O noblistach ze Śląska – cd.
W przedostatniej „Polityce” (18/2011) pisałem o śląskich noblistach – „Nasi i wasi”. Była to kolejna, choć niepełna lekcja śląskiej historii. Kolejna, bo po przerabianych niedawno sprawach autonomii, narodowości, języka, zrywach powstańczych, które dzisiaj przyrównuje się do wojny domowej – mamy śląskich noblistów. Skąd się wzięli?
Nie dla wszystkich znalazło się godne ich miejsce we wcześniejszym artykule, czas więc nadrobić zaległości. Tym bardziej, że wracają z zapomnienia. Kilka miesięcy temu powstało w Katowicach stowarzyszenie wspierające budowę Centrum Nauki – wzorem warszawskiego Kopernika – im. Marii Skłodowskiej – Curie. Pomysł się spodobał, jest cień szansy, że centrum zacznie działać w 2016 r., ale osoba patronki już niekoniecznie. Dlaczego ma nią być Skłodowska, nie związana w ogóle z regionem, a nie urodzona przed I wojną światową w Katowicach Maria Goeppert – Mayer, która dostała Nagrodę Nobla z fizyki w 1963 r. jako obywatelka USA?
Jeżeli ktoś nie czytał „Naszych i waszych”, to śpieszę poinformować, że o Geppert – Mayer było trochę więcej, choć niedosyt pozostaje. Można jeszcze dodać, że noblistka była w 1967 r. w Polsce z okazji 100 – lecia urodzin Marii Skłodowskiej – Curie. Na taki wyjazd do komunistycznego kraju – jako że uczestniczyła w czasie wojny w amerykańskim programie atomowym, a potem współpracowała z Edwardem Tellerem, twórcą amerykańskiej bomby wodorowej – musiała uzyskać zgodę najwyższych władz USA. Ponoć za żelazną kurtyną była obserwowana przez CIA, choć nie miała już bezpośrednio nic wspólnego z amerykańskim zbrojeniami. Zachowała się jej korespondencja z prof. Henrykiem Jabłońskim, wówczas wiceprezesem PAN, z prośbą o umożliwienie jej odwiedzenia Katowic. Nie wiadomo jednak, czy dotarła na Śląsk? W 1995 r. na jej rodzinnym domu w Katowicach odsłonięto tablicę pamiątkową. Kilka lat później licealiści wymusili na władzach miasta nadanie jej imienia jednej z ulic.
Sporo miejsca poświęciłem Fritzowi Haberowi z Wrocławia – dostał Nobla w 1918 r. za syntezę amoniaku, no i zabrakło go dla Kurta Aldera – laureata Nagrody Nobla z chemii w 1950 r. Alder urodził się w 1902 r. w Królewskiej Hucie (obecnie Chorzów). W 1922 r. zdał tutaj maturę, a po niej, i po podziale Górnego Śląska, rodzina wyjechała do Berlina. Noblista zawsze podkreślał, że jest Niemcem – Górnoślązakiem. W 1994 r. na chorzowskiej kamienicy, w której mieszkał, odsłonięto tablicę pamiątkową. Druga, późniejsza, znajduje się na ścianie szkoły. W 1950 r. nagroda dla Aldera była w Niemczech wielkim wydarzeniem, ponieważ był on pierwszym Niemcem po II wojnie światowej, który dostał Nobla. Podkreślano, że tym samym niemiecka nauka wróciła na międzynarodowe salony.
Było o Konradzie Emilu Blochu, urodzonym w 1912 r. w Nysie (Opolszczyzna) – Nobel w 1964 r. dla USA za badania nad syntezą cholesterolu w organizmie ludzkim, ale tylko jedno zdanie o urodzonym w 1882 r. we Wrocławiu Maksie Bornie, genialnym fizyku – Nobel w 1954 r. za osiągnięcia w zakresie mechaniki kwantowej. Born rozpoczął studia na Uniwersytecie Wrocławskim, a ukończył w Getyndze, gdzie funkcjonował najprężniejszy w tamtych czasach na świecie ośrodek fizyki atomowej. Zajmował się m..in. teorią sieci krystalicznej, budową atomu, teorią względności, elektromagnetyczną teorią światła, a przede wszystkim mechaniką kwantową. Po dojściu Hitlera do władzy został zwolniony, jako „żydowski fizyk”, z Instytutu Fizyki w Getyndze. Wyjechał do Anglii. Wykładał na uniwersytetach w Cambridge, a następnie w Edenburgu. Był jednym z niewielu sławnych fizyków, którzy odmówili udziału w pracach nad amerykańską bronią atomową. Jego żona była kwakierką, stąd miał takie zdecydowane postawy antyatomowe, w ogóle – antywojenne. W 1953 r. Max Born wrócił do Niemiec. W 2002 r. na wrocławskim domu, w którym mieszkał Born, odsłonięto tablicę pamiątkową. Ma też swoją ulicę, uhonorowany został – wśród innych noblistów – na Uniwersytecie Wrocławskim, a jego popiersie umieszone zostało w Galerii Wielkich Wrocławian w Muzeum Miejskim.
Wspominałem o urodzonym w 1888 r. Żorach Otto Sternie – Nobel z fizyki w 1943 r. dla USA za badania nad promieniowaniem molekularnym i odkrycie momentu magnetycznego protonu. A także o urodzonym Strzelinie w 1854 r. Paulu Ehrlichu – laureacie Nagrody Nobla z medycyny w 1908 r. za badania w dziedzinie immunologii. Pominąłem noblistów najświeższej daty. Reinhard Selten dostał Nobla w 1994 r. z ekonomii. Dla Niemiec. Urodził się w 1930 r. we Wrocławiu, jego rodzina opuściła miasto w 1944 r. Dwa lata po nagrodzie wrocławska Akademia Ekonomiczna nadała mu tytuł doktora honoris causa.
Kolejnym noblistą na śląskiej liście jest Guenter Blobel, urodzony 1936 r. w Niegosławicach k. Szprotawy na Dolnym Śląsku – Nobel z medycyny w 1999 r. Dla USA. W 1945 r. rodzina Blobelów uciekła przed Armią Czerwoną, a potem błąkała się po NRD i RFN. Studia medyczne ukończył w 1960 r. w Tybindze, a dwa lata później wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 2001 r. Blobel odsłonił na rodzinnym domu poświęconą mu tablicę pamiątkową i przyjął dyplom honorowego obywatela Niegosławic.
Śląscy nobliści, w większości pochodzenia żydowskiego, zdobywali nagrody dla Niemiec i USA. Chociaż na swoje sztandary wpisał ich Ruch Autonomii Śląska, a także wpisała Mniejszość Niemiecka, to pamięć o nich przywracają – choćby w Nysie, Strzelinie i Wrocławiu – potomkowie repatriantów. Polacy. To także ich historia, choć – przyznają – zbyt późno odkrywana.
Według książki „Nobliści znad Wisły, Odry i Niemna” Marii i Przemysława Pilichów, przedstawiającej sylwetki laureatów Nagrody Nobla urodzonych w obecnych granicach naszego kraju – jest ich 26, z tego 11 pochodzi z historycznego Śląska. Na Kresach Wschodnich urodziło się 7 późniejszych noblistów, a Polska, dla przypomnienia, chlubi się 6 laureatami Nobla: Marią Skłodowską – Curie (dwukrotnie), Henrykiem Sienkiewiczem, Władysławem Reymontem, Czesławem Miłoszem, Wisławą Szymborską i Lechem Wałęsą.
Komentarze
http://www.polscynoblisci.pol.pl/other/slascy-noblisci.html
Ja mam wątpliwość natury metodologicznej, bo w obecnych granicach naszego kraju urodzili się m.in. Michelson, Nernst, Rabi, Reichstein, Singer i Rotblat – z których oczywiście nie ma co robić Polaków (poza Rotblatem), ale jednak wyliczanka noblistów się przez to nie domyka.
Bardzo piękny artykuł gdyby nie te kompleksy. Kiedyś załatwiałem wizę do Niemiec dla rodziny z Warszawy i wpisało mi się w niemieckim formularzu Warschau. Zwrócono podanie za obrażanie Polaków używaniem niepolskich nazw. Jak to się więc dzieje, że pisze Pan Tybinga gdy miasto to nazwa się od 1000 lat Tübingen. Rozumiem, że spolszczanie wszelkich możliwych nazw to w 19 wieku to było pokazywanie rzekomej polskiej wyższości. Ale dzisiaj mamy 21 wiek i czas byłoby nauczyć się szanowania innych. Nie mam pretensji o Warszawę, stolice Państw i parę największych miast, ale spolszczanie wszystkiego, co się da, daje tylko świadectwo zakompleksienia.
P.S. Dzisiaj wielu Niemców używa nazw Katowice czy Wrocław. Dlaczego nie na odwrót?
A w Glywicach urodziół sie taki jedyn, co wymyślół Nivyja. Szmarowidło bardzi popularne niż Coca-Cola.
To, ze Polska ma tak maly wklad w naukę europejska nie moze stanowić powodu do wciskania naukowcow niemieckich w granice Polski po 1945 roku.Oni nie mają i nie mieli nic wspolnego z Polską i gdyby w 1945 roku byli w swoich domach to by byli wypędzeni albo jeszcze gorzej, jak pozostali Niemcy. Oni nie urodzili się ew Wrocławiu a w Breslau. Jeśli już tak potzreba bezwzglednie Polsce ludzi wybtnych i znanych to można przecież dodać feldmarszałka von Hindenburga, urodzonego w Poznaniu, Artura Greisera ur. w Srodzie Wlkp./przestępca wojenny/,czy feldmarszałka von Kluge z Poznania , von Brauna z Wyrzyska/ ten od lądowania na księżycu/ i wielu innych. Tych ostatnich można wg. pańskiego schematu wręcz nazwać Polakami, bo jak sie ktoś urodzil w Wielkopolsce……
@ hela,
zapomiałaś, Droga Pani, o Ludendorfie, Mansteinie (Von Lewinski), von dem Bachu Zelewskim etc.
istotnie przytoczone przez Ciebie postacie nie mają nic wspólnego z Polską (może i dobrze – wątpię by chcieli lub poczytywali to za zaszczyt) al mają wiele wspólnego ze Śląskiem i jako tacy mają prawo do obecności w pamięci także obecnych mieszkańców tych ziem…
Te ziemie nie zawsze były w granicach Polski (i co z tego?) zatem miały swoją własną historię.
Jak ktoś chce może sprowadzić historię Polski do historii Priwislinskiego Kraja. Ale fakt, że np. Galicja miał swoją historię z dala od Warszawy tudzież kraju ze stolicą nad Wisłą – a dotyczy to także Poznańskiego, Pomomorza, Mazur itd. itd – jest powodem do dumy.
Sybole państwowe to jedno – ale tak po 1989 w większości pozbyto się rozmaitych Janków Krasickich tudzeż Marchlewskich z nazewnictwa ulic to także wypadałoby się pozbyć tych kongresówkowych patronów z ziem, na których nigyd stopy nie postawi i o których istnieniu nawet nie wiedzieli. W większym stopniu na miejsce na szyldach zasługują ludzie stąd pochodzący (może akurat nie ci których wymieniono). Co z tego, że byli Niemcami – wtedy to był także ich kraj i ich ojczyzna.
Bardzo niechętnie biorę udział w rozważaniach na temat – czy miejsce urodzenia stanowi o tym, jak przebiegnie czyjeś życie, czy jakie ktoś będzie miał zasługi dla ludzkości, albo tylko dla węższego kręgu ludzi. Ukoronowaniem działalności współczesnego człowieka może być przyznanie Nagrody Nobla z jednym wyjątkiem, tzw. nagrody pokojowej, bo w niej nie jest ważne osiągnięcie naukowe jak u uczonych, a o przyznaniu nagrody decydują czasem irracjonalne powody polityczne. Pomawiany o współpracę z aparatem ucisku „agent Bolek”, znany też pod pseudonimem „Mędrzec Europy”, oraz jego kolega „Barakowy”, któremu się udał show z bin Ladenem, obniżają zdecydowanie wartość Nagrody Nobla w szerokim rozumieniu. Inaczej ma się sprawa z konkretnymi osiągnięciami naukowymi, których prawie nikt nie potrafi docenić poza wąską grupą fachowców. Tu mamy większość śląskich noblistów, gwiazd pierwszej jasności na firmamencie nauki (np. Born).
Łatwiejsza jest ocena osiągnięć w literaturze, to można mierzyć np. liczbą sprzedanych dzieł, bo ich wartość jest oceniana indywidualnie i często dyskusyjna. Chciałbym wiedzieć, ilu Polaków potrafi ocenić, czy Miłoszowi należała się taka nagroda, lub Szymborskiej i za co konkretnie.
Sienkiewicza i jego znakomite fałszerstwa historyczne dla pokrzepienia serc zna większość Polaków i pewnie nikt nie ma wątpliwości, czy za Wołodyjowskiego i Zagłobę należy mu się najwyższa z możliwych nagród. Już z Reymontem sprawa nie jest taka łatwa, ale to dla mnie osobiście. „Chłopi” były pierwszą polską książką, którą czytałem i zarzuciłem czytanie, bo niczego nie rozumiałem z powodu bardzo trudnego języka i stylu. „Początkującego” Polaka takie dzieło może odstraszać od czytania na lata. Doceniłem „Chłopów” dopiero dzięki wspaniałemu serialowi, ale do lektury już się nie zabierałem.
Na temat literatury mógłbym dużo napisać, bo przeczytałem w moim życiu mnóstwo książek i to w różnych językach.
W tym wpisie gospodarza jednak nie o to chodzi ani w komentarzach. Na pewno nie należy na siłę wcisnąć noblistów do obecnej rzeczywistości geopolitycznej i zastanowić się, czy taki Fritz Haber jest Żydem, Ślązakiem, Niemcem czy Polakiem, bo urodził się we Wrocławiu, a umarł w Bazylei. Cieszmy się, że Śląsk ma noblistę, którego wyniki naukowe są podstawą egzystencji śląskiego przemysłu chemicznego (m. in. mojego Kędzierzyna).
W komentarzach zaciekawiło mnie kilka problemów i informacji. Nie wiedziałem, że krem Nivea wymyślił Gliwiczanin, chociaż ja dla swoich dzieci , wnuków i prawnuka preferowałem Penaten, sam używam puder tej firmy. Gdybym ja rozdawał nagrody Nobla to przyznałbym ją dwom wynalazcom – tego który wymyślił „Bratkartofle” i temu co polarowe odzienie, to jest ogromny krok w dziejach ludzkości.
Pojawił się jak bumerang problem „political correctness” w nazewnictwie miast, szczególnie tych z „Ziem Obcyckanych”. Polski patriota ma niezbywalne prawo moralne znane mi miasto nazywać np. Ratyzboną zamiast Regensburg, albo Akwizgran na Aachen, które Franczi przezywają jeszcze inaczej – Aix la Chapelle. Niemiec lub turysta zachodni nie ma prawa mówić Breslau lub Oppeln, bo jest natychmiast okrzyczany rewizjonistą. To jest taka paranoja, że aż strach. Działa tu zasada, ze „na złodzieju czapka gore”, widać iż patrioci nie czują się zbyt pewnie na zdobytych terenach. Już w dalekiej PRL ten problem był bardzo polityczny i miałem nawet drobne kłopoty przez mój upór, aby nie wpadać w histerię, gdy usłyszy się zakazane słowo. Ta paranoja zaraziła nawet braci z za Odry. W NRD nie wolno było mówić, ani słuchać wyrazów Breslau i Oppeln, bo groziły konsekwencje. Przebywałem służbowo w Poczdamie, pardon – Potsdam – i powiedziałem iż jestem „aus Oppeln”. Koledzy z WSP Poczdam patrzyli na mnie z przerażeniem i myśleli, że jestem prowokatorem. Należało mówić „wroklaf” i „opole” z akcentem na pierwsze „O”, co brzmiało idiotycznie w moich uszach. Byłem w głupiej sytuacji, gdy kazano mi oprowadzić gości zagranicznych i kazano pokazać obiekty historyczne Opola. Bez kłopotów obyło się przy wieży Piastowskiej (choć poprzednia nazwa to Bolkoturm), gorzej mi szło na najbardziej znanym placu. Którą nazwę miałem podać? Gdy oprowadzałem gości, był to plac Czerwonej Armii. Gdy jako dziecko byłem tam pierwszy raz to byłem na Adolf Hitlerplatz, a mój ojciec robił zakupy na Kaiser Wilhelm Platz. Obecnie dochrapał się nazwy Kopernika (o którego Niemcy też mają pretensje). Co będzie w czwartej RZplitej? Ja wiem – Plac błogosławionego prezydenta tysiąclecia – Lecha K.
PS
@hela pisze:
2011-05-04 o godz. 18:22
*** Jeśli już tak potzreba bezwzglednie Polsce ludzi wybtnych i znanych to można przecież dodać feldmarszałka von Hindenburga, urodzonego w Poznaniu…***
Jestem za, bo to mój ojciec chrzestny, już za to należy mu się szacunek!
Fritz Haber to bodajze ojciec gazow bojowych uzytych w I w. sw.
Mial szczescie, ze nie zapoznal sie w Auschwitz z Ziklon B czy tez
po wojnie z taboretem Salomona Morela w Swietochlowicach.
Moze dla Hanysow to wzor niedoscigly ale nie dla nas, zwyczajnych
goroli przybylych z Kongresowki.
Zajrzałem tu już po południu i nawet wygrzebałem kupioną z dziesięć lat temu książeczkę Piotra Greinera „Nobliści z Górnego Śląska” ( jakoś się ostała po ostatnim remanencie i nie dostała się do pobliskiej biblioteki publicznej). Zamiast przeczytać jeszcze raz i co nieco dodać do tekstu gospodarza, musiałem robić co innego, a teraz ciekawsze wydaje mi się skomentować wpisy blogowiczów.
Zacznę od tego nieszczęsnego nazewnictwa ( tu różnice pomiędzy @helą i @antoniusem, oraz komentarz @ZWO), bo dopiero co skończyłem oglądać mecz Schalke 04 – Manchester United (1:4) i jak zawsze szlag mnie trafiał przy tym zero cztery. Pytanie do @heli: czy słynny U2 też należy wymawiać „u dwa”?
@antonius, ja też miałem śmieszną (dla mnie) przygodę w dawnym Berlinie Wschodnim, który nawiedziłem z moim fatrem w celu oglądania (głównie przez fatra) tego, co tam wykopał w Anatolii Heinrich Schliemann. „Zaokrętowaliśmy” się niedaleko Aleksanderplatz u gospodyni wynajmującej pokój dla turystów. Ja byłem wykończony turbowaniem się kolejową Odyseją, a fater przekomarzał się przez okno z jakimiś Niemkami – one po niemiecku a fater udawał polskiego Greka. Koniec końców zapomniał o „naukowym” celu wizyty w Berlinie i zszedł do tych „dziewczyn”. Przedstawił się już w ich języku i powiedział, że jest z Oberschlesien (!!!!) Co to się działo, co się działo, pół Berlina się zleciało i już na drugi dzień mieliśmy przeprowadzkę do nowej znajomej fatra. Nie, nie, nic z tych rzeczy, co to mogą komuś po głowie latać, bo oni nas zapraszali ze strachu, a wymówić się nie było sposobu.
