Podwyżki zamiast prywatyzacji
Był dobowy strajk w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej, zapowiadana jest blokada wysyłki węgla. W imię czego następuje eskalacja konfliktu? Górnicy, a raczej stojący za nimi działacze związkowi, boją się prywatyzacji. Ma być jak jest!
Na państwowego właściciela łatwiej tupnąć nogą – spełni wszelkie żądania, szczególnie przed wyborami – niż na prywatnego. Problem w tym, że kopalnie nie są własnością tylko tych, którzy w nich pracują, a państwo liczy, że z upublicznienia pierwszej transzy do budżetu wpłynie 2 – 3 mld zł (cały tegoroczny plan prywatyzacyjny to ok. 15 mld zł). Giełdowy debiut wyznaczony został na 30 czerwca br.
Jeżeli minister skarbu uprze się przy tym terminie, a górnikom nie uda się przewrócić prywatyzacyjnych planów, to i tak może być to najgorszy debiut z możliwych. Kto rzuci się na akcje spółki targanej strajkami i dobijanej karami – jeżeli dojdzie do blokady sprzedaży węgla – za niedostarczony surowiec? Jeden ze związkowców powiedział nawet, że jak światowy potentat stalowy ArcelorMittal nie dostanie węgla do swoich koksowni, to wymusi na władzach JSW ustępstwa. Co za naiwność, co za filozofia?
Mittal się wścieknie, to oczywiste, i na krótką metę będzie chciał za wszelką cenę zdobyć węgiel dla koksowni. Koks i stal znowu są na świecie w cenie! A w dłuższej perspektywie? W Mongolii trwa właśnie budowa gigantycznej odkrywkowej kopalni węgla koksowego. Jego wydobycie będzie wielokrotnie tańsze niż w kopalniach jastrzębskich. Mongolski węgiel ma wjechać przez Rosję i Ukrainę szerokim torem do Europy. W Polsce do Sławkowa, na Słowacji – do Koszyc. Będzie tańszy, mimo przejechania tysięcy kilometrów, od jastrzębskiego. I co zrobią dzielni związkowcy?
Nie ma lepszego momentu na debiut giełdowy, niż teraz. Jest świetna koniunktura na węgiel koksowy. JSW zarobiła w ubiegłym roku na czysto ok. miliarda złotych i chce w tym roku powtórzyć ten wynik. Ma szansę drogo sprzedać swoją skórę, czyli akcje. Ale nic nie jest dane raz na zawsze. Jeszcze dwa lata temu, kiedy ceny na węgiel były kiepskie, w JSW wprowadzono wolne piątki i sięgano po gotówkę odłożoną w lepszych czasach. Udało się przetrwać, ale też tamten okres pokazał, jak trudno jest sterować państwowym gigantem w momentach kryzysowych.
Dzisiaj jest dobrze, ale żeby przetrwać i sprostać konkurencji jastrzębskie kopalnie muszą inwestować. Potrzebne są pieniądze. Banki nie kwapią się do kredytowania górnictwa, skąpią pieniędzy nawet najlepszym spółkom, bo ich wyniki to zawsze wielka niewiadoma. Pieniądze są na giełdzie, ale w referendum za strajkiem i przeciwko prywatyzacji przez parkiet wypowiedziało się ponad 95 proc. załogi. Co ciekawe kilka lat wcześniej załoga podlubelskiej „Bogdanki” (na giełdzie od połowy 2009 r.) prawie takim samym wynikiem poparła prywatyzację kopalni! Ciekawe sprawy w naszym węglu się dzieją, bardzo ciekawe.
Warto przypomnieć, że za akcje „Bogdanki” rzucone w pierwszej transzy płacono 48 zł, a w drugiej, w marcu 2010 r., szły już po 70 zł za papier. Jesienią ub. r. koncern NWR chciał je kupić po prawie 101 zł (w dniu wezwania płacono za nie 90 zł). Wrogie przejęcie się nie powiodło, ale rozgłos wokół „Bogdanki” wywindował jej akcje do ponad 120 zł za sztukę. Pod koniec tego roku swoimi akcjami będą mogli już handlować górnicy. Rekordziści dostali po ponad 1000 papierów. Pod Lublinem wszyscy chwalą prywatyzację: bo kopalnia ma pieniądze na inwestycje, no i sporo gotówki będzie można włożyć do portfela.
W Jastrzębiu górnicy generalnie nie chcą prywatyzacji, ale gdyby rząd parł do niej wbrew woli załogi, to domagają się 10 proc. podwyżki dla każdego (zresztą bez prywatyzacji także chcą podwyżek). Stanowisko zarządu JSW jest takie: zgoda na podwyższenie o 10 proc. puli płac, ale pod warunkiem wprowadzenia systemu motywacyjnego. Podwyżki dostana najlepsi, nawet więcej niż 10 proc. Na to nie ma jednak zgody związków zawodowych.
Związki chcą utrzymania kontroli państwa nad JSW (50 proc. + 1 akcja) i przeznaczenia wszystkich wpływów z giełdy na inwestycje. JSW: kontrola państwa tak, ale nie można zagwarantować, że wszystkie pieniądze tu wrócą – są jeszcze potrzeby budżetowe.
Związki chcą gwarancji zatrudnienia na 10 lat, JSW – na 5 lat (w „Bogdance” górnicy dostali gwarancje na 6 lat). Związki chcą darmowych akcji z puli 15 proc. dla wszystkich pracowników, choć kilku tysiącom się nie należą z powodu późnego rozpoczęcia pracy w JSW. Minister skarbu zgadza się przekazać nieuprawnionym darmowe akcje, które byłyby ufundowane przez spółkę, ale pod warunkiem, że nie dojdzie do zaostrzenia protestu.
Tak toczy się ta gra. Jeden dzień strajku kosztuje w niej 30 mln zł i pogarsza wizerunek firmy w oczach przyszłych inwestorów. Do debiutu pozostały jeszcze dwa miesiące, jest więc czas na wyrwanie się z tego błędnego koła, czas na ustępstwa.
JSW miała w ub.r. 10 mld zł przychodów, miliard zysku, płaciła swoim górnikom średnio blisko 6,8 tys. zł brutto miesięcznie. Mogłaby być wielkim graczem – w swojej Grupie Kapitałowej ma też koksownie – na warszawskim parkiecie i na kilku innych europejskich giełdach. W imię czego mamy pozwolić na zdołowanie takiej firmy?
***
Do spisu wrócę po zakończeniu. Teraz proszę przyjąć Wielkie Wielkanocne Serdeczności. Wszystkiego dobrego w świąteczne dni.
Komentarze
Kiedyś uczyłem w Szkole Górniczej i kandydat na górnika otrzymywał stypendium większe, aniżeli moja pensja, dzisiaj jak idę na zakupy do marketu, to ja za zakupy płącę, a górnik za te same zakupy nic nie płaci, dostaje je za darmo, moja emerytura wynosi 1500 zł,a mojego ucznia 3500 zł. na rękę. On do pracy chodził kiedy chciał, bo jak był po balandze to dostawał tzw.n kę, a ja musiałem być zawsze do dyspozycji.Jedyna satysfakcja to ta, że ja jego pracę mogę wykonywać zawsze, a on moją nigdy.Boją się prywatyzacji, bo skończą się 13,14, barbórkowe i tzw bony żywnościowe, a 1-3 do zwolnienia, bo tylko chodzą do pracy a nie pracują. Premierze nie dajcie się szantażować, gonić to towarzystwo do roboty, szczególnie związkowców, to całe zło kopalnianej rzeczywistości.
Najlepsze Życzenia z Chicago , z daleka widać lepiej …
Zdrowych,Radosnych Świąt
Święta w Polsce , to najpiękniejszy zapis w mojej pamięci. Dzieciństwo w normalnym domu, pełnym miłości ze strony matki oraz męskiego dystansu i autorytetu ojca, należy do oczekiwanego podziału ról w każdej rodzinie.
O tym można tylko marzyć w obecnych czasach, pełnych histerii, medialnej propagandy i politycznych bredni.
Święta w czasach mojej młodości były zupełnie inne. Kościół był owiany tajemnicą, kontestował reżim, był kościołem przechowującym mit Polski sanacyjnej. Tej Polski, którą zabrano nam po wojnie. Każda parafia była Jasną Górą. Jednak nikt w tamtych czasach nie tracił nadziei, że Polska tę wolność odzyska. Ludzie dorośli w czasach mojego dzieciństwa byli bez porównania bardziej dojrzali niż obecni dorośli. Ciężar wojennych doświadczeń zostawił na nich trwałe piętno i różnica między pokoleniami, czyli między tymi co przeżyli wojnę, a tymi co po wojnie się urodzili była ogromna. Dzisiaj, wielu dorosłych udaje dzieci, naśladując ich ubiór i maniery. Po zakończeniu tragicznej wojny w Polsce istniał rzeczywisty „egalitaryzm”, zdecydowana większość Polaków była jednakowo biedna. Święta były wyjątkowe pod każdym względem. Zapach świątecznego posiłku, wyjątkowość świątecznego śniadania na tle codziennej, „egalitarnej” diety, czynił ze świąt niezapomniany rodzinny spektakl.
O tamtych świętach się cały czas pamięta . Miejmy nadzieję, że takie rodzinne święta organizowane w wielu polskich domach, zostaną również w przyszłości zapamiętane przez dzieci które urodziły się w XXI wieku.
