Tajemnicza śmierć Przewdzinga
Ponad dwa lata temu – 18 lutego 2014 r. – zamordowano Dietera Przewdzinga, burmistrza Zdzieszowic. Wówczas za kilka dni obchodziłby 70. urodziny, a gdyby dożył – świętowałby dzisiaj 40. rocznicę włodarzenia tym opolskim miasteczkiem. Wszystko się wokół zmieniało, z ustrojem włącznie, tylko Przewdzing trwał. Młyny historii były dla niego przedziwnie łaskawe.
Kanclerz Przewdzing, bo taki nosił przydomek (pisałem o tym tu), był aktywnym członkiem partii, potem mniejszości niemieckiej i od zawsze strażakiem ochotnikiem. Zapisywał się wszędzie tam, gdzie można było coś dobrego zrobić, pomóc, coś uszczknąć dla jego małej ojczyzny.
Śledztwo trwa. Morderca zostawia ślad, ale wciąż pozostaje nieznany. Liczyłem, że w okolicach drugiej rocznicy zabójstwa opolska prokuratura odkryje kilka kart. Cisza – za to spekulacji i teorii, w tym spiskowych, co niemiara. Pewne jest jedno: rany szyi zostały fachowo zadane ostrym narzędziem. Nie żeby przywołać natychmiastową śmierć. Ofiara powoli wykrwawia się, cierpiąc straszliwie. Może w tym niemiłosiernie długim czasie zabójca pytał o pieniądze, kosztowności czy jakieś papiery – cholera wie… Piotr i Alicja Jaroszewiczowie też byli przed śmiercią torturowani. Tylko premier Jaroszewicz był na świecznikach poprzedniego systemu i jego mroczne tajemnice znał od podszewki – Przewdzing to prowincjonalny działacz i takie analogie są na wyrost, ale jakoś same się nasunęły…
Może ta zbrodnia jest dziełem zwykłych bandytów? – okolicznych, którzy wiedzieli, że Dieter do biednych nie należy, albo przejezdnych, atakujących z marszu. Spekuluję, ale może tak właśnie było tego zimowego, lutowego wieczoru? Może to efekt rodzinnych lub sąsiedzkich waśni? – to także jedna z wersji prowadzonego wciąż śledztwa.
Kilka miesięcy przed tą tajemniczą śmiercią o Przewdzingu stało się głośno za sprawą jego wołania o autonomię Śląska. Grzmiał, że warszawscy rządzący okradają jego gminę i Śląsk z podatków. Trudno mi sobie jednak wyobrazić, że jakiś oszalały narwaniec poderżnął Dieterowi gardło za jego autonomiczne pomysły. Tak samo nie przyjmuję do wiadomości, że jakiś nawiedzony „patriotycznie” narodowiec wykonał wyrok na działaczu mniejszości niemieckiej. Albo że to dzieło niemieckich służb specjalnych, które chciały zamieszać w opolskim (śląskim) narodowym kotle. Lub że to rozliczenie z jakichś wojennych i powojennych tajemnic, drzemiących jeszcze w tej części Opolszczyzny. Nie, nie bredzę – to przecież można usłyszeć, o tym można przeczytać.
Faktem jest, że Dieter próbował pożenić racje mniejszości niemieckiej i Ruchu Autonomii Śląska. W „Dzienniku Zachodnim” przeczytałem wypowiedź Jerzego Gorzelika, szefa Ruchu Autonomii Śląska, że pod koniec lutego 2014 r. planowano podpisanie „Deklaracji Ślaskiej” – porozumienia o współpracy, z udziałem Przewdzinga, rzecz jasna. Może marzyło mu się stworzenie jakiejś wspólnej dla Śląska siły politycznej? Może… ale przecież za larum o autonomię, czyli swoiste wołanie na puszczy, jeszcze się u nas nie zabija! Niech też ręka boska broni przed pomysłem, aby z Dietera robić męczennika politycznych fantazji!
