Śląski sierpień historyczny
W sierpniu rok po roku wybuchały na Śląsku powstania. To pierwsze, w upalną noc z 16 na 17 w 1919 r. – było przegrane. W tym następnym, 19 sierpnia rok później – byliśmy raczej górą. Te dwa patriotyczne zrywy na pewno zbudowały mocny fundament pod trzecie, majowe powstanie w 1921 r. Wprawdzie militarnie nierozstrzygnięte, za to z polityczną wiktorią.
Jak to więc z tymi sierpniowymi powstaniami było?
Pierwsze było spontaniczne, żeby nie powiedzieć – przypadkowe. Choć szykowano się do niego już od stycznia roku 1919, kiedy to powstała, po podpowiedzi Józefa Piłsudskiego, Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska. W połowie tegoż właśnie roku liczyła (według różnych danych) 12–23 tys. zaprzysiężonych członków, którzy wypowiadali taką oto rotę: „Przysięgam przed Bogiem Wszechmocnym i Wszechwidzącym, że Górny Śląsk przed Niemcami bronić będę, że tajemnic organizacyjnych nawet pod groźbą śmierci nie zdradzę, że rozkazy Polskiej Organizacji Wojskowej sumiennie wykonywać będę. W razie potrzeby jestem gotów za Ojczyznę moją życie poświęcić”.
Odpowiedzią Niemców, wynikającą też z obawy, że mocarstwa koalicyjne doprowadzą do całkowitej likwidacji niemieckich sił zbrojnych na Górnym Śląsku, było utworzenie w kwietniu tamtego roku policji bezpieczeństwa tzw. Sipo (Sicherheitspolizei).
Członkowie – żołnierze POW GŚ – wierzyli, że na Śląsku można powielić drogę Wielkopolski do Rzeczypospolitej i rozstrzygnąć sprawę przynależności spornego terytorium na polu bitwy. Te zapędy hamował z jednej strony rząd w Warszawie, z drugiej Wojciech Korfanty, ówczesny reprezentant Górnego Śląska w Naczelnej Radzie Ludowej w Poznaniu. Pamiętać trzeba przecież, że w przedłożonym Niemcom na początku maja projekcie traktatu pokojowego zostało zapowiedziane przyznanie Polsce prawie całego Górnego Śląska. Po co się więc bić? Z kolei w Niemczech zawrzało. W rezultacie bardzo ostrego sporu między Aliantami, tego gorącego ze wszech miar lata 1919 roku, w Traktacie Wersalskim 28 czerwca zdecydowano, że o przynależności Górnego Śląska rozstrzygnie plebiscyt.
Ale owe targi polityczne o Górny Śląsk rozgrywały się we wrzącym tyglu rozgrywek klasowych i społecznych, zapoczątkowanych jeszcze rewolucją listopadową w Niemczech sprzed roku. W dużych miastach wyrastały entuzjastycznie aktywne rady ludowe. Wciąż obowiązywał także stan wyjątkowy, określany zamiennie stanem oblężenia, pod którego parasolem nasilały się represje wobec propolskich działaczy. Władze niemieckie, obawiając się scenariusza wielkopolskiego, wzmacniały obecność wojskową na Górnym Śląsku. Do wsparcia Grenzschutzu (dywizja ochrony pogranicza) kierowano formacje ochotnicze – Freikorpsy, tak że w połowie sierpnia niemieckie siły liczyły tu 70–80 tys. żołnierzy.
11 sierpnia wybuchł kolejny strajk generalny, którego jedną z przyczyn było zatrudnianie zdemobilizowanych żołnierzy niemieckich w przemyśle, kosztem redukcji polskich robotników. 15 sierpnia pod kopalnią „Mysłowice” ustawili się po zaległe wypłaty górnicy z rodzinami. W wyniku masakry, do której wówczas doszło, od kul Grenschutzu zginęło 7 górników, 2 kobiety i kilkunastoletni chłopak, który przyszedł po pieniądze zamiast ojca. Szok po tej krwawej konfrontacji zaognił i tak gniewne już od dawna nastroje. Niektóre regionalne oddziały zareagowały na to samorzutnie i spontanicznie – rozpoczęły bój, który autoryzowały w nocy z 16 na 17 sierpnia władze górnośląskiej POW.
