Śląsk w politycznej grze
Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry domaga się odwołania Jerzego Gorzelika, szefa Ruchu Autonomii Śląska, z zarządu województwa śląskiego. SP ma w Sejmiku Województwa Śląskiego raptem jednego radnego, ale spodziewam się, że wkrótce z podobnymi żądaniami wystąpi Prawo i Sprawiedliwość (10 radnych), rywal na prawicy. SLD także ostrzy sobie zęby na Gorzelika.
Uchwała zarządu głównego SP o odwołaniu Gorzelika, to spóźniona reakcja na jego list otwarty do Prezydenta RP opublikowany w przededniu 90. rocznicy przyłączenia części Górnego Śląska do Polski. Poszło, oczywiście, o słynną już refleksje, że „w oczach wielu Ślązaków państwo polskie utraciło wiarygodność”. Zdaniem SP po raz kolejny polityk reprezentujący RAŚ, zajmujący jedno z najbardziej eksponowanych stanowisk w samorządzie regionalnym, „dąży do stworzenia faktycznie nieistniejącej grupy społecznej, nieprzyjaźnie nastawionej do Polski”. Ten oburzający fakt, w ocenie SP, uderza w suwerenność państwa polskiego.
Wystarczy jednak słowa Gorzelika pokazać w szerszym kontekście, to nie są już one oburzające, przynajmniej dla marszałka, Adama Matusiewicza z Platformy Obywatelskiej, adresata listu od partii Ziobry. Gorzelik napisał bowiem, że rocznica to dobra okazja do sporządzenia bilansu skomplikowanych relacji między Górnoślązakami a państwem polskim: „przez kolejne dziesięciolecia mieszkańcy naszego regionu doświadczali rozdźwięku między oficjalnymi deklaracjami o odwiecznej polskości Śląska, a polityczną praktyką, która wyznaczała im rolę obywateli drugiej kategorii – żywego dodatku do hut i kopalń”. Dalej napisał, że spojrzenie w przyszłość Śląska w Polsce wymaga odważnej diagnozy stanu obecnego: „nie ulega wątpliwości, że w oczach wielu Ślązaków państwo polskie utraciło wiarygodność – wyczerpał się udzielony przez naszych przodków kredyt zaufania”. Na końcu autor zaapelował o „wsłuchanie się w śląskość niepokorną”.
To dla mnie apel o dyskusję o stanie śląskich spraw, także polskich spraw, a nie podważanie suwerenności Polski. Tak samo, jak dla wielu Ślązaków państwo utraciło wiarygodność – to dla wielu jej nie straciło. To kwestia odczuć, doznań, życiorysów itd. Kwestia historycznych i współczesnych ocen. Kwestia do dyskusji. Bez licytowania się, po której stronie więcej jest tych „wielu”!
Adresat apelu Solidarnej Polski, marszałek Matusiewicz, powiedział PAP, że choć data publikacji była jego zdaniem nieszczęśliwa, to Gorzelik wyraził w liście do prezydenta od dawna głoszone poglądy, a na forum sejmiku reprezentuje poważną grupę mieszkańców województwa, która przyznaje się do narodowości śląskiej: – Szanuję wybór narodowościowy każdego mieszkańca naszego województwa i w gruncie rzeczy tylko to było w tym liście – jest odniesienie do historii, co więcej, były przedstawione fakty historycznie prawdziwe – ocenił dla PAP.
Oczywiście, żadnych ruchów kadrowych w zarządzie województwa nie będzie, stąd Solidarna Polska zobowiązała swojego radnego do podjęcia działań do odwołania marszałka, a więc automatycznie całego zarządu. W 48 – osobowym sejmiku koalicja PO (22), RAŚ (3) i PSL (2) ma 27 mandatów – opozycja 21: SLD (10), PiS (10) SP (1).
Opozycja nic więc nie zdziała, nawet gdyby była jednomyślna, ale próby odwołania pewnie będą. To już gra polityczna.
Bo to już chodzi o polityczne licytacje między PiS i SP, do których niechybnie dołączy się SLD (był w poprzedniej koalicji) – bardzo krytycznie oceniający udział RAŚ we władzach regionalnych. Krytyka regionalnej koalicji wpisana zostanie, w moim przekonaniu, do wszystkich programów wyborczych opozycyjnych ogólnokrajowych partii. Wszyscy z troską pochylać się będą na losami Śląska w Polsce. Będą ostrzegać i przestrzegać. I pisać recepty na narodowościowe uzdrowienia regionu.
Póki co Śląsk ma się w Polsce całkiem dobrze. I nigdzie się nie wybiera.
Komentarze
Oburzenie koalicji PiS, SP i SLD nie może dziwić, ponieważ zasadniczo różnią się tylko poziomem wody święconej w swoich programach politycznych. Na Polskę patrzą przez okulary Dmowskiego, który polonizacją nie chciał objąć tylko Żydów, ale ten problem po wojnie odpadł, więc skupiono się na resztkach, których poddano bardziej lub mniej skutecznej obróbce, mającej za cel, stworzenie idealnego polskiego nacjonalisty. Jeśli będzie tak jak nasz gospodarz przewiduje, że wszystkie te partie wpiszą w swój program „pochylanie się nad losem Śląska”, to lepszego scenariusza zdarzeń nie moglibyśmy sobie życzyć. Obecnie w polityce głównego nurtu i komentarzy medialnych nie ma śladu na temat toczącej się na Górnym Śląsku dyskusji, sprzeczamy się głównie sami z sobą i równie lokalnymi antagonistami. Wyjątkiem jest oczywiści POLITYKA z Janem Dziadulem na czele, ale ten tygodnik czyta tylko kilkaset tysięcy ludzi i to tych, którzy mają szersze horyzonty postrzegania toczących się zmian i ich konsekwencji. Narodowi politycy z wymienionych partii mogą się tylko przysłużyć do przebudzenia tych Ślązaków, którzy do tej pory nie zastanawiali się nad problemami swojej małej ojczyzny w kontekście historycznym i tym z dnia dzisiejszego.
W tej chwili chodzi Ślązakom tylko o uregulowanie statutu swojego języka, ażeby mógł funkcjonować na prawach kaszubskiego, ale widać jest to żądanie nie do spełnienia przez stronę polską. Prezydent Komorowski już zapowiedział, że zawetuje ustawę o języku śląskim, a na końcowy (oryginalne cytowanie) autorytet obrał sobie prof. Pańczyk, która ma swoje zasługi dla nas, ale widać, że jej wyobraźnia dalej nie sięgnie poza wygodną posadkę w Pałacu. Nie jest ważne dla Gajowego, że oprócz prof. Pańczyk istnieją w Polsce i na świecie inne autorytety lingwistyczne, ponieważ ekspertyzy muszą się pokrywać z jego poglądami. Skoro Jego Wysokość twierdzi, że obraził go Gorzelik treścią listu, to ja się pytam, czy przypadkiem on nie zrobił czegoś po stokroć gorszego w stosunku do kilkuset tysięcy Ślązaków.
Pyrsk
„Wklejam” to tutaj, w obawie, że nikt do poprzedniego „rozdziału” nie zajrzy.
@Górnoślązak (3.07.12, 18:51),
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Widzisz, gdyby ten PODARUNEK pochodził wyłącznie od Churchillów (następnie Attleeów) oraz Trumanaów…,
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
to polskim patriotom, szczególnie tym PRAWDZIWYM, po 1989, byłoby to łatwiej znieść !
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
A tak poruta i hańba!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
I tylko nie próbuj mi tłumaczyć, że decydującym (głównym „daroczyńcą”) o przebiegu powojennych granic tego, no jak mu tam znowu było, ah, peerelu, nie był SOSO (syn szewca i praczki, gruzińskich?)!?
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego w słowo cudzysłów, „wpychasz” aż dwa myślniki?
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
*Nie chcę się wtrącać do Twej rozmowy ze Śleperem;
„Wiem, o co ci chodzi pisząc o tej „sprzedaży” przez Edwarda G. i w pewnym sensie masz rację, ale z drugiej strony, przyznaj, że wyjeżdżającym wówczas nikt nie przystawiał pistoletu do głowy, zmuszając do wyjazdu. To zawsze była DECYZJA o wyjeździe, podyktowana różnymi motywami (czasem dramatycznymi, nie przeczę), ale jednak ich własna decyzja.”*
ale jedno musi być tutaj powiedziane;
„pistolet przystawiony do głowy”, był niczym, w porównaniu z tym, co Ślązacy z całymi rodzinami, chcący wrócić ins „Reich” (BRD), doświadczyli od swych nowych, polsko-bolszewickich paniczów” !!!
Przede wszystkim powinniśmy starannie zapamiętać nazwiska tych radnych nieprzyjaźnie nastawionych do Górnego Śląska.
Marszalek zPO i J. Dziadul, broniąc Gorzelika wystawiają sobie świadectwo. List Gorzelika zakłamany, kłamstwo ze Ślązacy byli obywatelami II kategorii, kłamstwo powtarzane przez K Kutza. kariera Kutza jednym z dowodów ze nie było dyskryminacji Ślązakow, wielu Slązaków skonczyło studia wielu żyło na poziomie powyzej średniej krajowej
@Antoniusie, niepotrzebnie (pewnie z chęci popisania się) wprowadziłem zamieszanie niemieckim „Wellfleisch”, ponieważ tylko podobnie brzmi jak welflajsz. Niezbędne definicje słów ze śląskiego świniobicia przesyłam w linku:
http://www.tg.net.pl/indianer/==kultura_24.htm
Pyrsk
@ ltb
4 lipca o godz. 23:39
***List Gorzelika zakłamany, kłamstwo ze Ślązacy byli obywatelami II kategorii, kłamstwo powtarzane przez K Kutza. kariera Kutza jednym z dowodów ze nie było dyskryminacji Ślązakow, wielu Slązaków skonczyło studia wielu żyło na poziomie powyzej średniej krajowej***
Ten cytat wymagałby odpowiedzi, ale muszę odczekać, aby choć część furii ze mnie wyparowało. Obywatel „ltb” jest albo bardzo naiwny, albo kretynem, który nie ma pojęcia o sytuacji Ślązaków na przestrzeni dziejów. Byliśmy zawsze zaszczyceni wątpliwej wartości „nosicielami kultury” z zachodu i ze wschodu. Chwała Bogu, nie przejęliśmy wszystkich nam wciskanych na chama wartości kulturowych owych „Kulturträgerów”. W moim długim życiu najwięcej upokorzeń i dyskryminacji doznawałem przez „nowych właścicieli” Śląska po roku (owym) 1945. Mógłbym napisać grube tomisko, ale nie ma po co. Ci, którzy przeżyli podobne sytuacje, dobrze o tym wiedzą, a „Prawdziwi Polacy Patryjoci” i tak nie uwierzą, bo to nie pasuje do wyimaginowanej wielkości i szlachetności Polaka.
@Śleper
5 lipca o godz. 0:00
Czytałem link o wieprzowinie w śląskiej kuchni i kilka innych wpisów z Wikipedii. Nie wszystko się zgadza z tym, co pamiętam z naszych świniobić, ale trudno. U nas były najbardziej szlachetne Welwursty, potem Żemloki, Krupnioki i Preswursty. Wikipedia utożsamia Semmelwurste z Wellwurstami, a to mi się nie podoba, bo Welwursty były dla lepszych gości, a my jadaliśmy Żemloki. Znalazłem przy okazji przepis na potrawę, którą znałem z dzieciństwa – Schlesisches Himmelreich. W zasadzie ohydztwo, porównywalne tylko z „mouczką”.
Zafrapował mnie następujący fragment listu Gorzelika do Komorowskiego:
„Rzeczpospolita może nas zignorować, przyjmując za dobrą monetę głosy uległych potakiwaczy czy zdezorientowanych strażników status quo, którym dynamiczna śląskość dawno umknęła. Warto jednak wsłuchać się w śląskość niepokorną, bo to ona prowokuje do myślenia. Nie zamyka się w swych pozornie bezpiecznych opłotkach. Dojrzała obywatelskością, pragnie dzielić się z Polską swym doświadczeniem, proponując model państwa silnego nowoczesną autonomią regionów. Krusząc monopol jednej historycznej narracji, otwiera pola twórczego sporu.”
Tłumacząc to z autonomicznego na nasze:
a) Rzeczpospolita wysłuchuje raczej „uległych potakiwaczy”, „zdezorientowanych strażników status quo, którym dynamiczna śląskość dawno umknęła”, czyli oportunistów, konformistów, w każdym razie Nieślązaków. Rzeczpospolita mówiąc wprost manipuluje preferując najwygodniejszych, którzy pełnią role swoich. To poważny zarzut w demokracji.
b) Gorzelik sugeruje współpracę ze „śląskością niepokorną”, czyli w domyśle z kim? Posługując się takim zawoalowanym językiem w swoim liście petycyjnym stawia Gorzelik tę Rzeczpopspolitą ( w osobie jej prezydenta) w niewygodnej sytuacji – by to ona pierwsza odgadnęła o kogo chodzi z tym „zamykaniem się w bezpiecznych opłotkach”, „dojrzałą obywatelskością” i „pragnieniem dzielenia się doświadczeniami”.
Po co te głębokie, gładzone metafory, ideologiczne frazesy? Czy to list braterski biskupa do kardynała, rocznicowe życzenia z lennego księstwa pisane do słabnącego władcy, czy hołdownicza prośba o popuszczenie obręczy ucisku?
c) Co to jest „kruszenie monopolu jednej historycznej narracji”? Czy nie lepiej było napisać, że prawda jest najważniejsza i wskazać gdzie?
Chodzi mi o język – ilość frazesów jakie pomieścił Gorzelik w powyższym krótkim fragmencie listu do prezydenta jest zatrważająca.
Pzdr, TJ
@Antonius (05.07.12, 9:56)
„U nas były najbardziej szlachetne Welwursty, potem Żemloki, Krupnioki i Preswursty”
Żemlok?
A dyć świynto samoczecio Paniczko Annabersko,
„żemlok”, abo spolszczono bułczanka, tak to zowiom ino gorole (hadziaje),
tyn szlachetny świniobiciowy produkt, po naszymu zowie sie ŻYMLOK !
„Znalazłem przy okazji przepis na potrawę, którą znałem z dzieciństwa – Schlesisches Himmelreich. W zasadzie ohydztwo, porównywalne tylko z „mouczką”.
Chyba z moczkom!?
Żodyn Ślonzok nie używo w ŻODNY(!) postaci Ą-łow, ani Ę-łow, poradzicie sie to zmiarkować?!
A jak Wom schlesisches Himmelreich jest takym samym ohydztwem jak moczka, to musicie mieć echt coś niy richtig z podniebieniem, abo jak to stare Eskimosy godajom, mit dem Gaumen, evt. dem Geschmackssinn (?)
MfG
Klopfer
Nie jestem Ślązakiem ale dzieciństwo spędziłem w Bytomiu i Zabrzu. Czasami wracam w tamte strony i nie dziwie się rozgoryczeniu mieszkańców Górnego Sląska. Zabrze w czasach mojego dzieciństwa było dużym miastem chociaż brzydkim i urbanistycznie absurdalnym (to efekt jego historii) jednak to co widzę teraz to prawdziwy dramat – gierkowskie blokowiska i kompletna nędza. Trudno powiedzieć ile w tym winy władz lokalnych a ile centralnych dla przeciętnego mieszkańca nie ma to znaczenia. W moim przekonaniu mieszkańcy Śląska w idei Śląskości znaleźli sztandar pod którym mogą kontestować otaczającą ich rzeczywistość. Popieram ale nie wierzę w sukces.
No RAŚki,na początek katedra filologii języka śląskiego na Uniwersytetach Katowickim i Opolskim!Albo zaczniecie od swojego języka albo jesteście jak my z zaboru rosyjskiego tylko zwykłymi gadulcami.Jak słyszę Ślązaków w tv niemieckiej, czują się obywatelami drugiej kategorii zarówno w Niemczech jak i w Polsce.Najbardziej mnie wkurza Kutz opowiadający,że Ślązacy za Polski nie mieli szans awansu poprzez wyższe wykształcenie.Trzy uczelnie AGH,Uniwersytet Katowicki,w nowej Polsce doszedł Opolski,Politechniki Śląskie.Obecnie piękne drogi,powoli uładzony krajobraz,odcięcie od dymu,brudu i jak w całej Polsce chlanie na potęgę.Ostatnio w niedzielę rano szedłem do rynku slalomem między rozbitymi flaszkami i rzygowinami,pod magistratem kałuża krwi.I wesołki zamieniający rynek w betonowy plac.Więc z tą kulturą ładu i porządku coś nie tak.Mnie bardziej rajcuje czysta i porządna ulica niż rozliczenia historyczne zapętlone w węzeł gordyjski.
@Klopfer
5 lipca o godz. 16:03
Szanowny Klopferku!
Wyboczcie to „ku”, tak typowe w naszej rodzinie. Podam Ci przykład: Gdy ciotka wołała ujka (stryjka) „Teofilku”, to niezmiennie odpowiadał – „ich bin keine Kuh”!
Co do akcentów w śląskiej gadce zakładasz coś, czego nie ma – jednorodności. W każdym zakątku Opolszczyzny mówią inaczej. Jedni „sycą” inni nie. Już kiedyś cytowałem na blogu fragment wiersza o Alpuharze w wykonaniu kolegi z „sycącej i sukającej mysy” okolicy. Profesor mu zasugerował po wielu jego wpadkach, aby zawsze wymawiał inaczej niż myśli, że ma być. Chłopak to zaakceptował i recytuje: „Jus w grużach lezą Maurów poszady” i to był koniec z powodu ryku wszystkich – z polonistą włącznie. W moich dwóch wsiach, gdzie uczyłem, jedna była „sycąca” („Psywory, gdzie pscoły bzencą”) a druga nie. Co do „mouczki”, to ja ją znam tylko z opowiadania, u nas była siemionka i makówki a już u szwagra – kilometr dalej – siminotka i to na słono. Kolega z Kamienia Śl. wymawiał ewidentnie to „ou” w mouczce, ja miałem dobry słuch muzyczny.
