Magister śląski
Od nowego roku akademickiego na Uniwersytecie Śląskim ruszą pełną parą studia regionalne – silesianistyka. Pomysł arcyciekawy, choć – jak wszystko, co nowe – obarczony serią niewiadomych.
Kto nad tym kierunkiem obejmie opiekę i rząd dusz, czy da się go uwolnić od politycznych interesów – to z jednej strony. A z drugiej – od uprzedzeń wobec śląskich inicjatyw.
Ta ostatnia kwestia wydaje się szczególnie ważna, ponieważ nasza uczelnia zapowiada, że nowy kierunek nauki będzie prowadzony z uwzględnieniem polskiej, czeskiej i niemieckiej historii, a także specyfiki regionu. To szerokie spojrzenie z lotu ptaka także na dzieje naszych dzisiejszych sąsiadów jest przecież nieodzowne dla nakreślenia obiektywnego tła tej opowieści o Śląsku – jeśli ma to być opowieść rzetelna i pełna. I tak znajdzie się pod lupą różnych firm i grup społecznych.
Prof. Marian Kisiel, prodziekan wydziału filologicznego UŚ (z korzeniami w świętokrzyskim Jędrzejowie), jeden z pomysłodawców studiów regionalnych – zapewnia publicznie, gdzie tylko może: nie zamierzamy tworzyć nowych Ślązaków, tylko ekspertów od tego regionu!
Niby nic nowego. Uniwersytety Warszawski, Jagielloński, Gdański mają w naukowej ofercie rodzaj varsavianistyki, cracovianistyki („Dziedzictwo kulturowe Krakowa”) i gedanistyki. Żadna uczelnia nie wieńczyła jednak do tej pory nabytej w swoich murach wiedzy o własnym regionie tytułem magistra.
Studia adresowane są głównie do absolwentów (z licencjatem) kierunków humanistycznych i społecznych. Dodatkową wiedzę (i magisterium) zdobywać będą z historii regionu, literatury, obyczajów, historii sztuki, architektury, religii, antropologii i socjologii miasta. Nie zabraknie zajęć poświęconych śląskiemu dialektowi.
Szczerze kibicuję temu przedsięwzięciu (mówi się o grupie 50 studentów) – a za dwa lata po owocach poznamy wartość tej regionalnej inicjatywy. Także po tym, czy nowi znawcy regionu z tytułem śląskiego magistra znajdą w nim sensowne zatrudnienie.
Z doświadczenia wiemy, że tam, gdzie śląskie drwa rąbią, tam wióry lecą jak cholera. W różne strony. I ranią. A to umiarkowanych autonomistów, a to krewkich seperatystów, a to śląsko-polskich patriotów z dziada pradziada, którzy klepią się po głowie z frasunku.
Dlatego śląski regionalizm musi być nauczany mądrze i z historyczną empatią. Być może czułe oko lupy nie wystarczy, być może potrzebny jest okazały okular teleskopu, uwzględniający nie sto aspektów tej śląskiej opowieści, lecz tysiące. A przecież wiadomo, że obraz oglądany w powiększeniu – ale z góry, z gwiazd, z dystansu – jest pełniejszy.
Komentarze
„Eskapada nadto śliska”
Śląsk z perspektywy Jędrzejowa to jest jakiś temat.
Mam jednak wątpliwosci czy zainteresuje Ślązaków.
Rowy wykopane..
Trudno będzie.
„Z doświadczenia wiemy, że tam, gdzie śląskie drwa rąbią, tam wióry lecą jak cholera. W różne strony. I ranią. A to umiarkowanych autonomistów, a to krewkich seperatystów, a to śląsko-polskich patriotów z dziada pradziada (…)”
Tak, tak, święta prawda, panie Redaktorze, słusznie Pan zauważył, że rąbanie „śląskich drew” nie rani ani jedynie słusznego prezesa, ani jego partyjnych aparatczyków – co do jednego prawdziwych Polaków, jedynie słusznych patriotów oraz różnych innych takich, co nie dają sobie wmawiać, że „białe jest białe a czarne jest czarne”, całkiem licznie występujących również poza jedynie słuszną partią – przynajmniej odnośnie nastawienia do Śląska i Ślązaków.
Osoby obdarzone chociaż elementarną umiejętnością wnioskowania bez trudnu domyślą się, kto „rąbie śląskie drwa” i z jakimi intencjami.
BTW – czemu nie pisze Pan o „śląskich patriotach” – czyżby nie było na Śląsku ludzi przyznających się do narowości śląskiej bez żadnych innych przymiotników? O setkach tysięcy osób deklarujących narodowość niemiecką (a w przytłaczającej mierze związanej ze Śląskiem) oraz „śląsko-niemiecką” – czyżby ich „rąbanie śląskich drew” w ogóle nie dotyczyło? Los świętej pamięci D. Przewdzienga może być dramatycznym memento, że tak i to bardzo bezpośrednio…
A co do „separatystów” – jeśli dobrze pamiętam, jedyna organizacja stawiająca sobie cele separatystyczne zakończyła działalność w 2010 roku (http://bazy.ngo.pl/search/info.asp?id=180634), z racji praktycznie zerowej popularności takiej działaności. Stawianie w jednym rzędzie zwolenników przywrócenia autonomii z jakimiś bliżej nieokreślonymi „separatystami”… dziwnie kojarzy mi się z reportażami w rosyjskiej telewizji poświęconym Polakom – ochotnikom walczącym w szeregach separatystów w okolicach Doniecka i Ługańska…
Co do „umiarkowanych autonomistów” – ciekaw jestem wielce, panie Redaktorze, co wyznacza granicę między „umiarkowanym” zwolennikiem przywrócenia autonomii a „nieumiarkowanym”? Chciałbym wiedzieć, by się przypadkiem nie pomylić, jak znowu jakiegoś spotkam. 🙂
„Kto nad tym kierunkiem obejmie opiekę i rząd dusz” – jak rozumiem, stworzenie kierunku na uniwersytecie w wolnej Polsce nie może się obyć bez odpowiedniego „rządu dusz”?