Za @Galicyjokiem powtórzę (choć już raz albo i dwa to pisałem) do @baroszcze (po raz nie wiem który) i @heli, że chodzi o przywrócenie historii 1/3 obszaru obecnej Polski, ponieważ większość przeciętnych Polaków może mniemać, że ona rozpoczęła się dopiero po II wojnie. Jeśli jednak już coś wiedzą, to są to informacje nie mające się nijak do przeszłych zdarzeń i faktów. Ludzie często wykształceni, którzy mieszkają na Górnym Śląsku są przekonani, że my Ślązacy byliśmy pod niemieckim zaborem. Niektórzy są nieprzemakalni na wszelkie sprostowania, szkoła nacjonalizmu zrobiła swoje. Przed paroma dniami przeczytałem w Dzienniku Zachodnim wywiad z profesorem historii (nazwisko przemilczę, choć kto ciekaw znajdzie ten wywiad), który tłumaczył czytelnikom, że pruski kulturkampf germanizował dziatwę polską na Śląsku, bo nie pozwalał organizować polskiego szkolnictwa. A ja się pytam: jakie to szkolnictwo miało być na Śląsku, który leżał w granicach państw(a) niemieckich ( przez jakieś 700 lat), choć nazwa „państwo przez większość tego okresu kiepsko pasuje do tamtej rzeczywistości. Panu profesorowi pomyliła się historia z dzisiejszą poprawnością polityczną, bo to dopiero od niedawna jest możliwe organizowanie szkół dla mniejszości, mówiących innym językiem od urzędowego.
I tak to wygląda mili ludkowie.
Pozdrowienia
Z ogromną satysfakcją stwierdzam, że we wschodniej części województwa opolskiego przestano zamalowywać niemieckie nazewnictwo na dwujęzycznych tablicach z nazwami miejscowości.
Powoli, z oporami, zaczyna gościć w tym nowo europejskim kraju normalność.
Choć jeszcze wciąż w okolicach Warszawy unoszą sie opary helu. Tego, spod Smoleńska…
A propos: podobno do 1933 roku (proszę o ewentualne sprostowanie) połowę wszystkich noblistów od zarania tej nagrody stanowili Niemcy. To nie jest przykład na wielkość tego narodu, który – właśnie od 1933 dał się zwariować – to dowód na jakość szkolnictwa.
Oby i między Odrą a Bugiem przestali edukować, poza garstką pasjonatów, frustraci.
Zbigu, z przykroscia musze ci tu zaprzeczyc. Znakomita wiekszosc
laureatow Nagrody Nobla w dziedzinach, jakie sie nie poddaja woluntarystycznej ocenie(literaura, walka o pokoj) to tzw Zydzi
aszkenazyjscy – czyli tak naprawde Chazarzy. Zydzi polscy, slascy,
rosyjscy czy amerykanscy. Haber czy tez Heim(Geim)- nie ma tu znaczenia.
To po prostu sprawa genetyki o czym swiadcza badania najnowszych lat.
Ludzie ci nosza w sobie zalazek geniuszu lub tez samo-zniszczenia i to sie wiaze z neurofizjologia mozgu. Przykre acz prawdziwe- zwyczajny przepity Hanys nie jest w stanie tym ludziom dorownac.
@swiniopas pisze:
2011-05-04 o godz. 23:57
Swiniopasy chodzą dziwnymi ścieżkami i korzystając ze zdolności swych podopiecznych wyryją czasem jakieś trufle (polityczno-historyczne). Ja takich zdolności nie mam, Google’a nie chcę pytać, więc nie wiem czy pewien niemiecki Żyd jest tatusiem gazów bojowych z I wojny światowej. Jeśli nawet tak, to nie miał większych szans na pieszczoty „kolegi” religijno-rasowego Salomon Morela – wielkiego Polaka (dziś byłby pewnie członkiem PiS’u), bo Fritz chyba był wtedy już bardo stary? Ja mu w zęby nie zaglądałem, ale wiem, że dzięki niemu i jemu podobnych tysiące ludzi , prawdziwych lub lewych Polaków, z Kongresówki (Płock, Włocławek) lub z Opolszczyzny i Oświęcimia ma zapewniona pracę, a rolnictwo nawozy sztuczne.
Nawet zwyczajny gorol potrafi to docenić, mam nadzieję.
Podoba mi się spokojny, wyważony głos blogowicza o intrygującym nicku „Z.B.I.G. „, choć uważam go za przesadnego optymistę.
Śleper bardzo dobrze wypunktował szereg spraw, ale na jedno chciałbym zwrócić uwagę, szczególnie młodym, których się oszukuje kłamstwami o „słusznie minionej PRL”.
Po każdym powrocie z NRD, gdzie bywałem służbowo lub turystycznie, chwaliłem „nasz” socjalizm (którego zresztą jeszcze nie było, a nie doszliśmy z powodu przewrotu 20 lat temu). Nie o gospodarkę mi chodzi ani o względny dobrobyt, który zaznaczył się w NRD po strasznych czasach, gdy moi krewni ziemniaki zdobywali u nas, aby przeżyć, a obierki kartoflane były luksusem, nie wolno było np. karmić świń kartoflami, niezbędnymi ludziom do udowy i utrwalania socjalizmu (to uwaga dla swiniopasa).
Krążył wtedy taki dowcip:
Zarzucono gospodarzowi, że „futruje” świnie kartoflami. Ten zaprzeczył. „To jak, Genosse” futrujecie te świnie?” „Ach, Genosse, jeden Tag zwei Stunden Schulung und sie haben die Schnauze voll”!
(Skończyłem dowcip po reichskiemu, bo nie da się puenty ładnie przetłumaczyć).
W NRD był zamordyzm niewyobrażalny dla Polaka, który w pewnych okresach mógł nawet głośno psioczyć na władze, czasem ciszej, ale mało kto za dowcip polityczny, opowiadany w gronie obcych ludzi, budował kanał Wołga-Don. W NRD na tysiąc mieszkańców było tysiąc pięćset donosicieli, bo donosili nie tylko odpłatnie do STASI, ale „honorowo” zwierzchnikom w pracy, członkom organizacji itp. Miałem kontakty z wykładowcami WSP w Poczdamie. Już taki fakt jest zamienny, że nawet nie można było zostać asystentem, nie będąc członkiem partii w porównaniu z moją WSP, w której pracowałem jako bezpartyjny kilkadziesiąt lat. Oczywiście nie ułatwiało to awansów organizacyjnych (funkcje), ale naukowo można było zdobywać „ostrogi” bez przynależności partyjnej do habilitacji włącznie. W Poczdamie kolega bał się kolegi, nigdy nie było szczerych wypowiedzi na tematy polityczne. Czasem, w prywatnym domu, gdy już widzieli, że z mojej strony nic im nie grozi, puścili trochę farby.
@swiniopas pisze:
2011-05-05 o godz. 10:46
Wiem z bajek, że niektóre świniopasy bywają utajnionymi królewiczami, ale chamami nawet tam nie są. Daj spokój „przepitym Hanysom” i dowiedz się, co oznacza stare francuskie porzekadło: „Sous comme un Polonais!”
@Śleper
/kończyłem oglądać mecz Schalke 04 – Manchester United (1:4) i jak zawsze szlag mnie trafiał przy tym zero cztery. /
I co, TSV też nie wolno powiedzieć osiemnaście-sześćdziesiąt, a Hannover dziewięćdziesiąt sześć? A co zrobisz z F91 Dudelange czy B36 Torshavn?
Że nie wspomnę, jak na tzw. Zachodzie podchodzą do nazwy Crvena Zvezda Belgrad..
M. Geppert Mayer była Niemką, która opuściła Śląsk, mając skończone 3 lata. Nigdy nie wypowiedziała słowa w miejscowym, obcym Niemcom, słowiańskim narzeczu. Jako współtwórczyni bomby atomowej czy wodorowej istotnie nadaje się na patronkę, pacyfistycznego chyba, centrum nauki. Fritz Haber był niemieckim nacjonalistą i twórcą trującego gazu, zastosowanego w I wojnie
W Polsce lat 20. i 30. istniało szkolnictwo mniejszości narodowych, głównie żydowskie z językiem nauczania jidysz. Szkoły niemieckie też były
Antoniusie, jest taki fajny film o mlodym Einsteinie. Facet ow jako podejrzany cudzoziemiec peta sie na obrzezach Akademii w Berlinie, zahacza tam o Habera i jego kolezkow mordujacych wlasnie gazem golebie. Einstein tego nie lubi, Haber wprost przeciwnie, wysluguje sie Cesarzowi Wilusiowi jak moze.
Od klosza szklanego z golabkami do pol bitewnych w Ypres juz niedaleko.
Co do Napka Bonapartego i jego zdaniu o pijanych Polakach, to mialem okazje nie jeden raz sie przekonac, ze Napek mial racje. Ale Hanysy tez nie lepsze.
Tym razem napiszę głównie o Marii Goppert-Mayer, choć muszę się pokrótce odnieść do wypisanych postów.
@bartoszcze jak zwykle udając Greka, szuka dziury w całym i nie chce zauważyć, że zbędne anglicyzmy są jak najbardziej na miejscu, natomiast wszystko co trąci o język niemiecki jest fee i z obrzydzeniem się tego nie wymawia. Na sąsiednim blogu ktoś zarzucił @antoniusowi wpisywanie tekstów po niemiecku, a nikt do tej pory się nie oburzył na teksty angielskie, które są zamieszczane na porządku dziennym. Mnie to trochę razi, ponieważ wyczuwam w tym pewien rodzaj pokazania się autora, choć nie ma problemu, jak zechcę są słowniki i damy radę.
W południe zajrzałem i tu, ale odłożyłem sobie wymianę poglądów na tragiczną postać Fritza Habera na wieczór. Jednak po przeczytaniu drugiego postu @świniopasa, zrezygnowałem z powodu pryncypalnej niechęci do tego typu person, zaglądających ludziom w metryki urodzenia.
Maria G-M była drugą kobietą w historii, która po Marii C-S otrzymała Nagrodę Nobla z fizyki, choć jako pierwsza z fizyki teoretycznej. I teraz jest pytanie o ich przynależność narodową lub państwową, bo Marię G-M amerykańskie media okrzyknęły pierwszą Amerykanką, która otrzymała tą nagrodę, a nie wiem co tam pisały francuskie gazety ( jest do sprawdzenia). Obydwie były autentycznymi gigantkami nauki, bo jeśli weźmiemy pod uwagę tamte czasy, w których kobieta była dodatkiem do mężczyzny, to musimy przyklęknąć choć na jedno kolano przed wymówieniem ich imion. To ostatnie stwierdzenie wynika z mojej nabożnej czci do tego typu umysłów, choć nie ma to nic wspólnego z nabożną wiarą czcicieli ” korytarza helowego” ( mowa o wiarusach z Krakowskiego Przedmieścia).
Ta „Cebulowa Madonna” (przydomek nadany jej przez Wolfganga Pauli’ego odnoszący się do jej pracy na temat budowy atomu) pokonawszy w 1967 roku niezliczone problemy polityczne, stawiane przez obydwie strony żelaznej kurtyny, odwiedziła Polskę w setną rocznicę śmierci drugiej Marii.
W Katowicach ma powstać centrum nauki na wzór i podobieństwo tego w Warszawie, więc już dzisiaj zaczynamy się zastanawiać jak je nazwać. Pierwsza propozycja już padła tzn. Marii C-S, która ze Śląskiem nie miała nawet tyle wspólnego co jej imienniczka ( urodzona w Katowicach przy ulicy Młyńskiej 5). Z Katowic wyjechała w wieku 3 lat do Getyngi, w której dorosła i kształtowała się jej przyszłość wielkiej uczonej. Osobiście jestem za nazwaniem przyszłego centrum imieniem Marii G-M i przypuszczam, że awantura będzie podobna do krzesełkowej na Śląskim.
Pozdrowienia
@antonius (23:57),
„Krążył wtedy taki dowcip:
Zarzucono gospodarzowi, że „futruje” świnie kartoflami. Ten zaprzeczył. „To jak, Genosse” futrujecie te świnie?” „Ach, Genosse, jeden Tag zwei Stunden Schulung und sie haben die Schnauze voll”!
(Skończyłem dowcip po reichskiemu, bo nie da się puenty ładnie przetłumaczyć).”
Czyżby? Sprobuja.
Codziennie dwie godzinki propagandowego szkolenia
i żadna już nic nie weźmie do ryja, ze wstrętu i obrzydzenia !!!
Z wyrazami współczucia dla wszyszkich przedstawicieli, a przede wszystkim przedstawicielek, trzody chlewnej, które mają swiniopasa
za świniopasa.
K.
Widziałem tylko filmy o dojrzałym Einsteinie, Habera nigdzie nie spotkałem w mediach, tylko jego metodę w Azotach Kędzierzyńskich. Może i Einstein lubił gołębie (młode są dobre w rosole, po odkręceniu im główek), ale nie przeszkadzało mu zbytnio unicestwienie paru Japończyków bombą atomową. Widać ludzie dojrzewają z wiekiem do szerszych horyzontów.
Proszę wybaczyć zgryźliwemu „Hanysowi” (aktualnie nie pijącemu od 10 lat) tych kilku uwag obrazoburczych. Nie jestem w humorze!
Hanysie klopfer, sleper, antoniusie i inni. Napisalem gdzies tutaj, w zw z tym waszym wycmokanym rezyserem Kucem, jak poznalem sie z Gornym Slaskiem po raz pierwszy. Szal wscieklosci w odpowiedzi, az sie pienilo ze Swinskich Ryjow. No i teraz znowu- wy nie lubicie jednak gdy sie o was pisze prawde, gdy ktos z wami rozmawia z pozycji innej niz na kleczkach.
A ja was lubie boscie tez Lachy, mimo ze macie nieco pokrecone w glowie,ze powtorze tu za dzielnym Kapitanem Rykov z Pana Tadeusza, tym samym ktoremu sam Suworow radzil by do was bez bata czy tez armat nie chadzac.
Przybyl i moj wlasny Bat’ko, gdzies w okolicach czasu mego urodzenia, do siedziby prokuratury w Gliwicach. (1947). Rzekomo odwiedzic swego kolege, tez cichego czlonka NSZ. Oddaje plaszcz w szatni a tam Hanys do niego szeptem: panie prokuratorze, niech pan tam nie wchodzi- tam kociol UB zalozylo! Poczciwy Hanys ocalil mu chyba zycie bo wszyscy zlapani poszli albo wisiec albo na dlugie wyroki. Bat’ko s.pierdalal w podskokach a ja dzieki temu nie zostalem przedwczesnie sierota.
Lubie was, Hanysy ale o jedno prosze: wyrzeknijcie sie marzen o wlasnej krainie. Polska was trzyma za jaja i nie popusci. Jesli wam niedobrze to iddcie na Warszwe, pogoncie Kaszubow i sami wezcie tam wladze.
Wybaczcie mili ludkowie, ale niezwłocznie muszę wrócić do starej sprawy o której pisałem w poście z 29 kwietnia. Swój tekst oparłem na informacjach wyczytanych na portalu wnp.pl/górnictwo, a teraz czytam w GW, że treść poprawki dotycząca podatku od wyrobisk w sejmie przeszła większością głosów ( rozkład „za” jest szczególnie ciekawy). No i dobrze, ale zajrzałem znowu na wspomniany portal i okazuje się, że dobrze nie jest, bo głosowanie to jedno, a praktyka drugie. Konie z rzędem temu kto to zrozumie.
0mt0095 pisze: 2011-05-05 o godz. 21:04
Ależ szanowny kolego, my to wiemy co piszesz o Fritzu i Marii, ale w stosunku do tej drugiej muszę twoją wiedzę uzupełnić o istotne szczegóły. To prawda, że Maria brała udział w projekcie Manhattan wraz z dziesiątkami genialnych naukowców, ale to nie jej metoda separacji uranu235 weszła jako technologia jego produkcji. To między innymi z jej inicjatywy powstało stowarzyszenie opowiadające się za pokojowym wykorzystaniem energii jądrowej. Ona i Irving Kaplan udali się do kongresu USA i prezydenta Harry Trumana, co przełożyło się na powołanie 1 sierpnia 1946 roku Komisji Energii Atomowej.
Druga nieścisłość to twierdzenie, że brała udział w budowie bomby wodorowej, co można z taką samą pewnością przypisać dziesiątkom innym naukowcom (między innymi lwowskiemu matematykowi Ulamowi). W czasie kiedy Eduard Teller budował w Los Alamos nową bombę, Maria zajmowała się problemem, który dał jej Nagrodę Nobla.
I na koniec zapytam, czy ktoś kto mówił tylko po niemiecku na Śląsku, to z tego Śląska już nie pochodzi, bo obecnie historia sprawiła, że te tereny należą do Polski? Czasy skuwania niemieckich napisów, przewracania pomników, wywalania nagrobków na śmietnik zdają się dobiegać końca, bo to przecież nic nie da, historia tej krainy się przez to nie zmieni.
A Napoleon mili ludkowie powiedział to do swoich obrzyganych oficerów, żeby brali przykład z Polaków i jak już mają być pijani to tak jak Polacy.
Pozdrowienia
@Śleper
/nie chce zauważyć, że zbędne anglicyzmy są jak najbardziej na miejscu, natomiast wszystko co trąci o język niemiecki jest fee/
Interesujący dyskutant. A gdzie go znajdujesz, bo nie na tym blogu?
Czy naprawdę nie potrafisz inaczej niż podchodzić do kogoś inaczej myślącego, jak do wyimaginowanego wzoru, bez względu na to co i o czym pisze?
Mnie nie przeszkadza Schalke null vier, tylko bezsensowna napinka „jej, jak powiedzą zero cztery, to nacjonaliści”. Bezsensowna, bo dla nikogo poza fanatykami przedziwnego puryzmu nie ma to znaczenia (nie sądzę, żeby mieszkańcy Gelsenkirchen zwracali uwagę, jak te cyfry przeczyta ktokolwiek obcojęzyczny).
Czy np. włoski komentator też powie null vier, a jak nie, to czy jest to zbrodnia, czy po prostu prosty odruch czytania tak jak się widzi?
I tyle na ten temat.
Świniopasie, a może zaproponować inne rozwiązanie. To znaczy takie by Polska była czymś więcej niż tylko sumą swoich składników. (Tak jak samochóch jest czymś innym niż suma blach, opon i lampek). By Warszawa w marzeniach prowincjonalnych polityków nie aspirowała jedynie do roli Megawłoszczowej. Zauważ, że przy takim rozwiązaniu nikomu z Centrali nie będą przeszkadzały regionalne aspiracje, do niczego nie będa też potrzebne desanty z prowincji.
jezeli juz mowa o Napoleonie, to przypisuja mu powiedzenie troche inne: pijcie jak Polacy, i walczcie jak Polacy.
Wróciłem z kolejnego wielkiego rodzinnego geburstagu ( teraz liczą się tylko te powyżej 80 lat) i przeliczyłem naszych emigrantów. Wyszło, że jakieś 50% rodziny ułożyło sobie życie za Odrą ( ci zza Oceanów nie byli obecni) i nawet odchowali już dzieci, a niektórzy już nucą pieśniczki wnukom. Kiedyś za mojej młodości było ich znacznie mniej, bo największa fala popłynęła w latach osiemdziesiątych. Ale nie o tym chciałem napisać, bo to mało ciekawe. Najbardziej interesujące jest młode pokolenie, które wyjechało z rodzicami mając kilka latek i teraz można powiedzieć, że są dorosłymi ludźmi z jakimś planem na życie, a także z optyką jego postrzegania. Te plany w zasadzie nie różnią się nazbyt od tych, które mają młodzi tutaj, natomiast sposób postrzegania świata jest jakby inny. Co tu dużo mówić, skoro młoda niemiecka pisarka ( do tej pory tylko z tzw. publikacjami konkursowymi) otrzymuje stypendium (zaliczkę na poczet napisania książki, plus dodatkowe studia na uniwersytecie – w tym przypadku UJ), dzięki któremu może spokojnie się utrzymać i nie prosić rodziców o wsparcie. Młoda nie widzi w tym nic nadzwyczajnego, ponieważ jest przekonana, że dostaje to za swoją dotychczasową pracę, która (jak twierdzi) jest jej jedynym promotorem. W Polsce i na Śląsku nie brak z całą pewnością talentów literackich ( kilka młodych nazwisk można by wymienić), ale wśród polityków panuje chyba przekonanie, że zimny wychów dla twórcy jest jego największym pragnieniem.