Nie rób z Śląska monolitu językowego, bo nim nigdy nie był i bez kodyfikacji naukowej też nie będzie. Czepiasz się m. in. moich żemloków – tak się nauczyłem po wojnie i kojarzyło mi się dobrze z Semmel’ami, które kupowałem u piekarza a nie „symmel”. Długo dyskutowałem z Śleperem o to „ś” ślepego z szlepowaniem ciężarów w kopalni, gdzie moi krewni pracowali jako Schlepper albo Häuer, ale się poddałem – o gustach nie warto dyskutować.
Ja w 1945 roku znałem tylko trzy wyrazy, które podejrzewałem o to, że są polskie: Placek, gonek i gnoutek. U nas w domu nie mówił nikt po śląsku. Dziadkowie zmarli przed moim urodzeniem, matka pół życia przebywała w Berlinie i Aachen, skąd ja miałem nauczyć się czegoś polskiego w czasach hitlerowskich? Nasz policjant przyuważył matkę na polskiej rozmowie ze sąsiadką i zagroził denuncjacją. Moja znajomość – raczej dobra – śląskiego języka pochodzi z pierwszej posady na wsi, bo ludzie mieli do mnie pretensje, ze ja z nimi gadam „hochpolnisch”, czyli udaję ważniaka! Miałem zdolności do języków obcych więc szybko złapałem melodię, a mnogość germanizmów mi to ułatwiała. Sądzę, że w pisaniu nigdy się nie nauczę śląskiego, jestem już za stary. To w związku z cytatem:
***Żodyn Ślonzok nie używo w ŻODNY(!) postaci Ą-łow, ani Ę-łow, poradzicie sie to zmiarkować?!***
Tu powiem wprost: „Bei mir ist Hopfen und Malz verloren”!
***A jak Wom schlesisches Himmelreich jest takym samym ohydztwem jak moczka, to musicie mieć echt coś niy richtig z podniebieniem, abo jak to stare Eskimosy godajom, mit dem Gaumen, evt. dem Geschmackssinn (?)***
„Geschmacki” nie mają związku z odczuciami narodowymi lub etnicznymi i zmieniają się u tego samego osobnika z wiekiem. Jeden lubi matkę, drugi córkę. Ja kiedyś nienawidziłem siemionki z „pogańskimi krupami” – szumnie dawno temu „Buchweizengrütze” lub „hreczka” po wschodniemu, obecnie „kasza gryczana”, albo poetycko „gryka lub dzięcielina biała”, a teraz uwielbiam taką kaszę w gołąbkach, a siemionkę piję bez dodatków. „Ślonskie niebo” jadłem ostatni raz w czasie wojny, ale dla mojej żony sam skład nie jest akceptowalny! Mouczki lub moczki nawet nie widziałem, znalazłem tylko przepis w Internecie, gdy szukałem Wellwurstów.
Małe zapytanie. Kończysz skrótem „MfG”, którego nie znam. Jeśli to miałoby związek z pozdrowieniami, to proponuję literkę „v” zamiast „f”.
Pozdrawiam!
@Ścieklica
6 lipca o godz. 0:48
***Popieram ale nie wierzę w sukces.***
Mam niestety dokładnie takie same odczucie!
@jan jankowski
6 lipca o godz. 5:28
Mam wrażenie, że JJ jest niereformowalny. Już sam lekceważący początek komentarza go dyskwalifikuje i przeznacza do scrollowania.
***No RAŚki […]
Ostatnio w niedzielę rano szedłem do rynku slalomem między rozbitymi flaszkami i rzygowinami,pod magistratem kałuża krwi.I wesołki zamieniający rynek w betonowy plac.Więc z tą kulturą ładu i porządku coś nie tak.***
To chciałbym skomentować bardzo starym dowcipem:
Hitler i Mussolini przechadzają się wieczorem po Berlinie i widzą człowieka, który siusia pod murem parku. Zdenerwowany i zawstydzony Hitler wrzeszczy na faceta, a ten odpowiada: „Ich nix verstehn, ich Italiano”!
Czy JJ sprawdził, kto obrzygał ulice i je zaśmiecił flaszkami??? A może byli to przybysze, zwani w propagandzie „nowymi właścicielami Śląska”?
Mogę powiedzieć jedno z autopsji. Od dziecka chodziłem regularnie na pasterki. Pierwszy raz nie wytrzymałem w kościele z powodu smrodu wódki (i pewnie zagrychy?) w 1945 roku, gdy ryczały gardła przybyszów „…bydlęta śpiewają… itd.” – tego moi rodzice sobie nie wyobrażali, aby zapruci wódą szli chwalić Narodzenie Boga, to był dla mnie szok kulturowy, absolutna nowość!!!
O jakim „sprzedaniu” Slazaków przez Gierka tutaj fanzolicie!!!!
W roku 1974 ówczesny rzad RFN oraz PRL zawarl umowe miedzynarodowa skladajaca sie z 3 punktów. W pierwszym rzad RFN zobowiazal sie wyplacic Polsce kwote 1,3 miliarda DM tytulem roszczen rentowych, które nabyla Polska (zgodnie z prawem miedzynarodowym) poprzez fakt, ze w latach 1945-1975 wyplacala rente obywatelom polskim, którzy poprzez placenie skladek przed wojna oraz w trakcie pracy w latach 1939-1949 w niemieckich zakladach przemyslowych na terenach okupowanych oplacali skladki rentowe do niemieckich kas rentowych. obok tego rzed RFN przyznal Polsce kredyt w wysokosci 1,1 miliarda DM (splacony zreszta przez Polske do ostatniej marki i fenika).
Pragne zdecydowanie podkreslic, ze dolaczony do umowy protokól dyplomatyczny w którym Polska zobowiazala sie na wyjazd w przeciagu 4 lat w ramach „akcji laczenia rodzin” 125.000 osób, zostal wlaczony, jako czesc integralna umów,na wyrazna prosbe rzadu RFN, które w ten sposób pragnelo uzyskac srodek nacisku na prawe skrzydlo FDP, niechetne przyznawaniu kredytów panstwom „komunistycznym” oraz chcac zapobiec blokadzie ratyfikacji umów przez CDU w Bundesracie (mimo tego ratyfikacji dokonano minimalna iloscia glosów po burzliwej debacie w Bundesracie). Mówienie wiec o „sprzedazy” Slazaków przez Gierka jest zwyklym klamstwem, które nalezy wlozyc pomiedzy slaskie bery i bojki!!!!!!!!!!
Siegmund von Klausberg 6 lipca o godz. 11:36
Integralna (tu umowa międzynarodowa), znaczy tyle co całość, nienaruszalna, całkowita. Innymi słowy te 125 tys. Ślązaków mogło wyjechać do Niemiec, tylko po zrealizowaniu części związanej z pożyczką i roszczeniami rentowymi. Jeśli nie jest to handel żywym towarem, to co nim jest? Gdyby ówczesne władze komunistyczne tak pragnęły szczęścia rodzinnego uciekinierów z socjalistycznego kołchozu, to mogły nie stwarzać trudności i wypuszczać rodziny na bieżąco. Tak się składa, że temat znam z własnego podwórka i wiem, że połowa starających się o wyjazd z nikim się w Niemczech nie miała łączyć, oprócz DM. Ja nie mam do nich pretensji za to, że chcieli sobie poprawić swój byt i zapewnić dobrą przyszłość swoim dzieciom. Gdyby taką propozycję otrzymali mieszkańcy Mazowsza, to też by się znalazło tylu chętnych, którzy jakoś by tam usprawiedliwili swoją decyzję.
Jeśli jednak razi cię użyte słowo sprzedaż, to ja je chętnie zamieniam na umowę wiązaną. Zadowolony?
@Antonius (06.07.12, 9:32)
***Wyboczcie to „ku”, tak typowe w naszej rodzinie. Podam Ci przykład: Gdy ciotka wołała ujka (stryjka) „Teofilku”, to niezmiennie odpowiadał – „ich bin keine Kuh”!***
Już żech to kejś sam (Wom?) pisoł, że nasz stary onkel Teo, zawołanyTeofilku, odgryzoł sie;
„a dyć chyntnie, ale czym mom ta krowa nafilować!?
Jak zaś ło żemloki/żymloki idzie, to mocie recht (ale ino co sie tych świniobiciowych delikatesów i ich „poprawny ślonski” pisowni tyczy), bo ostatecznie; „de gustibus (et szrajbus) non est disputandum”.
***Małe zapytanie. Kończysz skrótem „MfG”, którego nie znam. Jeśli to miałoby związek z pozdrowieniami, to proponuję literkę „v” zamiast „f”.***
„v” zamiast „f”, godocie, a to po jakemu?
Moja gosposia (nadwołżańsko Niemka), idzie w zaparte i twierdzi, że MfG zastympuje,
„Mit freundlichen Grüßen” (co juzaś niniejszym czynia!),
ale jak to niy sztimuje, to jeszcze dzisioj furgo mi z chałupy! 😉
@Siegmund von Klausberg (06.07.12, 11:36),
jeżeli twierdzisz, że peerelowskie komuchy wypuściłyby kogokolwiek ze swego siermiężnego zadupia – w ramach „humanitarnej akcji łączenia rodzin” – bez otrzymania za ten „szlachetny gest” ciężkich miliardów DM – forma tego „wykupu”(!) jest tu bez znaczenia – to jesteś definitywnie Zygmusiem von Dummenhausen !!!
dziękuje za rozsądne słowa
-ślonzaczka_
Klopfer,
nasz Antonius jest z Opoula, kaj z rukzoukow wyłażom waserwougi.
Antonius MfG używam w mailach zamiast: Mit freundlichen Grüßen.
Śleper zapewniam, ludzie wtedy mieli też jeszcze inne powody, a DM dlamnie nie miała żadnego znaczenia.
Jakoś wszyscy zapominają jak my Ślązacy w czasach PRL łożyliśmy na odbudowę Warszawy!Cała Polska żyła z naszej pracy.Wykorzystano ludzi do powstań śląskich,a potem Korfantego zamknęli w więzieniu i na koniec OTRULI.Taka ta nasza Polska
Luźne uwagi z uwagi na leniwy czas ukazywani się nowych postów.
Kamracie @Klopfer nie wiem co cię tak ciągnie do bitki z @Antoniusem, ale cosik mi się zdaje, że nie wyleczyłeś jeszcze ran, po uwagach na temat twojego niemieckiego. Powiem szczerze, mnie też wkurzają uwagi tego typu, dotyczące oczywiście mojej polskiej pisowni, ale nie biorę sobie tego aż tak do serca, bo skoro ja nie popisałem się gramatyką, to „belfer” taktem (tu nie szkoła).
@Ścieklica i @Jan Jankowski widzą zupełnie co innego, gdy odwiedzają Górny Śląsk. I komu ma uwierzyć Gajowy?
@TJ zasik ma pretensje, że Gorzelik w liście do Gajowego godo przez kwiotek (dyplomatycznie), a przecież jak sąsiadowi będą nogi śmierdzieć, to trza to jakoś ująć, żeby zrozumiał i nie obraził się. Sąsiad nogi umyje, a Gajowy poczuł się i tak obrażony, więc pewnie po takim wprost, jak sobie życzy @TJ, byłaby awantura na sto fajerek. O to chodzi?
Pyrsk
Moderator przytrzymał mnie, bo uważał, że mnie nie zna.
Muszę skorygować, czytając po przekątnej pomyliłem chyba adresatów, bo Klopfer zadał i odpowiedział na pytanie dot. MfG.
Śleperowi uzupełnię, że w 60-tych latach od nas cały szereg ludzi był gotów wyjechać do NRD, nie mając żadnej nadzieji na garbusa, bo nazywano nas wtedy akurat Volkswagendeutsche.
Antoniusowi wyjaśnię i myślę, że go tym udobrucham, że ten szpruch znam z bardzo starego wica. To właścieiwie była taka gadka o sytuacji na dworcu gliwickim w sobotę wieczór, kiedy budowniczy Nowej Huty i innych placów jechali na parogodzinne spotkania ze swymi rodzinami. I naśmiewano się z nich np taką tubą: Pociąg osobowy do Kędzierzyna odchodzi …Rukzouki i waserwougi na peron trzeci.
Proszę Was nie rozdrabniajcie się! Piszcie o autonomii Śląska i „przemyśleniach” Gajowego, a zobaczycie jak szybko zostanie zamknięta ta dyskusja.
Klopfer!
Wycofuję to „v”! Chciałem sobie trochę zażartować. Myślałem, że to było „viele”, na „freundlich” nie wpadłem. Sorry!
SCHLEPPER! (PARDON!)
Masz rację z tym „łączeniem rodzin”. To były kpiny, a tak naprawdę „rozrywanie” rodzin. Myślę, że decydowały nie tylko względy ekonomiczne, ale niemożliwość psychiczna adaptacji w warunkach PRL. Znam takie przypadki z rodziny i to w różnych okresach – od maksymalnej biedy w Niemczech – dwa lata w obozie – do cudu gospodarczego. Również do NRD wyjechali kuzyni, choć tam się bardzo wolno dorabiali mieszkania i rozsądnych warunków, a do wyjazdu dalej musieli czekać do emerytury.
Życie w obozie miało też uroki! W hali fabrycznej były klitki, otwarte u góry i łóżka piętrowe.
Przy odrobinie szczęścia można było sąsiadkę klepać po … – prawie bezkarnie, jeśli leżała po dobrej stronie tego Karnickelstall’u. Łatwo było nawiązać „stosunki” towarzyskie.
Obozy w NRD były lepsze.
Do Pana von Klausberg : Po kilkuletnich negocjacjach rzad RFN w roku 1974 udzielil Polsce 1,3 Mld Marek kredytu na bajecznie niskim procencie / poczatkowo chodzilo o 4-6 procentowy kredyt skonczylo sie na 2,5 % / 700 mld tej kwoty objely banki panstwowe, reszte prywatne. Kredyt byl obliczony na 20 lat od roku 1980.
Przyzna Pan ze laczenie przyzwolenia na kredyt z pozwoleniem na wyjazd dla 125 tys. Niemcow / wyjechalo prawie dwa razy tyle / jest w historii stosunkow miedzynarodowych pewnym kuriozum i jako takie bylo tez przez spoleczenstwo odbierane . Stad wlasnie potoczne okreslenie ” Gierek sprzedal tysiace Slazakow za Marki ” . Na tzw ” Chlopski rozum ” jest pewna logika w takim mysleniu skoro ” niema zgody na wyjazd – nici z kredytu ” !
Co do splacenia ww kredytu , jak Pan pisze , do ostatniej marki i feniga to musze Pana rozczarowac . Od 1980 roku w obliczu totalnego zalamania sie polskiej gospodarki czesci dlugu Panstwa Polskiego w stosunku do zachodnich wierzycieli byly wielokrotnie umarzane . Miedzy innymi rzad RFN umorzyl 50 procent dlugu / czesci przypadajacej na wierzycieli z bankow panstwowych /
I to by bylo na tyle w ramch ” Sloskigo fanzolynio ” jak Pan to zgrabnie ujal.
PS dla „zaprzyjaźnionych” blogowiczów!
Ja mam bardzo dobrą pamięć, ale ostatnio dość krótką. Dlatego nawet często nie pamiętam, co już napisałem , a co nie i się powtarzam, podobnie „idzie mi” z tym, co do mnie piszecie. To nie złośliwość ani lekceważenie, po prostu nie pamiętam (np. to Teofilku w wersji Klopfera), ale to tylko starość, która i Was czeka!
Prawdą jest, że zawsze byłem bardzo czuły na pewnym punkcie, ale to już daleka przeszłość. Szlag mnie trafiał w latach 50-tych, gdy autochtoni, uważający się za Niemców, kaleczyli swój „ojczysty” język, zamiast mówić po śląsku, tak jak mówili w domu.
Jeśli chodzi o poprawne pisanie, to kpię tylko z takich blogowiczów, którzy wtrącają niemieckie wyrazy w celu prześmiewczym i wykazują przy tym podstawowe braki językowe. Nie mam pretensji do Ślązaków, kaleczących niemczyznę pisaną. Nie mieli takiej szansy jak ja, że chodziłem do niemieckiego gimnazjum i przeczytałem tysiące książek przed 45-tym rokiem, po którym palono publicznie wszystkie dostępne niemieckie książki na polecenie władz (na wzór Biblioteki Aleksandryjskiej, gdzie inni barbarzyńcy niszczyli skarby kultury).
W Opolu ten uroczysty akt wandalizmu miał miejsce przed schodami do kościoła „na Górce” – przed drzwiami Muzeum Opolskiego. Akcję zorganizował nasz profesor, późniejszy dyrektor tego muzeum i nas zmuszał do współpracy. Udało mi się wtedy ochronić przed zniszczeniem kilka dzieł (pod pazuchą). Na znak protestu przeciw temu barbarzyństwu schowałem nawet pięknie oprawiony „Mein Kampf”, ale niestety matka dokończyła cichcem dzieło niszczycielskie i nie przeczytałem drugiej części, gdzie Adolf podobno rozwinął swoje teorie. Życiorys czytałem przed wojną (I tom).
Śleper
6 lipca o godz. 21:30
„@TJ zasik ma pretensje, że Gorzelik w liście do Gajowego godo przez kwiotek (dyplomatycznie), a przecież jak sąsiadowi będą nogi śmierdzieć, to trza to jakoś ująć, żeby zrozumiał i nie obraził się. Sąsiad nogi umyje, a Gajowy poczuł się i tak obrażony, więc pewnie po takim wprost, jak sobie życzy @TJ, byłaby awantura na sto fajerek. O to chodzi?”
Mój komentarz
Zgodnie z regułą podaną powyżej interpretują doraźnie słowa Gorzelika (trochę skrajnie, grubiańsko, ale taka interpretacja wpisuje się w język pewnej części autonomistów) – nie wp…e się do nas ze śmierdzącymi nogami, których woń jest zapachem pieniędzy i kariery dla waszych tu sługusów.
Pzdr, TJ
Yosarian,
bo tu już wszystko na ten temat dawno powiedziano i pozostały najwyżej żymloki.
Natomiast fakt, że Prezydent RP mógł się ew. obrazić jest o tyle frapujący, że się w ogóle obraził. Od dwu lat conajmniej obserwuję, najpierw ze zdumieniem, teraz już tylko z rozbawieniem, jak się obraża najpierw pana Komorowskiego, potem pana Prezydenta, a ten sprawia wrażenie, jakby był nieprzemakalny.
