydwu książek, Kutz napisał powieść osadzoną w swoich wspomnieniach, natomiast Szejnert trzymającą się faktów sagę kilku śląskich rodów. Kutz w swojej powieści skupia się na swoich bohaterach, rysuje dość dokładnie sylwetki psychologiczne postaci, opisuje ich zmagania dnia powszedniego w kontekście wydarzeń na które nie mają żadnego wpływu, pozostaje im trwanie albo ucieczka. Opis samego Śląska, jego krajobrazu przemysłowego, jest ledwie zarysowany jako szpetny, nieludzki. Poruszane w powieści stosunki śląsko- niemieckie i śląsko-polskie też, ograniczają się wyłącznie do objaśnienia postaw i postępowania występujących w książce postaci.
Książka odniesie sukces i to nie tylko w Polsce, porusza problemy znane ludziom na całym świecie, choć skupia się na małym skrawku ziemi, jej przekaz jest uniwersalny.
Felietonista, polityk Kutz dzieli ludzi i sieje nienawiść.
@moriturus, jak się ma cierń w dupie i nie można go nijak wyjąć, pozostają bezsilne krzyki i lamenty, można jeszcze udawać, ale usiąść wygodnie i tak się nie da. Kutz jest perfidny i bez przerwy tym cierniem obraca, ażeby w końcu sprowokować poważną dyskusję na temat Śląska, a przede wszystkim o ludziach tutaj mieszkających od pokoleń i tych od wczoraj. Gdybyś zechciał przeczytać kilka książek na ten temat, nie skupiał się na fałszywie pojmowanej polskości tego regionu, być może ujrzałbyś racje drugiej strony, nie byłoby tych podziałów i nienawiści, jak raczyłeś napisać w swojej obszernej wypowiedzi.
Zamiast 23 lutego ,już w piatek EMPiK powiadomił mnie o możliwości odebrania ksiażki K.Kutza .Po stałym sobotnim programie (Pływalnia +sauna + spotkanie klubowe ) do niedzielnego popołudnia zaczytałem się w niezwykle zajmującej lekturze ” Piątej strony Świata ”
Dla mnie to” Saga Ewaldowych „chłopców przedwojennego ŚLĄSKA więc o pokolenie starszych . Fantastyczna lektura ,myśle ,iż ŚLAZACY wyczytają z niej wszystko co napisał lub chciał napisać Kazimierz Kutz , w tym o Budce pełniacej rolę Uczelni.Poznajemy prawdziwe życie na tej przemysłowej enklawie miasta a zasadzie dwóch dzielnic Rożdżenia i Morawy z epizodycznym pojawieniem sie Mojej dzielnicy Wilhelminy (to dla Ewaldowych chłopców daleki świat ).
Życie splecione historią XIX i XX wieku na pograniczu Niemiec i Polski lub Polski i Niemiec jak ko woli .
Narazie książke przeczytali @ŚLEPER i @Waldemar
Szkoda ,ze Gospodarz porzez pojawienie sie nowego wpisu de facto zamknał dyskusję o książce ,mimo zaledwie 30-tu komentarzy
coś go Gna na ROZLEWISKO ,przeczytałem tylko tytuł ” Hanys Gorol dwa Bratanki .
Wieczorami ogladam Eurosport .
ps. Nie jest niespodzianka ,że na blogu Adama Szostkiewicza ( o Kapuścinskim ) !@ Cordolium zarzucił Kutzowi fałszownie histori. Zadalem mu pytania, ale oczywiscie milczy ,pieron nie czyto a skrobie podobnie jak tutaj @mortiturus w „obszernym ” komentarzu który daje świadectwo o sobie choć anonimowo .