Rybnickie manewry partyjne
Czas na Śląsk! Zmiany w Polsce należy zacząć od Śląska! Już myślałem, że usłyszę ciąg dalszy z uzasadnieniem: bo tu zawsze biło gorące serce Polski! Ale prezes Jarosław Kaczyński nie posunął się aż tak daleko i tylko poniosła mnie chora ułańska fantazja.
Powyższe – jakże znane i bliskie naszemu sercu – hasła uwieńczyły inaugurację kampanii politycznej przed kolejnymi wyborami uzupełniającymi w Rybniku i pobliskiej okolicy.
Wprawdzie rozległy się nie na Śląsku, jeno z warszawskiego stolca – lecz tym cięższy jest ich ciężar gatunkowy, rzecz jasna. W tle majaczyły wspomnienia niegdysiejszego święta lipcowego i dlatego pewnie tak się rozmarzyłem.
Wybory wyznaczone na 7 września wzięły się stąd, że w ubiegłym roku odmeldował się na wieczystą wartę Antoni Motyczka, senator PO. Przedterminowe wybory wygrał Bolesław Piecha, poseł PiS. Senatorem długo nie pobył, bo partia rzuciła go na odcinek eurowyborów, które ponownie wygrał, no i stąd dzisiejszy wakat.
Prezes, przedstawiając posłankę Izabelę Kloc, jako kandydatkę PiS na senatora (ciągnie ludzi, oj ciągnie, z izby niższej, z politycznej sutereny – rzec by można – do wyższej, na salony), ogarnął całościowo swoim przebiegłym okiem tzw. zastaną rzeczywistość i wyłuskał to, czego przeciętny widz w pierwszym rzucie nie łapie – pełzające patologie zżerające podstępnie naszą codzienność.
Śląską diagnozę zaczął miłym akcentem, niczym zatroskany psychiatra zwracający się do bardzo chorego, ale ważnego pacjenta. Jakby otrzymał polecenie „z góry”, że pacjenta owego w żadnym razie ze swych rąk wypuścić nie wolno. Nie wolno także stosować przestarzałej terapii szokowej w stylu tzw. zakamuflowanej opcji niemieckiej, wiadomo bowiem, że po niej pacjent dostaje piany i potrzebny będzie kaftan.
Trzeba raczej łagodnie sączyć do umysłów słodkie bery, że Śląsk to ta część kraju, która została zapomniana, że nie prowadzi się tu prac rewitalizacyjnych, a wszystko, co jest ogromnym dorobkiem tej ziemi, jest nieużywane, leży odłogiem (w sensie dosłownym) i marnieje. Ma oczywiście na myśli górnictwo.
Słusznie dalej prawił, że Śląsk powinien być kołem zamachowym polskiej gospodarki. Tej tradycyjnej, związanej z węglem, i tej nowej, innowacyjnej. Właściwie aż się prosi, żeby na koniec sesji terapeutycznej zajarać z pacjentem jointa. I podsumować diagnostycznie, że w gruncie rzeczy na Śląsku nic się nie robi. Ta metoda terapeutyczna nawet mi się podoba, bo nie lubię terapii szokowych – ale diagnoza nie wydaje mi się trafiona i pozwolę sobie jednak z prezesem się nie zgodzić.
Jeżdżę po tej patologicznej ziemi (patologie mają to do siebie, że się plenią, ale gołym okiem i na pierwszy rzut ich nie widać) – po niezłych drogach – kątem oka dostrzegam olbrzymie fabryki samochodowe i inne, reprezentujące w miarę nowoczesne przemysły. Domy i biurowce pną się do góry (niech się mury pną do góry! – śpiewa moje niesforne pamiętliwe serce). Gdzie spojrzeć, szwendają się bezczelnie setki tysięcy studentów nieobarczonych kompleksami, że ich rodzime uczelnie są jakieś gorsze. Powietrza nie widać – to cholera czyste, dookoła zielonorosłe (za Joyce’em) lasy – wszak śląskie jest drugim, po lubuskim, najbardziej zalesionym województwem w kraju… Więc gdzie jest pies pogrzebany?