Innym ciekawym przedstawicielem tego pokolenia jest młodzieniec, który chce zostać politykiem i wszystko co robi jest podporządkowane temu planowi. Różni się to jednak bardzo od tego jak sobie karierę polityczną wyobrażają młodzi w Polsce tym, że przyszły mentor młodego kandydata poszukuje człowieka wszechstronnie wykształconego ze znajomością świata ( o kraj nawet nie pyta). U nas wystarczy, że absolwent studiów politycznych jest klakierem własnego pana.
To tyle refleksji po dzisiejszym dniu.
Piszcie coś, bo blog zdechnie!
Pozdrowienia
@swiniopas,
1. Kto Ci właśćiwie naopowiadał, ze pan Kutz jest „śląskim Wernyhorą”,
tudzież innym Mesjaszem ? To na przykład nie moja „opcja”.
2. Nie musisz rozmawiać „z pozycji na klęczkach”, możesz na stojąco, siedząco,
ale nie leżąc w rynsztoku, potrafisz?
3. ZE MNIE TAKI LACH, JAK Z CIEBIE PERSKI SZACH !
4. „Polska was trzyma za jaja i nie popusci.”
Wszystko co Polska trzyma, to rynka w nachtopie!!!
@Śleper ; apeluje piszcie, bo blog zdechnie . Jednym z powodów jest ingerencja w poprzedni model publikacji , był jedyny, żywy i spontaniczny . W dalszym ciągu apeluje do red. .Jana Dziadula o starania przywrócenia tego co było dobre .
Wczoraj na blogu Janiny Paradowskiej kolejny raz po wypelnieniu tych nowych procedur (klikam na obrazek potem przepisuje tekst i… dodaj komentarz ) pojawia sie publikacja bez oczekiwania na moderatora .Więc można . Dyskusja dotyczyła tam znaczenia i rodowodu nazw Hanysy a Chadziaje .
Słowo o MARI GEPPERT-MAYER .
Tylko bez odsyłania do tego co wyczytalem w Googlach . Przypominam pewien tekst z przed kilku lat w Gazecie Wyborczej ,wspomnienie o pobycie w Polsce na zaproszenie prof.Jabłońskiego szefa Rady Państwa . Ponieważ moja pamiec bywa zawodna nie twierdzę ,że przy tej okazji byla w Katowicach . Natomiast pamietam ,że podkreślano jej aktywną role w pracach Światowego Związku Górnoślązaków z siedzibą w Detroit (stan Michigan) ,ktory m.in. wspierała finansowo . Być może w czerwcu bede mial możliwosc zebrania dokładniejszych informacji ,w takim przypadku skrobnę coś zza Wody na tym blogu .
W San Diego (Kalifornia ) moja córka była na grobie Mari Geppert -Mayer .
Skoro o Ślaskich ścieżkach to moj kamrat Yngluś ze szkoły średniej i jego żona ( dziś z Rybnika ) dali mi zadanie by odwiedzić wychowanka Róży Wojciecha Niewrzoła ktory jest od lat Szefem Orkiestry im. Paderewskiego w Chicago . Wojtek urodził sie w Raciborzu .
No to klikamy …jest 10.23
@Waldemarze, jest jak piyrwyj, tyla coś napisoł i posłoł, już moga czytać.
Po obiedzie otworzyłem sobie eGW i przeczytałem krótki tekst Aleksandry Klich „Śląsk do polonizacji”, w nim komentarz do listu otwartego skierowanego do ministra kultury:
http://wpolityce.pl/view/11368/List_otwarty_do_ministra_kultury___Nie_mozemy_milczec__gdy_coraz_czesciej_deprecjonuje_sie_znaczenie_powstanczego_zrywu_Gornoslazakow_.html
Podpisało się pod tym listem szacowne grono o zróżnicowanych profesjach, które łączy homo sovieticus skrzyżowany z przedwojennym nacjonalistą. Ci ludzie chcieliby wznowienia książek o powstaniach śląskich wydawanych w czasach gomułkowskich, w których opisano tylko to, co było zgodne z ówczesną „linią” tzn. odwiecznie słowiańskie ziemie, słupy Chrobrego, nienawistny pruski bucior itp. pierdoły. Ogólnie mają za złe ministrowi, że nie daje grantów naukowych na „rzetelne” opracowanie historii powstań i Górnego Śląska w ogóle. Te przyszłe dzieła mają w ich mniemaniu przeciwstawić się kłamstwom za niemieckie srebrniki, czyli książką opisujących fakty o których tu cięgiem dyskutujemy. Według tego licznego gremium światłych ludzi, tacy autorzy jak Ryszard Kaczmarek, Małgorzata Szejnert, Piotr Greiner nie są wiarygodni i co najważniejsze (tak mi się wydaje) godni do „bezstronnego” opisywania historii.
Pozdrawiam
@Śleper ;
Dziekuje za link ,przeczytałem . Ten apel ,jego forma pachnie późnym Gomułką ,ale czyto się ze zdumieniem ,ponieważ autorzy nawet nie potrafią ukryć swoich intencji, a te wytłuszczone nazwiska mają skurczybykom uwiarygodnić czystość intencji -które są wredne .
Wiesz , rozpoczoł się spór o Śląsk i on będzie trwał . Dwa lata temu ( mniej wecej ) na tym blogu napisałem ,że 1 maja 2004 od Anschlusu do UE otwarły sie drzwiczki dla Ślaskości ,teraz to już sa Drzwi otwarte na zawsze .
Pachnie mi z daleka Spyrową inicjatywą ,mam na myśli v-ice wojewodę z nominacji premiera Tuska a przedtem PiSowczyka a i jeszcze inne koszulki nosił .
ps.
Ku mojemu zaskoczeniu poglądy @ Antoniusa na temat Hanysów i Chadziaji na blogu pani Janiny spotkały sie z żywa wymiana opini i aprobatą . Język swiadka opisujacy fakty przemawia ,przekonuje , a ponieważ On robi to pisząc pieknym barwnym jezykiem to należy mu się kolejny ukłon .
Pisze tu w jego adres (przeczyta !), ponieważ u pani Janiny jakoś mi nie wypada , sam dałem przyczynek do jego komentarza .
ps2
a)Piknik n/Odrą na Wałach Chrobrego z obecnością Kulinarnych regionalnych potraw -pojawilo sie też woj Ślaskie . Beskid Żywiecki i Beskid Ślaski .Obie kuchnie używały naszej Gwary –
Wielkopolski region zdominowal reszte >od Podlasia ,poprzez nawet Lódzkie i Lubuskie królowaly ogórki i kiszona kapusta .
b) gmina Police i gmina Pasewalk wystapiły ze wspólnym turystcznym programem pt. Stettinerhaff -fast zu schon zum Weitersagen
c) gmina Goleniow ogłasza rok turystczny powolując się na Hanzeatyckie czasy -coś sie dzieje ,fajnie .
Na tym kolorowym tle duza kolejka do zwiedzania Ruskich Okretow – po 10 osob na okres 10 minut . Nie bylem
Pozdrawiam
@drogi Śleperze
duch tow. Moczara i Wiesława wiecznie żywy
a skąd się bierze?
ano nie tylko z wynurzeń Wielkiego Kryptoznawcy ale i z takich ponurych imprez jak Muzeum Powstania warsiawskiego – od lat uważam je za haniebne przedsięzwięcie – ale to czysta i pomnikowa forma tego stylu myślenia:
Nie w tym rzecz że ofiary nie zasługują: zasługują na Wieczny Odpoczynek przede wszytskim – także od spóznionych wnuków, które się na prochu wąchanie nie załapały więc teraz takimi listami wykazują pryncypialność gdy odwaga staniała.
Nie dość, że zawsze znajdzie banda, która dla cynicznej klakulacji gotowa skąpać we krwi miasto (byle krawi cudzej) po to tylko by mieć potem okazje do rocznic i marszów z pochodniami – nieżywi nie zaprotetsują, że nie chca brać udziału….
a te warszawskie bogoojczyźniane paranoje zawsze skupią się na Śląsku, bo nie dość, ze nie ma niechęci do niemieckiej kultury to „powstańców” maści rozmaitej nazywa się wprost: terroryści… a to nie dość, że psuje dobrych humor to jeszcze utrodnia szantażowanie kultem rzekomej ofiary budowniczych rury przez Bałtyk albo planistów i dysponentów unijnego budżetu….
„… a paraliż postępowy i w najlepsze trafia głowy….”
gorzej gdy toga sędziego (niech zyje tzw. „bezstronność”) albo profesora staje się pałką (biało-czerwoną oczywiście) w dyskusji….
Klopfer. nie wiem co to nachtop ale wiem, ze rynka rynkie myje.
Czyli, ze jesli trzeba to da sie z hanysem dogadac mimo, ze teskni on
do swego heimatu i Fuhrera. Ordnung muss sein- i inne takie rzeczy
Wyobrazam sobie jak was, zaraz po wojnie, musial dreczyc obecnosc tych
Swinskich Ryjow z Polski. Cywilizacja kresowiakow co chodowali swinie w wannie i obsrywali klatki schodowe. Ale, jak mowia Bracia Czesi- to se ne vrati, pani Kubickova czy jak tej w maglu bylo. Lachy sila swego pracia zmienili demografie waszej krainy. Probowali to zrobic Zydzi kiedys na Kresach, walczyli kutasem Francuzi w Quebec- a tu prosze, Lachom sie udalo.
Gdyby dzis przebadac genetyke mezczyzn na Gornym Slasku to wykaze ona zapewne gwaltowny spadek haplogrup germanskich(R1B1) na rzecz owych Swinskich Ryjow wlasnie(R1a1).
Piszesz: ZE MNIE TAKI LACH, JAK Z CIEBIE PERSKI SZACH !
Moze nie aria perski ale certyfikowana zywa ludzka skamielina jestem: haplo I1a. Znaczy sie, ja nigdy nie petalem sie po Wielkim Stepie. Europa to ja i moi kuzyni co tutaj zostali, wy wszyscy co najwyzej pozne przybledy. I dlatego uprzejmie was prosze, hanysy i lachy po rowni- zachowujcie sie w moim domu!
Również i ja przeczytałem „list otwarty”, ale nawet nie starałem się zapamiętać tez. Zgadzam się z postulatem, że dobrze byłoby znaleźć pieniądze na uczciwe badania historyczne dziejów Śląska, aby nie było zarzutu, że odwieczny wróg finansuje badania i wymaga odpowiedniego wyniku. Mam tylko problem – komu powierzyć takie badania? Czy Tym co fałszowali od wielu lat obraz dziejów naszej małej ojczyzny? Przecież nie wyjdą z siebie i nie staną obok! Stąd też nie uważam za celowe wznowienie druku „Encyklopedii Powstań”. Mam ją w piwnicy (żona ją dostała w Dniu Nauczyciela), ale skorzystałem z niej tylko w celu „przypomnienia” sobie rzeczy, których nie mogłem znać, tzn. brzmienia nazw miejscowości przed zmianami z czasów Hitlera i liczb z wyników plebiscytu, gdy chciałem się zorientować jak pokolenie moich rodziców i dziadków głosowało w czasie plebiscytu. W resztę zapisów tej grubej „knigi” nie wierzę.
Swinipas godo jak Adolf lonego casu abo tyn Sarazin dzisiyjszy:)))
@Waldemar, ja też dołożyłem swoje trzy grosze do dyskusji o tym, jak wygnani ze wschodu i osadzeni na terytoriach odebranych Niemcom, mierzyli się z nową, nieznaną i obcą rzeczywistością. Jedno jest pewne, była to całkowita katastrofa, która być może doczeka się profesjonalnego zbadania. Jestem daleki od wyśmiewania tych ludzi, ale też trudno mi przejść do porządku dziennego nad twierdzeniem, że po przyłączeniu części Górnego Śląska (plebiscyt i tzw. powstania) Polacy wnieśli tu jakąś pozytywną nutę cywilizacyjną. W szkolnictwie i administracji wymieniono nauczycieli i urzędników na Polaków, a ci nieświadomi lub świadomi materii przystąpili do repolonizacji Ślązaków. I choć dzisiaj już wiadomo, jakie skutki to pociągnęło za sobą, niewielu jest skłonnych przyznać, że była to taka sama katastrofa, jaka przydarzyła się później na tzw. ziemiach zachodnich. Wiem, że przeszłości nie da się zmienić, ale nigdy nie zaakceptuję stanowiska, że będziemy opisywać przeszłości z jednego punktu widzenia, bez dania racji drugiej stronie.
Przyszłość jednak można budować i na to już mamy wpływ, ponieważ wraz z przystąpieniem do UE, nie jesteśmy już skazani na opcję warszawską. Te europejskie wrota już wkrótce prawdopodobnie wykorzystają Szkoci i jeśli przegłosują w zapowiadanym referendum secesję, to Angole zostaną tylko z Walijczykami. Cameron zrobił do tej pory wszytko, żeby taki scenariusz się wydarzył, choć Wyspy to nie Polska i tamtejsze standardy nie pozwalają premierowi na mieszanie z błotem lidera SNP Alexa Salmonda (tamtejszego Gorzelika).
A wspomniany przez ciebie Spyra&Co, ma tylko jeden cel, który polega na urządzeniu własnej dupy i jeśli będzie trzeba to szybko zmieni swoje poglądy (których w rzeczywistości nie ma), i będzie się przykuwał do nowego żłobu. Różnorakich stowarzyszeń i organizacji śląskich jest już setki, w których ludzie działają z autentycznej potrzeby i dla dobra wspólnego, a dzieje się to poza głównym nurtem polskiej polityki. To się nazywa społeczeństwo obywatelskie i tylko takie może zmienić zasadniczo wektory funkcjonowania państwa.
Muzea powstań (wojen domowych) śląskich na wzór warsiawski nie są nam do niczego potrzebne (mózgi prano tu przez kilkadziesiąt lat), a w tych istniejących trzeba wyprostować przegięcia polonocentryczne i zaprezentować wszystkie strony ówczesnego konfliktu bez podziału na „MY” i „ONI”.
Pozdrawiam
I po co ten szum? Jak sami Noblisci deklaruja ze sa Niemcami????????
Galicyjok, rozumiem z twego wielowatkowego i prawde mowiac, belkotliwego -postu, ze nie podoba ci sie Muzeum Powstania W-skiego. Ale to, ze caly swiat wie o powstaniu w gettcie w-skim w 1943r podczas gdy o tym pozniejszym, lachskim juz malo ktory- to juz ciebie pewnie nie obchodzi? No i ta fatalna proweniencja owego Muzeum: to nie komuszki w PRLu ale niejaki Lech Kaczynski byl spritus movens owego przybytku- wiec zle.
Jesli tam nie byles to ja ci powiem: prawdziwi zbrodniarze wojenni jak Bor Komorowski, Chrusciel Monter, Zywiciel- ci leza sobie dzis elegancko na Gunnersbury Cemetary w Londynie, po milym zyciu na rencie brytyjskiej. Muzeum Powstania czci co jedynie 18 tys szeregowych zolnierzy no i drugie 180 tys cywilow co padli w tej hekatombie. No i moich wlasnych rodzicow co nie padli- a sa w ksiazkach z imienia i nazwiska – bo gdyby padli to ja bym tych slow nie napisal.
Rozumiem jednak, ze Powstanie W-skie to sol w oku Hanysa. Zamiast budowac W-wie ow Most Slasko-Dabrowski moglibyscie ow szmal przepic.
Bardzo dołujący Warszawkę i Gdańsk artykuł.
Bo pokazuje ze Królowa Polski, Matka Boska Częstochowska nie zbyt ich kocha, mimo ze są super katoliccy.
Po powstaniach albo „powstaniach” Ślaskich po jedne stronie Przemszy u wygranego Marszałka Piłsudskiego było bezrobocie, głód i syf a po drugiej przegranej stronie była praca i normalne życie
Za III RP, spadkobierczyni II RP, ponura powtórka z „rozrywki”
@Śleper ;@Antonius @Klopfer @Andrzej52 @Galicyjok : i inni czytajcy Kamraci .
Krótkotrwała wymiana opini o Osiedleńcach, którzy sami nazwali się Chadziajmi (bez konotacji ) została zakończona i dobrze ,nie ma powodu obdzierać potomków tamtych zagubionych cywilizacyjnie ludzi z ich wspomnieniowych cudownych obrazów Wschodu . Jeśli przywołałem na blogu Pani Janiny znane mi z atopsji obrazy z Wielkopolski (okolice N.Tomyśla ) to przekazałem w podtekście dramtyczną ocenę . Tamci nieliczni przez PŁOTY mieli wzorce ,widzieli jak Wielkopolski rolnik gospodarzy ,a jednak nie dali rady , zamordowali nawet małe techniczne „udobrejenia „tam obecne ,wystarczyło 20 lat .
@Śleper podzielam Twoja opinię o potrzebie pozostawienia potomnym prawdziwych opisów .Wspominam naszą rodzinną śp. Marie która jako 14 letnia dziewczyna z Katowic wylądowała na wsi na Landównie k/Jeleniej Góry i opowiadała o tym jakie urzadzenia w tym gospadrstwie były w czasie IIWS .Opisać dekapitalizacje tylko kilku wybranch miejsc ,po to by pozosatało zgodnie z zasadą —Verba volant scripta manent..
ps.
Być może z mojej strony wystapi ponad 2 miesieczna przerwa w obecności na tym sympatycznym blogu , troche powłócze sie po kilku Stanach US . Jeśli spotkam ślady ślaskie(poza moimi bliskimi ) napisze na goraco ! Narazie przygotowuję się kondycyjnie ,codziennie godzina (45”) na 50 metrowym basnie gdzie jesienia odbeda sie mistrzostwa Europy . Naprawde fajny nowy obiekt,zbudowany pod presja (decyzja )kiedy mieliśmy tu mistrzów swiata i Europy (m.in Sawrymowicz,Baranowska ) Pływasz, a oni spogladaja z fotografi ,czy bedą następcy ?! OBY !
Panu red.Janowi Dziadulowi życze fajnego lata ,a po opublikowaniu wyników spisu GUS zgodnie z pana deklaracją oczekuję komentarzy .
Szanownym Blogowiczom dobrego lata , a sobie by ten wyjazd i loty były udane a powrót szczęśliwy .
Z Pozdrowieniem
Waldemar
Pyrsk !
@antoniusie, nie wiem co ci mam doradzić w sprawie niechcianych książek, bo spalić, ma złe konotacje (zaczyna się od palenia książek, a kończy na paleniu ludzi). Uwaga w nawiasie jest mocno przerysowana na taką okazję, ale ja książek i chleba na śmietnik nigdy nie wyrzucam. Ciągle się tym chwalę i nie mogę przestać, że od czasu do czasu robię porządki z moją skromną biblioteką, co skutkuje zrobieniem paczki niepotrzebnych mi książek i przekazaniem ich do biblioteki publicznej.
Nasz nowy kolega, wcielenie @muratora w wersji light, jest nieprzytomny, bo zaproponował mi przepicie pieniędzy, za które kupowałem jako przedszkolak „cegiełek” na odbudowę Warszawy. Owszem, jako kilkulatek chętnie kupiłbym sobie oranżadę w lagierce i trąbił do posikania, ale tak się złożyło, że jego krewni postanowili sprowokować bestię, która zrównała im domy do poziomu piwnic. Po tym bohaterskim czynie nałożyli na mnie podatek. Nie pomyśleli przed tym, że kupno giwery i butelki benzyny plus zapałki, jest o wiele tańsze i mniej kłopotliwe od zakupu maszyny budowlanej, że o odbudowie miasta nie wspomnę.