Chyba świadczy dobrze o panu Gorzeliku, że w Pałacu to w ogóle przyjęto do wiadomości.
Śleper,
tak ino między nami,
jo je sam łostatniem, co by swady, a tym barzi haje z Antoniusem szukoł.
Wto by się chcioł – jak to terozki nad Wisłom godajom – kopać z koniem i to niy żodnom szkapom, ale nojczyszczy ślonski krwi „Arabem”?!
Jego uwaga – łońskiego roku – o jedny brakujoncy literce, w przysłowiu o „3. rzeczach”, była słuszno i pouczajonco.
A jo sie chyntnie ucza, boch nie mioł takich rechtorow jak łon.
No a ostatecznie myśla sie, że wiynkszość tukuj piszoncych rozumi szpas, a niejedyn dodatkowo jeszcze i Spaß?
Co to godosz, Śleper?
Wajcha 6 lipca o godz. 22:36
Masz rację, choć ja wymieniłbym trzy najważniejsze powody do emigracji: polityczne, osobiste i ekonomiczne, które zwykle mieszały się z sobą w różnych proporcjach. Nie zawsze celem wyjazdu lub ucieczki były Niemcy. Nasz sąsiad N (najpopularniejsze nazwisko w Polsce) dał dyla do Belgi podczas zwodów kolarskich (był kolarzem). Przez całe lata dzieci z ulicy główkowały, jak on mógł pokonać taki dystans i nikt go na trasie ucieczki nie złapał.
W latach 60-tych, które wspominasz tak właśnie wyglądały wyjazdy na emigrację, albo też całkiem legalnie, za zezwoleniem władz do NRD, a do RFN też, ale trzeba się było liczyć z wizytą w więzieniu. Moja chrzestna po wystąpieniu o wyjazd do Niemiec, okazała się przestępcą, bo stwierdzono manko w kasie lokalu którego była kierowniczką. Odsiedziała wyrok i po wyjściu na wolność otrzymała zgodę, a Gomułka mógł się chwalić, że wysyła tam kryminalistów, czego nie tak dawno ktoś tu na blogu chciał dowodzić. Lata 70-te to już odrębny rozdział emigracji Ślązaków do Niemiec, był związany ściśle z umową międzypaństwową o której tu napisano.
Za sprawą wywiadu jaki udzieliła dr Smolińska z Uniwersytetu Opolskiego, powrócę poprzednio poruszanego wątku o chełpieniu się herbowym pochodzeniem, a wynikającym czasami ze wstydu swojego wiejskiego pochodzenia.
Pani Smolińska pisze tak: „…. I nagle zostali (Ślązacy) zawłaszczeni, zdominowani przez inteligencję polską, bez względu na to, czy pojęcie „inteligencja” jest tutaj uprawomocnione, i przez analfabetów („…pod koniec XIX wieku w Niemczech ukończenie ósmej [???] klasy szkoły podstawowej było obowiązkowe. …”).
Ci analfabeci zmusili jednak i nas do wstydu , ponieważ daliśmy sobie wmówić, że nasz język (dla nich gwara) jest czymś gorszym, ale na szczęście mamy to już za sobą.
yosarian 6 lipca o godz. 23:23
Jak dowiemy się, że Gajowy rozpoczął jakiś proces myślowy na temat Śląska, to niewątpliwie zajmiemy się rezultatem tej jego ciężkiej pracy. Na razi jednak mamy do czynienia z ciągłym obrażaniem się na niepokornego śląskiego chłopa, który nie widzi w Jaśnie Wielmożnym swojego pana. Tu jest właśnie pies pogrzebany.
Pyrsk
Warto uprzejmie przypomnieć,że w czasach PRL na Ślasku wypracowywano prawie 19% produktu narodowego brutto.Ślask odbudował Warszawę nie tylko węglem ale obowiązkowym podatkiem nazywanym FOS.Ceną za przekroczenia szkodliwych stężeń gazów i pyłów w tym ołowiu był stan zdrowia i długość życia. Statystyki wstydliwie pomijają porównania z innymi rejonami lub średną krajową.Ślązacy mieszkajacy w starym budownictwie byli pomiani w przyznawaniu nowych mieszkań, które w pierszej kolejności zasiedlały łączone rodziny,kiedy jeden z małżonków mieszkał w hotelu robotniczym.Nowa ruch o tym przypomina uważając, że włożony wkład w odbudowę całego kraju kosztem regionu, wymaga rekompensaty.
Nie wiem, czy prezydent obraził się po liście Gorzelika; z całą pewnością za to list został zignorował, co według mnie jest słuszną postawą.
Prawem Gorzelika jest pisać sobie listy, otwarte i zamknięte, ale nikt nie ma obowiązku nawet na nie odpowiadać.
Gorzelik wypowiada się w liście w imieniu „Ślązaków” i „mieszkańców Śląska” – a o ile wiem, nie wszyscy mieszkańcy Śląska, a nawet nie wszyscy Ślązacy popierają RAŚ 😉 Uczciwy list wymagałby zatem zaznaczenia w jego treści, że chodzi w nim o odczucia „tych mieszkańców Śląska, którzy identyfikują się z Ruchem Autonomii Śląska”.
A jeżeli pan Gorzelik chce przeforsować przynajmniej niektóre swoje koncepcje, to sposób na to jest bardzo prosty – niech kierowana przez niego organizacja wygra wybory do sejmiku (najlepiej do obu sejmików – śląskiego i opolskiego), zdobywając w nich bezwzględną większość głosów.
W pierwszym zdaniu powyżej oczywiście powinno być, zamiast „list został zignorował”, „list został zignorowany”.
Oczywiście , że to kłamstwo , jakoby Ślązacy byli obywatelami drugiej kategorii za czasów PRL. Zawsze odnosiłem wrażenie , ze byli obywatelami pierwszej kategorii w porównaniu do centralnej Polski. Kazimierz Kutz to jest figura retoryczna , pomieszanie PRL-owskiego wasala z obecnym bojownikiem w fałszywej sprawie,jaką jest walka o suwerenność Śląska. Suwerenność w stosunku do kogo ? Do Polski która nie ma już własnej suwereności . Kutz vel Kuc to postać wręcz tragiczna. Trzeba pielęgnować kulturę Ślązaków ,ich lokalny patriotyzm , ale pewne formy zachowania się RAŚ są zastanawiające.
Będzie ciekawie bo Gajowy von dem Bul właśnie się ponoć dowiedział, że go własna Partei nie sfinansuje w kolejnej kampanii. Jest zatem niepowtarzalna okazja by (ujmując słowami Ukraińca Wiśniowieckiego z filmu Hoffmana:) „chłopi Panu Hrabiemu podziękowali”. Tak za Gierkowskie w wymowie uroczystości ostatnie, jak i za inne „zamordystyczne i rodem z PRLu inicjatywy.
A śląski afirmatywny stosunek do własnych chłopskich korzeni (które jak wskazuje wspomniany przez Ślepera artykuł a dokumentuje swoim przykładem nasz @Antonius oznacza często udział w literackiej choć plebejskiej kulturze). Przytaczana często przez śląskich historyków opowieść o Kożdoniu – działaczu na śląskiej nacji jeszcze przed I wojną – w której bronił on dostępu wiejskiej ludności do rzetelnej oświaty i wykształcenia przed rozmaitymi „machinacjami polskich tzw. działaczy narodowych” jest do pewnego stopnia także opowieścią o mnie i moich przodkach (czyli rozmaitych „galileuszach” za chlebem przybywających). Kożdoń, który wcześniej bronił oświaty w polskim języku, zwrócił wtedy uwagę, że polskim działaczom często chodzi o to, by „…chłopskie dziecko, pod ławką urodzone zawsze tam pozostało”. Czyli ucz się a tylko tyle co ci dla pańszczyzny lub nowej formy „pracy dla jaśniepana” potrzeba a za daleko nie wyskakuj. Tymczasem Śląsk z silną tradycją i plebejską kulturą był wtedy już (XIX w.) społeczeństwem zaskakująco otwartym dla awansu jednostek pośledniejszego społecznego czemu pochodzenia a sprzyjała temu wydatnie plebejskiego pochodzenia kultura i afirmatywny stosunek do chłopskich korzeni. Więc „dupowatość” nie jedno ma imię i niekoniecznie oznaczała zamknięcie się między domem i kopalnią (w uproszczeniu). \
Chłop luteranin z Cieszyńskiego od dziecka uczony czytać i pisać i tworzący własne instytucje „kultury wyższej” na pewno był lepszym konsumentem tejże kultury niż jakiś szlachetka „z szablą na rapciach” z …..(Priwislinia? Kongresówki? Mazowsza?), który miewał może herb ale z czytaniem i pisaniem już bywało nietęgo (patrz obraz owego „szlacheckiego zaścianka” – zachcianka jak złośliwi mawiali – z Pana Tadeusza). A to z takiej warstwy bieda-sarmackich szlachetków rekrutowali się potem „narodowi działacze” polskiego nacjonalizmu w Kongresówce tworząc potem tzw.drobnom yntelygecyję stolycy kiedy migrowali za chlebem do miast. Najlepszym przykładem jest sam „bat’ka” polskiego nacjonalizmu – Dmowski. Syn drobnego szlachetki z pochodzenia, a rzemieślnika miejskiego od budowy dróg – brukarza z Kamionka (obecnie dzielnica warszawskiej Pragi) z profesji. Taki oto kaganek oświaty przyniesiono na Śląsk kiedy dostał się pod władzę z Warszawy. „Cud na Wisłą” polegał na tym, że „Konopielka” i jej horyzonty zatryumfowała nad „Eichendorffem” czy „Cholonkiem” – a cud ten nie byłby możliwy bez nacisku aparatu przemocy i zmasowanej państwowej propagandy. Czyli dokładnie tego co odbywało się ostatnio.
Śleper
7 lipca o godz. 12:48
moja babcia z matki strony potrafiła też jeszcze po polsku coś napisać, a pobożności czytała wyłącznie po polsku. Nie tak babcia po ojcu, jej rówieśniczka. Ta podobno była niepiśmienna, a porządnego zdania po niemiecku nie potrafiła sklecić. Nie wiem więc jak to w praktyce wyglądało.
Wajcha
7 lipca o godz. 11:21
Yosarian,
„Natomiast fakt, że Prezydent RP mógł się ew. obrazić jest o tyle frapujący, że się w ogóle obraził. Od dwu lat conajmniej obserwuję, najpierw ze zdumieniem, teraz już tylko z rozbawieniem, jak się obraża najpierw pana Komorowskiego, potem pana Prezydenta, a ten sprawia wrażenie, jakby był nieprzemakalny.
Chyba świadczy dobrze o panu Gorzeliku, że w Pałacu to w ogóle przyjęto do wiadomości.”
Mój komentarz
Odnoszę wrazenie, ze autonomiści prowadzą z wrogami zewnętrznymi wojnę na obrażanie – za pańskie zachowanie, za nie zrozumienie „śląskiego chłopa”, jak napisał jeden z komentatorów, za plecenie bzdur o powstaniach, za zasiew analfabetów na Śląsk, za nie zwracania znikniętych pieniędzy, na nie zwracanie autonomii i w ogóle za niedocenianie i niezrozumienie. Dużo tego nie.
Ale gdy sie zapytać, dlaczego tak jest, to następuje powrót do nowej rundy walki na emocje.
Odnośnie wyjazdów osób „przehandlowanych” przez Gierka, nie tylko chodzi o Ślązaków, to moje zdanie jest następujące – wprawdzie ludziom nie można wiązać rąk, ale szkoda. Znałem wielu emigrujących w ten sposób i na ogół uważam, że jest to strata dla społeczeństwa. Ubytek się zabliźni, ale mogło go nie być.
Pzdr, TJ
Górnoślązak 7 lipca o godz. 17:31
Celnie nazwałeś reakcję prezydenta na list Gorzelika: zignorował. Ignorancja bowiem jest nieodłączną cechą urzędującego polskiego magnata na fotelu prezydenta RP i gdyby nie osoby, które go otaczają, mielibyśmy nieustającą beczkę śmiechu. O ile sobie przypominam, to Kaszeb Tusk posłał go do pałacu odkurzać tepichy (dywany) i pucować klonloichtry (żyrandole), ponieważ znał możliwości JWP. Jak nisko się trzeba cenić, ażeby po takim anonsie, zgodzić się na kandydowanie na ponoć najwyższy urząd w RP III (albo trzy i pół)?
I ty nam chcesz tu wmówić, że mamy się przejmować fochami pucmajstra od oświetlenia i stanu perskich dywanów w Pałacu? Wolne żarty kolego.
Być może Gorzelik napisał list pod którym jakaś część mieszkańców Śląska nie złożyłaby podpisu, ale to jeszcze nie znaczy, że nie może pisać do prezydenta w imieniu tych, którzy podzielają jego poglądy. Tłumaczyłem ci już wcześniej, że tego typu ruchy polityczne zwykle zaczynają się od jednego stolika i czasami wyrastają na poważną siłę, więc może poczekajmy na rezultaty.
Pyrsk
@Górnoślązak
7 lipca o godz. 17:31 i dalsze
Chyba już wałkowaliśmy uzurpowanie sobie prawa do mówienia w imieniu wszystkich Ślązaków przez różne ważne osobistości. Gorzelik robi to samo co superpolscy Ślazacy w stylu Marka czy Simonides. DLATEGO SŁUSZNIE PROPONUJESZ, o Galicyjoku,
***A jeżeli pan Gorzelik chce przeforsować przynajmniej niektóre swoje koncepcje, to sposób na to jest bardzo prosty – niech kierowana przez niego organizacja wygra wybory do sejmiku (najlepiej do obu sejmików – śląskiego i opolskiego), zdobywając w nich bezwzględną większość głosów.***
Wiem tak dobrze jak Ty, że na to nie ma szans, bo z różnych powodów sama liczebność autochtonów jest niewystarczająca do jakiejkolwiek dominacji. Przecież sam Gorzelik jest „przyszywanym” ŚLĄZAKIEM. To może nie być prawdą, jeśli ustalimy jednoznaczną definicję „Ślązaka”. Napisałem kiedyś traktacik pseudonaukowy na ten temat, gdzie proponowałem kilka definicji do wyboru. Sam optowałbym za odpowiednikiem definicji plebiscytowej, albo tej, która pozwalała ustalić niemieckim władzom tzw. pochodzenie (ojciec + dziadek) w celu stwierdzenia przynależności państwowej (Staatsangehörigkeitsausweis – „żółte papiery”).
Jest tylko jedna możliwość – jeśli się uda Gorzelikowi uświadomić wszystkim mieszkańcom na obszarze dawnego Śląska, że taka autonomia jest w ich interesie, niezależnie od miejsca urodzenia rodziców czy dziadków, bo młodzi się urodzili na Śląsku, ale nie wiem, na ile są związani z historią i kulturą tego obszaru. To jest jednak zależne od korzeni rodziców, przy czym prawdziwy kłopot mają dzieci z rodzin mieszanych (jak moje). Za kogo ma się uważać np. mój zięć? Ze strony rodziców jest „medalikarzem”, tzn. o mentalności ludzi z pod Częstochowy, którą gwałtem ktoś chce ożenić z Śląskiem, ale to małżeństwo pozostanie bezpłodne. Różnice kulturowe miedzy Opolszczyzną a obszarem Częstochowskim widać doskonale, jeśli się jedzie samochodem z Opola do Częstochowy. Bezbłędnie można ustalić, gdzie była granica z roku 1939. Kontakty są nikłe i nie dziwię się PKP, że polikwidowano większość połączeń między tymi miastami.
Córka ma geny patriotyczne (w dzieciństwie nawet szowinistyczne) Galicjanki, zatrute „orłem białym”, lekko zafałszowane moim brakiem przesadnego patriotyzmu polskiego. Tym niemniej wie o tym, że jest Ślązaczką – niezależnie od przyjętej definicji i odczuwała niechęć studentów UJ do Ślązaków mimo braku naleciałości gwarowych, bo nie miała skąd nabyć takowych. Czy wnuczka czuje jakikolwiek związek ze Śląskiem, tego nie wiem. Formalnie jest Krakowianką od urodzenia, potem Opolanką, a teraz jeszcze gorzej!
Takich ludzi Gorzelik musi przekonywać do swoich racji – syzyfowa praca! Życzę mu sukcesu, ale sam się tym nie podniecam.
@ Adalbert
7 lipca o godz. 20:22
***Oczywiście , że to kłamstwo , jakoby Ślązacy byli obywatelami drugiej kategorii za czasów PRL. […]Trzeba pielęgnować kulturę Ślązaków ,ich lokalny patriotyzm , ale pewne formy zachowania się RAŚ są zastanawiające.***
Drogi Adalbeercie!
Możesz mieć rację!
Druga kategoria jest lepsza niż n-ta, którą się zawsze czułem (n>>2)!!! Lepiej nie pisz takich bzdur, gdy jeszcze mogą je czytać tak starzy ludzie jak ja. Poczekaj jeszcze parę lat i korzystaj z działalności „naukawej” IPN…
@Galicyjok
7 lipca o godz. 20:31
***A śląski afirmatywny stosunek do własnych chłopskich korzeni (które jak wskazuje wspomniany przez Ślepera artykuł a dokumentuje swoim przykładem nasz @Antonius oznacza często udział w literackiej choć plebejskiej kulturze). ***
Tu mnie uraziłeś maksymalnie! Ja z „chłopskim” pochodzeniem???
Przy 1.15 ha ziemi (w tym duża łąka, a nawet dwie)?
Poza tym jestem mieszczaninem z krwi i kości, bo urodziłem się w mieście a nie, uchowaj Boże, na wsi!!! Trzy dni przed moim urodzeniem nasza wioska została wchłonięta przez miasto i mój ojciec stracił fuchę Naczelnika Gminy, oj żal! Czułem to instynktownie i opóźniłem moment „ujrzenia gazowego światła elektrycznego” tego świata o dwa tygodnie. Ja tego nie pamiętam, ale mówiła mi matka. (Wyrażenie w cudzysłowach jest cytatem z Heinza Erhardta).