„I tak znajdzie się pod lupą różnych firm i grup społecznych.”
Patrzcie Państwo, nowy kierunek nie znajdzie się pod kuratelą politycznych komisarzy czy też pełnomocników (jak specjalista od przemawiania do pustych krzeseł, którego gwiazda rozbłysła w polskiej polityce w trakcie „wyjaśniania” afery hazardowej), lecz pod lupą „firm i grup społecznych„. Ale jakich to szanowny panie Radaktorze? Czyżby zajęte utrzymywaniem się na rynku firmy miały po uruchomieniu tego kierunku inwestować swoje zasoby w hmmm… „kontrolowanie” treści nauczanych na tym kierunku? A kto im zrekompensuje inwestycje nie przekładające się w żaden rynkowy sposób na zwiększenie przychodów czy ograniczanie kosztów? A grupy społeczne? Jakież to, jakie? 🙂
„Dlatego śląski regionalizm musi być nauczany mądrze i z historyczną empatią.”
Panie Redaktorze i czytelnicy bloga – czy nie sądzicie, że regionalizmu ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Regionalizm_(polityka) ) dobrze byłoby uczyć nie tylko na Śląsku ale też w Warszawie i innych regionach Polski?
Czy może wybrałem niewłaściwą definicję pojęcia „regionalizm”? Wikipedia podaje również znaczenia w polityce międzynarodowej (lecz studia te nie mają mieć charakteru studiów międzynarodowych) oraz językoznawstwa (lecz nie mają to być przecież studia stricte lingwistyczne)?
Produkcja bezrobotnych trwa
Nie mam nic przeciwko rozwijaniu zainteresowań, badaniu kultury, historii i zwyczajów regionu, ale czy warte jest to poświęcenia dwóch lat życia?Jaka będzie wartość dodana takiej wiedzy? Nawet jeśli poziom kształcenia okaże się wysoki i studenci posiądą wybitną wiedzę na temat Śląska to po prostu śmiem wątpić, by znalazło się zapotrzebowanie na 50 ekspertów od Śląska rocznie (czy jakiegokolwiek innego regionu lub mniejszości narodowej). Inicjatywa nie powiem ciekawa, ale osobiście widziałbym jej realizację bardziej w formie specjalizacji na wydziale historii, kulturoznawstwa, etnografii czy tym podobnych kierunków.
Epifaniusz:zgadzam sie w 100%!
Wytlumacz mi ale:od 1919 UNI Warszawa naucza jak zniewolic polska prowincje,zeby warszawiakom bylo dobrze!Jedyny kraj swiata w ktorym popiera sie sabotaz gospodarczy!Wg.Ciebie ;wszystko ok????????????
Maly pluszowy mis:adresaci,takze Autor,niewiele wiedza co sie dzieje np.w swiatowej gospodarce,totalnie zdecentralizowanej ;tlumaczenie im tego niema zdaje sie sensu!
Wytlumacz np.tzw.polskiemu inteligencie/wg.polskiego myslenia tylko warszawiak,po UW/ ,ze to co robia konsekwentnie od 1919 to sabotaz na 95% ,jak oni to nazywaja,narodu:dokladnie prowincji!
maly pl.mis:do dzis nie bylo dyskusji na w/wym.temat w Polityce,a ta gazetka nie napisala do dzis ,ze.np.Berlin nie jest siedziba ani jednej duze spolki akcyjnej i ze jest jednym z najubozszych krajow RFN;przy czym wbrew nagonce Redakcji,najmniej katolicki!Ale tego nie tlumacza na UW!
Przy okazji:czy potrafi Pan wyciagnac dane o tym ile kosztuje student UW i US!!!To tez bedzie smrod!
Piękny pomysł! Tylko po co komu 50 specjalistów od regionu rocznie? Co oni będą robić i gdzie? Domy kultury prowadzić (są takie?), biblioteki (kto pożycza?) czy wycieczki oprowadzać? Dużo musi być tych wycieczek. A może iść na ulicę i demonstrować z unikaniem policji. Ta umiejętność bardzo by się przydała. Czyli mam: Wykształcenie jako Zawodowi Demonstranci Regionu Śląskiego. Tego jeszcze nie było a zapotrzebowanie jeeest.
ZWO:zgoda.Tylko to nie zalatwi bledu tzw.polskiej elity,czyli salonu warszawskiego tj.do granic absurdu doprowadzonej od 1919 centralizacji wladzy w rekach absolwentow,nieudacznikow,UW!
Wszystkie te wybory swiadcza o nieudolnosci polkiej prowincji:powiedziec koniec waszych sabotazowych rzadow absolwentow UW i innej gawiedzi warszawskiej!
Wlasnie prezydent panstwa winien o to zadbac tzn.stwierdzic ,ze celem panstawa jest dobrobyt narodu ,a nie stolicy!Jak to porownasz z innymi krajami,to zwatpisz w Salon warszawski:ja to mam za soba od conajmniej 50 lat!