Planów powstania nie było. Nie było także ani mobilizacji, ani jednolitego dowództwa. Hasła narodowe przeplatały się ze społecznymi – ta ludowa ruchawka, jak ją później nazwano, zakończyła się po tygodniu. Już w drugim dniu powstania władze niemieckie zmieniły obowiązujący stan oblężenia na tzw. stan doraźny, który pozwalał na rozstrzeliwanie bez wyroku sądowego buntowników, pochwyconych z bronią w ręku. Od tej chwili na stronę polską uciekło przed niemieckimi represjami i odwetem ok. 20 tys. powstańców i propolskich działaczy.
Po obu stronach powstanie pozostawiło ważne i brzemienne w skutki ślady. Niemcy, choć wyszli z walki zwycięsko, przekonali się, że ich rządy na Śląsku nie są oczywiste i dane raz na zawsze; a Polacy, choć poobijani i na tarczy – wynieśli z boju wiarę, że pokonanie wroga jest możliwe. I nadzieję. Rozgoryczenie przegraną, ale i owa nadzieja przełożyły się z całą pewnością na wyniki listopadowych wyborów komunalnych na Górnym Śląsku, w których polscy mandatariusze uzyskali 64 proc. głosów.
Dalsze miesiące upływały na żmudnych przygotowaniach do plebiscytu. W grudniu Wojciech Korfanty objął funkcję polskiego komisarza plebiscytowego. Na początku 1920 r. do Opola zjechała Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa – a wraz z nią wojska koalicji. Niemieckie władze rejencji i formacje Grenzschutzu zostały zobowiązane do opuszczenia terenu objętego plebiscytem. Pozostała jednak administracja szczebla powiatowego i gminnego – a przede wszystkim policja Sipo oraz oddziały samoobrony (Selbstchutz). Wycofujący się Grenzschutz przekazał tym oddziałom znaczną część uzbrojenia wraz z kadrami.
Strona polska nie była bezbronna. Wywiad umacniał konspiracyjne struktury POW GŚ, ale legalnie działająca przy niemieckiej administracji Sipo czuła się bezkarna w podsycaniu napięć i w antypolskich prowokacjach. Obie strony wzajemnie oskarżały się o terroryzowanie ludności cywilnej. Stąd jednym z najważniejszych postulatów strony polskiej było usunięcie Sipo i powołanie, zgodnie z ustaleniami traktatu, polsko-niemieckiej policji plebiscytowej. Dodatkowy chaos stanowiły rozbieżne sympatie wojsk alianckich: Francuzi skłaniali się ku Polakom, wspierając ich poczynania, gdzie tylko było to możliwe; z kolei Anglicy i Włosi trzymali jawnie stronę niemiecką.
Dochodziło do licznych protestów i demonstracji. Wiosną propolscy Górnoślązacy spontanicznie i wielokrotnie stawiali opór przeciwko rozbijaniu polskich wieców i atakom na budynek Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Bytomiu.
Sytuacja zaczęła zaostrzać się latem 1920 r. po przegranym z kretesem plebiscycie na Warmii i Mazurach przez stronę polską, a także po informacjach docierających z wojny polsko-bolszewickiej. Demonstracje proniemieckie kierowane były przeciw Polsce, ale także i Francji, oskarżanej o stronniczość i obwinianej o porażkę Rzeszy w I wojnie światowej. Rezultatem tych burzliwych nastrojów były antypolskie i antyfrancuskie strajki, wybuchające ze wzmożoną siłą w połowie sierpnia; nie brakowało w nich wyrazów sympatii do Rosji radzieckiej. W tych niespokojnych warunkach został ogłoszony strajk generalny. 17 sierpnia w katowickich gazetach niemieckich pojawiły się informacje o zajęciu Warszawy przez bolszewików i upadku Polski. Gazety wydrukowano wcześniej, a wiadomości z frontu nie docierały lotem błyskawicy, jak dziś. Gruchnęła wieść: Polska, państwo sezonowe, upadła! Żaden plebiscyt nie będzie więc potrzebny.
Na wieść o tym niemieckie bojówki zaatakowały lokalną siedzibę Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej. Francuscy żołnierze odparli atak, który skończył się masakrą bojówkarzy. W odwecie wszczęto akcję rozboju – demolowano redakcje polskich gazet i sklepy. Na ulicach zalegali ranni. Wśród opatrujących rany był doktor Andrzej Mielęcki, polski działacz, który został przez Niemców zapamiętany i bestialsko zamordowany.
