Węglowe cuda-wianki
Zapowiedzi budowy nowych kopalń węglowych jest tyle, że inwestycyjny rozmach górniczy lat 60. i całej epoki Gierka mogą się schować w mysiej dziurze.
Tymczasem już w pierwszej połowie tego roku fedrujące kopalnie wykopały na światło dzienne prawie 1,5 mld zł strat netto – to dwa razy więcej niż w przybliżonym okresie rok temu. A deficyt będzie się pogłębiać, bo węgiel tanieje jak barszcz.
Od maja do końca lipca cena tony węgla w Europie spadła o 5 dolarów, a tylko w ostatni poniedziałek, po ogłoszeniu przez Baracka Obamę redukcji mocy w elektrowniach węglowych (w ramach walki z ociepleniem klimatu) – jeszcze o 1,5 dolara. Dzisiaj w portach ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia) można sobie kupić tonę węgla energetycznego za ciut ponad 56 dolarów. Ale spryciarze czekają – niebawem ceny spadną.
Wypada więc zapytać: co jest grane w polskim węglu? Pytanie nie nowe, ale prawdopodobnie jesienią nastanie nowy rząd, który zapowiada, że nie da zginąć polskiemu górnictwu. Tylko za ile nie da zginąć? Nie chodzi o czas, bo los większości naszych głębinowych kopalń jest przesądzony i nie pomoże tu mydlenie oczu górnikom zarówno ze strony rządzących, jak i obecnej opozycji. Chodzi o pieniądze.
Każdy rząd dostanie na koniec roku górnictwo z 3 mld zł stratą. Co najmniej – jak nie więcej. Do tego dochodzi dołek 2014 r. (bo przecież nie został zasypany) – 2,2 mld zł na dalszym minusie. Do tego dochodzą niewyrównane rachunki z poprzednich lat.
Ciekawe, co rząd z tym fantem zrobi, bo państwowe kopalnie same z siebie palcem nie kiwną w tej sprawie. Wydobywają dzisiaj węgiel po 300 zł za tonę (ok. 80 dolarów) i na każdej tonie tracą 40 zł, a w ubiegłym roku średnia strata wynosiła 27 zł (odpowiednio: 10,5 i 7,1 dolara). I nikomu z tego powodu krzywda się nie dzieje, a biznes się kręci.
Co rząd z tym fantem zrobi, jeżeli Komisja Europejska nie zgodzi się na pomoc publiczną dla naszego węgla? Potencjalny przyszły rząd twierdzi wprawdzie, że nic mu się nie należy, ale pasztet na dzień dobry dostanie i jeśli obiecuje odbudowę potęgi górnictwa – należy mu się on bezsprzecznie.
Wszyscy, od lewa do prawa, powtarzają, że polska energetyka przynajmniej przez najbliższych 40 lat będzie oparta na węglu. „Korzystanie z własnego surowca daje Polsce niezależność i bezpieczeństwo, nie tylko energetyczne” – powiedział portalowi górniczemu nettg.pl Piotr Naimski, prawdopodobny szef ministerstwa ds. energii, nowego super resortu w rządzie PiS. I dodał: „W górnictwie i energetyce PO-PSL zostawiają po sobie ruinę”. Będziemy to słyszeć prawdopodobnie przez długi czas, bo czyż może być lepszy argument dla usprawiedliwienia faktu, że obiecywany złoty środek wziął w łeb i był tylko wyborczą mortadelą? Ruina to ruina.
Jednak ruiny są z reguły zgarniane przez buldożery, żeby powstało coś nowego – albo odbudowywane, jeśli się da. PiS zapowiada przywrócenie świetności polskiemu górnictwu i na pewno zbierze za tę propozycję sporo głosów na Śląsku i w okolicy.
Jakimś papierkiem lakmusowym będzie tutaj kopalnia „Brzeszcze” (Małopolska) – ulubiona kopalnia Andrzeja Dudy i Beaty Szydło. W 2014 r. do każdej wydobytej tu tony trzeba było dorzucać 250 zł (66 dolarów). W maju tego roku trafiła do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Teraz próbuje się ją wcisnąć koncernowi Tauron, który replikuje, że jeżeli do przetargu dojdzie, to jego oferta będzie za „symboliczną złotówką” i to po zapewnieniu, że zatrudnienie zostanie radykalnie obniżone, a system wynagrodzeń dostosowany do realiów. Jednak właścicielowi, czyli państwu, nie uchodzi słuchać takich impertynencji. Z jakiej niby racji – jeszcze ma przecież coś do powiedzenia w Tauronie.