Ten hektar ziemi był przekleństwem w PRL. Nie można było samodzielnie uprawiać, bo konia nie wyżywi, a obowiązkowe dostawy były. Ojciec musiał na wsi kupić wieprzka i za grosze odstawiać w skupie. Takim był chłopem.
Plebejskość kultury mi nie przeszkadza. Prawilno! Mój ojciec ukończył 8 klas dobrej szkoły i sam wygrał trudny proces z wybitnym adwokatem w Koźlu. Teraz leżą na tym samym cmentarzu – 3 do 4 m od siebie i pewnie w niebie kontynuują spór, ale wierzę w to, że mój ojciec wygra mimo braku studiów prawniczych. Ja czytałem kodeksy z jego biblioteki zaraz po Winnetou.
Z przyjemnością czytałem zakończenie komentarza:
***Więc „dupowatość” nie jedno ma imię i niekoniecznie oznaczała zamknięcie się między domem i kopalnią (w uproszczeniu). […]
Taki oto kaganek oświaty przyniesiono na Śląsk kiedy dostał się pod władzę z Warszawy. „Cud na Wisłą” polegał na tym, że „Konopielka” i jej horyzonty zatryumfowała nad „Eichendorffem” czy „Cholonkiem” – a cud ten nie byłby możliwy bez nacisku aparatu przemocy i zmasowanej państwowej propagandy. Czyli dokładnie tego co odbywało się ostatnio.***
I agree!
PS
Bardzo ceniłem Eichendorffa za znamienny tytuł noweli – jakby o mnie pisanej, choć nie znaliśmy się osobiście: „Z życia nicponia”!
Errata!?
Dopiero po wklejeniu tekstu zauważyłem, że chyba pop..łem Górnoślązaka z Galicyjokiem przy cytowaniu? Nie dziwota – obaj są na duże G!
Takie pomyłki się zdarzają! Pamiętam, gdy pijany kelner przyniósł mi gęś, a ja zamawiałem golonkę. Wtedy on powiedział, że to z powodu literki. Koledzy mi uświadomili, że miałem szczęście, bo są też inne (niesmaczne chyba?) rzeczy na „g”.
@Śleper
7 lipca o godz. 22:47
Muszę powiedzieć jak Bieniek Rapaport w „Sęku”: Teoretycznie masz rację (w ocenie merytorycznej)! Uraziłeś jednak, jak już nieraz, moje ucho muzyczne (w połączeniu z opanowaną ortografią „opcyjną”). „Pucmajster” i „tepichy” są ok., tylko ten „klonlojchter” mnie razi – wyrwałeś mu „r” z korony i już mu nie spadnie z głowy!
To tak jak ten co się dorobił w PRL i na pytanie jak, powiedział: „Dokładałem”! Okazało się potem, że nie umie wymawiać głoski „r”, to częsta przypadłość logopedyczna i realna społecznie – to „dokładanie”.
@Antonius
…a to przepraszam 🙂
Sląsk jest czymś wyjątkowym.
W całej jego historii, jego geograficzna, gospodarcza, kulturowa atrakcyjność była zawsze powodem chęci posiadania go przez innych. Czy byli to Niemcy, czy Czesi, czy w ostatnich latach śląskiej historii Polacy, zawsze posiadano i czerpano z tego regionu korzyści. Dynamiczny rozwój w 19-wieku uczynił z tego regionu centrum europejskiej rewolucji przemysłowej, kształtował krajobraz i charakter mieszkających tu ludzi. W obecnym czasie różne grupy społeczne identyfikują sie ze sląskiem, tworzą własną, wyjatkową dla tego regionu strukturę która w swojej śląskiej tożsamości widzi nowe morzliwości na przyszłość. Slązacy nie mają Polakom nic do zawdzięczenia i nie są Polakom nic dłóżni. To polacy sami sobie zawdzięczają że nowe powstające na Sląsku procesy tak bardzo nie chcą mieć nic wspulnego z Polską z Warszawą.
Polacy muszą wreszcie zrozumieć że Sląsk nigdy nie przynależał do Polski.
O jego losach i przyszłości decydowali ci którzy adekwatnie do politycznej sytuacji
w europie posiadali decydującą rolę w kształtowaniu i dzieleniu europy po 1945 roku.
Tu mowa o Amerykanach Anglikach, Rosjanach. O losach śląska zadecydowano na okres 40 lat. 40 lat dawno minęło a Sląsk nadal jest pod zerządami Polaków.
Ten za długo jóż trwający stan rzeczy jest wyjaśnieniem sytuacji która jednoznacznie określa
zamiary i cele tworzącej się autonomii śląskiej. Co do niedawna z braku demokracji i narzuconej przez sowietów z pomocą polskich komunistów, totalitaryzmu było nie możliwe,
dziś staje sie w szybkich krokach rzeczywistością. To nie jest próba zorganizowania nowego
powstania śląskiego, które przy pomocy pseudoślązaków, fałszywych księży trzymających w ręce torbę podróżną, prowokatorów, korfantystów czy posługujących się bez ograniczeń ubezwłasnowalniającą władzą SB zostałoby znowu zdławione albo w brew jego intencjom zmieniony przebieg lub ostateczna forma.
To jest nieodwracalny proces którego celem jest, w adekwatności do historycznych odniesień
i doświadczeń, tworzenie się nowego organizmu, ustalenia struktur socjalnych, gospodarczych pozwalających na samowystarczalną egzystęcję z prawem do absolutnego decydowania o swoim losie i roli w postępującym równolegle procesie globalizacji.
Autonomia śląska to jest wyraźna cheć oddzielenia się od skorumpowanej i niesprawnej centralnej administracji państwowej i samorządowej od nieumiejętność gospodarowania, warcholstwa, braku poczucia sprawiedliwości, kombinatorstwa, złodziejstwa, zaborczości, rozżutności i życiu ponad stan kosztem innych, rozprzestrzeniającej sią korubcji klientelizmu, nadmiernego upartyjniania państwa.
Slązacy mają prawo być i są dumni z tego że są ślązakami. Mają prawo sami do decydowania o losach swojego regionu i to nie powinno dziwić i budzić nienawiści Polaków. My, Slazacy nie chcemy czuc sie w Polsce jak u siebie. My jestesmy u siebie, na Sląsku a to jest wielka różnica.
Ten typowy stosunek Polaka do śląskiej sytuacji, to typowy objaw polskiej
mentalności, społecznej postawy pozbawianej elementarnych podstaw bytu narodowego i tragicznego poziomu wiedzy historycznej.
Nauka historii i wiedza historyczna jest miernikeim kultury osobistej i ocenia postawę spłeczeństwa w ogólnym obyciu.
Ponad 60 lat próbowali Polacy pod swoim panowaniem doprowadzić Sląsk do agonii. Zeby ten proces przyspieszyć, doprowadzić do końca, licytujące się miedzy sobą polityczne partie PiS i SP próbują znaleść „recepty na narodowościowe uzdrowienia regionu”. Ci z bardzo ograniczonymi choryzontami wiedzy politycznej i historycznej, pochylający się nad losem Śląska polscy pseudo-politycy nie mogą brać udziału w dyskusji dotyczącej spraw śląskich.
My Slązacy nie chcemy waszych polskich recept.
Czy nas ślązaków interesują problemy i sprawy Polaków?
Dlaczego Polacy tak bardzo upierają sie przy polskości śląska? Dlaczego Polacy za wszelką cenę chcą uszczęśliwiać nas tym ich wyimaginowanym polskim patriotyzmem. To my, ślązacy mamy jedynie prawo do decydowania o sobie, o naszej tożsamości. Stanowisko Polaków o nas nie interesuje nas śląsaków. Zajmijcie się Polacy swoimi problemami. Macie ich więcej niż myślicie….
Nic nam ślązakom nie brakuje, my mymy tylko po dziurki w nosie tej waszej polskiej gospodarki, tego ubezwłasnowolnienia nas przez was, ciągłego pomniejszania i ignorowania nas bez respektu dla kultury, zwyczajów, tradycji naszego regionu, zmieniania i pomniejszania naszej roli, dorobku i historycznego znaczenie w rozwoju europejskiej kultury. Mamy dość zpychania nas ślązaków na margines życia społecznego. Mamy dość polonizowania nas. Mamy dość ciągłego prowokowania i znieważania nas przez ludzi kturych wiedza historyczna nie przekracza poziomu szkoły podstawowej, których styl i sposób wypowiadania sie świadczy zdecydowanie o tym że do niej nie uczeszczali. Mamy dość uszczęśliwiania nas za wszelką cenę tym polskim patriotyzmem.
Mamy dość utożsamiania nas ślązaków z Polską, robienia z nas na siłę Polaków.
Mamy dość mieszania się do dziedzictwa naszej kultury, historii i tożsamości przez Polaków, którzy pozbawieni jakich kolwiek kompetencji, bez zrozumienia nas, bezkrytycznie z pełną ignorancją chcą decydować o naszych losach.
Mamy dość polskiego cwaniactwa, złodziejstwa, kombinatorstwa i korubstwa, nieróbstwa, zarozumialstwa, polskiej pychy, rozżutności i życia ponad stan kosztem innych , niekompetencji we wszystkich dziedzinach życia, ciągłego szukania dziury w całym, obrażania się i ciągłego szukania wrogów.
RAŚ
już z nazwy jest „nieporozumieniem”, ponieważ sugeruje starania o autonomię całego Śląska, co jest mrzonką, żeby nie powiedzieć idiotyzmem i wie to każdy, kto potrafi pokazać tę krainę na mapie Europy!
Ruch ten i wielce chwalebna idea, miałyby nieco większe szanse powodzenia i realizacji, gdyby ograniczyły się wyłącznie do Górnego Śląska, w jego granicach do czerwca 1922 roku.
Niestety MIAŁYBY, bo nie mają i mieć nie będą, a to z całkiem prostej, ale jednocześnie najważniejszej przyczyny, „czynnika ludzkiego”!
Pan Gorzelik przypomina mi w tym kontekście rolnika, posiadacza 30. koni, 40. krów, 50. kóz, 100. świń oraz 10. kur, tyluż kaczek i gęsi, który twierdzi, że jest właścicielem specjalistycznej fermy drobiowej i stara się usilnie o takiż oficjalny status dla swego gospodarstwa!
Toż, łostatni kokot musiołby zapioć ze śmiechu (z rozpaczy?)!
Jednym słowem; nie ma mowy o Autonomii Górnego Śląska, ponieważ Górnoślązacy są „u siebie” w mniejszości, żeby nie napisać, w zdecydowanej mniejszości!
@Antonius (8.07.12, 10:41),
jo sie naprowda nie dopieldalom do szczegółow, ale jak piszecie:
„Druga kategoria jest lepsza niż n-ta, którą się zawsze czułem (n>>2)!!!”,
to musicie łobrocić te dwa sznabelki o 180° (n<<2) ?!
Śleper:
***Celnie nazwałeś reakcję prezydenta na list Gorzelika: zignorował. Ignorancja bowiem jest nieodłączną cechą urzędującego polskiego magnata na fotelu prezydenta RP ***
Dyskusja powyżej dotyczy różnych zagadnień lingwistycznych, zatem i mnie przyszło zabrać głos w tym duchu 😉 No bo jak tu się nie zgodzić z zmieszczoną w słowniku uwagą, że:
„wyrazowi >>>ignorancja<<>>ignorowanie<<>zignorował<>ignorancją<>2)!!! Lepiej nie pisz takich bzdur, gdy jeszcze mogą je czytać tak starzy ludzie jak ja. Poczekaj jeszcze parę lat i korzystaj z działalności „naukawej” IPN…***
Czy np. Kazimierz Kutz był za PRL obywatelem drugiej kategorii? Czy musiał ukrywać swoje śląskie pochodzenie (heh, czegoś takiego nawet sam Kutz dzisiaj nie twierdzi ;)?
Pomyśl nad tym Antoniusie, a jeżeli nadal chcesz utrzymywać, że Ślązak miał za PRL zamkniętą drogę do zrobienia kariery zawodowej, zastanów się nad tym, czy przypadkiem sam nie piszesz bzdur
Śleper:
***Celnie nazwałeś reakcję prezydenta na list Gorzelika: zignorował. Ignorancja bowiem jest nieodłączną cechą urzędującego polskiego magnata na fotelu prezydenta RP ***
Dyskusja powyżej dotyczy różnych zagadnień lingwistycznych, zatem i mnie przyszło zabrać głos w tym duchu 😉 No bo jak tu się nie zgodzić z zmieszczoną w słowniku uwagą, że:
„wyrazowi ignorancja błędnie przypisuje się znaczenie słowa ignorowanie”
Prezydent, Śleperze, według mnie >>zignorował<>ignorancją<>2)!!! Lepiej nie pisz takich bzdur, gdy jeszcze mogą je czytać tak starzy ludzie jak ja. Poczekaj jeszcze parę lat i korzystaj z działalności „naukawej” IPN…***
Czy np. Kazimierz Kutz był za PRL obywatelem drugiej kategorii? Czy musiał ukrywać swoje śląskie pochodzenie (heh, czegoś takiego nawet sam Kutz dzisiaj nie twierdzi ;)?
Pomyśl nad tym Antoniusie, a jeżeli nadal chcesz twierdzić, że Ślązak miał za PRL zamkniętą drogę do zrobienia kariery zawodowej, zastanów się nad tym, czy sam nie piszesz bzdur
Nie mam pomysłu, co się dzieje, trzy razy wklejałem komentarz, a za każdym razem ukazuje się tylko jego początek i koniec 🙁 Czy to robota piątej kolumny? 😉 😉
Może teraz się uda…
Śleper:
***Celnie nazwałeś reakcję prezydenta na list Gorzelika: zignorował. Ignorancja bowiem jest nieodłączną cechą urzędującego polskiego magnata na fotelu prezydenta RP ***
Dyskusja powyżej dotyczy różnych zagadnień lingwistycznych, zatem i mnie przyszło zabrać głos w tym duchu 😉 No bo jak tu się nie zgodzić z zmieszczoną w słowniku uwagą, że:
„wyrazowi „ignorancja” jest często błędnie przypisywane znaczenie wyrazu ignorowanie”
Prezydent, Śleperze, według mnie zignorował (tj.: zlekceważył, nie zwrócił uwagi) list Gorzelika.
Natomiast nie twierdzę, w odróżnieniu od ciebie, by prezydent odznaczał się szczególną „ignorancją” w jakiejś materii (historię Śląska zapewne mas na myśli?), no może poza ortografią 😉 Zatem twoje przyznanie mi racji było bezpodstawne 😉
***I ty nam chcesz tu wmówić, że mamy się przejmować fochami pucmajstra od oświetlenia i stanu perskich dywanów w Pałacu? Wolne żarty kolego***
Mam w związku z tym nadzieję, Śleper, że nie będziesz chciał nikomu wmówić, że prezydent powinien podpisać jakąkolwiek ustawę, której projekt szykują tzw. „obrońcy śląskości” (nie mam tu na myśli tylko RAŚ, ale także np. posła Marka Plurę).
***Być może Gorzelik napisał list pod którym jakaś część mieszkańców Śląska nie złożyłaby podpisu***
Tu się zgodzę, z tym że należy sprecyzować, na podstawie wyników ostatnich wyborów samorządowych, że ta „jakaś część” to około 85-90 proc mieszkańców historyczno- geograficznego Górnego Śląska (nie liczę zatem oczywiście Częstochowy, Sosnowca itp.), którzy zamiast na RAŚ, oddali głos na polskie partie. Bardziej trafnie wobec tego byłoby powiedzieć, że „jakaś część mieszkańców by się podpisała” pod omawianym listem.
Nie mówię, że RAŚ nie będzie miał w przyszłości większego poparcia. Ale dopóki to nie nastąpi, sugerowałbym zachowanie pewnego umiaru w wypowiedziach, inaczej narażacie się na śmieszność
Antonius:
***Jest tylko jedna możliwość – jeśli się uda Gorzelikowi uświadomić wszystkim mieszkańcom na obszarze dawnego Śląska, że taka autonomia jest w ich interesie, niezależnie od miejsca urodzenia rodziców czy dziadków***
„Uświadomić” można sobie coś, co istnieje. Jak na razie, RAŚ nie przedstawiła żadnego konkretnego argumentu potwierdzającego tezę, że autonomia oznacza korzyści dla wszystkich mieszkańców Śląska.
***Możesz mieć rację!
Druga kategoria jest lepsza niż n-ta, którą się zawsze czułem (n2)!!! Lepiej nie pisz takich bzdur, gdy jeszcze mogą je czytać tak starzy ludzie jak ja. Poczekaj jeszcze parę lat i korzystaj z działalności „naukawej” IPN…***
Czy np. Kazimierz Kutz był za PRL obywatelem drugiej kategorii? Czy musiał ukrywać swoje śląskie pochodzenie (heh, czegoś takiego nawet sam Kutz dzisiaj nie twierdzi ;)?
Pomyśl nad tym Antoniusie, a jeżeli nadal chcesz twierdzić, że Ślązak miał za PRL zamkniętą drogę do zrobienia kariery zawodowej, zastanów się nad tym, czy sam nie piszesz bzdur
ślązokiniemiec
8 lipca o godz. 15:13
„Polacy muszą wreszcie zrozumieć że Sląsk nigdy nie przynależał do Polski. O jego losach i przyszłości decydowali ci którzy adekwatnie do politycznej sytuacji w europie posiadali decydującą rolę w kształtowaniu i dzieleniu europy po 1945 roku. Tu mowa o Amerykanach Anglikach, Rosjanach. O losach śląska zadecydowano na okres 40 lat. 40 lat dawno minęło a Sląsk nadal jest pod zerządami Polaków. Ten za długo jóż trwający stan rzeczy jest wyjaśnieniem sytuacji która jednoznacznie określa zamiary i cele tworzącej się autonomii śląskiej.”
Mój komentarz
Bardzo emocjonalna wypowiedź. Radykalna, izolacjonistyczna, gwałtowna. Program, który można streścić w dwóch słowach – mamy Polski dość.
Niemniej jednak, czy Autor mógłby wyjaśnić o co chodzi z tymi 40 latami?
