Chichot hien nad trumnami
W dniach zadumy nad śmiercią i życiem zapalałem znicze nad grobem Krystyny Bochenek na katowickim cmentarzu przy Sienkiewicza.
Żadnej marmurowej czerni, tylko dwie chropowate płyty – z białego i zielonkawego szkła. W tej drugiej tafli, przez którą ledwo przenika mleczne światło, wtopiony zarys potrzaskanego krzyża, a może samolotu. Z tej pierwszej, białej, patrzy na nas ze zdjęcia Krysia Bochenek.
Z boku biała karteczka: „Rodzina jest przeciwna ekshumacji”. R.I.P. Niech odpoczywa w pokoju.
W tym roku Krysia „przebiła”, jeżeli można użyć takiego słowa, Zbyszka Cybulskiego, który śni swój sen po drugiej stronie tej samej alei. Morze zniczy i tłumy odwiedzających. Z tyłu ktoś powiedział: „Te hieny smoleńskie i tak nie posłuchają rodzinnej prośby, mają to gdzieś!”. Hieny smoleńskie – po raz pierwszy usłyszałem tak dosadne porównanie.
Pomyślałem – przesada. Przecież hieny cmentarne to tylko bezmyślne i bezczelne złodziejaszki nagrobnych kwiatów. A ci, co schodzą głębiej, kradną spokój śpiących kości i tego, co pozostało, to… Stado smoleńskie? Każdy wie, o co chodzi.
Nie ma wątpliwości, że siła prawego i sprawiedliwego państwa pokona wszelkie opory. Jeśli w imię poszukiwania prawdy na pierwszy ekshumacyjny ogień idzie pierwsza para Rzeczpospolitej, to co mają do gadania podwładni? Tak więc ostatni list – sprzeciw wobec ekshumacji sześciu smoleńskich rodzin złożony w Prokuraturze Krajowej – to list pisany na Berdyczów, jak ta kartka na pomniku Krysi.
Mam tu nieśmiałą sugestię, która w przyszłości nie dopuściłaby do grzebania w smoleńskich trumnach. To kremacja. Gdzieś dwadzieścia lat temu odważyliśmy się w naszych rodzinach na pierwszy taki pochówek. Najpierw szło jak po grudzie – dzisiaj spopielenie jest rzeczą naturalną. I jak widać bezpieczną, bo nieodwracalną. To zamknięcie drzwi przed nosem tych, dla których nie ma żadnej świętości. Metaforyczny „gest Kozakiewicza” pokazany fanatycznym poszukiwaczom zaginionej prawdy. Mam nieodparte wrażenie, że pojęcie prawdy zostało mi zagrabione, ukradzione. Co chwila ktoś wywija nim wte i wewte, plując naokoło wyświechtanymi sloganami.
Tamtego kwietnia ponad sześć lat temu, kiedy rozmiary tragedii stały się niewyobrażalne, myślałem sobie, że wspólna wielka mogiła spopielonych w jednym ogniu szczątków stanowiłaby prawdziwe Mauzoleum Patriotów Polskich. Potem to myślenie się zmieniło, bo przecież każda rodzina chce mieć swojego kochanego tylko dla siebie. Bo to nie tylko tragedia narodowa, to straszliwy, niewyobrażalny dramat rodzin.
Wczoraj, poruszony jak pewnie wszyscy, słuchałem rozmowy dziennikarza z żoną oficera BOR, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Pani Krystyna Łuczak-Surówka to ujmująca, odważna kobieta. Odważna, bo straciła w tym strasznym czasie nie tylko męża – nieszczęścia, jak wiadomo, chodzą parami. Ponieważ do stracenia nie pozostało już nic oprócz obrony najbliższych sercu szczątków, może sobie pozwolić na akt desperackiej odwagi. Powiedziała: Nie!
Nawet jeśli to nic nie pomoże, a wszystko ku temu zmierza, to zostało powiedziane jasno i kategorycznie. Bezprawnemu wykorzystywaniu nazwiska mojego męża: Nie! Bezprawnemu szarganiu Jego pamięcią: Nie! Pomnikowi na Krakowskim Przedmieściu: Nie!