W ostatnich wyborach, już po śmierci Przewdzinga, działacze niemieccy, autonomiści i reprezentanci stowarzyszeń, które mają śląskość w nazwie, zawarli przymierze pod nazwą „Zjednoczeni dla Śląska”. Przegrali z kretesem. Przewdzing także nie byłby w stanie im pomóc.
Śledztwo w sprawie śmierci Dietera Przewdzinga przedłużone zostało do 18 czerwca tego roku. Przesłuchano w nim już ponad 130 świadków i wykryto kilkadziesiąt śladów DNA. To tego rodzaju postępowanie, w którym sensacyjne rozstrzygniecie może pojawić się z dnia na dzień. Albo będziemy musieli na nie czekać latami – na kolejne policyjne archiwum X. Cóż, jeśli sam miałbym się ku czemuś skłaniać, to do przekonania, że śmierć Dietera nie była przypadkowa… Tyle i tylko tyle.
Komentarze
Dziekuje !
Trudno tu coś powiedzieć, brak efektów śledztwa.
„(…) Wszystko się wokół zmieniało, z ustrojem włącznie, tylko Przewdzing trwał. Młyny historii były dla niego przedziwnie łaskawe. (…)”
Czy to jakieś enigmatyczne „młyny historii” wybierają burmistrzów czy mieszkańcy miast? Jeśli się nie mylę, większość mieszkańców Zdzieszowic deklarowało narodowość polską, zatem konsekwentne wielokrotne wybieranie przedstawiciela mniejszości niemieckiej na stanowisko burmistrza ma swoją wymowę?
„(…) Przewdzing, bo taki nosił przydomek (pisałem o tym na blogu 20 lutego 2014 r. – „Zabójstwo kanclerza Przewdzinga”), był aktywnym członkiem partii, potem mniejszości niemieckiej i od zawsze strażakiem ochotnikiem.”
Umknęła Pana uwadze, że 14 listopada 2010 został przyjęty do grona Rycerstwa Orderu Jasnogórskiej Bogarodzicy. Jak również to, że Państwowa Akademia Rolnicza w Połtawie przyznała mu tytuł doktora honoris causa…
„Liczyłem, że w okolicach drugiej rocznicy zabójstwa opolska prokuratura odkryje kilka kart.”
Ależ panie Redaktorze! Przecież opolska prokuratura niemal zaraz po odkryciu ciała św. p. D. Przewdzinga ogłosiła, że to morderstwo absolutnie nie miało tła politycznego (http://www.gazetaprawna.pl/artykuly/784598,zabojstwo-burmistrza-zdzieszowic-dietera-josefa-przewdzinga-bez-tla-politycznego.html).
Odkrycia jakich to jeszcze kart Pan się spodziewał? Swoją drogą należy doceniać, jakie to niezwykle sprawne organa ściągania mamy w naszym kraju – nie ustalono nawet podejrzanego (podejrzanych?), o złapaniu sprawcy (sprawców?) nie wspominając, a prokuratura i policja już doskonale wiedzą, że tło polityczne jest wykluczone. Jakim że to cudem ustało się to tak błyskawicznie ustalić, pozostaje tajemnicą policji i prokuratury. Może jestem jakąś anomalią umysłową, ale spodziewałbym się takich rewelacji po złapaniu sprawcy (sprawców), udowodnieniu winy i ustaleniu motywu. Pozostawiam Państwa rozwadze, czy wykluczenie a priori jednego z motywów (i to nasuwającego się w oczywisty sposób) miało wpływ na oczywiste fiasko prowadzonego śledztwa. Bo przecież można a priori odrzucić taką ewentualność, że mordercę (morderców?) złapano prawie bezzwłocznie, lecz ustalone motywy były jak najbardziej polityczne, co – w trosce o dobre imię RP jako kraju wzorcowo tolerancyjnego, w którym przecież nie popełnia się zbrodni na tle etnicznym – skutecznie przemilczano, pozorując śledztwo skierowane w niewłaściwą stronę?