Następnego dnia ogłoszono w Katowicach stan wyjątkowy, co nie powstrzymało niemieckich bojówek przed napadem na siedzibę Polskiego Komisariatu Plebiscytowego katowickiego powiatu. Propolskie związki zawodowe ogłosiły strajk generalny. Wojciech Korfanty wezwał do patriotycznego zbrojnego oporu, a Alfons Zgrzebniok, dowódca Polskiej Organizacji Wojskowej, wydał rozkaz do powstania. Rozpoczęło się w nocy z 19 na 20 sierpnia, a jego historycznym symbolem pozostała śmierć Andrzeja Mielęckiego.
Nie był to już spontaniczny zryw, ale w miarę dobrze przygotowana akcja. Powstańcy odnieśli szereg sukcesów. Rozkaz zakończenia walk wydano 25 sierpnia, po ogłoszeniu likwidacji Sipo i utworzeniu polsko-niemieckiej Policji Górnego Śląska, tzw. policji plebiscytowej. Tak więc główny cel powstania został osiągnięty. Jego rezultatem było też rozwiązanie POW, a na jej miejsce powołanie Centrali Wychowania Fizycznego – tajnej organizacji wojskowej. Pod koniec roku CWF przekształcono w Dowództwo Obrony Plebiscytu.
W następnych latach sierpnie także obfitowały w ważne wydarzenia: w 1939 r. zmarł w Warszawie Wojciech Korfanty, dyktator trzeciego powstania, które doprowadziło do przyznania Polsce przemysłowej części Górnego Śląska. Pochowano go 20 sierpnia w Katowicach. Już wówczas w kilkudziesięciotysięcznym kondukcie zaczęto szeptać, że na polecenie sanacyjnego rządu padł w więzieniu na Pawiaku ofiarą arszenikowych oparów. W czasie wojny mówiono też o tym w Londynie. Ale to już temat na osobną historię, która aż się prosi o uwagę śledczych z IPN. Nie takie śledztwa przecież prowadzili.
No i jeszcze prowokacja gliwicka z 31 sierpnia 1939 r., poprzedzająca agresję na Polskę. Historia jest doskonale znana, ale warto przypomnieć, że atak na radiostację hitlerowska propaganda przypisała… powstańcom śląskim.
A jak jeszcze dodamy sierpniowe strajki w kopalniach jastrzębskich, pamiętnego roku 1980, to wychodzi, że to nie jest zwyczajny dla Ślązaków miesiąc.
Komentarze
O Śląsk trzeba dbać, a tu tylko Macierewicz i Smoleńsk.
Po pierwszym akapicie zrezygnowałem z lektury dalszej części najnowszego wpisu Panie Dziadul.
A z powstaniami śląskimi było tak, że ich nie było, a szczególnie tego pierwszego. Była natomiast wojna domowa wzniecona przez Francuzów. Bili się Ślązacy ze Ślązakami. Jednym Ślązakom pomagali Niemcy, a drugim Ślązakom Polacy i Francuzi. Niedługo potem prawie ci sami Francuzi hajlowali Hitlerowi na berlińskiej olimpiadzie i w podbitym Paryżu. Zapomniałem o Polakach, bo ci czmychnęli przez Zaleszczyki. Nas Ślązaków przepuścił Hitler przez flajszmaszynę II wojny. 200 tys. zginęło (bo przecież nie poległo) na wszystkich frontach II wojny. Polaków informuję, że byli żołnierzami Wehrmachtu. Dodam też, że kilkadziesiąt tysięcy (30% stanu osobowego na koniec wojny) walczyło w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie u Andersa.
I co to oznacza: … byliśmy górą”. Niby kto był górą?
Późno już, kiedy piszę te słowa, więc tym razem krótko, nawet jak na mnie 🙂
„którzy wypowiadali taką oto rotę: (…)”
Great. Może by tak – by w pełni oddać dramatyzm sytuacji na Górnym Śląsku – przytoczyć tekst przysiąg, jakie składali członkowie służb porządkowych państw, w skład których wchodził wówczas Górny Śląsk?
” o przynależności Górnego Śląska rozstrzygnie plebiscyt.”
A nie przypadkiem plebiscyty? Przecież dla terenów byłego Księstwa Cieszyńskiego też był planowany plebiscyt, nieprawdaż? Sugeruję lekturę: https://pl.wikipedia.org/wiki/Plebiscyt_na_%C5%9Al%C4%85sku_Cieszy%C5%84skim,_Spiszu_i_Orawie
„Planów powstania nie było. Nie było także ani mobilizacji, ani jednolitego dowództwa.”