Gdzie i kto ustalił po 1945 roku, w jakiej umowie, traktacie, że Śląsk ma należeć do Polski 40 lat, czyli w 1985 roku minął termin. Czy Autor tak na serio, czy w przypływie złości?
Z wypowiedzi, obszernych tłumaczeń Autora wynika, ze celem autonomii jest całkowita izolacja Sląska od Polski. Celem autonomii nie jest autonomia.
Pzdr, TJ
Dzisiaj jestem już zbyt zmęczony, aby dyskutować. Jutro na spokojnie odpowiem Panom na „G”, których wczoraj pomyliłem.
@Górnoślązaku namąciłeś tu tymi postami tak, że nie mam pojęcia do czego się odnieść. Wydaję mi się, że głównie chodzi ci o to, żebyśmy położyli uszy po sobie, bo wyniki głosowania do parlamentu dają inną odpowiedź od oczekiwanej przez autonomistów. Jeśli zważyć możliwość formowania się w Polsce nowych ruchów politycznych, to RAŚ jest zjawiskiem dość niezwykłym, ponieważ daje sobie nieźle radę bez finansowego wsparcia (państwa lub prywatnych sponsorów). Wszyscy w Polsce labidzą na zabetonowaną scenę polityczną, ale jakoś nikt nie chce zauważyć i podnieść problemu finansowania partii bez mandatu w parlamencie. Ta sytuacja skazuje obywateli na nieustanne wybory mniejszego zła. Ostatnimi laty jest nim PiS, ale to się może zmienić, co nie znaczy, że będzie inaczej.
Dla RAŚ jedyną drogą do zbudowania politycznej siły jest zdobywanie kolejnych mandatów do sejmiku i lokalnych samorządów (tu też fundusze wyborcze odgrywają coraz większą rolę), oraz ulokowanie swoich działaczy w senacie. Kandydaci do sejmu, nawet jak brzydzą się Gorzelikiem, muszą i tak na swoich wiecach (widziałem i słyszałem) robić ukłony w stronę naturalnego elektoratu RAŚ.
A teraz trochę o obywatelu II kategorii, a gdyby przyjąć nazewnictwo ze sportu, to byłaby to IV liga. Jako młody śleperek poznałem na grubie (kopalnia) dość niezwykłego śląskiego osobnika , któremu historia (ta osobista i ta globalna) zamotały życie i został w PRL-u do śmierci. Niezwykłość owego człowieka polegała na tym, że skończył przed wojną dobrą politechnikę w Szwajcarii (znał parę języków mniej więcej tak dobrze jak @Antonius) i z tą wiedzą nie mógł się przebić powyżej kierownika oddziału. Naczalstwo omijało go szerokim łukiem, ponieważ w dyskusji z tym człowiekiem trzeba się było naprawdę postarać wytrzepać coś ze łba, a jak tego czegoś brakowało (a przeważnie tak było), to zawsze się dla niego znalazła łatka „niepewny element”.
A teraz trocha szpasu. Z tym „r” w ży”r”andolu @Antoniusie nieźle mnie ubawiłeś, o mało mi nie wypadł na tepich gybis.
Z tym gybisym mam takie skojarzenie:
– Starosku, co robicie w wieczor przed spaniym?
– Ło frelko, jo mom kupa roboty: do jedny szklonki wciepuja szklane łoko, do drugi gybis, łodkryncom holcbajn i stawiom go w nogach łożka, a kryka przy gowie i juz moga sie legnonć.
– No a rano starosku?
– Rano to musza dać pozor, żeby nie pomylić szklonek i stron łożka.
Pyrsk
@Górnoślązak
8 lipca o godz. 19:14
Cytaty Górnoślązaka są wzięte od różnych osób.
Do Ślepera:
***Natomiast nie twierdzę, w odróżnieniu od ciebie, by prezydent odznaczał się szczególną „ignorancją” w jakiejś materii (historię Śląska zapewne mas na myśli?), no może poza ortografią ***
Zastosuję metodę Tejota – „mój komentarz”:
W historii Śląska jestem neptyk, więc muszę opierać się na zdaniu innych, możliwie wiarygodnych. Otóż historyk K. był niedawno temu w Katowicach i wylewał łzy radości i smutku nad losem bohaterskich harcerzy, którzy wytrzymali potworny napór niezliczonej rzeszy niemieckich żołnierzy, nie ulękli się tej uzbrojonej hołoty i z proc strzelali z wieży spadochronowej, przez długi czas zatrzymując armie niemieckie przed obejściem wieży.
Ta historia wieży jest podobno zwykłym fałszem, jak opowiastki Sienkiewicza, wymyślona dla pokrzepienia serc. Poważni historycy walczą z tym mitem, a najważniejszy historyk polski „z bulem,” go potwierdza ???
Czy nie zna prawdy (ignorancja) czy fałszuje świadomie, aby sobie zapewnić reelekcję m. in. głosami Ślązaków, łasych na uznanie (hipokryzja)? Odpowiedzieć może on tylko sam, ale ma ograniczony wybór.
Do mnie:
Zaczynasz od mojego cytatu na temat kategorii obywatela według jego odczucia, opartego na własnych przeżyciach:
***Druga kategoria jest lepsza niż n-ta, którą się zawsze czułem (n>>2)!!! Lepiej nie pisz takich bzdur, gdy jeszcze mogą je czytać tak starzy ludzie jak ja. […] Czy np. Kazimierz Kutz był za PRL obywatelem drugiej kategorii? Czy musiał ukrywać swoje śląskie pochodzenie (heh, czegoś takiego nawet sam Kutz dzisiaj nie twierdzi ?
Pomyśl nad tym Antoniusie, a jeżeli nadal chcesz twierdzić, że Ślązak miał za PRL zamkniętą drogę do zrobienia kariery zawodowej, zastanów się nad tym, czy sam nie piszesz bzdur***
Mój komentarz:
Zacznę od informacji ubocznej. Klopfer uważa, że ja się nie znam na znakach matematycznych, ale nie ma racji. Dwa „sznabelki” – szpicami w prawo oznaczają „dużo większe” np. 100 jest dużo większe od 2 (100>>2).
Kategorie obywateli są chyba liczone od jedynki (najwyższa kategoria) – Prawdziwi Polacy Patryjoci Katolicy – do np. 5 – cyganie, po środku społeczeństwo „Priwiślina”?
W moim odczuciu plasowałem się w okolicy 10 w roku 1945, potem może polepszyło się nawet do czwórki w „wolnej” Polsce – ciut przed Romami i Sinti?
Naprawdę wiem o czym piszę, ta systematyczna dyskryminacja była faktem i nieraz już podawałem przykłady z rodziny i znajomych. Zastanawiam się, czy je powtórzyć, czy wskazać linki do Silesii, jeśli jeszcze są w archiwum. Po ataku hakerskim wiele materiałów jest bezpowrotnie straconych. Zainteresowanym mogę wysłać moje teksty po podaniu adresu mailowego, bo są z pewnością na twardym dysku i po dłuższym szukaniu znajdę – choćby w folderze „komentarze blogowe”.
Tytuł mojego wpisu był następujący:
„Specyficzne” traktowanie Ślązaków przez różnych Kulturträgerów”
Sprawdzę później, czy jest jeszcze dostępny w sieci.
Dodam znamienny przykład podejścia do potencjalnej kariery młodych Ślązaków na ŚLĄSKu – NIE w Warszawie lub Krakowie – realizowane przez polskie władze „pewnej” Szkoły Wyższej w Opolu – wtedy chyba jeszcze jedynej. Rektor i dziekani omawiają przyjęcie młodych absolwentów na stanowiska asystentów. W naszej Katedrze było jedno miejsce i dwóch kandydatów – Ślązak i porządny Polak z „Centrali”. Tak się głupio składało, że Ślązak był najlepszym studentem na kierunku wśród około setki absolwentów. Było tak dużo absolwentów, bo dzięki zmianom systemu kształcenia zderzyły się dwa duże roczniki. Polak z „centrali” był niezły, ale znacznie słabszy pod względem naukowym. Rektor chciał jego koniecznie zatrudnić, poparł go I sekretarz jedynie słusznej partii. Argument rektora był prosty i logiczny: „Rządzili nami Żydzi, a teraz chcą Ślązacy”! Proste i logiczne – prawda – o Górnoślązaku???
Młody asystent zagrozi w rządzeniu szkołą prawdziwym Kulturträgerom? Absurd! A może nie?
Los Ślązaka na naszej uczelni byłby przesądzony, gdyby nie serdeczna nienawiść między dziekanem a pierwszym sekretarzem! Dziekan, na złość sekretarzowi zatrudnił jednak Ślązaka, ale tylko z osobistych powodów wspomnianych, nie dlatego iż uważał, ze miejsce ŚLĄZAKA JEST W ŚLĄSKIEJ SZKOLE WYŻSZEJ.
PS
Dalszy ciąg historii jest pikantny i wart opowiadania. „Prawdziwy Polak” (czyli „nasz”) nie miał kłopotów i nie został na lodzie, uchowaj Boże, został asystentem w Częstochowie… i słuch (naukowy) po nim zaginął.
Ślązak zdobył kolejne stopnie naukowe (z uściskiem rączki prezydenta włącznie) i zrobił międzynarodową karierę naukową i… ironia losu, albo genialna intuicja dawnego rektora… został demokratycznie wybranym rektorem naszego uniwersytetu!
Uzupełnienie poprzedniego postu
Cytat „G”:
***Czy np. Kazimierz Kutz był za PRL obywatelem drugiej kategorii? Czy musiał ukrywać swoje śląskie pochodzenie (heh, czegoś takiego nawet sam Kutz dzisiaj nie twierdzi ?***
Nie znam odczuć Kutza, z pewnością były inne niż moje, bez podtekstu narodowościowego, bo od dziecka czuł się Polakiem i wychował się w polskiej części Śląska, jak Marek i Simonides. Poza tym druga kategoria to luksus w porównaniu z moją. Nie wiem, gdzie Miodek – „zaprzaniec” zdaniem szeregu Ślązaków – ujrzał światło tego świata. Myślę, że zarówno Kutz, jak i inni Ślązacy, którzy zrobili karierę mimo szeroko pojętej dyskryminacji, a nie dzięki pomocy polskiego społeczeństwa, starali się ukryć „zły wybór” miejsca urodzenia i zawczasu uciekli ze Śląska do Krakowa lub Warszawy.
Znam tylko kilka przykładów karier w mediach, a właściwie dwa: Kutza w kinematografii, a Szendzielorza w dziennikarstwie, czy jak kto woli, w polityce. Ten drugi pochodzi z mojego miasta i pasuje znakomicie do sugestii Górnoślązaka – dobrze służył władzom PRL. Ślązacy są – statystycznie – realistami i nie mają w zasadzie zaufania do żadnych Kulturträgerów, więc jeśli mieli możliwości finansowe i aspiracje posyłali dzieci na Politechniki. Budują teraz gdzieś może przyzwoite rzeczy, ale w mediach nie występują.
Pan Tomczykiewicz spróbował kariery politycznej i jest obśmiewany niczym Biedroń i niezbyt poważany przez kolegów dzięki swemu charakterystycznemu akcentowi. Nikogo nie interesuje, czy jest inteligentny lub profesjonalny, jest obiektem kpin i lekceważenia. Biedroń zasłużył sobie swoim zachowaniem (według mnie), Tomczykiewicz nie.
W branży naukowej znam tylko jeden przykład normalnej kariery młodego Bytomianina, który nie chwalił się swym miejscem urodzenia (choć się nie wypierał jak Piotr Jezusa, gdy się go przyparło do muru), nie miał akcentu, był dobry, wzrastał naukowo pod skrzydłami bardzo przyzwoitych protektorów rodem z Wilna i ostatnio… długo rządził jako powszechnie poważany rektor UJ.
Wspomniany przeze mnie rektor w Opolu często usuwał kłody, rzucone mu pod nogi przez lokalne władze, tak jak ja. Był jednak za dobry i nie do utrzymania jak siatkarze wczoraj, ale zawdzięcza swoją karierę własnej pracy i życzliwości jednego człowieka starej daty, który był i moim dobroczyńcą i niedoścignionym wzorcem prawdziwie szlachetnego Polaka…
@ ślązokiniemiec
8 lipca o godz. 15:13
Pojawił się nowy „byt” na blogu o intrygującym nicku, który i ja byłbym skłonny zaakceptować, gdybym chciał sobie zmienić swój, choć może rozszerzyłbym go jeszcze o „polaka”… Zaserwował dość ciekawą mieszankę faktów, przemyśleń, a może też drobnych nieścisłości lub wątpliwych interpretacji. Zareagował natychmiast TJ i postawił szereg pytań. Chętnie przeczytam odpowiedzi. Na razie nie chcę się wypowiadać o meritum, mam tylko gorącą prośbę do „ślązokiniemiec’a” – proszę poprawić edycję, aby się to lepiej czytało. Jest za dużo błędów i mimo woli mniej się ceni wtedy treść, myśli lekceważąco o pisarzu.
Rozwiązanie jest proste: Najlepiej pisać w edytorze z programem korekcyjnym, uniknie się błędów „prezydenckich” (typu „bul po stracie”).
Podobało mi się bardzo pierwsze zdanie i z nim się w pełni zgadzam:
***Sląsk jest czymś wyjątkowym.***
Na tym kończę komentarz merytoryczny, ale dodam anegdotę o tym, jak to krótki zapis może być brzemienny w skutkach. Moja matka prawie całą młodość żyła w Berlinie, gdzie uczyła się zawodu i pracowała. Wróciła na plebiscyt i utknęła. Po wojnie nie czytała polskich książek do pewnego momentu, gdy z biblioteki przyniosłem do domu książkę Rodziewiczówny „Między ustami a brzegiem pucharu”. Przypadkowo otworzyła książkę i przeczytała pierwsze zdanie: „Berlin spał”! Przypomniała sobie swoje przygody w Berlinie i zaczęła czytać regularnie polskie książki – oprócz niemieckich, oczywiście!
ślązkiniemiec:
***Polacy muszą wreszcie zrozumieć że Sląsk nigdy nie przynależał do Polski.***
Ale teraz przynależy, whatever you like it or not 🙂
***Czy nas ślązaków interesują problemy i sprawy Polaków?***
Tak, interesują, a w każdym razie powinny, 😉 Bo mieszkanie na Śląsku, oznacza życie na terenie państwa polskiego, a zarazem konieczność współegzystencji ze stanowiącymi tu większość Polakami.
***To my, ślązacy mamy jedynie prawo do decydowania o sobie, o naszej tożsamości.***
Macie, jak każdy, prawo decydowania o sobie i o swojej tożsamości. Ale o losie tej ziemi decydować prawo mają wszyscy jej mieszkańcy.
***posługujących się bez ograniczeń ubezwłasnowalniającą władzą SB***
Hej, hej, SB rozwiązano w 1990 r. W tym samym roku Polska i zjednoczone Niemcy zawarły traktat graniczny….Czy przez ostatnie 22 lata byłeś pogrążony w jakimś letargu i teraz się obudziłeś? 😉
Śleper, przyznaję, moja wina że powyżej napisałem nieczytelnie, zatem tylko w skrócie powiem, że skoro już tak nienawidzicie tego prezydenta i do niczego nie jest on wam potrzebny, to nie proście go , by podpisał jakąkolwiek ustawę, którą o uchwalenie której zabiegacie, czy to będzie język regionalny, czy co innego. Po prostu bądźcie konsekwentni, Śleperku
Mam taki pomysł i prośbę jednocześnie do uczestników bloga, ażeby skończyć z cytowaniem treści z którą się polemizuje. Jeśli zapomnę o czym nabazgrałem, to nie ma nic prostszego od przewinięcia strony do góry. Złośliwie pokazuję naszego kolegi @Górnoślązaka, który celuje w tych praktykach, a potem dziwi się bałaganowi.
A teraz meritum, czyli o prośbach, które jakoby do prezydenta ślemy w związku z uchwaleniem stosownej ustawy w sprawie naszego języka. Otóż nie ślemy żadnych próśb, jeno staramy się oświecić JWP Gajowego w naszych odczuciach. Jego sprawą jest jedynie złożenie pod tą ustawą, jeśli oczywiści zostanie uchwalona przez sejm ( w to bardzo wątpię). Przez ostatnie 21 lat okazało się, że urząd prezydenta w Polsce może być: śmieszny, nieprzewidywalny, złośliwy i na końcu tragiczny, co dość dobrze pasuje do znanej wszystkim postaci z cyrku. Cyrk ma jednak to do siebie, że musi zarobić na siebie, natomiast dwór jegomościa prezydenta pochłania więcej publicznego grosza od większości dworów królewskich, które jeszcze tu i ówdzie w Europie funkcjonują. Ale niech tam, chodzi przecież o to, że taki ktoś musi przystawać do reszty dworów (tu nawet do tych cywilnych), bo w przeciwnym wypadku nie ma partnera do jakiejkolwiek rozmowy (nawet przez tłumacza, co po kilku lufach jest dość niebezpieczne).
Co to za gość, który trzęsie portkami przed kilkunastoma ludźmi, którzy mieli zamiar na niego nakrzyczeć. Jeśli się jest taką szychą, to raczej trzeba ustawić anteny do dialogu, wysłuchać innego zdania, tym bardziej, że jest się zupełnym ignorantem historii Polski spoza Kongresówki. To nie jest kolego @Górnoślązaku kwestia lubienia czy nie lubienia paniska z odłożoną do schowka fuzją, lecz konflikt części polskich obywateli z urzędem prezydenta, który ma psi obowiązek wszystkich wysłuchać i zważyć padające z obydwu stron argumenty, a nie zasłaniać się jakimś „końcowym autorytetem”.
Pyrsk
@Antonius (09.07.12, 10:50)
***Zacznę od informacji ubocznej. Klopfer uważa, że ja się nie znam na znakach matematycznych, ale nie ma racji. Dwa „sznabelki” – szpicami w prawo oznaczają „dużo większe” np. 100 jest dużo większe od 2 (100>>2).***
Kloper nie uważa – a dyć broń mie Panie Boże Wszechmogący – że śląski profesor nie zna znaków matematycznych, twierdzi jeno, i przy tym kategorycznie obstaje(!), że ta, ze wszechmiar czcigodna osoba, czyli WY Antoniusie, użyła tychże, w tym konkretnym przypadku (8.07.12, 10:41);
*****Drogi Adalbeercie!
Możesz mieć rację!