Już wiem! Prezes przed jakimiś wyborami orzekł, że Śląsk powinien być jak druga Bawaria. Faktycznie, trudno w takich miastach, jak Zabrze, Ruda Śląska, Chorzów, Siemianowice Śląskie itd., szukać Bawarii. Choć te po sąsiedzku – Katowice, Gliwice, Tychy, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza – zaczynają już być bawariopodobne. Śląsk jest krainą dwóch prędkości – i tej refleksji mi u prezesa zabrakło. Również nazwania śląskich patologii odważnie i po imieniu: czym się one różnią od tych warszawskich, białostockich czy gdańskich?
Ale w porządku, bój o dobro Śląska ruszył! I nie zgadzam się z przebrzydłymi krytykantami, że prezes rzucił na Śląsk jak zwykle puste słowa. O, co to, to nie! Treścią wypełniła je kandydatka, która zaapelowała, żeby obecnej władzy powiedzieć: stop! Czy to są puste słowa? Zauważyła, że Śląsk się wyludnia, że młodzi i wykształceni uciekają, gdzie pieprz rośnie. Że niebawem będzie tu Dziki Zachód, gdzie po gorączce złota pustoszały miasta i miasteczka. Akurat to zawołanie spodobałby się Józefowi Kłykowi, który w sąsiedztwie Rybnika kręci swoje westerny – ale żarty na bok. PiS poważnie zajęło się reperacją Śląska.
Co na to konkurencja? Ano też Rybnika nie odpuszcza i na ten front rzuca najlepsze, co ma, choć jeszcze bez szczegółów. PO chce, żeby senatorem tej biednej ziemi został poseł Marek Krząkała. On na razie nie pochyla się nad dobrem Śląska tak czule jak kandydatka PiS. Wali wprost, że podjął taką decyzję, ponieważ mandat z Rybnika jest zbyt cenny, by być kartą przetargową dla PiS.
Z kolei kandydat SLD na senatora – poseł Piotr Chmielowski (dawniej Ruch Palikota) – chce być senatorem, aby obudzić lewicę w tej części Górnego Śląska, która jest niczym śpiący w Tatrach rycerze.
Poszła plotka, że wystartuje Janusz Korwin-Mikke (wybrany stąd do europarlamentu), któremu Bruksela już się znudziła i chętnie jako senator przyłożyłby komuś na Wiejskiej, ale to chyba tylko plotka. Choć i Kongres Nowej Prawicy Rybnika nie odpuszcza i namaszcza na senatora nijakiego Macieja Urbańczyka. Za niespodziankę należy uznać brak kandydata Ruchu Autonomii Śląska – Rybnik to wszak miejsce narodzin RAŚ. Może to jakaś pułapka… Złośliwi mówią, że autonomiści ostatnio przegrywali tu wszystko, co było do przegrania, więc teraz odpuszczają, żeby nie zapeszać w niedalekich listopadowych wyborach samorządowych.
W każdym razie – będzie się działo! Zanim będzie – mam pomysł. Może przed tymi wyborami jeszcze się politycznie nie przebije, ale ziarno trzeba siać. Chodzi mi mianowicie o pęd posłów z izby niższej do wyższej. Czy nie byłoby słuszne, żeby startujący na senatora (zwykłe posłowanie to – jak widać – marna fucha) automatycznie zrzekali się mandatu poselskiego? Czy nie byłoby to uczciwe wobec byłych wyborców i tych najbliższych?
No, takie pomysły lęgną się w sezonie ogórkowym. A już poważnie: wszystkim startującym posłom życzę mandatu senatora. Niech moc będzie z Wami! A może byście tak objęli wspólny mandat? Trzy w jednym, ponad podziałami?! Idę na jointa z moim psychoterapeutą. Czuję, że za chwilę przeobrazi się w młodego wiejskiego lekarza z Bułhakowa. Oj, będzie co zapisywać…
Komentarze
Korzystając z okazji chciałbym poinformować PT czytelników bloga p. Jana Dziadula, że 4 moje komentarze do poprzedniego wpisu na tym blogu nadal oczekują na moderację, najstarszy z nich – blisko 8 dni.