A powodów do zmartwień mamy coraz więcej. Obecnie mamy „egalitaryzm” w dostępie do telewizyjnych dzienników. Wiedzę o polityce, występujący w telewizji politycy, czerpią z telewizji. To jest to sprzężenie zwrotne dające te opłakane skutki, jakie na codzień obserwujemy. Obecni telewidzowie mają satysfakcję z tego rodzaju „egalitaryzmu”, znajdując w sobie tolerancję dla wypowiedzi polityków nie potrafiących uzasadnić zupełnie idiotycznych decyzji politycznych. Kryzys ekonomiczny wyostrza inteligencję telewidzów, a zupelnie stępia zdolność oceny świata przez polityków. Dominacja telewizji jako medium podobno przeszła już do historii i telewizja zaczyna drogę do oślej ławki. Nadchodzi czas internetu, co już widać w wielu znanych rodzinach, gdzie telewizję ogladają tylko dorośli, a dzieci siedzą przed monitorami komputerowymi.
W internecie można było przeczytać wywiad, który Adam Michnik udzielił „Komsomolskiej Prawdzie” wydawanej w Moskwie. Rozmawiała z nim Daria Asłamowa. Niezależnie od tego, co sami o tym sądzimy, powinnismy poznać poglądy „guru” polskiej transformacji ustrojowej. Cytuję fragment jego wypowiedzi dla „Komsomolskiej Prawdy”:
„U nas nikt na poważnie nie wierzy, że katastrofa w Smoleńsku jest rezultatem zmowy waszego premiera z naszym premierem, po to, by zabić prezydenta Kaczyńskiego. Oczywiście część naszego społeczeństwa choruje na rusofobię i ksenofobię. Wolność jest przecież dla wszystkich – dla mądrych, głupich i dla swołoczy. Są idioci , którzy twierdzą , że nie ma niepodległej Polski, ale jest rosyjsko-niemiecki projekt „- koniec cytatu.
Czytając ten fragment wypowiedzi Adama Michnika, który można również przeczytać w „Rzeczpospolitej”, poczułem się jak „idiota”, który wielokrotnie twierdził, że nie można mówić o „niepodległej Polsce” , jeżeli kontrolę nad jej bankami , fabrykami i surowcami sprzedano obcemu kapitałowi. Wszyscy wiemy ,że większośc Polaków również nie twierdzi, że Polska jest projektem „niemiecko-rosyjskim”, co usiłują nam wmówić niektórzy, nieliczni politycy. Żaden rozsądny Polak, znany mi osobiście, nigdy również nie wierzył w spisek smoleński.
Panie Adamie Michnik, łączenie tragedii smoleńskiej z niepodległością Polski jest pana „licencją poetycką” , albo licencją propagandową . Pan rozmawia z panem Jarosławem Kaczyńskim ponad głowami Polaków. Każdy rozsądny Polak już wie, że nie było żadnego zamachu w Smoleńsku, ale również wie, że nie ma „suwerenności bez własności”. Te dwie sprawy, „Smoleńsk” i „utrata niepodległości”, nie mają ze sobą nic wspólnego. Proces transformacji ustrojowej nie musiał tak wyglądać jak wygląda. Miejmy nadzieję , że nowe „internetowe pokolenie” Polaków zrealizuje własne marzenie o własnej Polsce. Miejmy również nadzieję, że te marzenia o własnej Polsce , która nie będzie musiała wysyłać własne dzieci poza granice do pracy najemnej, staną sie w przyszłości celem działalności normalnych polityków.
Miejmy nadzieję , że to są również pana życzenia.
21 kwietnia 2011
http://www.wojciechborkowski.com
W Anglii była żelazna lady . U nas jest miękki rząd PO . Jak najmniej robić , nikomu się nie narazić . Stołki dalej mieć .
A jakim to prawem górnicy mają dostać akcję za darmo? Mamy kapitalizm czy nie ? Każdy ma prawo kupić akcje, a nie dostać! Za lata strat w górnictwie i dopłatach z budżetu się szybko w kopalniach zapomniało ? Dlaczego pompowano grube miliardy w przemysł górniczy i teraz gdy nadeszły czasy , gdy kopalnie nad kreską to zyskiem chcą się napaść górnicy? Może najpierw niech nasi „przodkowi” pomyślą o zwrocie do budżetu tych pieniędzy które wszyscy solidarnie z budżetu wrzucali do kopalnianego wora.
Obawiam się, że zwiazki zawodowe się zdegenerowały.
Najpierw wypatroszę bebechy piszącym bzdurne posty, a później zajmę się moimi nierozgarniętymi kamratami z podziemi.
@karol, niech ma w opiece ( bóg lub szczęśliwy traf) młodzież od takich rechtorów (nauczycieli) ja ty. Po pierwsze łżesz jak pies z porównaniem pensji nauczyciela w szkole górniczej do stypendium ucznia takiej szkoły. A przede wszystkim zapomniałeś dodać, że pracując w takiej szkole ( zawodowej górniczej) miałeś prawie takie same przywileje w latach 70-tych jak górnicy pracujący na dole i jeszcze ciulu nimi gardzisz. Tak się składa, że część mojej rodziny pracowała w takiej szkole na różnych stanowiskach i mam doskonałe rozeznanie w tej materii, więc nudle (makaron) na uszach możesz wieszać gorolom ( tym z Polski).
Acha, zjedź na dół i spróbuj czy naprawdę możesz robić to co oni, a później pisz te bzdety.
quadro555, teoretycznie chopie to mosz prawie ( masz rację). Przypomnij sobie jednak prywatyzacje banków albo energetyki, gdzie pracownicy dostawali sowite pakiety akcji i można powiedzieć, że większość zabezpieczyła sobie byt do końca życia. Z tymi dopłatami całej Polski do górnictwa dałbym sobie spokój, bo one obciążyły głównie Śląsk, więc nie roń takich łez.
Już nieraz na tym blogu pisałem o tym, co myślę o przemyśle węgla kamiennego, więc nie będę się powtarzał. Jedno wam powiem mili ludkowie, ze gdyby na początku transformacji zdecydowano o prywatyzacji tego sektora gospodarki, to dzisiaj nie byłoby problemów z niezliczoną rzeszą związkowych cwaniaków, blokujących ten konieczny ruch. Narodek górniczy w tamtych czasach był przekonany, że prywatny będzie płacił za wykonaną pracę, a nie za pierdzenie w urzędnicze krzesło i to należało wykorzystać. Połowa kopalń na pewno by upadła, ale byłby to skutek ekonomiczny, a nie sterowana odgórnie reforma górnictwa, gdzie zamykano przedziębiorstwa po uważaniu. Zwolnionym( wyrzuconym na bruk) górnikom, można było osłodzić odejście w taki sam sposób jak to zrobiono w kolejnych etapach reform, ale jak napisałem, skutki ekonomiczne byłyby zupełnie inne.
Obecny wicepremier od gospodarki nie tylko nie zna się na rolnictwie ( myli dojenie brukselki z krową), ale przede wszystkim nie ma pojęcia o górnictwie, gospodarce i Śląsku. Rząd musi iść na wojnę z ciulami górniczych związków zawodowych, bo ci których pono bronią, znajdą się niedługo w takim położeniu jak pracownicy stoczni.
Panie Janie !
Życzę kolorowych rozkiwitających dookoła drzew owocowych na tle jasnozielonych traw i lisci ,interesujacych publikacji.
Ponadto skutecznego wymuszenia na anonimowych modratorach zaprzestania dyskryminacji pańskiego bloga np. na tle bloga Janiny Paradowskiej gdzie zdarzają się blyskawiczne reakcje, w dawnym tu obecnym stylu .
@Wojciechu B.Borkowski ;
Pisze pan z daleka widac lepiej ….
Panski komentrz typowy do nastroju polnijnych Chciagowskich gazet . Tam na miescie i aglomeracji poza parfialnym życiem niewiele znaczycie ,nawet w Gminach np.Cook . Niemiecka mniejszosc każdego roku organizuje Jarmark w super centrum miasta ,taki folkowy z muzyczka od listopada do grudnia ).
A Wy mocarze ?!
W Wyborach zaledwie marniutki procent polskiej populacji uczestniczy w wyborach ( trzeba zarejstrowac sie i potem pojsc a to też trudne !!) Jednak o Was glosno bo polskie wrzeszcza media ponad 90% glosowlo na PiS a to tylko marne ca 13.000 )
Patrzecie blisko ,bo z daleka widzi pan jak kaleka !.Polska jest inna ,co nie znaczy ,że na miare możliwosci i potencji .
@Śleper ;
Tak jak spodziewałem sie ,napisałeś treściwy i ważny komentarz .
Moj szwagier Józek pracowal w JSW ,ale z nim na ten temat jeszcze nie rozmawiałem . Polegam na opini tych co wiedza o gornictwie wiecej niż vice premier Pawlak .Sluchałem go rano w TOKFM , beznadziejny facet do komunikowania się z odbiorca , zastanawim sie czy on sam wie co mowi ?Jesli się nie myle , to za rzadów PiSu takim warszawskim specjalistą od górnictwa był Poncyliusz ! hhaaaa !!!
Pozdrawiam
@Śleper
Chopie ja myślę, że to rozdawanie akcji w różnych sektorach gospodarki było wielkim złodziejstwem, nie tylko w górnictwie. Te pieniądze z akcji mogłyby być przeznaczone na rozwój całej Polski , a nie tylko „uprzywilejowanych. Jakoś o pracownikach dawnych pgr-ów szybko zapomniano. Nikt im nie dawał chociażby kawałka ziemi do uprawy, tylko szybko ziemię sprzedano i wydzierżawiono(vide pan Balazs i wyspa Wolin) po bardzo nieciekawym kursie.Chodzi mi o sam pomysł rozdawania akcji. Moi rodzice przeszli na emerytury zaraz po 89 roku i pomimo tego ,że przez cały PRL pracowali poza głodowymi emeryturami nic nie mają z transformacji ustrojowej. Czy ich wkład w budowę Polski był mniejszy niż innych? Komu to osądzać tak arbitralnie? Dlatego mój głos , jest głosem przeciwko przywilejom dla określonych grup społecznych.