Druga kategoria jest lepsza niż n-ta, którą się zawsze czułem (n>>2)!!! … *****
„na odwyrtka”!
I bardzo byłbych rod, cobyście to „własnoręcznie” potwierdzieli.
Ostatecznie, fällt Euch doch kein Zacken aus der Krone, oder?! 😉
@Klopfer
9 lipca o godz. 23:34
Chętnie przeniósłbym naszą „matematyczną” dyskusję na prywatny teren, aby nie podpaść moderatorowi i pozostałym szanownym blogowiczom. Podaj mi jakiś adres mailowy, wtedy Ci przyślę mały wykład na temat znaczenia liczby „n” i znaków, użytych w tekście – tych z „sznablami”! Mógłbym wtedy też zaproponować kilka moich tekstów nieopublikowanych.
Pozdrawiam!
Antonius
9 lipca o godz. 11:59
„Pan Tomczykiewicz spróbował kariery politycznej i jest obśmiewany niczym Biedroń i niezbyt poważany przez kolegów dzięki swemu charakterystycznemu akcentowi. Nikogo nie interesuje, czy jest inteligentny lub profesjonalny, jest obiektem kpin i lekceważenia. Biedroń zasłużył sobie swoim zachowaniem (według mnie), Tomczykiewicz nie.”
Mój komentarz
Fakty nie bardzo zgadzają się z powyższymi narzekaniami. Tomczykiewicz był burmistrzem Pszczyny, jest 3-cią, (czy 4-tą?) kadencję z rzędu posłem, pełnił funkcję przewodniczącego klubu poselskiego PO, obecnie jest wiceministrem gospodarki. Najwięcej narzekań na niego pochodzi od zarozumiałych i wynoszących się ponad innych blogowiczów na blogach Polityki, z reguły wielbicieli demokracji socjalistycznej, jako najszczęśliwszego ustroju na ziemi.
Ja postrzegam Tomczykiewicza jako pragmatycznego, rzeczowego, zorganizowanego polityka. I nie ma znaczenia z jakim akcentem mówi, czy wymawia ę i ą. Liczą się czyny.
Pzdr, TJ
mam jeszcze jeden wątek uboczny związany ze Śląskiem (bo mnie tradycyjnie w wakacje „anty-priwislinska” furia roznosi ;-))
ostatnio „jedynie słuszna” gazetka Rz. wypuściła dodatek „syntymentalny” dodatek tematyczny poświęcony „utraconym i odwieczny kresom” i polskim Vertrieben stamtąd. oczywiście prawidłowo łzawy i sentymentalny jak wszelkie powstańcze opowieści mówiący o „zagrabieniu przez bolszewików” (ani mowy na wszelki wypadek o aspiracjach niepodległościowych tamtejsze ludności czy odrodzeniu narodowym Litwinów)….
Pominąwszy złośliwą uwagę, co by było gdyby ktoś w Niemczech wypuścił w popularnej gazecie takie kawałki…. ale może by tak biorąc pod uwagę skomplikowane losy śląskie pokusić się o taki dodatek ale o obecnych ziemiach zachodnich – gdzie bolszewik będzie „szedł szlakiem Wielkiej Niedźwiedzicy….” jak mówi pioseneczka. Nie tyle chodzi o krwawe stulecia XIX w. i XX w. – bo tu zaprawionego w „opowieściach dziadka powstańca zmagającego się kosą na sztorc ze sławojką” Kraju Priwislinskiego nikt nie przelicytuje – ale o wielką panoramę historyczną obejmującą ostatnich Piastów Śląskich, rycerstwo Nowej Marchii, Panów Pruskich niosących kaganek cywilizacji w słowiański Wildniss czy Książąt ze Szczecina, opierających się supremacyjnym zapędom imperialnych sarmackich władców…..
to by była historia!
opowieści o familokach i codziennym zmaganiu się z życiem – choć bliższe prawdzie i rzeczywistości – nie będą miały tej mocy „holywoodzkiego” fresku co historyjki o „panach z kresowych stanic”…. więc trzeba może stworzyć własne? sląski barok i jego pałace czy zmagania wojny trzydziestoletniej czy wojen śląskich miały nie mniej ciekawy przebieg niż rejzy husarii na Morze Czarne. Nawet niektórzy pisarze z Kraja Priwislinskiego byli tym zafascynowani – patrz Kraszewski i nakręconą na jego podstawie „Świetność Saksonii i chwałę Prus….” 😉
Galicyjok
11 lipca o godz. 12:50
„mam jeszcze jeden wątek uboczny związany ze Śląskiem (bo mnie tradycyjnie w wakacje „anty-priwislinska” furia roznosi )
ostatnio „jedynie słuszna” gazetka Rz. wypuściła dodatek „syntymentalny” dodatek tematyczny poświęcony „utraconym i odwieczny kresom” i polskim Vertrieben stamtąd.”
Mój komentarz
Z historii Niemiec najciekawsze są wątki z lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku. Tam można odczytać ukształtowany przez wieki paradygmat niemieckości. Dwa najważniejsze jego składniki, to idea Rzeszy, Świetego Cesarstwa Rzymskiego, czyli Zachód oraz idea pruska, czyli Wschód jako awangarda i pięść Rzeszy.
Pierwsza się narodziła na Zachodzie jako konsekwencja rozpadu Cesarstwa Zachodniego i potrzeby zarządzania jego spadkiem, druga narodziła się na Wschodzie jako projekt ideologii cesarsko-chrześcijańskiej pomyślany na zasadzie, kto stoi w miejscu, ten ginie, czyli idea ekspansji (wykorzystanej na poczatku jako misja Kościoła). Nie będę rozwijał tego tematu.
Natomiast ciekawą sprawą jest, że aspirujący do jedynej władzy Adolf (nie miał nic wspólnego z Prusami, to był do 1930 roku obywatel austriacki) wyznawał ideę pruską. Jego najsilniejszym przeciwnikiem w marszu do władzy były Prusy – rząd pruski oraz większość elity wojskowo-administracyjnej Niemiec, która pielęgnowała tradycje pruskie – silna władza, ale w państwie prawa, porządek, rzetelne zarządzanie, oświata, wykształcenie, tożsamość niemiecka, itd.
W zmaganiach o władzę Śląsk był wtedy daleką, mało znaczącą peryferią. Dojście do władzy Hitlerowi najbardziej blokowali wyznawcy pruskiego porządku i pruskich tradycji, np. partia nazistowska miała bardzo długo zakaz wiecowania w Prusach. Prezydent Hindenburg określał Hitlera jako fanatyka, samouka, który co najwyżej i to tylko po targach międzypartyjnych w parlamencie mógłby zostać ministrem poczty.
Gdyby nie kryzys światowy z początku lat 30-tych Adolf by pozostał zapisany w historii Niemiec, jako niebezpieczny, ale poskromiony dziwak, oryginał, odludek. Zresztą on sam bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę, i czekał na okazję, która można streścić – im gorzej w kraju tym lepiej dla mnie. Ta okazja przyszła do niego.
Jeśli chodzi o pruską filozofię państwa i społeczeństwa, to Hitler uważał siebie (programowo) niemal za prawdziwego Prusaka – swoje pożal się Boże idee Lebensraumu na Wschodzie i teorie czystości rasowej traktował jako koncepcje w sposób naturalny wyprowadzone z historii Prus.
Cofając się wieki wstecz do Śląska można generalnie powiedzieć, że przepływ ziem śląskich w stronę zachodnią (częściowa reformacja, kolonizacja, germanizacja (najpierw władców), zmiany w podległości i suwerenności), to był proces długotrwały, stopniowy, składający się z wydarzeń cząstkowych, ściśle lokalnych. Przełomem było po przejęciu Śląska przez Prusy fundamentalne, założycielskie wydarzenie – rewolucja przemysłowa, która była związana z gwałtowną kolonizacją, ekspansją niemieckiego paradygmatu i ostatecznym zepchnięciem na drugi, a nawet trzeci plan aspiracji narodowościowych. Miasto, przemysł, kapitał oraz idea pruska, której celem było ujednolicenie narodowościowe państwa, to były czynniki nie do pokonania w dłuższym okresie.
W części czeskiej Sląska i w całych Czechach będących pod panowaniem Habsburgów procesy te przebiegały inaczej, co pokazuje jak odmienny był od habsburskiego projekt pruski.
Pzdr, TJ
TJ, piszesz:
****Dojście do władzy Hitlerowi najbardziej blokowali wyznawcy pruskiego porządku i pruskich tradycji, np. partia nazistowska miała bardzo długo zakaz wiecowania w Prusach. Prezydent Hindenburg określał Hitlera jako fanatyka, samouka***
To ciekawe, zapewne zatem z niechęci do Hitlera, Hindenburg przeprowadził 20 lipca 1932 r. tzw. „Preussenschlag” – będący jednym z najistotniejszych kroków, otwierającym nazistom drogę do władzy. Interesujący sposób okazywania niechęci…;)
NSDAP miała w Wolnym Państwie Pruskim znacznie wyższe poparcie, niż w innych niemieckich państwach związkowych (już od 1930 r. była tam najsilniejszym ugrupowaniem politycznym).
Warto też dodać, że początków państwa pruskiego należałoby szukać w zdarzeniu, które do historii Polski przeszło jako „hołd pruski” – hołd lenny złożony w 1525 r. przez Albrechta Hohenzollerna Zygmuntowi Staremu. Wówczas powstało świeckie księstwo, w miejsce dotychczasowego, archaicznego już, państwa zakonnego.
Istniało ono, w sensie prawnym, ponad 400 lat – aż do lutego 1947 r., kiedy to wydane zostało Law No. 46 Allied Control Council.
@TJ, nas obecnie na Górnym Śląsku nie zajmuje idea pruskiego państwa, mamy problem z państwem polskim, które objęło ten skrawek ziemi i nie wie co z nim zrobić. Jest oczywistą oczywistością (za klasykiem), że nasi przodkowie wtopili się w ustój państwa, gwarantujący im równość wobec prawa i do dzisiaj nie możemy uwierzyć, że ktoś może być być traktowany przez wymiar sprawiedliwości inaczej niż zgodnie z jego paragrafami. Byliśmy społecznością chłopską, ale to nie znaczy, że mógł nas jakiś magnat pozbawić praw nabytych, od tego były niezawisłe sądy. Naszą wolność i nawyki do wiejskich pejzaży uszanowali najwięksi magnaci rodzącego się przemysłu na tej ziemi, budowali osiedla dla robotników, które przypominałyby im środowisko z którego się wywodzili. Galopująca industralizacja wymusiła na magnatach przemysłu budowę przemysłowych osiedli robotniczych, w których zadbano o przeszłość wolnych chłopów – obok familoków zbudowano chlewiki w których można było wykarmić świnkę na świniobicie. Ciosem okazało się powszechne szkolnictwo, które w niemieckim państwie wówczas mogło być tylko prowadzone w języku niemieckim (no, bo niby w jakim?). Od tego momentu my Ślązacy zaczęliśmy się zastanawiać nad swoim etnosem, czyli kim jesteśmy. Czasu było niewiele, historia pędziła z szaloną szybkością i nim zdążyliśmy się jako tako policzyć, było po ptokach, dołączono nas do Polski, która okazała się Prusami do kwadratu.
Pyrsk
Górnoślązak
13 lipca o godz. 21:33
TJ, piszesz:
****Dojście do władzy Hitlerowi najbardziej blokowali wyznawcy pruskiego porządku i pruskich tradycji, np. partia nazistowska miała bardzo długo zakaz wiecowania w Prusach. Prezydent Hindenburg określał Hitlera jako fanatyka, samouka***
To ciekawe, zapewne zatem z niechęci do Hitlera, Hindenburg przeprowadził 20 lipca 1932 r. tzw. „Preussenschlag” – będący jednym z najistotniejszych kroków, otwierającym nazistom drogę do władzy. Interesujący sposób okazywania niechęci…;)
NSDAP miała w Wolnym Państwie Pruskim znacznie wyższe poparcie, niż w innych niemieckich państwach związkowych (już od 1930 r. była tam najsilniejszym ugrupowaniem politycznym).”
Mój komentarz
Hindenburg był więcej niż niechętny Adolfowi, uważał go za cudaka, człowieka bez konkretnych kwalifikacji i kompetencji. Ale siła wyższa zwyciężyła. Był nią drugi z rzędu kryzysy dotykający Republikę Weimarską – bezrobocie, strajki, demonstracje, silne wpływy dążącej do rewolucji KPD, awantury, burdy, starcia bojówek SA i KPD, efewktywne wykorzystywanie w propagndzie zamętu przez NSDAP, która jako jedyna dysponowała zwartą linią propagandową, wzorowo zorganizowanym aparatem propagandowym opartym o najnowocześniejsze środki techniczne (film dźwiękowy, Hitler jako pierwszy polityk dokonał precedensu – latał wynajętym samolotem na wiece w kolejnych ostatnich kampaniach wyborczych).
Jwednak mimo olbrzymich wysiłków propgandowych, organizacyjnych i uliczno-taktycznych, bojówkarskich, NSDAP w kolejnych trzech wyborach do 1932 roku nie osiągnęła większości (maksimum poparcia, to 37,3 %), żadna inna partia również. Najwyższe poparcie w ostatnich wyborach w 1932 roku NSDAP otrzymała w Prusach Wschodnich i w Schleswig-Holstein. W ogóle to najchętniej Adolfa popierali mieszkańcy terenów wiejskich.
Aby uporządkować jakoś patową sytuację (żadna partia nie ma większości e Reichstagu) po ostatnich wyborach, konieczne były przetargi międzypartyjne. Negocjacje prowadzone były w pośpiechu, pod naciskiem kryzysowej sytuacji w państwie, po nadzorem Hindenburga oraz przy zaangażowaniu spryciarzy z NSDAP, którzy na marginesie obietnicami legalności zwerbowali do poparcia NSDAP kilku ambitnych polityków z otoczenia prezydenta oraz innych z prawicy, raczej skrajnej.
Wobec niezwykle ciężkiej sytuacji w kraju, materialnej i politycznej, a także groźby spuszczenia ze smyczy SA (sygnałem takiej możliwości było zamordowanie przez bojówkę SA członka KPD we wsi Potempa na Śląsku), Hindenburg mianował Hitlera kanclerzem, swojego człowieka wicekanclerzem i dał NSDAP dwa dalsze stanowiska w rządzie, oba drugorzędne – ministra spraw wewnętrznych (nie kontrolował policji, to należało do rządów krajów związkowych) oraz ministra bez teki (Goering). Wicekanclerzem został człowiek Hindenburga – von Pappen.
Ale i to nie pomogło. Hitler zobaczył, że już ma kraj w garści i nie popuścił. Siła organizacyjna i propagandowa partii, siła SA zadziałały. Hitler dostał nadzwyczajne uprawnienia i szybciutko zlikwidował republikę.
Taki był ostatni etap marszu do władzy Hitlera. Niezwykle głęboki kryzys ekonomiczny zrodził kryzys polityczny, a to utorowało drogę do władzy totalitarystom – Ein Volk, ein Reich, ein Führer. Hindenburg obudził się z ręką w nocniku, a niezadługo umarł. Jedność na dobre zaczęła szaleć w Niemczech.
Pzdr, TJ
obawiam się drogi @Śleperze, że to państwo ze stolycom w warsiawie robi z tym skrawkiem (a także resztą) jedyne co umie: zamienia w więzienie, w którym da się żyć tylko dlatego, że jak wszystko jest ono marnie zarządzane (patrz bramki na autostradzie za Gliwicami) – taka tradycja z czasów gdy byli pod berłem Cara. Cóż za paradoks, że ich nieudolność broni nas przed nimi samymi….
chciałbym zapytać szanownego redaktora ile prezes Zagórowski zapłacił za artykuł pt. „NADCHODZĄ TRUDNE CZASY” w ostatnim JW. Wypowiada się Pan w nim tak jak niedościgniony ekspert branży górniczej!? Pisze pan tam kompletne bzdury bez dogłębnej analizy zbadania tematu. Same trzy po trzy. Nie wysilił się Pan. Po prostu napisał pan to co podał zarząd JSW razem z Jarkiem na czele.
Brzmi to tak jak PRL- owska propaganda. Przyjedz Pan do nas górników – sprawdź fakty a potem pisz dyrdymały. Zarządowi należy się podwyżka 400% bo ich kryzys nie obowiązuje – oni nie muszą się oglądać co będzie z firmą za kilka lat bo jeśli nie ta ciepła posadka to znajdzie się inna. Nam nie można dać 7% do stawki bo co będzie za kilka lat musimy myśleć o przyszłości. Jeśli z Pana taki ekonomista to proszę sobie policzyć 7% od
82,7 zł plus cała reszta. Proszę sobie zadać tyle trudu i zapytać jakie są pozostałe składniki wynagrodzenia i jak je policzyć i czy to taki prosty rachunek jak Pan napisał.
Jestem ciekawy ile wyjdzie z tych Pańskich rachunków może 7500 zł brutto !!!????
Proponuję nie zabierać się za pisanie o czymś o czym nie ma się bladego pojęcia. Z takim tekstem nie ma co nawet polemizować bo z góry wiadomo że jest on pisany na zamówienie i za konkretną kasę a my tak jak Pan chcemy za swoją pracę dostawać godziwe wynagrodzenie.
Pozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu BLAGU.
OBSERVER
@Galicyjoku, masz rację, brak konsekwencji rządzenia w polskim państwie miał i ma swoje dobroczynne skutki. Polskę przedwojenną znam tylko z opowieści rodzinnych, natomiast PRL i nowa Polska jest mi dobrze znana z tej wady/zalety. No i te mierzenie sił na zamiary, z których pozostają tylko bajania typu: co by było, gdyby?
Teraz jednak nastały dość szczęśliwe czasy, w których co jakiś czas nasi władcy są przymuszanie do uchwalania praw europejskich, a jak nie to, obywatel ma prawo do bezstronnego procesu w sądzie europejskim. Tym sposobem odbywa się epokowa edukacja polskiego ludu, który ma sposobność przekonać się, że kodeksy prawne obowiązują wszystkich.