System wynagrodzeń! – tu leży pogrzebany pies deklarowanych inwestycji w górnictwie. Prywatni inwestorzy powiązani z kapitałem australijskim zapowiadają budowę kopalń na Lubelszczyźnie (w sąsiedztwie „Bogdanki”). Miejsce niezłe, węgiel płytko zalega, do tego kopalnie w szczerym polu – bez miast, autostrad i linii kolejowych nad głową. Z kolei niemiecka spółka chce zbudować kopalnię w Orzeszu, w centrum Śląska – zabiega o to, żeby mogła korzystać z infrastruktury kulejącej kopalni „Krupiński” należącej do Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Spółka z Grupy Kapitałowej Kopex pali się do inwestycji na pograniczu województw małopolskiego i śląskiego.
Znowu ktoś z Australii bada możliwość budowy (odbudowy) kopalni w Nowej Rudzie na Dolnym Śląsku – w zapomnianym już Zagłębiu Wałbrzyskim. Są chętni (przynajmniej na papierze) do reaktywacji zamkniętych kopalń w Żorach, Chorzowie i Jaworznie, i gdzieś jeszcze tam. Czesi, którzy zapowiedzieli zlikwidowanie swojego górnictwa w perspektywie kilku lat, zabiegają o odtworzenie kopalni „Morcinek” leżącej na pograniczu, której szyby swego czasu pokazowo wysadziliśmy w powietrze. I to tylko krótka lista chętnych do naszego czarnego złota.
Zalotnicy, że tak ich nazwijmy, mają w swych ofertach jeden uparty haczyk: odejście od obecnego systemu zatrudnienia, który powoduje, że ponad 50 proc. kosztów kopalni to koszty pracownicze. Bez powiązań z wynikiem ekonomicznym! Na dodatek obwieszone różnymi dodatkami i przywilejami jeszcze z lat 80. i wcześniejszych.
I to jest ten upierdliwy warunek sine qua non inwestycji w Polsce. Bez jego spełnienia nikt nie wbije nawet symbolicznej łopaty w złote złoża naszego czarnego skarbu. Nowe technologie, systemy bezszybowe transportu węgla, różne inne węglowe technologiczne cuda – to, owszem, będzie, wszystko będzie… Pod tym drobnym warunkiem, że wynagrodzenia zależeć będą tylko od wydajności i koniec z prehistorycznymi profitami. Proste jak budowa cepa, tylko jak tę oczywistą oczywistość wpoić stu tysiącom górników?
A bez tego żaden rząd, nawet z wyborów najbardziej niesfałszowanych, nie podniesie z ruin państwowego górnictwa. Zostaje buldożer. Wiadomego koloru. Chociaż czy ja wiem… Kto miałby iść za tym buldożerem? Chyba związkowcy. To wtedy już raczej walec, który wiadomo – przyjedzie i wyrówna.
Póki co w starych ministerstwach gospodarki i skarbu albo w nowym resorcie ds. energii powinny leżeć odłożone pieniądze na dwie delegacje: 15 grudnia trzeba będzie ani chybi udać się do hrabstwa Yorkshire w Wielkiej Brytanii, gdzie uroczyście zostanie zamknięta kopalnia „Kellingley”, ostatnia głębinowa na Wyspach; a za dwa lata do Niemiec – na podobną imprezę.
Pożegnania zazwyczaj są smutne. Pożegnanie z węglem, który przez wieki przyczyniał się do budowy potęg tych państw, też takie będzie. Na szczęście – pouczające.