Nie podejrzewam, by przyczyną tak długiej zwłoki z moderowaniem komentarzy były niestety zdarzające mi się niekiedy literówki.
Cóż – przyczyna musi być inna.
Pozostałym gościom blogu p. Dziadula pozostawiam do odgadnięcia, jaka.
Z nikłą nadzieją, że ten wpis przejdzie moderację i pozdrowieniami
Wasz
Mały pluszowy miś.
Widzę, że dał się Pan ponieść manipulacji mainstreamowych mediów. Warto byłoby może zobaczyć pełną wypowiedź Kaczyńskiego. No… ale czegoż oczekiwać od kogoś kto publikuje na polityce.
„Za niespodziankę należy uznać brak kandydata Ruchu Autonomii Śląska – Rybnik to wszak miejsce narodzin RAŚ. Może to jakaś pułapka… ”
Masz babo placek – RAŚ startuje – źle, RAŚ nie startuje – kto wie, czy nie gorzej 🙂
Bardzo dobry artykuł, prosimy o więcej 🙂
Tak, ostatnio znikaja, moje tez.
Zmiany w Polsce należy zacząć od Kaczyńskiego. Zaraz się ludziom poprawi samopoczucie.
Kariera niczym w amerykańskim snie>
Zaczęła od zawodu katechetki w Szkole Podstawowej Nr 6, potem przeniosla sie do Pszczyny, gdzie nauczała tego samego, na chwile byla Dyrektorem w liceum społecznym w Katowicach (az rodzice połapali sie z kim maja do czynienia), potem poslem, kandydatką na ministra od spraw europejskich (ta niedobra p. Bieńkowska nie chce jej ustąpić miejsca), kandydatką na ministra edukacji, kandydatka na europosla, a teraz kandydatką na senatora. A wszystko dzieki bardzo dobrej znajomości jej rodziny z naszym bylym (nareszcie) proboszczem.
Einfach genial, jak reklamowala sie pewna sieć marketów budowlanych.
Kloc to chyba ukłon w stronę Barei, który raz dosadnie zakpił z Kuca.
Coś o naszym umilowanym Senatorze z PiS-u, z czasów kiedy był dyrektorem szpitala w Rybniku.
Aktu zgonu nie można było odebrac w szpitalu, tylko we wskazanym przez szpital zakladzie pogrzebowym. Taki p. Piecha prawy i sprawiedliwy.
Źrodło ; Dziennik Zachodni z 18.07.2014
A ja życzę PiS pełnej przegranej na Śląsku i szerzej w Polsce. frustratom trzeba pomagać a nie dawać rządzić. Powiększanie sfery nieudaczników nie jest zadaniem polityki.
„Choć te po sąsiedzku – Katowice, Gliwice, Tychy, Sosnowiec, Dąbrowa Górnicza – zaczynają już być bawariopodobne.”
1. Tytuł Pana bloga to „Śląsk z bliska” – gwoli ścisłości, Sosnowiec nie leży na terenie G. Śląska, część Dąbrowy Górniczej leży na terenie dawnego księstwa siewierskiego, więc z dużą tolerancją można by je zaliczyć do Śląska (mam nadzieję, że nie zbulwersuję tym stwierdzeniem miłośników Zagłębia Dąbrowskiego – nota bene, pojęcie to zostało wymyślone około 1850 roku przez Józefa Cieszkowskiego, więcej na http://pl.wikipedia.org/wiki/Zag%C5%82%C4%99bie_D%C4%85browskie).