Pyrsk
@Antoniusie, stara sprawa, ale wymaga wyjaśnienia, a chodzi o miejsce urodzenia prof. Musioła. Nie był to Bytom, tylko Radzionków i trzeba trafu, wychował się na tej samej ulicy co ja i skończył tą samą szkołę podstawową. A potem był już dużo lepsze od całej ulicy, ale nie odbiło mu. Doklejam link dowodowy:
http://www.gwarek.com.pl/artykuly,artykul,4813,Konczy_kadencje
Nie mam pojęcia, gdzie jest Radzionków! Jest to choć blisko „Bytunia”?
PS
Zapytam Google’a!
PS2
Dr Google mnie uspokoił – „sieben Kilometer von Beuthe”n – więcej ma facet z Cisowej do Koźla, a wszyscy jesteśmy z K- K
Śleper:
***nasi władcy są przymuszanie do uchwalania praw europejskich, a jak nie to, obywatel ma prawo do bezstronnego procesu w sądzie europejskim***
Jeśli pisząc to, masz na myśli prawo złożenia skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, to należy przypomnieć, że na odmowę zarejestrowanie ZLNŚ taka skarga została wniesiona. Jakie było rozstrzygnięcie strasburskiego trybunału, tego pewnie Śleperku wolisz nie pamiętać. 😉
Górnoślązak 16 lipca o godz. 17:44
Prawda, ale wtedy ów trybunał nie wiedział jeszcze o spisie powszechnych, w którym to samo państwo polskie, które nie uznaje narodowości śląskiej, dopuściło taką deklarację w ankiecie. Może mi wyjaśnisz działanie polskiego prawa, bo ja nie jestem tego w stanie pojąć. A na dobitkę w Opolu sąd zarejestrował stowarzyszenie obywateli o takiej właśnie narodowości (przypomnę – śląskiej). Wyżej było trochę o braku konsekwencji w rządzeniu tą wesołą (czasami) karuzelą i to jest właśnie taki przypadek.
Pyrsk
„sieben Kilometer von Beuthen” – @Antoniusie, wszystko zależy skąd wyruszysz w Radzionkowie i gdzie zatrzymasz się Bytomiu. Radzionków był po plebiscycie przyznany Polsce, więc jako niewielką mieścinę przyłączono go do powiatu Tarnogórskiego (Tarnowskie Góry – od Tarnowa spory kawał drogi) i tak było aż do słynnej reformy Wielkiego Eda. Wtedy przyłączono Radzionków do Bytomia (stał się jedną z dzielnic), ale metryki urodzenia prof. Musiołowi z całą pewnością nikt nie zmieniał (no chyba, że przyszedł na świat w bytomskim szpitalu). W czasach nowożytnych obywatele Radzionkowa wywalczyli autonomię (Cider lał się w najlepsze) i niech nikt mi tu nie mówi, że nie da się odkroić Zagłębia od Górnego Śląska. To operacja prosta, wystarczy spytać Cidrów, jak się to robi.
Pyrsk
@Górnoślązak
ale wiesz CO DOKŁADNIE orzekł Trybunał i dlaczego
takie typowe „priwislinskie” wciskanie ciemnoty
Trybunał nie interesował się kwestią narodowości (bo bada tylko naruszenie/nienaruszenie Konwencji) a przesłanką były kwestie narodowościowych preferencji progu wyborczego (kraj ma prawo odmówić jeśli rejestracja oznaczałaby przyznanie preferencji wyborczych)
😉
więc to nie koniec (kilka kolejnych skarg tam nadal czeka na rozpoznanie) 😉
a nawiasem mówiąc Trybunał (z podobnych powodów) odrzucił skargę polskiej mniejszości na Litwie dotyczącą rzekomej dyskryminacji tejże przy pisowni nazwisk.
Coż, trzymamy kciuki za Litwinów – oni się nie dali warszawskiemu szantażowi 😉
Śleper:
Podczas spisu powszechnego, zadana pytania dotyczyły „narodowości” rozumianej po pierwsze bardzo szeroko, także jako przynależność do określonej grupy etnicznej (a grupa etniczna to nie naród), a po drugie, rozumianej subiektywnie – w sensie poczucia przynależności, a nie obiektywnego stanu rzeczy. Państwo zapytało nie o to, do jakiego NARODU obywatele FAKTYCZNIE należą, a o to, z jaką GRUPĄ ETNICZNĄ ODCZUWAJĄ oni związek. Do subiektywnych odczuć każdy ma prawo….;)
Przy czym dodam od razu, że ja zawsze uważałem autochtonów z Górnego Śląska za odrębną grupę etniczną (ale, powtórzę, nie naród) której to grupy przynależność do narodu polskiego jest wątpliwa.
Sami autochtoni myślą jednak najwyraźniej w dużej części inaczej, skoro około połowy deklarujących śląską tożsamość etniczną, wskazało że zarazem uważają się za Polaków. Wygląda na to, że większy kłopot ma z tym faktem Gorzelik, niż polskie władze. Ach, ci niepoprawni Ślązacy 😉
Natomiast rejestracja SONŚ była, jak może wiesz Śleperze, skutkiem takich zmian w statucie stowarzyszenia, które całkowicie odcięły pojęcie „narodowości śląskiej” od rzeczywistej przynależności etnicznej.
Galicyjok:
Widzę, że nie jest ci łatwo przyznać, że składy orzekające ETPCz dwukrotnie (orzeczenia z grudnia 2001 r. i lutego 2004 r.) stwierdziły, że odmowa rejestracji organizacji skupiającej narodowość śląską, nie narusza Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Czyżby Trybunał strasburski opanowali Priwiślińcy? 🙁 🙁
Serdecznie zachęcam do korzystania z prawa skargi do Trybunału wszystkich, którzy uważają że ich prawa i wolności zostały naruszone 🙂
Śleper, mam jeszcze jedno pytanie (właściwie dwa):
dlaczego chcesz „oddzielać” granicami administracyjnymi Górny Śląsk od Zagłębia (jeden organizm gospodarczy)?
No i kto, poza RAŚ, popiera taki postulat? Przyszło ci „przypadkiem” do głowy, że może najpierw należałoby zapytać o zdanie zarówno mieszkańców Śląska, jak i Zagłębiaków (tak samo zresztą, jak w wypadku przyłączenia woj. opolskiego do śląskiego)?
@Górnoślązak, 18 lipca o godz. 18:24
„Śleper, ….,
dlaczego chcesz „oddzielać” granicami administracyjnymi Górny Śląsk od Zagłębia (jeden organizm gospodarczy)?”
Widzisz dobry człowieku, w tym konkretnym przypadku chodzi o to, żeby członka „oddzielić” od ręki (lewej!), coby do łorgaźma dochodzić w naturalny sposób (a choćby li tylko „po Bożemu”) ! ;-))
Ludzi pracujących na Śląsku i w Zagłębiu cała reszta kraju powinna całować w tyłek,ponieważ oni utrzymywali cały ten bajzel.Pięknie tu piszecie o historii,o ludziach,zapytam więc czy wiecie gdzie leży Jorg a jeżeli tak,to czy tak sami z siebie zapalicie mu czasem świeczkę?
@stary Zagłębiak (19.07, 20:47)
„…zapytam więc czy wiecie gdzie leży Jorg a jeżeli tak, to czy tak sami z siebie zapalicie mu czasem świeczkę?”
Masz na myśli Jerzego Ziętka, tego bolszewickiego kolaboranta?!!!
Wiem(y), ale nie zapalę !
I piszę to przede wszystkim po to, coby ten blog przed niechybnym „zejściem” uchronić, za co pan Dziadul powinien mi być wdzięcznym!
A teraz, do piór, „Jorgusiowe fany” !
Ręce opadają,a z kim że miał” kolaborować”skoro innej władzy nie było?Pomyśl że człowieku przecież to nie boli!Dla mnie ludzie,tacy bezkompromisowi,są zwyle wyposażeni w klapki na oczach.”Potomność powinna sądzić ludzi i rządy tylko w świetle ich czasów i okoliczności,w jakich przyszło im działać”-Napoleon Bonaparte(durniem to on nie był).
Mija doba i nikt nie chce (nie może, nie umie, nie wolno mu) na „śląskim blogu” zabrać głosu w sprawie „śląskiej ikony” yenerała J.Z. ?!
A kajżeście sie to partajgenose łoroz wszystkie pochowali, co?!!!
@stary Zagłębiak (21 lipca o godz. 13:12)
„… Napoleon Bonaparte(durniem to on nie był).”
Może i durniem nie był, ale gorolem, to był na pewno !
@stary Zagłębiak, to napisz jeszcze coś na chwałę i cześć Janosika. Jego zasług, szlachetnego serca i wyczucia potrzeb społecznych. Mity mają się zupełnie dobrze. Widać SZ jest z otoczenia tych (nielicznych) którzy przyszli do Jorga i dostali mieszkanie z ostatniego miejsca na liście, ciekawe czy podobne zdanie mają Ci którzy z tego samego powodu z pierwszego miejsca wylądowali na ostatnim i może do dziś w familoku mieszkają. Szacun dlo Jorga za Świerklaniec, gmina nie mają wielkiego problemu z większością obiektu który „musiałby” być pod pełną opieką konserwatora. Jorg był tak potrzebny w tym mechanizmie jak jelito grube w organizmie ludzkim i dlatego istniał, czasem mógł sobie puścić niekontrolowane gazy, tak od siebie, bez egzekutywy. Wot jego zasługi.
Dlaczego chcą oddzielić Górny Śląsk od Zagłębia?Ano dlatego że jak narozrabiają,to mieli by gdzie uciekać przez Brynicę.Z mojego doświadczenia wynika że ludzie mocno bezkompromisowi zwykle mają coś do ukrycia,choć mogę się mylić.Ludzie dzielą się na dobrych i złych,mądrych i głupich,dopiero na samym końcu są Ślązakami,Zagłębiakami,Kaszubami usv.Dalej:dlaczego miałby być Janosik a nie Ondraszek?
@ Stary Zagłębiak, kto chce bez wiedzy i zgody Zagłębiaków oddzielić Śląsk od Zagłębia. Tylko proszę nie przytaczać fragmentów forów internetowych, tylko jakieś w miarę oficjalne dokumenty, oświadczenia lub linie programowe. Dziękuję za zrozumienie i włożenie między bajki mitu o Jorgu na równi z Janosikiem czy jak kto woli Ondraszka.
Coście się tak karlusy przyczepili Jorga? Wasza krytyka przypomina mi katarynkę obozu narodowo patriotycznego z Prezesem na czele. Dla nich nikt w przeszłości nie był dość dobry, żeby zasługiwał na jakąkolwiek pochwałę, że nie wspomnę o chwale. Nie wam, ani czubkom z PiS-u KGB wybiło za jednym zamachem wszystkie zęby i nie staliście przed takimi wyborami jak choćby Jorg, który jak nie musiał, nie robił świństw, zrobił tyle na ile mógł sobie pozwolić na tamte czasy. Namacalne dowody jego działań są ciągle obecne, a że nie obalił komuny i nie odwojował autonomii, to darujcie, coś wam się porąbało. Teraz wszyscy są odważnie, bo to nic nie kosztuje.
Pyrsk
„Śleper”masz chłopie rację!Jorg- zły,Kutz-podejrzany,Miodek-?,Musioł-? i tak można byłoby to ciągnąć.Jak prezes chlapnął o ukrytej opcji to jakoś nie słyszałem żeby mu przygotowali pojazd o jednym kółku,alem może i troche głuchy na stare lata.Mówią że ludzie na Śląsku wierzący,bogobojni,to ja się pytam gdzie u niektórych podział się Dekalog,w tej części:”nie dawaj fałszywego świadectwa przeciw blizniemu swemu”oraz „miłuj blizniego swego jak siebie samego”?
„Miłuj bliźniego…” to nie z dekalogu.
„sasza”masz rację,trochę mnie ponisło.
napisalem na jedym blogow „pol” cos na temat historii i wspolczesnosci slaska, zupelnie niewinnego, na tematy kulturalno -pejzazowe i uzylem pojecia silesia:
tekst zostal zdjety.
p.s.
a ciekawe, ze „knocić” to mozna wszedzie do woli…
@sleper 22 lip 17:04:
c´est ca!
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/625183,ras-zawlaszcza-prawda-czy-falsz,4,id,t,sa.html
Zaczynam od linku, żeby było wiadomo, o co mi chodzi, a właściwie pani Teresie Semik. Pani Teresa biada i załamuje ręce nad „nienormalną” sytuacją zawłaszczania Górnego Śląska przez politycznych zbójów z RAŚ. Pisze o tym i pisze, ażeby na koniec stwierdzić, że od 1989 roku Polska nie znalazła pomysłu na Śląsk. Dobre nie?
To ja odpisuję pani Semik, żeby przestała się o to martwić, ponieważ Ślązacy mają swoje pomysły i nie potrzebują specjalnie wymyślonych w Warsiawie.
Najbardziej jednak ją martwi prostowanie zakłamanej historii Górnego Śląska i o zgrozo, dotowanie tych przedsięwzięć przez Urząd Marszałkowski. No prawdziwy horror mili ludkowie, bo granty dostają tylko kumple Gorzelika. Cóż za niesprawiedliwość, po dziesięcioleciach pomijania innego punktu widzenia, a także milczenia „słusznych” historyków, teraz kilku historyków śląskich ma możliwość sprostowania kłamstw i zaprezentowanie innej oceny wydarzeń górnośląskiej historii.
Pyrsk
Śleper ;
Witam ,przeczytalem .Patrze na fotografie pani Semik i wygląda na siostrę takiej Socjolożki Wsi ( nie pamietam nazwiska tej pani dr ) reprezentujacą Kaczorowe plemie . Rozpoczyna sie dzis Olimpiada więc nie wypada napisać tego co sie mysli o takich ludziach , ale wypada napisac że totalna Amnezja dotkneła Pania Semik i takich podobnych do niej ludków .
ps.
Na Rugi skąd płynie to slowo , chłodniejszy wiatr z pieknych Klifów Kredowych .
@śleper:dla mnie najpiękniejsze obrazy to były kominy huty Szopienice,najpiękniejszą rzeką była Brynica,śmierdząca i niosąca wody pokopalniane,a morzem były bagry (bagier dla sąsiadów).Dlatego uważam że mądrale którzy wiedzą lepiej powinni się od nas odstosunkować ,dobrodzieje cholera jasna.
Semik napisała wprost i otwarcie kilka słów prawdy, nic dziwnego, że to boli niektórych. Dobrze, że ten artykuł się ukazał.
Poza tym, Śleperku, pozwolę sobie powtórnie zadać ci pytanie: dlaczego chciałbyś oddzielić granicą administracyjną Katowice od Sosnowca?
Kto miałby odnieść z tego korzyści i jakie to miałyby być korzyści? Zastanawia mnie, co miałoby być podane jako oficjalne uzasadnienie, w razie zgłoszenia (hm, tylko przez kogo? 😉 ) stosownego projektu ustawy.
@Górnoślązak
Semik wykazała się głęboką niekompetencją, bo nawet nie wiedziała, co i jak będzie przygotowywane. Jodliński obnażył jej niekompetencję do bólu, a Gorzelik ją dobił, udowadniając jej ignorancję historyczną.
PS. Ja mam pytanie do moderatora: po co jest premoderacja wszystkich wypowiedzi, skoro potem przepuszcza się post stanowiący reklamę jakiegoś czeskiego sklepu?
http://forsal.pl/artykuly/636359,rybinski_rzecz_o_polactwie.html
Komentarz do słów profesora z ….. Warszawy !!!!!! zbędny. Rodzina Polactwo jest bardzo dużą społecznością. Najbardziej znani to Piotr Polactwo, Józef Polactwo, Jarosław Polactwo, Bronisław Polactwo, Teresa Polactwo, i inni również nie mniej zasłużeni.
@gorno:
masz racje; moze w w-wie sie obudza i zaczna o silesii myslec( powiedzmy szczerze nie od 89 a od 45) nie tylko przez pryzmat dojnej krowy, chocaz watpie…
@bartoszcze:
Mam nadzieję, że podanie na czym polega ta „ignorancja historyczna” Semik, nie sprawi Ci nadmiernej trudności?
Niestety, nie jestem na bieżąco ze wszystkimi przemyśleniami pana Gorzelika, w związku z czym nie wiem, w jaki sposób on ją „dobił” (ufam, że nie w znaczeniu literalnym) 😉
Zastanawiajace jest to, ze nikt jakos nie zajal sie osoba przewodniczacego Ruchu Autonomi Slaska, Jerzego Gorzelika a zwlaszcza jego meandrów politycznych i jego roli w sztuce teatralnej pod tytulem „Czy istnieje naród slaski” Kariera polityczna pana Gorzelika rozpoczela sie od skrajnie prawicowej i nacjonalistycznej Polskiej Ligi Republikanskiej. W wieku 30 lat doznal objawienia, ze wlasciwie nalezy do (nieznanego dotad) narodu slaskiego i przerzucil swoja dzialanosc do Ruch Autonomii Śląska bedac takze jednym z aktywnych moderatorów Zwiazku Ludnosci Narodowosci Slaskiej. Pikanterii dodaje fakt, ze dziadkiem pana Gorzelika ze strony matki jest znany polski pisarz i patriota Zdzislaw Hierowski, a ze strony ojca znany propolski dzialacz plebiscytowy a pozniejszy oficer Wojska Polskiego. Na dodatek pan Gorzelik w ogóle nie wlada gwara slaska, czyli praktycznie swoim jezykiem „ojczystym”!!! Totalna paranoja!!!
To tak jakby na czele baskijskiego ruchu separatystycznego stanal nie znajacy jezyka baskijskiego Hiszpan, byly czlonek Falangi, potomek hiszpanskiego pisarza i frankistowskiego oficera. Sprzecznosc sama w sobie. Dla mnie oznacza to, ze albo w Ruchu Autonomii Slaska nie znaleziono nikogo, kto bylby w stanie wzglednie sensownie i racjonalnie sformulowaac zdanie i reprezentowac Ruch na zewnatrz i dlatego posluzono sie Ersatzem albo wiekszosc dzialaczy RAS jest na tyle rozsadna by rozpoznac, ze ten caly cyrk z autonomia to pic na wode i pozwalaja by ktos inny wyglupial sie udajac Slazaka.