Komentarze
Oddajcie kopalnie górnikom za symboliczną złotówkę,niechaj górnicy sami rządzą swymi dobrami,ale bez żadnych dodatkowych dotacji ustaw itd.Górnicy walczyli między innymi o Polskę,która miała być konkurencyjna (i dobrze) nie tylko na świecie ale i w Polsce.Proszę bardzo niech się rządzą.W rozmowie z górnikami słyszę,że oni zarabiają mało a gro kosztów to zarobki Kadry Zarządzającej.Zapewne w ich rządach kopalnią dyrektor dostanie minimalną pensję.CZEŚĆ PRACY!!
skoro do kazdej tony wegla doplacam to dlaczego jesli chce go kupic na skladzie to musze dac od 500 w gore?? jesli gornictwo jest dotowane to gospodarstwa domowe winny moc kupic ten wegiel w cenie ktora nie zrujnuje budzetu. weglem mozna palic czysto – trzeba tylko chciec , ludzie nie pala w piecach smieciami bo lubia , po prostu wegiel jest drogi i tyle.
A o to wybrane określenia z tekstu:
„polskim węglu, polskie górnictwo, naszych głębinowych kopalń,polska energetyka, naszego czarnego złota, złote złoża naszego czarnego skarbu”.
Problem w tym, że ja np nie jestem w żadnej mierze właścicielem tych kopalń ani tego węgla. Węgiel pewnie jest własnością tego, kto go wydobywa i sprzedaje. A to nie ja. I dopóki panować będzie przekonanie, że ci wredni górnicy z chciwości nie chcą nam tego dobra oddać za darmo, ba, próbują nas z tego dobra obrabować dla swoich prywatnych celów, tak długo żadnego rozwiązania nie będzie. Podobnie jak ze stoczniami.
Bo trudno już słuchać tych bredni, że przy zarobkach rzędu 1000-1500 euro mają oni jakieś „przywileje” i trzeba im te przywileje odebrać bo produkują drożej niż zarabiający 3000 euro w Australii choćby.
Oczywiście wiadomo przecież, jak to rozwiązać, co pokazują codziennie bogaci Arabowie. Zrobić z nich niewolników za 300 usd miesięcznie bez praw do czegokolwiek. Jak Pakistani. Oczywiście bo to „nasze” i każdy gnojek z tej czy innej strony kałuży ma prawo do pouczania was i dyktowania, ile macie zarabiać.
Dlatego prosto: Dopóki banda głupków chce opierać rozwój na przestarzałej i bardzo drogiej technologii zamiast patrzeć w przyszłość, nie dajcie się górnicy i walczcie o swoje, nie o „nasze”. Zarabiajcie tyle, ile zarabiają górnicy w Niemczech i nie dajcie sobie wciskać bujd o przywilejach. Tylko to, co zarabiacie, jest „wasze”. Nie węgiel.
Problem jednak w tym, że cały ten cyrk na kółkach będzie się toczył jeszcze przez 5 lat. A potem będzie jak w Grecji. Dlatego może lepiej już dzisiaj zacznijcie się uczyć niemieckiego i angielskiego. To ma większą przyszłość niż węgiel.
P.S. Głupota nie jest związana z przynależnością do konkretnej partii politycznej.
Czytajac powyzszy artykul na temat sytuacji kopaln i wegla to jestem w szoku.Co jeszcze jest ukrywane przed spoleczenstwem?Jak mozna utzrymywac sytuacje, ze wydobycie tony wegla jest drozsze od tony wegla sprzedawanego na gieldach i to prawie o 30 dolarow?Okazuje sie ,ze panstwo doplaca jeszcze do wydobytej tony 40 zl.Klienci placa za tone wegla I gat okolo 900 zl.Gdzie jest rzad? Czy ktos panuje nad ta sytuacja?Kiedy bedzie prawo do oskarzenia polityka za zaniechanie dzialan w sprawach, o ktorych wie.Ale jesli nie posluguje sie prawda bo sie boi o poparcie i swoj stolek to tak wyglada.Tym bardziej nowy parlament musi okreslic odpowiedzialnosc politykow bo to nigdy sie nie skonczy.
niestety zeby cos dzialalo jak nalezy to trzeba to naprawic. i niestety gornicy to nie pielegniarki i trzeba miec jaja zeby zrobic to co jest niezbedne. niestety nikt nie chce tego zrobic i nie zrobi poniewaz nikt nie ma jaj.
pawelxp
7 sierpnia o godz. 13:43
widok
7 sierpnia o godz. 11:27
Panowie, Wy kupujecie wegiel gruby, którego jest bardzo malo, do tego dochodzą koszty transportu, składowania, VAT.
3oo,-PLn to koszt wydobycia tony mialu energetycznego, cena netto na kopalni.