„Pewne jest jedno: rany szyi zostały fachowo zadane ostrym narzędziem. Nie żeby przywołać natychmiastową śmierć. Ofiara powoli wykrwawia się, cierpiąc straszliwie.”
Więc morderstwa dokonał zbrodniarz doświadczony w zadawaniu śmierci? Ciekawy szczegół, jeśli się nie mylę, wcześniej nieogłaszany publicznie.
„Może w tym niemiłosiernie długim czasie zabójca pytał o pieniądze, kosztowności czy jakieś papiery – cholera wie… ”
A czy pieniądze, kosztowności czy papiery zniknęły z domu burmistrza Przewdzinga? Jeśli nie, to mamy zasadniczo dwie możliwości:
1. św. p. D. Przewdzing był twardzielem, który nie puścił pary z ust nawet na torturach,
2. morderstwa wcale nie dokonano na tle rabunkowym (otwartym wówczas pozostaje pytanie: na jakim zatem tle?).
„Może ta zbrodnia jest dziełem zwykłych bandytów? – okolicznych, którzy wiedzieli, że Dieter do biednych nie należy, albo przejezdnych, atakujących z marszu. Spekuluję, ale może tak właśnie było tego zimowego, lutowego wieczoru? Może to efekt rodzinnych lub sąsiedzkich waśni? – to także jedna z wersji prowadzonego wciąż śledztwa.”
Czy to możliwe, że bandyci z daleka omijali dom D. Przewdzinga przez blisko 70 lat jego życia a doszli do wniosku, że warto go obrabować (z użyciem niebezpiecznego narzędzia – tak to się chyba określa) akurat kilka miesięcy po wyartykułowaniu przez D. Przewdzinga postulatu autonomii, po czym stał się on celem – jak by to określić? może tak: kampanii nienawiści ze strony środowisk „prawdziwie polskich”?
Możliwe bez wątpienia, ale czy najbardziej prawdopodobne?
Sąsiedzi D. Przewdzinga chyba nie są wyćwiczonymi w swoim fachu zabójcami?
„(…) jakiś nawiedzony „patriotycznie” narodowiec wykonał wyrok na działaczu mniejszości niemieckiej.(…)”
Wyrok? Wyroki to wydają sądy, a Dieter Przewdzing nie był chyba przez żaden sąd skazany (zresztą z jakiego kraju sąd mógłby wydać wyrok śmierci – przecież wszystkie kraje członkowskie UE zniosły karę śmierci)? Chyba, że wie Pan coś o istnieniu jakiś samozwańczych „sądów” kapturowych, wydających bezprawne „wyroki” mordowania obywateli RP? Jeśli tak, to bardzo poproszę o więcej informacji na ten temat!
„Albo że to dzieło niemieckich służb specjalnych, które chciały zamieszać w opolskim (śląskim) narodowym kotle.”
Bardzo ciekawe – od czasu do czasu (wiedziony ciekawością) zaglądam do wydawnictw prawdziwie polskich tudzież patriotycznych, jakiś „Od rzeczy” i temu podobnych; tam panuje powszechna opinia, że postulat przywrócenia G. Śląskowi autonomii to niecne działania RFN (czy jak mają zwyczaj pisać prawicowi publicyści i bloggerzy: IV Rzeszy) oraz niemieckiej agentury. Miałaby owa „IV Rzesza” mordować własnych ludzi? W jakim celu – by zastraszyć zwolenników przywrócenia autonomii G. Śląskowi? Wynikałoby z tego, że owa IV Rzesza jest najstraszliwszą przeciwniczką przywrócenia G. Śląskowi autonomii, co stoi w jaskrawej sprzeczności z owym powszechnym przekonaniem „prawdziwych Polaków”, nieprawdaż?
„Lub że to rozliczenie z jakichś wojennych i powojennych tajemnic, drzemiących jeszcze w tej części Opolszczyzny.”