Może zmieni Pan tytuł bloga na „Wojewówdztwo Ślaskie z bliska”? Tym bardziej, że o terenach zachodniej części G. Śląska pisze Pan bardzo rzadko (ostatnio przy okazji morderstwa burmistrza Zdzieszowic – BTW, czy to zapewne bardzo intensywnie prowadzone śledztwo przyniosło jakieś rezultaty?), a o Dolnym Śląsku – bodaj w ogóle…
2. Bawarię znam dość słabo – dość dobrze centrum Monachium, poza tym okolice między Bambergiem a Würzburgiem (ale to Frankonia, zaledwie od około 200 lat wchodząca w skład Bawarii). Szczerze mówiąc, trudno mi przypasować jakąś znaną mi część Bawarii do wymienionych przez Pana miast. Może spróbować porównać stolicę Bawarii z Katowicami? Zapewniam, że takie porównanie jest nieporozumieniem – jeśli porównywać Monachium, to moim skromnym zdaniem z Warszawą – to podobna skala miast. Co bawariopodobności Katowic… Cóż, ja nie jestem w stanie doszukać się jakiegoś szczególnego podobieństwa… Byłem niedawno w Karlsruhe (tak, to Badenia, ale skoro na blogu „Śląsk z bliska” nie raz i nie dwa mowa o Sosnowcu 🙂 ) i Katowicach – oba miasta (podobnych rozmiarów) rozkopane, remontowana trakcja tramwajowa. Tym niemniej Katowice wywarły na mnie gorsze wrażenie niż Karlsruhe, mimo że w Katowicach torowiska są wymieniane, a w Karlsruhe – przenoszone pod po powierzchnię miasta… Obejrzałem też niedawno wyremontowaną część centrum Katowic i odniosłem wrażenie, że ś.p. Michał Smolorz – zawzięty przeciwnik bylejakości – znalazłby tam niejeden temat na felieton…
„Śląsk jest krainą dwóch prędkości – i tej refleksji mi u prezesa zabrakło. Również nazwania śląskich patologii odważnie i po imieniu: czym się one różnią od tych warszawskich, białostockich czy gdańskich?”
A czym różnią się patologie polskie od patologii szwedzkich czy niemieckich – wszak to tak samo jak Polska kraje leżące nad Bałtykiem, państwa członkowskie UE? 🙂
Żarty na bok – Polska nie była i nie jest krajem jednorodnym, z taką samą gęstością zaludnienia, z takim samym udziałem różnych gałęzi gospodarki narodowej itd. itp. W związku z tym można się spodziewać różnego natężenia różnych patologii w różnych regionach kraju, nieprawdaż?
Jeśli chodzi o G. Śląsk, a w szczególności miasta przemysłowe, to do źródeł różnych patologii można by moim zdaniem zaliczyć:
A. Koncetrację przemysłu wydobywczego, hutniczego, ciężkiego i pokrewnych – skutkowała ona dewastacją przyrody, zatruciem środowiska naturalnego – to, a następnie kolaps tych gałęzi przemysłu przełożył się na:
1. Gorszy stan zdrowia mieszkańców tych terenów (nawet teraz G. Śląsk należy do regionów o najkrótszym średnim okresie życia mieszkańca, sprawdzałem to około 7 lat temu, wówczas krócej żyli tylko mieszkańcy woj. Łódzkiego – jednak podejrzewam, że średnia długość życia na G. Śląsku została sztucznie „podniesiona” przez połączone w woj. Śląskie ziemie małopolskie).
2. Mniejsza motywacja do edukcji – przez dziesiątki robotnik po zawodówce mógł zarobić nie mniej a często więcej od absolwentów kolejnych szczebli edukacji… To chyba nie przypadek, że lepiej sobie radzą ośrodki uniwersyteckie – Katowice, Gliwice?
3. Dewastację zabudowy – na zaniedbanie remontów infrastruktury budowlanej, rujnowanie właścicieli domów czynszowych w czasach po 1945 roku nakładały się i nadal nakładają szkody górnicze.
4. Dewastację architektoniczną – patrz punkt powyżej + nie zawsze przemyślane lokalizowanie osiedli mieszkaniowych składających się z wieżowców (jak to ktoś kiedyś trafnie moim zdaniem określił – silosów mieszkaniowych). BTW – na G. Śląsk migrowali głównie ludzie, których atutem były silne ręce, nie zawsze idące w parze z tęgi głowami – to dodatkowo nakładało się na problem A.2.
5. Nagły i silny wzrost bezrobocia w latach 90tych, a zatem ubóstwa, co przekłada się na wyższy poziom przestępczości.
B. Jak sam Pan napisał w 2009 roku:
„Spodziewajcie się za to dążeń do większej samorządności i sprawiedliwszego podziału dochodów dla regionu, który daje 17 proc. krajowego PKB.”