Utrzymywanie deficytowych koncernów węglowych jest powodowane interesami partyjnymi.
W samej Kompanii Węglowej Zarząd zmieniał się kilkanaście razy w przeciągu dwóch lat.
Podobnie w innych spkach węglowych z przewagą skarbową.
Lamenty,że deficyt,że Państwo traci ,to zasłona dymna.Państwo jest własnością klasy politycznej (ktoś pamięta właścicieli PRL ?) i klasa po top jest klasą by zarabiac z klasą.
Swoje,w symbiozie z klasą dokładają ZZ (mnogośc) a właściwie bonzowie ZZ.
Przemysł wydobywczy węgla,podobnie jak inne przemysły „strategiczne” został de facto sprywatyzowany.Na zasadzie,ze zyski (ukryte) są prywatne a straty państwowe.
To jest rak toczący gospodarkę.
Wy 6 piszecie o gornictwie nie znajac go!Ja bym sie nie odwazyl!Odp.tylko widok+ pawelx:uzgodnijcie ile!Drogo, bo ludziom sprzedaje sie najlepsze sortymenty /tak sie to nazywa/ wegla, w gazetach podaje sie srednie statystyczne!
Naturalnie pisze dosc zarozumiale,bo znam ,moim zdaniem dosc dobrze,energetyke i gornictwo wegla kam.Niemiec i Polski!Ile razy jednak probuje ,przyznam w sposob dosc bezczelny,napisac co dalej robic w PL,wlacza sie cenzor!Wiem nawet dokladnie kiedy,ale jestem za stary zeby mi jakis mlokos z warszawy dyktowal ,jak za komuny,co mam pisac!Polityke czytam od 1 numeru:chyba 1957!Redakcja ,tak jak Salon, nie zmienia swoich metod!
Pisz Luap.Pisz prawde.Gornictw weglowe Niemiec , to rozdzial zamkniety.W Polsce , to rozdzial do zamkniecia.Tylko jak?I za ile?
andrzej52:musze ci to dokladnie wytlumaczyc!Uzywane ceny wegla w gazetach to w liczniku wartosc sprzedazy;w mianowniku ilosc ton wywiezionych z kopalni!Naturalnie +-zwaly!
Ej,p.Dziadul:definicja ceny zbytu to juz takze cenzura!Aha!urzednik z warszawy nie wie o co chodzi=jak kazdy z warszawy: niedouczony!
Organizacje śląskie w tym RAŚ, oraz Mniejszość Niemiecka wystartują w wyborach razem pod szyldem Mniejszości.
Jest szansa na posłów rzeczywiście reprezentujących nasze interesy.
Kamraty, potrzeba 25 tys głosów, żeby mieć chociaż jednego posła. Zagłosujmy na złość warszawce i partiom, oraz p. Dziadulowi, który niedawno krytycznie wypowiadał sie na tym blogu o inicjatywie.
Panie Dziadul, mam nadzieję, że mój komentarz ukaże się przed wyborami i nie będę musiał kolejny raz interweniować u Pani Aleksandry Żel. z Redakcji.
W dzisiejszej GW kolejny felieton Kutza o tym jak nie był w nowo otwartym Muzeum Śląskim. Ja też nie byłem i nie wiem czy będę, co nieraz tu deklarowałem pod przewrotnym nickiem. Kuzynostwo od mojej żony się wyrychliło i do muzeum pospieszyło. Trza przyznać, że oni w tych Niemczech tak przesiąkli tą „cywilizacją śmierci”, że jak tylko coś jest za darmo, to muszą po to sięgnąć. Tym razem się sparzyli, a nie chcieli się za bardzo przyznać. To muzeum jest podobno porażką dorównującą budowie Stadionu Śląskiego z tym, że ten drugi na szczęście nie powstał.
@andrzej52 – Ostatnio też zagłosowałem na RAŚ, choć muszę przyznać, że z zaciśniętymi zębami. Poglądy części kandydatów oscylowały gdzieś tak wokół Torunia, co byłoby pewnego rodzaju nawiązaniem do międzywojennej świętoszkowatości. Mówi ci coś celibat nauczycielek na Górnym Śląsku?
Pozdrawiam
Andrzej 52:nic konkretnego nie napisalem:jakis chlystek,cenzor,wybil mnie!