Człowiek groźniejszy od żywiołów
Ze statystyk Wyższego Urzędu Górniczego wynika, że za ponad 80 proc. wypadków w kopalniach odpowiada tzw. czynnik ludzki – czyli człowiek. Przez swoje bezmyślne działanie lub zaniechanie. Zdaniem WUG to właśnie było przyczyną pożaru 6 października 2014 r. w kopalni Mysłowice-Wesoła.
Przypomnijmy: tego dnia wieczorem na poziomie 665 m zapalił się metan. Inna wersja mówiła o wybuchu tego gazu. W zagrożonym rejonie pracowało wówczas 37 górników. Jeden zginął (zabrakło mu roku do przejścia na emeryturę), pozostali wyjechali lub zostali wywiezieni na powierzchnię. Kilkunastu trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich, kilku w stanie krytycznym. Czterech, z oparzeniami ciała przekraczającymi 80 proc. powierzchni i głębokimi oparzeniami dróg oddechowych, zmarło. Tyle suche fakty.
Czy można było uniknąć wypadku? To pytanie stawia się po każdej tragedii. I uruchamia spekulacje. Śledczy z WUG – to swego rodzaju górnicza policja – nie mają w tym przypadku wątpliwości: nieszczęście sprowadził człowiek. Okazało się, że na dobę przed tragedią w kopalni wybuchł pożar endogeniczny (samozapalenie się węgla). Zgodnie z przepisami dyrekcja powinna zawiadomić o tym stosowne urzędy górnicze i zapewnić bezpieczeństwo wszystkim pracującym w zagrożonym rejonie, czyli wycofać ich. Pozostać mogły tylko zastępy ratowników.
Pożary tego typu wygasza się poprzez budowanie tam odcinających od reszty wyrobisk i tłoczenie tzw. gazów inertnych (choćby azotu), które wypierają powietrze i przyspieszają gaszenie. Choć nie jest to wielce skomplikowany zabieg, czasami trwa miesiącami, pod warunkiem że postępuje się zgodnie z przepisami. No i z głową – tą częścią ciała, której nie da się zastąpić niczym innym. Jednym słowem – potrzebne jest rozumne podejście, zgodne z górniczą wiedzą i sztuką.
Tego w Mysłowicach-Wesołej zabrakło. Prawdopodobnie kombinowano ze wskaźnikami odczytu metanu albo je ignorowano – na jedno wychodzi. Dlaczego? Dla kilkudziesięciu ton węgla, dla wykonania planu, dla… To już prokurator będzie ustalał. Tamtego wieczoru metan dotarł do rozżarzonego węgla, a pożar zagarnął 37 górników, których w tym miejscu być nie powinno. Gdyby doszło do wybuchu metanu, skutki byłyby o wiele groźniejsze. Takie szczęście w nieszczęściu.
Pożar w Mysłowicach-Wesołej po raz kolejny pokazał, że największym wrogiem górników nie są podziemne żywioły (woda, metan, dwutlenek węgla, tąpnięcia i ogień), tylko oni sami. Taki szczególny wykwit zorganizowanej autodestrukcji. Począwszy od tych „dołowych” z podziemnych chodników – po przełożonych w dyrektorskich fotelach, „na wierchu”.
Śmierć zawsze boli, ale kiedy się widzi miliony ton węgla na kopalnianych zwałach, sprzedawanego dzisiaj z biedą nawet za pół darmo – to boli szczególnie. Śmierć za… to? I to byłoby na tyle.
Komentarze
Trochę statystyki – w zeszłym roku w kopalniach 18 ofiar śmiertelnych.
W szkołach – 44.
Jakoś nie widzę „analityków i ekspertów” urywających pustą głowę ministry edukacji.
Może się brzydzą niemytych kudłów?
Nie rozumiem.
Tu już nie są winni górnicy i ich związki zawodowe? Nie są winne przywileje związkowców i ich pieniactwo, które uniemożliwia dyrektorom i urzędnikom państwowym w ciszy gabinetów zarządzać tym „dobrem narodowym”?
Bo coś mi się wydaje, że z artykułu wynika wina nadzoru kopalni ale już ani słowa o tym, że dla dyrektorstwa i warszawskiej sitwy bezpieczeństwo to tylko koszty. I liczy się tylko konkurencyjność. Co tam jakieś groszowe odszkodowania, nawet nie występują jako pozycja w kosztach. No ale gdyby górnicy strajkami wywalczyli, że każdy zabity to przynajmniej 10 milionów to dopiero byłby wrzask, że działania na szkodę kopalni. Ale wtedy już by się opłacało podziałać.
A pieprzenie o szkołach nic tu nie da bo to 4,4 miliona ludzi a na dodatek każdy wie, że młodzi wszystkiego muszą wypróbować. Zawsze tak było. I zawsze oznacza jakieś niebezpieczeństwo. Bo jeśli go nie ma to się idzie na wojnę. Albo urządza wyścigi na ulicach. Jak widać na obrazkach dookoła.
To jest właśnie skutek nacisków i łamania przepisów bhp
To,ze człowiek jest grożniejszy od żywiołów ,wiadomo od dawna.
W moim rozumieniu ,tutaj jednak ,nie chodzi o człowieka a o b.efektywne współdziałanie tzw „naczalstwa” z tzw „zwiazkami”.
Nie sposób zaliczyc obydwu nazwanych do człowieczeństwa.Madrego,kompetentnego i empatycznego.
Obydwa człony nazwane się wyrodziły.Społecznie i politycznie.O fachowosci,całkowicie im obcej ,nawet wspomniec nie warto.Empatia jest im całkowicie obca.
To są mafie poganiane wyłącznie żądzą zysku.
W świecie żywiołu górniczego ,bo to jest żywiol,wyniki nie mogą byc inne.