@Śleper pisze:
2011-04-21 o godz. 23:54
***@karol, niech ma w opiece ( bóg lub szczęśliwy traf) młodzież od takich rechtorów (nauczycieli) ja ty. Po pierwsze łżesz jak pies z porównaniem pensji nauczyciela w szkole górniczej do stypendium ucznia takiej szkoły. A przede wszystkim zapomniałeś dodać, że pracując w takiej szkole ( zawodowej górniczej) miałeś prawie takie same przywileje w latach 70-tych jak górnicy pracujący na dole i jeszcze ciulu nimi gardzisz.***
Starasz się naśladować wielkich ludzi, mieszając jak Goethe „Dichtung und Wahrheit”, ale kto jest wolny od tego grzechu?
Nie czytałem „rechtóra” Karola, musiałem przegapić? Mogę się wtrącić do dyskusji o szkolnictwie zawodowym na użytek górnictwa, bo kilka lat uczyłem elektrotechniki górniczej w Wałbrzychu. W trzeciej klasie faktycznie stypendium (jeśli tak nazwać to co uczniowie dostali za trzy dni praktyki) było porównywalne z moim zarobkiem za etat. Bylem wtedy na trzech „gołych” etatach w kilku szkołach, więc pieniędzy miałem dużo więcej niż wiele lat później jako profesor uniwersytetu, a przy przejściu z Wałbrzycha na etat asystenta miałem wynagrodzenie prawie 5 razy mniejsze, ale zbrzydła mi rola nauczyciela . Nigdy w życiu nie miałem zawodowego kontaktu z elektrotechniką, ale starałem się przed wykładem zobaczyć określoną maszynę górniczą i sam zrozumieć jej działanie. Zwiedzałem często kopalnie i elektrownię miejską, gdzie mój kolega był głównym inżynierem od strony elektrycznej – drugi „główny” pracował za ścianą i wyrabiał parę dla turbiny generatora. Mam wiele ciekawych obserwacji z tej szkoły, ale to nie na ten blog.
Co do górniczych przywilejów to jest mit! Albo było tak później, albo nie było tego w Wałbrzychu. Nie dostałem żadnej mycki z pióropuszem, ani kilograma węgla. Nawet lofix kupowałem pokątnie u koksowników. Jedyny przywilej nauczyciela przedmiotu zawodowego jak elektrotechnika, było 5% więcej niż za moją fizykę, która był przedmiotem „pomocniczym”.
Miałem rodziny górnicze w mym otoczeniu i to w różnych okresach przed, w czasie i po wojnie, ale na pewno nie mam tylu informacji jak Ślązak z górniczego Śląska, Kędzierzyn i okolice tylko przetwarzały węgiel (na koks lub benzynę).
Nie wypada abym pisał o niezliczonych związkach zawodowych, bo kojarzą mi się tylko wyrazy niecenzuralne.
Pisałem już kilkakrotnie, że nie rozumiem zbyt dobrze „aktualnej” roli związków zawodowych. Już na maturze w 1951 roku słabo wypadłem przy pytaniu: „Nowa rola związków zawodowych” i do dziś jest cały czas „nowa”. Podługich rozważaniach doszedłem do wniosku, że od powstania związków w USA ich rola polega na tym, aby działacze związkowi żyli wygodnie we współpracy z mafiami i kapitalistami, a członkowie mają niezbywalne prawo płacenia składek – i nic się nie zmieniło pod tym względem przez wieki kapitalizmu. Zawsze działacze żywią się kosztem członków jak rząd u Urbana kosztem wszystkich obywateli.
Bardzo cieniutkie sa argumenty redaktora Dziaduly. Jest on zwolennikiem sprzedazy Jastrzebia i jednoczesnie nie potrafi tego uzasadnic.
Wiadomo, rezim chce wszystko sprzedac bo nie potrafi niczym zarzadzac, Rezim nie potrafi nawet zatrudnic kompetentnych ludzi. Jedyny sposob na przetrwanie rezimu jest sprzedaz wspolnego dobra stworzonego przez tych ktorzy juz nie zyja i zaciaganie pozyczek na konta tych co sie jeszcze nie urodzili.
Zwracam uwage redaktorowi ze rezim nie ma prawa niczego sprzedawac.
W 2007 prywatyzaja Jastrzebia nie zostala poddana pod glosy. PO dostalo 44% przy frekwencji wybiorczej okolo 50%. Biorac pod uwage ze 30% polakow jest za mloda by glosawac, na PO glosawalo zaledwie 15.4% polakow.
W kazdej tranzakcji tzw ‚przeksztalcen wlasnosciowych’ obowiazuje zgoda olbrzymiej wiekszosci akcjonariuszy. Rezim natomiast nie jest akcjonariuszem ani wlascicielem Jastrzebia. Rezim jest tylko opiekunem.
Wlascicielami sa wszyscy polacy. Nikt polakow nie pytal o zgode sprzedazy Jastrzebia. Nikt tego nie uzasadnil. Nie bylo referendum na ten temat. Nie ma zgody.
Rezim nie ma prawa nic sprzdawac. Zwiazek Zawodowy moze to zaskarzyc nawet do Strasburga i wygra.
Redaktor Dziadul rowniez widzi w gieldzie cos w rodzaju zbawienia. Bezpodstawnie. W kazdym kraju, w kazdej ekonomi firmy operujace na gieldzie stanowia mniej niz 0.1% wszystkich firm. A wiec 99.9% biznesow potrafi sobie proadzic bez gieldy. Dlaczego Jastrzebie musi widziec swoja przyszlosc na gieldzie ? Mam nadzieje ze redaktor Dziadul uzasadni.
Jezeli Jastrzebie potrzebuje kapital na inwestycje moze go zdobyc oczywiscie ze sprzedazy nowych akcji a to nie wymaga nawet gieldy.
Redaktor Dziadul wydaje sie nie wiedziec ze jezeli rezim sprzeda Jastrzebie
to rezim dostanie za to kapital. Jastrzebie nic na tym nie zyska.
Na pozyskanie kapitalu Jastrzebie ma dwie metody. Przedwszystkim stworzyc biznes plan. Sprzedac nowe akcje lub uzyskac pozyczke. Jest o mozliwe tylko jezeli biznes plan jest dobry.
Jezeli jak redaktor pisze banki nie chcialy zainwestowac to jestem wiecej niz zdiwiony sugestaimi redaktora ze ‚glupi’ inwestor gieldowy by zainwestowal gdyby Jastrzebie bylo na gieldzie. Nie, zdolnosc zdobycia kapitalu lezy tylko w sile planow Jastrzebia.
Dodam ze o tym czy mongolski wegiel bedzie tanszy zadecyduje Rosja.
@Wojciech K.Borkowski pisze:
2011-04-21 o godz. 15:16
Oj marzyciel, marzyciel!
Poza Chinami nie ma już suwerennego państwa dzięki własności. Wszyscy pożyczali wszędzie i nikt nie wie kto jest czego właścicielem. Pewne jest tylko to, że z majątku narodowego z okresu mojej młodości nic nie należy już do państwa polskiego, a wiec i do mnie – przedstawiciela narodu. Wszyscy tak zazdroszczą Niemcom, a ich zadłużenie jest gigantyczne, USA też. Już moja matka mówiła mi przed II wojną, że żółta rasa opanuje świat, a nie była politykiem, historykiem czy futurologiem.
Już wiem, dlaczego przeoczyłem komentarz „karola”. Ja zawsze czytam od końca listy aż do zniechęcenia, a jego komentarz jest pierwszy – Jaś nie doczytał!
Jego twierdzenia wydają mi się lekko naciągane, ale coś wiem o pozycji górników na tle reszty klasy robotniczej, oraz reszty obywateli, szczególnie za Gierka – niby górnika!
Pamiętam zebranie, gdy młody emeryt się skarżył na straszliwą niesprawiedliwość przepisów emerytalnych, które spowodowały, że kolega, który rok wcześniej poszedł na emeryturę, ma wyższą emeryturę od niego. On miał wtedy 50 000 zł, dokładnie tyle ile kosztował fiacik. Ja byłem wtedy adiunktem z doktoratem z pensją około 12000 zł i chyba nie współczułem zbytnio temu biedakowi. Mógł wyżyć z takiej emerytury i nie musiał zazdrościć koledze. Była wtedy taka śmieszna prawidłowość. Byłem po studiach i po doktoracie, ale cały czas – od asystentury miałem dokładnie trzy razy niższą pensję niż mój bratanek (po 2 latach zawodówki kolejowej), który prowadził lokomotywę spalinową na stacji manewrowej. Tak państwo „szanowało” wykształcenie i ceniło robotnika.
Gdy górnicy na tym samym zebraniu narzekali, że nie każdy dostaje malucha od ręki, ale musi nawet czekać jak reszta obywateli po zapisach, Gierek odpowiedział: „Dobrze, towarzysze, że macie tylko takie problemy”. Czy to było głupie”?