Teraz bawią się w owym disneylandzie powstańczego zrywu i niech im będzie, każdy się bawi jak potrafi, mnie nic do tego, choć żal mi tej niewypitej oranżady.
Strona zamarła, ale dzięki temu mogę jeszcze do tego dopisać parę słów do @Waldemara. Moj ołpa (tyn kerymu sie poszczynściyło i przeżył), po wymianie jeńców pomiędzy Niemcami i Rosjanami dostał się na landowa do Prus Wschodnich, na wieś z tzw. terenów wcielonych(przyłączonych) do III Rzeszy i tam spotkał gospodarzy, których opisał wiele lat później w powieści „Konopielka” Edward Redliński. Nakręcono też film wdł. tej powieści i mój ołpa zdążył go jeszcze obejrzeć w telewizji, co o mało nie skończyło się śmiertelną kolką ze śmiechu. Dopiero jak się uspokoił wszystko nam wyjaśnił, bo on też przekonywał tamtejszych tubylców, żeby do żniw kupili sobie kosy i nimi kosili zamiast sierpami. Nie wiem czy w Stanach będziesz zahaczał o Teksas, a jak tak, popytaj w Fort Worth o ludzi z Radzionkowa i pozdrów ich jak tam będą (a są na pewno).
Pozdrowienia
@swiniopasie
wasze powstania mnie nie interesują – tak długo jak rozmaite łotry nie wożą tam moich dzieci robiąc im pranie mózgu, wbrew woli rodziców… – nikt dzitwy szkolnej z warszawy nie wozi siłą do Krypty Kapucynów ani na pole bitwy pod Gorlicami….
nie moje sprawa jaki macie stosunek do WASZCH powstań ale dla mnie nie zasługują one na pamięć w większym stopniu niż postanie w Wandei czy zbombardowane Drezno albo zniszczony w 1945 roku Budapest (ludzi żal bo żal każdego życia, a zginęli niepotrzebnie i tragicznie aby kilku szaleńców i łajdaków mogło się „wykazać”). Dlaczego cały kraj miał się zrzucać na obudowę tego czegoś – zwłaszcza taki Wrocław – sam zniszczony bardziej zasługiwał na odbudowę.
Całe Muzeum to zwykły szwindel „martyrologicznej polityki”, któy wam służy do czynicznych rozgrywek głownie z zachodnimi sąsiadem (co Rosjanie już się na to nie nabrali: jak wywlekaliście im Katyń, to oni odszukali „swoje” ofiary w obozach jenieckich). Niemcy są obolali i skruszeni w sumieniu więc warszawskie dranie wykorzystują to szantażu (jak nie dasz dopłaty przypomnimy ci jakich miałeś wrednych przodków-morderców) i wymuszanie na innych ustępst. Nie ma dróg jest za to polityka historyczna. Przy okzaji prawdziwi szmalcownicy mogą się przebrać z rzekomych bohaterów i paradować w eleganckich panterkach z plastikowym karabinem i u boku – cóż nie da się ukryć: niemiecka armia dobrze była ubrana – czy jednak w ten spsób należy świętować krawców i design?
Przy okazji tak zręcznie sączona do dziecęcego głownie ucha propaganda (bo dzieci w wieku szkolnym plus rozmaitej maści tajniacy na przysięgać to podstawowa klientela tej instytucji) wychowuję je do nacjonalistycznej (pardon „patriotycznej”) nienawiści aby jak dorośnie wiedziało gdzie wróg!
Jak sobie w ten sposób wyhodujecie nowe pokolenie powstańców-burzymurków to póki robią to ze stolycą – wasz problem.
Ale pojawia się problem dla reszty: zwłaszcza dla takiego Śląska czy Galicji gdzie stosunek do Niemców jest racze afirmatywny (a na pweno nie do Priwislinia – to uwaga dla wiadomo-kogo) a do tego dochodzi wspólna – mimo wszytsko – przez wieki przeszłość mimo konfliktów takich jak śląskie tzw. powstania i wraz z upływem czasu od wojny wrogość „z czterech pancernych” wygasa. Więc zawsze przybywa wtedy jakiś endecki jeździec z warszawskoj obłasti i nic nie rozumiejąc przypomina zadawnioną słowiańską urazę do krypto-wiadomo-co….. (w dzisiejszych czasach głupio zwłaszcza jemu gadać o krypto-Żydach więc teraz jest nowa „moda”? ciekawe kto będzie następny? może krypto-Słowacy?)
Antoniusie, mozna z niechcianych ksiazek uczynic otwarte biblioteki, takie, jak istneija dawno juz np. w Niemczech. Sa to witrynki ustawiane w parkach, na bulwarach, w miejscach pracy itp., z ktorych kazdy ksiazki moze zabrac lub do ktorych ksiazki niechciane moze wlozyc. To taki gest szacunku wobec ksiazek. Wystap z inicjatywa obywatelska, bo pewnie trzeba bedzie w miejscach publicznych miec zezwolenie, no i fundusze. Ale jak sa akcje typu: Cala Polska czyta dzieciom, to i ta inicjatywa spotka sie z odzewem. Powodzenia!
Obywatelu Galicji, co do Powstania W-skiego to nawracasz nawroconego.
Tym niemniej warto podkreslic, ze mimo iz piszemy tym samym jezykiem to roznimy sie diametralnie i dobrze ze to zauwazasz. Bylem w twej duchowej stolicy-Wiedniu i tam nad Dunajem widzialem w kosciele liste lokalnych ludzi co padli na wojnie. Duzo satysfakcji sprawilo mi, ze wielu utracilo zycie na terenie GG. Twoi starsi w tym czasie kibicowali Niemcom i plakali po wlasnych ofiarach poleglych z rak Polakow czy Moskali. I ten zal z was wylazi. Skoro juz zeszlo na Zydow(bo jakos tak zawsze ludziom w Pomrocznej tak wychodzi) to opowiem com czytal w ksiazce izraelskiego znanego dziennikarza obecnie a w czasie wojny niewolnika obozow. Mycka albo zycie- cos w tym stylu byl tytul(czytalem po angielsku). Otoz facet ten ocala wlasne zycie w fabryce- obozie pracy bo go wspolwiezien, o dzwiecznym slaskim nazwisku, nauczyl robolic na precyzyjnej frezarce. No i wrcaca ten polski Zyd, sprzedal jakis dom w 1945 po zamordowanej rodzinie, ma pelna torbe pieniedzy. Jedzie do Gliwic, odnajduje dom kolegi z lagru, chce sie szmalem dzielic i razem zaczynac nowe zycie. Facet z lagru niestety nie wrocil. Byla za to jego matka, jakas hitlerowska szantrapa. I ta zwymyslala Zyda, zmieszala po prostu z blotem i wyrzucila za drzwi. Zyd mogl powrocic z UB i kazac polamac starej hitlerowce kosci ale tego nie zrobil mimo ze byl zaszokowany. Podaje skrotowo ow przyklad na dowod, jak bardzo wy-filogermanie i my, gorole sie roznimy.
Bo ja, dziecko zolnierzy AK, mialem za przyjaciela w szkole pol-Zyda, ktorego wujkiem byl sam Hilary Minc.
Drogi Gorolu,
tym się istotnie róznimy. ja wnuk cesarskich żołnierzy różnych miewałem w szkole kolegów ale za diabła nie interesowało mnie ani jakiej są narodowości ani jakiego wyznania (czemu sprzyjała oficjalnie przynajmniej ateistyczna komusza szkoła) choć charakterystyczne nazwiska lub ciemna albo jasna cera lub oprawa oczu wiele mogły sugerować…….
Galicyjok, polzwol ze jeszcze cos doszczekam:
* Ten gornoslazki frezer co ocalil Zyda nazywal sie Golonka albo Kolonko- prawda ze piekne nazwisko? Tytul ksiazki bierze sie z tego, ze Zyd ocalil sie sam, kradnac mycke w nocy w skutek czego padl strzal przy apelu porannym i padl trup innego Zyda, okradzionego wlasnie.
** Ludzie dzis nie chca w to uwierzyc ale ja sam nocowalem wraz z klasa szkolna w Auschwitz w 1961r, w baraku, spalem na materacu z siana a rano sie mylem pod zimnym kranem z czarnymi napisami na scianach gustowna szwabacha. Mysle ze dobrze mi to zrobilo.
*** Piszesz o zniszczeniu Budapesztu w 1945r. Zapewne nie widziales historycznego wspomnienia pilota sowieckiego bombowca z 1956, ktory lecial z bomba atomowa na to miasto w trakcie powstania. Lot odbywano zmylkowo na Kiszyniow, okrezna droga a Politbiuro w tym czasie zapewne debatowalo na Kremlu. Gdyby zapadla inna decyzja to nie byloby dzis Budapesztu a nad Europa do tej pory by trwala polityczna zmarzlina. Takie rzeczy warto wiedziec gdy sie wyprowadza ludzi na ulice i gdy sie probuje rozwalic panstwo.
@swiniopas pisze:
2011-05-11 o godz. 07:14
***… z czarnymi napisami na scianach gustowna szwabacha. ***
Swiniopasie! Skoro zagościłeś na blogu formalnie „blisko Śląska” to powinieneś się trochę podszkolić w używaniu poprawnych i rozumianych przez siebie pojęć, bo inne postępowanie razi typowego Ślązaka, nawet tych z „zakamuflowanych opcji”. Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem „szwabacha”? Jeśli masz na myśli czcionki typu Kochfraktur lub Sütterlin to nie mają niczego wspólnego z krainą, zwaną Szwabią, a raczej z żydowskim typem pisma obowiązującego w Rzeszy do początku lat 40-tych, potem znikło na polecenie Führera zarówno ze szkół jak i książek. Nie pamiętam, od kiedy działał obóz w Oświęcimiu, choć wiem, że jeszcze długo po zakończeniu wojny. Szwabacha nie powinna więc zostać w tym obozie, byłaby nielegalna!. Może ktoś to napisał po wojnie?
Jestem wstrząśnięty (choć nie zmieszany) fantastycznym lotem nad „kukułczym gniazdem” z bombą atomową (nad Budapesztem). Może ten radziecki pilot miał urojenia, albo zmylił trasę? Przez wiele lat codziennie w sposób ciągły bombowce amerykańskie latały z bombami atomowym na pokładzie nad biegunem północnym, dopiero rakiety balistyczne zmniejszyły niepotrzebne zużycie paliwa. Może to nawet nudzący się Amerykanin chciał z bliska zobaczyć piękny Parlament albo Most Elżbiety? W Hiszpanii pogubili kilka ładunków jądrowych.
antoniusie, spiesze z wyjasnieniem:
* Mialem 14 lat w trakcie owej „wizyty” w Auschwitz i czy to byla szwabacha czy regularny hitlerowski druk, trudno mi dzis sie o to wyklocac. Dzis rozumiem, ze taki mily nocleg byl swiadoma akcja wladz oswiatowych. Pamietam nie tylko owe stosy wlosow ale tez komentowany posrod kolegow podpis pod jakims zwitkiem waty, ze go rzekomo zapalony wkladali hitlerowcy kobietom do pochwy. Konsultowalem sprawe juz na emigracji z marcowym Izraelita, naowczas mlodym oprowadzaczem po Oswiecimskim obozie. Nie umial wyjasnic. Ow tekst zreszta zniknal gdy w kilka lat pozniej oprowadzalem tam moich krewnych, Finow. Tak hartowala sie mloda, komunistyczna stal- nie zawsze zgodnie z historyczna prawda.
W moim i paru kolegow wypadku nader skuteczna indokrynacja to byla skoro zasililismy akademie wojskowe PRLu.
** Cytuje za programem historycznym BBC TV. Na nich naprawde mozna polegac. Tak jak na opisie wydarzen w czasie kryzysu kubanskiego 1963r,
jaki tam dal emerytowany wysoki doradca sowiecki na Kubie. Moze cie to zadziwi ale JFK naprawde ocalil wtedy swiat jaki dzis znamy. A to z tej przyczyny, ze gdy yankesi sie nadymali, blokowali i szykowali z flota do inwazji Kuby to sowieci mieli tam kilka bomb A taktycznych, w dyspozycji swego tam lokalnego dowodcy- a nie tylko owe rakiety strategiczne, w dyspozycji Kremla, o co szla sprawa. W razie inwazji planowali zniszczyc flote USA, uciec w gory a la Fidel Castro i tam jakos przetrwac. Prosze sobie wyobrazic co by sie stalo gdyby tow. amerykanscy stracili lotniskowiec i kilkanascie tys zolnierzy. JFK przerwal ten nonsens i zapewne zplacil za to zyciem.
A tak ogolnie, antoniusie- zagoscilem na slaskich stronach- ja, herbowy pan ruski i genetycznie Wareg od lat tysiaca, mimo ze pasuje do Slaska niczym piesc do nosa. Sam nie wiem, dlaczego. Moze was troche lubie, Hanysy?
@Marilla pisze:
2011-05-10 o godz. 10:31
Rada jest dobra, ale tylko pozornie. Tak się składa, że większość moich książek jest drukowana czcionką, której oprócz specjalistów znają tylko 80-latki. KLasycy niestety nie byli kiedyś drukowani inaczej. Zmiana na litery łacińskie nastąpiła na początku lat 40-tych, gdy Hitlerowi ktoś doniósł, że to nie jest pismo gotyckie, tylko wymyślone w 1919 roku przez Żyda w Monachium. Wtedy z dnia na dzień przestawiliśmy się w szkole. Mało kto zna jeszcze to „gotyckie” pismo. W druku podobnie usunięto Kochfraktur. Ja czasem koresponduję ze starszą kuzynką w ten sposób, ale piszę „normalnie” a komputer przeinacza na Suetterlin lub Kochfraktur. Zaproponowałem klubowi Mniejszości w Opolu przejęcie mojej biblioteki – odmówili. Po mojej śmierci pójdzie na papier toaletowy (po przeróbce).
@ swiniopasie
na razie nikt waszego państwa rozwalać nie chce – choć Bogiem a prawdą od dawan się wam to należy jak psu kość za wasze nie porozliczane zbrodnie i przbieranie się zbordniarza w szatki rzekomej ofiary. Więc na razie tylko pomarzyć.
Wzruszyłem się na opowieści o nocnych lotach dzielnych radzieckich lotników – powiedz lepiej co za ziółka oni brali że taki łapali odlot….
Każde jednak społeczeństwo ma prawo od oporu wobec władzy, która gwqałci wolność – w tym prawo do samookreślenia o podtrzymania swej tożsamości i tradycji. I nie ma znaczenia czy robi to pałą okutą – jak do 1989 – czy pałą zawiniętą w białą rękawiczkę – jak to się czyni po 1989. Każda taka wladza z czasem traci legitymizację do rządzenia – i powstaje nowy/stary naród – tak jak to uczynili np. amerykańscy koloniści a angielscy wtedy poddani w 1776 r. To najbardziej znany przykład choć nie jedyny. I nie ma co straszyć, ze rozpad państwa prowadzi do nieszczęścia – jest bowiem dokładnie odwrotnie. uznanie pokojowych przemian i apsiracji pozwoliło rozwieść się nie tylko pokojowo ale i w przyjaźni Czechom i Słowakom, teraz rozwodzą się Belgowie – a i mimo wszystko pokojowe i bez żalu rozpadł się ZSRR.
To właśnie gdy starzy imperialiści żłobu i władzy się trzymają – jak Milosevic w Jugoslawi i siła tłamszą uzsadnione a pokojowe aspiracje – wtedy zaczyna się nieszczęście.
Jak na razie warsiawa jest opresyjną dojarnią, która wyciska z poddanych prowincji wszytskie soki a władzy oddać nie chce…..
Galicyjaku, no to jeszcze raz, lopatologicznie:
* Powstanie wegierskie w 1956r bylo okrutne tak jak okrutni byli wowczas czerwoni wladcy tego panstwa. Na kolanach ojca, w wieku lat 9-ciu, ogladalem fotografie w niedzielnym dodatku do komunistycznego L’Humanite: France Dimanche. A tam trupy ubekow(AVO) powieszone za nogi, twarz obsmazana gazeta i tego typu obrazki. Obrazki te widzial ow pilot samolotu bo je wspomnial w wywiadzie. Wiedzial z bezposrednich donosow ambasador w Budapeszcie Andropow, pozniejszy szef KGB i glowny komuch w Moskwie).
To on byc moze wstrzymal kataklizm znajdujac droge wyjscia- spisek z Kadarem. Kadar zaprowadzil porzadek na Wegrzech kosztem ok 2 tys wykonanych wyrokow smierci. Takie sa fakty.
** Ty znajdujesz Terra felix czy tez Shangri-la w malym niezaleznym Slasku. Ja wprost przeciwnie. To male kraiki przesladuja osobnikow postrzeganych jako nie-swoi. Duzy kraj moze sobie pozwolic na tolerancje i wielkodusznosc. Racje ma Kaczynski, ze wasza opcja „autonomii” to wstep do czegos gorszego, byc moze wlasnie judzenia z zewnatrz i rozpadu panstwa polskiego. Dac wam autonomie, hanysy- to zaraz zaczniecie podgryzac goroli, powiecie ze czlowiek co tam u was mieszkal na zakopconym Oberschlesien przez 60 lat to za malo. Zaczniecie zmuszac normalnych Polakow aby uzywali tej waszej smiesznej gwary, godki, jako jezyka panstwowego. Bedziecie jak krokodyl- im wiecej wyrwiecie tym wiecej bedziecie chcieli. Dlatego bije na alarm- was nie przekonam popaprancy ale byc moze ostrzege lokalnych Polakow.
A dlaczego to robie? Jestem przeciez „Polakiem” dopiero od upadku milosciwie nam panujacego na Rusi Cara, od 1917 i wojny bolszewickiej w ktorej partycypowali wszyscy moi. Ty tego nie zrozumiesz ale ja dzis to wiem, ze taka jest moja genetyczna determinanta. Od Boleslawa Chrobrego wzialem ostrogi jako Wareg(skandynawski najmita) w 1033r, przy zdobywaniu Grodow czerwienskich. Ty w tym czasie mieszkales w ziemiance gdzies tam u siebie. Moj wlasny ojciec mordowal dla Polski(jako prokurator) przed, w czasie i po wojnie krotko. Czyli robil to samo co jego starsi, od pokolen. Jak znajde gdzies w sieci to pokaze tu mapke genetyczna dr Skarbek Kozietulskiego, ktora sprawe dominacji Normanow nad Swinskimi Ryjami obrazowo wyjasnia. Ja tam jestem w tej mapce, jako jedna z kropek. Tak wiec nie rechocz glupio, prosze. Mamy tu jednak pewien postep- ja nie chce hanysow mordowac, ja was co jedynie namawiam do rozsadku, do przyjecia opcji polskiej. Nie idzcie hanysy zla droga!
@swiniopas,
Piszesz:
„W moim i paru kolegow wypadku nader skuteczna indokrynacja to byla skoro zasililismy akademie wojskowe PRLu.”
Hopla, czyli z peerelowskim oficyjerem mamy tutaj do czynienia, to w takim razie obywatelu …orze, …..wniku, ….rale(?) proszę o pozwolenie wpisania się Wam do pamiętnika.
Nie mam i nigdy nie miałem nic generalnie do goroli, hadziaji, przedstawicieli jakiejkolwiek nacji, rasy, „klasowego pochodzenia”, czy religii.
Ale trzech rzeczy do dzisiaj w żaden sposób ścierpieć nie mogę, a mianowicie;
a) ciepłego piwa,
b) zimny zołzy, a nade wszystko
c) TREPOW!!!
I tak jak w dwóch pierwszych przypadkach możliwe są jeszcze pewne korektury (a – przez schłodzenie, b– przez podgrzanie), tak ten ostatni jest z kategorii BEZNADZIEJNYCH!
