Chrzest na licytacji

Tropienie historycznych odrębności Ślązaków od Polaków kwitnie. Właśnie Rada Górnośląska, skupiająca kilkanaście regionalnych stowarzyszeń, objęła patronat nad uroczystościami 1150. rocznicy chrztu Śląska. A Polska, co niektórzy podkreślają z przekąsem, zbliża się dopiero do obchodów 1050-lecia swojego przyłączenia do chrześcijańskiej Europy.

Tak więc zupełnie możliwe, że duszyczki plemiennych praojców dzisiejszych Ślązaków (Górnoślązaków) – choć pewnie nie byli to Ślężanie od których Śląsk wziął swoją nazwę – wznosiły się do nieba o cały wiek wcześniej, niż poddani Mieszka I – Polanie, którzy dokończywszy pogańskiego żywota – zasłużenie smażyli się w piekle!

Państwo Wielkomorawskie przyjęło chrzest w 863 r. z rąk Cyryla i Metodego, choć nie brakuje historycznych źródeł, że wielkomorawskich i czeskich władców już wcześniej (w roku 822 lub 831) pokropili sąsiedzi z państwa wschodniofrankijskiego. Ale zostańmy przy Cyrylu i Metodym.

Wielkie Morawy miały w tamtych latach władzę nad ziemiami, które wieki później stały się śląskie – to według jednych historyków; zdaniem innych były to tylko tereny do najeżdżania i grabienia, a wszelkie inne związki z wielkim państwem na południu – wątpliwe.

Chrzest wówczas przyjmował władca, jego zbrojna drużyna i dwór. Zanim chrześcijaństwo ogarnęło całe terytorium zdobyte przez tych kompanów – mijały dziesięciolecia, a nawet wieki. Chrzest Polski (umownej Polski) w 966 roku także nie był wydarzeniem jednodniowym, ale długim, rozrastającym się procesem.

Czy w takim razie mówienie o chrzcie Śląska (umownego Śląska) w 863 r. i wpisywanie dzisiaj tego niebagatelnego zdarzenia na sztandary organizacji wchodzących w skład Rady Górnośląskiej – m.in. Ruchu Autonomii Śląska i Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej – nie jest postawą nader ryzykowną? Inicjatorzy tego przedsięwzięcia chcą pokazać, że mają w swojej historii momenty własne, z których są dumni. Niech będą – chapeau bas.

Z tym, że dumą z wcześniejszego chrztu muszą się podzielić z Wiślanami zamieszkującymi ziemie obecnego Śląska i Małopolski, którzy wtedy też krążyli na orbicie Wielkich Moraw. A niegdysiejsi Wiślanie, to dzisiaj Polacy z krwi i kości – każdy w Krakowie wam to powie.

Do tej pory emocje historyczno – polityczne wywoływały XX – wieczne wydarzenia na Śląsku, m.in. powstania śląskie, oceny plebiscytu, przyłączenia (inkorporacji) części Górnego Śląska do Polski, wojenne lata 1939-45; i następne, związane z Tragedią Górnośląską (1945-48), pod którą to nazwą kryje się szereg represyjnych, także zbrodniczych działań wobec cywilnych mieszkańców. Historia Śląska jest skomplikowana i wymyka się jednoznacznym ocenom. Widać to choćby po emocjach wokół wystawy stałej w budowanym Muzeum Śląskim.

Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że bez przerwy otwierane są nowe historyczne fronty. Ot, choćby sprawa ks. kardynała Augusta Hlonda, rodowitego Ślązaka, pierwszego biskupa katowickiego, a w latach 1926-1948 prymasa Polski. Sejmik Województwa Śląskiego ogłosił rok 2013 – rokiem Augusta Hlonda. Natychmiast wystąpił Związek Ludności Narodowości Śląskiej z oświadczeniem, że podejmie próbę opóźnienia trwającego od 1992 r. procesu beatyfikacji ks. Hlonda, ponieważ nie protestował on przeciwko wydarzeniom związanym z Tragedią Górnośląską. Tym samym okazuje się, że Ślązak Hlond – prymas Polski, nie jest postacią godną wpisania na dzisiejsze śląskie sztandary. A szkoda.

Wokół historycznych zdarzeń buduje się (lub próbuje się to czynić) – śląską tożsamość. Wygląda to na gorączkową akcję szukania mitów założycielskich. Teraz w chrzcie sprzed 1150. laty. Na odrodzenie Wielkich Moraw nie ma już chyba szans… Ale można przecież pogrzebać jeszcze głębiej w mrokach historii. Jakby tak dobrze pokombinować, pójść o kroczek dalej, to może… Cyryl i Metody byli Ślązakami? To byłby mit!