Związkowcami nie należy się „aż tak” przejmować. Głupszym od nich okazał się być wczoraj wicepremier (od siedmiu boleści!) W.Pawlak. Strajkowy straszak, choć kosztowny, ma swoje granice – pazerni działacze związkowi na ogół pękają, gdy szeregi związkowe czują zagrożenie i przestają ufać swym reprezentantom. Wbrew Pawlakowi i związkowcom minister skarbu powinien realizować harmonogram prywatyzacyjny – w końcu on bardziej reprezentuje interes ogólnospołeczny niż pawlakopodobni mędrcy.
Na dobrą sprawę nie wiem od kogo rozpocząć w fechtunku na argumenty. Zacznę od @Warszawiaka i żeby od razy nie iść na noże, przyznaję mu rację w kwestii prywatyzacji przez giełdę, choć dla górnictwa jest to chyba jedyny możliwy sposób, na który mogą zgodzić się związki zawodowe. Nie zgadzam się natomiast z twierdzeniem, że jak państwo sprzedaje, to przedmiot transakcji znika i nikt w tym państwie nie ma już wypływu na nic. To bzdura. Sprywatyzowano hutnictwo i dzisiaj przeciętny obywatel może odnieść wrażenie, że taki przemysł w Polsce nie istnieje, a on ma się dobrze – ludzie mają pracę, wszyscy płacą podatki, Warszawiacy nie wąchają palonych opon hutników.
@antonius, ja w przeciwieństwie do ciebie cenię wolne związki zawodowe, choć nie wszędzie (tak, w USA to prawie mafia) wypełniają statutowe zadania. Skorumpować szefów związkowych jest niezwykle łatwo, ale praworządne państwo ma wystarczająco instrumentów, ażeby spółce pracodawca&szefowie związków, uniemożliwić taki proceder. Nie wiem jak jest w USA, ale za to wiem doskonale jak się korumpuje związkowców górniczych w Polsce i ich „gniew”, jest li tylko papierowy. No, chyba że rząd rozbije ten „układ”, do którego zapisał się już PSL, SLD i PiS. Coś jest na rzeczy, ponieważ nie udało się ostatnio uchwalić nowego prawa górniczego, które utrzymałoby „śląską Katangę” w mocy RP( numer sobie dobierz). Ogólnie wygląda to tak, że my mieszkańcy Śląska mielibyśmy gówno do gadania w kwestii postępowania kopalń (chodzi o opłaty za wyrobiska górnicze i konsultowanie eksploatacji pod ludzkimi siedzibami – to w największym skrócie). Niy bydzie na to zgody panocki: Pawlaki, Napieralskie i Kaczyńskie – bydzie haja i to pieronowo!
@quadro555, co z tego że ja i ty mamy na temat obłaskawiania pracowników pakietami akcji, skoro nie było innego wyjścia, tylko uciec się do korupcji ( bo tak faktycznie to trzeba nazwać).
PGR-y zlikwidowano ( a w Czechach nie), bo nastał nowy „trynd”, w którym ludzi traktowało się jak śmieci. Nikt nic przez to nie zyskał, ponieważ dzisiaj rośnie trzecie pokolenie tej społeczności popegeerowskiej i mamy ich wszystkich na garnuszku socjalu. Czasami warto najpierw wydać nawet większe pieniądze, ale mieć dozgonny spokój i korzyść.
„Lektura obowązkowa”:
http://www.polityka.pl/historia/1514724,1,slaskie-powstania-domowe.read
cóż….
zmiany wgórnictwie są konieczne – szkoda tylko, że prywatyzacja tego sektora odbywa się przez giełdę „w warsiawie”
Priwislinski Kraj pożywi się zatem nawet na „sprzedawaniu” tego co do ruiny doprowadził?
marzyłby się debiut spółek węglowych np. na giełdzie frankfurckiej a nie nabijanie kabzy warsiawskim pośrednikom (praska tj. czeska się niestety coraz mniej liczy)
więc znów: gospodarka wolnorynkowa ale tylko przez „warsiawską dojarnię”?
złośliwi antypolacy powiedziliby, że to ze strachu przed tym, iż się „patrioci z krakowskiego przedmieścia zaplują ze złości”
nie wiem czy Panowie też zauważyli ale towarzyszy temu ta sama chamska propaganda zgodna z wytycznymi politytki historycznej co po wydarzeniach z Wujka w 1981: „…cały kraj się spina, mozoli, głoduje nieledwie a te ślunskie warchoły nie dość, że w szpek i słoninę opływają to jeszcze podskakują i im się nie podoba…”
warsiawska władza znów się „patriotycznie” wystraszyła? nie dośc,ze nagle się im ukryta opcyja wiadomego pochodzenia i wiadomych wrażych sił spod wiadomych znaków „mit czaja und hupka” to jeszcze niewdzieczne warchoły, którym władza (już nie „ludowa” ale teraz „narodowa”) nieba by przychyliła a oni wbrew…..
czasy się zmieniają ale powstańcy się nie wstydzą sprawdzonych wzorów.
cyryl jak cyryl ale te metody
@Klopfer ;
Skorzystalem z linku do artykułu Jana Dziadula .
Z zainteresowaniem oczekuje majowych uroczystości i Polskiej wykładni do III powstania .
W Polsce 2 maja ustawowe swięto -Dzień flagi biało -czerwonej ,być może przy tej okazji prezydent rombnie kolejna gafe . Pewny jestem tylko tego ,iż Polacy przemilczą fakt, że tego dnia minie kolejna rocznica kiedy noga polskiego żołnierza w polskim mundurze wdrapała sie na Kolumnę Zwycietwa w Berlinie .
Beda milczeć ,bo nie ta noga ,nie ten mundur lepiej swiętować lądowanie iw MGLE generałów ,oficerow z prezydentem w tle ,też na obcej ziemi .
ps.
ciekawe czy komentarz zostanie opublikowany dzis czy jutro.
Panie Janie cos ztym trzeba zrobic !
Waldemar pisze:
2011-04-27 o godz. 08:42
Dobry komentarz, mysle identycznie.
Mnie zastanawia ta flaga. Jest na niej orzel w koronie a Polska oficjalnie nazywa sie demokracja. Poska nazywa sie rowniez Rzeczpospolita co rowniez nie ma nic wspolnego z krolestwem. Bardzo to wszystko dziwne.
@Galicyjok pisze:
2011-04-26 o godz. 18:50
Krucho u Ciebie z logiką!
Jeśli najpierw Polska była „ludową”, a potem nastąpiła zmiana o 180% (może stopni?), to teraz jest „nieludowa” – w skrócie – „nieludzka” a nie „narodowa”. Naród nie jest przeciwieństwem ludu.
Zapadł kolejny wyrok uniewinniający w sprawie popełnionych zabójstw na KWK „Wujek”. Sprawcze kierownictwo minionej tragedii jest dzisiaj zespołem starców, który uniknął sprawiedliwego procesu zanim czas przekształcił ich w osobniki zasługujące bardziej na litość, niż wymierzanie kary. 17 lat sądowego procedowania nad zapisanym arkusikiem papieru zezwalającym ZOMO-wcom na użycie broni, to pomnik hańby dla polskiego wymiaru sprawiedliwości. Kto jest winien tej gigantycznej kpinie z nieżywych górników i ich żyjących bliskich? Sądy? Nie, nie wydaje mi się, ażeby można to draństwo przerzucić tylko i wyłącznie na sędziów, choć oni też nie są bez winy. Uchwalanie praw i sposób działania sądów leży w kompetencji ustawodawcy, a sądy są niezależne tylko w kwestii ferowanych wyroków. Skoro tak, to musimy się zgodzić, że wyrok w sprawie Kiszczaka jest czysty i pogodzić się także z bezkarnością Jaruzelskiego.
Proszę mnie tylko nie pouczać o tym, że prawo nie działa wstecz ( gdyby w porę sejm po 89 roku uchwalił odpowiednie ustawy), bo kwalifikacja czynów nie uległaby zmianie, natomiast sposób procedowania już tak.
@Waldemar, natłok rocznicowych wydarzeń jest obecnie tak duży, że taka błahostka z całą pewnością nie przebije się przez Smoleńsk, Katyń, Krakowskie Przedmieście, ślub księcia w Anglii, beatyfikację, relikwie, bełkot klerykalno-polityczny, kolejne spiski, wypowiedzi i komentarze do komentarzy. W zalewie tego szajsu, coraz trudniej wyłowić istotne informacje, które być może będą miały wpływ na życie takiego przeciętniaka jak ja.
Pozdrawiam
Śleper pisze:
2011-04-27 o godz. 13:42
Wersja ktora ja znam, mowi ze to gornicy uzyli broni i zomo musialo sie bronic.
@Waldemar,
ten link był do artykułu Michała Smolorza, a nie gospodorza tego blogu.
Oprócz tego wszystko sztimuje!
Widzisz, co sie bydzie nad Wisłą i Bugiem Łużyckim pisało w pierwszy dekadzie maja, to jo dokładnie wiem.
Mie dużo barzi interesuje, co na tymat „tych patriotycznych zrywów(!?), prastaropiastowskich” mieszkańcow najwschodniejszego skrawka Górnego Śląska – żeby nie pedzieć Oberschlesien – w 1919-1921, mieli do powiedzenia tacy aktorzy pierwszoplanowi jak Twoj śp. chrzesny Onkel Peter?! Bo ino relacje bezpośrednich uczestników tamtych wydarzeń sie do mie liczom!
Co potym (1933) na tyn tymat pisali te bronotne bandyty, a po 1945 te czerwone ciule (tukej powinien być ten som rzeczownik co przed przecinkiem, ale zdo mi sie, że IPN to zavetuje) mie nie interesuje, bo to możesz zarozki ło kant rzici rozczaś!
