Wyrok jest, pieniędzy nie ma
Kiedy skazuje się na sześć lat więzienia za wyłudzenie 425 mln zł w sprawie uważanej za jedną z największych afer gospodarczych ostatnich lat – a taki prawomocny wyrok usłyszał niedawno Józef Jędruch (l. 41), były współwłaściciel Konsorcjum Finansowo – Inwestycyjnego Colloseum z Ornontowic pod Zabrzem – to wypada zapytać: a gdzie podziały się pieniądze z tego gigantycznego oszustwa?
Taką sumę trudno roztrwonić, a jeszcze trudniej dzisiaj ukryć. Jędruch w maju 2011 r. dostał 8 lat pozbawienia wolności, 720 tys. zł grzywny, 10 lat zakazu pełnienia stanowisk w spółkach prawa handlowego i obowiązek zwrotu 55 mln zł w ramach częściowego naprawienia szkody (wtedy przed Sądem Okręgowym w Katowicach zgodził się na podawanie pełnych danych osobowych). W apelacji jego obrońcy domagali się uniewinnienia, a prokuratura – zaostrzenia kary.
Wyrok nie jest salomonowy, ale niewątpliwie dotkliwy. Nie w samej wysokości kary – Jędruch wcześniej spędził ponad cztery lata w areszcie śledczym, więc może starać się o przedterminowe zwolnienie (zresztą ostatnio odpowiadał z wolnej stopy) – ale w utrzymaniu przez Sąd Apelacyjny w Katowicach zakazu działalności w spółkach prawa handlowego. A on ponownie rzucił się w wir biznesu. Może nie na skalę Colloseum – „Polityka” opisywała te mechanizmy w kilku artykułach, m. in. Cienkie nogi kolosa (2000-07-29), Z plakatów za kraty (2001 – 10 – 27), Długa lista długów (2002-04–06) – ale już zaczynało być o nim głośno.
Założył miesięcznik, który miał mu pomóc w udowodnieniu niewinności, przejął kanał telewizyjny, stał się pełnomocnikiem amerykańskiego funduszu, który kupił udziały w żywieckiej spółce Hawi – założycielce Beskidzkiej Wyższej Szkoły Umiejętności. To pierwsze z brzegu przykłady finansowej aktywności.
Pytanie o pieniądze padnie niebawem w procesie Piotra W. (l. 62), wiceprezesa Colloseum, uważanego za drugą po Jędruchu osobę w KFI. Były wiceprezes złapany został w lutym 2012 r. po dziesięciu latach poszukiwań.
Z nim i Jędruchem spotkałem się po raz pierwszy po ujawnieniu (2000 r.), że nieznane Colloseum zwróciło się do Ministerstwa Skarbu Państwa o zakup dużych pakietów akcji krakowskiej Huty Sendzimira i Huty Florian w Świętochłowicach (należą obecnie do koncernu ArcelorMittal).
Wtedy okazało się, że KFI ma już ponad 60 proc. akcji Huty Pokój w Rudzie Śląskiej i ponad 50 proc. w Hucie Ferrum w Katowicach. Dysponuje także pakietami akcji w prawie każdej polskiej hucie, mając wgląd we wszystkie dokumenty spółek. Ponadto kontroluje warszawski Energomontaż – Północ i przejęło PRIM w Lublinie (duży producent rur). To była prawdziwa bomba – nagle w strategicznej branży pojawił się potężny gracz, rzucający na stół ogromną kasę niewiadomego pochodzenia.
Na Colloseum rzuciły się służby specjalne i skarbowe, podejrzewano nawet, że KFI obraca spekulacyjnym kapitałem z Cypru: – Sensacji nie będzie, nasz kapitał leżał i leży na polskim rynku! – tłumaczył Jędruch, wówczas prezes Grupy Kapitałowej i w 98 proc. właściciel Colloseum (potem zrezygnował z zarządu i został przewodniczącym Rady Nadzorczej).
Colloseum założył w 1996 r. – miał 24 – lata, był studentem prawa. KFI zaczynało od handlu samochodami i doradztwa dla wyrastających jak grzyby po deszczu spółek prawa handlowego. Siłą rzeczy weszło na rynek długów, pod którymi uginały się huty, kopalnie, przedsiębiorstwa energetyczne i tysiące innych, państwowych jeszcze firm. I chwyciło wiatr w żagle. Przed laty Jędruch przyznał „Polityce”, że pierwsze wielkie pieniądze zarobił na handlu wierzytelnościami: – Długi to znakomity interes, który państwo – na własne życzenie – wypuściło z rąk.