Come on! Serio? Są tacy? Przecież D. Przewdzing przyszedł na świat 24 lutego 1944 – w chwili zakończenia wojny miał 15 miesięcy – jakież to wojenne tajemnice mógł posiąść w wieku kilku miesięcy?! I dlaczego te tajemnice miałyby doprowadzić do jego śmierci w wieku blisko 70 lat, czyżby nie miały okazji do tego przez czas okupacji Armii Czerwonej czy blisko 70 lat polskich rządów?
„(…) pod koniec lutego 2014 r. planowano podpisanie „Deklaracji Śląskiej” – porozumienia o współpracy, z udziałem Przewdzinga, rzecz jasna. (…) ale przecież za larum o autonomię (…) jeszcze/b się u nas nie zabija!”
A skąd to wiadomo – czy ujęto sprawców tego morderstwa i ustalono motyw zbrodniarzy? Ach tak, zapomniałem, przecież w RP do ustalenia motywów zbrodniarzy w ogóle nie jest potrzebne ich schwytanie. Jak ja mogłem zapomnieć o takiej „oczywistej oczywistości”!
Ze swej strony chciałbym zwrócić uwagę PT Czytelników na jakże znamienne sformułowanie użyte przez pana Redaktora: „jeszcze/b się u nas nie zabija!” – czyżby pan Redaktor wiedział coś o planowaniu morderstw kolejnych zwolenników przywrócenia G. Śląskowi autonomii?
„Niech też ręka boska broni przed pomysłem, aby z Dietera robić męczennika politycznych fantazji!”
A koś próbuje rozbić z D. Przewdzinga męczennika? Nie? To o co chodzi?
A jeśliby „ręka boska” jednak kogoś nie obroniła – to czego można oczekiwać, panie Redaktorze, chyba nie kolejnych morderstw, z a priori wykluczonym „tłem politycznym” i śledztwem prowadzonym … bez żadnych rezultatów?
„W ostatnich wyborach, już po śmierci Przewdzinga, działacze niemieccy, autonomiści i reprezentanci stowarzyszeń, które mają śląskość w nazwie, zawarli przymierze pod nazwą „Zjednoczeni dla Śląska”. Przegrali z kretesem. Przewdzing także nie byłby w stanie im pomóc.”
Co jest skutkiem, a co jest przyczyną? Czy bestialskie zamordowanie D. Przewdzinga w kilka miesięcy po sformułowaniu przez niego postulatu przywrócenia autonomii zachęciło potencjalnych zwolenników do popierania tej listy wyborczej czy też raczej odstraszyło?
Każdy z PT Czytelników zapewne sam potrafi odpowiedzieć na to pytanie…
Tyle już różnych tropów wymienił pan Redaktor, pozwolę sobie dodać swoje 3 grosze: czy to absolutni niemożliwe, że ktoś owładnięty anty-niemiecką histerią mógł się przerazić sojuszu śląsko-niemieckiego (które mogło zaowocować – o zgrozo – kilkoma mandatami w sejmie RP) i postanowił dać do rozumienia Ślązakom niemieckiej afirmacji narodowej, że to bardzo, bardzo zły pomysł?
Bardzo dobrze, że Pan o tym przypomina.
@ Maly pluszowy mis.
Dziekuje.
Mały pluszowy misiu, strasznie się napracowałeś. Tylko po co? Nie zrozumiałeś, że Redaktor wylicza swoje wątpliwości co do jakości śledztwa?
@midaro 12 kwietnia 2016 12:05:
Szanowna Pani / Szanowny Panie!