A z tom mgłom, to dej sie prosza pokoj, bo te słowo wizualnie i akustycznie, działo na mie łod roku barzi „durchfallopyndnie”, jak na mojego śp. fatra wielogodzinne fulanie ło kwintalach z hektara i pogłowiu bydła w trzodzie chlewnej niejakiego tow. Wieśsława!
PS
Panie Dziadul, czy ten komentarz zostanie opublikowany – jeśli w ogóle – dziś, jutro, pojutrze, to nie mo nojmniejszego zanaczynio, bo już „Dziadek” z „Konopielki” Redlińskiego, wypowiedział “sakramentalne“; „a czy to o prędzej idzie?!”
Toż nie spieszta sie , do Zielonych Świątków , czasu dosyć!
@antonius,
co się poziomu polityki i politykow z krainy, gdzie „bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała…….”, tyczy, to trzeba obiektywnie stwierdzić z pełną satysfakcją, iż na przestrzeni ostatnich 30-50 lat dokonała sie w tym względzie zmiana o 360°!
@Śleper
Po przeczytaniu Twoich przemyśleń nasuwają mi się zdania z „Samych swoich” czy „Alicji w krainie czarów”. Niestety w praworządnym Państwie Sąd musi się opierać na dowodach. A tych nie było, lub były dwuznaczne.
Niestety miałem wątpliwą „przyjemność” obserwowania akcji pod kopalnią, a moi sąsiedzi brali w tym udział właśnie pod kuźnią. Ponadto przypadkowo stanąłem „oko w oko” ze snajperem gdy ten schodził ze stanowiska na dachu bloku w którym mieszkałem. On na pewno nie strzelał, ale pytanie, czy był jedynym? Gdy w 1991r. próbowałem zainteresować moimi spostrzeżeniami prokuraturę, to otrzymałem odpowiedź, że śledztwo jest w zasadzie zakończone, ale gdyby… „Gdyby” nigdy nie nastąpiło.
Odnośnie innych Twoich uwag – mam podobne doświadczenia jak Antonius.
P.S. Panie Janie. Czy pamięta Pan swój artykuł z 1977r. „Plaster miodu” i fragment „Habilitacja na kuchennym stole”?
Pozdrawiam.
@Śleper
Ale jakiej właściwie ustawy byś się spodziewał? I jaką różnicę by Ci zrobiło, gdyby Kiszczaka uniewinniono prawomocnie już 10 lat temu? (przy czym oczywiście się zgadzam, że ten proces trwa zdecydowanie za długo)
@bartoszcze,obecnie polskie sądy nigdy nie dałyby rady osądzić winnych za np. holokaust Żydów, ponieważ zwrot „ostateczne rozwiązanie” nie daje podstaw do twierdzenia, że chodzi o fizyczną likwidację nacji żydowskiej. Skoro na inkryminowanym świstu papieru stało jak byk, że zezwala się na użycie broni, to tylko idiota może wyciągnąć wniosek, że chodzi o strzelanie na wiwat. Zestawienie tego papierka z tomami „dzieł” niemieckich zbrodniarzy, stawia badanie przez sądy tego pierwszego w „Krainie Alicji”. Innymi słowy, za zbrodnie hitlerowskich Niemiec odpowiedzieliby tylko bezpośredni wykonawcy, a kierownictwo przesiadywałoby w sądach do usranej śmierci.
Żeby nie było tylko o śląskich górnikach, przypomnę jak zawsze o liczniejszych ofiarach na Wybrzeżu w grudniu 70-tego. Tam strzelano do ludzi jak do kaczek i to zupełnie bez jakiegokolwiek powodu (na Wujku podobno strzelający czuli się zagrożeni). I co, gdzie są odpowiedzialni? Ano nie ma, bo prawdopodobnie: „Niestety w praworządnym Państwie Sąd musi się opierać na dowodach.” Dowody uległy zwęgleniu?
Z drugiej strony w dzisiejszych realiach wystarczy oskarżenie byle łajdaka, żeby bogu ducha winnego obywatela wpakować do wieloletniego aresztu, a potem wydać na podstawie takich zeznań wyrok skazujący. Zwykle w takich przypadkach chodzi o pieniądze, więc kaliber nie do porównania ze zbrodnią. Nie podaję przykładów, bo chyba mam do czynienia z ludźmi czytającymi co najmniej prasę.
Skoro więc uważacie, że wszystko je OK, to nie pozostaje mi nic innego jak się nie zgodzić.
Pozdrawiam
@Klopfer ;
Przeczytałem artykuł Jana Dziadula w Polityce .Przeczytałem dwukrotnie uważnie . Niedobrze , że nie napisalem komentarza . Strata jest nie do odrobienia . Rozmowa ze śp. Pietrkiem była epizodyczna ,poza tym co napisalem niewiele wiecej mogłbym dodać .Jego syn Stasiu niestety wcześnie pożegnal sie z nami na zawsze .
Onkel Pietrek jak pisalem miał swój epizod w AK z konsekwencjami pobytu w Auchwitz . Mam przed soba książke Juliusza Niekrasza ” Z dziejow AK na Ślasku „297 stron- wydanie PAX 1985 z przedmową dr Józefa Musioła .
Kilkanaście lat po jej wydaniu przeczytałem b.krytyczne opinie na temat autora ( w 1939 roku jako sedzia przybył z Warszawy do Katowic ) dlatego wstrzymuje się z ocenami książki .
Jak czytam przedmowe Musioła opisującą nasz Ślask ,to nie zdziwiłbym się gdyby takie oceny podobały sie dzisiejszemu PiSowi .
cyt'” Okres miedzywojenny był dla Ślaska — z jego polską władza krępowany rygorami konwencji Genewskiej z 1922 r. preferującą przez 15 lat prawa niemieckiego kapitału ( mój dopisek a był ci inny?? Polski??!)
i niemieckiej ludnosci –niełatwy dla rodzimnej ludności doznającej gorzkiego smaku wolności ,….. to jednak lata 1922- 1939 stanowiły wspaniałe wrastanie w Polske i odradzanie sie dumy Narodowej ”
Ta duma narodowa Jozefa Musioła jest z polowy lat 80-tych XXwieku , cenzura, ocena usprawiedliwiona .
Pozdrawiam
Jeżeli Ślązakom się powiedzie, wówczas Polska nie będzie Ojczyzną wyłącznie etnicznych Polaków, lecz również Ślązaków i być może innych osobnych etnosów. Już nie III Rzeczpospolita, lecz Rzeczpospolita Dwojga – a może i Trojga (i więcej) – Narodów. Ślązacy nie będą bowiem klasyczną mniejszością narodową (częścią narodów, które zamieszkują inne państwa), lecz narodem „rdzennym” (by nie powiedzieć „narodem gospodarzem”).
Więcej… http://wyborcza.pl/1,75515,9497415,Jeszcze_nie_pora_na_slaska_autonomie.html?as=2&startsz=x#ixzz1KpSsKBiJ
Ciekawe co się wykluje po podaniu wyników spisu powszechnego…..
Jak na razie, tylko ciekawe analizy.
Ubolewania slepera sa zenujace.
„Żeby nie było tylko o śląskich górnikach, przypomnę jak zawsze o liczniejszych ofiarach na Wybrzeżu w grudniu 70-tego. Tam strzelano do ludzi jak do kaczek i to zupełnie bez jakiegokolwiek powodu (na Wujku podobno strzelający czuli się zagrożeni). ”
Zupenie bez zadnego powodu !!! Skandaliczny przyklad oblakanego skomlenia. Dobrze ze strzelano i anarchia nie zwyciezyla. Wtedy ofiar byloby wiecej.
Paradoksem jest ze obecna wladza przytulila sie do zachodu. Tych lepszych oprawcow bo zabijali wiecej, szybciej i bardzo wydajnie.
Np, brytyjczycy rozprawili sie z buntem kenijczykow w sposob bardziej humanitarny, wycieli 10000 w 1956 w tym dziadka Obamy. Obecne polskie wladze to doceniaja. Brytania jest lepsza niz oprawcy z PRL. O wyczynach innych sojusznikow nie wspomne ani o solidarnych wyczynach w ramach bratniej pomocy w Iraku i Afganistanie.
Jeszcze coś interesującego…..
„Jedną z naczelnych mitologii po roku 1989 stanowił całkowicie zakłamany opis życia w wieloetnicznych małych ojczyznach w przedwojennej Polsce – skoro wszyscy tak się szanowali i kochali, to skąd się wzięły rzezie i pogromy? W Opolu harmonia była wymuszona. Obie strony miały poczucie, że lepiej milczeć o swej przeszłości. I to je właśnie zbliżało – świadomość, że nie ma dla nich miejsca w głównym nurcie rzeczywistości. I że jeśli zaczną w zbyt wyraźny sposób obnosić się ze swoją tożsamością, może to się dla nich źle skończyć. Oczywiście, miejscowi mieli gorzej, ich tajemnice (jak portret ojca czy dziadka w niemieckim mundurze) były znacznie groźniejsze.”
http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/spoleczenstwo/slask-bez-paniki,75937,1
Oto mamy na blogu mili ludkowie przykład manichejskiego myślenia @Warszawiaka, który swoimi ahistorycznymi beknięciami twierdzi, że kule reżimu komunistycznego uratowały Polaków od większej rzezi. A gdzie dowody? Oczywiście w tego typu rozważaniach, co by było gdyby, takich dowodów nie ma i być nie może. Co reżimy w Egipcie i Tunezji zyskały strzelaniem do swoich obywateli? Może spróbujesz @Warszawiaku to jakoś usprawiedliwić, bo przecież gdyby nie strzelano do zdesperowanego tłumu demonstrantów, to sami by się wyrżnęli? Właściwie brak mi słów dla nazwania pogardy dla ludzkiego życia, jakie tu nam zaserwowałeś.