Główne zarzuty dla byłych szefów Colloseum dotyczyły wzajemnych rozliczeń Będzińskich Zakładów Elektroenergetycznych i Polskich Sieci Elektroenergetycznych. BZE (dystrybutor energii) winne były PSE za prąd. Setki milionów złotych. Nie płaciły, bo zalegały im huty, kopalnie i inni wielcy odbiorcy energii.
Stąd PSE dokonało cesji wierzytelności na rzecz Colloseum. I stał się cud: BZE, które nie płaciły sieciom – grzecznie przelewały pieniądze na konto KIF. Dwie państwowe firmy nie dogadują się, a prywatny egzekutor uruchamia rzekę pieniędzy! Pies pogrzebany tego procederu leżał w tym, że pieniądze nie wracały do PSE.
Teraz sądzony będzie Piotr W. Pamiętam jego lekceważącą ocenę wiedzy prokuratury, UOP i policji w sferze obrotu wierzytelnościami, wekslami i umowami cesji. Stwierdził, że wszyscy powinni pobrać odpowiednie nauki i nie doszukiwać się w każdej umowie cywilno – prawnej kryminalnych podtekstów. W jego sprawie może zapaść wyższy wyrok. To nie właściciel, ani nawet przewodniczący Rady Nadzorczej, reprezentuje spółkę na zewnątrz – tylko zarząd. To on podpisywał umowy cesji wierzytelności. Poza tym Jędruch został zatrzymany w Izraelu, Piotr W. w kraju. Można powiedzieć, że jeden miał szczęście, a drugi pecha.
Przypomnijmy: w połowie marca 2002 r. Sąd Okręgowy w Katowicach zastosował wobec Józefa Jędrucha i Piotra W. trzymiesięczny areszt, ale nie wydał nakazu zatrzymania – zrobił to nazajutrz, gdy po podejrzanych nie było już śladu. W świat poszły listy gończe. Jędruch zwracał się o glejty z różnych zakątków globu, o Piotrze W. słuch zaginął.
W lipcu 2003 r. Jędrucha zatrzymano w Izraelu, w Jaffie. Warunkiem zgody na ekstradycję była rezygnacja z 14 zarzutów z 20, które postawiła mu prokuratura. Sąd izraelski odrzucał po kolei te, które nie były u nich przestępstwem. Choćby sprawę cesji 12 mln zł, która odbyła się na prawdziwych dokumentach i choć oszustwo było oszustwem, to prawdziwość dokumentacji przesądziła o jej wykreśleniu.
Jeden z izraelskich prawników stwierdził nieoficjalnie, że gdyby u nich stosowano polskie prawo, to pół Izraela siedziałoby w więzieniach. Ale na zatrzymanym w kraju W. nadal ciążą niektóre zarzuty darowane Jędruchowi.
Przed W. kilka lat procesu i małe szanse – po 10 latach ukrywania się – na odpowiadanie z wolnej stopy. A pieniądze po Colloseum krążą gdzieś w przestrzeni i ktoś trzyma na nich łapę. Przed laty o Jędruchu pisano, że to „złote dziecko polskiego biznesu”. Bez wątpienia wystąpi do Sądu Najwyższego o kasację. Póki co powrót do wielkiej finansowej gry został zastopowany.
A Piotr W. ma już swoje lata i swoje lata będzie musiał odsiedzieć. Tu sensacyjnego zwrotu akcji nie należy się spodziewać. Pytanie o ogromne pieniądze – i w tym procesie pozostanie bez odpowiedzi.
Komentarze
W związku z zapowiedzianą rekonstrukcją rządu, propozycja – J. Jędrucha ułaskawić i powołać go na ministra gospodarki, skarbu i innych tego typu. Lepszy zawodowiec z przeszłością, niż amatorzy bez kwalifikacji.
Podejrzewam że celem objazdu Polski przez tuska jest chęć skompletowania następnej ekipy. Pod haslem „u nas miejsca dość” będzie się zapraszalo fachowców i zlote rączki oraz „budowniczych” piramid. Zostaną oni zaprzysiężeni przez „Gajowego” po czym będzie trudno się doliczyć sztućców w Palacu Prezydenckim ! Taka gmina !