O ile dobrze pamiętam ze spotkania z red. J. Krzykiem, autorem książek o plebiscycie i powstaniach, wielu uczestników I powstania było zdziwionych, kiedy po upływie lat dowiadywali się, że brali udział w jakimś I Powstaniu – dla nich to był po prostu strajk, manifestacja…
Słusznie podnosi Pan, panie Redaktorze ekonomiczny aspekt ówczesnej sytuacji na G. Śląsku. Weźmy proszę pod uwagę, że państwo niemieckie dopiero co przegrało ponad 4-letnią wojnę na wyczerpanie gospodarcze, a (niektórzy) zwycięzcy zapowiadali, że wycisną Niemcy jak cytrynę. Argumentem strachu przed udziałem w płaceniu kontrybucji przez państwo niemieckie szermowała też później pro-polska propaganda przed plebiscytem. Tak jak argumentem lepszej aprowizacji dzięki połączeniu z krajem rolniczym (Polską) – pamiętam facsimile plakatu z hasłem „Na bok Niemcy z marmeladą bo Polacy ze szpyrką jadą” (tekst może być trochę przekłamany, polegam na wspomnieniu sprzed ponad 30 lat).
Swoją drogą, ciekawe, co by powiedzieli powstańcy, gdyby powstali z grobów i porównali obecną kondycję G. Śląska z obecnym stanem Zagłębia Ruhry a nawet Bawarii, którą pan Redaktor już kilka lat temu dostrzegał na G. Śląsku :o/
„Od tej chwili na stronę polską uciekło przed niemieckimi represjami i odwetem ok. 20 tys. powstańców i propolskich działaczy.”
A cóż oni robili w Polsce, która toczyła zmagania na śmierć i życie z bolszewicką Rosją? Czy nie przypadkiem zaangażowali się w walki? Można podejrzewać, że spora ich część walczyła z Armią Czerwoną, nieprawdaż? Może to właśnie emigranci z G. Śląska zaważyli na wyniku kilkudniowej bitwy o Warszawę w 1920? W końcu „ok. 20 tys. powstańców i propolskich działaczy”, w dużej zapewne mierze weteranów frontów I wojny światowej, to była niebagatelna siła w tej dramatycznej sytuacji?
„propolscy Górnoślązacy ”
O, więc byli też nie-propolscy Górnoślązacy? Może wręcz anty-polscy? 😉
„Francuscy żołnierze odparli atak, który skończył się masakrą bojówkarzy.”
O ile dobrze pamiętam ze spotkania, rekonstrukcja wydarzeń dokonana przez red. J. Krzyka na podstawie dostępnych dokumentów daje trochę inny przebieg wydarzeń. Wg tej rekonstrukcji początkiem spirali przemocy owego dnia było skandaliczne zachowanie się grupy żołnierzy francuskich, bez pardonu ingerujących w przebieg imprezy zorganizowanej przez mieszkańców Katowic (w ok. 80% optujących za Niemcami). Rozwścieczony tłum zaczął gonić żołnierzy, którzy uciekli do siedziby wojsk francuskich w Katowicach. Kiedy tłum zażądał ukarania winowajców, oddział wojska francuskiego odpowiedział ogniem karabinowym. Leżące na ulicy ofiary dostrzegł z okna swojego mieszkania dr Mielęcki i postanowił ratować życie i zdrowie ludzkie. Na swoje nieszczęście był na tyle szeroko znany jako pro-polski działacz, że tłum – nie mogąc dorwać żołnierzy francuskich – bardzo ciężko pobił szlachetnego doktora Mielęckiego…
„W czasie wojny mówiono też o tym w Londynie.”
Mówiono… cóż, zeznania podwówczas pułkownika Szareckiego (https://pl.wikipedia.org/wiki/Boles%C5%82aw_Szarecki) musiały dać asumpt do mówienia i to wcale głośnego. Skoro lekarz o takiej wiedzy i doświadczeniu stwierdza, że stan wątroby W. Korfantego był typowy dla zatrucia arszenikiem…
Zresztą administracja III Rzeszy urządziła ekshumację zwłok W. Korfantego i autopsję. Wynik autopsji potwierdzał hipotezę o otruciu. Co prawda wobec takich doniesień należy zachowywać jak najdalej posuniętą ostrożność (III Rzesza miała oczywisty interes w przedstawianiu Ślązakom polskiej administracji w jak najgorszym świetle), wszelako jest to niepokojąco zbieżne z zeznaniami dr. Szareckiego, nieprawdaż?
