Węgiel: od sukcesu do sukcesu
Polska Grupa Górnicza – a warto przypomnieć, że to największa firma węglowa w nowoczesnej Europie, a więc sroce spod ogona nie wypadła – pochwaliła się wynikami produkcyjnymi za pierwsze półrocze. Chwalił się wespół zespół w osobach panów: prezesa Tomasza Rogali i wiceprezesa Piotra Bojarskiego, wspieranych przez wiceministra energii Grzegorza Tobiszewskiego odpowiedzialnego za górnictwo. Czy to upał uderzył im gorącą falą do głów? Bo wyniki są kiepskie, choć przekuwane uparcie w sukces.
Wyobraźcie sobie Państwo, że zatrudniająca 43 tys. osób PGG wydobyła w pierwszym półroczu ok. 15 mln ton węgla – czyli ok. 350 ton na jednego zatrudnionego. Jeżeli w drugiej części roku będzie podobnie, to największa firma górnicza (a w Europie niebawem ostatnia) skończy 2018 r. oszałamiającym wskaźnikiem wydajności: 700 ton na pracującą głowę. W żadnym kraju na świecie żadna inna węglowa firma nie miałaby z taką wydajnością racji bytu. Powiem więcej… nawet w Polsce, w której, jak widzimy, słyszymy i czujemy, zmierza się odgórnie do normalności, wreszcie nie na kolanach, jeno wielkimi, zamaszystymi krokami.
Należące do czeskich kapitalistów Przedsiębiorstwo Górnicze „Silesia” w Czechowicach-Dziedzicach ma wydajność 1100 ton na pracownika, a Lubelski Węgiel „Bogdanka” – nawet 1500 ton. Chodzi, rzecz jasna, o węgiel wydobywany w podobnych warunkach w kopalniach głębinowych – w żadnym wypadku nie możemy się przecież porównywać z wydajnością odkrywkowych kopalń w Australii, Rosji czy USA. Państwowy właściciel chwali się „zwiększoną efektywnością” PGG, ale z ręką na sercu, jak lubię górników, powtarzam: nikt inny w Europie tak nie uprawia górnictwa węglowego!
Jest to póki co możliwe, bo ceny węgla na europejskim rynku krążą w okolicach 100 dol. za tonę. Stąd gigantyczna firma wypracowała zysk netto sięgający w półroczu 300 mln zł. W tym czasie zatrudniająca ok. 5 tys. osób „Bogdanka” miała „tylko” 65 mln zysku netto. Gołym okiem widać, jak marnie sobie radzimy z węglowym biznesem na wschodnich rubieżach.
Sukces PGG jest oprawiony w odpowiednie ramki: przecież w pierwszym półroczu 2016 r. spółka notowała 265 mln zł strat, a na każdej wydobytej tonie traciła 80 zł! Ale przyszła „dobra zmiana” i masz… Niech tylko ta zmiana pamięta, że na przełomie lat 2015/2016 tona węgla chodziła po 50 dol.
Skąd więc ten tupet, żeby trąbić na lewo i prawo o sukcesie, który wynika li tylko z korzystnych na razie cen węgla?
Warto przypomnieć, że poprzedniczka PGG – Kompania Węglowa – miała wydajność ok. 600–700 ton na pracownika i uważano wówczas, że jest ona zbyt niska, żeby polski węgiel był konkurencyjny nawet na własnym rynku, nie mówiąc o europejskim… Skąd więc ten tupet? Otóż 43 tys. pracowników PGG to wraz z członkami rodzin mającymi prawo oddania wyborczego głosu gdzieś 200 tys. osób, które ewentualnie mogą na Śląsku udać się już w listopadzie do urn. Kto nie próbowałby tego elektoratu na różny sposób dopieścić – ten kiep. Lecz elektorat, czyli suweren, powinien też wiedzieć, że w 2017 r. sprowadziliśmy do Polski 13 mln ton węgla, a w tym roku kupimy 15!
A taka ilość to trzy nowe olbrzymie kopalnie, które mogłyby zatrudnić co najmniej 4 tys. osób każda… Z wydajnością przynajmniej 1000 ton na głowę. Ale co tam. Czy nawet trzykrotnie mniejsza efektywność mogłaby zachwiać potęgą naszego górnictwa?
Dominik Tarczyński, mój ulubieniec, poseł niezwykłej wrażliwości, elegancji i męskiej urody, grzmiał niedawno w bliskiej sobie stacji TV, że winę za kulawe górnictwo przez ostatnich osiem lat ponosi wiadomo kto. Dopiero teraz wszystko ma ręce i nogi – o czym donosi nawet w mediach tureckich i innych.