Ta drobna, krucha pani stanęła naprzeciw armii, która w imię poszukiwania potrzebnej sobie prawdy wyciągnęła najcięższe działa. Ekshumacje. Armia „idzie po trupach” w sensie dosłownym. Nie chcecie dojść do prawdy? – pyta cynicznie.
Nie! To prawda nie z mojej bajki. Jakaś dziwaczna i pokręcona.
Kopcie tam, gdzie jest na to zgoda. Czapki z głów. Innych zostawcie. Dobrze wiecie, że tego, czego szukacie – nie ma tam. Najwyżej jakaś część kogoś innego przytuliła się do towarzysza lub towarzyszki niedoli. Czy wtedy właśnie rozlegnie się triumfalny chichot cmentarnych głębinowych hien? Tych ze smoleńskiego stada?
Kiedy wtedy, w kwietniu, TO się stało, mogło stać się zaraniem wiekuistego zwycięstwa – mieliśmy cień szansy. TO być może nie poszłoby na marne. Przynajmniej mogliśmy się tak pocieszać i szukać usprawiedliwienia dla bezmiaru tragedii. A tak… tylko zamęt, co idzie w przepaść z burzą. Chyba że Zbyszek Cybulski i Krysia Bochenek wiedzą, że wszystko, co teraz, jest nieważne. Że na dnie tego wszystkiego coś jednak błyszczy.
Komentarze
„”Na smyczy Putina”. ..Kulisy rozmów „na szczycie” tuż po katastrofie smoleńskiej. Te notatki i szyfrogramy pozwalają po raz pierwszy zajrzeć do szokującej kuchni rozmów polskich władz z Rosjanami. Co ustalali Tusk, Komorowski, Sikorski, Bahr, Klich i Borusewicz z Putinem, Miedwiediewem, Ławrowemhttp://incontext.pl/st.js?t=c&c=4072&w=Ławrowem&s=5281, Iwanowem? Treść rozmów pozwala dojść do jednego wniosku: ówczesna władza nie zrobiła nic, by wyjaśnić, co wydarzyło się w sobotni poranek 10 kwietnia 2010 r. Okazuje się, że rola wyjaśnienia katastrofy odgrywała w tych relacjach wręcz marginalną rolę. Otwieraliśmy szeroko oczy, widząc, że w kontaktach dyplomatycznych ważniejsze od prawdy i rzetelnego śledztwa było wszystko: Centra Dialogu i Porozumienia, mały ruch graniczny, plany budowy elektrowni atomowej w obwodzie kaliningradzkim, kwestie nieruchomości dyplomatycznych, wizy dla Rosjan w UE, opieka nad cmentarzami radzieckimi w Polsce, wymiana młodzieży czy niestabilność sytuacji w Mołdowie. Byle omijać temat najważniejszy”
„Śledczy mieli obowiązek przeprowadzenia sekcji po katastrofie smoleńskiej. Gdyby to zrobili – ekshumacje nie byłyby konieczne. Przeprowadzenie w Polsce sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej było obowiązkiem prokuratorów wojskowych; śledztwo Prokuratury Krajowej ma wyjaśnić, dlaczego zaniechano sekcji i kto ewentualnie ponosi za to odpowiedzialność Zdaniem PK, Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która wszczęła śledztwo bezpośrednio po tragedii smoleńskiej, zaniechała w Polsce sekcji, mimo że postępowanie zakładało m.in., iż do tragedii doszło wskutek nieumyślnego albo umyślnego działania osób trzecich – a więc przestępstwa”
„Zastrzeżenia potwierdziła analiza, dostarczonej przez Rosjan dokumentacji sądowo-medycznej, dokonana przez ekspertów Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu” — podkreśla prokuratura. Według niej, błędy dotyczą 90 proc. ofiar. W dokumentacji medycznej Rosjanie opisywali np. narządy, których zmarli nie mieli, ponieważ usunięto im je za życia. W przypadku ponad jednej trzeciej ofiar – jak ustalili eksperci z Wrocławia – w ogóle nie przeprowadzono w Moskwie sekcji. Ujawniono też przypadki bezczeszczenia zwłok przez zaszywanie w nich różnych przedmiotów. Spośród dziewięciu ofiar katastrofy, których ekshumacje dotąd przeprowadzono, w sześciu przypadkach doszło do zamiany ciał”
„Fabryka kłamstw Jerzego Millera. Sformułowanie ‚jednolity przekaz’ pogrąża Millera i całą jego komisję”. Szef MSWiA w rządzie Donalda Tuska miał w swojej komisji jedno zadanie. I na pewno nie było nim wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Cała operacja odbywała się pod dyktando rosyjskich ustaleń. To oczywisty wniosek z nagrania ujawnionego przez komisję pracującą pod kierownictwem Wacława Berczyńskiego”
Coś strasznego.