St.szer. w st. spocz.
Klopfer
@antoniusie, problem z mniejszością niemiecką na Opolszczyźnie ( części rozerwanego terytorium Górnego Śląska) jest taki, że większość z nich jest nią tylko deklaratywnie. Przyczyna takiej deklaracji była zasadniczo jedna, a mianowicie ekonomiczna, ponieważ bez problemu mogli ci ludzie pracować za Odrą i dopiero tam w większości (jako mniejszość) uczyli się ( jedni nauczyli, drudzy nie) języka niemieckiego. Stąd też wystąpiły trudności (tak przypuszczam) z przekazaniem twojego zbioru książek w języku niemieckim i dodatkowo wydanych w druku, który dzisiaj nie jest powszechnie znany.
Te moje teorie (ogłoszone ongiś tutaj w druku) na temat mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie zostały ostatnio potwierdzone badaniem socjologicznym, które pokazało, że owa mniejszość w większości posługuje się na co dzień językiem śląskim ( o pardon, to dopiero ma być język). Próba do badań według mnie była jednak zbyt mała i cała prawda wyjdzie na jaw dopiero po opublikowaniu spisu powszechnego.
Żeby nie wyszło z tego, że mam komuś za złe deklarowanie się Niemcem, bo nie mam, wolno mi być Ślązakiem, to wolno komuś być Niemcem w Polsce. Bez większego wysiłku mógłbym być w takiej mniejszości, albo dysponować drugim paszportem (niemieckim) w kieszeni, ale nigdy mi to do głowy nie przyszło. Zresztą, niech mi ktoś pokaże rodzinę śląską, która nie miała ( i nikt tu nic do gadania nie miał) żołnierza w Wehrmachcie i tym samym była już w całości niemiecka, co najmniej kategorii III. Z taką książeczką wojskową w kieszeni śląscy emigranci wyruszali do NRF i nie musieli wymyślać prześladowań politycznych, bo to wystarczyło do otrzymania obywatelstwa. Oczywiście jest to duże uproszczenie, bo życie składa się z ogromnej ilości szczegółów i czasami taka książeczka, mogła być źródłem kłopotów nawet w NRF, o których posiadacz nie miał pojęcia.
też się posłuże metodą cytatów:
*”To male kraiki przesladuja osobnikow postrzeganych jako nie-swoi. Duzy kraj moze sobie pozwolic na tolerancje i wielkodusznosc.” – jak np. ZSRR?
Zawsze uważam, iż WY drodzy Priwislincy z Warsiawy – mentalnościowo i kulturowo jesteście częscią Imperium Carów. Dla wszystkich byłoby lepiej gdybyście tam pozostali. Kto was zapraszał?
Wyście się tylko miejscami chcieli zamienić z Wielkorusami z Petersburga.
**”Kadar zaprowadzil porzadek na Wegrzech kosztem ok 2 tys wykonanych wyrokow smierci. Takie sa fakty.”. Nie watpię, że w Priwislinskim Kraju nadal wielu tak uważa – tu jest ten problem, że powiem, „cywilizacyjny”, który chyba nadal oddziela Azję od Europy (jak mawiał NASZ Metternich: „Azja zaczyna się za moim ogrodem”.)
Kilku takich „zaprawadzaczy porządku” to ja jeszcze pamiętam – z Wujka w 1981 i kilku podobnych. Młodym „patryjotycznym” wilkom z otoczenia Wielkiego Tropiciela Krypto-wszystkiego tudzież Teflonowego Płemieła też się ostatnio wyrywa, że chetnie „zrobią porządek”. Cmentarny. Rocznica zamachu majowego chyba im się na głowę rzuciła. To jest właśnie powód la którego to państwo traci stopniowo legitymizację. Władza, która dopuscza potzrebę profilaktycznego mordowania własnych obywateli na lojalność nie zasługuje. Ale taka widać „warszawska tradycja” – nie tylko od czasów 1944.
***”Od Boleslawa Chrobrego wzialem ostrogi jako Wareg”. A ja wziąłem ostrogi pod Gorlicami w 1915 – od Franza Josefa NASZEGO Kajzera. Pogoniliśmy was warszawiaków w waszych rosyjskich uniformach ale jak slychać tę lekcję wypadałoby powtórzyć, bo nic nie zrozumieli i nic się nie nauczyli….
Galicyjoku, mylisz sie co do Warszawy. Plujesz nienawiscia do Stolycy jakbys nie wiedzial, ze tam nie ma prawdziwych warszawiakow. Holota z Marek i Pruszkowa, zasiedleni przodownicy pracy, kadry czerwone- tak ale nie ci co tam od stuleci mieszkali. Tych rozegnano na cztery wiatry. Nawet moi rodzice to technicznie Bialorusy a matka, po kadzieli Finka. Ty mozesz sobie wyobrazic, ze w PW walczyly po polskiej stronie co najmniej dwie Finki, ur. w Helsinkach i nauczone jezyka polskiego dopiero w 1918r? Pewnie dlatego owa prawdziwa historia mogla sie tam zdarzyc:
Rapsodia Zoliborska opisuje, ze po zwalonych przeslach Mostu Kierbedzia weszli w styczniu 1945r pierwsi ludzie do W-wy. I ze na Placu Wilsona lezal trup niemieckiego mlodego oficera, swiezo zabity. Czego owa ksiazka nie wspomina to fakt, ze nad tym trupem pochylila sie moja wlasna mamuska.
Trup mial na rece zegarek i mamuska kiwala sie nad nim niczym Zyd na kuckach. Ty Niemcu, ty faszysto, tys mi zerwal zloty zegarek z reki przy barykadzie gdysmy z W-wy wychodzili to ja ci teraz twoj zegarek zabiore!
Pokiwala sie z wyciagnieta reka i odeszla, sprawdzic swoje archiwa AK bo to byla kpt WSK AK ps Loretta, czlonkini Sztabu Zywiciela. Gdy wracala to Niemiec dalej na placu lezal. Ale juz bez zegarka.
No i widzisz, taka jest miedzy nami roznica: ja po wojnie male czerwone ksiazatko ale z wychowania nadal kresowy szlachcic. Nie umiem krasc i klamac do tej pory. Twoja kultura plebejska ze wszystkim co z tego wynika.
Klopfer, zaspokoja twoja ciekawosc: st szer. podchorazy zdegradowany w procesie w 1968r(z czego jestem dumny). prez.Walesa kazal mnie zrehabilitowac ale ja taki Ostatni Mohikanin jestem co nigdy z przeszlych dokonan nie czerpalem profitow. Moze dlatego ze mam to szczescie ze nie mieszkam w Pomrocznej.
@swiniopas,
jeśli nie byleś nigdy żołnierzem zawodowym w peerelu (choć zostać nim chciałeś, a to już dla mnie było bardzo be-be i fe), to nie należysz do trepów, „których mam na myśli”.
Klopfer, co za ulga!
Ale moj stryj,starszy brat ojca, byl rotmistrzem przed wojna- trepem
par excellence. Pijanica, jebaka i pojedynkowicz-najgorszy w kawalerii polskiej. A poza tym osobisty kumpel Hubala(Mjr Dobrzanski). Skonczyl
jako starszy wozny w krolewskiej ambasadzie Iraku w Londynie. Pucowal tam Rolls Royce’s.
Sic transit Gloria Mundi.
opowieści o rzekomych heroicznych przygodach w czasie PW daruj sobie – jak juz kiedys pisałem, ktoś kto dla politycznej blagi (nawet „słusznej i uzasadnionej”) wydaje na rzeź bezsensowną miasto i cwierć miliona jego mieszkańców, których nie potrafi obornić – a tak uczyniła AK i jej wojacy – to na sąd i wieczne potępienie zasługują. Chcieli pokazać Adolfowi i Soso krzepę to pokazali…. A teraz „bohaterowie co proch w kinie wąchali” wymachują pamięcią po zamordowanych dla dość przyziemnych celów – np. dotacyjka bo wnuki cierpią po wizycie w muzeum….
czy kto warsiawiak z Mławy czy z Powiśla mnie ganz egal – to i to Priwislinski kraj.
co do jaśńiepanów: nie wypowiadam się. my swojego przerżnęlismy piłą 150 lat temu (a uszy jaśniepana, nad ogniem ze szczeciny opalone, kreishauptmann nasz potem kupił i nieźle zapłacił) więc problem feudalny był rozwiązany, więc ja plebej jestem
mie ino frasuje kogo uwozac za nobliste czysto slonskiego. Nojlepi niech Gorzelik to roztrzygnie. Lostatnio zech przestudiowol strategie jego RASiu i widza ze to idzie w dobrym kierunku. Mozno sie czepic tylko tygo ze ni ma tam szkicu granic Autonomii, ani slowa o strazy graniczny i sluzbach celnych. No i czy nasze emerytury bydom placone ze Skarbu Slaskiego, czy inszego. Tu bydzie sie trza dogodac z „warsiawiokami” – jako pado nasz potomek Habsburgow.
Galicyjoku, to zes dziecie Jakuba Szeli plebejskie to widac i czuc sloma
z dziegciem z butow od ciebie. Zadziwiajace jak to sie sprawdza: sam przeciez kilkanascie lat temu jezdzilem do Krakowka w poszukiwaniu namiastki rodziny. Niby to tez Polska ale juz calkiem inna niz W-wa czy tez Bydgoszcz, nie mowiac juz nic o Gdansku. Pewnie dlatego dzisiaj niewiele macie w Polsce do powiedzenia. Po tym lysym Cyrankiewiczu trudno Jasiom Rokitom z waszych stron sie wybic.
Nie wiem czy to ow rum z sokiem jablkowym czy tez sama nuda, dosc ze zasnalem wczoraj przy ogldaniu slaskiego filmu pt Angelus. Jakies dziwadla ow Pan Majewski uprawia na tle gornoslaskich familiokow. Moze to wam na tym Gornym Slasku imponuje jako post-germanska wysoka kultura ale mnie to nie bawi. Franciszek Pieczka wygra u mnie za kazdym razem. No i ten, jak mu tam- Henryk Maria Gorecki. Bo ja, gdy slucham Sibeliusa to przed oczyma mam jego ojczysta Finlandie. Gdy slucham, z podobnym nabozenstwem, HMG,
to sobie mysle- co on tam robil na tym smierdzacym dymem i postindustrialnym upadkiem zadupiu w tych waszych Katowicach? Skad czerpal natchnienie?
@swiniopasie
no przecie mówię, że to nie Polska tylko cesarska Galicja w granicach obecnego państwa polskiego ze stolycom w warsiawie (czyli ex Kongresówka). A Kraków to też nie prawdziwa Galicja – dołączył do cywilizacji dopiero w 1846 to jest po 70 przeszło latach….
Jakbys do Lwowa jeździł – tak to jest Galicja….
@Śleper pisze:
2011-05-11 o godz. 23:58
Drogi Śleprze!
Próbowałem wczoraj kilkakrotnie ustosunkować się do Twoich słów i wspaniałej wypowiedzi „FFa”. Niestety mój tekst nie znalazł uznania w oczach moderatora. Widać nie dla wszystkich Ślązaków jest przeznaczony blog o kuszącej nazwie „Śląsk coś tam…”. Przestałem walczyć z wiatrakami. Żegnam!
„smierdzacym dymem i postindustrialnym upadkiem zadupiu” – to także MOJE zadupie – lubię takie jakie jest i chyba może właśnie dlatego….
nie będę tutaj WASZYM jechał Zeromskim, który wam coś o śmietniku pisał ale cos na rzeczy jest.
proszę zatem oddać to smierdzace dymem i postindustrialnym upadkiem zadupie a samemu powrócić do pachnących bezem i majem Powązek. Przecież właśnie o to cały czas chodzi. Wąchajcie se te kwiatki na Powązkach, ktoś wam broni? i łapy precz od wszelkich zadupi. One was nie potrzebują, wy ich także – kiedy to kurcze dotrze?
Obwaiam się bowiem drogi Wasze Błagarodie @swiniopasie, iż (cytat z Kingsajz – dobrze oddaje istotę) „oni [zadupia] nie potrzebują nas, nic nie szkodzi, ale my potrzebujemy ich”. musicie kogoś doić prawda, partyzanckie darmozjady? Drogi, koleje czy samochody wychodzą wam średnio – słowiańska głowa nie dobra do pracy i nauki? – więc tzreba z kogoś to wycisnąć?
Najwięcej do napisania (powiedzenia) w sprawach krajowych na blogach POLITYKI, mają niezmiennie Polacy mieszkający po kilkadziesiąt lat na emigracji. Taką perspektywę mają co i rusz niektórzy dziennikarze, którzy radzą jak ma być w Polsce, bo oni gdzieś byli, pooglądali i myślą, że taki ancug (ubranie) będzie tu pasował na nas jak ulał. Nikomu z tych radców nie przychodzi do głowy, że tu wszystko jest w fazie tworzenia, bo nawiązywać nie ma do czego. Państwo powstałe z ruin Europy, z od nowa wytyczonym terytorium, zmienionym składem etnicznym ludności, przeskokiem mentalności feudalnej na dyktaturę komunistyczną i zaraz skok ku budowie nowoczesnych form państwa demokratycznego. W takiej sytuacji zamiast szukać wspólnego mianownika w budowaniu nowoczesności, poszukuje się historycznych zdarzeń, które jakoby były wspólne wszystkim obywatelom tego kraju. Takich wydarzeń oczywiście nie ma i być nie może, więc promotorzy osadzania wspólnoty obywatelskiej wokół kilku zdarzeń historycznych, będą coraz bardziej się dziwić, że ta bajka jest obca dla sporej grupy ludzi i to nie tylko na Górnym Śląsku.
W trakcie repolonizacji Ślązaków po 1922 roku, w repertuarach śląskich teatrów zagościły polskie dramaty ( te pisane oczywiście), które były zupełnie niezrozumiałe dla tutejszej widowni ( za chwilę będzie odpowiedź, że z powodu słomy wystającej z butów lub coś w tym rodzaju), więc sale pustoszały w trakcie przedstawień ( może i niektórzy zasnęli). Film Majewskiego o grupie okultystycznej z Janowa ( dzisiaj dzielnica Mysłowic), jest dla miejscowych zrozumiały ( choć nie są zapewne takimi inteligentami jak niedoszły oficyjer goszczący na blogu), a postacie tam występujące znane i żywe jeszcze do niedawna. Żaden gorol nie ma tego obowiązku oglądać i wysilać pustej mózgownicy, bo i tak nic nie wyduma.
Sleperze, zadziwia twoje podejscie do Slaska jako unikalnej krainy w swoim rodzaju, niepowtarzalnej. Otoz tak nie jest bo ja wlasnie stukam te slowa w 6 pokojowym domku gdzie sam mieszkam. Wrocilem z ogrodu gdzie pilnuje paru buraczanych listkow zasianych w marcu z nasionek z Polski i obzeranych przez slimaki. Za plotem mam najczystsza rzeczke w Anglii i widze tam bazanty i dzikie kaczki. A najdziwniejsze, ze pod stopami mam kopalnie wegla, juz nieczynna. Mieszkam na skraju tzw Potteries czyli regionu ktory caly swiat zaopatrywal w ceramike, slowo polskie SPODEK bierze sie od fabryki Spode ltd w poblizu. Otoz tutaj jeszcze 60-lat temu bylo ekologiczne pieklo, dymily wszedzie kominy do czego potrzebny byl im wegiel pode mna. Ja chcialbym wam o tym powiedziec, hanysy i dac wam nadzieje, ze moze by u was lepiej.
Malo tego, nawet pilka nozna podobnie entuzjazmuje tutejszych jak na Slasku. Wlasnie jutro jest swieto, pewnie polowa wiochy wyjedzie do Londynu na Wembley. Final Pucharu Anglii i moja wiocha bedzie sie kopsac
z Manchester City. Tamci maja pieniedzy jak lodu bo naleza do saudyjskiego ksiecia. My mamy za sponsora zebraka co ma co jedynie ok 5 mln funtow kolo dupy. Ale jest duch w tej druzynie i pewnie im dokopiemy.
Juz sie czuje tu swojakiem a przeciez dopiero jesienia ub.roku porzucilem swoja „baronie” nieopodal krolewskiego palacu Hampton Court, w Londynie. I tak mowie mojej Mondrusi, ze nawet gdy posiade ow zxameczek we Francji o ktorym marze, to ja tu juz chyba do smierci pozostane. Baron cyganski powinien sie ruszac ale mnie na tym tutejszym niby-Slasku jest dobrze.
Galicyjoku, mam dla ciebie wirtualny prezent- Lyzki Hitlera. Obejrzyj sobie, poliz i ucaluj na ekranie. Niestety do reki bym ci nie dal skoro zes rezun z Lodomerii. Oto one: http://s269.photobucket.com/albums/jj51/swiniopas/?action=view¤t=AusHung5a.jpg
Zauwaz punce: VMS (Victor Meyer silber- nadworny wiedenski zlotnik, wyrabial rzeczy tylko dla ludzi z najwyzszej polki). Diana z gwiazda na glowce- to proba srebra w XIXw. No i wreszcie to w srodku: malzenski conjoint herb rodzin de Worms i Rotszyldow(austriackich), plutokratow Wiednia- to im twoj dziadunio w kamaszach slugiwal. A skad tutaj Hitler?
To proste- wyjawie ci najwieksza tajemnice twojego Fuhrera. Ta mianowicie ze on sam byl Zydem, po tatusiu-mlodym Rotszyldzie. Przypuszczam, ze mamuska Adolfa, panna Schicklegruber, tak brzydko zepsuta przez mlodego Rotszyldowica, zostala owczesnym obyczajem oddalona z palacu. Wziela odprawe w srebrze a ze sie w jej domu nie przelewalo to srebro poszlo do lombardu. Jakim sposobem wyrwal je z Austrii Ukrainiec z Texasu, tego nie wiem. Wiem tylko, ze wskutek niedawnego kryzysu finansowego w USA ono wyplynelo na ebayu i ja caly ten zestaw sztuccow kupilem. Heil!
@antoniusie, nie rezygnuj tak łatwo z powodu porażki w publikacji swoich przemyśleń, bo nie wydaje mi się, ażeby twój tekst (zawsze zrównoważony) był powodem do odrzucenia przez moderatora. Sam tu kiedyś pisałem takie kawałki, które i mnie dziwiły jak je przeczytałem po opublikowaniu na blogu Jana. Tu są dyskutowane problemy autentyczne i nie wydumane, a autorzy wypowiedzi mają zróżnicowane poglądy na poruszane tu tematy, więc czasami iskrzy. Lepsze to niż spijanie sobie z dziobków i międlenie w kółko o tym co jakiś pacan powiedział pacance itp. Wbrew pozorom w Polsce dzieją się ciekawe rzeczy, ale te informacje trzeba szukać samemu, bo szklane media interesuje tylko wąchanie kupy w nachtopie. Jan na szczęście jest reporterem i od czasu do czasu dostarcza prawdziwej strawy na piśmie i blogu, a my kibole możemy sobie wyrwać trochę krzesełek i walić nimi w klawiaturę. Niby robimy to samo co większość dziennikarzy w mediach, z tym że my walimy się między sobą i krzywdy żadnej nikt nie ma. Bo kto nas czyta? I niech tak zostanie.
Pozdrowienia
Swiniopasie… a mi sie zdowo, ze to nie City ino United mo za sponsora „emirates”?. A co do pana Galicyjoka, to dej se pokoj. W „prywislanskim kraju” i u nos na Slasku pelno szajbusow. Nojlepszy dowod z miasta Torunia. Szajbusy z PiSu chcom ulicy Gosiewskiego.