Tertium non datur.
Siegmund von Klausberg 3 sierpnia o godz. 10:25
Polecam zapoznać się z życiorysami czołowych litewskich działaczy niepodległościowych, a potem jakiś to tutaj skomentować. Zapewniam kolegę, że spotka się z niemniej „pikantnymi” szczegółami, przy których te z życiorysy Gorzelika, przestaną wydawać mu się niepojęte.
Nieboszka Polska 31 lipca o godz. 13:52
Dodam jeszcze do tej listy autora linkowanego tekstu.
@Siegmund von Klausberg
3 sierpnia o godz. 10:25
***Zastanawiajace jest to, ze nikt jakos nie zajal sie osoba przewodniczacego Ruchu Autonomi Slaska, Jerzego Gorzelika
[…] Pikanterii dodaje fakt, ze dziadkiem pana Gorzelika ze strony matki jest znany polski pisarz i patriota Zdzislaw Hierowski,
[…] Na dodatek pan Gorzelik w ogóle nie wlada gwara slaska, czyli praktycznie swoim jezykiem „ojczystym”!!! Totalna paranoja!!!
[…] Dla mnie oznacza to, ze albo w Ruchu Autonomii Slaska nie znaleziono nikogo, kto bylby w stanie wzglednie sensownie i racjonalnie sformulowaac zdanie i reprezentowac Ruch na zewnatrz i dlatego posluzono sie Ersatzem albo wiekszosc dzialaczy RAS jest na tyle rozsadna by rozpoznac, ze ten caly cyrk z autonomia to pic na wode i pozwalaja by ktos inny wyglupial sie udajac Slazaka.
Tertium non datur.***
Tak naprawdę to nie mogłem sobie odmówić szansy na napisanie 100-go komentarza, jeśli przy tym oszałamiającym tempie pojawienia się komentarzy, nie zostanę wyprzedzony przez kogoś innego, szybszego.
W zasadzie niezbyt zgadzam się na ogół z „Siegmundem”, ale mam ostatnio nowe hobby. Odkryłem niesamowity postęp w Youtubie, wprost niewyobrażalne bogactwo pieśni i filmów. Przy odrobinie cierpliwości można duchowo powrócić nawet do dzieciństwa. Wszystkie piosenki, śpiewane przez moje siostry w latach 30-tych nad moją kołyską można znaleźć, nawet te „zabronione” jak „Heidi, heido, heida… itd.” (nie mylić z „Zakazanymi piosenkami”). Ten film też znalazłem i sobie przypomniałem, jak Warszawa mogła wyglądać przed powstaniem. Nawet nie wiedziałem, że „Siekiera, motyka…” ma tyle zwrotek!
M. in. oglądałem cudowny film na bazie operetki o „Białym koniu nad jeziorem Wolfganga”, gdzie jedną z głównych ról gra „Siegismund, der Schöne”, o którym zawsze myślę, gdy czytam „Klausberg”.
Wiem, że to nieładnie kpić z nicku, ale przy Siegismundzie nie mogę się powstrzymać. W filmie on sam śpiewa: „Was kann der Siegismund dafür , dass er so schön ist”?
Ja wtedy zawsze myślę o mentalności i znajomości tematu wymienionego blogowicza i wiem, że on „kann nichts dafür”!
Tym niemniej chciałbym skomentować cytowane wyżej fragmenty:
1) patriotyzm przodków nie musi mieć wpływu na uczucia potomków – ja jestem najlepszym przykładem.
2) Tak jak Gorzelik nie mówię „po śląsku”, ale doskonale rozumiem. Żaden starzyk ani starka nie dożyli moich urodzin i nie mogli mi przekazać „mowy”, a Hitlerowcom nie zależało na zachowaniu tej gwary – tak jak polskim patriotom obecnie. Tym niemniej jestem Ślązakiem i jestem z tego dumny.
3) Może i „tertium” niezbyt…, ale „secundum” jak najbardziej może być „datur”!!
O Gorzeliku nie wiem wiele i nie potrzebuję innych informacji. Wyrobiłem sobie zdanie na podstawie kilku jego wystąpień i cieszę się, że znalazł się w kręgu zainteresowań „narodu śląskiego”.
@Górnoślązak
http://gorzelik.eu/publikacje/171-duet-semik-spyra-czyli-historia-gornego-slaska-dla-opornych
http://gorzelik.eu/publikacje/172-perspektywa-teresy-semik
@Klausberg
Fascynująca logika, ale można wiedzieć o jakim ruchu separatystycznym Pan opowiada?
Dodajmy do tego jeszcze odpowiedź publicystyczną pan Gorzelika w DZ:
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/629745,gorzelik-dlaczego-nauka-i-kultura-nie-moga-byc-wasalami,id,t.html
Odnośnie polemiki Gorzelika z wicewojewodą i dziennikarką Semik, to jest to w 50 % wymiana złośliwości.
Dzienikarka jest selektywna, do czego ma prawo, chociaz rzetelność nakazywałaby więcej tła przedstawić, a Gorzelik jest okrężny z tym swoim naświetlanien Kulturkampfu, co mu nie pasuje jako historykowi.
Kulturkampf dziennikarki, to akcja przede wszystkim antypolska, Kulturkampf Gorzelika, to proces ogólnoniemiecki (wersja bardzo naciągana), który po wyszopowaniu (postobróbka w Photoshopie) w jego warsztacie historycznym stał się wielką akcją kuturotwórczą korzystną dla obywateli Prus nie wyłączając Ślązaków.
W domyśle – z punktu widzenia Ślązaków nie mogła to być akcja antypolska. To oczywiste, to kamień węgielny myślenia Gorzelika.
Pzdr, TJ
Jeszcze jeden argument za autonomią (nie tylko Śląska):
http://wyborcza.pl/1,75248,12250817,Gliwice_i_Krakow_placa_za_raka_w_Warszawie.html
@TJ
/Kulturkampf Gorzelika, to proces ogólnoniemiecki (wersja bardzo naciągana)/
To dziwne, bo historycy, w tym polscy, są dość zgodni, że to był proces ogólnoniemiecki. Z wyjątkiem tych zbliżonych do RM oczywiście.
/z punktu widzenia Ślązaków nie mogła to być akcja antypolska/
@Sceptyk35
/Jeszcze jeden argument za autonomią/
To jest akurat mierny argument, bo artykuł dotyczy samodzielnej jednostki, która w tym samym kształcie istniałaby w autonomii lub w ramach obecnego ustroju może zostać podzielona na odrębne jednostki, wykluczając takie przesunięcia.
Z punktu widzenia Ślązaków okazała się to być akcja propolska, bo gdyby nie Kulturkampf, to być może Ślązacy nie zwarliby szeregów pod hasłem polskości i skończyłoby się może jak na Dolnym Śląsku.
Oops, przesunęły mi się akapity z odpowiedziami dla TJ i Sceptyka, mam nadzieję że doczytacie się:-P
Krótko na temat ogólnoniemieckości Kulturkampfu i o tym jak rozumiał rację stanu Bismarck
1) Kulturkampf jako racja stanu
Bismarck podjął wojnę z kościołem katolickim tuż po zjednoczeniu Niemiec w myśl jednego z twierdzeń doktryny głoszonej przez liberałów –osiągnięcie trwałej politycznej jedności Niemiec jest możliwe tylko na bazie jedności religii, języka i edukacji.
Jedność języka i edukacji oznaczała między innymi likwidację szkół tzw. wyznaniowych oraz innojęzycznych (w Prusach to były szkoły z językiem polskim) oraz zablokowanie dostępu do służby cywilnej katolikom, wyrugowanie innych języków z administracji (z wyjątkiem zastosowania w tłumaczeniach).
Tak więc jednolitość religii, języka, edukacji jako jednojęzycznej i uwolnionej spod wpływów kościołów (obejmowało to także likwidację szkół kościelnych) dla Bismarcka była naczelną wartością, racją stanu. Kulturkampf to hasło jednolitości.
2) Kulturkampf był działaniem państwa wyrażającym się w wydaniu aktów prawnych oraz ich egzekwowaniu. Akty miały oczywiście działanie ogólnoniemieckie i dotyczyły także protestantów (szkolnictwo, prymat ślubów cywilnych), ale tak się szczęśliwie dla racji stanu Bismarcka złożyło, że ich ostrze skierowane było przede wszystkim przeciwko katolikom, a wśród nich przeciwko katolikom polskojęzycznym, których Bismarck po prostu uważał za Polaków.
Kulturkampf rozpoczął się w Prusach, jego praktyczne skutki były najobfitsze w Prusach, w mniejszym stopniu Badenii i Hesji, a w małym stopniu Bawarii, bo tam było raczej mało Polaków.
Po zakończeniu represji (zgodnych z prawem) związanych z Kulturkampfem Bismarck przyznał otwarcie, że motywem podstawowym była walka z mniejszością polską w Prusach, która poprzez organizacje katolickie mogła mieć zbyt duży dezintegrujący wpływ na państwo.
Ten składnik racji stanu był podstawowy, chociaż nie ogłoszony jawnie u zarania akcji.
Bismarck widząc negatywne aspekty Kulturkampfu, które dawały z biegiem czasu coraz bardziej znać o sobie, takie jak skonfliktowanie dużych grup społecznych, wzrost wpływów przeciwników religii (Bismarck był praktykującym protestantem), wzrost politycznej siły socjalistów (wrogowie Bismarcka) i równoległy systematyczny wzrost siły ugrupowań katolickich (chadeckich, przede wszystkim partii Zentrum), zrezygnował z antykościelnej krucjaty, zawarł ugodę z papiestwem oraz sojusz z partią Zentrum, bo ta była potrzebna w walce z socjaldemokratami.
Idee kulturowej jedności jako racji stanu wzięły w łeb. Ale nie jeśli chodzi o walkę z polskojęzycznymi. Ta była kontynuowana w kraju pruskim pod innym płaszczykami prawnymi, jak Komisja Kolonizacyjna oraz Deutscher Ostmarkenverein (Niemiecki Związek Marchii Wschodniej).
3) Następująca teza (muzealna wytyczna) – „Kulturkampf nie był wymierzony wyłącznie w Polaków”, formalnie, z punktu widzenia logiki ówczesnych ustaw jest prawdziwa, lecz z punktu widzenia skutków, to daleko nie cała prawda. W praktyce Kulturkampf był wymierzony w największej mierze przeciwko Polakom, nawet jeśli założyć, że Ślązacy to nie Polacy, mimo że tak nie uważał Bismarck.
4) Ulepienie następującej tezy (muzealnej wytycznej) – „Kulturkampf był katalizatorem życia kulturalno-narodowego Ślązaków” świadczy o wielkiej sympatii autora tezy (niekoniecznie jest nim Gorzelik) dla idei Kulturkampfu i aprobaty dla jej dobroczynnych skutków dla Ślązaków. To co było reakcją, czyli odpowiedzią na akcję Bismarcka, Gorzelik nazywa katalizowaniem.
5) Bismarck i jego następcy byli przeciwni jakimkolwiek autonomiom etnicznym, czyli temu, o co walczy RAŚ. Hasło „jedność w różnorodności”, które dziś propaguje Gorzelik, pruscy liberałowie traktowali jako socjalistyczną fanaberię wysoce szkodliwą dla państwa.
Racja stanu Bismarcka, była całkowicie sprzeczna z racją stanu Gorzelika. Mógłby Gorzelik o tym wspomnieć.
Pzdr, TJ
Halo,
problemy, które tutaj są omawiane wskazują na podstawowy brak znajomości historii. (Poza kilkoma)
Ślązacy czują się obcy w Polsce a Polacy na Śląsku. Historii, której oba narody zamieszkałe w dzisiejszych granicach Polski uczono z manipulowanych podręczników. Dzisiaj tez.
Polska ma swój problem z historią już od zarania. Błędem jest i było nauczanie historii polskiej od roku 960. Państwa kręgu germańskiego uczą swojej historii narodowej od 200 roku przed Chrystusem gdzie już w tym czasie mieli swoje pismo runowe tzw. Runy (http://pl.wikipedia.org/wiki/Runy ) Następnymi etapami to; wędrówka Cymbrów (http://pl.wikipedia.org/wiki/Cymbrowie ), zwycięstwo Arminiusa (bitwie w Lesie Teuto-urskim ), Wał Hadriana, Limes (http://pl.wikipedia.org/wiki/Limes ), najazd Hunów i Alanów 375 (http://pl.wikipedia.org/wiki/Hunowie ) na plemiona germańskie zamieszkałe na zachód od dzisiejszego Bugu, wędrówka Wandalów, Silingów i innych plemion germańskich (http://pl.wikipedia.org/wiki/Silingowie ) itd., itp. Pojawienie się Słowian i ich historia jest niejasna i wymaga dalszych badań. Skutkiem niezgody panującej w badawczych ośrodkach słowiańskich oraz z przyczyn emocjonalnych badania są trudne. Wysoko rozwinięta w tej dziedzinie nauka kręgu germańskiego z jej najnowszymi technologiami pozostawiła to pole słowiańskiej niezgody do dyspozycji. Zatruta fobiami i szowinizmem atmosfera nie ma miejsca w ich naukowych centrach i placówkach. Dyscyplina moralna i ostry reżym neutralności nieznany zupełnie w polskim środowisku powoduje, że zamiast iść do przodu zostajemy w tyle. Napisanie historii Polski jest najmniejszym problemem. Problemem jest, że uznani uczeni nie chcą ryzykować utraty autorytetu i stanąć pod pręgierzem nacjonalistów. Jeżeliby nawet ta ich praca znalazła uznanie w Komisji Edukacji Unii i państwach ościennych Polsce, to nie zostanie nigdy zaakceptowana przez partie polityczne oraz zdemoralizowane i otumanione tym tematem społeczeństwo.
Polska jak nie chce pozostać na marginesie musi uporządkować najpierw swoje problemy jednomyślnie sama. Autorytetu i szacunku poza granicami polski nie uzyskuje się propagandą, szowinizmem i warcholstwem. Jedynym kryterium jest, Polska Historia zewnętrza musi być zgodna z europejską. Polska Historia wewnętrzna mało kogo w świecie interesuje poza obywatelami polskimi i mniejszościami narodowymi. I tak na przykład historia Śląska zaczyna się jeszcze przed narodzeniem Chrystusa i związana jest niepodzielnie z plemieniem Silingów. Koncentracja całej energii intelektualnej na szukanie winy bez znajomości historii jest ogromnym błędem. Problem na pewno jest skomplikowany. W śląskich szkołach należy uczyć historii Śląska od roku 200 przed narodzeniem Chrystusa.
Halo,
problemy, które tutaj są omawiane wskazują na podstawowy brak znajomości historii. Poza kilkoma.
Ślązacy czują się obcy w Polsce a Polacy na Śląsku. Historii, której oba narody zamieszkałe w dzisiejszych granicach Polski uczono z manipulowanych podręczników. Dzisiaj to samo.
Polska ma swój problem z historią już od zarania. Błędem jest i było nauczanie historii polskiej od roku 960. Państwa kręgu germańskiego uczą swojej historii narodowej od 200 roku przed Chrystusem gdzie już w tym czasie mieli swoje pismo runowe tzw. Runy (http://pl.wikipedia.org/wiki/Runy )
Następnymi etapami to; wędrówka Cymbrów (http://pl.wikipedia.org/wiki/Cymbrowie ), zwycięstwo Arminiusa (bitwie w Lesie Teutoburskim ), Wał Hadriana, Limes (http://pl.wikipedia.org/wiki/Limes ), najazd Hunów i Alanów 375 na plemiona germańskie zamieszkałe na zachód od dzisiejszego Bugu (http://pl.wikipedia.org/wiki/Hunowie ) , wędrówka Wandalów, Silingów i innych plemion germańskich (http://pl.wikipedia.org/wiki/Silingowie ) itd., itp. Pojawienie się Słowian i ich historia jest niejasna i wymaga dalszych badań. Skutkiem niezgody panującej w badawczych ośrodkach słowiańskich oraz z przyczyn emocjonalnych badania są trudne. Wysoko rozwinięta w tej dziedzinie nauka kręgu germańskiego z jej najnowszymi technologiami pozostawiła to pole słowiańskiej niezgody do dyspozycji. Zatruta fobiami i szowinizmem atmosfera nie ma miejsca w ich naukowych centrach i placówkach. Dyscyplina moralna i ostry reżym neutralności nieznany zupełnie w polskim środowisku naukowym powoduje, że zamiast iść do przodu zostajemy w tyle. Napisanie historii Polski jest najmniejszym problemem. Problemem jest, że uznani uczeni nie chcą ryzykować utraty autorytetu i stanąć pod pręgierzem nacjonalistów i Germanofobów. Jeżeliby nawet ta ich praca znalazła uznanie w Komisji Edukacji Unii i państwach ościennych Polsce, to nie zostanie nigdy zaakceptowana przez partie polityczne oraz zdemoralizowane i otumanione tym tematem społeczeństwo.
Polska jak nie chce pozostać na marginesie Europy musi uporządkować najpierw swoje problemy jednomyślnie sama. Autorytetu i szacunku poza granicami polski nie uzyskuje się propagandą, szowinizmem i warcholstwem. Jedynym kryterium jest, Polska Historia zewnętrza musi być zgodna z europejską. Polska Historia wewnętrzna mało kogo w świecie interesuje poza obywatelami polskimi i mniejszościami narodowymi. I tak na przykład historia Śląska zaczyna się jeszcze przed narodzeniem Chrystusa i związana jest niepodzielnie z plemieniem Silingów. Koncentracja całej energii intelektualnej na szukanie winy bez znajomości historii jest ogromnym błędem. Problem na pewno jest skomplikowany. W śląskich szkołach należy uczyć historii Śląska od roku 200 przed narodzeniem Chrystusa. Opa godoł, że Piasty szlonske sami wzięli azil u cysorza 800 lot tymu bo niy umieli godać po Polsku.