Jestem dumny z mojego obłąkanego skomlenia o każde życie odebrane przez wściekłych dyktatorów i wyrachowane demokracje, i nie stosuję tutaj żadnej gradacji w ocenach. Trzeba być wyjątkową świnią, żeby usprawiedliwiać strzelanie do ludzi z jakichkolwiek powodów.
Nie pozdrawiam. Odwal się.
@wiesiek59 pisze: (różne)
Przeczytałem uważnie wszystko pod podanym linkiem. Powiedziałbym prawie jak Wałęsa: Jestem za a nawet przeciw. Obywatel X urodził się na Śląsku z rodziców napływowych. Przyjazd na zachód oczywiście zna tylko z opowiadań starszych i chyba co nieco „koloryzowali” swoją martyrologię „wypędzonych” pod sowieckimi bagnetami.
Ja znam dwie wersje:
1) Teścia – absolutnie wiarygodnego i bez cienia sklerozy, który pamiętał dokładnie wszystko nawet z dzieciństwa i doskonale wiedział, co wczoraj było na obiad (z czym ja mam czasem problem). Sprawdzałem jego opowieści (zgodność wewnętrzną) na przestrzeni 40 lat – nie zmienił nawet przecinka!
2) Druga wersja była teściowej. Tu za każdym razem nieco inaczej wyglądał ich wyjazd ze wschodu, ale nigdy nie było wypędzenia! Rodzina nie zadeklarowała chęci zostania Ukraińcami i wsadzili im do niedużej chaty nowego gospodarza ze wschodu, to przyśpieszyło decyzję o wyjeździe.
Żona niestety ma pod tym względem – i nie tylko pod tym – więcej genów matki niż ojca, ale jej wersja wyjazdu (miała 8 lat, ale wojna przyśpiesza rozwój umysłowy) prawie się nie zmieniała z biegiem lat. Podziały rodziny na Polaków i Banderowców spowodowały, że teściowa wiele lat po wojnie nie chciała utrzymać kontaktów z rodziną w Tarnopolu, choć było to już następne pokolenie i nas młodych gorąco zapraszali (chyba istotne były też sprawy handlowe). „Do banderowców nie pojedziecie”, grzmiała teściowa, łypiąc jednym okiem na mnie, bo nie wiedzieć dlaczego bała się mnie – Ślązaka. Miała córce za złe, że miała tak wspaniałego swojaka, a wybrała „Niemca”. Ona nie mówiła o „zakamuflowanej opcji”, to nie w jest w stylu prostej kobiety wiejskiej. Jednak nie dawała mi tego braku zaufania odczuć jawnie, ale w działaniu można było to wyczuć. Nie chciała mieszkać z nami w pięknym domu w Opolu, bo bała się, że w przypadku zgonu córki, ten paskudny Niemiec pewnie ją wyrzuci z domu. Pech chce, ze posługiwała się przykładami niegodziwego traktowania starców z życia swoich „wschodniaków”, bo Ślązaków nie znała wcale, gdyż wylądowali koło Zgorzelca i tam zrobili to samo co im na wschodzie – wygryźli Niemców po krótkim okresie bardzo złej koegzystencji, ale tu winny był prawdziwy gospodarz, stary Niemiec. Pozostali Repatrianci nieźle jeździli po Niemcach, czyniąc ich swoimi niewolnikami, do czego teściowa nie była zdolna.
Wracam do moich zastrzeżeń. Dziecko, urodzone w Opolu poszło do szkoły po „okresie błędów i wypaczeń”, który ja wykosztowałem do dna lub cna, więc nie ma szans, aby zrozumiało moje głęboko tkwiące zadry, których nie potrafię całkiem wygładzić.
Mogę tylko powiedzieć jak mój przyjaciel:
„Je comprends, mais je ne concois pas!”
albo jak prezes – wybaczać wybiórczo. Wolno mi tak postąpić, bo jestem bezbożnikiem. Mam np. wyrobione zdanie na temat polskiego papieża i korci mnie, aby brać udział w dyskusji na sąsiednim blogu, ale nie czuję się upoważniony. Przy ogólnej sympatii do tego człowieka, widzę jednak też, jakie skutki ma jego działalność, m. in. dla Ślązaków. Namnożył kardynałów „jak mrówków”, ale nie pomyślał o Nossolu, w zasadzie jedynym przedstawicielu hierarchii polskiego KK, którego darzę szacunkiem – za działanie i uczciwość, a nie za gładkie gadanie (Nycz) albo zaprzaństwo za karierę (Wielgus).
Następne pokolenie, też urodzone w Opolu (w liczbie raz) już problemów nie ma. Wie, że jest Ślązaczką, czuje się Polką, a mogłaby mieć obywatelstwo niemieckie, gdyby chciała.
Jeszcze następne pokolenie jest dwujęzyczne, ma dwa obywatelstwa i ożeniło się z „notoryczną” Kaszubką i nie mam pojęcia co wyrośnie z tej mieszanki. Na razie mówi tylko „kaka” – zapytam Tuska, czy to jest po kaszubsku?
PS
Nie podałem pełnego obrazu, zapomniałem o najśmieszniejszym odgałęzieniu mojej rodziny! To losy mojej starszej córki. Urodziła się w Węglińcu, to już nawet nie jest Dolny Śląsk, a Łużyce lub coś podobnego. Pierwsze lata spędzała u babci w środowisku repatriantów z za Buga, potem w Wałbrzychu w tyglu narodowościowym (różne „odmiany” Polaków, Żydów, Niemców Ślązaków), a dojrzała w Opolu. Patriotka polska – po mamie – niby Ślązaczka na bazie miejsca zamieszkania. Powody rodzinne zmusiły ją do emigracji do Niemiec, tam wyszła za maż za Niemca (nie wskoczyła do brudnego Renu w „celach” jak Wanda) i umrze chyba jako Niemka, to dopiero galimatias! Jej wnuk jest tym fałszywym Kaszubem.
Wracam do tematu uchwalonego wreszcie nowego prawa górniczego i geologicznego, które ma kapitalne znaczenie dla gmin ( przede wszystkim ich mieszkańców) na terenie których będzie prowadzona eksploatacja kopalin ( w tym ropy naftowej i gazu). Notuję tu ku mojej radości ( a i przyszłych beneficjentów) korzystną zmianę, która nie czyni już państwowego molocha głównym udziałowcem nienależnych profitów. Opłata eksploatacyjna wnoszona do gmin będzie wynosiła 90% całości, a reszta trafi do NFOŚ. To była dobra wiadomość, natomiast gorsza dotyczy braku uregulowania podatku od wyrobisk górniczych (nieruchomości), co jest główną kością niezgody pomiędzy samorządami i kopalniami węgla kamiennego. Rozstrzygnięcia w tej kwestii przełożono i nie wiadomo kiedy do tego tematu ustawodawca powróci . No cóż, widać nie wszystko można mieć na raz.
Chwilowo wstrzymuję się od komentowania podchodów związki zawodowe/rząd wokół prywatyzacji JSW, choć z grubsza widać, że powoli się dogadują i tylko nie wiadomo, kto co i za co ma dostać do kieszeni. Mam nadzieję, że nie będzie za drogo.
Fajnie Janie, że ukazał się twój tekst w ostatniej POLITYCE o śląskich noblistach, bo już najwyższy czas włączyć dzieje „tych” terenów do świadomości obywateli (coraz częściej mądrzejszych od polityków), którzy jako gospodarze mają prawo do tej historii . W jutrzejszym wydaniu GW zostanie opublikowany artykuł poświęcony w całości ( tu tylko jako jeden z wielu) Fritzowi Haberowi.
Pozdrowienia
Nie odpowiedziales na temat.
Widze jednak ze troszczysz sie o zycie czlowieka, ale tylko tego ktory je stracil z reki PRL. Przyczyny cie nie interesuja.
Dlaczego nie walczysz o Jaroslawa Zientare ?
http://www.tvn24.pl/-1,1701251,0,1,gazety-upominaja-sie-o-zaginionego-dziennikarza,wiadomosc.html
Czy obecnie takie zniknieca sa normalka ? Jedna z charakterystyk polskiej demokracji ?
Śleper pisze:
2011-04-29 o godz. 14:31
Wraca więc zasadnicze pytanie:
KTO powinien być gospodarzem ziemi i obszarów pod nią- mityczne Państwo, czy mieszkający na niej obywatele , i w jakich proporcjach korzystający z profitów.
Koszty wydobycia zawsze ponoszą mieszkańcy i powinno im się to w jakiś sposób rekompensować. Łamigłówka matematyczna…..
Podbijając wątek @Ślepera
jest taki nieco zapomniany ale bardzo wybitny medyk: Johan (Jan) Mikulicz-Radecki. Pochodzący z Bukowiny przedstawiciel starej galicyjskiej szlachty wybitny (niemiecki?, polski? ki pieron?) profesor medycyny we Wrocławiu – deklarował się jako Polak ale, że nie czynił tego odpowiednio ostentacyjnie i gorliwie to go „die patrioten” starali się wygryźć z UJ…. a że w karierze zachaczył i o Prusy – los jego dosyć przypomina dywagacje o nacji Kopernikusa – z tym, że czasy bardziej współczesności bliskie…
[niestrudzonym eksploratorom polskiej wikipedii biogram jego polecamy].