Ja podzielam -jeśli dobrxze ruzumiem w/w wypowiedź – Pana przekonanie, że nasz region, który tyle dał na przestrzeni blisko 100 lat do wspólnej sakiewki w Warszawie, otrzymywał i otrzymuje z niej nieproporcjonalnie mało. Nieproporcjonalnie mało – w chwili obecnej – szczególnie w obliczu do dramatycznie narosłych potrzeb. Domyślam się, że ta uwaga może wzburzyć niejednego z czytelników tego bloga. Odpowiem krótko – proszę porównać dowolne z miast między Katowicami a Gliwicami a Warszawę w 1945 roku i teraz – to chyba silna przesłanka za tym, w którą stronę płynęły pieniądze?
C. Czystki etniczne po II w. św., presja (coraz bardziej ekonomiczna) w kolejnych dziesięcioleciach na emigrację (bardziej lub też mniej) rdzennych mieszkańców. To przekłada się w moim przekonaniu na mniejszą identyfikację z miejscem zamieszkania, mniejsze zainteresowanie rozwojem miejsca zamieszkania i okolicy przez ludność hmmm… napływową, (chodzi mi o tą część społeczeństwa, której nie zdążyła głębiej zapuścić korzeni… i dla której ewentualna kolejna zmiana województwa czy nawet kraju nie jest większym problemem).
Co więcej, odnoszę wrażenie, że u nas presja selekcyjna na sprawnych menedżerów i organizatorów jest mniejsza niż w innych regionach kraju – starczy a to pokrzyczeć, że Niemcy na Śląsku prześladują Polaków, a to zaprotestować przeciwko dwujęzycznym nazwom miejscowości a już drzwi kariery uchylają się szeroko… Mam nadzieję, że w pozostałych regionach RP o awansach (jeszcze) częściej decydują kompetencje i rzeczywiste dokonania… chociażby dlatego, że nie jest tak łatwo wyszukać „wroga publicznego”, walka z którym może stać się trampoliną do kariery.
„Zauważyła, że Śląsk się wyludnia, że młodzi i wykształceni uciekają, gdzie pieprz rośnie. Że niebawem będzie tu Dziki Zachód, gdzie po gorączce złota pustoszały miasta i miasteczka. ”
A nie zgadza się Pan z tą diagnozą? Wszak wydobycie „czarne złoto” i powiązane gałęzie przemysłu są redukowane od jakiś 20 lat, uważa Pan to za fakt w ogóle nie skorelowany lub skorelowany ujemnie z tym, że woj. Śląskie należy do województw najszybciej wyludniających się?
Może się mylę, ale mam wrażenie, że ktoś tutaj „udaje Greka” – może dlatego, że kibicuje PO, która właśnie znalazła się w klinczu – jeśli chociażby obieca cokolwiek naszemu rejonowi, to da amunicję PiS, że „opcja niemiecka”, „dziadek z Wehrmachtu”, „znowu Śląsk a nie biedna zapomniana ściana wschodnia” (która chyba – proporcjonalnie do stanu z 1945 r. – rozwinęła się bardziej niż G. Śląsk w minionych 70 latach?), a jeśli nic nawet nie obieca, wyda „ciemny lud” na pastwę obietnic politycznej konkurencji? Moim skromnym zdaniem nie można być Europejczykiem i nacjonalistą jednocześnie – jeśli PO ma problem z własną identyfikacją, to chyba nie jest to wina PiS?
Śląsk był motorem polskiej gospodarki, dopóki oszołomy z – pożal się Boże – „Solidarności” tego (podobnie jak reszty kraju) nie zniszczyli kompletnie. Przypominam, że na pamięć najlepszy jest Bilobil, co gorąco polecam Kaczyńskiemu i jemu podobnych.
Zmiany tak – Kaczyński nie.