Jo naczelny krupniok apeluja do moderatora (czy jak mu tam): karlusie lub frelko, niy sekuj mi tu @andrzeja52, @antoniusa i innych, co majom insze zdanie łod ciebie. Do tyj pory dopiyro jedyn gizd @murator szkryfnoł tu ło szczylaniu nom w łeb, ale jakoś żodyn łonczas tego niy wytrzas tego z blogu.
Pozdrowienia
Franek, Emirates to Arsenal a Man City to bodajze Bahrein finansuje.
Nasz wsiowy zebrak nie taki zebrak, jak myslalem. Widocznie rum mi na slipia zaszkodzil wczoraj. Ten dziadek ma 500 mln funtow a nie 5, bo za piatke to on moze co jedynie jednego sredniej klasy swiatowej pilkarza se kupic.
Dzisiaj dokopiemy do zyci arabom, zobaczysz!
@swiniopasie
dzięki za prezent ale co z nim począć? ani się nim nie podrapię ani swinkom nie zamiąszam…
kule przeciw czarownicom odlać (a może na orła białego? – będzie na obiad?)
a czy Fuhrer miał może kota? prawdziwy wódz pownien mięc jakieś zwierzątko….
wasz Fuhrer miał przed wojną Kasztankę – ale to takie nieporęczne… no i gdzie tego Inciatusa Priwislinskiego potem pochowano? na Wawelu nie widziałem…
Świetny, niezwykle ciekawy tekst o „śląskich” noblistach. Jedna uwaga o genialnym Węgrze, Edwardzie Telleru, wspomnianym w Pana tekście: historycy nauki i technologii dość zgodnie uznają go za współtwórcę, a nie „twórcę” bomby wodorowej. Drugim współtwórcą był geniusz z Lwowa, Polak Stanisław Ulam.
Widzisz karla (chojrak), Francika trzeba szanować, bo wie czego ty nie wiesz w tym twoim 5 pokojowym apartamencie. I cóż ci młotku po tym , skoro nie masz dylematu podczas porannego wyjścia po gazetę, kiedy zastanawiasz się w drodze do domu, co też za gość ci się ukłonił, a nie ma sposobu rozwikłania tej tajemnicy jak to, że on cię zapamiętał z jakiegoś powodu. Z jakiego? Diabli wiedzą, ważne że nie napluł ci w twarz. Dokopać to sobie możesz osobom z twojego otoczenie ( jak ci pozwolą), a innych zostaw ćwoku w spokoju.
Jo tak pisza po szkockim złocistym napoju.
Pozdrowienia
Galicyjoku, spiesze powiadomic ze Fuhrer mial ukochanego psa-owczarka alzackiego, ksywa Blondi. To na nim wyprobowal trucizne nim ja sam zazyl w swym bunkrze. Incinatus faktycznie dochrapal sie pozycji senatora ale ja wole juz Bucefala bo wisi jego grecka srebrna podobizna u mnie na scianie. Calkiem frechowna. Kasztanka umarla smiercia naturalna na emeryturze gdzies tam w polskiej stajni. Tym wlasnie sie roznil Komendant z Fuhrerem.
Za to ja mam prawdziwego pierdolca bo oddalem moja kotke Florencje sasiadom gdy sie przenioslem z mojej Baronii na wioche. Kotka bardziej kochala miejsce niz mnie a ja nadal do niej moge przyjechac bo Baronia nadal moja. Najgorzej o mnie swiadczy jednak to, ze kiedys mialem w akwarium dwie piranie>Stalin i Lenin im bylo. Kiedys wrzucilem tam zdychajaca zlota rybke- Stalin podplynal, klapnal raz paszczeka i pol rybki zjadl za jednym razem a pol opadlo na dno.
Aha, wczoraj Murzyn z Wybrzeza Kosci Sloniowej strzelil naszym gola i nas pogrzebal, dzis tu zaloba.
Sleper, ty nie masz zdolnosci honorowej wiec daremne twe trudy- nie mozesz pana ruskiego i polskiego obrazic.
P. Marek Rostocki>> Edward Teller to zaden Wegier tak jak Ulam to zaden Polak. Obaj to Chazarzy aka pseudo-Zydzi wywodzacy sie z Miedzymorza.
To genetyka i jej wplyw na szare komorki, sprawila ze oni dokonali tych rzeczy bez wzgledu na to gdzie sie rodzili. Nawiasem mowiac, byl tam jeszcze trzeci „Polak” w tym projekcie Manhattan ale nazwiska nie pomne. Wzial Nobla bodajze z fizyki teoretycznej, umarl w Londynie. Szukajac nazwiska w angielskiej Wikipedii o malo sie nie posikalem ze smiechu: Teller i Ulam zglosili ponoc Patent na bombe termojadrowa. To moze i ow notoryczny Zyd-chemozabojca cytowany wyzej, Fritz haber, tez mial patent i bral reichsmarke od kazdego zagazowanego angielskiego zolnierza?
jak czytam wynurzenia – radiomaryjne w formie i treści – kolegi @swiniopasa na temat „prawdziwej” chazarskiej narodowości takich ludzi jak Teller, Ulam czy Faber (który nigdy się swego pochodzenia nie wypierał a zmarł płynąc do Jerozolimy – ale zawsze uważał się za niemieckiego „patriotę” i nacjonalistę, czego nawet własna żona nie mogła mu wybaczyć). To dorzuć kolego jeszcze kolejne nazwiska: Max Hagen, Ernst Kantorowicz (z Poznania) jeszcze Tuwima, Leśmiana, Brzechwy itp., itd….
jak to czytam to się tylko zastanawiam gdzie się podziali poprzedni właściciele tych sztućców, które mi tu łaskawie oferujesz? co z nimi zrobiliście zanim wam te sztućce „podarowali” jako wyraz wdzęczności? w której stodole mamy ich szukać?
sprostowanie: chodziło mi o Maxa Hardena (nie Hagena) – sorry….
Galicyjoku, to dorzuc jeszcze Adaske Mickiewicza po matce Majewskiej( z matki obcej…) i Juliusza Slowackiego po matce Salomei(juz nie pamietam jak jej bylo ale tez na pewno frankistka). KK Baczynski tez sie klania i nie zapominaj o Wieszczu II Wielkiej Emigracji- K. Wierzynskim. Moze i geny tu byly w robocie ale ja mysle, ze glownie spiritus loci, jaki panowal na Kresach.
SZANOWNY PANIE REDAKTORZE DZIADUL,
Pańscy moderatorzy usuneli (nie po raz pierwszy) poniższy mój wpis,
w którym CYTOWAŁEM(!) fragment opinii swiniopasa o samym sobie (08:08)
Oczywiście teraz wygwiazdkowałem wyraz, którego on sam użył, aby nie dać najmniejszego nawet powodu(?) do kolejnej kasacji!
2011-05-15 o godz. 09:57
@swiniopas,
piszesz;
„…ja mam prawdziwego *********…”
Udowodniłeś tym, żeś prawdziwie polski szlachcic!
Szczerość i samokrytyka, do tego plebs nie jest zdolny.
PANIE DZIADUL, jeśli już nawet cytaty zwrotów akceptowanych tutaj jeszcze dwie godziny wcześniej, są powodem do „kastracji” tego bloga to,
zwijejcie sam tyn lyjant i łotworzcie sie sztand z grincojgiem!
Może tam dopiero bydzie wiyncy (w ogóle coś) los?!
Klopfer, bylo sie tak brzydko nie wyrazac.
Wszak sam wiesz chyba, ze co wolno wojewodzie…
Chopy i niywiasty, dejcie już pokoj nastympcy @muratora, bo ino mu podbijocie jego ego.
Jan dał nam piękny temat do dyskusji, a tu wpakował się ciul z emigracji i wszyscy się nim zajmujemy. Dość tego, niech sobie pisze sam do siebie.
Ciekaw jestem, co też myślicie o przyszłym centrum nauki na Śląsku i jakiego wybrać patrona(kę) dla tej placówki. Jak na razie zaproponowano oficjalnie Marię C-S, ale jest też kontrpropozycja, ażeby patronką została druga Maria, ta urodzona w Katowicach. Jan przedstawił jeszcze kilka innych sylwetek naukowców z Noblem w kieszeni, urodzonych na Śląsku, więc może ktoś ma inną propozycję?
Choćbym nie chciał, muszę znowu wprowadzić stary/nowy temat dotyczący tożsamości i historii Ślązaków. Tym razem sprowokował mnie poseł PiS Jerzy Poloczek, który daje w dzisiejszym Dzienniku Zachodnim głos. Rozpoczyna oczywiście od kopania po kostkach Gorzelika, któremu chyba zazdrości, że bez protekcji kościoła i podlizywania się prawicowym liderom partyjnym, zdołał przebić się do społecznej świadomości. Gość pójdzie zapewne na emeryturę z parlamentu, bo jego przyszła V kadencja wydaje się niezachwianie pewna. Ale dam spokój, nie będę się czepiał, bo ktoś może pomyśleć, że mu zazdroszczę tej „kariery”. Niech ma.
W udzielonym wywiadzie czepia się wieńca w śląskich barwach złożonego przez RAŚ pod pomnikiem w rocznicę wybuchu powstania domowego na Górnym Śląsku (zapomina dodać jak potraktowali wieniec „łysi”, podzielający jego poglądy). Potem przechodzi do oskarżeń o manipulowanie historią przez Gorzelika, bo jego wersja (Poloczka) jest bardziej prawdziwa. Otóż w tej wersji pan Poloczek mówi do dziennikarza, że Śląsk był pod zaborem niemieckim i nakłada na to polskie kalki z rosyjskiego zaboru, ponieważ środowisko które reprezentuje przekłada historię Królestwa Kongresowego na cały obszar dzisiejszej Polski. Gdyby to mówił ktoś z Żoliborza, to ja bym się nie dziwił, ale Poloczek urodził się i wychował w Piekarach Śląskich gdzie po jednej stronie Brynicy się godo, a po drugiej już mówi i historię zna się z opowiadań rodzinnych. Jego polonocentryczne spojrzenie na Górny Śląsk ( w tym przypadku na powstania) nie pozwala na ujrzenie drugiej strony tego konfliktu ( podsycanego wówczas przez Polskę) i dopuszczenia jej do głosu, który nie był obecny przez kilkadziesiąt lat. Ten drugi głos w tej sprawie poseł nazywa manipulowaniem historią i antypolskim działaniem. Dech zapiera jak się to czyta.
Pozdrowienia
urodził się gdzie urodził
ale szkółkę skończył bogoojczyźnianą i polską
i w bogoojczyźnianej partyji uczestniczy.
(dziś do pracy jadąc w radiu usłyszałem, iż wycieczka uczniów z Kaszub została przez przewodnika w tzw. Muzeum Powstania wiadomo-jakiego przywitana: macie niemiecką flagę [czy coś takiego]. Wycieczka miała istotnie proporzec z barwami Kaszub….
coż można na to?…
Może i dobrze się stało. Po co przyzwoici ludzie łażą w takie miejsca…
Zla wiadomosc dla Hanysow: tak pisze gdanski genetyk o was w wywiadzie udzielonym Gazecie Wyborczej(http://wyborcza.pl/1,75476,6864770,Wszystkie_geny_Kaszubow.html)
Badania genetyczne populacji z różnych regionów Polski wykazują dużą jednorodność populacji polskiej jako całości, słowem praktycznie nie ma genetycznych różnic między współczesnymi Polakami z Mazowsza i ze Śląska. Naukowcy przypuszczają, że spowodowała to druga wojna światowa, masowe przesiedlenia Polaków, Niemców, Ukraińców, eksterminacja Żydów.
Dodalbym do przyczyn przemarsz zolnierzy radzieckich jak tez intensywna wyprzedaz hanysow do heimatu przez tow.Gierka. Tak czy owak- mozecie sobie pierunowac i fikac koziolki alescie pod skora ci sami co Swinskie Ryje z Warsiawki.
to nie geny….
to genius loci
plus charakter i kultura (cywilizacja?)…
@Śleper, co do patrona śląskiego centrum nauki, to nie widzę lepszej kandydatki jak Maria Goeppert-Mayer. Nie dość że była wibytnym naukowcem, to w Ameryce pomagała Ślonzokom , nie zapomniała skąd pochodziła.
Niejakim Polaczkiem sie nie przejmuj. Jest większy problem. W piątkowej wyborczej był artykuł o kłopotach ze spisem. GUS nie ma pieniedzy, takie jest przynajmniej oficjalne wytłumaczenie i nie wysyła rachmistrzów. Urzednicy GUS-u twierdzą , że potrzebne dane mogą otrzymać z innych instytucji. Tylko jak sie dowiedzą jakiej kto jest narodowości?. Ktoś nas chce znowu wy….ć. Jest to manipulacja i fałszowanie wyników spisu.
————————————
Tekst o spisie został w piątek wycięty.
Pozdrawiam
@Śleper
/ po 1922 roku, w repertuarach śląskich teatrów zagościły polskie dramaty /
Po 90 latach od tej pory, nadal nie ma śląskich dramatów nadających się do wystawienia (za M.Smolorzem, żeby nie było). Może coś przyniesie konkurs Villqista na jednoaktówkę godaną.
/Jo naczelny krupniok apeluja do moderatora/
Moderatorem jest tu Gospodarz..
@Andrzej52
/Tekst o spisie został w piątek wycięty./
Może poszukaj dokładnie, zamiast organizować pseudospisek?
@bartoszcze pisze:
2011-05-17 o godz. 08:54
***Moderatorem jest tu Gospodarz..
@Andrzej52
/Tekst o spisie został w piątek wycięty./
Może poszukaj dokładnie, zamiast organizować pseudospisek?***
Zaintrygował mnie komentarz „bartoszcze”. Robi wrażanie człowieka, który wie co w trawie piszczy. Wskazał na gospodarza blogu jako moderatora, czyli Pan Redaktor jest sobie sam sterem, żaglem, okrętem , kapitanem i … nie będę dywagował, co się czasem przyczepia do okrętu i mówi: „Płyniemy”!
Już wiem, kto tak pokochał „świniopasa” i nie dał mi szansy na ripostę na chamski i pogardliwy stosunek do Śląska i Ślązaków. Nie muszę winić anonimowego moderatora, który pewnie pracowałby w pocie czoła za marne grosiki, a tu „self service”, brawo!!!
Nie jest to teoria spiskowa, i nigdzie nie muszę szukać tekstu, jak sugeruje bartoszcze Andrzejowi!
Trzykrotnie mój komentarz był zaopatrzony w formułkę, że „…czeka na akceptację…”, nie został jednak wycięty, bo nawet nie został „wcięty”. Nie były to genialne i wiekopomne myśli, więc szkoda dla narodu (śląskiego?) niewielka, mam jednak żal do Gospodarza, że nie zaszczycił mnie nawet jedną linijką z zarzutami, co robią niektórzy gospodarze blogów. To przecież tak niewiele wysiłku kosztuje, a jak polepsza stosunki międzyludzkie, gdy człowiek czuje się szanowany przez drugiego człowieka.
@Bartoszcze, z całym szacunkiem, ale jak nie wiesz o co chodzi to nie pisz głupot pod moim adresem. Chodziło mi o mój wpis z piatku na temat spisu, który wisiał kilka godzin w antryju, a potem zniknął.
Antryj – przedpokój, poczekalnia po Twojemu
@bartoszcze, osobiście nie oczekuję od śląskich pisarzy i teatrów dramatów, bo tych nienapisanych było wystarczająco dużo. Jeśli idzie o fakty, to „Stary portfel” i „Senator” Stanisława Bieniasza są wystawiane w teatrach, więc mijasz się tu z prawdą. „Cholonek” (tu raczej dramatycznie wyśmiewane są nasze śląskie przywary) Horsta Eckerta jest wystawiany nieprzerwanie od kilku lat w katowickim teatrze Korez i bardzo trudno zdobyć na ten spektakl bilety. Osobiście czekam na śląskiego Hrabala, a nie na dramaturga obnoszącego się za śląskimi ranami.
@Andrzej52, to typowo polskie podejście: najpierw róbmy,a potem się zobaczy czy damy radę. Skoro nie było na porządny spis powszechny pieniędzy, to po jakiego gwinta się do tego zabierano. Przecież niemałe pieniądze zostaną i tak wydane, a wynik będzie zaciemniony ( nie tylko w kwestii deklaracji śląskiej). Jak tu mieć zaufanie do takiego państwa, które ma za nic ludzi, którzy zainwestowali w ten interes ( mowa o ludziach prowadzących spis), a teraz zamiast zarobku mają figę z makiem.
Pozdrawiam
@Antoniusie, ja też miałem nadzieję, że Redaktor po naszych protestach, i to na innym blogu, napisze chociaż kilka słów wyjasnienia, tym bardziej że problemy na tym blogu ciagna sie już jakieś dwa miesiące, od sławnej modernizacji. Gołym okiem widać, że liczba komentarzy spada, dawni śląscy blogowicze gdzieś przepadli, a może się ich też wycina? Wyglada na to, że nikomu nie zależy na istnieniu tego blogu (nie mam na myśli blogowiczów).
Śleper, pieniędzy na spis brakuje, ale na reklamy w TV przed spisem były.
Można się usmiać, ale w pewnym radiu reklamuje się firma od gulikow z mojego miasta, tak jak by było można podłączyć się do konkurencyjnego gulika. Wszystko stoi na głowie.
Pozdrawiam
Hanys antonius uzala sie, ze: wyrazam „chamski i pogardliwy stosunek do Śląska i Ślązaków”.
A nie mowilem, ze z wami nalezy rozmawiac co jedynie na kleczkach? Przynajmniej tego
oczekujecie a tu niestety, bez wegla mozna sie obejsc i stanowicie co jedynie dziwna zbieranine
ludzka zamieszkala na smietniku post-industrialnej Europy.
Wezcie przyklad z Walijczykow. Podczas gdy Szkoci doja Anglikow co rusz straszac swoim
odejsciem oraz innymi aktami sprzecznymi z cywilizacja to Walijczyk nie rzuca srubami
niczym Hanys ale udaje spolegliwego poboznisia. I na tym niezle wychodzi.
A co do owego chamstwa to przypomne, ze szlachta rosyjska zwykla sie zwracac do swoich
chamow per „skotina”- czyli doslownie, ty bydlaku. Ja takiej niegrzecznej formy nie popieram.
Czulym na punkcie swej wyjatkowosci Hanysom polecam ta oto strone:
http://medievalgenealogy.republika.pl/editorial.htm
Znajdziecie tam kto byl waszym panem te male tysiac lat temu: Komes Magnus wroclawski,
syn samego angielskiego Haralda. Poniewaz ja w owe czasy zapewne nosilem za nim kase wiec
uwazam ze zwracam sie do Slazakow w sposob nader odpowiedni.
Odkrylem pierwej na blogu Pana Szostkiewicza, ze na lamach Polityki, wsrod skruszonych post-komuchow, uwila sobie gniazdko niezla banda kontestatorow- Hanysow. Skad oni tutaj? Pewnie stad skad i ja- wychowali sie na tym pismie w czasach komuny, inteligencja techniczna. W stazu czytelniczym jednak mnie nikt tu nie pobije bo ja pamietam jeszcze jako uczen, gdy kupowalem w kiosku Ruchu Polityke szerokoplachtowa, nudna niczym gazetka scienna i redagowana w 1962r jeszcze przez owego Izraelite o przybranym pieknym nazwisku polskim- Zolkiewski. Pozniej przyszedl czas chwaly i ja to pamietam, ze bodajze p. Passent zauwazyl kiedys na ostatniej stronie, ze cos jest na czasie skoro wracal samolotem z Katowic w czwartek rano i kazdy, doslownie kazdy pasazer obok otworzyl sobie swiezo kupione lamy tego pisma by poczytac w drodze do centrali. Czyli ze Polityka miala potezny wplyw na ksztaltowanie swiadomosci Hanysow.