Z racji wieku i postępującego Alzheimera ,przyplątał mi się na tą smutną okoliczność, wiersz wspaniałego poety alkocholika dopadniętego entuzjazstyczną depresją zakończoną samobójstwem.
Także z powodów topograficznych.W latach sześćdziesiątych skręcał koło mojego akademika.
„Dmuchał jak zawsze wiatrami Pażdziernik,
szyn wyślizganął krzywizną,
skręcały tramwaje na most przy Giserni..
juz..nie bójmy się..za socjalizmu.
Krysia znała i ceniła poezję.
Wiedziała o paroksyzmach społecznych .
Wychodziła im na przeciw.
Nic dodaç nic ująć.
Nie jestem i nigdy nie byłem mściwy, dlatego uważam że tych pamów i te panie staczjące Polskę w otchłań pogardy i lekceważenia należ, całkowicie, zgodnie z prawem rozliczyć po następnych wyborach!!!
KTÓRE TRZEBA WYGRAĆ !!!
Cala nadzieja w tym, ze tak, jak dzieki katastrofie smolenskiej i klamstwu zalozycielskiemu ten wredny Geniusz Podkarpacia doszedl do wladzy, tak dzieki bezczeszczeniu najswietszych zasad i tradycji Polakow te wladze straci.
Jesli i to nie otrzezwi Polakow, a jest to mozliwe, patrzac na zalew szowinistycznego zaslepienia i zwyklej glupoty, tylko krew i trupy na ulicach moga to zrobic. Uczciwych wyborow za zycia tego czlowieka nie bedzie. Na szczescie, jak Stalin, nie dopuszcza do pojawienia sie nastepcow. Latwo nie bedzie, patrzac na Maduro w Wenezueli, ale nasze Madury to zbieranina miernych podwykonawcow. Trzeba czekac na nasz polski rok 1953.
Jakie były te więzi braterskie Lecha i Jarosława, jeśli ten żywy pierwszy zgłasza do ekshumacji szczątki Lecha? Zaiste, niepojęte są emocje i wrażliwość moralna prezesa J.K.
Niestety, ale skoro u przedstawicieli władzy zbrakło minimalnej przyzwoitości, to pozostaje już tylko argument medialny: rodziny, które nie godzą się na to szaleństwo muszą same nie dopuścić oficjeli do grobów, a jeśli władza użyje wobec nich przymusu to po prostu nagrywać całe zajście i puścić w eter. Może perspektywa takiej wizytówki otrzeźwi na chwilę pomysłodawców tej makabrycznej hucpy.
Gospodarz bloga sformułował zalecenie: „Mam tu nieśmiałą sugestię, która w przyszłości nie dopuściłaby do grzebania w smoleńskich trumnach. To kremacja”. Obezwładniająca jest myśl, jaką treść kryje w sobie ta sugestia. Jesteśmy w sytuacji, kiedy wybór kremacji, jako formy pogrzebu, pozwalałby uniknąć rodzinom i bliskim zmarłych bezczelnej ingerencji funkcjonariuszy państwa w spokój wiecznego spoczynku. Nie wystarczy majestat śmierci, nie wystarczy tradycja szacunku dla grobów. Przyszli do władzy barbarzyńcy, a ich działania mogą prowadzić do zrodzenia się strategii „…zamknięcia drzwi przed nosem tych, dla których nie ma żadnej świętości”. Gdzie my jesteśmy?!
Nie wystarczy, że wbrew woli części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej dokonywane będą ekshumacje. Ponowny pochówek może jeszcze wyzwolić myśl, że w obronie godności zmarłych lepiej – na wszelki wypadek – dokonać kremacji. To przerażające, że skrajny cynizm polityków do cierpienia rodzin w obliczu wymuszonych ekshumacji, może dołożyć myśl o strategii zapobiegania, obrony przed bezdusznie i koniunkturalnie stosowanym prawem.