Zresztą… czy byłoby to całkowicie niemożliwe w państwie, które zorganizowało obozy w Brześciu oraz Berezie Kartuskiej? Trochę o traktowaniu opozycji w twierdzy brzeskiej, której więźniem był też W. Korfanty: http://www.newsweek.pl/polska/brzesc-1930–ciemna-karta-rzadow-pilsudskiego,64902,1,1.html
Nasz Gospodarz zaczyna pisać prawdę o tzw. powstaniach śląskich. Nie były spontaniczne, nie były walką narodowo-wyzwoleńczą Ślązaków. Były zaplanowaną akcją polskich służb, nakierowaną na zdobycie dużego ośrodka przemysłowego przy zachodniej granicy, odrodzonej dzięki m.in., śląskim żołnierzom cesarza Wilhelma II, którzy wykopali z Królestwa Polskiego żołnierzy cara Wszechrusi i Królestwa Polskiego. Ponieważ Niemcy Kaisera przegrali wojnę, stali się w miarę łatwym celem zwycięskich sąsiadów, szczególnie Francuzów.
Zwycięskie powstanie wielkopolskie i powrót tej ziemi do Rzeczpospolitej, natchnęło wojskowe kierownictwo polskie, do podjęcia gry o oskubanie z dodatkowych ziem zachodniego sąsiada. I zrealizowali to przysyłając kilka tysięcy zielonych ludzików na Śląsk, gdzie z bronią w ręku podsycali niepokoje wśród Ślązaków. Polscy insurgenci zignorowali wolę większości mieszkańców ziemi śląskiej, którzy w plebiscycie wyrazili wolę pozostania w ramach państwa niemieckiego.
Efekty znamy. Polska zyskała prawie 60 procent przemysłu, drugiego co do wielkości ośrodka przemysłowego w Europie – nie wydając ani grosza na jego budowę. Koszty były głównie ludzkie, poniesione przez miejscowych i garstkę przysłanych kondotierów. Ale w ostatecznym rachunku były niczym, oceniając skalę zysków państwa polskiego.
Losów Korfantego nie będę oceniał. Został potraktowany przez polskie władze jak pozyskany agent wpływu. Jego polityczne ambicje nie znalazły w II RP pozytywnego ujścia. Okazał się dla Polaków politykiem drugiego sortu i tak skończył, tępiony przez elity piłsudczykowskie i władze sanacyjne. Można powiedzieć, że Polska dała mu to, na co wg niej zasłużył.
A sierpnie lat PRL-u nie miały dla Ślązaków już żadnego znaczenia, bo w większym stopniu dotknęły 90 procentową większość napływowej ludności polskiej, przesiedlonej tutaj przez ZSRR z Kresów Wschodnich oraz ekonomicznych migrantów z Polski centralnej i wschodniej. I to oni dzisiaj bardziej narzekają na skutki zmian, które są efektem i konsekwencją sierpnia 1980 roku. Nie tylko na Śląsku ale w całej Polsce.
Waldek B, Mały pluszowy miś – nic dodać, nic ująć. Może tylko domagać się rzetelnej historii naszej śląskiej ziemi, a nie polityki historycznej. To życzenie dotyczy także historii Polski, bo zakłamywana jest na potęgę w imię chorej tzw. polskiej racji stanu.
Miałem piękną fotografię Dziadka w mundurze polskim z konfederatką na głowie.
Inżyniera górnika.Pioniera ratownictwa górniczego i pierwszego dyrektora kopalni doświadczalnej Barbara w Mikołowie.
Miałem,na ścianie mieszkania w Bielsku ale ssyny się włamały i skradły.
Chętnie bym z Dziadkiem porozmawiał o tych czasach.
Ostatnie wspomnienie to jak mi karabelę,własnoręcznie zrobioną,podarował na gwiazdkę 1942.
Minąłem się naturalnie.
Ojciec wychowany w Ochojcu niewiele mówił.
Czasem zamykał się z kolegą Miliczkiem ,z matury w Mickiewiczu 1938,i po swojemu rozmawiali.Jak Miliczek z niewoli wrócił i został gławbuchem na Katowicach.Polak był dyrektorem.
Brzmi to jak fantasmagoria.
Tak też to odbieram.
Tragiczna i dla mnie niedostępna.