Co z tego zostalo po latach? czytalem z ciekawoscia ksiazke przywieziona mi na Swieta Bozego Narodzenia przez zone, warszawianke co gardzi emigracja i woli robolic w PAN niz byc tutaj moja krolowa. Ksiazka- Panegiryk na czesc Polityki, na pol-setke jej urodzin. Ciekawie sie czytalo to co znalem z autopsji ale porzucilem gdzies kolo lozka gdy przyszly lata Wolnej Polski. Jakos klopoty i potyczki redakcyjne juz dla mnie stracily znaczenie.
Wizjoner- Prezes kaczynski wypowiedzial sie o Hanysach nie na kleczkach. Zagdakano go glosami z tego grajdolka. Postanowilem wiec i ja szturchnac kijem Hanysa. Napisalem o moim spotkaniu po raz pierwszy ze Slaskiem w 1966r latem, o Niemrze na brudnym deszczu gardlowo cos chrypiacej w centrum Katowic. O stole do bilarda, mym lozu bolesci w garnizonie, na ktorym spalem. Lozu, ktore sluzy okazyjnie warcie do obslugi seksualnej mlodych hanysek tamze. Zdziwilby sie wspoluczestnik owej podrozy w Pomroczna, inny mlody bog tamtych czasow- dzisiaj pplk dr med Waldek S. Pewnie by tu objasnil owe wrzaski ugodzonych bolesna prawda Hanysow jako jakies schorzenie nerwowe czy tez inna patologie lokalna. No ale tak bylo.
Jesli bedzie zapotrzebowanie to opisze inna Niemre z Obershlesien, spotkana juz tutaj, na mojej „baronii” nieopodal krolewskiego Hampton Court. Udalo sie jej ujsc losowi z piecsiedziesieciu sowieckimi bojcami gdzies w rowie ale nie uszla mego gniewu.
jako, ze moj komentarz po slasku zniknal, pisze wiec w poprawnym jedynie jezyku, ze zona pewnego pasterza trzody chlewnej nie bez przyczyny woli mieszkac osobno, bo i jego zwierze domowe zwane kotem odwrocilo sie do niego tylnia czescia ciala i zeby nie mscil sie za to wszystko na osobnikach plci zenskiej pochodzenia niemieckiego, ktorych przedstawicielki nie byly chetne do wymiany z nim plynow ustrojowych na pewnym stole w latach 60-ych 20-ego wieku w Katowicach.
@Marillko a co żeś Ty myślała, że na blogu o Ślonsku bydziesz szkryflać po naszymu? Dziołcha łopamiyntej sie, nima żodnego narodu ślonskigo ani jynzyka, tu bez 700 lot była czorno dziurz a potym prziszły nasze wybawiciele poloki i zrobiły raj. A nos,jak Indianerow, pozawiyrajom w rezerwatach i bydom wycieczki z Unie łoprowadzać. Tu mosz szkryflać w cudzym, polskim jynzyku i najyżdżać na Ślonzokow, wyzywać jich łod bele jakich, możesz nawet tak jak tyn łod wieprzkow używać hitlerowskich pozdrowyń. Ale ni możesz sie prziznać żeś je Ślonzoczka. Trzim sie. Niy wiym czy mi puszczom tyn wpis, bo łon do „Linii partii” niy pasuje.
@Marilla, spróbuj jeszcze raz, ale przed „dodaj komentarz” skopiuj tekst do „schowka, bo może się znowu zdarzyć, że wysiłek był daremny. Niestety, po modernizacji blogów POLITYKI jest gorzej niż przed tym wiekopomnym dziełem. Właściwie zacząłem tłumaczyć twój post na śląski, ale zrezygnowałem, bo bardziej mnie ciekawi twoja interpretacja. Jak się ukaże, przedstawię swoją.
Pozdrowienia
@ swiniopas pisze: 2011-05-18 o godz. 11:32
ale Ty pierdzielisz od rzeczy,
pewnie dlatego i Hanyski i żona woli z innymi
Wróciła jak bumerang sprawa tzw. „mniejszości polskiej” w Niemczech w związku z 20-tą rocznicą podpisania traktatu o stosunkach sąsiedzkich. Prezes jednej z około 900 organizacji polonijnych w Niemczech znów się produkował na łamach Angory. W zasadzie powtarzał tylko te same uwagi jak w lutym b. r., wykazując tę samą ignorancję. Nowy jest tylko element – Jego związek odmówił udziału w uroczystościach, bo obraził się na państwo niemieckie. Jest mi przykro, że nie nauczył się niczego, bo próbowałem mu pomóc w zrozumieniu zawiłości prawnych związanych z tym problemem. Otrzymał mój e-mail za pośrednictwem jego sekretariatu, ale nie skorzystał z niego, może nie przeczytał, albo jest niereformowalny! Załączam mój mail, aby bezstronny czytelnik mógł zobaczyć, że naprawdę chciałem mu pomóc, niestety bez rezultatu. List jest polemiką z jego atakiem na moje wcześniejsze uwagi w Angorze (list czytelnika), gdzie ujawniłem moje wątpliwości wobec jego tezy, że „Polacy w Niemczech mówią jednym głosem”, co z natury jest mało prawdopodobne przy 900 organizacjach (gdzie kucharek 6…). Tak się składa, że ja bazowałem na informacjach pochodzących od jednej z tego prawie tysiąca organizacji, nie wyssałem niczego z palca. Nie chcę kontynuować ping-ponga w Angorze, bo chyba sprawa nie jest aż tak ciekawa. Na blogu Polityki, który w haśle ma sprawy bliskie Śląskowi, w którym żyje znaczna część „mniejszości niemieckiej” w Polsce, mam wrażenie – może być miejsce dla takiego długiego wpisu. Może się nie spodoba gospodarzowi lub swiniopasowi, wtedy się nie ukaże – mówi się: „Trudno!” W przypadku zainteresowania ze strony blogowiczów służę dalszymi informacjami.
Od: XXXXXXXXX
Wysłano: Montag, 7. Februar 2011 23:55
Do: rodlo@rodlo.org
Temat: Mówienie jednym głosem – proszę przekazać panu W.
Do Pana Marka Wójcickiego,
Prezesa Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła
Trochę dziwi mnie „zdziwienie” prezesa, ale dziwić się mogą ludzie z bardzo różnych powodów, na tym polega wolność. Zgadzam się w pełni ze zdaniem prezesa, że nie da się sensownie dyskutować z ignorantem, niestety ja mam dokładnie takie odczucie, gdy czytam „wyjaśnienia” prezesa. Wobec tego nie dyskutuję, tylko spróbuję wyjaśnić!
Pierwszy zarzut odnosi się do osoby i osobowości pewnego mecenasa, obywatela niemieckiego, z Polski rodem, „mit Migrationshintergrund”, dorabiającego się w Berlinie (Stefana Hamburę). Spotkałem się z jego „profesjonalizmem” kilkakrotnie. Cenię go za to, że mimo trudnego dzieciństwa potrafi poznać bezbłędnie, gdzie i na jakich sprawach można się obłowić. Ostatnio włączył się do spraw odszkodowań za katastrofę Smoleńską (duże pieniądze) a wcześniej do odzyskania majątków stowarzyszeń polskich, skonfiskowanych na podstawie dekretu wojennego Goeringa (ogromne pieniądze, jeśli się uda). Nawet mu życzę powodzenia w tej sprawie, miałem tylko wątpliwości, która ze stu kilkudziesięciu organizacji polonijnych jest spadkobiercą przedwojennych, ale to nie moja sprawa. Mówienie jednym głosem, zanim rząd niemiecki pomyśli o odszkodowaniach, to banał. Chcę dożyć rwetesu w przypadku sukcesu przy podziale łupów. Odzyskanie majątku jest realne, Niemcy dopiero niedawno spłacili daniny za pierwszą wojnę, odpoczną a potem zabawią się „weimarowsko”, gdzie faktycznie legalnie istniała mniejszość polska w granicach Republiki Weimarskiej. Niestety nastąpiły „drobne” przetasowania geopolityczne i uchwalono nową ustawę o mniejszościach, w której nie wymieniono polskiej. Na niektórych terenach mniejszość stała się większością po likwidacji tej większości (np. Pomorze) itp. Zmieniła się istotnie baza do rozważań nad rozwiązaniami prawnymi. Automatyzmu nie ma i nie może być. Nie da się koła historii kręcić bezkarnie wstecz. Jeśli przeoczyłem w niemieckiej ustawie (jako laik – niejurysta) określenie „polnische Minderheit” to proszę pana prezesa o wskazanie odpowiedniego artykułu ustawy. Mam ją na twardym dysku.
Podejrzewam, że mało kto tak dobrze życzy Polakom zarówno w kraju jak i tym, którzy tak strasznie cierpią w kraju odwiecznego wroga. Stąd pomawianie mnie o antypolskie działanie jest absurdalne. Mnie różni od prezesa pewnie wiele, ale na pewno fakt, że nauczono mnie czytać ze zrozumieniem, a pana prezesa to ominęło. Czytaliśmy przecież te same teksty prawne: Dekret Goeringa, obowiązujące ustawy polskie i niemieckie na temat mniejszości narodowych i etnicznych oraz traktat o wzajemnych stosunkach z 1991 roku. W Google’u przyjrzałem się dokładnie rezolucji Rady Europy i nigdzie nie sugerowałem tej Radzie niczego, ani panu prezesowi – gdzież bym śmiał!
„Po drugie, pan XXXX sugeruje, że Rada Europy w sprawie polskiej mniejszości w Niemczech nie wypowiedziała się jednoznacznie”.
To zdanie jest nieprawdziwe. Mogłem tylko napisać to co również zauważył prezes:
” że Rada Europy (…) pozostawia sprawę uznania pewnych grup o obywatelstwie danego kraju do decyzji poszczególnych rządów” – brakuje po wyrazie „kraju” – za mniejszość narodową lub etniczną.
Oba istotne kraje to uczyniły i zdefiniowały to pojęcie, polska ustawa nawet precyzyjniej przy określeniu wymaganego czasu pobytu na terenie Polski.
Cały następny rozdział (chyba nazwany pierwszym) to stek bzdur i pobożnych życzeń oraz miszmasz pojęć „wypędzonych” z „mniejszościami”. Co ma piernik do wiatraka? Rodzina Pana Hambury dzielnie walczyła o „prawo do wypędzenia” z Polski i żegnała Polskę ze łzami szczęścia w Friedland, on raczej nie powinien uważać siebie za jakąś mniejszość (chyba tego nie robi?). Komentarz nieprawidłowości zająłby kilka stron, więc przejdę do „po trzecie”:
Rzekomo istnieją dokumenty, sprzeczne z obowiązującą ustawą, trudno mi w to uwierzyć, ale chętnie przeczytałbym je w interecie. Odnośnie organizacji i towarzystw to możliwe, Turcy mają wiele stowarzyszeń, a nie mają statusu mniejszości narodowej, a jest ich więcej niż Polaków, uzyskają go dopiero wtedy, gdy staną się większością, zawładną rządem i zmienią konstytucję (GG) na Koran. Polacy w Niemczech nie mają takich szans.
W „po czwarte” jest dyskusja nie na temat statusu Polaków. Nie ma tam pojęcia „mniejszość polska” w Niemczech, choć jest „mniejszość niemiecka” w Polsce. Ten brak symetrii wynika z różnicy pojęć w ustawach i rząd polski to zrozumiał, podpisując porozumienie, a pan prezes nie był łaskaw zaakceptować. Jak realizowany jest ten układ w praktyce to jest dyskusyjne i tu widzę duże pole do popisu dla wszystkich organizacji polskich z „daszkiem” na czele, nawet jeśli nie przykryje wszystkich. Gdyby mnie to bliżej zainteresowało, to nawiązałbym kontakt z następcami Krolla, aby się dowiedzieć, jak wygląda praktyka w Polsce. To co słyszę mimochodem nie napawa wielkim optymizmem. Nie interesują mnie niekoniecznie prawdziwe statystyki, ale stosunek „większości” i jej politycznych reprezentantów do aspiracji mniejszości niemieckiej na Śląsku Opolskim, bo reszta świata mnie nie interesuje. Realia nie są budujące, choć ustawa i porozumienia są w porządku.
Wątpliwości o „wspólnym” glosie zrodziły się u mnie po rozmowach z entuzjastami polonijnymi w Nadrenii Westfalii, tego nie mam z Wikipedii. Mam wątpliwości, to nie grzech, będę kibicował wszystkim obywatelom niemieckim z polską duszą i/lub dwoma paszportami. Mam nawet powód bardzo konkretny. Moja córka, patriotka polska, wyemigrowała do RFN i być może wpisze się w chwilach wolnych do jednej z organizacji polskich. Jak widać na zdjęciu, wszyscy z władz „daszka” wyglądają na zdrowych, dobrze karmionych i zadowolonych ludzi, może córka się załapie na odszkodowanie, gdy Hambura wygra sprawę? (to miał być dowcip!).
Jest jeszcze „ponadto”, ale w zasadzie już to skomentowałem. Zostały dezyderaty, pobożne życzenia. Powiem jak Wałęsa: „Jestem za a nawet przeciw”.
Dużo zależy od tego, czy stosunki Polaków z władzami lokalnymi będą poprawne, bo często nie są. Wiem, że czasem miasto chce dofinansować inicjatywy Polaków, życzy sobie jednak, aby mogło skontrolować, jak wydaje się te środki. To obraża dumę narodową Polaków – katolików, którzy wiedzą, jak funkcjonuje finansowanie kleru w Polsce i się na tym wzorują. To nie przejdzie w kraju, gdzie istnieje podatek kościelny.
Przeczytałem tym razem dokładnie dezyderaty. Na mój gust forma jest mało dyplomatyczna, za często występuje wyraz „żąda”, zachowałbym to dla najistotniejszych postulatów. Znowu sformułowania są niezgodne z obowiązującymi ustawami („mniejszość polska” w Niemczech ustawowo nie istnieje i nie pomoże nic oprócz zmiany ustawy, a na to się nie zanosi, chociażby z powodu Turków, wykorzystaliby pretekst). Jako laik odróżniam potoczne znaczenia słów od prawniczych (np. mniejszość – przeciwieństwo większości), czego widać nie potrafi prezes i nie sądzę, aby Niemcy zmienili ustawę dla Polaków, już prędzej wymuszą to Turcy, którzy już są ministrami.
Zakończę cytatem prezesa, który mnie przekonał:
„W przyszłości oczekiwałbym większej wiedzy oraz mniej wykrzywiania faktów i złośliwości ze strony osób wypowiadających się na ten nabrzmiały temat. Dzięki ambiwalentnym postawom nasze dezyderaty pozostaną wyłącznie w sferze pobożnych życzeń. Chyba, że o to właśnie chodzi.”
Zapewniam pana prezesa o mojej życzliwości dla wszystkich Polaków w Niemczech („kak zwał tak zwał”), nie będę się jednak modlił, bo jestem bezbożnikiem. Panu prezesowi i jego świcie życzę, aby dokładniej czytali ustawy i w przypadku braku zrozumienia zwrócili się do prawnika, choć niezbyt doradzam pana Stefana H., przyłapałem go na przekręcaniu prawnych sformułowań, dlatego straciłem do niego zaufanie. Ostatnio zarobił u mnie kilka punktów, bo wypowiedział się zgodnie z prawami logiki na temat odszkodowań ofiar katastrofy Smoleńskiej, gdzie rywalizuje z polskimi prawnikami.
Poruszony przez @antoniusa problem mniejszości narodowych (tu polskiej w Niemczech) jest ciekawy i dla nas Ślązaków, ponieważ według definicji mniejszość narodowa to grupa ludzi, zamieszkująca obszar danego państwa (terytorium), odróżniająca się od większości społeczeństwa językiem, kulturą, pochodzeniem etnicznym bądź religią, a także jak niektórzy twierdzą, tworzyła kiedyś organizm państwo na tym terytorium.
Żaden z tych warunków nie jest spełniony dla Polaków mieszkających w Niemczech, stąd nie ma podstaw do uznania ich przez Niemcy jako mniejszości narodowej.
Tutaj pasuje definicja diaspory, która mówi, że jest to rozproszenie członków danego narodu wśród innych narodów lub też wyznawców danej religii.
Włączyłem wczoraj tv i przypadkowo trafiłem na emisję „Misia”, gdzie stary furman – węglarz objaśnia „niewyrobionym” intelektualnie towarzyszom, na czym polega różnica pomiędzy tradycją i „tradycją” ( co rusz ogłaszaną przez PRL-owską propagandę). Krótko mówiąc (jeśli ktoś nie pamięta tej sceny), tradycja rodzi się przez pokolenia (setki lat), a to drugie nie ma z tym pierwszym nic wspólnego. Podobnie jest z różnicą pomiędzy mniejszością narodową i diasporą.
Pozdrawiam
Tak się zastanawiam jacy Polacy mieliby być tą mniejszoscią polską w Niemczech. Czy chodzi o Ślonzokow wygnanych w 1945, czy chodzi o Ślonzokow i Mazurów sprzedanych w latach siedemdziesiatych za deutsche mark, cy o tych Ślonzokow co wyjechali za solidarności w latach osiemdziesiątych, oni też nie podchodza pod mniejszość polską, bo robili wszystko żeby przed niemieckim urzędem udowodnić swoje niemieckie pochodzenie. Może chodzi o garstke azylantów politycznych z końca PRL-u, albo o gastarbeiterów z lat dziewiecdziesiątych pracujących na czarno. Coś mi sie wydaje że jest to skok na kasę niemieckiego podatnika wymyślony przez prezesów tych 400 organizacji polonijnych w BRD, w koncu członków mało , a z czegoś trzeba żyć. Tu nasuwa mi sie analogia do liczby fundacyjek w Polsce. Przecież „Polak potrafi”
Dlaczego Polacy w USA (w końcu to wielki brat), nie domagają sie uznania za mniejszość narodową.
Pozdrawiam
Miało być 900 a nie 400 organizacji polonijnych.
Przepraszam
Dzisiaj na Anabergu Prezydent Komorowski powiedział:
„Zwrócił uwagę że o przyłączenie Śląska do Rzeczypospolitej walczyli Polacy ze wszystkich trzech zaborów. – Dość przypomnieć, że naczelni dowódcy powstania Maciej Mielżyński i Kazimierz Zenkteller to Wielkopolanie”
W koncu Polacy przyznali publicznie, że wtrącali swoje „trzy grosze” w nasze sprawy.
Francuzi takze. Gdyby nie oni to Slask by zostal przy Republice Weimerskiej.
lloyd George jako Walijczyk znal sie na wartosci wegla. Gdyby mogl to by dla siebie Slask ukradl ale ze za daleko wiec tylko jeczal, ze to jak dac malpie zegarek. Francji glos przewazyl ku ich stracie pozniej. Niemcy nie majac Slaska nie mogly splacac kontrubcji wojennej. Poszli w rewanzyzm Hitlera.
Dzis to wam nie grozi, hanysy. Wegiel mozna wydobyc tanio gdzie indziej
a z etnicznym problemem Polska sobie jakos dobrze radzi. Wymyslcie sobie jakis nowy pomysl na zycie: swiat filmowej komedii? Obejrzalem wlasnie, po raz pierwszy, film p.Kuca pt nawrocony czy jakos odwrocony inaczej. Jest akcja, wesoly i z lezka. a te sceny poscigu ormowcow za przyglupim hanysem wprost kapitalne. Odszczekuje slowa krytyki- pan Kuc zna sie na Slazakach.
@Andrzej52 pisze:
2011-05-21 o godz. 22:25
***W koncu Polacy przyznali publicznie, że wtrącali swoje „trzy grosze” w nasze sprawy.***
Ładne mi „trzy grosze”! To były setki milionów marek i złotych. To była klasyczna wojna zaborcza Piłsudskiego, choć oficjalnie Polska wtedy się wypierała inwazji na teren sąsiedniego państwa jak pewna pokojówka chęci do spółkowania z DKS.