To część historii Europy, medycyny, Śląska, Galicji no poniekąd także zachodnich gubernii Imperium Carów…
@antonius,
blog ten najwidoczniej „schodzi” (38 wpisów w ciągu tygodnia), więc trzeba jeszcze chyba szybko skorzystać z okazji, żeby trochę poklachać.
Nie pomyślcie tylko proszę, że cierpię na jakowąś „IPeeNcję”, ale jeśli mnie pamięć nie myli, co w mym podeszłym wieku nie byłoby niczym dziwnym, to pisaliście tutaj onegnaj, że Wasze córy, co to „z mlekiem matki……………”, ze swym kuzynostwem znad Renu, Menu i Neckaru, porozumiewają się bezproblemowo, ale wyłącznie w jezyku lorda Byrona i temu podobnych Baraków. A tu nagle dzisiaj (11:32), wyznajecie, że starsza z nich, co to się na Górnych Łużcach, w Węglińcu urodziła, wyszła za Niemca (zakładam, że z RFN – tych Richtig Fajnych Niemiec, a nie z NRD – Niemiec Richtig Dupiatych). Toć to uwierzyć nie sposób, żeby oni -no ta pierworodna córa z Waszym zięciem – tak od początku, po dzień dzisiejszy ze sobą tylko po „yngliszu”?
Irgendwas stimmt hier nicht „Mein Gutster”!?
@Waldemar,
przywołujesz tutaj postać niejakiego pana Józefa Musioła (doktora, może profesora, a może jeszcze jakiegoś arcy-hiperORA). Owszem, chop jest spod Wodzisławio, ale do mie kożdy ańfachowy hajer, kowol, piekorz, baniorz, szuster i zamiatacz ulic, zasługują na większy szacunek i poważanie jak ktoś taki, jak on! CZEMU? Odsyłam do jego życiorysu, i aby nikt długo szukać nie musiał, tutaj „najważniejszy” jego fragment;
„W latach 1977-1983 był sędzią Sądu Najwyższego”.
Mam nadzieję, że w związku z ostatnim zdaniem, nie zapytasz mnie (ani nikt inny), o co mi właściwie chodzi!?
Wtoś, wto mo takie „chlubne” karty w karierze, powinien disioj, na stare lata, „czimać pysk”, jak to sie, nie ino w Połomii – kaj sie te „sumienie Śląska” urodzieło – godo!
Sprowokowany przez naszego przyjaciela @Galicyjoka powróciłem do książki ND „Zaginione Królestwa”, w celu wyszukania wspomnień pani McCornic, która w ciągu 24 godzin, nie zmieniając miejsca (Karpato-Ukraina zwana Bukowiną) przebywała w trzech różnych państwach. Warto ten rozdział polecić szajbusom wyznającym jedynie słuszne dzieje Polski, bo mogą się nieźle skonfundować w tak zapętlonych dziejach krainy zwanej Galicją. Ciekawi mnie bardzo, jak też sobie poradzi z tym galimatiasem nasz nieoceniony @bartoszcze? Z góry błagodariu o wybaczenie wrodzonej heimtückisch.
Niejako w nawiązaniu do postu @antoniusa i @Galicyjoka uchylę trochę rąbka tajemnic rodzinnych mojej żony, bo wiąże się to z tymi postami jak ulał. Otóż ów dziadek mojej żony pochodził z Bukowiny i doskonale znał język niemiecki, a także znał się na samochodach, co w ówczesnych czasach uchodziło za rzadkość. Pracę dostał u nakielskiej ( śląskie) gałęzi rodziny Henckel von Donnersmarck jako kierowca hrabiego. Moja żona dość długo nie mogła ustalić skąd się nagle (???) u jej dziaka wzięły takie umiejętności, skoro wiadomo było, że pochodził z Ukrainy. Historia Bukowiny rozwiewa te wątpliwości raz na zawsze, a zarazem jest to przyczynek do refleksji dla nieprzytomnych „patriotów”. Trochę się waham, bo zdemaskowanie jest o krok, ale niech tam, dziadkowi żony się to należy, bo miał ogrom witalnych sił i z tego „dzieła” Polska ( PRL i nowszy numer) otrzymał niezłego dyplomatę. Tu muszę niestety zakończyć, bo ludzie żyją i pewnie chcą mieć spokój.
@wiesiek59, nie wiem czy pamiętasz, ale w którymś z moich postów na temat eksploatacji „gazu łupkowego” napisałem, że zaczną się problemy z „miejscowymi”, na których terenie taką eksploatację się będzie chciało prowadzić. Tu na Śląsku byliśmy zawsze „przyzwyczajeni”, że nikt nas nie pytał o to, czy hutę lub kopalnię stawiać w środku mista lub wsi i cholernie się solidaryzuję z tymi ludźmi, którzy chcą wiedzieć, co ich czeka w związku z eksploatacją gazu. Zapewniam przy tym, że nie jest to tylko wywiercenie kilu dziur w ziemi, bo to diabelnie skomplikowana technologia niosąca „niewiadomą’. Z tej to przyczyny należy się tym społecznością (gminom) solidna rekompensata w postaci opłat eksploatacyjnych, ażeby z tych funduszy znieść wszelkie niedogodności. Państwo jest pojęciem abstrakcyjnym dla przeciętnego obywatela, natomiast miejsce w którym mieszka, ma cechy jak najbardziej namacalne. Pora więc zaprzestać gwałcić ludzi, bo wymaga tego jakiś interes narodowy, który nie jest tożsamy z interesem małych społeczności. Owszem może tak być, ale trzeba im dać solidną rekompensatę.
@Warszawiaku, miałem już się do ciebie nie odnosić, ale widzę, że w przeciwieństwie do bywałego tu @muratora, jest jakaś różnica. Wściekłem się jak diabli po przeczytaniu twojego postu i z trudem powstrzymałem palce przed wystukaniem morza obelg. To tyle. Może się zagalopowałeś? Nie musisz odpowiadać.
Janie, podpytałem moją żyjącą jeszcze teściową o Kayę Mirecką-Ploss, która musiał się z nią zetknąć jako dziecko w tak małej przed wojną miejscowości jak Nakło Śląskie, ale niestety pamięć już odmawia jej posłuszeństwa. Szkoda, bo mógłbym dodać do tej pięknej historii jakiś nieznany dotąd detal. Dla nieobeznanych – chodzi o Jana Karskiego i jego muzeum w Rudzie Śląskiej.
Pozdrawiam
@Klopfer pisze:
2011-04-29 o godz. 22:52
***(…) że Wasze córy, co to „z mlekiem matki……………”, ze swym kuzynostwem znad Renu, Menu i Neckaru, porozumiewają się bezproblemowo, ale wyłącznie w jezyku lorda Byrona i temu podobnych Baraków. ***
W ramach „klachów”: „Alles stimmt!” Zapomniałeś co powiedział wybitny uczony radziecki Pantarejew? „Wsio pływiot”! Tak było przez 5 lat, aż latorośl (50-letnia) z trudem pojęła reichskie gadanie. Teraz już chce, aby mąż z nią mówił po ichniemu. Szwagrostwo dalej szwargocze jak Kate i Leopold ….. tzn. Williams. Wszyscy byli na święta u nas w domu. Ja byłem jedynym, który wszystko rozumiał, nie mieli szans na tajemną zdradę!!!
***A tu nagle dzisiaj (11:32), wyznajecie, że starsza z nich, co to się na Górnych Łużcach, w Węglińcu urodziła, wyszła za Niemca (zakładam, że z RFN…***
Założenie o RFN jest słuszne (NRW), ale „Niemiec” urodził się w Kędzierzynie. Wyjechali, gdy miał 4 lata i wtedy nie znał wcale polskiego. Teraz dzięki córce już rozumie po polsku to co chce zrozumieć. Zna wiele języków i ma w tym kierunku zdolności.
Jak chcesz, żeby było jeszcze śmieszniej to Ci coś powiem.
Ja do niego mówię per „Sch…sohn” i wstawiam w zależności od humoru w miejsce kropek: „eiss”, „wester” albo „wieger”, a on do mojej żony mówi „ciotka-matka”, bo jest równocześnie moim siostrzeńcem. Ha, ha, ha!
Es stimmt also alles!
PS
Wyrzuć dwie rzeki, tam nie mam krewnych, niech zostanie Ren.
Sleper,jo pochodza z Nakla Sl,moja tesciowa utrzymywala Briefkontakty z P.Mirecka (byly sasiadkami i przyjaciolkami przed wojna).W latach 70-tych mialem przyjemnosc goscic P.Mirecka u nas w domu,ale nie pamietam o czym rozmawialismy.Jesli chodzi o dziadka Twojej zony to mysle ze Go znalem,a u Donnesmarkow pracowala rowniez moja rodzina!
Blog niy sztimuje jak downi, ale jo sie niy poddowom nigdy i mom nadzieja, że do sie kedyś sprag. Pieron mie szczelył z poczontku tyj niby modernizacji, alech już łochod i byda sam gymziył do usrany …
Miałem nadzieję, że będzie jakieś spięcie ( intelektualne – alech zafanzolył) na temat Fritza Habera, bo to postać dość tragiczna i niejednoznaczna w zakresie skutków naukowych odkryć – a jest (czy ktoś chce czy nie) częścią Śląska.
Dobra, nie ma dyskusji, albo blog jest ociężały technicznie i nie możemy szybko wymienić poglądów.