Nie no poprostu dostaje gorączki jak czytam takie rzeczy. Nie zadrży mi ręka przed postawieniem X przy PISie w następnych wyborach. Nie ma alternatywy. A złodzieje maja oddać co ukradli, to chyba oczywiste.
Jan Dziadul:
„Jeden z izraelskich prawników stwierdził nieoficjalnie, że gdyby u nich stosowano polskie prawo, to pół Izraela siedziałoby w więzieniach.”
Gdyby w Polsce stosowano prawo, to mało kto by stał lub leżał.
Dla poprawienia humoru, polecam raz jeszcze „gospodarzowy hit”:
http://www.polityka.pl/rynek/1534775,1,czy-jest-ratunek-dla-polskiej-kolei.read
Tak wygląda właśnie starcie tych którzy wiedzą z tymi bez wiedzy. Jest jednak jedno „ale”, zagadka bez odpowiedzi: dlaczego służby fiskalne zwlekały z interwencją aż do momentu, w którym zaległości płatnicze sięgnęły astronomicznych sum? Odpowiedź może być dwojaka: 1. brali łapówki, 2. byli przyzwyczajeni do takich praktyk przez podmioty gospodarcze z sektora państwowego.
Jedno jest pewne, ci goście byli zbyt pazerni, nie ograniczali się, a mogli zostać średniakami tak jak większość tego typu biznesmenów, którzy bez gotówki, ale za to z wiedzą, przejęli część państwowych przedsiębiorstw.
W tym konkretnym przypadku znamy przynajmniej głównych bohaterów tego przekrętu i nieprzekrętu. A ilu takich biznesów było, których jedynym celem był szybki zysk bez ryzyka? Kłania się tu casus Musialskiego, który niczym Robin Hood grabił fiskusa na paliwach, choć z całą pewnością nie on był mózgiem całej operacji. Do dzisiaj nikt nie zadał sobie trudu zbadania tego przekrętu, choć każdy głupi widzi, że Robin Musialski nie był w stanie intelektualnie temu podołać, a straty były podobne – 0,5 mld zł.
Musialski jest w ogóle moim faworytem w tym mrocznym świecie, on go ubarwił swoją pasją do bluesa (Dżem), a także szacunkiem dla kobiet zatrudnionych do sprzątania „firmy” (dojeżdżały do pracy beemkami!)
do „byczo” – zapomniałes o aferze Telegrafu – spółki dzisiejszych działaczy PIS,aferze Art -B i pana Macieja ZAlewskiego ,ktory odsiedzial swoje – niestety, PIS tez nie ma czystych rąk. Gdzie podziały sie pieniadze z majatku przejetego przez Kaczyńskich PPU Ruch ? w jaki sposób zmarnowali Tygodnik Solidarnośc ? a generalnie – na jakiej podstawie podzielono rynek prasy między Michnika i Kaczyńskich ?
Problem znikających pieniędzy przy okazji wielkich afer jest w naszym kraju już chyba powszechnie znany. Obawiam się, że bardzo podobnie będzie wyglądała sprawa z Amber Gold. Ta sprawa już mocno ucichła w mediach, pieniądze zostały gdzieś wytransferowane i słuch po nich zaginął a wiele tysięcy ludzi czuje się oszukanych i raczej nie maja co liczyć na zwrot swoich pieniędzy.
@sleper:
przepraszam, czy masz jeszcze przepis na krupnioka?
podeslales mi go,pamietam, przed dobrymi dwoma laty,
a ja go gdzies, niestety, zabalaganilem…
@murator
15 lutego o godz. 20:56
he,he, dobre!
Ja nie wierzę w to, by taka suma mogła sobie od tak zniknąć. W to muszą być zamieszane jakieś osoby, bardzo wpływowe osoby. Poszły gigantyczne łapówki i pufffff, gotówka zniknęła. I pewnie nikt już jej nigdy nie zobaczy.
Związek Ludności Narodowości Śląskiej pisze do redakcji Angory:
***List otwarty
Piszemy do Pana w imieniu członków naszego stowarzyszenia i środowiska, które reprezentujemy. Wyrażamy swoje bardzo duże oburzenie z powodu zamieszczenia w ostatnim numerze na pierwszej stronie tygodnika w dymku na zdjęciu Papieża Benedykta XVI słów: „Żegnam Was ciule!”