I jeszcze myśl: czyżby jedna ekshumacja miała nie wystarczyć? Jeśli ‚materiał dowodowy’ nie potwierdzi założonej tezy, hieny przyjdą szukać dalej?!
Pisze pan o zjawisku sterowanym i napędzanym chorym z nienawiści umysłem moralnego karła, który wyszedł z sali.
A także o świeckich i duchownych smoleńskich hienach, które upiornie śmiejąc się – robią po trupach karierę.
Najsmutniejsze i najbardziej niepokojące jest to, że tych hien w Polsce (i wśród Polonii) wcale nie ma tak mało.
„Tamtego kwietnia ponad sześć lat temu, kiedy rozmiary tragedii stały się niewyobrażalne,..”
Czy ponad 3 tysiące ludzi ginących w Polsce w wypadkach drogowych to tragedia bardziej wyobrażalna?
Czy wodz naczelny który doprowadził do śmierci swojej i swoich podwładnych udowodnił swój patriotyzm i wielkość czy może coś zupełnie innego?
Czy był tam ktoś kto powiedział wodzowi, że lądować na tym lotnisku przy takiej pogodzie to szaleństwo? Tego bym nazwał bohaterem i patriotą.
Czy śmierć w katastrofie lotniczej spowodowanej nieodpowiedzialnością przywództwa uczyniła tych wszystkich co zginęli godnych Mauzoleum Patriotów Polskich?
„Chichot cmentarnych głębinowych hien ze smoleńskiego stada”-I tego się oczywiście spodziewam.Ten naród zwariował.Mam nadzieję,że ta choroba kiedyś przejdzie.
Panie Dziadul temat medialnie gorący, a tu panuje mróz. Mam lata i też zdążyłem już pożegnać kilka bardzo mi bliskich ludzi. Jakież zawsze było moje zdziwienie wobec ciała zmarłego. Polegało ono na tym, że nie widziałem w tym ciele niczego, co przypominałoby mi żywego przyjaciela. Nie odczuwałem nic oprócz szacunku wobec zwłok bliskiego mi człowieka. Wszystko, co kochałem w nim mieściło się i mieści w mojej głowie, tam nadal „żyje”. Potrafię zrozumieć inne podejście do tej delikatnej kwestii i dlatego jestem z tymi wszystkimi, którzy nie życzą sobie rozkopywania grobu bliskiej osoby.
W kwestii rodzaju pochówku zgadzam się z panem zupełnie. Ja też pragnę być spopielony. Nie chcę, żeby ktokolwiek deptał po moich kościach za 25 lat. Tyle w polskim prawie wystarczy, żeby mogiłę zlikwidować. Pozostaje pytanie: co się dzieje z kośćmi? Niedawno poprawiałem przyległość grobu bliskiej mi osoby i potrzebowałem trochę ziemi do nadsypania. Zauważyłem niedaleko pod murem cmentarza pryzmę piachu zmieszanego z ziemią. Przyniosłem kilka wiader tego materiału i za którymś razem wysypałem kręgi, ludzkie z kręgosłupa. To przeważyło, chcę być skremowany.
Ładnie Pan napisał . Jak normalny człowiek . Problem tylko w tym , że „oni” normalni nie są !
Ponadto :
Primo – nie mogliśmy jako naród wyciągnąć logicznych wniosków , wtedy , w kwietniu , bo już parę dni po , pojawił się film Pospieszalskiego i tej … Stankiewicz z sugestią zamachu !
Secundo – gdyby wszyscy zostali spopieleni , „oni” też wymyśliliby jakiś myk aby kopać !
Na blogu Passenta produkuje się ich człowiek . Nick Mauro Rossi . Sądząc po stylu nie matoł . Ale … przekonuje z pełną wiarą , że ze starych , pogruchotanych , rozłożonych zwłok można nawet ustalić …. gdzie ofiary siedziały i czy samolot zrobił beczkę !
Pojmuje Pan ? Bo to nie do pojęcia !
Minister Macierewicz , druga osoba w IV RP , nie szuka prawdy, on na zamówienie agresywnych globalistów importuje wojnę do Europy wschodniej. W Telewizji Trwam popisuje się idiotycznymi argumentami mającymi potwierdzić agresywne działania sąsiada Polski. Jego kretyńskie przemówienia nadawane przez Telewizje Trwam przypominaja radio Tirana z czasow PRL.