Krystyna Pawłowicz, moja ulubienica, posiadająca talent kumulujący wszelkie możliwe cnoty dośrodkowe i odśrodkowe, grzmiała na spotkaniu z suwerenem, że winę za upadek górnictwa przez ostatnie osiem lat ponosi faszysta Tusk. No i cała ta hołota, rzecz jasna.
Jedno i drugie lubi klimat zabudowań dla inwentarza przydomowego. „Chlew!” – wykrzykuje jedno. „Bydlę!” – dorzuca ze swadą drugie.
No tak. Dobra zmiana przyniosła wyjątkowy urodzaj trzody chlewnej. Z obory niesie się odór coraz trudniejszy do zniesienia. Zatykamy nosy, ale to mało pomaga.
Być może, żeby wyczyścić oborę Augiasza, trzeba będzie uruchomić i Wisłę, i Odrę. No i obudzić w sobie moc Heraklesa…
Komentarze
Do sto pieronow:co tj.,pytam autora,najwieksza firma weglowa w Europie???Nie rob Pan z siebie nieuka=w Europie praktycznie niema kop. glebinowych!
Za upadek gornictwa odp. warunki gorniczo-geologiczne :stale wydobywa sie coraz glebiej!Poglebianie np. o 100 m zwieksza koszty wydobycia o ok. 20 %!
Niemieccy fachowcy zrozmieli to po wojnie i od 1951 importuja wegiel a w br,. koncza jego wydobywanie w RFN!
W Polsce jakas Pawlowicz , zamiast zajac sie praniem swoich…. , jak kazda nawiedzona baba zajmuje glos w sprawach o ktorych niema pojecia!
I przestancie pokazywac przyklad z Lubelskiego:skonczy sie z przejsciem z wydobycie na nowy poziom!
Co robic? Wreszcie sciagac od Niemcow , bo warszafska elita nie wie co tj. przemysl i stale odsuwa nie warszafskich fachowcow , z prowincji, jak . np. dr inz. Steinhoff od wladzy!Dlaczego?Z prostej przyczyny :ignorant/warszafiak/ boji sie osmieszenia przez fachowca! Skonczyc z tym , do pierona!
Doda:Silesia=porownanie wydajnosci kopaln glebinowych to osobny, b. skomplikowany problem !P. Dziadul:mozna porownac koszty podukcji masla i szybko mozna wnioskowac!W gornictwie jest wynik i jak np. niektorzy pisza ze winne zz, biurokracja itp to wystarczy ich zapytac ile to daje na tone!
Panie Janie Dziadul, nie pisze pan obiektywnie i wprowadza pan w błąd. Nie lubi pan Śląska, że sugeruje pan takie rzeczy? Po pierwsze to nie wina górników, ani PGG, że wydobycie węgla jest tak niskie. To duża sztuka, w tak niesprzyjającym środowisku mieć takie zyski. I co pan chce powiedzieć, że w „Bogdance”, czy „Silesi” mają lepszych górników, bo osiągają większą wydajność? Proszę przyjąć do wiadomości, że 700 ton wydobytych ton węgla to sukces śląskiego górnictwa (jak na tutejsze warunki).
Pisze pan, że „Kampania Węglowa miała wydajność ok. 600–700 ton na pracownika i uważano wówczas, że jest ona zbyt niska, żeby polski węgiel był konkurencyjny nawet na własnym rynku”. Ale wyciąga pan z tego nieprawdziwe politykierskie wnioski. Proszę zauważyć (i więcej nie mydlić oczu), że Kampania Węglowa z podobną wydajnością i z porównywalnymi cenami węgla, w roku 2014 roku doprowadziła śląskie górnictwo do bankructwa. Ale tego już pan nie zauważa. Dopiero restrukuryzacja PGG postawiło śląskie górnictwo na nogi. I nie chodzi tutaj o niskie ceny z przełomu 2015-16.
Nie podoba się panu import węgla? Przecież pokazuje pan, że polskie górnictwo jest mało wydajne. Chciałby pan by uruchamiono z tego powodu 3 nowe kopalnie? A wie pan jakie to są koszty? Zapewniam pana Śląsk nie potrzebuje nowych kopalń. Ten cały węgiel i przemysł przyczynił się do głębokiej degradacji regionu także degradacji zasobów ludzkich w tym regionie.