Jeśli chcesz znać liczby (wyłącznie z polskiej literatury historycznej) to przeczytaj artykuł Polloka w Silesii internetowej.
Według mnie to przyznanie się do napaści po 90 latach to pestka, pan Prezydent skłamał w innym miejscu twierdząc, że
to był wyraz woli ludu śląskiego przynależenia do Polski.
Zapomniał o tym, że przygotowywano przy granicy śląskiej zbrojne „powstanie” zanim lud śląski się wypowiedział w plebiscycie. Genialne przeczucie???
W plebiscycie większość tego paskudnego ludu wypowiedziała się za pozostaniem w Niemczech
i wtedy mniejszość, wspierana militarnie przez państwo polskie zaczęła bratobójcze walki, co dało Francuzom, „miłującym” Polaków, argument do podziału Górnego Ślaska, którego skutki były fatalne dla wielu rodzin śląskich i mają swe następstwa w mentalności Ślązaków do dziś. Znam to z własnej rodziny po obu stronach nowej granicy (Ożegów-Klausberg -Kędzierzyn).
PS
Nie interesowała mnie nadmiernie polityka mocarstwowa Piłsudskiego i jego epigonów i nie wiem, czy szafował tymi samymi obłudnymi hasłami przy „wyzwalaniu” Litwinów, Ukraińców, Czechów z Zaolzia, czy działano już z otwartą przyłbicą – Odrodzona Polska ma być znów od morza do morza!
Wprawdzie nie zapoznałem się z całym przemówieniem prezydenta (gdzie tego szukać?), ale z relacji medialnych wynika, że u głowy państwa nastąpił pewien postęp w ocenie powstań domowych. Za najbardziej cenne w tym wystąpieniu uważam zwrócenie uwagi na okoliczność występowania w tamtej tragedii żywych ludzi i nadania im (takie odniosłem odczucie) prawa do zajęcia jednego z dwóch stanowisk. Nie wiem czy prezydent chciał przez to powiedzieć, że opcja niemiecka była równoprawna i należy się tamtym zmarłym i poszkodowanym w jakikolwiek sposób taki sam szacunek jak opcji polskiej.
Przeczytałem także wypowiedź ludzi, którzy wybrali się na tą uroczystość świętować powstania i ku ich zdumieniu okazało się, że takich jak oni było niewielu, bo większość przybyła oglądać prezydenta. To wiele mówiące spostrzeżenie.
W „Kawiarni Literackiej” ostatniej POLITYKI takie zdanie: „Nie leży ani w Polsce, anie na Śląsku, bo Śląska już nie ma, a Polska się tu jeszcze nie zadomowiła”. Bardzo przygnębiająca konstatacja.
Pozdrowienia
Drogi Antoniusie, nie wiem czy to polskie, czy nasze powiedzenie „wtrącać swoje trzy grosze”, ale pisząc tak miałem na myśli, że Polska wtrącała sie w nasze sprawy i wcale nie chodziło mi o jakieś finansowanie powstańców, a o brutalne ingerowanie i podzeganie do bratobójczych walk. Czytałem w „Silesii” także twoje artykuły, jestem pod wrażeniem. Tak na marginesie, odkryłem Twoje personalia, ale bez obaw. W mojej rodzinie nie było podziałów z powodu powstanie, ale pradziadek zginął po polskiej stronie, a jego córka, a moja ciotka w 1944 wyszła za mąż za oficera Luftwaffe, takie pokręcone losy. (I przeżyli w zgodzie ponad 60 lat).
Pozdrawiam
@antoniusie, po obiedzie miałem trochę wolnego czasu i przeczytałem twój wpis na interesujący nas tu temat u redaktora Szostkiewicza. Już wystukałem kilka zdań, ale okazało się, że muszę wybrać się z małżonką na umówioną wizytę, więc odłożyłem to do teraz. Zdania wpisane tam, nie straciły aktualności, ale wolę na te tematy głos zabierać tutaj. Napisałem kilka godzin temu, że ostatnie powstanie było stricte polskie i zostało de facto przegrane tak samo jak plebiscyt. Innymi słowy tradycji stało się zadość (Polacy nie powinni się zabierać nigdy do powstań), ale w tym wypadku za przemienieniem klęski w zwycięstwo stało ówczesne europejskie mocarstwo, którego celem było maksymalne osłabienie Niemiec, które zostały zmuszone do udziału w I wojnie światowej (tak uważam) i obsadzone przez drugą stronę konfliktu w roli diabła (nonsens!).
Mógłby ktoś zapytać, co z tego skoro jest to już historia i nawet gdyby opisać tamte zdarzenia zgodnie z prawdą, to nic to nie zmieni. Zgoda, tyle tylko, że dla bezpośrednich „spadkobierców” tamtych wydarzeń ma to znaczenie ogromne, ponieważ druga strona (opcja niemiecka) jest pozbawiana w narracji polskiej wszelkich racji (a nawet więcej niż racji). Nawet ja, Ślązak, nie poczuwający się do związków z żadną opcją, nie wyrażam na to zgody.
Ludziom wątpiącym w naszą wiarę odzyskania autonomii (może nawet secesji) śląskiej polecam przestudiować mapę Europy sprzed 20 lat, a następnie porównanie jej ze stanem na dzień dzisiejszy.
Wskrzeszony Piłsudski, zapewne nigdy nie dałby wiary, że przedwojenne Wilno z 2% mniejszością litewską, jest dzisiaj stolicą Litwy w której mniejszość stanowią Polacy.
A tak w ogóle @antoniusie, jestem ciekaw, kiedy cię „rozstrzelają” na blogach POLITYKI. Jest dla mnie zagadką, dlaczego jeszcze żyjesz.
Pozdrowienia
Śleper, Pan Google wyrzucil mi przmówienie Prezydenta Komorowskego na Anabergu
http://wpolityce.pl/view/12175/Zasmucajace_przemowienie_prezydenta_w_rocznice_III_Powstania_Slaskiego__Wyrazne_wsparcie_RAS__szacunek_dla_walczacych_po_stronie_niemieckiej.html
Poczytajcie, skomentujcie,
Krotki cytat z zakończenia
„Tak jak nasi przodkowie, składamy tutaj hołd heroizmowi powstańców, bez których Śląsk nie stałby się częścią Polski, ale szanujemy również tutaj wybory tych, którzy stanęli po drugiej stronie zmagań. Afirmując polskość Śląska uznajemy zarazem jego wyjątkowość, specyfikę, obyczaje i kulturę. (…) Doceniamy ważne skutki polsko-niemieckiego pojednania.”
@Andrzej52 pisze:
2011-05-22 o godz. 22:14
Mnie bardzo łatwo zidentyfikować, bo nie chowam się za cudacznymi nickami i wszędzie mam ten sam (imię, nadane mi przy chrzcie). W Silesii „walczyłem” z tamtymi „swiniopasami” od kilku lat. Miałem nawet przyjaciół Ślązaków z tzw. (przeze mnie!) Polskiego Śląska. Dłuższe artykuły zamieszczam tam od czasu do czasu po zachęcie redaktora. To chyba Śleper się dziwi, że mnie jeszcze nie ustrzelono doszczętnie na blogach Polityki, drobne kłopoty z moderatorami miewam, ale to nic wielkiego. Moja sytuacja jest podobna do sytuacji sławnego Czecha, Nedomanskiego. Gdy go ktoś ostrzegł: „Pane Nedomanski! Bedemy mieli socialismus”, on odpowiedział spokojnie: „Ja se ne bojem, ja mam raka!” Mnie też już mało co jest w stanie zaszkodzić.
Staram się wypowiedzieć moje zdanie, nie obrażając nikogo, choć czasem mnie ponosi, gdy natrafiam na głęboką pogardę wobec wszystkiego co śląskie, wtedy klawiatura się buntuje.
Widzac powyzsze biadania oderwanych od heimatowego cycka hanysow
rozwazam los nieznanej dzis w Polsce nacji-Mazurow. Warto by i co poszczegolny hanys zapoznal sie z jej losem i wyciagnal wnioski z tej lekcji.
Kaziu Radomski pomieszkiwal wraz ze mna w tym samym pokoju wojskowego akademika WAM. Swinski mial ryj ale serce golebie. Miesnie kulturysty a zapal przy kopaniu rowu strzeleckiego na kursie unitarnym wprost niesamowity. Dalo sie wiec uwierzyc temu synowi ubowca z Olsztynskiego, ze mowil prawde. Jego wlasny tatus, obdarzony ta sama iscie zwierzeca budowa ciala, dzieki niej ocalil wlasne zycie posrod owych Mazurow w czasie okupacji. Uniknal laski Strasznego Dziadunia. Mazurzy zreszta mowili tam wiezniom, ze wy wszyscy tu pozdychacie. Straszny Dziadunio wprowadzal w czyn ich slowa. Radomski senior znalazl sie wsrod okrutnych Mazurow jako wiezien filii konclagru w Stuthofie. Wraz z innymi zatrudniony przy budowie a zarcie bylo glodowe. Co raz oslabiony wiezien spadal z budowy i lezal nie mogac sie ruszyc. Wtedy nadchodzil Dziadunio-dozorca, kladl mu swa laske na szyi i na niej stawal. Bujal sie na tej lasce az bezbronna ofiara wyzionela ducha. W poczatku 1945r nadeszli Rosjanie, oboz pracy wyzwolili. Tatus mojego Kazia pobiegl wraz z kolegami do sasiedniej wsi, odwiedzic dziadunia, pohustac mu sie na gardziolku ta jego laska. Pamietam ow wyraz rozpaczy w twarzy kolegi gdy wyznal z zalem, ze Dziadunia juz tam nie bylo- uciekl z innymi milosnikami Hitlera. Pamietam, ze pocieszylem chlopaka tymi slowami: nie martw sie Kaziu. Zlemu nie odpuscil diabel. Albo gdzies zdechl zmarzniety w rowie albo dotarl do Gdyni(Gotenhafen) i tam sie zaladowal wraz 7 tys podobnych mu Mazurow na statek Gustlof. Radziecka lodz podwodna wymierzyla im wszystkim sprawiedliwosc.
Otoz Mazurzy mimo pogardy jaka do tych przyszywancow zywil sam Bismarck, obrali w 100% niemalze opcje niemiecka. Nie docenili faktu, ze Lachy to narod spolegliwy ale przeciez nie narod samobojcow. Po wojnie na Mazurach dla bylych mieszkancow tej ziemi nie bylo juz miejsca. I dla nich tam nie ma tez dzis powrotu.
Jest postęp! zatem kropla jednak skąłę drąży…..
Miejmy nadzieję, że naszym tu pyskowaniem też trochę tę skałę udrążylim….
Szacunek okazany pokonanemu przeciwnikowi – dobre i to – rycerski gest zamiast tradycyjnych bogoojczyźnianych postękiwań partyzantów. Wszak nawet Jogaiła ciało Wielkiego Mistrza z pola Grunwaldu podniesione kazał obmyć i do Malborka odesłał….
drogi Śleperze – odczarować rolę Niemiec i Kajzera w I wojnie trudno będzie (ale trzeba próbować), bo tu nie tylko polskie biało-czerwone plamy zastąpiły białe plamy z czasów komuny ale i anglosaska mitologia, która na Hunów pomstuje i dla której „czerwone maki z pól Flandrii” są swoistym mitem założycielskim nowoczesności (oto podzielony klasowo i społecznie naród połączył się w krwawej walce o ocalenie cywilizacji).
Historię piszą zwycięzcy a ostatecznymi tryumfatorami są rozmaici „politycy historyczni” (nie mylić z historykami).
ale my świętujemy bitwy pod Gorlicami (a nie jakieś okropne „święto flagi”), Caporetto, Koeniggratz etc…. – nie mogąc walczyć z ich mitami twórzmy własne a Keiser, Sisi und Franza Josef będą nas wspierać…
@antonius
/Prezydent skłamał w innym miejscu twierdząc, że to był wyraz woli ludu śląskiego przynależenia do Polski/
Chciałeś przez to powiedzieć, że te 30 tysięcy Ślązaków tworzących siły powstańcze to znalazło się tam dla zabawy, a nie z woli przynależenia do Polski, jak pół miliona innych?
/przygotowywano przy granicy śląskiej zbrojne „powstanie”/
A „samoobrona” niemiecka jedynie przypadkiem miała przygotowane kaemy i moździerze?
/co dało Francuzom, „miłującym” Polaków, argument do podziału Górnego Ślaska/
Podział Górnego Śląska został zapisany w podpisanym dwa lata wcześniej traktacie wersalskim. Na wniosek miłujących Śląsk Niemców i Anglików.
/Moja sytuacja jest podobna do sytuacji sławnego Czecha, Nedomanskiego/
A ja to znam z Panem Havrankiem:-)
„Lachy to narod spolegliwy ale przeciez nie narod samobojcow”…
doprawdy?
a warszawska ruchawka-demolka w 1944?
ach te rzewne opowieści tych tego warszawskiego szczepu rosysjkiej nacji jak i straszni Mazurowie gnębili….
znam te historie: pewnie kazali się wam myć nie rzadziej niż raz na dwa dni i kazali latrynę postawić a nie po krzakach latać?
Straszny dziadunio który dbał o „powstańczą” higienę teraz, by narrację podkrecić, awansował na potwora zjadającego dzieci?
Zagadka dla @Galicyjoka (pewnie wie) i ciekawych poznania faktów:
Lista celów wojennych:
a) likwidacja Prus Wschodnich,
b) odtworzenie polskiego państwa z ograniczoną suwerennością,
c) wytyczenie nowej granicy rosyjsko-niemieckiej na Odrze i Nysie Łużyckiej.
Pierwszy cesarz nowożytnych Niemiec przekazał w testamencie swojemu synowi cenną radę: ” nigdy nie prowokuj tych rosyjskich barbarzyńców”.
To tyle na temat osławionych pruskich militarystów.
Kiedyś na sąsiednim blogu zadałem pytanie piszącemu tam gościowi o te „słynne” zmagania polsko-germańskie na przestrzeni dziejów. Poprosiłem o przytoczenie przykładów wojen pomiędzy polskim królestwem i tym, co on nazywał germańskim agresorem, a także które z tych batalii zrujnowało to królestwo, a w konsekwencji spowodowało jego rozpad. Nie chce mi się szukać jego odpowiedzi, ale dał link do Wiki z bitwami jakie toczono w średniowiecznej Europie kilka razy w tygodniu.
A z tymi Mazurami to jest tak: bracia zakonni wytępili tubylców, a nowoczesna gospodarka potrzebowała rąk do pracy, więc chętnie osiedlali uciekinierów (dzisiaj nazywa ich się emigrantami) z Mazowsza. Wot i cała tajemnica pochodzenia języka, którym się posługiwali.Trzeba im przyznać laur za obrotność, bo z nastaniem koniunktury na Mazowszu (nowe miasto stołeczne polskich królów), wracali potomkowie tych emigrantów, ażeby stać się warsiawiakami. Tak więc jedni Mazurzy zginęli w nonsensownym powstaniu, a ci z Prus spakowali walizki i wyjechali do Niemiec.
@Andrzej52, dzięki za link, przeczytałem, choć ciekawsze są komentarze do tego przemówenia.
Doceniam, że w tej mowie nad mogiłami ofiar powstań zauważył drugą stronę konfliktu, która też miała swoje marzenia ( w przemówieniu jest tylko o marzeniach opcji polskiej). Nie będę biadał nad emocjonalną treścią przemówienia, bo aż takich oczekiwań nie miałem, szczególnie po barbórkowych wypowiedziach prezydenta.
Mam jak zwykle żal do szklanych mediów za brak przekazu informacji na tematy ważne dla obywateli państwa, w którym te media działają. Potem niestety musimy się zmagać ze zdziwionymi świńkorzami, którzy nic nie wiedzą, bo w szkole nie uczyli, a czytać się nie chce, albo czyta się to, co inż. Mamoń lubił czytać ( o pardon, on słuchał).
Pozdrawiam
Widac, ze czytalismy Wikipedie przeznaczona dla roznych nacji. Ja po angielsku by sobie sprawe Mazurow dobrze w glowie poukladac. I tam wyraznie stoi, ze po schrystianizowaniu(czytaj-wyrznieciu) pierwotnych Prusow, owa kraine zasiedlali rozni, w tym nawet przybysze ze Szkocji.
Byli tam przybysze z polskiego Mazowsza ale ilosc polso-jezycznych spadala systematycznie. Co wyroznia owa kraine od Slaska to fakt, ze tam niemal
w stu procentach miejsowi optowali za Heimatem. Melchior Wankowicz, u stop Mistrza pobieralem nauki w lutym 1969, na wykladach w UW- to potwierdzal. Sam jak wiadomo, udal sie z corka(Kroliczkiem) jako turysta kajakiem przed wojna i sprawe opisal ze smutkiem w swej ksiazce Na tropach Smetka.
Moja wlasna mamuska(tow. Anna z Listy Wildsteina- tak zdolala swa finska skorke zgrabnie zrzucic), zabrala mnie na Mazury gdzies w 1957 jako 10-letniego chlopaka. Dostala premie, mnie za wsiarz i pojechalismy odwiedzic pole bitwy pod Grunwaldem. Ponura to byla wycieczka. Spalem w jakies biednej chacie gdzie za herbate podano mietowke. Na polu grunwaldzkim szukalismy owego kamienia poswieconego przez Mazurow Ulrichowi von Jungingen. Juz go tam nie bylo, komuchy zniszczyly. W sumie byla to zdobyczna kraina, niewiele sie rozniaca od tej nawiedzonej ogniem i mieczem przez Pana Kmicica i jego tatarow w Potopie.
Widze, ze kol.Galicjok nie docenia faktu, ze Polak jest spolegliwy. Ja tylko zauwazam, ze do czasu i ja to radze hanysom pamietac. Ogniem i mieczem spalone Mazury tego dobrym dowodem, ze nie nalezy igrac z cichym diablem.
a kol. @Swiniopas nie docenia naszej spoligliwości…. w 1846 najwyraźniej kilku polskich Panów przez nieuwagę oszczędzono…
Wiem, wiem- mysmy waszych pila rzneli- tak jakos u Wyspianskiego w Weselu. Ale po czasie okazalo sie ze cham musial emigrowac, za chlebem albo umierac za cysorza pod Austerlitz a galicyjski hrabia genetycznie przetrwal, do dzisiaj. Sam osobiscie spotkalem takiego na zebraniu inwestorow w Kudowej Zdroju , juz w III RP. Niezle byl odkuty finansowo, lepiej niz chamy od pily.
email otrzymalem przed kilku dniami, z Bialorusi, mojej Ojczyzny ukochanej.
Nie wiem czy agent Lukaszki czy tez autentyczny krewny. Dobrze zorientowany w naszej Narajewszczyznie i Kustownicy. Dowod na witalna sile szlacheckich plemnikow. Rzucone perly przed wieprze nie szczezly marnie ale po latach burzy, pokoleniach calych, zdaja sie plon przynosic znowu.
I ty galicyjoku, powinienes sie zbadac genetycznie u mormonow. Umiesz wszak czytac i pisac, jestes skomputeryzowany. Kto wie, moze i ciebie przed owym feralnym 1846r jaki galicyjski hrabia w osobie twej prapra babci, gdzies za stodola wychedozyl i wasza rase poprawil?
jeżeli ów hrabia był porządnym cesarskim oficyjerem a nie jakimś miateżnikiem, co to strzyla z fuzji z krzaków w plecy Kozaków (bo jak by strzelał od frontu to by było jak u Żeromskiego).
Więc rasę naddunajsko uszlachetnił – zatem w odbudowę ludów Monarchii naszej wierzymy