Kto wie – przecież jestem tylko Małym Pluszowym Misiem o bardzo małym rozumku, nieprawdaż? 🙂
A tak bardziej na serio: każdy z PT Czytelników może wyrobić sobie opinię na temat publicystyki pana Redaktora jak też każdego z komentatorów. Proszę mi wierzyć, często jestem niezadowolony z własnego stylu i zbyt złożonych konstrukcji zdań – ale „mam tak” od kiedy nauczyłem się pisać… Jednak po zamilknięciu większości komentatorów – przewyższających mnie często wykształceniem, kulturą, stylem czy znajomością realiów – staram się uzupełniać wpisy pana Redaktora o mój własny punkt widzenia, co niektórzy z czytelników doceniają (dziękuję!).
Przy okazji: chciałbym solennie przeprosić pana Redaktora i czytelników za błąd w formatowaniu tekstu – postaram się zwracać większą uwagę na korektę moich tekstów. Prosiłem moderatora o zamieszczenie poprawionego wpisu ale cóż – opublikowany jest pierwsza, niepoprawiona wersja.
Co do wątpliwości… Zaiste, mało we wpisie pana Redaktora znajduję wątpliwości co do jakości śledztwa. Żadnych uwag odnośnie jakości zabezpieczenia terenu, zastosowanych technik kryminalistycznych, rozważania wariantów przebiegu zdarzeń, ilości i kwalifikacji śledczych – nic a nic na takie tematy, nieprawdaż?
Brak też kluczowej informacji co do ustalenia tła – czy cokolwiek zniknęło z domu ofiary zbrodni, nieprawdaż?
Szczególnie zaintrygowało mnie to, że pana Redaktora kompletnie nie zaskoczyło – stojące w diametralnej sprzeczności z brakiem wyników śledztwa – tyleż błyskawiczne co pozbawione jakichkolwiek materialnych przesłanek – ustalenie, że to brutalne morderstwo nie miało żadnego tła politycznego.
Powtórzę: czy brak rezultatów śledztwa skierowanego w początkowej fazie na niewłaściwe tory mógł wpłynąć na brak jakichkolwiek namacalnych rezultatów?
Zamiast uwag co do jakości prowadzenia śledztwa znalazłem szerokie spektrum spekulacji (nawet kompletnie nonsensownych) na temat ewentualnych motywów – zabrakło bodaj jedynie publikowanych dwa lata temu przez jednego z komentatorów insynuacji, że zbrodnia ta mogła mieć podtekst obyczajowy. Gwoli jasności – bardzo mnie cieszy, że tych spekulacji (zakrawających wręcz na absurd w obliczu faktu, że ś.p. D. Przewdzing był mężem i ojcem) pan Redaktor nie wyciągnął. Z drugiej strony, ludzie o mniej popularnych upodobaniach w obecnej RP prędzej celebrują msze z okazji 1050-lecia chrztu księcia Mieszka niż padają ofiarami morderstw, nieprawdaż? 😉
Natomiast automatycznie nasuwający się związek przyczynowo – skutkowy między poparciem przez D. Przewdzinga idei przywrócenia autonomii G. Śląskowi a jego tragiczną śmiercią skwitował krótkim:
„Może… ale przecież za larum o autonomię, (…) jeszcze się u nas nie zabija!”
jeszcze nie zabija? Od razu można postawić pytanie: To ile brakuje?
A w ogóle skąd wiadomo, że to nie z tego powodu ś.p. D. Przewdzing został zamordowany, skoro przecież nie znaleziono sprawcy (sprawców), więc nie można przecież ustalić motywu?
Nie dziwi mnie, że pan Redaktor nie zadał takich pytań. Może nie potrafi ich sobie postawić, może potrafi, ale nie chce, a może podziela przekonanie organów ścigania, że wystarczająco intensywnie wpatrując się w sufit można ze 100% pewnością wykluczyć jakiś motyw nieznanych sprawców. Cóż, jeśli mnie pamięć nie zwodzi, już wielki Emmanuel Kant dowiódł, że istnieją prawdziwe sądy a priori. Sęk w tym, że sądy kształtowane a posteriori okazują się być o wiele częściej prawdziwe… czego dobrą ilustracją wydaje się być bezowocne śledztwo w/s morderstwa ś.p. D. Przewdzinga.