My, którzy w większości starszego pokolenia, wiemy z doświadczenia co to jest nauka języka polskiego, bo idąc do szkoły rozpoczęliśmy naukę w języku nam obcym. W domu mówiliśmy językiem śląskim. Szybko żeśmy się języka polskiego nauczyli i w tym obcym dla nas języku szkoły pokończyli. Z powodu nieznajomości języka polskiego w szkole ze strony nauczycieli doznawaliśmy różnych przykrości, ale wynieśliśmy też ze szkoły poszanowanie dla tych co próbują się innego języka nauczyć. Wyśmiewanie się z tych którzy próbują przypodobać się Polakom poprzez nauczenie się ich języka jest dla nas wysoce niestosowne, a nawet demoralizujące młodsze pokolenie.
Zdajemy sobie sprawę z tego, że wielu dziennikarzy twierdzi, że sensacyjność musi zaistnieć w czasopiśmie, aby zwiększyć zainteresowanie i poszerzyć krąg czytelników, ale naszym zdaniem w sprawie Papieża Benedykta XVI przekroczono powszechnie przyjęte normy obyczajowe dokonując zarazem obrazy uczuć religijnych.***
Jak pisałem nas blogach – Angora jest jedynym czasopismem „papierowym”, które kupujemy i rodzinnie wykorzystujemy. Wnuczka czyta „Angorkę” (dla dzieci i młodzieży), ja humoreskę na drugiej i felietony na stronach 7 i 8, żona wszystko i wspólnie rozwiązujemy krzyżówki „z przymrużeniem oka” w celu utrzymania rodzących się systematycznie (mimo zaawansowanego wieku) neuronów.
Gdy zobaczyłem ten obrazek, to mnie zaskoczył bardziej niż gwałt na marszałkini w wykonaniu Palikota. Moja żona, rodem z Galicji, ale znająca folklor śląski, do tego katoliczka praktykująca, była bardzo oburzona i zniesmaczona. Dyskutowaliśmy na ten temat jeszcze wieczorem, gdy pokazano w TV posła Godsona, który wprawdzie nie zniekształcił wyrazu „czule”, ale coś w podobny sposób – śmiesznego inaczej – powiedział.
Naprawdę był to dowcip klasy rynsztokowej! Gdyby to jeszcze powiedział Kutz (jak mówił o „Warszawiakach” sejmowo-rzadowych), to miałoby inny wydźwięk, byłaby to swoista krytyka polityczna, ale naprawdę sympatycznego Benedykta w ten sposób ośmieszyć, nie spotkało się na Śląsku z „uznaniem”. Dlatego nie dziwię się reakcji Związku, nie uznanego przez władze państwowe, bo obrażano przy okazji również ludność śląską (autochtoniczną).
Nie bardzo rozumiem @Antoniusie oburzenie ZLNŚ i twoje, o co chodzi? Słowo „ciul” ma dosyć pojemną treść, jest zasadniczo obraźliwe jako skrót charakteryzujący kogoś, a w tym konkretnym przypadku chodzi o jakąś grupę ludzi. Satyryk użył tu koniunkcji znaczeń, w której jej drugi człon (psiakrew wychodzi na jedno) „ciul” ma zapewne przypomnieć Polakom o związku Ślązaków z Niemcami. Benedykt by się pewnie zdziwił i szukał po słownikach, ale biskup Nosol już mniej i skupiłby się raczej na osobach, do których to soczyste (zowcite) pożegnanie zostało skierowane.
Innymi słowy, oburzyli się jak zawsze nie ci co powinni i nie o to, co jest treścią, lecz jeno formą.
@Śleper
/dlaczego służby fiskalne zwlekały z interwencją /
Ponieważ panowie J. i W. nie oszukiwali fiskusa, to oczywiste.
/Benedykt/
Przecież to jest trawestacja wypowiedzi BXVI, kiedy starał się przemówić po polsku do pielgrzymów i zabrzmiało to właśnie „posdrafiam was ciule” (każdy inteligentny człowiek domyśli się, jakie słowo próbował wypowiedzieć). Nagraniem nie dysponuję, ale kilka lat temu było to dość głośne.