Jest trochę wolnych świątecznych dni (jak zawsze o tej porze roku) i już od kilku lat staram się podzielić moją osobą pomiędzy Wszechstronny Konkurs Konia Wierzchowego, odbywający się w Radzionkowie, a świerklanieckie dni chórów. Kiepsko mi to idzie, bo imprezy się nakładają, a ja chciałbym być na obydwu. Dzisiaj wzruszyła minie na WKKW kapela kobziarzy i kobziarek z Irlandii ( o koniach w następnym zdaniu), a potem pognałem do Świerklańca i w sam raz zdążyłem wysłuchać naszych ukochanych pieśniczek.
Od wczoraj biją nas znów Niemcy w tym WKKW, ale mnie się najbardziej podobała Białorusinka, która miała chyba najwięcej entuzjazmu i frajdy z udziału w tych zawodach.
No to pyrsk ludkowie, jutro leca zaś na te same imperezy.
znów nawiązując do wątku @Ślepera. Żal, że postać Habera nie wywołała żadnej reakcji (czyżby Słowianie lubili sielanki???) ale cóż to Goethe napisał Fausta….
Haberowi Nobla dali za zasługi dla ludzkości ale i przklęli za szkody dla niej… warto podkreślić, że żona jego wśrodku wojny i dymie nacjonalistycznej propagandy niczym z krakowskiego przedmieścia znieść nie mogła tego czym mąż się zajmował dla „armii i ojczyzny” i popełniła samobójstwo z jego własnego pistoletu. Wszak działał dla cesarza i ojczyzny ale jednak….? sumienie to sumienie…..
jakoś nie widzę połowic polskich oficerów palących cerkwie czy dokonujących wysiedleń (a dziś „pedagogicznie” ostrzeliwujących afgańskie wioski) albo żon polskich profesorów, które byłoby stać na gest protestu. nikt nie zachęca do samobójstwa – bez przesady- ale w kraju, w którym każdy se gębe wyciera: „za wolność waszą i naszą” można by oczekiwać wiekszej refleksji….
Ale nad Wisłą uwiera tylko status ofiary gdy nie można z niego czerpać odpowiednich korzyści – sam stosunek prześladowczy jest OK – jak się nasi znajdą na górze to jest już to dobry i patriotyczny uczynek…
Haber miał jeszce jedną cechę swego losu: był niemieckim nacjonalistą będąc jednocześnie Żydem z pochodzenia więc go ci dopatrujący się „krypto opcji niewłaściwej” mimo zasług pogonili…
Coś to bardzo przypomina nadwiślańskie stosunki – także od tej nieoczekiwanej strony. Dziwnym trafem u nas nastąpiło rozdwojenie jaźni: jest „zły nacjonalizm” (zapewne to Dmowski et consortes) i „dobry patriotym” (zapewne towarzysz Wiesław i „nasze odwieczne: byliśmy, jesteśmy, bedziemy” pod Hamburgiem gdzie se Chrobry coś wbił plus Muzeum Powstania warsiawkiego gdzie się dzatwę szkolną zwozi by od kołyski pamiętała kto tu dziedziczny wróg: „jak będziesz kradł czekoladę w niemieckim markecie albo protestował przeciw rurze na Bałtyku – pamiętaj dziecino są nie rozliczone porachunki i terz bierzesz rewanż”).
A co do dr Musioła. jakoś sobie nie wyobrażam by w Niemczech jakiś były sędzia najwyższego sądu z Niemiec Richtig Dupiatych albo z czasów III Rzeszy mógł się wypowiadać z pozycji pardon autorytetu. Czasy były jakie były ale co innego być inzynierem na kopalni a co innego czynnym funcjonariuszem aparatu represji. Sąd najwyższy PRL był integralnym fragmentem aparatau ucisku – zatwierdzał najbardziej obrzydliwe wyroki a niższym sądom wydawał tzw. wytyczne wymiaru sprawiedliwości (ciekawe czy dzisiaj się tego wstydzą). A nie trafiało się tam pod przymusem i „z łapanki” tylko był to chleb towarzyszy dobrze zasłużonych, o który się zabiegało (byli wtedy wyznaczani na bodajże 5 lat). Więc dobrze wiedzieli w czym biorą udział.
W Niemczech był Radbruch i jego okrutne pytania o status byłych uczestników nazizmu w nowym państwie. Był też rok 1968 gdzie zadano pytanie: co robiłeś dziadku/tatusiu w latach 1933-45? U nas zabetonowano pytania IPNem uprawiającym politykę historyczną pt. „chwała żołnierzom wyklętym, naród stawiał opór – nie pytajmy o nic więcej” oraz takimi imprezami jak wpsomniene Muzeum Powstania warsiawskiego – bez pytań dlaczego ci ludzie brali udział potem w nacjonalistycznej legitymizacji PRLu i jej władz (vide „Barwy walki” plus „Kolumbowie”).
Dziś ci sami „patrioten”, którzy pomstują na puszczenie wolno Kiszczaka jak się pojawi reprezentujący słuszną Gomułkowską linię wobec Śląska fukncjonariusz PRL, to już jest OK.
(A wyroku wobec Kiszczaka pojąć nie mogę: nikt nie mówi aby starszego człowieka słać za kraty – ale uznać go niewinnym? gorliwy „politycznie i patriotycznie” sędzia w Krakowie potrafił skazać pijaną małolatę za to, że po pijaku „porozrzucała wieńce ułożone spontanicznie” – zatem i nie do końca legalnie – na Rynku po smoleńskiej katastrofie. to brzydkie i naganne zachowanie ale bez przesady. jednocześnie ten sam sąd puszcza wolno szefa tajnej policji i ministra spraw wewnętrznych „bo podwładni instrukcji nie zrozumieli”. Ciekawe a tym za co siedzieli niemieccy generałowie tacy jak Manstein czy jemu podobni- wszak oni żadnych niegodziwych rozkazów nie wydawali ale uznanu ich odpowiedzialność za sobie podległych)
Zajrzałem tu po obiedzie, przeczytałem post @Iwa i od razu przyszła mi do głowy refleksja, że świat pomimo swojego ogromu jest malutki. To jednak jest prawda, że wystarczy wykonać „7 kroków”, ażeby znaleźć wspólnych znajomych (o ile nie krewnych) nawet w najdalszym zakątku świata.
Pozdrawiam
@wiesiek
/KTO powinien być gospodarzem ziemi i obszarów pod nią- mityczne Państwo, czy mieszkający na niej obywatele/
Zarówno państwo, jak i jakakolwiek forma jednostki samorządowej, to jednocześnie i obywatele i mityczny, abstrakcyjny twór. W koncepcjach zakresu terytorialnego prawa własności można znaleźć i takie (zwłaszcza w przeszłości), że czyj grunt na powierzchni, tego i wszystko co pod powierzchnią aż do środka Ziemi, ale nie jest to koncepcja ani szczególnie praktyczna, ani też szczególnie dla regionu korzystna.
@Śleper
/przebywała w trzech różnych państwach/
/jak też sobie poradzi z tym galimatiasem nasz nieoceniony @bartoszcze?/
Ale w czym problem? Abstrahując od tego, czy Polska kiedykolwiek pretendowała do Karpato-Ukrainy, czy Bukowiny (sprawdź sobie, że to nie to samo), co w historii tej krainy miałoby mnie konfundować? Budujesz sobie chochoła, żeby Ci było wygodniej polemizować, zamiast z rzeczywistym człowiekiem?
Możemy sobie o czymś podyskutować, choć blog nie pomaga, ale szanujmy się i nie wymyślajmy sobie wzajemnie poglądów.
Pyrsk!
@k.k. Galicyjok,
W nawiązaniu, do mojego chyba „przamusiołowego” wtrącenia (29.04, 22:52) piszesz;
„Sąd najwyższy PRL był integralnym fragmentem aparatau ucisku – zatwierdzał najbardziej obrzydliwe wyroki a niższym sądom wydawał tzw. wytyczne wymiaru sprawiedliwości (ciekawe czy dzisiaj się tego wstydzą). A nie trafiało się tam pod przymusem i „z łapanki” tylko był to chleb towarzyszy dobrze zasłużonych, o który się zabiegało (byli wtedy wyznaczani na bodajże 5 lat). Więc dobrze wiedzieli w czym biorą udział.”
Może wszyscy wiedzieli, ale pan Józef „Musioł” – choć nie „chcioł” – nie! Był on wprawdzie w tej ferajnie, ale go tam po prostu losy życia rzuciły, ot co!
A że teraz ten ch…wat kasuje miesięcznie 20.000 PLN renty (przepraszam jeśli „nie doceniam”!) i moralizuje, dziwi to kogoś TUTAJ, na TYM blogu?
No chyba nie Ciebie, Ślepera i inkszych, „co majom wszystkich w doma”?
Teściowa przywołała mnie dziś przed telewidzimisięzora, aby mi pokazać, kto się w Watykańskim słoneczku wygrzewa.
ŁO JEZU; w pierwszym rzędzie „Pan Tadeusz”- rubo kryska – Mazowiecki, a potem spod ty kryski „produkty”; „no mili państwo…Wałęsa”, a zaraz obok solarny król Aleksander z „Bezową Panienką”! Peerelowskiego Naczelnika Państwa, Jaruzelskiego z jego Kasztanem Urbanem nie dostrzegłem, bo najwidoczniej trzymali wartę przy grobie św. Pawła (TW- „Szaweł”).
Dzisioj 1. maja; toż dejcie sie pozdrowić tradycyjnym;
„Ślonzoki (z) wszystkich krajów, wyżercie się JEDNEGO(?)!”