Grzebanie w trumnach nikomu nie wyjdzie na zdrowie (Tutanchamon).
Tylko wynaturzone umysły mogą w tak haniebny sposób wykorzystywać politycznie tragedię sprzed 6 lat. Powinniśmy żądać, by ze względu na dobro państwa i jego obywatel, i podano do publicznej wiadomości treść rozmowy telefonicznej jaką L. Kaczyński przeprowadził z bratem z pokładu samolotu. Jeżeli mamy „dogrzebać się” do prawdy, to nie wyłączajmy żadnych osób, które brały w tym udział. A udział Jarosława Kaczyńskiego jest w tym przypadku bezsporny. Może wtedy okaże się, że stado smoleńskich hien da się przegonić z życia publicznego i zacząć przywracać normalny dialog społeczny.
Jan Dziadul:
Jacek,NH: Jak dobrze zrozumiałem, to 10 kwietnia 2010 r. samolot gruchnął o ziemię w rezultacie spisku – w proponowanej kolejności: Tusk, Komorowski, Sikorski, Bahr, Klich, Borusewicz, Putin, Miedwiediew…Uknuli wspólnie spisek, aby jednym ruchem zlikwidować polityczną elitę RP, z Prezydentem na czele, rzecz jasna. Poszli „po trupach” – w sensie dosłownym. Nie mogę Panu wyrwać z serca i głowy takich przekonań, bo na przekór wszystkiemu żyjemy w wolnym kraju.
Dziękując za wpisy zapytam nieśmiało: A poza tym wszyscy zdrowi?
Fiodor, Waldek B.,momo1, gragoś, hipolit i inni. Kiedyś w młodzieńczym Wrocławiu, ale i dzisiaj to słyszę w Katowicach, mówiło się, że wszyscy jesteśmy po jednej broszce, czy po jednych pieniądzach, albo gramy na tej samej nucie. Mam rację? Kto wie o co chodzi, ten wie.
Więc zapytam z przedostatniego akapitu: W czym tkwi zło, że kawałek ciała towarzysza lub towarzyszki nieszczęsnej podróży przytulił się do skrawków tych na K., G. lub W.? Świętość została skalana, wiara nadwyrężona, a Pan Bóg z Jezusem i Matką Bożą rwą sobie włosy z głowy na taką potwarz? Niech dadzą jeden argument, oprócz politycznego, że w tym nieszczęściu Pan Bóg życzy sobie, aby zwłoki z tej jatki (przepraszam) zostały poskładane co co paznokcie…No, ale dzisiaj nad Panem Bogiem są wyższe siły!
Przypominam , że Lech Kaczyńsk wstrzymał ekshumację w Jedwabnym po interwencji izraelskich władz religijnych. Czy zbadano ile ofiar smoleńskiej tragedii było wyznawcami religii zabraniającej ekshumacji i czy kościół katolicki pozwala posługiwać się ofiarami wypadku do prowadzenia politycznych awantur politykom niewierzącym ?
Czy precedens Jedwabnego nie ostrzega obecnych polityków przed grzechem wobec obu religii?
Być może były zaniedbania w śledztwie prokuratury w 2010 roku. To nawet całkiem możliwe – to była pierwsza tak wielka katastrofa w Polsce od dziesiątków lat, szybkie pochówki setki osób. Nie było procedur, a nawet jak były, to nie były przestrzegane. Najlepszym dowodem na lekceważenie procedur i przepisów jest właśnie katastrofa smoleńska.
Pytanie tylko, co ma dać ekshumacja. Jaki jest cel? Bo jakoś nie widzę sensu tych działań.
Szanowny Pan Redaktor dał się nabrać, nie dyskutował bowiem z niejakim Jackiem, NH, a z anonimowymi autorami portalu „wPolityce”, których fragmenty na zasadzie copy-paste (co łatwo można sprawdzić) zamieścił wspomniany troll – znany z tego procederu na większości forów Polityki. Wychodzi na to, że to był jego debiut na forum Pańskiego blogu. Oby ostatni.
Z ukłonami
Tomasz Wysocki