Z powagą, graniczącą z histerycznym chichotem przeczytałem i niniejszym stwierdzam iż szacunek wyrażam za całokształt dokonań Pana ciętego pióra. To roz, dali… to bedzia tak. Na starych plakatach straszono „zaplutym karłem reakcji”, dzieci nim molestowano ocznie, co było – Pan wie … Toto „cóś” wzięło i odżyło! Oddycha moim powietrzem! O tempora…
@Andrzej52 – as vocem:
Posłanka Kloc lubuje się w zamieszczaniu swych zdjęć z pielgrzymek, w tym, ostatnio- do „Najświętszej Panienki”.
Jak pisał kiedyś Młynarski: „Czoło myślą niezmącone”.
PS. A (niestety już) europoseł Piecha o obrońca nienarodzonych znany był kiedyś z dokonywania licznych aborcji.
,,Zmianę zacząć na Śląsku” – czyli co wymiana populacji? Bo większość z nich to zakamuflowana opcja niemiecka więc precz do Vaterlandu! Na ich miejsce sprowadzić sprawdzonych narodowo Podlasiaków – minus tych 19 nieboraków, których aresztowali siepacze Sienkiewicza za ,,działalność patriotyczną” w Białymstoku. No i koniecznie tą sędzinę, która uznała malowaną namiętnie przez owych młodzieńców swastykę za indoeuropejski symbol szczęścia.
Witam serdecznie!
Kolejny wpis p. Redaktora, kolejny mój komentarz oczekuje na publikację – już blisko 5 dni.
To chyba „nowa świecka tradycja” na tym blogu, że w miarę szybko moderowanych jest kilka pierwszych wpisów, kiedy brak czasu z reguły nie pozwala ustosunkować się na poważnie do wpisu p. Redaktora, a następnie – zamrażarka.
W tzw. międzyczasie czytelnicy Polityki zapoznają się wpisem p. Redaktora, kilkoma (z reguły) błahymi, krótkimi komentarzami, a jak minie odpowiednio długi okres czasu, pojawiają się kolejne komentarze…
Panie Redaktorze, PT redakcjo Polityki – może opublikujecie jakiś regulamin, ile komentarzy jest moderowanych mniej więcej na bieżąco, a ile na moderowanie muszą czekać te komentarze, które powstały kilka godzin po opublikowaniu wpisu p. Redaktora?
Mija 8 dzień od wpisania przeze mnie pierwszego komentarza do tego wpisu p. Redaktora.
Ciekawe, czy jak minie 8 dób, to moderator zdoła w pocie czoła przeczytać mój wpis i zadecydować – dopuścić do publikacji czy nie? 🙂
Samorządowe się zbliżają to „każdy orze jak może”…
O! Rocznica „cudu nad Wisłą” również w „Polityce” – pojawiły się komentarze wpisywane po 27.07.2014. Pogratulować błyskawicznej moderacji!
Ale ale! Jak na blogu p. Kasprowicza (przynajmniej tymczasowo objętego moderacją) wpisałem kilka komentarzy, to z reguły były publikowane po upływie kilku godzin. Czemu zatem komentarze na tym blogu czekają na publikację ponad 2 tygodnie?
Kolejna ciekawostka – około 11 sierpnia wpisałem komentarz, w którym zauważyłem, że 2 tygodnie to mało, by dokonać moderacji komentarza. Ten komentarz był oznaczony w przeglądarce jako oczekujący na moderację. Teraz nie ma mojego komentarza, nawet opatrzonego takim dopiskiem. Jak rozumiem, nie przeszedł moderacji?
Eeech, niech żyje wolność wypowiedzi, gwarantowana przez Konstytucję RP…
Luap
a pro po blogu pana Kasprowicza.
Wycięto mnie i zbanowano, równiż wycieto wszystkie komentarze z 2,5 roku. Gospodarz jest zdziwiony, nic o tym nie wie.
Postanowilem sie wycofac, niech sobie trolle używają.
Pan Jan Dziadul.
prosze puścic mój komentarz.
Ludzie jednak mają krótką pamięć. A jeszcze niedawno JK mówił o ukrytej opcji niemieckiej. Teraz witają go z honorami…
No i PIS wygrał w uzupełniających. Co to będzie, co to będzie! Ciemno wszędzie, głucho wszędzie.